Hanka
Kiedy tylko Konrad wyszedł z pokoju, ja usiadłam ciężko na łóżku. Musiałam wyglądać jak kretynka, bo z otwartymi ustami wpatrywałam się bezmyślnie w podłogę. Jeszcze trochę pociągałam nosem i wycierałam łzy wierzchem dłoni. Zostawił mnie! Nie mogłam w to uwierzyć!
Wygadanie się przed Konradem, owszem, przyniosło mi ulgę, ale też miało sprawić, że… Że się do mnie zbliży. Każdy liczyłby na ludzki odruch z jego strony, ja dodatkowo wierzyłam, że dostanę coś więcej. Może moje myślenie było naiwne, ale nie potrafiłam oszukiwać samej siebie. Rozczarował mnie, bardzo.
Udałam się do łazienki. Wiedziałam, że to przesądzone i na pewno jeszcze tego dnia spotkam Konrada, ale wolałam go unikać jak najdłużej, więc kiedy przechodziłam obok jego pokoju, przyspieszyłam kroku, by szybko schować się za drzwiami niedużego pomieszczenia, znajdującego się na końcu korytarza. Chciałam zapalić światło, bo przez małe okienko nie wpadało go zbyt dużo. Żarówka jednak nie reagowała na moje majstrowanie przy włączniku. Pewnie jakaś trefna. Nad umywalką wisiało lustro, zerknęłam w nie, a to, co w nim ujrzałam, w ogóle mnie nie zdziwiło. Nie rozczulałam się nad sobą, tylko odkręciłam kurek, by obmyć twarz chłodną wodą. Kręciłam i nic. Podeszłam do prysznica – też nic. No tak, pod każdym względem byłam uzależniona od Czyżewskiego, wspominał przecież, że musi włączyć wszystkie media. Nie pozostawało mi nic innego, jak tylko zaszyć się w pokoju i tam czekać, aż spłynie na mnie jego łaska. Cudownie…
Wróciłam do siebie i poszukałam w torbie wszelkich rzeczy, które poprawiłyby mój wygląd, a tym samym samopoczucie. Tonik starł zaschnięte łzy z policzków, a korektor i podkład zatuszowały fiolet na twarzy. Nie było łatwo zrobić sobie makijaż, mając do dyspozycji jedynie małe, okrągłe lusterko, ale poszło mi całkiem nieźle. Włosy spięłam w koński ogon. Ściągnęłam wreszcie luźną koszulę (która po przejściach wyglądała jak szmata) oraz długie spodnie. Wtedy dopiero zaczęłam wypakowywać resztę rzeczy. Wyciągnęłam kilka ciuchów z wierzchu, aż natrafiłam na coś, czego na pewno sama nie zapakowałam – nieduża papierowa torba z logo sklepu z bielizną. Wzięłam ją szybko, wiedziałam, że wrzuciła ją tutaj Inga. Musiała to zrobić, kiedy ja w łazience pakowałam kosmetyki. W środku znalazłam karteczkę z wiadomością.
Zaczęły się wyprzedaże, pomyślałam o tobie. Nie dziękuj, noś dumnie!
Czyli to bikini, pomyślałam od razu. Nie pomyliłam się. Było ono w kolorze… oczu Konrada. Trudno, ważne, że nie różowe. Teraz przynajmniej miałam opcję, żeby nie siedzieć w pokoju, po prostu mogłam się położyć gdzieś plackiem i wyobrażać, że byłam na plaży.
W torebce znalazłam jednak coś jeszcze. Czarną bieliznę. Koronkową. Obejrzałam dokładnie i spojrzałam na metkę – mój rozmiar, o pomyłce nie mogło być mowy, bo przecież Inga miała czym oddychać, to ja byłam płaska jak deska. Wyciągnęłam biustonosz i dokładnie się mu przyjrzałam – niewiele pozostawiałby wyobraźni, gdybym go ubrała. Nie miałam wątpliwości, że to tę część prezentu miałam według słów Ingi nosić dumnie. Uśmiechnęłam się na samą myśl o tym, że ktoś mógłby mnie w tym zobaczyć. Szczególnie jeden mężczyzna.
Nagle usłyszałam trzask z dworu, coś ciężkiego spadało na ziemię. Wtedy moja odwaga się skończyła i odezwała pruderyjność, bo jednym ruchem spakowałam bieliznę z powrotem do torebki. Uświadomiłam sobie, że nadal stałam nieubrana. Pozostawiłam prezent na łóżku i dokończyłam rozpakowywanie. Więcej niespodzianek w torbie nie znalazłam.
Włożyłam na siebie szorty i krótki top odsłaniający brzuch, a zaraz po tym już bez strachu wyszłam wreszcie z pokoju. Na schodach spotkałam Konrada. Niósł wielkie pudło, wyglądało na ciężkie. Ukradkiem spojrzałam na napięte mięśnie ramion. Czyżewski nie odezwał się do mnie ani słowem, chociaż dostrzegłam, że się za mną obejrzał. Nic dziwnego, po zrozpaczonej dziewczynce nie było ani śladu. Niespodziewanie to ja go zaczepiłam.
– Czy tutaj jest może jakieś lustro? – zapytałam niby od niechcenia. Nie mogłam się zawahać, bo głos zacząłby drżeć. – Przydałoby mi się takie, w którym cała się obejrzę. – Zabrzmiałam… jak nie ja. Dosyć wyniośle i nonszalancko.
– Mogę to załatwić – odparł po chwili zastanowienia.
Nic nie odpowiedziałam, ruszyłam schodami w dół. Później mijając jego samochód, omiotłam auto wzrokiem i zaczęłam się zastanawiać, dlaczego w ogóle o coś Konrada poprosiłam. Poczułam się nieswojo, bo moja zachcianka (inaczej nie potrafiłam tego nazwać), była co najmniej dziwna. Po chwili doszłam do wniosku, że i tak lustro się przyda, więc nie powinnam mieć z tym problemu.
Poszłam przed siebie, gdzie poniosły mnie nogi. Kiedyś przechadzałam się tymi ścieżkami, więc nie obawiałam się, że gdzieś się zgubię, po prostu idąc tą drogą, obeszłabym całą posesję. Tutaj nawet nie było gdzie zabłądzić. Mogłam jedynie wejść do lasu, ale perspektywa walki z komarami skutecznie mnie odstraszała. Kiedy przechodziłam obok padoków, spoglądałam na konie, które tak beztrosko spędzały czas. To przy nich zatrzymałam się na dłużej, niestety żadnego z wierzchowców, nawet Fridy, nie zainteresowała wizja pieszczot bez smakołyków, więc ruszyłam dalej. Po prawej stronie brakowało jednego budynku – krytej ujeżdżalni, która musiała zostać rozebrana.
Z daleka widziałam tylną część pałacu wraz z tarasem. Kiedy doszłam w końcu do budynku po kilkunastu minutach, dostrzegłam Emila dyskutującego z jakimś mężczyzną w roboczych ciuchach, domyśliłam się, że to ktoś, kto przyjechał tym białym dostawczakiem, a rozmowa dotyczyła kończącego się remontu.
Uśmiechnęłam się mimowolnie na sam widok Czyżewskiego. On już mi udowodnił, że nie zostawiłby dziewczyny w potrzebie. Och, w porównaniu do niego, Konrad wypadał bardzo blado. Zresztą to nawet nie ta liga! Nie powinnam porównywać dojrzałego mężczyzny do pospolitego dupka. Emil mnie jednak nie zauważył, wsiadł do samochodu i ruszył bez pożegnania.
Do stajni wróciłam tą samą drogą, ponownie obchodząc padoki i park. Spacerowałam już od dłuższego czasu, więc poczułam głód. Mój ostatni posiłek jadłam razem z Michałem, a od rana minęło już dobrych kilka godzin. Mogłam mieć jedynie nadzieję, że w kuchni rzeczywiście znajdę wszystko, czego potrzebowałam.
Przed budynkiem, który nazwałam pieszczotliwie hotelikiem, obok auta Konrada siedział szary kociak. Zauważył mnie, zastygł w bezruchu, ale kiedy podeszłam i przywitałam się z nim, obrócił się na plecy po to, abym mogła go pogłaskać. Zaśmiałam się i wzięłam zwierzaka na ręce. Miał takie miękkie futerko i był pełen energii. Pogłaskałam go po brzuszku, a on chwytał swoimi łapkami moją dłoń.
Budynek pomiędzy hotelikiem i stajnią posiadał troje drzwi. Obok środkowych siedziały też dwa inne kotki i ich mama. Postawiłam zgubę przy niej i pogłaskałam po czubku głowy. Kiedy uznała, że z mojej strony nie grozi jej nic złego, przytuliła się do mojej ręki i domagała pieszczot. Jej dzieci chętnie się ze mną bawiły, więc zostałam z nimi kilka minut. Cały czas byłam jednak niespokojna. Czułam na sobie wzrok Konrada, ustawiłam się więc tyłem do balkonu. Wiedziałam, że mnie obserwuje, ale kiedy wstałam i odwróciłam się, nikogo nie dostrzegłam. Może popadałam w paranoję?
Według wskazówek najważniejszego-człowieka-na-świecie kuchnia znajdowała się na samym końcu korytarza na parterze. Szłam tamtędy trochę przestraszona, widocznie spodziewałam się, że z kolejnych drzwi, które mijałam, miał wyskoczyć Konrad. Na miejscu zastałam pomieszczenie, gdzie na środku stał okrągły stół z czterema krzesłami, a przy ścianie naprzeciwko drzwi ustawiono szafki, kuchenkę i małą lodówkę. To do tej ostatniej podeszłam, a gdy tylko zobaczyłam, że w środku pali się lampka, przezornie odkręciłam też kran. Woda! Prąd! Nareszcie czułam się jak w XXI wieku.
Zaczęłam szperać w lodówce, rzeczywiście Konrad nie kupił jedzenia zbyt dużo. Na blacie jednak leżały warzywa, były jajka i mleko, w szafce obok znalazłam chleb, a w jeszcze innej – patelnię. Wpadłam na pomysł, że zrobię uproszczoną wersję frittaty, w dodatku na maśle, bo innego tłuszczu do smażenia nie znalazłam. Lubiłam i umiałam gotować, więc uwinęłam się dosyć szybko z przyrządzeniem i jedzeniem, później jeszcze pozmywałam po sobie, a zanim wyszłam, nalałam do kubka sok pomarańczowy.
Doszłam do schodów i wtedy mignęły mi plecy Konrada. Na szczęście wychodził na zewnątrz, więc odetchnęłam z ulgą. Zauważyłam, że część rzeczy z korytarza zniknęła, więc pewnie robił porządek z gratami zostawionymi przy wejściu. Wbiegłam po schodach, zanim wrócił, aby uniknąć krępującej rozmowy albo, co gorsze, nieznośniej ciszy.
Weszłam do pokoju i w pierwszym momencie zastanawiałam się, czy aby na pewno dobrze trafiłam. Na stoliku wciąż był mój telefon, więc jednak się nie pomyliłam. Na łóżku leżała kołdra z poduszką, prześcieradło, komplet ręczników i duży koc. Odwróciłam się lekko w prawo i wystraszyłam własnego odbicia. Lustro! Stało pomiędzy drzwiami a komodą. Rzeczywiście mogłam się w nim cała obejrzeć, dlatego w pierwszej chwili pomyślałam, że ktoś jeszcze był w pokoju. Rozejrzałam się jeszcze raz, teraz miałam już wszystko, żeby przeżyć. Może brakowało mi jedynie czegoś do czytania, ale pozostawał telefon z muzyką, więc ewentualnie tak mogłam zapewnić sobie rozrywkę.
Usiadłam w progu u wyjścia na balkon, wyprostowałam nogi. Mogły się nawet trochę opalić w słońcu. Oparłam się plecami o ścianę tak, żeby nie patrzeć na Konrada. Ciągle słyszałam, że wynosił te ciężkie rzeczy, ale zupełnie mnie to nie interesowało. Założyłam słuchawki i wyłączyłam się kompletnie, słuchając muzyki z telefonu. Przymknęłam oczy, planowałam sobie kolejne dni.
Był wtorek, w środę Michał miał się bronić, więc jeszcze ten jeden dzień wytrzymam bez mojego przyjaciela. A później już nie będę sama, więc ten dupek mógł mi podskakiwać, a i tak miałabym go gdzieś! Zresztą nie zamierzałam z nim przebywać, więc na pewno wymusiłabym na Miśku, aby spełnił swoją obietnicę i poświęcił mi całą swoją uwagę.
Zupełnie straciłam poczucie czasu, kiedy zaczęłam grać w jakieś głupie gry na komórce. Ocknęłam się, dopiero gdy przechylając kubek, zorientowałam się, że już wypiłam cały sok. Piłam tak bezmyślnie, że nawet nie czułam smaku. Ściągnąłam słuchawki i weszłam do pokoju. Po takim czasie siedzenia w jednej pozycji trochę ścierpłam. Usłyszałam pukanie w szybę. Odwróciłam się i zobaczyłam Konrada opartego o framugę drzwi balkonowych,
– Hanka, pewnie jesteś głodna – zagadał jak gdyby nigdy nic. – Chyba nie jadłaś nic od śniadania.
– Zrobiłam sobie obiad – odparłam szorstko. Zdziwił się i chciał odejść bez słowa, ale zatrzymałam go jeszcze. – Nie masz może jakiejś… kobiecej literatury? – spytałam lekko. Moje zachcianki zaczęły przerażać mnie samą. Konrad spojrzał na mnie niepewnie, prawdopodobnie liczył na to, że żartowałam. Zmarszczył czoło.
– Mogę kogoś spytać, jeśli ci zależy.
– Super – odparłam, w moim głosie nie usłyszałam ani krzty entuzjazmu.
– Proszę – wymamrotał w podobnym tonie i wrócił do siebie.
Wtedy coś mnie tknęło. Chyba po prostu nie chciałam zostać sama. Chwyciłam za telefon i wybrałam numer Ingi, po czym, gdy odebrała, opowiedziałam jej ze szczegółami rozmowę z Cezarym. Nie miałam ochoty się rozpłakać ani przez chwilę, zachowywałam spokój i mówiłam rzeczowo. Moja przyjaciółka oczywiście była wściekła, rzecz jasna nie na mnie, ale na Sawickiego. Inga nie potrafiła zrozumieć jego reakcji oraz jak śmiał użyć tego niewybrednego określenia, jakim mnie nazwał i nie mogła mu wybaczyć, że mnie uderzył. Wazonem tak naprawdę się nie przejęła, stwierdziła, że dobrze zrobiłam, bo był koszmarnie brzydki, więc wreszcie się na coś przydał. Inga uspokoiła mnie, że Czarka na pewno tylko boli głowa i nic mu nie jest, chociaż szczerze życzyła mu wszystkiego najgorszego.
Zaczęłam się zastanawiać, czy nie nadmuchałam całej tej historii i dusiłam ją w sobie. To bardzo prawdopodobne. Zwykle radziłam sobie z rozwiązywaniem problemów, a nawet jeśli czasami się nie udawało, to nie byłam beksą i nie użalałam się nad sobą. Tym razem podeszłam do sprawy bardzo emocjonalnie i już wypłakałam mnóstwo łez. Wcale się sobie nie dziwiłam, w końcu chodziło o moje uczucia. Starałam się myśleć racjonalnie, ale czasami po prostu nie mogłam dusić wszystkiego w sobie, bo bym zgorzkniała.
Sama doszłam do takich wniosków, już chciałam sobie pogratulować, ale Inga zaczęła wypytywać mnie o Konrada. Ten Konrad, starszy brat naszego Miśka, ten facet ze zdjęcia, do którego rzucałam lotkami. Ja, zamiast spokojnie wyjaśnić, dlaczego właśnie on z nią rozmawiał, wymyśliłam wymówkę o znikającym zasięgu i się rozłączyłam. Przez piętnaście minut rozmawiałyśmy bez zakłóceń i nagle zaczęłam tracić zasięg? Jasne, Inga na pewno uwierzyła… Na później odłożyłam rozmowę o pewnym młodym mężczyźnie, który mieszkał za ścianą.
*
Tak jak przypuszczałam, pierwsze popołudnie w Pożarowie było bardzo monotonne. Na początku posprzątałam trochę w pokoju, a później postanowiłam ponownie wyjść na spacer. Wiedziałam, że w końcu okolica mi się opatrzy, ale siedzenie w czterech ścianach mnie męczyło. Nie potrafiłam znieść tej ciszy, koniecznie potrzebowałam jakiegoś szumu, czegokolwiek! Muzyka z radia na pewno by się nadała.
– Napijesz się ze mną kawy? – usłyszałam pana Andrzeja, kiedy przechodziłam obok stajni. Oczywiście się zgodziłam i zaprosił mnie do siodlarni, gdzie było odrobinę chłodniej niż na zewnątrz. Zaparzył taką siekierę, że przez kolejny tydzień nie powinnam po niej spać, a na pewno nie najbliższej nocy! Popijałam małymi łykami, bo gdybym pochłonęła wszystko od razu, to na pewno padłabym trupem.
Rozmawialiśmy o mało istotnych sprawach: trochę o moich studiach, o tym, że owszem, Michał studiował razem ze mną, ale po pierwszym roku zmienił kierunek, bo chciał skończyć ekonomię jak Emil; o pogodzie i remoncie pałacu, który się trochę przedłużył. Zostałam zapytana również o mojego ojca i siostrę, których mężczyzna pamiętał. Tak jakoś upłynęło sporo czasu.
Zauważyłam, że w kącie leżało kilka czasopism. Nie podejrzewałam, żeby stajenny czytał kobiece magazyny, ale zapytałam, czy mogę je pożyczyć.
– Bierz śmiało, dziecko, to gazety Joanny – wyjaśnił Andrzej. – Pewnie się trochę nudzisz, co? – zapytał, nim zdążyłam dowiedzieć się, kim jest Joanna.
– Trochę – przyznałam. – Ale niedługo przyjedzie Michał, więc – wzruszyłam ramionami – nie będzie źle.
Uśmiechnęłam się lekko i chciałam już wychodzić, kiedy wpadłam na Konrada. Wszedł do siodlarni bez słowa. Zderzyliśmy się, na szczęście trzymane przeze mnie w ramionach czasopisma nie spadły na podłogę. To pewnie byłoby bardzo krępujące i żenujące, gdybym musiała się po nie schylać. Tak tylko otarliśmy się o siebie, a ja instynktownie wciągnęłam jego zapach. Popatrzyłam, jak Konrad ściąga jedno z siodeł. Stajenny wstał, by mu pomóc, tym samym nie mógł zauważyć, że otaksowałam wzrokiem Czyżewskiego.
Mnie nie powinien dziwić widok faceta w bryczesach i oficerkach, a jednak nie mogłam się powstrzymać, żeby go dokładnie obejrzeć. Konrad chyba zauważył, że go obserwowałam. Mimo że pan Andrzej mówił coś do niego, to Konrad spojrzał na mnie i przestał słuchać mężczyzny. Spodziewałabym się jakiegoś cynicznego uśmieszku, ale wyglądał… tak normalnie. Otworzył usta, aby coś powiedzieć, ale uprzedziłam go.
– Dziękuję za kawę! – zakomunikowałam nieco zmieszana i opuściłam pomieszczenie.
Szłam szybko do swojego pokoju, odwracając się i sprawdzając, czy przypadkiem Konrad za mną nie poszedł. Rzuciłam pisemka na łóżko i wciągnęłam powietrze do płuc. Głupia! Zachowywałam się jak zakochana małolata. Miałam dwa ważne powody, aby unikać Konrada. Po pierwsze bardzo mnie denerwował. Jeśli myślał, że zapomnę o tym, jak mnie traktował, to się mylił. Drugi powód? Wystarczyło na niego spojrzeć, a wszystkie wspomnienia wracały.
Położyłam się na łóżku, zaczęłam wertować kolorowe strony czasopism, ale nie mogłam się skupić na czytaniu. Po pewnym czasie nawet zdjęcia zaczęły mi się zlewać w jedną kolorową plamę, bo przed oczyma ciągle miałam Konrada. Westchnęłam przeciągle, wstałam i wyszłam na balkon.
Oczywiście towarzyszył mi pech! Jak inaczej mogłabym wytłumaczyć to, że Czyżewski akurat wsiadał na siwka? Obserwowałam go przez cały czas, to było silniejsze ode mnie. Ponownie nie odwróciłam wzroku, gdy mnie zauważył. Znowu to spojrzenie niewiniątka i dodatkowo łagodny uśmiech. Może myślał, że to coś zmieni? O nie, nie nabierze mnie! Odwróciłam się na pięcie i weszłam do pokoju.
Wieczór minął całkiem spokojnie, zrobiłam sobie kolację, wykąpałam się i oczywiście wynudziłam. Konrada nie było naprawdę długo, wrócił, kiedy już się ściemniało. Kiedy usłyszałam tętent kopyt, leżałam już w łóżku i nie miałam zamiaru wychodzić z pokoju. Po kolejnej godzinie kątem oka zauważyłam, że Konrad wyszedł na balkon, wtedy spięłam mięśnie i przykryłam się kołdrą po same uszy, chociaż w pokoju panowała duchota. Zostawiłam uchylone okno balkonowe, teraz obawiałam się, że Czyżewski mógłby wejść. A może właśnie chciałam, aby wszedł?
Rzecz jasna po kolejnym dniu pełnym przygód i ostatniej kawie miałam problem z zaśnięciem. Wszystko jeszcze raz analizowałam w głowie, zastanawiałam się, co mogłam zrobić inaczej. Nieustannie gdybałam. Nie chciałam myśleć ani o Cezarym, ani o Konradzie, ale tylko ten drugi sprawiał, że nie miałam ochoty zapłakać się na śmierć, więc z dwojga złego już lepiej było się złościć, niż zadręczać. Mimo wszystko pocieszające było to, że za ścianą był właśnie on, a nie Sawicki, naprawdę mogłam trafić o wiele gorzej.
Zasnęłam po drugiej w nocy, ale i tak często się budziłam. Dopiero nad ranem zapadłam w głębszy sen.
*
Otworzyłam oczy i w pierwszym momencie nie rozpoznałam pokoju, w którym przebywałam. W następnej kolejności chwyciłam za telefon, żeby sprawdzić godzinę – przed dziewiątą. Usiadłam na łóżku i dostrzegłam małą karteczkę na szafce.
Konrad wszedł do pokoju, kiedy spałam i nie byłam tego świadoma. Wściekłam się, bo nie powinien tego robić. Wiadomość napisana została równymi, prostymi literami, charakter pisma mógł trochę przypominać pismo techniczne. No tak, w końcu był architektem, panem inżynierem.
Śniadanie czeka na Ciebie w kuchni.
Działo się ze mną coś niedobrego. Towarzyszyły mi wściekłość i podniecenie jednocześnie. Z jednej strony chciałam Konrada ponownie spotkać i mieć go blisko przy sobie, ale przecież nie zachował się wobec mnie tak, jakbym tego chciała. Wiedziałam, że nie mogłam liczyć z jego strony na nic więcej, niż tylko bycie koleżanką Michała. Ewentualnie na wykorzystanie mnie w łóżku – tak, do tego na pewno byłby zdolny. Nie zmieniało to jednak faktu, że to dzięki Konradowi jakoś się zaaklimatyzowałam po przyjeździe, a dodatkowo to śniadanie… Czarek nigdy by na to nie wpadł.
Zjadłam przygotowane przez Konrada kanapki. Kiedy zajrzałam do lodówki i tak nie znalazłam innych produktów, z których mógłby stworzyć coś bardziej oryginalnego. Miło z jego strony, że o mnie pomyślał. Jadłam i zastanawiałam się, czy robi to bezinteresownie, bo jeśli nie, to czego chciałby w zamian?
Wyszłam na zewnątrz, zapowiadał się kolejny upalny dzień. Ruszyłam przed siebie, spacerowanie było i tak jak na razie moją jedyną rozrywką. Po drodze nikogo nie spotkałam, chociaż rozglądałam się za kraciastą koszulą stajennego.
Przed pałacem znowu stał biały dostawczak, ktoś, kto tutaj przyjeżdżał, musiał większość czasu spędzać wewnątrz pałacu, bo nie dostrzegłam nikogo na dworze. Zauważyłam za to, że w moją stronę zbliżał się samochód osobowy, gdy się zbliżył, zobaczyłam, że był kierowany przez mężczyznę, a na miejscu pasażera siedziała drobna postać. Kiedy się zatrzymał przed pałacem, z auta wysiadła starsza kobieta z beżowym buldogiem francuskim na rękach.
Samochód odjechał, a kobieta podeszła do mnie, opierając się o laskę. Wyglądała dość normalnie, jedynie zdziwiło mnie, dlaczego w taki upał ubrała się w ciemne kolory. W jej oczach było jednak coś, co mnie przeraziło. Momentalnie zesztywniałam.
– Wołaj, no, Czyżewskiego – powiedziała ochrypłym głosem.
– Aaa… ale którego? – zawahałam się.
Akurat w tym momencie z pałacu wybiegł Konrad, tym samym ratując mnie przed starszą panią. Mogłaby pewnie spaść na mnie klątwa rzucona przez tę kobietę, szczególnie że nie tryskała dobrym humorem.
– Babcia? Co ty tutaj robisz? – zapytał Konrad, kiedy do nas podszedł. Mnie przywitał miłym uśmiechem, który mimowolnie odwzajemniłam.
– Przyjechałam do ciebie – odpowiedziała kobieta, po czym przekazała mu psa. Wziął go natychmiast, obawiając się, że zwierzak upadnie na ziemię. Babcia natomiast, korzystając z chwili nieuwagi, uderzyła Konrada laską w kolano. Próbował się odsunąć, ale wtedy wykonała jeszcze raz ten sam ruch.
Wybałuszyłam oczy, takiego obrazka dawno nie widziałam. Z jednej strony zaskoczyła mnie niezrozumiała reakcja kobiety, ale z drugiej Czyżewski wyglądał na tak bezradnego, że zaczęłam się ukradkiem śmiać.
– A to za co?! – jęknął. – Przestań! – krzyknął, kiedy dostał po raz kolejny.
– Miałeś przyjechać i co? – warknęła na niego. – Żeby stara babcia musiała się prosić, żeby wnuk ją odwiedził.
– No, daj spokój, przyjechałem wczoraj – powiedział pośpiesznie. – Musiałem posprzątać, rozpakować się…
– Do matki też nie pojechałeś – oskarżyła go, wymierzając palec w jego kierunku. – Wstydu nie masz!
– Weź… nie rób scen – odparł tylko, podnosząc głos.
Patrzyłam na nich i zastanawiałam się, czy trafiłam do jakiegoś równoległego świata. Może mnie wkręcali i odgrywali taką scenkę specjalnie? Byłam naprawdę rozbawiona. Sama chętnie uderzyłabym Konrada laską, ale skoro robiła to jego babcia, nie miałam nic przeciwko. Czyżewski wyglądał na nieco przerażonego, uderzenia musiały mu sprawiać ból, chociaż nie wyglądały na silne. Cóż, najwidoczniej babcia miała wprawę i posiadała technikę, skoro wnuk wiedział, co oznacza zetknięcie się z laską.
W pewnym momencie Konrad oddalił psa na długość swoich rąk. Buldożek wyglądał na całkiem zadowolonego, Czyżewski natomiast przeklną szpetnie, widząc na szarej koszulce ciemną, mokrą plamę. Kobieta zaczęła się śmiać. Teraz miałam pewność, że spotkałam geniusza zła.
– Jeszcze mnie ten skurwiel oszczał! – krzyknął Konrad, stawiając rozbawionego zwierzaka na ziemi.
– Bardzo dobrze, bardzo dobrze – skwitowała babcia.
Nie mogłam się powstrzymać, chichotałam już jawnie, nie myśląc o tym, co Konrad o mnie pomyśli. Ta plama, jego wściekłość, wyraz twarzy i złość w oczach – wszystko to dawało mu normalności, którą zauważyłam wczoraj przez krótką chwilę. Żaden z niego ideał, zwykły facet, tylko nadal dupek, pomyślałam.
– Dziecko – zwróciła się do mnie starsza pani – zrób mi kawy!
Jak na moje prawie dwadzieścia trzy lata, ludzie dosyć często nazywali mnie dzieckiem. Nie odważyłam się jednak zwrócić jej uwagi czy chociażby przedstawić. Co to, to nie! Jeszcze i ja dostałabym cios w kolano i zwijałabym się z bólu, a o ataku buldoga nawet myśleć nie chciałam.
– Wtorek, idziemy – powiedziała do psa i ruszyła w stronę stajni. Pies Wtorek, oryginalna ta seniorka.
Zamrugałam kilkukrotnie i podążyłam powoli za nią. Chyba nie miałam innego wyjścia, w końcu zażądała kawy.
Niepewnie obejrzałam się, Konrad w tym czasie ściągał swoją koszulkę. Sam widok nagiej klatki piersiowej już zrobiłby na mnie wrażenie, bo musiał się postarać, żeby wyglądała dobrze. Pomyślałabym, że to „sezonowiec” i poszedł na siłownie, żeby bajerować laski na plaży. Męska wersja pustaka. Pewnie przeszłoby mi to przez myśl, gdyby nie tatuaże – trzy kolejne, których nie znałam. Wilk, smok i coś jeszcze, ale trzymał lewą rękę blisko ciała, więc nie mogłam się przyjrzeć.
Gdyby Konrad potrafił mnie przyciągnąć do siebie swoim charakterem, a nie samym wyglądem, nie czekałabym i nie zastanawiała, co zrobić z moim niezrozumiałym uczuciem, które obudziło się po tych kilku latach. Ja jednak mogłam tylko patrzeć w te niesamowite oczy, na niego całego – od stóp do głów i jeszcze na te kolorowe małe dzieła sztuki na jego ciele. Tatuaże nie wyglądały jak więzienne malunki – nie mogłabym powiedzieć, że go oszpecały, raczej dodawały charakteru. Od razu pojawił się pomysł, abym je dotknęła, bo może zmażą się pod wpływem mojego nacisku.
Ocknęłam się z tego chwilowego letargu, kiedy kątem oka zauważyłam, że Konrad przygląda się mojej twarzy. Pewnie, że to robił! Bezczelnie się w niego wgapiałam, to jak miał zareagować? Uśmiechnął się znowu, tym razem jednym kącikiem ust. Bezwzględny podrywacz! Widziałam w oczach, że puchnie z dumy. Dodawało mu to jedynie atrakcyjności, pociągał mnie, hipnotyzując oczyma. Miałam ochotę powtórzyć nasz pocałunek, chociaż tak naprawdę sprawił mi on mnóstwo bólu. Nie chciałam cierpieć ponownie. Przecież zostałam wykorzystana, ale serce nie chciało słuchać rozumu!
– Szybciej, dziewczyno – usłyszałam – nie będę na ciebie czekać!
Nie wiedziałam, czy mam pobiec za babcią, czy jednak jeszcze chwilę patrzeć na Konrada. Po sekundzie zastanowienia wybrałam to pierwsze.
Zacisnęłam usta. Hanka, czyżbyś odkryła przed Konradem swoje karty? Jedyne, co mi pozostało, to mieć nadzieję, że nie zechce mnie pocałować jeszcze raz.
Konrad
Nie kuśtykałem, ale wiedziałem, że na nodze na pewno pojawią się siniaki, po tym, jak zostałem zaatakowany przez babcię. To chyba jej ulubiony sposób, aby pokazać, że ona miała władzę i nie wolno jej się sprzeciwiać. Chociaż wystarczyło jedno spojrzenie, aby przeszły po plecach ciarki, to użycie laski było znacznie zabawniejsze. Stosowała ją jedynie wobec męskiej części rodziny, żadna kobieta nie ośmieliłaby się z babcią nie zgodzić.
Podążyłem drogą za kobietami.
– Och, jednak idziesz – powiedziała babcia tym swoim cynicznym tonem, kiedy zrównałem się z nią, gdy kroczyła już wzdłuż stajni. – Czyli podziałało – dodała zadowolona. Wtorek człapał dumnie za swoją właścicielką. – Ugość mnie, chłopcze, bo twoja ptaszyna jest wyraźnie zagubiona.
Hanka, idąca obok, ale wyraźnie zachowując dystans, popatrzyła na mnie zdezorientowana, jakby nie wiedziała, że to właśnie o niej mowa i szukała jakiegoś wsparcia z mojej strony. Babcia nie mogła wiedzieć, że ta dziewczyna była moja bardzo dawno i tylko przez moment, chociaż wyjątkowo miły.
– Hanka jest koleżanką Michała – wyjaśniłem.
Babcia popatrzyła na jej bladą twarz, później przeniosła wzrok na mnie i uniosła jedną brew. Doskonale wiedziałem, że zaczęła wątpić w moje dobre intencje. Ba, babcia nawet nie przypuszczała, że ja jakiekolwiek mogłem posiadać. Nie chciałem wyjaśniać, że przebywając w Pożarowie, wolałbym nie mieć styczności z żadnymi kobietami, może jedynie tymi z rodziny i to nie moja wina, że Emil przywiózł tutaj Hankę, a ona wyglądała na kompletnie zagubioną. I tak bym babci nie przekonał, a na pewno nie w czasie, który był potrzebny do dojścia do kuchni.
– Mówiłam temu pajacowi, że miał mnie wysadzić z drugiej strony, ale uparł się, że nie zna drogi – powiedziała kobieta, żeby wypełnić ciszę, która między nami zapadła. – Teraz muszę dreptać taki hektar.
– Jakiemu pajacowi? – zapytałem dla podtrzymania rozmowy, chociaż tak naprawdę wolałem nie wiedzieć.
– Sąsiad mnie podwiózł – wyjaśniła. Kiedy już dotarliśmy na plac, poleciła mi stanowczo: – Ubierz się.
– Boje się jej – powiedziała cicho Hanka, gdy po wejściu do budynku, zostaliśmy na chwilę sami przy schodach, a babcia powoli kroczyła w stronę kuchni.
– Ja trochę też – zaśmiałem się. – Ale nikomu nie mów – szepnąłem teatralnie.
– Nie wiedziałam, że… – Podniosła dłoń i wskazała moją klatkę. Spojrzałem na tatuaże, a później na blondynkę. Siniak na twarzy nadal był wyraźnie widoczny, ale stał się bardziej żółty na brzegach. Jeszcze kilka dni i nie powinien zostać po nim ślad.
– Że się tak oszpeciłem? – zapytałem przekornie.
– Nie – jęknęła zdezorientowana. – Nie miałam tego na myśli – dodała pośpiesznie, tłumacząc się. Próbowała coś jeszcze powiedzieć, ale wreszcie zauważyła, że się z nią tylko droczyłem. Uśmiechnąłem się łagodnie. Widocznie nie odpowiadało jej moje poczucie humoru, bo uderzyła mnie pięścią w ramię, w dodatku całkiem mocno. Zareagowałem natychmiast i chwyciłem Hankę za nadgarstek, delikatnie, ale pewnie.
– Nie rób tak – zaprotestowała hardo.
– Bijesz mnie, to co mam robić?
Hance nie spodobał się ten pobłażliwy ton, więc wyrwała się z mojego uścisku. Zauważyłem, jak zaciska szczęki. W ogóle wyglądała, jakby szykowała się do kolejnego ataku.
– Mam ochotę przywalić ci mocniej – oświadczyła ze wściekłością, ale wyczułem w jej głosie również panikę. Hanka ruszyła na górę. Nie rozumiałem jej wahań nastrojów, więc pozwoliłem odejść.
Dołączyłem do babci, gdy poszukałem czegoś do ubrania. Na wierzchu leżała akurat flanelowa koszula, ale to zawsze lepsze, niż mokry i śmierdzący T-shirt. Wtorek kręcił się po pomieszczeniu, obwąchując wszystkie kąty.
Kobieta stwierdziła, rozczarowana, że jej syn jednak się nie popisał, bo powinien skończyć całą tę renowację znacznie wcześniej. Nie przyznała się do tego, ale na pewno chętnie spędziłaby tutaj lato. Trudno się jej dziwić, siedziała sama w swoim mieszkaniu i rzadko ktoś ją odwiedzał. Mogła jedynie liczyć na sąsiadów. Emil oczywiście przyjeżdżał do matki, ale nie tak często, jakby sobie tego życzyła. Zawsze miała jednego z synów przy sobie, ale kiedy Krzysztof zmarł po rozległym zawale, została sama. Moja matka mieszkała naprawdę niedaleko, jednak obie za sobą nie przepadały. Nie potrafiły się dogadać przez tyle lat, nie oczekiwałem, że zaczną normalnie współżyć po śmierci Krzysztofa. Moją matkę z teściami łączyły trudne stosunki, nic dziwnego, w końcu z każdym z dwóch synów miała dziecko – to może komplikować relacje.
– Właściwie sprowadza mnie tutaj Małgorzata – przyznała, kiedy podałem jej kawę. Odpaliła papierosa. – Co nie znaczy, że babci nie należy odwiedzać!
Skrzywiłem się, słysząc, jak dalej marudzi.
– Dlaczego właśnie mama? – zapytałem, siadając naprzeciwko niej. – Coś z nią nie tak?
– Tak jakby – odpowiedziała. – Wiesz, że nigdy nie była moją ulubienicą, ale... – zastanawiła się przez chwilę. – No dobrze, martwię się o nią – przyznała w końcu, co niesamowicie mnie zaskoczyło. Babcia rzadko stawiała na całkowitą szczerość, która nie byłaby ukryta za jakimś niewybrednym przytykiem. – Jakby na to nie patrzeć, to w końcu Czyżewska – powiedziała nie do końca przekonana do swoich słów.
– Dzwonię do niej, mnie się nie skarżyła. Nie wiem, co masz na myśli.
– Przez telefon nie możesz zobaczyć, jak wygląda. Ja sama rzadko ją widuję, ale od śmierci Krzysztofa…
Zawiesiła głos, po czym westchnęła. Mojej babci też brakowało syna, osoby, na którą po śmierci własnego męża zawsze mogła liczyć. Być może powinienem coś powiedzieć, jakoś ją pocieszyć, ale jeśli chodziło o Krzysztofa, wolałem milczeć.
– Za dużo przebywa w domu – kontynuowała po chwili. – Powinna wyjść do ludzi, rozmawiać, a nie siedzieć całymi dniami w czterech ścianach. Udręcza się, cierpi. Ja chyba niewiele mogę zrobić…
Zacząłem się zastanawiać, czy babcia przypadkiem nie opisuje samej siebie.
– Więc liczysz na mnie – wszedłem jej w słowo. – Mam ją zabrać tutaj? Wiesz, że ona nie lubi tego miejsca – przypomniałem jej. – Więc mam wprowadzić się do domu, tak?
– Mógłbyś – przytaknęła. – Te kilka kilometrów do stajni, to nie jest tak daleko.
Szukałem jakiegoś argumentu przeciw. Nie znalazłem żadnego.
W Pożarowie miałem to, czego potrzebowałem. Chciałem spędzić wakacje jak wtedy, gdy nie było żadnych problemów. Należał mi się odpoczynek, ale tym na pewno nie przekonałbym babci. W tej sprawie nie mogła użyć laski, to jasne, nie zrobiłoby to na nikim wrażenia, ale również nie mogłem się sprzeciwić.
– Pojadę do niej – powiedziałem tylko. Widząc, że babcia chce coś powiedzieć, dodałem: – Jeszcze dzisiaj.
Co do losu to ja podzielam... Niby wszystko ładnie i pięknie ale za krótkie były te wakacje.. :)
OdpowiedzUsuńCo do rozdziału to jest fajny i w końcu możemy choć trochę zobaczyć normalną twarz Konrada. I to urocze że zrobił jej śniadanie.
A co do błędów to znalazłam literówkę jedną w akapicie o buldogu i zapaskudzeniu koszulki Konrada :) Powinno być szarej a jest szarek ;) to chyba tyle :)
i pozdrawiam z zimnego Krakowa.
Ok, już poprawione:) Wakacje chyba zawsze są za krótkie, a ja i tak chyba nie potrafię ich dobrze spożytkować.
UsuńHaha, chyba muszę być bardzo okropna, że przedstawiłam Konrada jako okropnego człowieka :) A ja uwielbiam wykorzystywać faceta, żeby mi zrobił śniadanie ;P
Również pozdrawiam!
Cały rozdział czytało się bardzo przyjemnie :) Parę razy zaśmiałam się szczerze i... nieco za głośno :) Ale moment, gdy przyjechała babcia po prostu tak mnie rozbawił że będę go wspominać przez długie lata chyba!
OdpowiedzUsuń"To do tej ostatniej podeszłam, a gdy tylko zobaczyłam, że w środku pali się lampka, przezornie odkręciłam też kran. Woda! Prąd! Nareszcie czułam się jak w XXI wieku." -Oh, jak ja kocham ten tekst! Jak go przeczytała to automatycznie kąciki moich ust polecaiły w górę :D
Kochana, twoje notki są strasznie ciekawe i czekając na następne siedzę jak na szpilkach! Dawaj prędko następne!
Xoxo :)
Bez przesady, Różowa to nie Dzień Świra, żeby wspominać najśmieszniejsze teksy i sceny xD Mnie jak zwykle wszystko wydaje się płytkie i bez wyrazu, także jeśli rozśmieszyło, to się cieszę:)
UsuńOstatnio kilka dni byłam bez ciepłej wody, żeby się umyć musiałam ją podgrzewać w czajniku, jako typowy mieszczuch to był koszmar. Nie wyobrażam sobie życia bez mediów xD
Chciałabym dodawać nowe rozdziały w miarę często, ale niestety czas/wena/chęci... Ja liczę na dogodne warunki do pisania :) Pozdrawiam :)
Przez Ciebie dostanę jakiegoś zwariowanie, czy coś. Sama nie wiem, czy Emil jest lepszy od Konrada w BRYCZESACH I OFICERKACH. Mój Boże, ta Hania znalazła się w samym środku nieba i ona jeszcze ma czelność tak grymasić. Czy ta laska ma pojęcia, gdzie ona jest
OdpowiedzUsuńRozumiem, że może mieć pretensje do Konrada o przeszłość, rozumiem ją. Też gnojkowi bym nie przepuściła, ale z drugiej strony. Ma już prawie 23 lata, czas chyba wydorośleć. Tak mi się wydaję, ale i tak uważam, że Hania jest cudowna i słodka, i pasuje do Konrada,
No cóż, hahahahaha, babcia i laska wymiatają! Padłam ze śmiechu, gdy przyfancoliła Konradowi. Dobrze mu tak! :) Hania powinna teraz zrobić mu okłady:)
Ja też Hanki zupełnie nie rozumiem, sama chciałabym mieć możliwość wyjazdu w miejsce, gdzie bryczesy to ubiór obowiązkowy :D A jeśli w dodatku byliby tam faceci w bryczesach - istny raj :D
UsuńJa już mam skończone 23 lata, też powinnam dorosnąć? :D Ok, wiek jest mniej istotny w momencie, kiedy "zsumujemy doświadczenia", a jak wiadomo Hanka zbyt dobrych doświadczeń z facetami nie ma, więc na Konrada będzie się jeszcze złościć za tę przeszłość, chociaż... No cóż, mętlik w jej głowie będzie widoczny w jej zachowaniu :P
Haha, a pomyśleć, że babcia miała być początkowo mniej zabawna. Cóż, seniorka może się jeszcze pokaże z innej strony, ale laska będzie jej towarzyszyć zawsze :P Okłady? Właściwie dlaczego nie? ;P
Przeczytałam, dwa razy, jak to mam w zwyczaju. Rozdział taki leniwy, nawet zbyt spokojny, ale tylko do momentu przyjazdu babci z Wtorkiem. Wtorek wymiata. Ja bym go zostawiła Konradowi, myślę, że ten pies może jeszcze wiele zdziałać.
UsuńI Konrad został oblany, co prawda nie tak to sobie wyobrażałam, jak ci o tym pisałam. Ale tak jest lepiej!!! Dostał za swoje.
I błagam niech Hania się teraz lekko ogarnie, bo taka snująca się, mnie osobiście wkurza :D
To dalsza cześć asymilacji Hanki z otoczeniem ;) Ale jakby napisała, że rozdział wyszedł nudny, to pewnie znowu bym przeczytała, że głupoty gadam xD Dlatego też wplotłam trochę akcji na końcu. Haha, nie wiem, czy akurat Wtorek może namieszać, ale zwierzaki mają tuta swoją rolę :D
UsuńPlanowałam takie "oblanie" już od jakiegoś czasu, a skoro chciałaś, to proszę :P Chociaż w przyszłości nie wykluczam, że Hanka może mu jeszcze dokuczyć w taki sposób. Na razie musi Ci wystarczyć pies ;)
Nie wiem, czy się ogarnie, wydaje mi się, że właśnie nie xD Ale o tym już w następnym rozdziale, który może być zaskakujący również dla samej Hanki :P
Hanka to taka typowa dziewczyna, zmienna, robi jedno, myśli drugie :D ale lubię ją, dość szybko odżyło w niej wszystko, co stare i zaczęła mieć "namiętne" myśli. Konrad póki co chyba nie patrzy na nią w jakiś szczególnie wyjątkowy sposób. Ale to facet, czasem wystarczy moment i wszystko się zmieni :D Babcia wymiata, ja bardzo lubię babcie :D Spodobał mi się tekst o ptaszynie :D Cała rodzina próbuje zrobić z Konrada swojego człowieka, a on biedny chyba nie wie, co dla niego najlepsze :D To on ma być zadowolony, a nie reszta :P Uwielbiam sceny między nim a Hanką :) A tak poza tym bardzo dobrze łączysz akcje z innymi opisami, i ładnie wplatasz w to takie niuanse jak krótka zabawa z kotkami na przykład, to dodaje uroku temu opowiadaniu :)
OdpowiedzUsuńA i zapomniałam napisać, że podzielam Twój los studenckiego horroru :D
UsuńPierwszy tydzień studenckiego horroru minął mi znoście, bo miałam... jedne zajęcia xD Bardziej się chyba napaliłam na to, że mam praktyki:)
UsuńHania jest bardzo niezdecydowana, myśli jedno, obiecuje sobie, że "nie", a jak staje przed jakimś wyborem, to wtedy robi zupełnie inaczej. W innych sprawach powinna się ogarnąć, ale jeśli o Konrada, to będzie się ciągle miotać... No i teraz częściej będą się pojawiać sceny z nimi razem i mam nadzieję, że będzie widać, jak oboje krążą wokół siebie i nie wiedzą, co zrobić. Jeśli Hania nie potrafi się zdecydować, to Kondziu nie będzie wiedział, jak z nią postępować :P
Babcia jest spoko :P chociaż jeszcze pokaże się z innej strony i na pewno będzie miała duży spływ na Konrada, chyba największy z całej rodziny oprócz Emila. Właśnie, Konrad jeszcze nie wie, czego tak naprawdę chce, a wcześniej w Warszawie nikt mu głowy nie zawracał ;P
Dzięki, staram się, że miejsce, w którym się znaleźli, miało swój charakter, też wpływało jakoś na bohaterów, a nie było tylko miejscem wymienionym z nazwy ;)
Co, jak co, ale Babka Czyżewska rozwala system laską, a flirciarz Konrad (sama nie wierzę, że to piszę) częściowo obnaża się przed Hanką. Boże, z tego wszystkiego nie wiem co napisać. Przez tego faceta moja wyobraźnia szaleje i wcale nie zazdroszczę Hance. Ta, to dopiero ma... widoki :P
OdpowiedzUsuńUwielbiam moją nieśmiałą Haneczkę, której mało brakuje by zacząć się ślinić na widok Konrada. Poniekąd trochę, ale naprawdę tylko odrobinkę, jej współczuję. Przechodzi teraz nieciekawy okres, dojścia do siebie po zerwaniu. Ciągle rozmyśla o wazonie, który niczemu winien zakończył swój żywot na głowie Grześka. Momentami zastanawiam się, czy rzeczywiście ten wyjazd będzie dobrym rozwiązaniem. Tak, wiem, że jeszcze niedawno tak uważałam, ale z każdą chwilą mam inne przeczucia. No bo jak ma być dobrze, kiedy Czyżewski doprowadza ją do szału przez 24h?
Och Konrad, ale z Ciebie ziółko :) Wiesz, że nie przypuszczałabym, że zacznie tak ewidentnie z nią flirtować. Te uśmieszki, maślane oczka, a już samo zdjęcie koszuli było mistrzowską zagrywką. Ten facet jednak nie jest głupi, ale jest dupkiem, kiedy tak "molestuje" biedną Hankę. Miejże, trochę litości dla tej dziewuszki :)
Nie wiem co planujesz z SuperBabcią, ale wydaje mi się, e to ona będzie tą która przemówi, albo przynajmniej da do zrozumienia Konradowi, że między nim a Hanką jest ta przysłowiowa "chemia". Chociaż zarówno Hanka i Konrad zdają sobie z tego sprawę, to jak wiadomo, żadne się do tego nie przyzna. A jak mówi polskie przysłowie: "kto się czubi, ten się lubi"...
Cieplutko pozdrawiam :D
PS. Też już podzieliłam Twój uczelniany los, chociaż jeszcze ten tydzień miałam wolny, bo moja uczelnie nie kwapiła się z wymyśleniem nam planu zajęć. Widocznie się za nami nie stęsknili :P
Buziak :*
Zdecydowanie lepiej się babci nie sprzeciwiać! Jak widać laska ma dużą siłę przebicia, a sama babcia jeszcze da o sobie znać :P Haha,Konrad się obnaża dosłownie i przenośni, no i co ta biedna Hanka ma zrobić? Stoi i patrzy! xD Pomyśl, jak jej wyobraźnia szaleje ;P
UsuńO, widzę, że Tobie się też czasami miesza, bo na pewno chodziło Ci o Czarka, a nie o Grześka :D Ano, też tak uważam, że jeszcze nie zdążyła ochłonąć, a już ją wrzucam w wir innych wydarzeń, więc trudno jej sobie z tym radzić. Tak sobie jednak myślę, że skoro ona ma Konrada teraz tak blisko i to właściwie platoniczne uczycie odżyło tak szybko, to ona nie wahałaby się, żeby rzucić się na niego już pierwszego dnia. Jaka byłaby frajda, gdyby mogli się zejść od razu? Ten wazon, Czaruś i w ogóle te świeże przeżycia trochę ją hamują i ja właśnie wykorzystuję jej mętlik w głowie ;P
Och, no koszulkę musiał zdjąć skoro była mokra xD Noale... z drugiej strony czy na kogoś by to nie podziałało? Na mnie na pewno tak, pewnie bym właśnie zaczęła się ślinić, jak wspomniałaś :P A uśmieszki, no cóż, chyba on ma to w naturze, ja nie wiem, tak jakoś nie potrafię napisać, żeby tego nie robił, skoro się sam tego domaga ;P Och, wybacz, ale... ZERO LITOŚCI! xD
Jak można zauważyć, babcia jest wyjątkowo bezpośrednia, więc na pewno wspomni o Hance, może nawet nie raz, jednak to tak przy okazji bardziej. Być może przez rozmowy z babcią Konradowi się trochę w głowie wyklaruje, ale też przez nią będzie miał trochę mętlik w głowie. Nie zdradzę za wiele, ale babcia też ma swoje tajemnice ;P
No widzisz, a ja pojechałam na uczelnię w poniedziałek i się okazało, że wykłady zostały odwołane, a później w czwartek pojechałam tylko na laborki organizacyjne ;P Ja ogóle mam już trochę dosyć studiowania xD
Pozdrawiam również :*
No cóż, skoro tylko stoi i się patrzy to znaczy, że jest głupia :)
UsuńOczywiście, że chodziło mi o Czarka (swoją drogą, mam dwóch kuzynów o tych imionach, więc mogę się mylić :)). Ty zdecydowanie nie masz serca dla tej biednej dziewczyny. Ona przeżywa sercowe rozterki po zerwaniu, a ty rzucasz jej Czyżewskiego pod nogi. I to jeszcze bez koszulki. Byś się wstydziła. Ale nie przypuszczam, żeby te przeżycia ją hamowały. Już sam fakt, że patrzy w ogóle na Konrada i nie ma żadnego wstrętu do facetów, wskazuje, że będą z niej jeszcze ludzie :P
Już przecież wcześniej babcię wprowadziłaś i wówczas nie przypuszczałabym, że okaże się bardzo istotnym bohaterem. Ale teraz już po prostu wiem. Pewnie oprócz tej laski ma jeszcze jakąś kryształową kulę i przepowiada przyszłość :P haha, żartuję, to już by było niepokojące :P A i bardzo dobrze, że wbije temu Głąbowi do głowy, żeby nie bawić się w podchody, tylko iść za ciosem :)
Może i nie chciałabym żeby byli już razem, bo ich podchody są po prostu fantastyczne, no ale... ja tak lubię romantyczne historyjki... :/ No, ale nic. Będę czekać cierpliwie.
Masz dosyć studiowania? A co ja mam powiedzieć? O, może lepiej, pomyśl o swym lubym, co on ma powiedzieć? :P
Cmooook :*
Buahaha, aleś mnie rozbawiła tym stwierdzeniem! xD W tym momencie proszę Cię o trochę cierpliwości ;D
UsuńJakoś się nie wstydzę. Powiem więcej, jeszcze go rozbiorę i to z przyjemnością! xD Dobrze, jeśli chodzi o Konrada ta sytuacja z Czarkiem hamuje ją umiarkowanie, a jeśli chodzi o życie w ogóle, tutaj będzie gorzej. Zresztą do tego jeszcze dojdę (mam tyle do napisania, jejku, będzie dużo rozdziałów XD). Noale, patrzy na Konrada... ja też sobie lubię popatrzeć na mężczyzn, chociaż mam swojego ;P
Właśnie wprowadziłam babcię wcześniej, żeby teraz nie wyszło, że wyskakuje jak jakiś królik z kapelusza i że kto to w ogóle jest ;) Kuli nie ma, przyszłości też nie przepowiada, ale za to ma dosyć interesującą przeszłość. Nie wiem, czy będzie tak, jak piszesz, ale coś tam mu do tej łepetyny wbije, dlatego jest dosyć ważną postacią ;)
Ja też jestem taką beznadzieją romantyczką, wszędzie widzę jakiś "paring", wszystkim bym uszczęśliwiała :D Ale niestety przetrzymam Was, siebie i bohaterów w niepewności ;D
No wiem... tak pewnie pójdę na magisterkę, skoro to "tylko" 3 semestry. Ale teraz mam tę uczelnię jakby dodatkowo, dwa razy w tygodniu, tak dziwnie... Och, a pan doktorant jest już trochę po drugiej stronie, więc to chyba nie jest dokładnie to samo ;) Niesie kaganek oświaty i uczy studentów programowania xD
:*
Och rozbieraj go, rozbieraj, to i ja się zacznę ślinić :)
UsuńZaczynasz mnie powoli dołować :( Ja już chcę ich zakochanych i biegających nago... wróć... po prostu chcę ich już razem (boże, zdecydowanie za dużo Konrada jak na jeden dzień :P) a Ty mi tutaj mówisz, że będzie więcej problemów. No cóż, przynajmniej zreflektujesz się ilością rozdziałów :)
Babcia, jak już mówiłam, zajmuje miejsce na podium, jeśli chodzi o moich ulubionych bohaterów i już zaczyna mnie interesować jej przeszłość. Coś mi mówi, że Konrad pewnie będzie popełniał wiele jej młodzieńczych błędów. Zgadłam? A może babcia ma o wiele gorsze tajemnice? :)
Uwierz mi, że nawet moja cierpliwość ma granice, więc nie przesadzaj z tym trzymaniem w niepewności. TO WCALE NIE JEST FAJNE UCZUCIE!
Nie też już kuszą doktoratem, ale na razie muszę zacząć od nowa walkę w moją magisterką, bo mój promotor zmienił mi temat pracy ;( Ale dam radę. Nie takie rzeczy się robiło :)
Buziak :*
PS. A Hanka i tak jest głupia :P
Nie wiem, czy w tym momencie powinnam ponownie prosić o cierpliwość, ale chyba to zrobię, bo niewiele trzeba będzie czekać ;P
UsuńHej, no nie załamuj się ;) Taką już sobie wymyślałam "rozbudowaną" fabułę, jest główny wątek miłosny, ale też mam inne wątki i one się będą przeplatać... Chociaż też będą pomagały im się do siebie zbliżyć, zakochać, no i też kłócić xD Chyba że wszystko spieprzę, to już gorzej xD
Hm, trochę trafiłaś i trochę nie, babcia miała problemy z facetami ;P Powiedzmy, że to trochę osobny wątek i właściwie trochę tajemnica, jedna z takich, która lubi się trzymać rodziny Czyżewskich ;)
Ej, ale to dopiero 7 rozdział, to, co pojawi się w następnym, to i tak dosyć szybko się pojawia, także...do samego rozwiązania naprawdę jeszcze daleko ;P
Ooo, to fajnie w sumie :D Moja znajoma robi doktorat z chemii i ostatnio prowadziła laborki z chemii organicznej ze studentami ;P A ja też nie wiem, co teraz z moją pracą inżynierską, bo niby mam fajny temat, ale nie wiem, czy pozyskam rzetelne info, żeby o tym pisać ;(
Oj, no wiem, każda kobieta jest trochę głupia ;P
Mua! :*
Muehehe, scena z babcią mnie rozwaliła. Super kobieta i Konrad przy niej od razu inny facet. A Hanka jak to Hanka..tylko kartonów jej brak. -.- Zaś mnie denerwuje. Łazi za nim i gapi się na niego jak jakaś nastolatka. Dobrze, że jej ślina nie leci jak psu. :D Bo ona mnie irytuje, jak zwykle babskie bohaterki. :D Nic nowego. :D
OdpowiedzUsuńKrótko, bo dawno nic nie komentowałam i nie potrafię z siebie nic wycisnąć. :P
Pozdrówki! <3
No nie? Konrad taki normalniejszy przy babci od razu, prawda? Ale jak go bije laską, to co ma zrobić ;D
UsuńBuahaha, jak ja uwielbiam te Twoje komentarze, trafnie opisujące sytuacje ;) No w sumie tak miało być, że ona się tak czai wokół niego i podejrzewa, że to jej wielkie big love xD Także wiesz ;> A że Cię wkurza, to mnie nie dziwi ;)
Spoooczko ;) Pozdrawiam! ;*
Wybacz moją tymczasową nieobecność. Jutro wpadnę nadrobić zaległości i nabazgrać porządny komentarz <3
OdpowiedzUsuńUff, udało mi się zmieścić w terminie. Poprzedni rozdział przeczytalam po południu, ten udało mi się dopiero teraz. Spróbuję skomentować ten chociaż trochę przez pryzmat poprzedniego. Hania i Konrad. Ta dwójka razem. Niewykonalne? Wątpię. Chociaż, póki co, K. zachowuje się jak rasowy grubianin wobec niej, to jednak ma tam jakieś słabe przeblyski człowieczeństwa i dobrej woli. Zdumialo mnie jedno. To jak się zachował w obliczu jej rozpaczy. Nie łapię, jak można być aż tak nieczulym. I nie dziwię się Hance, że woli Emila od jego syna. Taka arogancja może pociągać, ale nie ja dłuższą metę. Wierzę jednak, że K. z czasem poczyni jakieś postępy. Tylko nie wiem co by się musiało wydarzyć, żeby tak się stało. Aktualnie, jak widzę, mało go rusza. Babcia zupełnie skradla ten rozdział. Nie sądziłam, że.to napiszę, ale nie będę narzekać, jeśli poswiecisz jej trochę więcej miejsca. To naprawdę dobrze napisana postać. I wiesz co? Powoli zaczynam przekonywać się do narracji Hani. Jest równie zabawna i zabarwiona cietym językiem, co ta Konrada. PS: wybacz brak miejscami polskich znaków. Komentuje z telefonu. Czekam na następny rozdział<3 i pozdrawiam ciepło:*
UsuńWidocznie można być nieczułym gburem, co właściwie doskonale się jemu udaje. On na pewno nie widzi w tym nic złego. Może jest za mało zdystansowany albo przyzwyczajony do takiego zachowania. W ogóle moim zdaniem trudno porównywać Konrada z Emilem, chyba że pod względem wyglądu - myślę, że kwestia doświadczenia życiowego i Hanka również to dostrzega:)
UsuńBabci również poświęcę trochę więcej miejsca, chociaż nie teraz-już, bo gdybym chciała poruszyć wątki wszystkich, to byłoby trudno ogarnąć ten cały rozgardiasz ;P
Mnie się w ogóle lepiej pisze w pierwszoosobowej, chyba właśnie przez to, że są jakieś wstawki, czasami coś zabawnego, czasami jakiś osobisty komentarz postaci. Cóż, wcześniej Hanka walczyła z dylematami, nie twierdzę, że nadal nie będzie, ale będzie na nowo normalną dziewczyną, nie beksą ;)
Również pozdrawiam :*
Dotarłam! Różową czytam regularnie, ale zwykle w biegu i zawsze brakuje mi tych kilka minut na napisanie komentarza :p Ja naprawdę nie mam pojęcia jak Ty ogarniasz studia i pisanie kilku blogów, szczerze podziwiam :D
OdpowiedzUsuńOk, a teraz do rzeczy...
Konrad ma w sobie coś z drania, czasem bywa arogancki, może nawet i cyniczny, ale... Chyba właśnie w tym tkwi jego urok. Jest typem faceta, który zdobywa kobiety, ale sam także lubi być zdobywany. Trzeba też wspomnieć, że jest wyjątkowo atrakcyjny, a to w połączeniu z mocnym charakterem tworzy mieszankę wybuchową. Nie jest więc zaskakujące to, że Hanka ma wyraźną słabość do jego osoby. Jestem bardzo ciekawa, czy między nimi zaiskrzy, czy może Emil w jakiś sposób im przeszkodzi ;)
Babcia jest wyjątkową postacią i po prostu nie da się jej nie lubić! Za to nie przepadam za buldogami francuskimi :p chociaż w tym przypadku akurat ta rasa pasuje do tej charakternej (podobnie jak jej wnuczek) starszej pani :)
Czekam na kolejny,
pozdrawiam! <3
Powinnam napisać, że zabrakło mi kilku godzin na napisanie rozdziału :P Doceniam jednak, że chociaż się do pasożytnictwa przyznajesz xD Nie ogarniam tego, jak próbuję to zrobić, to tym bardziej nie wychodzi. Nie można chyba trzymać bloga w ryzach, szczególnie takiego, gdzie chęci do pisania pojawiają się w najmniej oczekiwanych momentach.
UsuńJa urok Konrada dostrzegam zupełnie w czymś innym, ale gdybym miała opisywać człowieka idealnego dla siebie, to bym chyba oszalała - po prostu bohater musi być wyrazisty, a Konrad taki po prostu już jest i nie da się poskromić. Haha, Hanka mimo całej słabości do Konrada, pewnie bardzo by chciała, żeby Emil namieszał :D A co to będzie, cóż, no nie mogę zdradzić ;P
Ja nawet nie pamiętam, czy kiedyś miałam styczność z tą rasą i akurat zadecydował przypadek, że padło na tę i stwierdziłam, że pasuje jako towarzysz dla wyjątkowej babci ;P
Również pozdrawiam!
Wreszcie sie zebralam do napisania komentarza. Przeczyac, przeczytalam juz oczywiscie cale wieki temu, jak tylko spostrzeglam, ze dodalas cos nowego.
OdpowiedzUsuńW sumie ten rozdzial jest taki... swojski. Normalnie toczy sie zycie w domu, w ktorym przebywa dwojka ludzi o mocno pogmatwanych stosunkach w swojej ''relacji''. I nagle, bum! Wpada babcia. Ona skradla caly rozdzial. W sumie to zastanawiam sie, czy wlasnie dzieki temu rozdzialowi nie stanie sie postacia, na ktora bede czekac z niecierpliwoscia (Konrad musi sie postarac :P).
Daje znac, ze przeczytalam i uciekam, bo w sumie troche nielegalnie weszlam na bloggera, zamiast przygotowywac prezentacje na informatyke (jak dobrze, ze niektorzy nie ogarniaja polskiego). Obiecuje,z e nastepnym razem moj komentarz bedzie znacznie dluzszy... :D
A tak btw, co z Fabryka? Jest szansa na przyplyw weny? ;)
Na razie chciałam oswoić Hankę z nowym środowiskiem, ale żeby nie było zbyt nudno, musiałam dodać coś zaskakującego. Poza tym nie zawsze musi się dziać dużo, taka babcia zdecydowanie wystarczyła i w zasadzie skradła cały rozdział ;P Cóż, babcia nie jest tutaj główną postacią, ale skoro chcesz na nią czekać :P
UsuńAkurat Ciebie potrafię usprawiedliwić i nadal doceniam, że chcesz gdzieś "nielegalnie" się zalogować, żeby skomentować, czy w ogóle przeczytać ;) Mam nadzieję, że jest Ci dobrze, tak gdzie jesteś ;) Nie pamiętam, żebyś wspominała, gdzie dokładnie:)
Mam nadzieję, że jeśli nie wena, to wyjątkowy przypływ chęci sprawi, że te ostatnie rozdziały Fabryki powstaną w najbliższym czasie ;)
Pozdrawiam!
Szwamka, żeby nie było przeczytałam już dawno, ale jakoś nie miałam głowy do komentowania, wiedz jednak, że rozdział jest świetny jak zawsze, pełen emocji i ciekawy. Czekam i czekam, mam nadzieję, że niedługo dodasz coś nowego. Relacja Hania-Konrad jest iście interesująca i chyba wszyscy wiemy do czego to wszystko zmierza. Jednak w tym przypadku nie przeszkadza mi to, a wręcz przeciwnie, nie mogę się doczekać. :P Pozdrawiam i weny życzę ;*
OdpowiedzUsuńJa też mam nadzieję, że niedługo uda się coś dodać, ostatnio skupiłam się na rozdziale na drugie opowiadanie. Trudno jest rozdzielić czas na dwa (teraz już trzy) blogi, żeby wszędzie rozdziały pojawiały się w miarę regularnie. Także mogę prosić jedynie o cierpliwość.
UsuńHaha, bo fabuła tego opowiadania jest prosta jak budowa cepa, ja wcale nie ukrywam, do czego to wszystko zmierza ;P Zresztą nawet nie chciałabym pisać czegoś ambitniejszego. Skoro jednak potrafię zainteresować przeciętnymi wątkami, to się cieszę:)
Dzięki, również pozdrawiam! ;D
Doskonale cie rozumiem ja mam jednego i "pół" bloga i też mi jest cholernie ciężko to wszystko ogarnąć także wcale się nie dziwie, a w twoim przypadku przynajmniej wiemy, że jest na co czekać :)
UsuńDzięki, fajnie, że ktoś to rozumie;) Czasami jest tak, że mam czas, ale za cholerę nie mogę ruszyć z rozdziałem ; _ ; Jak tylko napiszę rozdział, to wrzucę, pracuję nad tym ;)
Usuń