Konrad
Gdy zabierałem torbę Hanki z samochodu Emila i wrzucałem ją na tylne siedzenie swojego, dziewczyna patrzyła na mnie, jakbym robił coś bardzo złego. Nawet nie starała się ukryć niezadowolenia. Nie reagowała jednak w żaden inny sposób, bo wciąż stała w tym samym miejscu, opierając się o drzwi bagażnika, demonstrowała minę rozwścieczonego pieska i uważnie obserwowała każdy mój ruch. Jej podejrzliwość mnie rozbawiła. Czekałem na moment, kiedy zacznie ujadać, rzuci się na moją szyję i dotkliwie pogryzie.
W międzyczasie mogłem obejrzeć sobie front eklektycznego budynku, w którego cieniu spędziłem w dzieciństwie każde lato, te najbardziej beztroskie. Było południe, więc wieża wysoka na cztery piętra rzucała cień równoległy do głównej alei parku. Drzewa oprócz tego, że odgradzały posiadłość od drogi biegnącej przez całą wieś, dawały ochronę przed słońcem, a w takim upale taras dokładnie po drugiej stronie, od południa, nie był wymarzonym miejscem do spędzania leniwych letnich dni. Sam budynek ze względu na kończący się remont, nie prezentował się jeszcze specjalnie atrakcyjnie: przy wspartej kolumnami galerii przybudówki zostały porzucone resztki rusztowania, a dach nie był do końca pokryty dachówką, tylko częściowo ciemnoniebieską plandeką. Łypnąłem okiem na Hankę, która nieśmiało spoglądała na budynek, aż jej wzrok ostatecznie spoczął na wejściu głównym, gdzie przed momentem zniknął Emil.
– Portyk wgłębny z półokrągłą arkadą podpartą na jońskich kolumnach, zwieńczony trójkątnym frontonem – powiedziałem lekko, instynktownie nazywając dobrze mi znane elementy. Wykułem to na pamięć jako dzieciak, zbyt wiele naczytałem się o pożarowskim pałacu, wtedy nawet nie przypuszczałem, że skończę jako architekt. – Styl klasycystyczny – dodałem jeszcze, wtedy wzrok Hanki wreszcie spoczął na mnie.
Zdziwiła się. Zastanawiałem się, czy to dlatego, że przekaz moich słów był niejasny (przecież to był tylko architektoniczny bełkot), czy dlatego, że w ogóle się odezwałem. Uznałem, że to drugie. Otworzyłem drzwi mojego samochodu od strony pasażera, uśmiechnąłem się i posłałem jej kostyczne spojrzenie. Hanka nie odezwała się ani słowem, nawet powieka jej nie drgnęła. Bojowa postawa, wymiętoszona biała koszula, mord w oczach i ten siniec na twarzy – wyglądała jak siedem nieszczęść. Jedyne, co dodawało jej odrobiny uroku, to blond włosy, w lekkim nieładzie, luźne kosmyki otulające twarz.
Zagubiona księżniczka, trochę wyrośnięta, ale jeszcze niedorosła kobieta.
– Wsiadaj – poleciłem. – To będzie jakieś trzysta metrów, ale i tak muszę przestawić samochód.
Stałem przy otwartych drzwiach tak długo, aż w końcu raczyła ruszyć się z miejsca i wgramoliła na fotel. Gracji brakowało jej na pewno, wpakowała najpierw głowę do środka, tym samym musiała się nachylić i wypiąć. Omiotłem wzrokiem jej pośladki i uda – obrażona z niewiadomego powodu Hanka stanowiła wdzięczny obiekt obserwacji.
– Jedź powoli! – warknęła, gdy zbyt gwałtownie napierałem stopą na pedał gazu. – Gdzie jedziemy? – prychnęła, wyrażając swoje niezadowolenie.
– Hanka – wypowiedziałem jej imię bardzo spokojnie – być może cię rozczaruję, ale nie będziesz spać w pałacu – wyjaśniłem. Brakowało tylko tego, żeby zaczęła tupać nogą. Wtedy bym na pewno nie wytrzymał i musiałbym się w końcu zaśmiać. Jednak jeżeli chciałem sobie poprawić humor droczeniem się z nią, nie mogłem nie skorzystać z takiej okazji. – Musi cię zadowolić pokój w prywatnej i mniej nadętej części tej posiadłości.
Przejeżdżaliśmy właśnie obok pałacu utwardzoną drogą prowadzącą do wschodniej części posesji, która już dawno przeznaczona została na padoki. Naszym oczom ukazał się tył stajni. Po lewej od tarasu pałacu rozciągał się rozległy trawnik z krótko ściętą trawą, a dalej ozdobne krzewy i iglaki. Z daleka mogło się wydawać, że swobodnie łączą się one z lasem, jednak w rzeczywistości był on oddzielony od parku szeroką, utwardzoną drogą okrążającą całą posiadłość. Natomiast od strony zachodniej park gęstniał coraz bardziej, swobodnie przechodząc w lasek.
Skręciłem w prawo, jechaliśmy wzdłuż ściany stajni. Na wprost, pięćdziesiąt metrów przed nami znajdował się nieduży plac ogrodzony z trzech stron budynkami. Dokładnie w tym naprzeciwko, a wybudowanym najpóźniej, znajdowały się pokoje, z których korzystała rodzina i najbliżsi znajomi. Kiedy dziadek żył, tylko goście spali w luksusowych pałacowych sypialniach, ale po jego śmierci nikt już nie prowadził tutaj pensjonatu. Dopiero niedawno Emil postanowił wyremontować pałac, być może chciał przywrócić tradycję podtrzymywaną przez jego ojca.
Swoim przyjazdem zaciekawiliśmy siwka i dwa gniadosze przebywające na padokach, które oderwały się na chwilę od skubania trawy. Obserwowały samochód, strzygąc uszami. Otworzyłem okno i popatrzyłem na Hankę.
– Czujesz? – zapytałem wesoło. Tak, jak się tego spodziewałem, wykrzywiła usta w grymasie. – To przecież zapach wolności – zaśmiałem się.
Jej najwidoczniej nie było do śmiechu. Kiedy spoglądałem na jej siniaka, potrafiłem to zrozumieć, jednak z drugiej strony żadne z nas nie przyjechało tutaj za karę. Cóż, ja może początkowo miałem pewne wątpliwości, czy powinienem wyjeżdżać z Warszawy, ale kiedy próbowałem sobie przypomnieć, kiedy ostatnio byłem na wakacjach, przestałem się wahać. Odpoczynek zdecydowanie mi się należał, chciałem odetchnąć od wielkiego miasta. Od kobiet chyba też, dlatego widok blondynki i jej grymasu na twarzy trochę mnie zaskoczył.
Chociaż nie, byłem bardzo zdziwiony. Owszem, Hanka i Misiek trzymali się razem, ale mój brat nigdy nie przywoził do Pożarowa swoich znajomych, tym bardziej nie robił tego Emil. Jej zachowanie, fiolet pod okiem, wszystko wskazywało na to, że panna Wrońska chciała przed czymś uciec.
– Jeśli czegoś będziesz potrzebowała, to daj znać – zacząłem mówić, już zupełnie na serio. – Pomogę, jeśli oczywiście będę w pobliżu – dodałem szybko. – Prawdopodobnie będę musiał włączyć wszystkie media, nie wiem, czy ktoś tutaj przebywał w ostatnim czasie. Na pewno nie ma internetu, ale na wakacjach przeżyjesz. – Spojrzałem na nią ukradkiem, patrzyła bezmyślnie przed siebie. – Nie wiedziałem, że Emil cię przywiezie, więc nie kupiłem dużo jedzenia, ale do jutra przeżyjemy. Poza tym możesz bezkarnie korzystać z uroków okolicy. Chyba nie zapomniałaś, że jest tutaj pięknie, prawda?
Uśmiechnąłem się naprawdę życzliwie, ale z jej strony nie doczekałem się żadnej reakcji. Wpatrywała się w jeden punkt i udawała, że mnie nie słucha. Zacisnąłem mocniej dłonie na kierownicy i wziąłem głęboki oddech. Kobiety, pomyślałem. Nie miałem ochoty zgadywać, dlaczego nie potwierdzi choćby skinieniem głowy.
– Wieczorem przyjdę do ciebie, bądź gotowa – szepnąłem jeszcze, gdy zatrzymaliśmy się pod budynkiem. Dopiero wtedy Hanka odwróciła głowę, a ja ze satysfakcją mogłem patrzeć, jak wypełnia ją złość. Chyba usłyszałem zgrzytanie zębami. Kiedy znacząco do niej mrugnąłem, zmarszczyła czoło i zacisnęła usta.
– Niby po co?! – krzyknęła oburzona.
– Po nic – zaśmiałem się. – Sprawdzałem, czy żyjesz.
Warknęła prawie groźnie, a zanim zdążyła cokolwiek odpowiedzieć i rzucić w moją stronę jakiś niewybredny epitet, ja wysiadłem z samochodu. Zrobiła to samo. Rozjuszona Hanka była bardziej znośna, niż ta jej udawana obojętność, która na pewno nie męczyła tylko mnie. Spowodowałem tylko, że uleciało z niej część tłumionych emocji.
Kiedy ja spokojnym krokiem podążałem ku siodlarni, do której wejście znajdowało się przy stajni po drugiej stronie placu, ona skrzyżowała ręce na piersi i ruszyła wprost na mnie. Zapewne usłyszałbym kilka nieprzyjemnych słów, ale w naszą stronę zbliżał się właśnie stajenny, pan Andrzej, który od lat zajmował się naszymi końmi. Prowadził gniadosrokatą klacz. Hanka, gdy tylko ją dostrzegła, wyglądała na trochę wystraszoną, ale widziałem, że powstrzymuje się, aby się nie uśmiechnąć na widok konia.
– Śliczna – powiedziałem, patrząc na profil dziewczyny, ten bez szpecącego fioletu. Kiedy nasze spojrzenia się skrzyżowały, zdała sobie sprawę, że zabrzmiało to dosyć dwuznacznie. Policzki dziewczyny zaróżowiły się lekko i przestała na mnie patrzeć. To nadal była ta nieśmiała Hanka, którą spotkałem wcześniej. Uroczo się zawstydziła.
– Witajcie, młodzieży – przywitał nas pan Andrzej swoim zachrypłym głosem. Jak zwykle miał na sobie gumiaki i flanelową koszulę w kratę, ubierał się tak, od kiedy tylko pamiętałem. Z kieszeni koszuli na piersi wystawało kilka papierosów. – Konrad, wreszcie jesteś. – Uśmiechnął się do mnie znacząco. Widocznie Emil skontrolował wczoraj, czy zdążyłem przyjechać.
– Trochę mi zeszło. – Wzruszyłem ramionami.
Koń wyciągnął głowę, aby przeszukać moje kieszenie i znaleźć jakiś smakołyk. Pogłaskałem klacz za uchem, a Hanka pogładziła ją po szyi. Blondynkę miałem na wyciągnięcie ręki, więc chwyciłem ją za ramię i lekko przyciągnąłem do siebie. Wystraszyła się trochę, a później odruchowo oparła się o mnie swoim drobnym ciałem, aby utrzymać równowagę. Była ode mnie niższa tylko o jakieś pół głowy, więc w tamtym momencie nasze twarze znalazły się naprawdę blisko.
– Pamięta pan Hankę? Młodszą córkę pana Wrońskiego?
– Oczywiście. Jak widzisz, mam tutaj idealną kobyłkę dla ciebie – zwrócił się do dziewczyny. – To jest Frida.
– Nie, nie – jęknęła i wymachiwała rękami. – Ja nie! Chociaż jest taka ładna, to… nie. Wolę konie z poziomu ziemi, nie ich grzbietu – odparła cicho.
Mimo wszystko Hanka nie mogła się oderwać od Fridy, poza tym pan Andrzej zabawiał ją rozmową. Mężczyzna ani razu nie wspomniał o jej wyglądzie, dlatego musiała się poczuć trochę swobodniej. Zostawiłem ich na chwilę i poszedłem po klucze. Wszystkie zawsze chowaliśmy w siodlarni, w drewnianej wiszącej szafce. Kiedy wszedłem do środka, poczułem zapach skóry i piżma. Zawsze panował tutaj porządek, nie inaczej było tym razem. Każde siodło i ogłowie miało swoje miejsce w tym niedużym pomieszczeniu. Rozejrzałem się po wnętrzu i wtedy już wiedziałem, że naprawdę byłem w domu, a wyjazd z Warszawy to najlepsza decyzja, jaką podjąłem od kilku miesięcy.
Kiedy wyszedłem, spojrzałem jeszcze do wnętrza stajni: wszystkie boksy były puste, wszystkie cztery konie przebywały na zewnątrz. Poczułem lekki zawód, spodziewałem się jeszcze jednego.
Skierowałem się ku mojemu samochodowi. Jako pierwszą wyciągnąłem torbę Hanki i zarzuciłem ją sobie na ramię.
– Sama mogę to ponieść – oświadczyła, kiedy stajenny poszedł z Fridą w stronę padoku. – Nie jestem kaleką.
– Wiem – odparłem, zdziwiony powrotem jej złego nastroju. Nie zatrzymałem się, szedłem w stronę drzwi wejściowych budynku, gdzie mieliśmy spać. Podbiegła i stanęła przede mną, nie pozwalając mi przejść. Przewróciłem oczami i westchnąłem. Ona to robiła dla zabawy czy na poważnie? Byłem pewien, że nie ma gorszego połączenia niż niezadowolona kobieta zachowująca się jak sześciolatka.
– Oddaj – powiedziała stanowczo, więc grzecznie wykonałem polecenie i podałem jej torbę. Kiedy ją przejęła, lekko szarpnęło Hanką w dół. Nie spodziewała się takiego ciężaru. Nie potrafiłem nie uśmiechnąć się złośliwie, zrobiłem to odruchowo.
– Chciałem być miły, żebyś się nie zmęczyła. – Minąłem ją i otworzyłem drzwi. – Rozumiem, że nie mogę cię również przepuścić pierwszej?
Wydęła usta i weszła do środka przede mną. Pierwszy raz tego dnia zrobiła coś po mojej myśli.
Wewnątrz ściany były pomalowane na biało, mogłyby przypominać szpitalne, sterylne pomieszczenie, gdyby nie różnego rodzaju przedmioty składowane pod ścianą: od opon, przez dwa stare rowery i kartony, po wiadra po farbie (jej zapach jeszcze unosił się w powietrzu). Do tego kurz i resztki błota pokrywały wykładzinę. Nie ogarnęła mnie radość, kiedy uświadomiłem sobie, że czeka mnie sprzątanie tego syfu.
Hanka zrobiła cztery niepewne kroki, obejrzała się na mnie i czekała na jakieś wskazówki. Chciała iść dalej na lewo, w głąb korytarza, ale wskazałem jej schody.
Piętro wyglądało podobnie jak parter, jedynie było mniej zagracone. Po lewej znajdowały się drzwi do pokoi, po prawej trzy okna wychodzące na wschód, a na samym końcu korytarza łazienka. Hanka rozejrzała się niepewnie, ostatecznie przystając na szczycie schodów.
– Tutaj będziesz spać. – Otworzyłem przed nią pierwsze drzwi i pozwoliłem wejść do środka. – Jakby co, jestem obok – dodałem. Chciałem już odejść, kiedy zatrzymała mnie słowami:
– Specjalnie dałeś mi pokój obok swojego?
Stała w progu, przytrzymując na ramieniu torbę. Zdążyłem zauważyć, że otaksowała mnie całego od góry do dołu. Chyba wystraszyła się mojego łobuzerskiego spojrzenia. Odwróciła szybko głowę i założyła nerwowo jeden z kosmyków jasnych włosów za ucho, jakby chciała mnie przekonać, że wcale się we mnie nie wgapiała. Jej zachowanie mnie nie zaskoczyło, wydawało mi się nawet, że doskonale znam tę dziewczynę, dlatego potrafię odgadnąć, dlaczego mi się przyglądała.
– Nie – zawahałem się. – W tym pokoju jest wygodne łóżko – starałem się wyjaśnić.
Hanka szybko podniosła na mnie wzrok i ponownie spojrzała mi w oczy, dostrzegłem w nich niepewność. Właśnie to chciałem osiągnąć – mieć nad nią przewagę. Podświadomie kierował mną instynkt łowcy, a ona, nawet mimo swojego męczącego zachowania, nie mogła być dla mnie dużym wyzwaniem. Czy to nadal podchodziłoby pod droczenie się z nią? Chyba nie. Dziwne, ale pomyślałem, że jednak powinienem przestać, bo to nie było fair.
– Na dole pokoje zazwyczaj zajmuje Emil, więc musisz mieszkać tutaj. – Wzruszyłem ramionami. – Zresztą tutaj na końcu korytarza jest pokój Michała. Aha, kuchnia jest na dole na samym końcu korytarza, ostatnie drzwi na lewo. Tam, na pewno będzie wszystko, czego potrzebujesz.
– No tak – westchnęła ciężko – bo przecież to jest odpowiednie miejsce dla kobiety, prawda? – zapytała złośliwie i zmarszczyła czoło. Zawahałem się, cokolwiek bym nie powiedział, pewnie zostałoby źle odebrane.
Cóż, może jednak nie powinienem mieć wyrzutów sumienia, kiedy wciągałem ją w swoją grę? Ona w podzięce chętnie chwytała za słówka i odwracała kota ogonem.
– Nie przypominam sobie, żebyś wcześniej była taka złośliwa – stwierdziłem bez ogródek.
– Konrad, zmieniłam się – odparła zuchwale i posłała mi mordercze spojrzenie. To znaczy, ono miało na mnie zrobić wrażenie, chyba powinienem się przerazić, ale Hanka tylko bardziej mnie rozbawiła.
– Tak? – Skrzyżowałem ręce na piersi i zrobiłem krok w jej stronę. – Mnie się wydaje, że wcale nie.
Kiedy podałem jej słowa w wątpliwość, wciągnęła powietrze do płuc, odwróciła się na pięcie i zatrzasnęła z hukiem drzwi. Nawet nie zdążyłem przekazać jej klucza, więc korciło mnie, żeby zamknąć ją w środku. Naprawdę poważnie się nad tym zastanawiałem, ale przewidywałem więcej takich sytuacji, więc tym razem dałem sobie spokój.
Poszedłem do siebie. Pierwsze, co zrobiłem, to odsłoniłem rolety i pootwierałem okna. Od razu zrobiło się jakoś przyjemniej, gdy światło słoneczne wpadło do pokoju. Oparłem się plecami o parapet. Na wprost okna pod ścianą wymalowaną czarną jak smoła farbą stał stół kreślarski, a nad nim wisiały zdjęcia. To tak naprawdę stanowiło jedyny wystrój tego pokoju i wskazywało, że to właśnie mój pokój. Ostatnie fotografie powiesiłem w zeszłe wakacje, kiedy spędziłem tutaj kilka dni. Na jednym Misiek bawi się z Szarlejem, na kolejnym Kowal karmi psa upieczoną na ognisku kiełbasą, na ostatnim z zeszłego roku Aleks przytula swoją dziewczynę – zawsze pstrykałem foty, a te najlepsze stawały się częścią tego wciąż powiększającego się kolażu.
Po chwili wyszedłem na balkon. Był szeroki na nie więcej niż metr, ale za to ciągnął się od pierwszego do ostatniego pokoju, przez co dostanie się do poszczególnych pomieszczeń również z zewnątrz nie stanowiło problemu. Najważniejsze jednak, że można było stąd oglądać zachody słońca. Okolica skąpana w czerwonych i pomarańczowych promieniach wyglądała niesamowicie. Poza tym miałem stąd doskonały widok na plac przed stajnią oraz na padoki, a przebywając na piętrze, mogłem spokojnie czytać na powietrzu nienękany przez nikogo.
Oparłem się o barierkę i spojrzałem w dół. Właśnie pomyślałem, że mógłbym wnieść moje rzeczy na górę, kiedy usłyszałem podniesiony głos Hanki – widocznie rozmawiała przez telefon. Ona również otworzyła okno, zacząłem się zastanawiać, kiedy uświadomi sobie, że balkon musi dzielić też z innymi lokatorami. Po kilku sekundach wyszła na zewnątrz. Popatrzyła na mnie wielkimi jak dwa księżyce oczyma, nie wiedząc, dlaczego znalazłem się w tym miejscu. Miała ochotę się cofnąć, ale nagle przytrzymała się barierki. Widocznie usłyszała coś nieprzyjemnego. Zrobiła się jeszcze bledsza, wyglądała, jakby miała za moment upaść, po czym jęknęła nieprzyjemnie:
– Waaaa... Wazon? Inga, jaki wazon?
Hanka
Zatrzasnęłam drzwi. No co za palant! Zdałam sobie sprawę, że przez niecałe cztery lata miałam powody, aby nienawidzić Czyżewskiego. Oczywiście Konrada, bo o dwóch pozostałych nie mogłam powiedzieć złego słowa. Widocznie ten jeden został podrzucony do rodziny, bo różnił się od Emila i Michała. Mogłam się jednak tego spodziewać, w końcu wcześniej też próbował mnie zawstydzać, a później czerpał z tego satysfakcję. Widocznie bardzo lubił, kiedy wzbudzał uwielbienie wśród kobiet. Naprawdę nie mogłam znieść, że spotkałam tego dupka.
„Mnie się wydaje, że wcale nie.”, serio? W takim razie musiałam mu pokazać, chciałam mu udowodnić, że się mylił – Hania, którą całował ostatnim razem, już nie istniała.
Całował...
O bogowie, byłam w rozsypce. Wystarczyło te kilka minut w jego towarzystwie, żeby wszystkie wspomnienia wróciły ze zdwojoną siłą. Potrafił wzbudzić we mnie złość, wściekłam się przy Konradzie kilkukrotnie, ale to tylko dlatego, że moje serce się buntowało. Ja nie zapomniałam, Cezary nie sprawił, że przestałam o Czyżewskim myśleć, nawet te czary odprawione z Ingą nic nie zmieniły. A Konrad wciąż chełpił się tym moim uwielbieniem z jednego powodu – bo ono po prostu istniało.
Kiedy go widziałam, kiedy mogłam na niego patrzeć, dostawałam palpitacji serca, a w momencie, gdy mnie dotknął, mój żołądek zawiązał się w supeł. Jeszcze na domiar złego (dobrego?) dowiedziałam się, że przez ten cały czas on będzie za ścianą – kolejnych noce mogłam już uznać za bezsenne.
Chciałam się rozpłakać. Cały czas nie dawał mi spokoju Czarek, bo siedział mi w głowie. Nie miałam pojęcia, co się z nim stało, kiedy wybiegłam z mieszkania. Przecież on leżał na podłodze, ale zniknął przed przybyciem Ingi. To dawało nadzieję, że nie zrobiłam mu wielkiej krzywdy. To chyba byłoby trudne, zważywszy na to, że Cezary do chuderlaków nie należał. Z drugiej strony stracił przytomność. Nieznośne myśli o nim krążyły wokół mnie. Gorsze mogło być jedynie to, że moje serce zgłupiało na widok Konrada.
Położyłam torbę na ziemi i rzuciłam się na materac. Rozejrzałam się dookoła. Może i komodę oraz stolik przy łóżku pokrył kurz, ale poza tym całość prezentowała się naprawdę ładnie: proste łóżko z ramą z jasnego drewna, meble w tym samym kolorze, a pokój był nawet większy od tego wynajmowanego w Poznaniu. Nie miałam kołdry i poduszki, więc powinnam się o nie upomnieć, ale w tamtym momencie nie chciałam się tym przejmować, tylko troszeczkę ochłonąć, ale też rozpakować się i, o ile było to możliwe, zadomowić.
Otworzyłam drzwi balkonowe, żeby wpuścić świeże powietrze. Wyciągnęłam telefon z mojej małej torebki – dwa połączenia od Ingi, postanowiłam oddzwonić od razu. Odebrała już po pierwszym sygnale.
– Cześć, już tęsknisz za mną? – zaśmiałam się.
– Nie – odpowiedziała twardo. Zmarszczyłam czoło.
– Brzmisz, jakby coś się stało – stwierdziłam odrobinę zmieszana. – No, gadaj.
– Wiesz, że Janek lubi chodzić czasami boso po mieszkaniu, prawda? – Pewnie, że wiedziałam, ale nie rozumiałam, czemu dzwoni z tym do mnie. – Dzisiaj, kiedy przechodził do kuchni, w przedpokoju skaleczył się w stopę.
– Ojej, to coś poważnego? – Wystraszyłam się trochę, skoro dzwoniła, to mógł się dotkliwie zranić.
– Przeżyje – westchnęła. – Ja chciałam cię zapytać o coś innego.
W czasie rozmowy chodziłam bezmyślnie po pokoju, więc postanowiłam wyjść na balkon i też się rozejrzeć. Kiedy tylko stanęłam na zewnątrz, stwierdziłam, że dostanę kolejnego zawału. Co Konrad robił na moim balkonie?! Spojrzałam za niego, okazało się, że niestety będę zmuszona go z nim dzielić. To i jego hipnotycznie niebieskie oczy jednak mnie tak nie wyprowadziły z równowagi, jak kolejne słowa Ingi.
– Hania, nie wspominałaś mi, co dokładnie się działo w czasie rozmowy z Czarkiem. Powiedz, czy doszło do czegoś więcej? Zorientowałam się, że przecież w przedpokoju stał wazon, a później jego resztki wbiły się w stopę mojego chłopaka. Nie widzisz w tym nic podejrzanego? – Musiałam się przytrzymać barierki, bo czułam, że nogi w końcu odmówią mi posłuszeństwa. Konrad wyprostował się i zrobił krok w moim kierunku, gotowy, aby mnie złapać, a w tamtym momencie naprawdę potrzebowałam wsparcia. – Możesz mi to wytłumaczyć? Hania, dlaczego stłukliście ten wazon?
– Waaaa... Wazon? Inga, jaki wazon?
– A no ten, którego fragmenty ze zaschniętą krwią znalazłam później w koszu na śmieci! – wrzasnęła tak głośno, że Konrad na pewno usłyszał cześć jej zdania. – Odpowiadaj! Blondi, naprawdę, to nie są żarty...
– Aaale... Inga, nie wściekaj się tak – poprosiłam słabym głosem. Nie wiedziałam, co miałam powiedzieć. Jakoś ta prawda nie mogła mi przejść przez gardło. – Nie mam przecież pojęcia...
– Hanka, dobrze się czujesz? – zapytał z autentyczną troską Czyżewski, robiąc jeszcze jeden krok w moim kierunku. Inga coś jeszcze do mnie mówiła, jednak nie docierał do mnie sens jej wypowiedzi. Otworzyłam usta, aby coś odpowiedzieć, ale nie potrafiłam wyartykułować żadnego słowa, więc zaprzeczyłam ruchem głowy. Wtedy wziął ode mnie komórkę i, co dziwne, nie zakończył połączenia, ale zaczął rozmawiać z Ingą.
– Cześć, mówi Konrad... Tak, ten Konrad – powiedział z naciskiem. Zamrugałam oczyma. Bałam się, co moja przyjaciółka mogła mieć na myśli, skoro on był „tym” Konradem. – Posłuchaj, Inga, tak? Hanka wygląda, jakby zaraz miała stracić przytomność. Rozumiem, że chodzi o tego pięknego sińca?
Nie wytrzymałam i spróbowałam wyrwać mu z ręki telefon. Zrobił unik, nie odpuszczałam, ale Konrad przy pomocy jednej ręki potrafił utrzymać między nami dystans. Nie wiem, jak to się stało, ale zamieniliśmy się miejscami, więc mógł spokojnie wycofać się do mojego pokoju. W tym czasie cały czas kontynuował rozmowę.
– Przemagluję ją, gdy dojdzie do siebie, tylko powiedz, o co chodzi.
Oboje znaleźliśmy się w środku, ponownie rzuciłam się na niego, tym razem jednak obezwładnił mnie jednym ruchem, przytrzymał nadgarstki uściskiem swojej dłoni, obrócił mnie i ramieniem przytrzymał przy sobie. Szarpałam się, ale nie potrafiłam się wyrwać. Spokojnie słuchał, co miała mu do przekazania ta zdrajczyni, trzymając mnie i nerwy na wodzy. Temu akurat się nie dziwiłam, kiedy koń pod nim wierzga, musi zachować spokój, był przyzwyczajony do narwanych zwierząt i, jak wyczułam z jego dotyku, kobiet również.
– Nic mu nie mów! – wrzasnęłam przeraźliwie, aby Inga mnie usłyszała.
– Za późno – stwierdził Konrad beztrosko, puszczając mnie i wkładając telefon do swojej kieszeni. Stałam przed nim, gotowa, by rzucić się z pięściami raz jeszcze. – Za to ty się teraz spowiadaj.
– Nie mam z czego! To nie jest twoja sprawa.
– Teraz już również moja – odparł bezlitośnie.
– I co? – krzyknęłam wściekła. – Nie skomentujesz tego? – Wskazałam palcem pamiątkę po Czarku na mojej twarzy.
Nie mogłam znieść, że Czyżewski wciąż był taki opanowany. Patrzył na mnie w łagodny sposób, jakby to, co przed chwilą usłyszał od Ingi, nie zrobiło na nim żadnego wrażenia.
– Nie chcesz, żebym to skomentował – odparł twardo.
Zatkało mnie. Wzięłam kilka głębokich oddechów, ale za każdym razem było coraz trudniej złapać mi powietrze. Poczułam ucisk w gardle, oczy zaczęły piec. Powtarzałam sobie w myślach, że nie powinnam płakać, lecz nie potrafiłam powstrzymać tych wszystkich łez. Podniosłam wzrok na Konrada, nieustępliwie mi się przyglądał. Najgorsza jednak stała się cisza, która zapadła między nami. Mógł coś jeszcze powiedzieć, bo jego ostatnie słowa przelały czarę goryczy. Nie chciałam, żeby reagował w taki sam sposób, jak inni wcześniej, współczucie z jego strony było czymś, czego nie potrafiłam znieść. Jednak coś w jego zachowaniu różniło się zarówno od postępowania moich przyjaciół, jak i Emila – widział, że nie wszystko ze mną w porządku, ale nie zareagował w żaden sposób, nie zaoferował pomocy, nic nie powiedział, aby mnie pocieszyć. Nie wiedziałam, co o tym myśleć.
Po chwili obraz się zamazał. Zacisnęłam powieki, a łzy popłynęły mi po policzkach. Wtedy nawet już przestałam rozmyślać o tym, że Konrad je zobaczy, zupełnie mnie to nie obchodziło. Załkałam i schowałam twarz w dłonie. Nie mogłam przestać płakać.
To był ten moment, kiedy nie miałam zielonego pojęcia, dlaczego zachowywałam się w tak irracjonalny sposób. Jezu, przecież wystarczyło o wszystkim powiedzieć Konradowi, musiałabym sobie przypomnieć te nieprzyjemne chwile, kiedy po raz ostatni widziałam Czarka, a Czyżewski później o wszystkim powiedziałby Indze. Komfortowa sytuacja, bo zrzuciłabym to z siebie, a w dodatku musiałabym to zrobić tylko jeden raz. Co z tego, że zwierzyłabym się Konradowi, skoro coraz bardziej ciążyła na mnie prawda z wazonem. Nic prostszego, Hania, weź się w garść, powtarzałam w głowie jak mantrę.
Ani trochę te racjonalne myśli nie pomagały. Nowe łzy napływały mi do oczu, ryczałam jak bóbr, miałam całe mokre policzki, do których przyklejały się kosmyki włosów. Nie chciałam widzieć swojej twarzy, nos na pewno miałam cały czerwony, a powieki opuchnięte.
– Podaj mi chusteczki – jęknęłam. Konrad spojrzał na mnie sceptycznie. – Mam je w torebce.
Zanim się rozejrzał i znalazł kopertówkę (tak, o tę torebkę mi chodziło!), sama ruszyłam się z miejsca. Sukces, chyba zaczęłam ogarniać rzeczywistość. Wyrwałam mu moją własność z rąk i wyciągnęłam sobie chusteczki.
– Już skończyłaś? – zapytał niecierpliwie. Popatrzyłam na niego rozjuszona.
– Ależ z ciebie palant! – stwierdziłam, a on się tylko głupkowato uśmiechnął. – Tobie też by się przydało, żeby ci porządnie przyłożyć! – Złożył ręce na piersi i głośno się zaśmiał. Zacisnęłam szczęki i dłonie w pięści. – Nie rozumiem, co ciebie tak śmieszy!
– Bo nie tylko ty tak uważasz – odpowiedział, nadal rozbawiony. Zwęziłam powieki, myśląc, że mnie w jakiś sposób wkręca. Mierzyliśmy się chwilę wzrokiem. – Nie byłem do końca grzeczny, więc dostałem za swoje.
– Serio...? Ale za co? – Pokręciłam głową zaskoczona, na chwilę zwątpiłam. Spojrzał w okno i uśmiechnął się znacząco. Nie, na pewno mnie kłamał, żeby mnie tym zmiękczyć.
– Więc mu przyłożyłaś, tak? – zapytał po dłuższej chwili. Najwidoczniej, kiedy ja próbowałam zgadnąć, co on miał na myśli, Konrad przeanalizował to, co powiedziała mu Inga i później ja. Wyszło mu całkiem nieźle. – Wazonem?
– Bo… bo stał – wypaliłam w odpowiedzi, nie określając, czy chodziło mi o mężczyznę, czy przedmiot. – Był pod ręką i… – zawahałam się – rąbnęłam Czarka w głowę.
Oboje zamilkliśmy na moment. Spojrzałam Konradowi w oczy, nawet w tak stresującym momencie, musiałam przyznać przed sobą, że uwielbiałam ich kolor. Znałam wiele osób, które miały niebieskie oczy, sama takie posiadałam, jednak nigdy nie spotkałam się z tym, aby barwa tęczówek była tak intensywna. Nie nazwałabym tego czystym błękitem, bo dostrzegałam odrobinę zieleni, która jeszcze bardziej mnie hipnotyzowała.
Zorientowałam się, że stałam naprawdę blisko Konrada. Och, odzyskiwałam kontakt ze światem po tym chwilowym ataku płaczu i histerii. Po plecach przeszły mi dreszcze, cofnęłam się o krok. Westchnęłam i odwróciłam wzrok.
– To był odruch, nie wiedziałam, co robię…
– Nie tłumacz się – wszedł mi w słowo. – Fakty, Hanka. Uderzyłaś go tym wazonem i…? – ponaglił mnie.
– I go powaliłam – dokończyłam drżącym głosem. Spojrzał na mnie z uznaniem. Wtedy poczułam się… lepiej. Nie wiedziałam, że powiedzenie tego będzie takie proste. Rzeczywiście, było mi jakoś lżej, kiedy to z siebie wydusiłam. – Później uciekłam. Teraz, jak widzisz, jestem tutaj. – Wzruszyłam ramionami. – Nie mam pojęcia, co się z nim stało, upadł, uciekłam, a Inga nie zastała go w mieszkaniu. Jak mocno go uderzyłam i czy poważnie go uszkodziłam, nie wiem – mówiłam szybko, dzieląc się moimi wątpliwościami. – Chyba wstał sam, to znaczy żył – powiedziałam mało elokwentnie. – Zresztą zapewne niedługo nawiedzi nasze mieszkanie…
Znowu miałam ochotę się rozpłakać. Przycisnęłam rękę do ust. Pomyślałam o tym, że sama ucieczka nie wystarczy. Cezary nie odpuścił i na pewno będzie mnie szukał. Ja wyjechałam, ale biedna Inga i Janek będą musieli użerać się z tym natrętem. Pojawiły się wyrzuty sumienia, że zostawiłam ich z tym samych. Zaczęły mi do głowy przychodzić najczarniejsze myśli o tym, że Sawicki zacznie śledzić Michała i znajdzie mnie w Pożarowie. Jeśli nie zacząłby mnie szukać, wtedy zyskałabym pewność, że zabiłabym go na miejscu przy pomocy wazonu.
Tym razem jednak w porę się powstrzymałam i udało się okiełznać nerwy i rozkołatane serce.
– Ok, to wszystko – powiedziałam oschle. – Możesz jeszcze przynieść mi kołdrę i poduszkę – dodałam beztrosko. Wyminęłam go i położyłam moją torbę na łóżko, żeby się wreszcie rozpakować. – Z resztą sobie poradzę.
Obserwowałam go kątem oka, próbując ukryć moje zaciekawienie. Wyciągnął z kieszeni moją komórkę i klucze, a później położył je na stoliku. Popatrzyłam na niego ze zdziwieniem.
– Nie zadzwonisz do Ingi? – zapytałam lekko zdumiona.
– Przecież sobie poradzisz – odparł kąśliwie i uśmiechnął się tak pięknie, że zdębiałam.
A później wyszedł na balkon.
O ALELLUJA!!
OdpowiedzUsuń(jutro przeczytam i skomentuje. <3)
Zmartwychwstałam, siema! ;P
UsuńKurcze, ja teraz siedzę przed komputerem i na przemian, piszę matmę i zaglądam na blogspota. I co sobie powiedziałam? Matma poczeka, różową koszulę trzeba przeczytać!
OdpowiedzUsuńHania jest naprawdę słodka i niewinna, jak się złości ♥ Ona jest wprost stworzona do Konrada! żadna siła ich nie powstrzyma, już ja wam to mówię.
A o takim Konradzie to chyba nie jedna marzy, prawda? :) Ale myślę, że nie wiemy o nim jeszcze wszystkiego.
Oh, czekam na dalszy rozdział no i oczywiście mocno ściskam :)
Od mojego ostatniego spotkania z matematyką minęło trochę czasu, ale najwidoczniej ona nadal nie dorosła i wciąż nie potrafi rozwiązywać sama swoich problemów xD I tutaj jest właśnie różnica, bo do matematyki zajrzeć trzeba, a na bloga (tylko) można ;)
UsuńWłaściwie o tym jest ten blog, ale ciii... niech na razie pozostanie to w tajemnicy ;> A Konrad, no cóż, powstał z marzeń o innym mężczyźnie, więc muszę się z Tobą zgodzić :D I nie, na pewno nie wiecie wszystkiego ;)
Pozdrawiam! ;)
Oh, mi tego bloga poleciła serdeczna przyjaciółka i uwierz mi - nie jedną przerwę potrafimy przegadać o boskim Konradzie!
UsuńKurcze, nawet sobie nie potrafię wyobrazić, jak takie Wasze rozmowy wyglądają... ^^ Bardzo mi miło, pozdrów ode mnie przyjaciółkę ;)
UsuńMuehehehe, Konradzik, ah ten Konradzik. Jak on lubi drażnić nasza Hanie, nie można tak. Na pewno jest dużo wazonów w tym domu i nim może tak delikatnie zarobić. :D Na pewno się wystraszył i teraz będzie dla niej miły. Hahahaha, dlatego tak uciekł! A miał ją tulić i rozmawiać i potem pocałować i w ogóle sweet. :D Dobra, taka opcja też mi się podoba. Hania się wygadała i może teraz będzie jej lepiej. :)
OdpowiedzUsuńDobra, czekam na dalej! ;D
PS. nie wieje sandałem. :D
Pozdrawiam. ;)
Nie wierzę! Opisałaś mi tutaj sweet opcję, jestem zaskoczona, że Ty to napisałaś :D Nieee, gdzie tam nie wystraszył, uznał, że dowiedział się już wszystkiego i może sobie iść ;) Chociaż pewnie będzie uważał w połączeniu Hania+wazon :D Też myślę, że jak się wygadała, to pewnie jakoś będzie jej łatwiej się odnaleźć.
UsuńTrochę wieje, dlatego końcówka jest inna niż na początku planowałam. W sumie chyba lepiej wyszło ;) Pozdrawiam! <3
Muehehehe, włączyła mi się moja sweet strona charakteru, to źle. Miała być krew i śmierć, a teraz bym widziała tutaj takie słodkie zagrywki między nimi, a wiem, że Ty potrafisz tak ująć moją pochlastaną duszę. <3 Zobaczymy. :)
UsuńKonrad uciekł, bo dowiedział się najnowszych plotek. Co za przekupa ze straganu! Tak to by nie dał żyć Hance dopóki by się nie dowiedział, hahah. :D
Dawaj dalej, pisz szybko. :D
Ooo, to jest dla mnie duży komplement, skoro twierdzisz, że potrafię Ciebie poruszyć bez mordu i tym podobnych. Bardzo mi z tego powodu miło! :D
UsuńHaha, a nie wiesz, że faceci to najwięksi plotkarze? xD Chociaż nie wiem, czy akurat żeby plotkować wykorzysta te informacje :P
Nie ponaglaj mnie, bo późnej mi nie wychodzi ;P
Miałam napisać ten komentarz i zapomniałam, hmm. Skleroza w wieku siedemnastu lat nie boli. XD
OdpowiedzUsuńOgólnie rozdział czytałam w tramwaju, jak wiesz, więc, hmm, zdążyłam już zapomnieć, co chciałam napisać. Błędy... były, ale raczej drobne, z głowy nie wypiszę, muszę jeszcze raz przeczytać. Sam tytuł rozdziału mi się natychmiast skojarzył z Romeem i Julią, czyli ona na balkonie, a on na dole - a tutaj oboje na balkonie :O Ale w sumie scena balkonowa faktycznie była, choć inaczej ją sobie wyobrażałam. xD Złość Hanki po prostu epicka, zresztą zupełnie jakbym widziała samą siebie. Uwielbiam się złościć i niestety robię to często. xD Eeeej, a ja myślałam, że Konrad jej pomoże czy coś... Ale w sumie Hanka sama się o to prosiła, no to łaski bez! Tak sobie pomyślałam, że kiedyś bym chętnie pojechała do Pożarowa (czy jak się ta wioska nazywała) i zwiedziła sobie pałacyk. Z tego, co mówiłaś (i napisałaś), jest całkiem interesującym miejscem...
A propos, opis budynku w wykonaniu Konrada mnie totalnie rozwalił XD W końcu zresztą się sporo nad tym nasiedziałaś ^^
Siedem dni... siedem długich dni, podczas których może się wydarzyć dosłownie wszystko! ^^ W ogóle jak czytałam scenę w stajni, od razu przyszedł mi na myśl obrazek Hanki wsiadającej na konia i pomagającego jej Konrada ^^
Zastanawia mnie też w sumie jedno: jakim cudem Konrad zakocha się w Hance? Pasują do siebie, ale jakoś nie chce mi się wierzyć, że w jego psychice zajdą AŻ takie skomplikowane... ehem, procesy, żeby się w niej zabujał... No bo, powiedzmy sobie szczerze, ona się w nim zakochała, więc wątpię, żeby grała jakąś szczególnie niedostępną. Dlatego też chyba jest dla Konrada łatwym celem... podejrzewam, że on bardziej by się nią pobawił, jej nieśmiałością i skłonnościami do wpadania w złość - ale nic poważnego. Hmm, musiałby się naprawdę zmienić - tak sądzę.
Co jeszcze chciałam napisać... Nie pamiętam, ale jak sobie przypomnę, dopiszę, bo zaraz się tutaj epopeja zrobi XD
Cóż, niestety z czasem jest coraz gorzej i skleroza się nasila xD
UsuńJa w ogóle podziwiam ludzi, który potrafią czytać z telefonu, ja bym chyba zwariowała przy rozdziale, którzy ciągnie się w nieskończoność xD Pewnie też będę czytać (kiedyś na pewno :P) rozdział jeszcze raz, więc coś tam pewnie znajdę ;)
Tytuł w kontekście rozdziału jest dwuznaczny, celowo taki jest i zmyłka też celowa. Ile ja się zastanawiałam nad tym tytułem, nie wiem, czemu sobie wymyślałam, że będę każdemu rozdziałowi dawała tytuł xD Na początku nie podobało mi się to, bo właśnie pierwsze skojarzenie z Romeo i Julią, ale później stwierdziłam, że tak właśnie ma być, o! :D
Cóż, ja się złościć nie lubię, chociaż też często mi się to zdarza. Najczęściej denerwują mnie jakieś małe rzeczy, bo jak już są poważniejsze, to od razu ryczę. To chyba też widać w tym rozdziale, bo Hanka zachowuje się podobnie xD No właśnie, z tą pomocą... wyszło tak, że nie wiadomo o co chodzi. Bo rzeczywiście Hanka o pomoc nie prosiła, więc jakby... nie narzucał się. Ona pewnie podświadomie liczyła na pomoc, bo jest to jakby, hm, naturalne, więc Kondziu mógł ruszyć dupę i chociaż ją poklepać po ramieniu jak to robi Sheldon z BBT xD Jako kobieta na to bym liczyła, jako Hanka liczyłabym na... znacznie więcej ;P Ale może się zrehabilituje, zobaczymy ;>
Jakbym miała samochód i prawo jazdy (lol xD), to bym się sama chętnie przejechała, żeby zobaczyć jak to tam teraz wygląda. Mam nadzieję, że pałac ogólnie jeszcze stoi xD Fajnie, że ktoś docenia, że dla kilku zdań zrobiłam research :P
Siedem dni, niby dużo, prawda? ;> Ja myślę, że taki obrazek kiedyś się pojawi ;D Zresztą dziwię się Hani, bo ja najchętniej wsiadłabym i cały dzień z konia nie zeszła, chociaż zupełnie jeździć nie potrafię xD
Tutaj akurat nie mogę wszystkiego zdradzić, ale jest coś w tym, co piszesz. No bo Hanka to jednak łatwy obiekt, Kondziu mógłby ją łatwo wykorzystać i po sprawie (to okrutne xD). Już się trochę nacieszył tym, że może ją podenerwować i zawstydzić, a jeśli by chciał próbować czegoś więcej, pewnie nie zastanawiałby się długo. Jeśli chodzi o jakieś procesy, to u Konrada będzie to wyglądało zupełnie inaczej. Chociaż może nie, będzie to wyglądać, jak to u facetów bywa, czyli odrobinę mniej romantycznie :P
Tak, wiem, skleroza ;P
Scena balkonowa...ehymm, chyba musieliby razem z tego balkonu spaść, aby nimi potrząsnęło i to obojgiem, bo ja mam ochotę to zrobić. Ona opryskliwa, on nie lepszy.
OdpowiedzUsuńwięcej nie napiszę, bo zaczęłam i pojechałam równo po Konradzie. Jak mi się ciśnienie wyrówna to dopiszę coś bardziej sensownego:)
Aaa - super nuta:)
Nie ma to jak para prawie dorosłych ludzi, którzy zachowują się jak dzieci, a co jedno, to gorsze. Przyzwyczajaj się, bierz tabletki na ciśnienie albo nie pij kawy ;P Wiesz co, nie lubisz Konrada, jejku, ale fajnie, naprawdę się cieszę :P Ale jego jeszcze potrafię usprawiedliwić, Hanki - już nie ;> Jak chcesz, to dopisuj, proszę bardzo ;)
UsuńPozdrawiam!
Wróciłam - bez porannej kawy.X
Usuńchyba jednak dalej będę jechać po Konradzie.... nie wiem jak była Ola i co mu zrobiła, ale chyba wielką krzywdę. On jest bardziej cyniczny niż mój Eric z True Blood - a to już wyczyn.
I mam takie wrażenie, że chyba spotykał na swojej drodze tylko dwa typy kobiet - wszystkie się do niego łasiły, ale drugie jeszcze dodatkowo były sukami. I za taką jedną sucz (wybacz wyrażenie) ma teraz cały rodzaj żeński i tak klasyfikuje.
Owszem Hanka jest nieogarnięta. Gdy w końcu postanowiła czego chce to dostała od życia (dosłownie i w przenosi) po pysku. Na dokładkę los zafundował jej spotkanie w tym momencie ze swoja Romantico Big Love. Wiesz, jak dla mnie to się nieźle trzymała. Ja bym Konradowi za takie odzywki i pogrywanie strzeliła nie tylko wazonem ale tym wiadrem z farba co stało na podłodze! Może by oprzytomniał. Przecież wyszedł z niego wielki cham. Jakby nie mógł się zdecydować czy to,że Hanka się pojawiła go bawi czy irytuje. W zamian postanowił dziewczynę , która kiepsko wygląda (co sam raczył zauważyć) podręczyć szczeniackimi tekstami. A na koniec odwrócić się plecami.
Na miejscu Hanki, w realu, bym go olała przez ten czas, ale to opowiadanie więc pewnie nie oleje. A przydałoby mu się takie wiadro zimnej wody. Tu apel do autorki - utrzyj mu trochę nosa pliss:)
Napisałaś, że nudny rozdział - ależ skąd! Mnie zirytował i wzbudził emocje, kij, że zgrzytanie zębami na Konrada XD (tak wiem że się teraz narażam rzeszy fanek )
echciu..planowałam ładnie, logicznie i przejrzyściej, a wyszło jak zwykle :P
No bo co ja na to poradzę? On taki jest i basta! I nawet jakbym chciała inaczej, to czasami się po prostu nie da, ja swoje, Kondziu swoje xD
UsuńJaka Ola była, to jeszcze się wyjaśni, ale nie tylko ona miała na niego duży wpływ, bo cała reszta kobiet też. Więc uwielbienie, jak najbardziej mu odpowiada. Cóż, no on chyba jest konsekwentnie chamem, zauważyłaś, żeby wobec Małeckiej zachowywał się inaczej? ;> Być może dlatego, że poznałaś Hankę i wiesz, co ją spotkało, patrzysz na jego zachowanie inaczej. A z tym decydowaniem, nooo... to jest akurat kolejna słabość charakteru, bo to już zależy jak wiatr zawieje i jak mu wygodnie. I to chyba też już się pojawiło ;>
Co do Hani, ja na jej miejscu pewnie ryczałabym jeszcze ze dwie godziny, co najmniej :P Ale to nie ja (i nie Sandra XD). Ona ma jakieś chwile słabości (to akurat zrozumiałe), jednak nie poddaje się i stara się jakoś trzymać. Także, dlaczego to ona nie miałaby Konradowi utrzeć trochę nosa? ;> Może nie tak od razu, ale może mu jeszcze pokazać pazurki i odpłacić się pięknym za nadobne.
Bo na początku był strasznie nudny i po przeczytaniu nawet mój chłopak stwierdził, że za bardzo nic się nie dzieje xD Dlatego są dwie narracje, bo problemy Hanki są na razie najważniejsze, a z jej perspektywy można wrzucić trochę emocji ;)
Jak ja się cieszę, że dodałaś nowy rozdział! :)
OdpowiedzUsuńKonrad jest straaaaaasznie irytujący, Hania mu się zwierza, a on zachowuje się jakby miał to wszystko gdzieś. A może i ma, nie wiem...
Ja tam wierzę w to, że Czarek ma się cały i zdrowy, a jest jedynie wściekły. Też trochę boję się o Ingę, ale ma przecież Janka, który ją obroni przed Sawickim.
Miśka lubię, mam nadzieję, że niedługo pojawi się w Pożarowie, a Konrad mu będzie tylko mógł pozazdrościć, że ma taki dobry kontakt z Hanią ;)
Ja też się cieszę ;D
UsuńKonrad już chyba irytujący był wcześniej, ale większość uznała to za jego atut :P On ma sporo rzeczy gdzieś, ale do czasu... ^^
Nie, no ja nikogo jeszcze nie zabiłam i nie mam zamiaru zabijać, więc Czarek żyje, to jest pewne, ale jak uderzenie wazonem wpłynęło na niego, to się dopiero dowiecie ;P Misiek się pojawi, ale pewnie trzeba będzie trochę poczekać, zanim opiszę wszelkie problemy i w ogóle, to nooo, jeszcze trochę... ^^ Takich przyjacielskich kontaktów, Konrad na pewno może im pozazdrościć, tylko, czy mu na takich zależy? ^^
Wydaje mi się, że takie 'przyjacielskie kontakty' z kobietami to nie w jego stylu :D
UsuńIrytujący Konrad, znaczy ciekawy Konrad, mi się podoba chociaż trochę się na niego wkurzam czasami :D
Cóż, to pewnie dlatego, że nie spotkał kobiety, która byłaby zainteresowana takimi kontaktami ;>
UsuńHaha, tylko "czasami"? Spróbuj napisać rozdział z perspektywy irytującego faceta :P Ja się dziwię sobie, że jeszcze mam cierpliwość xD
Coś mi się zdaje, że pobyt Hanki w towarzystwie Konrada wyjdzie jej na dobre. Ten facet postawi ją do pionu i takie umiejętności jak "rzucanie wazonem do celu" będą już nie użyteczne :) I choć Konrad momentami rzeczywiście zasługuje na miano "Dupka Roku", to kurcze, jest to w niektórych momentach bardzo pochlebiający tytuł. Bo mimo, że wkurza Hankę do granic możliwości, to ona przy nim zaczyna myśleć. I nawet racjonalnie. A tego bym się po niej nie spodziewała :P
OdpowiedzUsuń"Najważniejsze jednak, że można było stąd oglądać zachody słońca." - Konrad romantykiem? Hahaha, jak nie zobaczę, to nie uwierzę. Jednak daje mi to do myślenia, że może niedługo pojawi się kolejna scena balkonowa, może nawet trochę bardziej... odważna :)
Co do mojej nieśmiałej Hani? Czy ona na głowę upadła? A może siebie tym wazonem uderzyła? Bo co, jak co, ale ja z raniona Pana Czyżewskiego bym się nie wyplątywała :P
Pisz dalej i gadaj, że nudno. Nudna, to może być historia średniowiecza :P
Cieplutko pozdrawiam <3
Haha, każda z Was, Czytelniczek, bierze zachowanie Konrada inaczej ;) Ale Haneczka chyba nie jest aż taka głupiutka, co? ;> Trochę się (trochę bardzo xD) zagubiła, ale będzie odzyskiwać równowagę. Chociaż wiesz jak to jest, takie sprzeczki i przepychanki sprawiają, że człowiek nie może przestać myśleć i wciąż musi wyszukiwać nowe riposty :P On będzie ją denerwował, więc nie będzie miała czasu na użalanie się nad sobą. Co do tytułu, to Konrad pewnie będzie zadowolony, że taki uzyskał xD
UsuńJejku, aleś teraz zdanie wyszukała xD Może jest, może nie ;> Scen balkonowych będzie więcej. Zdecydowanie balkon ma tę dwójkę łączyć, nie dzielić :) Także, jeszcze trochę ;P
Coś w tym jest, że po tym uderzeniu, doznała takiego szoku, że sama nie wie, co robi. W ogóle kojarzy jej się z Czarkiem, więc traci rozum. Ale ramiona Czyżewskiego jej się z niczym złym kojarzyć nie mogą :D
Historia pałacu też nieco nudna, na to taka, eee, historia architektury :D Dopiero z końcówką zaszalałam ;)
Pozdrawiam również :*
Pierwsze skojarzenie z tytulem - Romeo i Julia (w sumie sama nie wiem dlaczego, bo nie cierpie tego tworu Shakespeara). W naszych realiach to Hania i Konrad oraz brak trupow (niestety - w domysle:Czarek) :D
OdpowiedzUsuńJak ja uwielbiam te ich wspolne rozmowy (w sumie nie bylo ich az tak wiele, ale to nieistotne). Konrad dobrze sie bawi, Hania wscieka - istny chaos uczuc. W sumie jak do tej pory, wciaz meczylo mnie to w jaki sposob tak bardzo sprzecznym charakterom uda sie w jakikolwiek sposob dogadac (plus ewentualnie dojsc do stopnia malego romansu), to po tym rozdziale stwierdzam, ze wlasnie dzieki tym roznicom, oni idealnie do siebie pasuja.
Mam ochote wypisac cala arie na czesc Konrada, ale chyba sobie jednak daruje, zamiast tego podsumowujac krotko - lubie go w tym rozdziale (i to nawet bardzo lubie). Tym bardziej nie rozumiem, dlaczego uwazasz ten rozdzial za najnudniejszy. Dla mnie nie byl ani troche nudny, wrecz przeciwnie. Skonczylam go czytac z wypiekami na twarzy i milionem mysli w glowie, a to znaczy, ze nawet jesli samej akcji nie bylo od groma, to calosc mocno podzialala na wyobraznie :D A to bardzo, bardzo wazne. Dlatego nie waz sie juz wiecej myslec o nim w taki sposob, bo bede Cie nawiedzac (jeszcze nie wiem jak, ale wiele rzeczy da sie zrobic) xD
Ja juz nie moge doczekac sie kolejnej czesci. (wiecej Konrada, wiecej Konrada, wiecej Konrada! - skanduja cicho, acz wyraznie moje mysli;)
Zostawiam po sobie wiec taki, jak zawsze, chaotyczny komentarz i znikam ;)
Trzymaj sie! Pozdrawiam!
Właściwie to takie miało być skojarzenie z Romeo i Julią, a rzeczywistość nieco przewrotna. I dopiero po głębszym zastanowieniu stwierdziłam, że ten tytuł dla rozdziału jest odpowiedni :D
UsuńNa zasadzie przeciwieństw? Kto się czubi, ten się lubi? ;> Pewnie coś w tym jest, że są jak różnoimienne ładunki ;) Wydaje mi się, że to jednak nie wystarczy. Może być takim, hm, urozmaiceniem dla tego "związku", ale właśnie taki chaos w uczuciach może trochę męczyć, więc potrzebne jest coś, co ich przyciągnie.
To, że ktoś po tym rozdziale jednak lubi Konrada, to mnie trochę dziwi ;P A co do rozdziału, początkowe plany miałam trochę inne, ale wymieszałam wątki, które chciałam poruszyć później, bez tego pewnie byście się naprawdę zanudziły. Ale cóż, muszę ich, a szczególnie Hankę, zaaklimatyzować w nowym otoczeniu ;)
Wiesz, miałam już napisany kawałek rozdziału i spalił mi się zasilacz, więc żeby zrobić zapas i wrzucać w miarę regularnie to chyba mogę pomarzyć :/ Na razie pasożytuję na komputerach innych xD Ale mam nadzieję, że nie trzeba będzie czekać zbyt długo na kolejny ;)
Bardzo się cieszę, że wpadłaś i również pozdrawiam!
Nie dostrzegłam tutaj zbyt wiele nudy, naprawdę. Lubię Konrada, Hankę też, ale tutaj trochę mnie irytowała. Taka naburmuszona świnka xD ale może to dlatego, że ona nie ma dystansu do pewnych spraw. Myślę, że ich pobyt w tym samym miejscu wyjdzie im na dobre, ona ochłonie, przestanie być taka pogubiona, a Konrad spuści z tonu i nie będzie ciągle nadętym burakiem, tzn. chodzi mi o to, że pokaże tę swoją kruchą stronę :D chyba, że Czarek ich znajdzie, będzie zionął nienawiścią i posłuży się dwoma wazonami, by wykosić zdrajców :D
OdpowiedzUsuńChyba często się właśnie o taki dystans do niektórych spraw rozchodzi, bo nie potrafimy spojrzeć chłodnym okiem na to, co nas spotkało. A Hanka, myśląc, że zrobiła coś bardzo złego, ukrywała prawdę o wazonie. Haha, krwawej zemsty Czarka nie planuję, a jeśli nawet, to nie w najbliższym czasie xD Jeśli natomiast chodzi o tę dwójkę, to po coś ich na tę wieś wysyłałam :P
UsuńWitaj.
OdpowiedzUsuńZ przykrością informuję, że Valkyria została usunięta z ocenialni ze względu na kompletny brak odzewu od ponad miesiąca. Z tego względu Twój blog został przeniesiony do wolnej kolejki i przysługuje Ci prawo do wybrania innego oceniającego (zostaniesz dodana zgodnie z datą zgłoszenia, jeśli zdecydujesz się od razu przenieść do innego kolejki. Gdy wyrazisz chęć pozostania w wolnej kolejce, przy następnym przeniesieniu wylądujesz na końcu danej kolejki).
Przepraszam za kłopoty. Prośby o przeniesienie proszę zostawiać w komentarzu pod najnowszym postem.
Pozdrawiam!
Idariale [fair-gaol]
Konrad zrobił się taki cyniczny... A może zawsze taki był?
OdpowiedzUsuńJak dla mnie Hanka trafiła z deszczu pod rynnę... Jak ma odpocząć, skoro Konrad będzie ją teraz prześladować w śnie i na jawie?
Nie byłabym taka pewna, czy tych dwoje sklepałoby dobry związek...
Cezary wywołuje we mnie tak negatywne emocje, że gdybym ja była n miejscu Hanki, to nie tylko rąbnęłabym go wazonem, ale też gorącym żelazkiem! Irytujący przykład faceta, który musi uderzyć, aby podporządkować sobie kobietę... TFU!