Hanka
Emil Czyżewski stał się tego dnia moim prywatnym aniołem stróżem. Nie potrafiłam inaczej o tym myśleć. Szczęście w nieszczęściu. Chociaż nie, to raczej było szczęście w głupocie. Jak to dobrze, że po swoim spotkaniu biznesowym wszedł do tego sklepu po wino, a ja pobiegłam akurat w tamtym kierunku. Musiał mnie prowadzić instynkt albo kobieca intuicja, bo inaczej pewnie nigdy bym go nie spotkała. W zasadzie to nie wpadłabym na niego.
Szarpałam się z nim chwilę, zanim w tym amoku uświadomiłam sobie, że trzyma mnie za nadgarstek z jakiegoś powodu. Dobrze, że w tym szale go nie pobiłam, ani nie zbiłam butelki wina, którą trzymał w papierowej torbie w drugiej ręce. Taki trunek pewnie kosztował majątek, nie wyobrażam sobie, żebym miała to jeszcze odkupić! On zachował zimną krew i zatrzymał dziewczynę, którą poznał jako naburmuszoną nastolatkę.
Pierwszy raz spotkałam Czyżewskiego, kiedy jeździłam z tatą i Sylwią na konie. Emil zaprosił nas do małej stadniny położonej obok pałacu, z dala od wielkomiejskiego zgiełku. Mnie, jako dziecku wychowanemu w cieniu poznańskich wieżowców, bardzo podobało się to miejsce. Pięćdziesiąt kilometrów od Poznania, jeśli nie więcej. Wsiadaliśmy w samochód na rano i jechaliśmy na wieś. Spędzaliśmy tam cały dzień, czasami nawet robiliśmy ognisko, wybieraliśmy się na spacery do lasu, a później zmęczeni wracaliśmy do domu. Zawsze po całym dniu spędzonym na świeżym powietrzu zasypiałam jak dziecko.
W Pożarowie, gdzie znajdowała się stadnina, poznałam też Michała oraz oczywiście Konrada. W tego drugiego nie tylko ja byłam wpatrzona jak w obrazek, bo niestety chodził wtedy z panną, której imienia nie mogłam sobie przypomnieć. Była ładna, na pewno ładniejsza ode mnie. I miała większy biust. Chociaż nie ma się co oszukiwać, ja nadal byłam płaska jak deska, nie zanosiło się, abym w przyszłości miała czym oddychać.
Nasze wizyty w Pożarowie stały się rzadsze, a później całkowicie ich zaprzestaliśmy, kiedy Sylwia przestała być zachwycona i stwierdziła, że jazda konna nie jest dla niej. Wcześniej mówiła, że to jej wielka pasja. Widocznie Konrad jej nieświadomie uświadomił, że pasję, to ma on, Sylwia złapała chwilowego bakcyla. Ja nigdy nie chciałam wsiadać na grzbiet takiego wielkiego zwierzaka z zupełnie innego powodu. Po prostu się bałam. Zdarzyło się dosiąść jakiegoś spokojnego wierzchowca kilka razy, nie więcej, więc większość czasu spędzałam, przyglądając się poczynaniom siostry. Nudziłam się wtedy, Emil to dostrzegał, więc czasami mnie zagadywał, o coś zapytał, najczęściej co w szkole, bo o co można pytać nastolatkę. Częściej jednak rozmawiał z moim ojcem, co jest oczywiste – nawet w weekendy nie potrafili nie rozmawiać o pracy.
A dzisiaj Czyżewski mnie poznał, naprawdę miałam szczęście. Jeśli jego pomoc wynikała tylko z faktu, że dobrze znał się z moim ojcem i często razem pracowali, to i tak byłam mu cholernie wdzięczna. Opłacała się ta męka w stadninie.
Nieśmiało pogładziłam wierzchem dłoni fotel pokryty skórą. Jej zapach wypełniał wnętrze samochodu i mieszał się z subtelnym aromatem cytrusowego odświeżacza oraz wonią perfum mężczyzny. Powoli się uspokajałam, mogłam odetchnąć, na pewno pomagała mi w tym klimatyzacja. Fizycznie czułam się coraz lepiej, chociaż w środku płonęłam ze złości oraz strachu. Usiadłam wygodniej, wyciągnęłam do przodu nogi i oparłam głowę o zagłówek. Spojrzałam przez okno – uświadomiłam sobie, że tak naprawdę przemierzam Poznań w luksusowym aucie.
Westchnęłam ciężko i ukradkiem spojrzałam na kierowcę. Prowadził bardzo spokojnie, pewnie, trzymając obie dłonie na kierownicy. Cezary chwyciłby ją nonszalancko u dołu jedną ręką, będąc przekonanym, że jest królem szosy. Dodatkowo jego uwielbienie do brawury czyniło z niego potencjalnego trupa.
Trupa. O bogowie! Nie mogłam go przecież zabić! Zacisnęłam mocno powieki, a po chwili szybko odtworzyłam, mrugając, tak, jakbym chciała się zbudzić z koszmaru.
Przyjrzałam się towarzyszącemu mi mężczyźnie jeszcze raz, tym razem zrobiłam to dokładniej. W cieniu jego włosy wydawały się ciemniejsze, a rysy twarzy ostrzejsze. Rozpiął pod szyją kołnierzyk białej koszuli, która doskonale na nim leżała. Dostrzegłam zegarek na czarnym skórzanym pasku z dużą jasnobeżową tarczą, chociaż spodziewałabym się takiego na bransolecie. Musiał ogolić się dzisiaj rano, bo jego policzki były gładkie – zaczęłam wyobrażać sobie, jak wygląda z dwudniowym zarostem. Na pewno wyglądałby na jeszcze bardziej przystojnego, choć nie wiem, czy to mogło być możliwe.
Tylko… jak ja mogłam tak pomyśleć?! Nie minęła nawet godzina od momentu, gdy zerwałam z chłopakiem, a spoglądam z pewną dozą fascynacji na sporo ode mnie starszego faceta. Hanka, gdzie ty masz rozum?
Gapiąc się na Emila, dostawałam małpiego rozumu, bo wyraźnie mi kogoś przypominał. Przypominał mi ideał.
Zastanawiałam się, co mu powiedzieć, w końcu spadł mi z nieba, a ja bez ceregieli wpakowałam się do jego samochodu. Było mi wstyd, zaczęło do mnie dochodzić, że moje zachowanie mógł odebrać za absurdalne, a na pewno niegrzeczne. Poczułam się dziwnie, straciłam język w gębie. Nie wiedziałam, czy to przez wydarzenia, które mnie dziś spotkały, czy przez to, że mnie onieśmielał. Pamiętałam go jako faceta w kaloszach, a obok mnie siedział prawdziwy biznesmen – tego się nie spodziewałam.
– Proszę pana…
– Emil – wszedł mi w słowo. – Tak będzie łatwiej. – Uśmiechnął się lekko i tylko łypnął na mnie okiem, bo cały czas kontrolował to, co działo się na jezdni.
– Dobrze – zawahałam się. – Chciałam podziękować. I przeprosić – powiedziałam nieśmiało.
– Przeprosić? – zdziwił się. – Za co? Zresztą dziękować też nie musisz – zaśmiał się krótko. – Ostatnio ratowałem młodego człowieka z opresji, także jestem już w tym ekspertem – dodał trochę rozbawiony, jakby chciał mnie pocieszyć. – Powiedz mi tylko, czy zawiadomić twojego tatę?
– Chyba nie ma takiej potrzeby. Ja… spanikowałam – odpowiedziałam, a Emil znowu na krótki moment spojrzał na mnie. Tym razem wyraźnie zdziwiony. Sama też bym nie uwierzyła, więc jego reakcja była dla mnie całkowicie zrozumiała.
Nie codziennie zrywa się z chłopakiem, ja właściwie nigdy tego nie robiłam i nie sądziłam, że może wyniknąć z tego taki dramat. Zupełnie nie spodziewałam się po sobie, że będę w stanie chwycić przypadkowy przedmiot i zaatakować sprawcę. Nigdy nie przypuszczałam też, że Cezary może mnie uderzyć, nigdy! Nie, nie spanikowałam, to był afekt. Wciąż byłam w szoku, ale nie czułam się winna.
Słyszałam dźwięk przychodzącej wiadomości. Bałam się otworzyć torebkę i sprawdzić, kto do mnie napisał, więc to zignorowałam.
– Hania – odezwał się Emil poważniejszym tonem – musisz mi powiedzieć, co się stało.
Przełknęłam głośno ślinę.
– Zerwałam z chłopakiem – odpowiedziałam łamiącym się głosem. – To nic takiego.
Zatrzymaliśmy się na skrzyżowaniu na czerwonym świetle. Emil przyjrzał się w końcu dokładniej mojej twarzy, po chwili pogładził palcem swoją skórę w okolicy dolnej powieki lewego oka. Robił to tak, jakby patrząc na mnie, przeglądał się w lustrze. Początkowo dostrzegałam tylko niebieskie, hipnotyzujące oczy. Po plecach przeszły dreszcze. Zaraz po tym instynktownie dotknęłam tego miejsca na swojej twarzy i odszukałam odbicia w bocznym lusterku. Niewiele w nim dostrzegłam, ale kiedy trochę nacisnęłam palcem skóry, czułam, że boli.
– Będziesz miała siniaka pod okiem. To też nic takiego? – zapytał retorycznie. Wciągnęłam powietrze do płuc, zastanawiając się, czy wszystko z siebie wyrzucić. – Powiesz, co się stało?
Zacisnęłam szczęki. Kątem oka dostrzegłam, że Emil cały czas mi się przygląda.
– Nikt nie może się dowiedzieć – jęknęłam. Niechętnie przytaknął ruchem głowy. Wcale nie wyglądało na to, aby zamierzał respektować ten warunek. Zaraz po tym światła się zmieniły i ruszyliśmy. – Czarek łudził się, że go kocham, a ja powiedziałam, że z nim zrywam. Wściekł się i mnie… spoliczkował.
– Właśnie widzę. – Spojrzałam na niego, wyglądał na wściekłego. – Tym zajmiemy się później. Ale to chyba nie wszystko?
Chwila ciszy. Pomyślałam o tym i zebrało mi się na płacz. Chyba się zatrzymaliśmy, ale początkowo nawet tego nie zauważyłam, bo pochłonęły mnie myśli.
Zerwałam z Czarkiem, rozbiłam mu na głowie wazon… Wściekł się, był agresywny, krzyczał. Uderzył mnie, Cezary naprawdę mnie spoliczkował. Dopiero zaczęłam to sobie uświadamiać, minął pierwszy szok, a ja budziłam się z tego amoku. Żołądek zaczął mi się zawiązywać w supeł, serce podeszło mi do gardła, w głowie zaczęło huczeć. Musiało mi skoczyć ciśnienie, późnej jeszcze dopadły mnie nagłe uderzenia gorąca na przemian z zimnym potem.
Rozryczałam się. Łzy swobodnie ciekły mi po policzkach, wycierałam je dłońmi, czułam ich słony smak w ustach. Ciągle napływały nowe, nie mogłam tego powstrzymać, nie kontrolowałam tego, co się działo.
– Hania – usłyszałam ciepły głos Czyżewskiego.
– Ja… ja nie mogę. – Zakryłam twarz dłońmi i załkałam.
– Hania, jesteśmy na miejscu – oznajmił Emil. Musiał wyjść z samochodu, bo kilka sekund później otworzył drzwi od strony pasażera i podał mi rękę. – Chodź.
Starałam się uspokoić, przełknęłam kilka łez. Poszukałam chusteczek w mojej kopertówce, osuszyłam nimi policzki i starłam resztki tuszu do rzęs. Emil cierpliwie na mnie czekał, milcząc. Dobrze, że nic nie mówił, nie chciałam ani współczucia, ani tym bardziej frazesów.
Kiedy wyszłam z samochodu, objął mnie ramieniem i poprowadził do wejścia na klatkę schodową. Nie rozglądałam się specjalnie, dostrzegłam jedynie, że zbliżamy się do jakichś nowych bloków. Przypomniałam sobie, jak Misiek wspominał, że mieszka ze stryjem niedaleko Areny i Parku Kasprzaka – dawno tutaj nie byłam, Michał mnie nie zapraszał, raczej przyjeżdżał na Taczaka, więc nie znałam dobrze tej okolicy.
Wjechaliśmy z Emilem windą na piąte, ostatnie piętro, a później przeszliśmy długim korytarzem do końca. Wszystko było tutaj takie czyste i nowe, trochę bez własnego charakteru. Na pewno jednak na klatkach schodowych nie spali bezdomni jak w wieżowcach na Winogradach. Nie wyczuwałam też klimatu kamienicy, na przykład takiej, w której ja wynajmowałam mieszkanie, ale gdybym mogła tutaj zamieszkać, byłabym wniebowzięta. Zapewne nigdy nie będzie mnie stać na taki luksus, dlatego cholernie zazdrościłam Michałowi bogatego stryja.
Kiedy weszliśmy do mieszkania, ugięły się pode mną kolana. Pewnie zadziałały skrajne emocje, bo przecież wciąż targała mną rozpacz. Z drugiej strony oparłam się ciężko o ścianę dlatego, że Emil mnie puścił i już nie stanowił potrzebnego mi oparcia. Nie byłam w stanie sama utrzymać się na nogach, powoli usiadłam na podłogę, sunąc plecami po ścianie i ponownie zalewając się łzami.
– Wygląda na to, że jesteśmy sami – powiedział do mnie spokojnym głosem. Zerknęłam na Emila, chciałam coś powiedzieć, ale wciąż łkałam i trudno było złapać mi oddech. Wyglądał na przejętego, w końcu towarzyszyła mu rozpłakana kobieta, a wiadomo, że mężczyźni w takich sytuacjach najchętniej uciekliby, gdzie pieprz rośnie.
Emil wyciągnął do mnie dłoń i pomógł udźwignąć się do pozycji pionowej. Stanęłam przed nim całkiem bezradna, nie wiedziałam, co ze sobą począć. Zrobiłam niepewny krok w kierunku mężczyzny i się przytuliłam. Mokry policzek dotknął pachnącego materiału koszuli, wdychałam zapach jego perfum i chłonęłam ciepło. Nie miałam pojęcia, dlaczego go objęłam, ale to, co nieświadomie mi dawał, diametralnie różniło się od tego, co dostałam od Cezarego.
Oderwałam się i przyjrzałam jego twarzy. Emil spoglądał na mnie po ojcowsku, czule i opiekuńczo. Znowu dostrzegłam te oczy. Coś ścisnęło mnie żołądku. Nie potrafiłam skojarzyć tego koloru, ale dobrze wiedziałam, że znałam go doskonale.
Mężczyzna dość stanowczo poprowadził mnie do jasnego, przestronnego pomieszczenia. Był to salon, gdzie jedną ze ścian zajmowały półki zapełnione mnóstwem książek i płyt. Opadłam na kremową sofę i westchnęłam ciężko. Czyżewski spoczął obok mnie, podając mi chusteczkę.
– Przyniosę lód – dodał jeszcze i zniknął, jak sądziłam, w kuchni.
Nie miałam na nic siły, więc położyłam się na bok, pociągając nogi do klatki piersiowej. Pod głowę podłożyłam sobie jedną z miękkich poduszek ułożonych na sofie. Sen byłby najlepszą obroną, wtedy na pewno nie myślałabym o Cezarym.
Kiedy Emil zjawił się ponownie, zanim cokolwiek powiedziałam, przykrył mnie jasnym, miękkim kocem. Oznajmiłam, mamrocząc, że chciałabym spać. Nie pamiętam, kiedy zasnęłam, więc musiało to nastąpić bardzo szybko.
*
Miałam cały czas zamknięte oczy, ale przez sen usłyszałam skamlenie gdzieś niedaleko. Na chwilę ustało, a później znowu się powtórzyło. Zaczęłam się przebudzać, poruszyłam się. Wtedy mruczący obiekt zaszczekał i wiedziałam, że obudził mnie pies. W pierwszej chwili nie skojarzyłam, w jakim miejscu się znajdowałam. Śniły mi się rzeczy, tak bardzo różniące się od rzeczywistości.
Rozchyliłam niepewnie powieki, potarłam je wierzchem dłoni i dostrzegłam czworonoga gotowego, aby wskoczyć na mnie i się bawić. Rozejrzałam się niepewnie, rozpoznałam salon w mieszkaniu Czyżewskiego. Gdy usiadłam, zwierzę natychmiast do mnie przyszło i położyło głowę na kolanach, domagając się głaskania.
– Cześć kolego – przywitałam się, drapiąc go za spiczastymi uszami. Zadowolony, machał ogonem. Takiego psa ostatnio widziałam na filmie o śwince Babe. Miał nawet dokładnie taką samą czarno-białą sierść. Ta była średnio długa, a w dotyku miękka.
– Szarlej! – zawołał Michał, który właśnie wszedł do pokoju. Czworonóg spojrzał na blondyna i podbiegł do niego. – Hania, przepraszam, ale po prostu nie mógł się doczekać, aż się obudzisz.
Misiek usiadł obok mnie, uśmiechając się delikatnie, a później mocno przytulił. Byłam zaskoczona, nie spodziewałam się po nim takiej reakcji. Dopiero gdy ponownie uświadomiłam sobie, co się wydarzyło, odwzajemniłam uścisk i wtuliłam się w jego szarą koszulkę. Pogładził mnie po włosach i pocałował w czubek głowy. Dobrze, że miałam takiego Miśka, który zawsze służył pomocą. Uświadomiłam sobie, że nawet gdybym nie wpadła na Emila i tak trafiłabym w to miejsce; gdy już ocknęłabym się z pierwszego szoku, szukałabym pomocy właśnie u Michała Czyżewskiego.
Wiedziałam, że potrzebne mi takie wsparcie. Moi przyjaciele byli wspaniali, a ja ich nie posłuchałam. Gdybym to zrobiła, mogłabym uniknąć wszelkich nieprzyjemności związanych z Cezarym.
– Zabiję tego skurwiela – warknął. – Zabiję za to, co ci zrobił!
– Michał…
– Emil mi powiedział wszystko – przerwał mi rozgoryczony. Odsunął się ode mnie, ujął moją twarz w ciepłe dłonie, aby móc się dokładnie przyjrzeć. W jego stalowych oczach dostrzegłam troskę i wściekłość. – Rozmawiałem z Ingą. Ustaliliśmy, że dzisiaj zostajesz tutaj.
– Ojej, z Ingą, ja… zupełnie o niej zapomniałam – przyznałam. Zasypiając, straciłam poczucie czasu, nie wiedziałam, ile minęło, od momentu, gdy wybiegłam z mieszkania. Na zewnątrz nadal było jasno, ale przecież latem słońce zachodzi bardzo późno. Podejrzewałam, że kilka godzin, więc moja przyjaciółka miała prawo zacząć się martwić.
– Nie przejmuj się, Hania, wyjaśniłem jej, co się stało – próbował mnie uspokoić. – Zostaniesz dzisiaj tutaj, Czarek na pewno cię nie znajdzie.
– Nie było go w mieszkaniu? – zapytałam głupkowato. Wyszłam stamtąd, kiedy Sawicki leżał na podłodze ogłuszony moim dosyć spektakularnym ciosem.
– Nie, nie było – odpowiedział, usłyszałam w jego głosie nutę zdziwienia. – To dobrze, prawda? Ingę zaniepokoiło, że to ciebie nie zastała. – Później spojrzał na mnie sceptycznie, bo musiał zauważyć, że wyglądam na bardzo przejętą. Nie chodziło przecież tylko o samo zerwanie, ale też o to, że zostawiłam nieprzytomnego Czarka samego, nawet nie sprawdzając, czy żyje. Wyglądało jednak na to, że opuścił mieszkanie o własnych siłach, zanim wróciła Inga. – Hania, co jest?
– Nic, po prostu… – jęknęłam. Nie wiedziałam, jak to ubrać w słowa, a Michał nie był idiotą i na pewno ostrzegł, że nie wszystko jest w porządku.
Skoro Cezaremu nic się nie stało, obawiałam się, że nadal będzie mnie nachodził. On by nie odpuścił.
– Teraz Czarek mnie nie znajdzie, a później…? – zapytałam z przejęciem. – Nie chcę go widzieć! Nie chcę go znać! Najchętniej wyjechałabym gdzieś daleko, chciałabym się gdzieś zaszyć. Chociaż na trochę, chociaż na kilka dni. Nie mogę jechać do rodziców, bo przecież on mnie tam znajdzie, a tutaj też nie mogę przesiadywać. Kiedy wrócę na Taczaka, on na pewno tam przyjedzie, jestem tego pewna.
– Za dwa dni się bronię, później będę przy tobie, obiecuję – oświadczył Misiek. – Do tego czasu Emil pozwoli ci zostać tutaj, to żaden problem.
– Nie możesz mnie cały czas pilnować – zauważyłam zaskakująco rozsądnie. – Chcę wyjechać tam, gdzie mnie nie znajdzie – oparłam tonem dziewczynki, której nie pozwolono ubrać szpilek swojej mamy. Sama siebie nie poznawałam, to nie było do mnie podobne. Michał pragnął mi pomóc, a ja wyskoczyłam z absurdalną zachcianką. Chciałam jednak, aby mnie zrozumiał: ja nie mogłam spotkać Cezarego, bo po prostu się go bałam. Nie potrafiłam tego wytłumaczyć, bo momentami dochodziło do mnie, że to dosyć absurdalne.
– Jedź do Pożarowa.
Oboje z Michałem spojrzeliśmy w kierunku Emila, który właśnie wszedł do salonu. Ja na początku nie wiedziałam, co mam powiedzieć, mój przyjaciel uśmiechnął się tylko półgębkiem.
– Wybaczcie, że podsłuchałem – przeprosił mężczyzna.
Przebrał się, gdy spałam. W jasnej bawełnianej bluzce z długim rękawem i dżinsach już nie prezentował się tak… oficjalnie. Garnitur dodawał mu lat, bez koszuli wyglądał znacznie młodziej. Przez moment wgapiałam się w niego ze zdziwieniem.
– Jeśli chcesz wyjechać, nie widzę problemu – dodał Emil, siadając na fotelu naprzeciwko mnie. – Na pewno będzie tam wszystko, czego potrzebujesz.
– Najbardziej potrzebuję spokoju – odpowiedziałam prawie groźnie. Kąciki ust mężczyzny uniosły się lekko, a później zerknął na Michała, dlatego też przeniosłam na niego wzrok. Zauważyłam, że wymienili spojrzenia, których znaczenia nie potrafiłam odczytać.
– Pewnie się tam… wynudzisz – powiedział Misiek, patrząc już na mnie. Nie potrafił ukryć narastającego rozbawienia. Uderzyłam go lekko w ramię i potargałam po czuprynie. – O, widzę, że humor ci wrócił. – Pokazałam mu język, odwdzięczył się tym samym.
– Nie pamiętam, jak tam dojechać – zwróciłam się po chwili do Emila. – Dawno tam nie byłam.
– Jutro cię zawiozę – oznajmił. – Mam do załatwienia pewną sprawę.
– I nie mam żadnych rzeczy – dodałam pośpiesznie. Zabrałam tylko kopertówkę, wyszłam z mieszkania tylko w luźnej koszuli i ciemnych dżinsach. Nie wyobrażałam sobie, aby gdziekolwiek tak jechać.
– Jutro pojedziecie na Taczaka i się spakujesz. O nic się nie martw – uspokoił mnie Misiek. – Ja przyjadę do ciebie po obronie. To co, jedziesz? – zapytał po chwili z wyraźnym entuzjazmem w głosie.
Zawahałam się. Spoglądałam na Michała i jego szczery uśmiech, a później łypnęłam ostatni raz okiem na Emila – Szarlej, którego od dłuższego czasu już nie głaskałam, zaczął się pomagać pieszczot właśnie od niego.
Nad czym ja się zastanawiam? To idealne rozwiązanie.
– Jadę – oznajmiłam i delikatnie się uśmiechnęłam. – Chociaż na tydzień…
*
Korzystając z okazji, mogłam rozejrzeć się po cały mieszkaniu, które musiało mieć powierzchnię trzy razy większą od naszej wynajmowanej klitki. Trzy sypialnie, dwie łazienki i dwa balkony – raj, nie wiedziałam, że takie miejsca istnieją. Okna nie wychodziły na ulicę, dlatego było dosyć spokojnie. W dodatku nie tak daleko od centrum, więc takie mieszkanko musiało kosztować majątek.
Zaskoczyło mnie, kiedy znalazłam pokój dziecka, a w łazience mnóstwo kobiecych kosmetyków. Wniosek nasuwał się sam: kobieta, która tutaj mieszkała, była związana z Emilem. Pozazdrościłam jej, kto by nie chciał się z nim związać? Ależ zrobiłam z siebie idiotkę, myśląc o Czyżewskim, jako partnerze idealnym dla siebie. Musiałam jednak przyznać, że jego uprzejmość, chęć pomocy i ogólna prezencja zrobiły na mnie niesamowite wrażenie.
Michał odstąpił mi swoje łóżko na jedną noc, sam zadeklarował, że wyśpi się na sofie w salonie. Dostałam od niego jakąś koszulkę dospania, wykąpałam się i poszłam spać. Tym razem jednak długo nie mogłam zasnąć, myślałam o minionych wydarzeniach. Sprawdziłam swój telefon, żadnych wiadomości od Czarka, jedynie SMS oraz dwa połączenia nieodebrane od Ingi. Było już późno, więc nie oddzwoniłam.
Zdenerwowana tym, że sen nie przychodzi, wstałam i ukradkiem udałam się do kuchni. Nie chciałam obudzić przyjaciela, który spał w salonie. Znalazł mnie Szarlej, który z zainteresowaniem przyglądał się, jak wyciągam z lodówki mleko, nalewam je do szklanki, a później wypijam duszkiem do dna. Pies odprowadził mnie pod same drzwi, a później domagał się wejścia do pokoju. Wpuściłam go, zanim zaczął skamleć.
– Ale na łóżku spać ci nie pozwolę – pogroziłam mu palcem.
Grzecznie położył się przy łóżku i czuwał przy mnie całą noc.
*
– Och, rzeczywiście masz siniaka – tymi słowami przywitał mnie Michał, krzywiąc się lekko. Wskazał ruchem głowy kanapki leżące na stole. Rozpieszczał mnie, miałam poczucie, że obchodzi się ze mną jak z jajkiem.
– Zauważyłam – mruknęłam i poprosiłam o herbatę. Wczoraj, zamiast kłaść się spać, powinnam poddać się torturze i pozwolić Emilowi zrobić okład z lodu, może wtedy fioletowy kolor nie byłby zbyt widoczny. Musiałam tę nieszczęsną pamiątkę zatuszować, jednak nie miałam przy sobie żadnych kosmetyków, a w szafce w łazience nie chciałam grzebać, czułabym się skrępowana, buszując w królestwie innej kobiety. W dodatku Emil i Michał widzieli mnie zapłakaną i z rozmazanym makijażem, nie mogło ich chyba już nic wystraszyć.
Nie spieszyliśmy się, kiedy wychodziłam z Emilem z mieszkania, mogło być już grubo po dziesiątej. Kopnęłam jeszcze Miśka na szczęście, życząc powodzenia na obronie. Zeszliśmy do podziemnego parkingu. Zaczęłam się trochę obawiać, czy mężczyzna nie zechce wyciągnąć ze mnie jakichś szczegółów dotyczących wczorajszego spotkania z Cezarym. Szykowała się długa jazda samochodem, przez ten czas Emil na pewno nie zamierzał milczeć. Wsiadłam jednak do srebrnego Lexusa, zajmując miejsce obok kierowcy, nie dając po sobie poznać, że reaguję na obecność Emila dosyć… osobliwie. Po prostu nie potrafiłam myśleć o nim źle.
Wyjechaliśmy z parkingu, dopiero wtedy mogłam się przyjrzeć. Ulica Wojskowa miała swój urok, trochę nowobogacki, jednak mnie nie przeszkadzało to wcale. W pobliżu znajdowało się nieduże centrum handlowe ogrodzone murem z brunatnej cegły klinkierowej, a niedaleko rozciągał się park, zaraz obok znajdowała się Arena i korty tenisowe – mieszkańcy nie mogli narzekać na okolicę.
Przejeżdżając przez centrum miasta, milczeliśmy. Słuchałam radia i oglądałam ludzi za oknem. Wyciągnęłam komórkę i napisałam SMS do Ingi. Odpisała, że Czarek nie zjawił się pod moją nieobecność, więc odetchnęłam z ulgą. Dosyć szybko dojechaliśmy pod moją kamienicę. Nie chciałam, aby Emil czekał na mnie zbyt długo, dlatego pośpiesznie wyszłam z samochodu i pobiegłam do mieszkania.
– Hania – zdumiała się Inga, gdy mnie zobaczyła. – Jezu, dziewczyno! Co z twoją twarzą?
– Nic nie mów – poleciłam jej – czeka na mnie Emil, przyszłam się spakować.
– Spakować? Emil? Kim jest Emil? – wyraźnie się zdziwiła. Ja zajęłam się szukaniem odpowiedniej torby i wyciąganiem z szafy ciuchów, które mogłabym ze sobą zabrać. – Przeprowadzasz się do nich? – zaśmiała się nerwowo.
– No co ty, idiotko. – Popukałam się w czoło. – Jadę na wieś, a Emil to stryj Miśka, kojarzysz? Przestań tak się gapić, lepiej przynieś mi swoją torbę, bo w żadną swoją się nie zmieszczę! – poleciłam jej, a ona tylko się skrzywiła, ale po chwili posłusznie spełniła prośbę.
– No nie wiem… – zaczęła, kiedy ponownie weszła do pokoju – myślisz, że to dobry pomysł? Gdzie dokładnie jedziesz?
– Inga, do pałacu, takiego wiesz… zabytkowego – próbowałam jej wyjaśnić w pośpiechu. – Ja nie pamiętam, gdzie to dokładnie jest.
– Jeśli ty nie wiesz, to Cezary cię tam nie znajdzie – zauważyła zadowolona z siebie. – Na długo jedziesz?
– Tydzień? – Pobiegłam do łazienki po kosmetyki. Kiedy wróciłam, Inga wkładała ciuchy do torby.
– Spakowałam ci bikini, mieszczuchu – zaśmiała się – może się opalisz. Korzystaj w takim razie.
– Dzięki. – Uśmiechnęłam się lekko. – Inga, porozmawiałabym, ale nie chcę, aby on na mnie czekał. I tak już zrobił dla mnie wiele – przyznałam.
– Czyżewski, co? – Spojrzała na mnie znad uniesionych brwi. Węszyła jakąś grubszą sprawę. – Uważaj, Hanka, oni są…
– Wyjątkowi, wiem – weszłam jej w słowo, gdy zastanawiała się, jak zakończyć swoje zdanie. – Zadzwonię do ciebie.
Ucałowałam ją i chciałam już zmykać, kiedy Inga przytrzymała mnie za rękę i przyciągnęła do siebie. Przytuliła mocno i przytrzymała w ramionach. Objęłam ją wolną ręką. Potrzebowałam mojej przyjaciółki bardzo mocno, ale mój strach był silniejszy. Kiedy poczułam, że jeszcze moment i mogłabym się rozpłakać, oderwałam się od niej i pożegnałam. Uparcie nie chciałam pozwolić sobie na chwilę słabości.
Zbiegłam na dół. Emil stał przy samochodzie i rozmawiał przed telefon. Tego dnia ubrał jasnoszarą koszulę do dżinsów. Śmiałam twierdzić, że we wszystkim wyglądał dobrze. Nerwowo pogładził jaśniejące w słońcu włosy, był trochę zdenerwowany, ale kiedy podeszłam, wziął moją torbę. Uśmiechnął się z trudem.
– Wyjeżdżam z Poznania, spotkamy się na miejscu – usłyszałam jeszcze, gdy zajmowałam swoje miejsce.
– Interesy? – zapytałam, kiedy już ruszyliśmy.
– Tak jakby – odparł lakonicznie. – Nic co ciebie dotyczy, nic ważnego – dodał jeszcze bez emocji.
Przez jakiś czas w ogóle się nie odzywał, widocznie rozmowa telefoniczna go zirytowała. Oparłam się wygodnie o fotel i próbowałam się zrelaksować, w końcu jechałam na wakacje – nic ani nikt nie miał mi przeszkadzać. Zaczęłam się zastanawiać, co będę mogła robić na wsi w cieniu pałacu, miałam nadzieję, że nikt nie zmusi mnie do wejścia na jakiegoś wierzchowca. Chyba rzeczywiście będę się opalać i lenić na słońcu.
Kiedy wyjechaliśmy z miasta, widoki stały się mniej ciekawe, z obu stron pola, co jakiś czas drzewo, a co chwilę mijały nas ciężarówki. Kiedy mogłam obserwować przechodniów i budynki, jazda nie dłużyła mi się tak bardzo.
– Co się stało po tym, jak cię uderzył? – zapytał nagle Emil, nawet na mnie nie patrząc. Wiedziałam, że w końcu poruszy ten temat. – Tylko nie mów, że nic, bo nie uwierzę.
– To nie jest najprzyjemniejszy temat do rozmowy – odrzekłam panicznym tonem. – Uciekłam, bo wystraszyłam się, że zrobi to znowu. Albo, co gorsza, przeprosi mnie, a ja mu wybaczę – powiedziałam drżącym głosem. – Nie spodziewałam się po nim czegoś takiego. On chyba myślał, że wszystko między nami w porządku, że mnie zdobył i ten punkt na swojej liście może odhaczyć.
– Odhaczyć? – zapytał zdziwiony.
– Żona, dom, dziecko, drzewo, no wiesz – odpowiedziałam z przejęciem, serce podeszło mi do gardła. To upokarzające, że stanowiłam tylko punkt do zdobycia. – A ja chyba chciałam czegoś więcej, rozumiesz? Chciałam, cóż, fajerwerków.
– Fajerwerków – zaśmiał się. Nie wiedziałam, co w tym takiego śmiesznego, zacisnęłam szczęki. – Rozumiem – dodał – ale z nimi też czasami można przesadzić, uwierz.
– Wiesz to z autopsji? – zapytałam trochę rozgoryczona.
– Nie, zaobserwowałem – odpowiedział.
Na tym skończyła się nasza rozmowa, później tylko wymienialiśmy zdania na nieistotne tematy, a czas zaczął biec trochę szybciej. Kiedy dojeżdżaliśmy, zaczęłam poznawać znajome widoki. Tak dawno tutaj mnie nie było, minęło jakieś dziewięć lat. Wjeżdżaliśmy pod górkę, po prawej stronie w dole meandrowała Warta. Wiedziałam, że jeszcze nie więcej, niż pięć minut i będziemy na miejscu. Minęliśmy znak informujący, że znaleźliśmy się w Pożarowie. Przejechaliśmy przez wieś, a później skręciliśmy w dużą bramę.
Utwardzona droga przez park prowadziła do pałacu. Wyglądał dokładnie tak samo, jak go zapamiętałam. Jedynie złożone, zostawione przy budynku rusztowanie wskazywało, że niedawno odbywał się tu remont, dostrzegłam jeszcze białego dostawczaka z logiem jakiejś firmy stojącego nieopodal. Oprócz tego nic się nie zmieniło, wciąż było to miejsce ukryte wśród drzew i wyczuwało się spokój. Zazwyczaj, gdy tutaj przyjeżdżałam, spędzałam czas bliżej stajni, ale lubiłam spacerować również po parku.
Miałam już wysiadać, kiedy dostrzegłam zbliżające się w naszą stronę niebieskie Audi. Właściwie to samochód gnał, zostawiając za sobą tumany kurzu. Poczułam dziwne ukłucie w żołądku.
Idąc śladami Emila, wyszłam na zewnątrz, wtedy uderzyło mnie gorąco. W klimatyzowanym wnętrzu było znacznie przyjemniej. Niepewnym krokiem obeszłam auto i przystanęłam przy mężczyźnie. Ręką wymacałam, czy w razie nagłego upadku będę miała się o co oprzeć, bo spodziewałam się najgorszego.
Przybysz zaparkował niedaleko Lexusa. Zrobiłam krok w kierunku Emila, jednak wciąż pozostawałam na tyle blisko auta, aby w razie potrzeby stanowiło ono dla mnie podporę. Czułam, że za moment naprawdę się przewrócę, bo kolana mimowolnie się uginały.
Poznałam go od razu – niewiele się zmienił w ciągu ostatnich czterech lat. Wcześniej był nieco szczuplejszy, teraz nie przypominał już tego chuderlaka. Ciemnoszary T-shirt opinał się na jego klatce piersiowej i barkach. Może to tylko takie złudzenie, bo ubrał za małą koszulkę?
Nonszalancko podrzucił kluczyki, a później wsadził do kieszeni spranych dżinsów. Dobrze, że założył okulary przeciwsłoneczne, bo jego wzrok zabiłby mnie na miejscu.
– Miałeś przywieźć Szarleja, a przywiozłeś mi Hankę – powiedział Konrad do Emila. Uśmiechnął się jednym kącikiem ust.
Właśnie w tamtym momencie poczułam się gorzej od psa. Jak to miło z jego strony, że w ogóle raczył mnie zauważyć! Wściekłam się, chociaż wiedziałam, że to tylko nieudany żart. No i jak to przywieźć… jemu?
– Miałeś być wczoraj – zauważył Emil.
– Ojej, zaspałem – odparł zuchwałym tonem. – To tylko jeden dzień, nie ma tragedii.
– Byłeś u Małgorzaty? – zapytał jeszcze, a Konrad zacisnął usta w kreskę. Domyśliłam się, że chodziło o mamę chłopaków.
– Najpierw się rozpakuję – odrzekł tylko i ściągnął okulary. Obaj mierzyli się chwilę jak bokserzy na ringu. Nie do końca pojmowałam, o co im tak naprawdę chodziło. Wtedy przeszło mi przez myśl, że może ten przyjazd wcale nie był najlepszym pomysłem.
– Skoro już jesteś – powiedział Emil nieco lekceważąco – przydaj się do czegoś. Zaprowadź Hanię do pokoju, zanieś jej torbę, zrób jakiś obiad. Jest naszym gościem, zostanie tutaj na jakiś czas.
Konrad wyraźnie się skrzywił. Cóż, ja też nie chciałam mieć niańki, ale z drugiej strony… musiałam wiedzieć, gdzie będę spać, czy będę miała co jeść – nie myślałam o tym, kiedy decydowałam się na przyjazd do Pożarowa.
– Traktuj ją dobrze – polecił jeszcze Emil na odchodne, zostawiając mnie na pożarcie temu zwierzakowi. Cóż, wspomniał wczoraj, że miał do załatwienia jakąś sprawę. Mnie tylko przywiózł, a teraz pozbył się problemu.
Kątem oka zauważyłam, że młodszy Czyżewski podszedł bliżej mnie i coś wymamrotał. Ja swój wzrok wbiłam w oddalającego się Emila, więc początkowo nie zwróciłam na Konrada uwagi. Ocknęłam się, kiedy ostentacyjnie pomachał mi przed oczyma ręką. Od razu dostrzegłam tę cholerną podkowę.
– Nic z tego, Hanka, on ma narzeczoną – szepnął mi do ucha, lekko pochylając się nade mną. Po plecach przeszły dreszcze, w dodatku poczułam jego zapach, zupełnie inny niż Emila. Taki lekki i… cytrusowy, ale bardzo męski.
– Przepraszam… że co? – wyjęknęłam.
– Pytałem, gdzie twoja torba.
Zmieszałam się, bo przecież wcześniej usłyszałam coś zupełnie innego. Przypatrzyłam mu się dokładnie, a Konrad uśmiechnął się pięknie. Mój Boże, czy on nawet uśmiech musiał mieć idealny? Po chwili dostrzegłam jego oczy, dwa punkty na twarzy, które zaczęły mnie hipnotyzować. Wtedy sobie przypomniałam, skąd znam ten kolor i to spojrzenie ideału. Przełknęłam ślinę. Za dużo wrażeń jak na dwa dni.
Konrad wyciągnął rękę, w pierwszej chwili wystraszyłam się i wzdrygnęłam, ale to zignorował. Opuszkami dwóch palców dotknął skóry na moim policzku tuż przy dolnej powiece. Zrobił to bardzo delikatnie, a moje ciało i tak całe zesztywniało.
Facet spotyka po czterech latach koleżankę swojego brata, a potrafi wykrzesać z siebie więcej czułości, niż Cezary przez cały czas trwania związku.
– Hanka? – powiedział łagodnie.
– Torba jest na tylnym siedzeniu – wypaliłam nagle i odepchnęłam jego rękę.
To się nie mogło dziać naprawdę. Modliłam się w duchu, aby przede mną nie stał Konrad Czyżewski.
Wrócę pod koniec dnia ;) Skomentuje od razu dwa rozdziały
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;)
Fajny facet z tego Emila. Zupełne przeciwieństwo Czarka (koleś ma problemy, powinien udać się do specjalisty). Emil przypomina mi jednego z głównych bohaterów mojego opowiadania. Tylko, że on trochę namiesza w życiu głównej bohaterki.
UsuńCzytałaś może "Farciarę"? Wiktor jest kobieciarzem uwielbiającym niezobowiązujący seks... Konrad jest taki sam. Ale i tak go uwielbiam :D
Nie mogę doczekać się następnego rozdziału. Życzę Weny ^^
Pozdrawiam :*
Właśnie chciałam pokazać różnicę między Emilem a Czarkiem, skądś fascynacja Hanki musiała się wziąć. Specjalisty? Jakiegoś konkretnego? :D On, znaczy Twój czy mój bohater? Bo gdzie jest napisane, że Emil w życiu Hanki nie namiesza? ;>
UsuńNie, nie czytałam, preferencje seksualne Konrada wymyślałam sama :P
Jak mi moje życie i uczelnia pozwoli, to będę pisać. Pozdrawiam również! ;*
Najlepiej do psychiatry :D Mój. Tak? Fajnie. Szykuje się mały romansik?
UsuńJa tam lubię starszych facetów.
Trzymam kciuki
:*
Jejku, już kolejna osoba pyta o romans Hanki z Emilem xD Napisałam, że namiesza (zresztą już to zrobił), to nie oznacza od razu romansu ^^
UsuńBoże, ten Emil... Nie przestanę się nim zachwycać, nawet jeśli poślubi swoją narzeczoną. Kocham go<3 Jest cudownym facetem, więc nie dziwie się Hani, że od razu wpadła w taki stan zauroczenia. Już nawet samo to w jaki sposób się nią zaopiekował mogło podziałać na nią. Kobiety potrzebują troskliwych, opiekuńczych facetów, a Hania tym bardziej! Zwłaszcza ona, w chwili, gdy wisi nad nią groźba, że Czarek ją odnajdzie.
OdpowiedzUsuńNo i bach! Zobaczyli się, nareszcie. Nadeszła ta długo wyczekiwana chwila i bardzo się cieszę!!! <3 Nareszcie. Może ich pierwsze spotkanie nie wypadło dobrze, a Konrad tutaj wyszedł na takiego trochę buca, ale to nic, cieszym się :)
Nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału! Zacznij już pisać, dobrze Ci radzę, bo będę Cię teraz nudziła.
Jezu, ten Emil<3
Emil to taki facet, jakim dla mnie jest David Beckham. Przykład tego, że mąż i ojciec czwórki (sic!) dzieci może być seksowny :D Ta jego wierność i fakt, że jest nie do zdobycia, pociąga jeszcze bardziej :D I racja, Hania zdecydowała potrzebowała oparcia, a tutaj nagle bach!, wpada na Emila, który jest dla niej zupełnym przeciwieństwem Czarka i chciał się z nią zaopiekować. Gdybym takiego spotkała już z samej wdzięczności oddałabym mu się bez słowa xD Dobra, żartuję, po prostu poważnie rozważyłabym oddanie się :P
UsuńNo, nareszcie :D Sama się cieszę, że się w końcu spotkali, bo nie będziecie mnie już o to męczyć, hehe :P No ej, nie było chyba tak źle, Hania mogła liczyć na coś więcej, ale z drugiej strony rozsądek podpowiadał jej, że spotka buca :)
O, widzę, że już są groźby ;P Dodałam wcześniej rozdział, a już chcesz więcej ;) Postaram się, żeby nie trzeba było długo czekać, ale nic nie obiecuję ^^
Ha, nie ukrywam, że Twoja reakcja na Emila poprawia mi humor :D Pozdrawiam! :D
Właśnie <3 Takiego faceta potrzebuję. Dojrzałego, statecznego i przede wszystkim wiernego. No właśnie, a kto by się tego spodziewał? Bo zazwyczaj panuje przekonanie, że przystojny facet zawsze zdradza, bo zazwyczaj związuje się z nieciekawą, szarą myszką. Oj tak, Emil to fenomenalny wyjątek i Czarek się do niego nie umywa, choćby przez wzgląd na wiek, który zapewne podziałał nieco hipnotyzująco na Hanię. W Emilu dostrzegła silne oparcie i doświadczenie, a w Cezarym jej tego brakło, dlatego tak zareagowała na niego. Ja nawet bym się nie zastanawiała, co więcej, sama bym mu zaproponowała seks, gdyby tylko zechciał:)
UsuńE tam, lubię, kiedy pisarz trzyma mnie w niepewności:) Ja osobiście chciałabym jeszcze Emila <3 Ale skaczę z radości, ze już się spotkali, bo w końcu będziesz mogła ich oboje pomęczyć xD A mnie to cieszy, bo z natury jestem pisarzem-sadystą :) Właśnie, rozsądek nie pozwoli jej tak łatwo ( chyba) zakochać się trzeci raz w tym samym facecie. Ale i tak pewnie ulegnie, po jakiś czasie. To moje tylko moje domysły. Głośno myślę, bo lubię sobie tak rozważać w komentarzu dane zachowanie, sytuację itp.
No, bo tak działa na mnie Twoje opowiadanie. Mało mi już! Chcę się dowiedzieć, co będzie się działo dalej:) <3
Dziękuję? :) Bo jest cudownym, wspaniałym facetem, mój ideał, więc na każdą jego obecność w rozdziale będę reagowała w podobny sposób. Jezu, Emil*brałabym* <3
Jeśli chodzi o wskakiwanie do łóżek wszystkim i wszędzie, to na pewno Emil nie jest tą postacią. Hani musi wystarczyć taki zachwyt without touching. Właściwie to... nie tylko Hani będzie musiało to wystarczyć, bo tylko jego narzeczona będzie mogła się nim nacieszyć xD Po tym, co spotkało ją ze strony Czarka, Hania nie mogła myśleć o Emilu inaczej, jak o ideale, no i oprócz samego zachowania, wygląd na pewno miał znaczenie ;) Właśnie problem w tym, że Emil chyba nie jest dostępny, więc żadne propozycje nie poskutkują :P
UsuńJak będzie mi potrzebny, to Emil się zjawi. Poza tym i tak go będzie dosyć dużo, także spokojnie ;) Taaaa, będę ich męczyć, zresztą nawet za bardzo nie będę musiała, szczególnie w przypadku Hani, bo ona sama będzie chciała się zadręczać xD No bo z jeden strony wspomnienia o Czarku, a z drugiej strony będzie Konrad, którego nie będzie wiedziała, jak traktować ;)
Będę robić, co w mojej mocy, żebyście nie musiały czekać zbyt długo ;)
W takim razie będę przygotowana na entuzjastyczne reakcje ;P Ale być może okaże się, że kiedyś zrobi coś złego ;> Nigdy nie wiadomo :D
W sumie, po co jej boski, cudowny i wspaniały Emil, skoro ma Konrada? Znaczy jeszcze nie ma i to chyba on będzie miał ją :) Coraz bardziej zastanawia mnie ta jego narzeczona, jaka ona jest :) Akurat wcale jej się nie dziwię, że myślała o Czyżewskim w ten sposób, w końcu w sytuacji w jakiej się znalazła okazał się być aniołem. Kurde, szkoda. Zawsze miałam pecha i podobają mi się zajęci mężczyźni.
UsuńHania jest masochistką, tak mi się wydaję, skoro będzie się zadręczać. Bo chyba nie będzie mieć szczególnego powodu? Może zbyt emocjonalnie podchodzi do wszystkiego? Biedna Hania, naprawdę będzie miała w takim razie bardzo poważny problem, bo jeśli sama siebie będzie zadręczać to szykuję się na to, iż ktoś będzie musiał ją wesprzeć? ;> Albo chyba nie, zważywszy na to, iż pewnie jej udręką będzie Konrad, więc on odpada. Najlepiej na dystans z chłodem.
Niech moc będzie z Tobą!
Ale co, zdradzi narzeczoną? Wybaczam mu :) Tak, wiem, że nie powiesz nic, ale spekulować można, no nie?
Ooo, kto kogo będzie miał, to jeszcze zobaczymy:) W tej sprawie nie będę miała dla nich serca xD Właśnie z takiego założenia wyszłam, że gdyby nie jej stres i mętlik w głowie, pewnie by tak Emila nie idealizowała. Także niektóre rzeczy, które wychodzą z głowy Hani na jego temat, to trzeba brać trochę z przymrużeniem oka ;) Ja też miałam niestety pecha do jednego zajętego faceta xD Jaka jest narzeczona? Cóż, to chyba może być zaskoczeniem :D
UsuńTak, chyba masz rację z tym masochizmem, bo z jednej strony fascynacja starszym mężczyzną, z drugiej wspomnienie o Czarku, a po środku Konrad, dosłownie gdzieś pomiędzy, a nawet... wszędzie :P Coś jest z tym dystansem i chłodem, zobaczymy jak długo taka taktyka będzie się sprawdzać ;)
Nieee, akurat nic z tych rzeczy, zdrada odpada, to mogę powiedzieć :D
hej:) Nie będę oryginalna...EMIL! Naprawdę nie weźmiesz pod uwagę mojej drobne j sugestii z gg? XD. Ok, ok wiem, że nie ale mogę sobie w głowie pisać alternatywną historię prawda? Takie starcie gigantów, a pośrodku Hanka...dobra wracam do rzeczywistości. Pomarzyć zawsze można.
OdpowiedzUsuńRozdział, jak zwykle, cud miód i orzeszki (co nie znaczy, że wybaczam Ci taką długą przerwę na fabryce). Reakcja Emila - idealna, Michał zachował się jak prawdziwy przyjaciel rodzaju męskiego. Pomysł z wyjazdem, bardzo trafiony. Samo spotkanie - oj krótko, krótko, mam nadzieję,ze w następnym rozdziale zaszalejesz :) Zastanawia mnie jedno - co "Konrady" mają w sobie, że są tacy aroganccy i bucowaci? Może imię to sprawia? :)
Ojej, jeśli wzięłabym pod uwagę, to pewnie tylko w w jakimś alternatywnym fragmencie :P Zresztą, czy gdyby Hanka dostała wszystko, to byłoby nadal takie pociągające? ;> A starcie? Ono i tak będzie :D
UsuńOj no, mam napisane kilka zdań na Fabrykę, będę powoli coś tworzyć ^^ Ech, no nie mogłam już napisać więcej, takie krótki fragment o ich spotkaniu musiał Wam wystarczyć ;) Ale w przyszłym rozdziale wszystko jest możliwe :D Nie mam pojęcia, co jest w tych "Konradach", coś widocznie musi być, ale kiedy dałam mojemu takie imię, to wiedziałam, że jest idealne :D
Miło mi, że się podobało ;) Pozdrawiam!
lolololo Emil :D rola gentelmana bardzo mi się tutaj podoba ;) Zupełne przeciwieństwo Konrada, który mógłby się trochę od niego nauczyć. Kurczę już sobie wyobrażam tego faceta <3 ...
OdpowiedzUsuńSpotkali się, o masz Ci los. Teraz to będzie ciekawie, superowo, zaskakująco. Roztargniona Hania i rozkapryszony, łobuziarski Konrad to niemal mieszanka wybuchowa. I like it! But...
Michał też mi się podoba :D Ci Czyżewscy to rzeczywiście jacyś wyjątkowi są, a nam kobietom miękną od razu serca, nawet gdy to tylko wytwory twojej szalonej wyobraźni. Różowa koszula wywołuje u mnie palpitację serca, kiedy widzę, że jest nowy rozdział. pozdrawiam ;)
Tak, niektórych rzeczy Konrad mógłby się od niego nauczyć, ale myślę, że to też kwestia doświadczania życiowego. Emil też musiał narozrabiać, żeby nabrać ogłady :P Ale też dajmy się wykazać Kondziowi :D
UsuńJa mam nadzieję, że nie będzie nudno, bo akcja pewnie troszeczkę zwolni, ale rzeczywiście przy takiej mieszance można się spodziewać zgrzytów ^^ No proszę, jak widać wszyscy zasługują na uwagę. Więcej tych Czyżewskich nie ma, będziecie trzeba się zadowolić trzema :)
No, nie powiem, cieszy mnie Twoja opinia, mnie przyjemnie się pisze, a jeśli jeszcze podoba się czytelnikom, to jest mi bardzo miło ;) Również pozdrawiam!
Moja niezdecydowana natura daje się we znaki. No, bo najpierw Emil z jego całkowitą idealnością na każdej płaszczyźnie, potem Michał, tak słodko zamartwiający się o Hankę, a na koniec jeszcze Konrad ze swoją niezawodną postawą złego chłopca. Każdy następny, lepszy od drugiego, a ja zaczynam zazdrościć Hance :P
OdpowiedzUsuńCzyli Czarek definitywnie nie padł trupem. Trochę szkoda, ale że jako pewnie w innym wypadku Hanka miałaby mały problem, nie będę ranić łez. Wystarczy, że go uszkodziła, to może zwieje do swojego dziwnego świata, zostawiając ją z samą sobą, ciszą, końmi i boskim Konradem. Co prawda mam przeczucie, że to chwilowe zniknięcie Czarusia to cisza przed wielką burzą z piorunami, ale cii… W razie co Hanka ma swoich obrońców. Już widzę Konrada i Czarka naprzeciwko siebie w walce na szable. Tym razem Czaruś nie ujdzie z życiem tak łatwo :P
Przebieram nogami w oczekiwaniu na dalszą część konfrontacji między Hanką i Konradem. Może poleje się krew :D (za dużo kina akcji ostatnio się naoglądałam)
Nie mogę się skupić, bo wyobrażenie Emila i Konrada stojących choć przez moment razem na tym samym skrawku ziemi, jakoś mnie dekoncentruje. W ogóle, ja jako samotna dusza, uczczę ten rozdział mnóstwem zachwytów w myślach nad każdym panem z osobna (o Czarku też była mowa, ale jego nie liczę) i pójdę spać. Może przyśni mi się Konrad <3
Pozdrawiam!
*ronić
UsuńJaka ja dzisiaj mało rozgarnięta :D
O tak, tego akurat można jej zazdrościć, w każdym można się zakochać, tylko problem polega na tym, że żaden z nich nie musi tego uczucia odwzajemniać. Chyba że wystarcza Ci sama obecność, to wtedy co innego :P
UsuńNie no, co Ty, na pewno Czarek nie odpuści, tylko oczywiście nie zdradzę, dlaczego i z jakich powodów ;> Niech się tylko dobrze ocknie, a przypomni o swoim istnieniu Hance zapatrzonej w ideał(y) (w księcia na białym koniu może xD). Nie wiem, czy na szable Kondziu dałby radę, pewnie poszłoby mu lepiej niż na pięści, bo Czarek jest od niego trochę większy xD
To tylko tandetny romans, kina akcji nie będzie, wybacz :P Ale widzę, że samo spotkanie Wam nie wystarcza, wciąż chcecie więcej, no cóż, trzeba uzbroić się w cierpliwość ;) W tym czasie pooddychaj sobie, bo jednak Konrad z Emilem na jednym skrawku ziemi będą stać dosyć często :P Na Twoim miejscu nie zaprzątałabym sobie głowy Czarkiem, to będzie dla mnie komplement, jeśli o moich bohaterach będziesz myśleć dobrze ;)
Również pozdrawiam!
Zbierałam się i zbierałam do przeczytania tej opowieści. A kiedy się w końcu zebrałam, trzeba by jakoś zostawić po sobie ślad, nie?
OdpowiedzUsuńPrzez całą ostatnią notkę, podczas czytania w myślach powtarzałam: "Zerwij z nim Hanka", "Zerwij z nim, no już!". Doczekałam się, ale jakie emocje były! Takiego Czarka to do kastracji -.- NIe wybaczę mu, żeby uderzył dziewczynę. I to Hankę!
Co do Emila ... no nie, tym to się nigdy nie przestanę zachwycać. Same ochy i achy, ale widzę że będę miała konkurencję więc nawet nie próbuję startować ;> Konrad, konrad ... sama kłopoty z tym chłopakiem ... ekhem! To znaczy, mężczyzną :)
Ogólnie cały rozdział był soooooo gooooooood, tak jak w tej reklamie :D Piszesz zachwycająco!
No, to do następnego rozdziału! :)
Nie wiem, czy ślad trzeba zostawić, ale autorowi na pewno jest miło, kiedy czytelnik taki zostawi ;)
UsuńŻeby Czarek nie narozrabiał, nie wiem czy potrzeba byłaby kastracja, pewnie lepiej uciąć od razu ręce :P Ok, żartuję oczywiście :) Hanka, dziewczyna jak każda inna, a że na nią akurat trafiło... ale wybaczyć, na pewno mu też nie wybaczy.
Dlaczego? Startuj, pobijcie się xD Właściwie jestem ciekawa, co by wniknęło z takiej bitwy czytelniczek :P Ale to akurat moja wina, bo przedstawiałam perspektywę Hani, która nie widzi żadnych wad Emila ;) Konrad mężczyzną? Nooo, powiedzmy, mógłby się czasami zachowywać dojrzalej xD
Ojej, a ja chciałam ograniczać śmieciowe żarcie :P Dziękuję, chociaż jeszcze wiele mi brakuje, żeby dobrze pisać ;)
Zapraszam już teraz na następny i pozdrawiam! :)
Well, well, well...
OdpowiedzUsuńZupełnie nie tak wyobrażałam sobie spotkanie Konrada i Hanki. Zupełnie nie tak. Ale może spróbuję zacząć, jak Pan Bóg przykazał, od początku :P
Cieszę się, że napisałaś skąd Hanka zna Emila, bo przyznam, że ostatnio mnie to bardzo zastanawiało. Teraz jednak widać, że owa dwójka zna się bardzo dobrze. Emil ostatnio u mnie bardzo plusuje, choć na początku miałam względem niego pewne obawy i wydawał mi się nieco creepy :P Ale tak jak mówię, powoli, powoli zaczynam go lubić. No i jest niesamowitym dżentelmenem, za co ma u mnie dodatkowe dwa plusy, ponieważ uwielbiam takich facetów. I Hanka chyba także, bo te jej maślane oczy w jego kierunku musiały być czymś spowodowane. Przyznam, że trochę mnie to rozśmieszyło, że była w niego taka wpatrzona i doszukiwała się w nim ideału faceta (dobrze, że się nie rozbierał, bo przy odrobinie szczęścia, jeszcze by nam dziewczę zemdlało :P). Ale jej zachowanie tłumaczę sobie tym, co przeszła chwilę wcześniej z Cezarym. Wydaje mi się, że potrzebowała po prostu czyiś ramion, jako koła ratunkowego. I znalazła zarówno w osobie Emila, jak i Miśka.
Zaskoczyła mnie jednak decyzja o wyjeździe. Była spontaniczna, co rozumiem, bo sama tak jestem. Aczkolwiek wydaje mi się, że była to po prostu ucieczka. Przed Cezarym. Przed sobą. Przed światem. Można by się nawet pokusić o stwierdzenie, że fakt, że zerwała z Czarkiem trochę ją jednak zabolał. Nie wspominając już o tej nieprzyjemnej pamiątce na policzku. Hanka stwarza na razie pozory trochę zagubionej, ale coś mi się zdaje, że dosyć szybko się to zmieni, gdy będzie musiała mieć styczność z tym...
... no właśnie, jak nazwać tego totalnego kretyna, dupka i zapatrzonego w siebie Konrada (cisnęły mi się na język bardziej niecenzuralne słowa, ale pewnie blogspot nie dodałby komentarza, więc musiałam się powstrzymać!). Serio? Jeszcze nie tak dawno było mi go żal, ale teraz chętnie kopnęłabym go w tyłek za to zachowanie. Choć nadal ma w sobie coś, że pewnie tylko skończyłoby się na słownej groźbie i rzuceniu mu w ramiona :) No bo przecież okazał jakieś tam uczucia. Coś go w środeczku ukuło, gdy zobaczył siniaka Hanki. Więc może on tylko pozuje na takiego macho? Och, mam przez niego zupełny mętlik w głowie. Nie podoba mi się to :/
Tak czy inaczej czekam na kontynuację, bo baaardzo ciekawi mnie tych kilka dni, kiedy będą sami. Bo będą prawda? Emil wróci do domu, a Misiek dojedzie dopiero za kilka dni. Tak mi coś z kalkulacji wychodzi :P
Och, ja mam na szczęście jeszcze miesiąc wolny i bezstresowy. Ale trzymam mocno kciuki z egzamin i połamania pióra życzę :) A co do inżynierki.. phi, to taki pryszcz w przeciągu całych studiów :)
Cieplutko pozdrawiam i do zobaczenia na Twiterze :)
Rzeczywiście wcześniej zupełnie zapomniałam, aby chociaż wspomnieć o tym, że Hanka zna również Emila, ale myślę, że tutaj była dobra okazja, żeby to wyjaśnić ;) Ja też lubię dżentelmenów :D Może jestem staroświecka, ale uważam, że niektóre gesty są po prostu miłe :) Myślę, że Hance w jej związku brakowało takiego dżentelmena, dlatego zachowanie Emila zrobiło na niej duże wrażenie, dostrzegała cechy, których brakowało Czarkowi. Biorąc pod uwagę jeszcze to, co stało się trochę wcześniej, to już w ogóle odpłynęła myśląc o Czyżewskim. Jej zachwytu nie może chyba brać za bardzo na serio, ten opis Emila jest trochę przesadzony, ale widzę, że doszłaś do tych samych wniosków, co ja ;)
UsuńI tutaj również całkowicie się z Tobą zgadzam. Niby wakacje, niby wyjazd, a tak naprawdę to ucieczka. Hanka nie chce mieć do czynienia z Czarkiem, więc będzie go unikała za wszelką cenę, a skoro nadarzyła się okazja, to postanowiła skorzystać z takiej możliwości. Pewnie ona sama zdaje sobie z tego sprawę, ale tłumaczy to sobie tym, że chciałaby odpocząć, a nie uciec od problemów.
Wiesz co, wydaje mi się, że blogspot jest tolerancyjny, jeśli chodzi o wulgaryzmy :P Muszę kiedyś sprawdzić xD Cóż, to chyba cały Konrad. On jest dupkiem (muszę przyznać, że sprawia mi frajdę pisanie o takiej postaci), ale z drugiej strony nie można się na niego długo gniewać, bo ma w sobie jakiś urok. Ha, no widzisz, ja się bardzo cieszę, że masz w głowie mętlik, o to chodziło :D Przez ten moment na końcu rozdziału pokazał trochę inną twarz. Pewnie jeszcze nie raz w ten sposób zaskoczy ;) A jak wyobrażałaś sobie to ich spotkanie? Więcej ognia? ;>
Nie długo, ale będą chwile sami, w sumie wyjdzie jeden albo dwa dni. Rozdziałów może wyjść więcej, wiadomo, to się zwykle trochę przedłuża ;) Skupię się nie tylko na relacjach Hanka-Konrad, ale miejsce na jakiś zgrzyt na pewno się znajdzie ;P
Jak zdam, to też mam w sumie miesiąc jeszcze, tylko u nas się tak szybko ta kampania wrześniowa zaczyna... :/ Tak, też mi się wydaje, że napisanie pracy nie będzie problemem, tylko będę musiała tyłek spiąć ;D
Hihi, no już Cię śledzę ;) Również pozdrawiam! ;D
Ja też jestem staroświecka, a przynajmniej tak w połowie :P I tak jak napisałaś, niektóre gęsty mężczyzn, są po prostu miłe, a kobiecie zaraz wpełza na twarz uśmiech. I chyba właśnie o to powinno chodzić :)
OdpowiedzUsuńCieszę się, że potrafię zrozumieć Twój zamysł, bo nie oszukujmy się, ale często jest tak, że autor nie do końca potrafi przełożyć na papier to, co ma na myśli i nic ciekawego z tego nie wychodzi. Tak więc, miło mi, że poprawnie interpretuję Twoje słowa (haha, przypomina mi się teraz liceum i nauka interpretacji wierszy przed maturą, z którą zawsze miałam problem).
Na chwilę obecną dupek pasuje do Konrada, i raczej przy tym określeniu pozostanę. Wcale Ci się nie dziwię, że dobrze Ci się piszę o tej postaci. Można tu puścić takie wodze fantazji, że aż się można sobą zdziwić, a czasem też zaniepokoić. No właśnie, to jest poniekąd zastanawiające, że te "złe" charaktery opisuje znacznie lepiej i prościej.
Jak wyobrażałam sobie ich spotkanie? :) Wiesz, w pamięci mam cały czas Hankę z prologu, czyli zawstydzoną, widokiem Konrada, dziewczynkę. Z kolei on jest w nim przedstawiony jako taki, hmm... ideał, tak, to jest odpowiednie słowo. Jest pewny siebie, ma uroczy uśmiech powodujący wybuch motyli w brzuchu i zapewne hipnotyzujące spojrzenie (choć tego z prologu nie pamiętam :P). Więc gdy połączyć jedno z drugim, myślałam sobie, że gdy się spotkają to Hanka będzie płonąć rumieńcem przez cały czas. A on? No cóż... zachowa się poniekąd jak... dupek (czyli zupełnie tak jak go przedstawiłaś), z tym wyjątkiem, że w moim zamyśle miał się pławić tą niewinnością i nieśmiałością Hanki. Uff... Mam nadzieję, że zrozumiałaś moją skróconą wersję spotkania się tej dwójki :) Bo właśnie mi tej nieśmiałości brakowało. Ale po prostu nie przypuszczałam, że Hanka będzie wtedy po bójce z eks-chłopakiem i może być po prostu smutna i zmęczona. Ale żeby nie było, Twoja wersja podoba mi się tak samo ;D
Jak dla mnie możesz się skupić na ich relacjach bardziej niż na relacjach innych. A tak na serio, to przyznam, że nie pożałowałabym takim jednym rozdziałem tylko z tą dwójką w roli głównej. Na pewno byłoby ciekawie ;D
Na pewno zdasz i będzie miała czas na tworzenie kolejnych rozdziałów :) A inżynierkę można napisać nawet w tydzień. Wiem to z autopsji :)
Buziaczki :)
Kurcze, jak przeczytałam Twój komentarz, to sobie pomyślałam, że czytelników to mi można pozazdrościć :D To jest bardzo miłe, kiedy ktoś ma własne przemyślenia i jeszcze chce się nimi ze mną podzielić ;) Także bardzo Ci dziękuję :D Jeśli chodzi o Twoje wyobrażenie, to rozumiem, o co Ci chodzi ;) Nawet chodziło mi po głowie coś takiego, ale w międzyczasie się trochę zmieniło. To jest też trochę tak, że Konradowi podoba się to, jak działa na kobiety, jest tego świadomy. Zobaczył (w prologu), jak działa na Hankę tym swoim spojrzeniem i uśmiechem, więc postanowił ją trochę wykorzystać. A Hania? Wtedy była zachwycona, ale teraz jest już chyba (trochę!) mądrzejsza, nie będzie już aż tak bardzo zawstydzona, jeśli chodzi o relacje z facetami. Poza tym jest na tym etapie, kiedy przeżywa skrzywdzenie przez Czarka i wciąż pamięta, że przez Konrada też odrobinę cierpiała. I właśnie, gdyby nie Czarek (i Emil ;>), pewnie rumieniłaby się i nie potrafiła wysłowić przy spotkaniu. Ach, no i Konrad pokazał nieco swojej innej natury ;P
UsuńU mnie na roku jest jeden dżentelmen, no, w porywach inni też mają jakieś przebłyski, ale kiedy jako jedyny przepuszcza kobiety w drzwiach, to nie potrafię tego nie docenić ;) Poza tym widać to też w takich sytuacjach codziennych, kontaktach międzyludzkich.
Jejku, ja tak nie lubiłam interpretować, poza tym mam niesmak z liceum, kiedy to nasza nauczycielka nam narzucała interpretacje... No i dobrze, że jednak coś tam przekazać potrafię ;) Mnie najbardziej denerwuje, kiedy autor próbuje mnie przekonać, że powinnam kochać bohatera, a z tekstu w ogóle to nie wynika :P
Tak, dokładnie, jest coś w tym, że takie postacie pisze się dosyć łatwo, bo można zainteresować nimi czytelnika i robią duże wrażenie. Inne postacie przy nich nieco gasną i też sztuką jest, aby wszyscy nie zginęli całkowicie. Chociaż ja mam też tak, że za bardzo się nie zastanawiam, czy wyjdzie dupek, czy nie, po prostu piszę to, co pasuje mi do danej postaci ;) Nie uważam, aby każdy musiał lubić/nie lubić konkretną postać.
Pewnie w następnym rozdziale akcja trochę zwolni, ale mam ogólnie sporo pomysłów, więc po kolei będę je realizować ;) Jak to zwykle bywa, wszystkich pewnie nie zadowolę ;P
A Ty już pisałaś jakąś pracę? ;> Samo pisanie, spoko, tego się nie boję, ale mam też "badania" i muszę mieć o czym pisać ;P
Czytelników masz takich, jakie jest Twoje opowiadanie, czyli wspaniałych :) Hahaha, moje ego rośnie, przez własne komplementy :)
OdpowiedzUsuńAle do rzeczy... Taka Hanka właśnie mi się będzie podobać. Niby taka szara myszka, ale jednak będzie całkowicie zaskakiwać. Tak, to zdecydowanie moja ulubiona postać. Oczywiście zaraz po Konradzie. Wiadomo, jestem kobietą i uwielbiam mężczyzn :P
To jest najważniejsze, kiedy ma się głowę pełną pomysłów, a wtedy to już samo idzie. Cieszę się, że tak jest z Tobą. Nie będę miałą obaw, że za jakieś dwa rozdziały stracisz wenę i będę musiała czekać, i czekać, i czekać... Aha, no i bez obaw, ja zawsze jestem zadowolona. No, może nie zawsze, ale przeważnie tak jest :)
Ja już mam inżynierkę za sobą, i też praktyczną (z badaniami), tak więc znam twój ból :) ale takie prace są ciekawsze, dlatego warto się pomęczyć. Mnie teraz czeka V rok i mnóstwo pracy w laboratorium. Ale liczę, że wszystko ogarnę, i mgr zdobędę na zasłużoną 5. :)
Buźka :*
Ze wspaniałością tekstu nie przesadzajmy, jeszcze sporo nauki przede mną, żeby było jeszcze lepsze ;) Ale czytelnicy, owszem, wspaniali, no i przede wszystkim potrafią zmobilizować :D
UsuńWłaśnie Hanka nie należy do osób, które chcą płynąć z prądem ;) Gdy była z Czarkiem, to się zmieniło, ale też brakowało jej swobody i straciła trochę siebie, przytłoczona "osobowością" Czarka. Nie, no jasne, po to mamy tych mężczyzn :D
Główny zarys fabuły mam w głowie, pewnie będzie tak, że coś się po drodze zmieni, jakieś szczegóły, więc ogóle tylko do przodu. Muszę to po prostu wszystko porozdzielać na rozdziały :) No i jeszcze muszę mieć wenę i czas ;P Na spontanie Różowej nie piszę ;)
Ja akurat w laboratorium nic robić nie będę, bo poszłam w kierunku zarządzania jakością, bo mi "mojej" specjalizacji nie otworzyli :/ U mnie w grupie większość osób ma właśnie takie nudne tematy, a ja szperam w jakichś anglojęzycznych artykułach i próbuję to przełożyć na polską rzeczywistość xD W ogóle moja promotorka tak we mnie wierzy, że chce mnie później wysłać na uczelnianą "prezentację", ale ogólnie podoba mi się to, że ta praca, to będzie coś nowego ;)
:*
Witaj kochana.
OdpowiedzUsuńDo tej pory śledziłam losy bohaterów fantastycznych lub Potterowskich aż przypadek sprawił że przez Rejestr trafiłam na Twojego bloga i naprawdę mi się spodobało. Głównie sprawił to sposób w jaki piszesz. Masz ciekawy i lekki styl co sprawiło że przeczytalam rozdział jednym tchem. To naprawdę u mnie rzadkość więc tym bardziej zasługujesz na uznanie. I w dodatku wspaniali bohaterzy. Najbardziej ujął mnie Emil. Niezwykle troskliwy i opiekuńczy chłopak, który ma też swój charakterek. Lubię takie właśnie postacie. Jednak Hanka również jest ciekawą dziewczyną. Można sobie ich świetnie wyobrazić dzięki wspaniałemu opisowi. Tak, opisy postaci, miejsc wychodzą ci wspaniale. Kolejna rzecz, która rzadko się zdarza. Wspaniale też pokazałaś spotkanie Hanki. Nie ukryłaś tych wszystkich emocji. To było naprawdę coś, chociaż domyślam się jak ciężko jest zamieścić wszystkie słowa na papier. Naprawdę według mnie możesz być z siebie zadowolona. To opowiadanie jest naprawdę ciekawe i intrygujące i według mnie warto tu zaglądać.
pozdrawiam serdecznie i życzę weny.
[www.wybranka-losu.blogspot.com]
Dziękuję niezwykle miło czyta się takie komentarze ;) Cieszę się, że się spodobało, szczególnie że, jak piszesz, nie zaglądasz na takiego typu blogi, więc tym bardziej mi miło. Cóż, może czasami zbyt pochopnie posądzamy inne blogi, więc jeśli mogłam kogoś przekonać, to jest to jakiś sukces tego tekstu ;)
UsuńJa akurat na blogach nie lubię, kiedy męczę się czytając rozdział, więc zależy mi na tym, aby łatwo się czytało. Staram się też zawsze okrasić tekst emocjami, chociaż też nie zawsze wychodzi, także jeśli je wyczuwasz, to mój plan zrealizowany :D
Dziękuję za opinię i również pozdrawiam!
Dotarłam! W końcu. Rozdział przeczytałam już wcześniej, ale już nie miałam czasu, by skomentować.
OdpowiedzUsuńZdecydowanie za mało Konrada w tym rozdziale, o! :P
Mam nadzieję, że w Pożarowie Czarek nie odnajdzie Hanki. Kto jak to, ale on mi najbardziej działa na nerwy. Jego horyzonty myślowe są tak wąskie, że to aż niemożliwe. Zdecydowanie najgorszy typ mężczyzny.
Naprawdę żal mi Hanki, chociaż już dawno powinna wyplątać się z tego toksycznego związku, a nie trwać w nim tak długo.
Jeśli chodzi o Emila... Jest przesadnie troskliwy. Jako że nie ma człowieka bez wad, on także musi je mieć. Jestem bardzo ciekawa jakie to wady.
Zdecydowanie nie mogę doczekać się następnego rozdziału. Szczególnie lubię te pisane z perspektywy Konrada, oby było ich jak najwięcej ;)
Pozdrawiam!
O, cześć ;) Szczerze, pomyślałam, że w ogóle tutaj nie zaglądasz, bo nie dawałaś żadnych znaków od jakiegoś czasu ^^
UsuńNie, Czarek nie odnajdzie Hanki, chociaż będzie próbował ją odszukać. Taka miała być ta postać i niestety pewne cechy są inspirowane człowiekiem, którego znam. Ja bym z takim nie wytrzymała...
Jejku, ja jestem okropna, bo mnie jakoś Hanki nie jest żal, ostatnio w ogóle mam taki dystans do swoich bohaterów. Chyba po prostu się skupiam na tym, jakie konsekwencje może przynieść ich zachowanie. Jednak jeśli Tobie jej żal, to dobrze ;)
Hm, Emil, powiem Ci, że on może wygląda na ideał, bo opisałam go z perspektywy Hanki, która nie potrafiła dostrzec jego wad. W miarę, jak będziemy go poznawać, pewnie wyjdzie, że nie jest ideałem ;)
Z perspektywy Konrada już następnym razem, więc zdecydowanie będzie go bardzo dużo i nie będziesz mogła narzekać na niedosyt;) Mam nadzieję, że również będzie się podobać ;) Również pozdrawiam! :)
Wiesz czego Ci zazdroszczę najbardziej? Że potrafisz idealnie połączyć opis sytuacji z opisem uczuć. Za każdym razem, gdy opisujesz jakąś akcje jestem w stanie wyobrazić sobie wszystko tak lekko i przyjemnie... Super, że Hanka wpadła na Emila, że jej tak pomógł, ja też mam nadzieję, że Czarek jej nie znajdzie... Hmmm... A Konrad xD Nie mogę się doczekać, aż zaczną ze sobą spędzać czas, rozmawiać, będzie na pewno ciekawie, ale jak to w życiu bywa pewnie i trudno :D trzymam kciuki za wenę i czekam na kolejną część :)
OdpowiedzUsuńOjej, wiesz co... Kiedy piszę, to się nawet nad tym specjalnie nie zastanawiam, tak mi wychodzi samo z siebie, więc tak duży komplement jest dla mnie zaskoczeniem ;) Jednak dziękuję, bardzo mi miło :)
UsuńOch, no teraz będą bardzo dużo czasu spędzać ze sobą ;) Ja mam nadzieję, że się nie zanudzicie, bo akcja może trochę zwolnić po tych kilku intensywnych rozdziałach.
Wena zawsze się przyda ;) Pozdrawiam!
Jestem! Wreszcie ;)
OdpowiedzUsuńWiesz co Ci napiszę? Że Emil <3 przyćmił w moich oczach Konrada. Wiem, zmieniam zdanie, jak chorągiewka na wietrze, ale ten rozdział dał mi porządnie do myślenia. Wydaje mi się, że Konrad jest taką gorszą, odrobinę wyszczerbioną wersją swojego ojca łamane przez wujka.
Przyjrzyjmy mu się nieco bliżej.
Dobre maniery? Phi. Traktowanie kobiet z należytym szacunkiem? Niby po co? Troska? A gdzieżby tam! W zasadzie, dostrzegam same różnice. Tym, co ich łączy są chyba tylko te niebieskie oczy. Nie sądziłam, że to kiedykolwiek napiszę, ale jestem zachwycona Emilem :D Nie mam pojęcia, jak to zrobiłaś, ale opisałaś go w taki sposób, że notowania Konrada spadły o jakieś pięćdziesiąt procent. Początek rozdziału czytałam z pewnym niedowierzaniem. Trudno było mi pojąć, że Hanka może patrzeć na starszego o jakieś 20 lat (?) faceta, jak na potencjalnego, ekhm... partnera? Ale kiedy skończyłam czytać, zaczęłam rozumieć jej zachowanie.
Niezmiernie mnie ciekawi, w jaki sposób Konrad będzie traktował tę pozostawioną na jego pastwę dziewczynę? Czy się zmieni? Czy się dowie co zaszło między nim a Cezarym? Może to będzie motywacją do zmiany zachowania? A może nadal będzie sobie z niej żartował?
Boże. Tyle pytań. Żadnej odpowiedzi. Uwielbiam to opowiadanie za to, że tak trudno mi się od niego oderwać. I jednocześnie żałuję, że zostawiam komentarze z takim opóźnieniem. Ale czasem jest tyle rzeczy do zrobienia, że inaczej się nie da.
Wiedz jednak, że bardzo lubię tutaj wracać.
Pozdrawiam ciepło i czekam na więcej! :* :)
Coś w tym jest, że jeden jest wersją drugiego i chyba podświadomie tak o nich pisałam (a może nawet świadomie? xD). Konrad jest trochę taką niewyrośniętą wersją Emila. Mamy jednak obraz, który widzimy teraz, ale postaram się przybliżyć postać Emila na tyle, żebyście mogły dostrzec podobieństwo w obie strony ;) Oj, właśnie tak sobie myślałam, że Emil okaże się atrakcyjniejszy niż narwany Konrad :D Ten drugi wyszedł mi trochę na złego chłopca, wymknął mi się nieco spod kontroli, a w przypadku Emila nie musiałam specjalnie za nim gonić. Dwaj mężczyźni, a zupełnie inaczej się o nich pisze xD Nie skreślaj jednak Kondzia, może jednak będzie mógł się wykazać, choć na pewno nie cierpliwością :P
UsuńCo do zachowania Hani, no cóż, było trochę skrajne, ale też taki miałam zamysł. Ona wyobrażała sobie coś, czego nie dał jej Czarek, a dał jej anioł stróż, w dodatku taki... idealny. Miała swoje powody, żeby tak myśleć i chociaż może wydawać się do nieco dziwne, to jej zachowanie i wyobrażenia są uzasadnione ;)
Och, no to już w następnym rozdziale, za który nie mogę się zabrać... Myślę, że tutaj zachowanie obojga będzie miało znacznie, nie tylko jak zachowa się Konrad wobec Hani. I chyba Hania nie będzie wiedziała, jak się zachować, dlatego cierpliwość obojga może być wystawiona na próbę. Ktoś musi w końcu pęknąć, prawda? xD
Ojej, dziękuję, to bardzo miłe, co piszesz ;) Takie komentarze naprawdę są dla mnie motywacją do działania:) Nie szkodzi, rozumiem, że po prostu czasami się nie da. Ja też niedługo będę pisać pracę, pewnie dojdą jakieś inne obowiązki, więc rozumiem. Chociaż teraz sama się lenię, co jest karygodne, ale niedługo mogę sama mieć jakiś zastój.
Wiem, że lubisz, a ja bardzo lubię jak wracasz :D Pozdrawiam! :*
Nahahaha, w końcu się spotkali, nareszcie wręcz. :D Chociaż spodziewałam się...właśnie...fajerwerków, ale nadal jestem zauroczona dziwną czułością Konrada, tylko dlatego, że ma ślad po uderzeniu, oj już on się nią tak zatroszczy. Tylko, żeby dzieci z tego nie było, buehehe. Emil ma wielki plus za pomoc Hance, ona taka zagubiona po tej całej sytuacji była, a teraz odetchnie i w razie czego Konrad obroni ją przed namolnym Cezarym, którego broniłam, ale jednak teraz damski bokser spada na dół. Może kiedyś go zrozumiem lepiej. Hankę nigdy nie zrozumiem, jest dziwna ale sympatycznie ją jeszcze jakoś doceniam. W poprzednim rozdziale to scyzoryk mi się w kieszeni otwierał. :D Na razie mam nadzieje, że będzie się jej słodko spędzało czas przy boskim Konradzie. Tak od dzisiaj to jest "boski Konrad". :D
OdpowiedzUsuńCzekam na dalej, bo czuje, że to będzie wesoły tydzień. No i przepraszam, że dopiero teraz komentuje i w ogóle się odzywam. Wracam do życia, tak powolutku. :D
<3<3<3
Ano, spotkali :D Chyba większość z Was spodziewała się fajerwerków, a ja zgotowałam dla Was bardziej czułą wersję Konrada. Ma czasami przebłyski, jak widać. Na razie dzieci nieee :D Ej, a wiesz, że Konrad ją chyba faktycznie trochę obroni przed namolnym Czarkiem, trochę tak będzie :P Póki co mógł wykazać się Emil :) O, i aż dziwne, że Cię Hania aż za bardzo nie denerwuje, serio, Ty zawsze trzymasz stronę facetów, dlatego mnie to dziwi. W następnym chyba znowu zmienisz zdanie, takie życie xD
UsuńHa, nie wiem, czy wesoły, ale coś na pewno będzie się dziać :D
Pozdrawiam! <3
Kiedy możemy spodziewać się nowości?
OdpowiedzUsuńWybacz tę tautologię, ale będzie kiedy będzie ;)
Usuńok
UsuńNo dobra... Wpadła w ramiona Emila, ale i tak wylądowała przed obliczem Konrada. Los bywa zabawny :D.
OdpowiedzUsuńNależy się cieszyć, że są jeszcze na świecie ludzie bezinteresowni, którzy chcą i mogą pomagać.
Cezary - osobiście wybrałabym się na sparing z nim, ja wzięłabym dodatkowo paralizator i pistolet na gwoździe!
Pałac, wakacje... Słońce... Mmmmmmm :)