11. Całus na dobranoc

niedziela, 2 marca 2014

Hanka

Sama już nie wiedziałam, czy wolałam przebywać w Pożarowie wyłącznie z Konradem, czy otoczona znajomymi. Kiedy nie spędzałam czasu z Miśkiem, prawie natychmiast pojawiała się Joanna. Być może odnosiłam mylne wrażenie, ale każdy chciał mieć na mnie oko i pilnować, co chwilę sprawdzać, jak się czuję, zajmować czymś, abym nie mogła się zadręczać. Z tego powodu nie miałam dużo czasu, aby na spokojnie wszystko przemyśleć. A było o czym myśleć, bo w ciągu kilku ostatnich dni zdarzyło się chyba wszystko
Kiedy w sobotę wieczorem mogłam zamknąć za sobą drzwi i wreszcie znaleźć się sama w pokoju, trochę odetchnęłam z ulgą. Usiadłam na skraju łóżka, ubrana w tę samą bluzkę, którą Konrad próbował ściągnąć ze mnie w czwartkowy poranek, a kiedy usłyszałam dochodzące z korytarza trzaśnięcie drzwiami, od razu pomyślałam o Czyżewskim. Nie było jeszcze tak późno, w zasadzie mogłabym jeszcze przyjemnie spędzić ten wieczór. Może właśnie z Konradem? Jakiś chochlik siedzący na ramieniu podpowiadał mi, że nie powinnam się zastanawiać i zapukać do drzwi jego pokoju. Albo nie pukać. Albo jeszcze lepiej – wejść przez balkon. To w końcu ta jedna wspólna rzecz, która tak naprawdę nas łączyła. Ten chochlik jednak musiał wcześniej nie usłyszeć propozycji Michała, który zapraszał do spędzenia czasu razem z jego bratem – odmówiłam, bo nie zniosłabym obu braci razem. 
W następnej chwili usłyszałam pukanie. To Joanna pojawiła się w pokoju.
– Hej, pomyślałam, że jutro możemy jechać na jakieś zakupy – zaczęła. – Zostanę jednak dłużej niż przez weekend, Pojawi się też Emil, więc potrzebuję kilku rzeczy, a przy okazji mogłabym cię zabrać ze sobą.
– Tak, to dobry pomysł, dziękuję – powiedziałam, ważąc słowa i zachowując pewnego rodzaju rezerwę. 
Usiadłam ponownie na łóżko, przyciągając kolana do siebie. Nie mogłam znieść sposobu, w jaki Joanna na mnie patrzyła. Miałam wrażenie, że ona doskonale wiedziała, że myślałam o Konradzie. Nawet nie chodziło o tę konkretną chwilę, tylko o cały dzień. Boże, ta kobieta miała chyba skaner w oczach. Prześwietlała mnie i wiedziała w jednej chwili, jak mogłaby mi pomóc. Wszyscy chcieli dla mnie dobrze i starali się wspierać w tych trudnych chwilach, jednak ja zaczęłam myśleć o cholernym uszczęśliwianiu na siłę, o tym, co Cezary serwował mi przez kilka miesięcy naszego pseudo-związku.
– Chcesz porozmawiać?
Rozmowa była ostatnią rzeczą, której chciałam. 
Ostentacyjnie westchnęłam. Może powinnam pogadać, bo czułam potrzebę wyrzucenia z siebie jeszcze wielu rzeczy. Temat Cezarego mogłabym pominąć, bo rany na mojej duszy, chociaż świeże, szybko by się zagoiły. Miałam w głowie Czyżewskiego, ponieważ on rozdrapywał to, co myślałam, że zdążyło już się bardzo dawno temu zagoić. 
Odnalazłam w sobie trochę siły, żeby zadać Asi jedno nurtujące mnie przez ostatnich kilka godzin pytanie:
– Długo nam się na rano przyglądałaś?
– Nie – odpowiedziała natychmiast. Cieszyłam się, że zrozumiała, że chodziło mi o tę sytuację w stajni, przynajmniej nie musiałam robić z siebie idiotki, starając się nie wypowiadać imienia Czyżewskiego, które na pewno nie przeszłoby mi przez gardło. Konrad, Konrad, huczało mi w głowie. To absurdalne, ale gdybym wypowiedziała jego imię na głos, to jakbym nazwała coś, co się między nami działo. – Dlaczego o to pytasz?
– Gdybym cię nie zauważyła, przyglądałabyś się, jak on mnie całuje czy przerwałabyś nam?
– Hania, nie potrafię odpowiedzieć – stwierdziła po chwili, brzmiała całkiem szczerze. – Gdybanie jest bez sensu, szkoda czasu.
– Przekonywałaś mnie, że Konrad nie jest wcale taki zły, ale odnoszę wrażenie, że mnie oszukałaś – oskarżyłam ją. Odważyłam się nawet spojrzeć na Asię. Nie rycz, nie rycz, powtarzałam w głowie. Zacisnęłam usta. Jej spokój tak bardzo mnie dobijał. – Chciałabym zostać sama.
– Hania, nie oszukałam cię, tylko źle oceniłam sytuację między wami – odpowiedziała Joanna. Wcale nie chciałam jej słuchać. Wzruszyłam ramionami. – Myślałam, że jest wobec ciebie szczery i wiesz, jakie on może mieć zamiary – dodała, usłyszałam nutkę zdenerwowania w jej głosie.
Problem polegał na tym, że domyślałam się, jakie Konrad miał zamiary. 
– Wyjdź, proszę. – Nie zabrzmiało to jak prośba, nie brzmiało to nawet jak moje własne słowa. 
Joanna wyszła. Nie trzasnęła drzwiami, nie wyśmiała, nie zdenerwowała się, nie zaczęła mnie wyzywać od niedojrzałych małolat. Zniknęła jak kamfora. Wyobrażałam sobie, jak biegnę za nią po schodach, przytrzymuję za ramię, błagam, żeby na mnie nakrzyczała i powiedziała mi prawdę prosto w oczy. Z drugiej strony nie miałam ochoty ciągnąć tego tematu, nie czułam się na siłach. Dużo sobie wyobrażałam, ale połowa słów, które chciałam z siebie wyrzucić, nie przeszłaby mi przez gardło.
Przecież dobrze wiedziałam, o co chodziło Konradowi, tylko naiwnie łudziłam się, że on mógłby dostrzec we mnie coś więcej, jak tylko kandydatkę na jedną noc. Byłam nawet bardzo łatwą zdobyczą, bo nie opierałam się specjalnie i pozwalałam mu na wiele. Nie wyobrażam sobie, bym pozwoliła facetowi, którego spotkałam pięć dni wcześniej, na macanie i ściskanie moich pośladków. Trzeba mieć jakieś zasady, prawda? Nie całuję się na pierwszej randce, nie wydzwaniam, żeby nie pokazać, że mi zależy, seks dopiero po trzecim spotkaniu. Czy to nie tak uczyło mnie Cosmopolitan? 
Jasna cholera, przecież grając z Konradem w tę grę, nie było żadnych zasad! Zmieniały się one co chwilę, musiałam zachować trzeźwość umysłu na każdym kroku. To graniczyło z cudem, jego dotyk wyzwalał we mnie coś, coś… COŚ
Konrad miał to coś.
Zanim rozpłakałam się na dobre, wybiegłam do łazienki, żeby obmyć gorące policzki zimną wodą. To trochę pomogło. Wracając, usłyszałam śmiechy dobiegające z pokoju Konrada. Rozmawiał z Miśkiem. Na pewno nie mieliby nic przeciwko, gdybym z nimi posiedziała. I właśnie przez to, że wszyscy, oprócz Konrada, schodzili mi z drogi i głaskali po główce, postanowiłam się podręczyć w samotności. Chociaż przez ostatnie dni nienawidziłam siedzieć sama, to postanowiłam się pomęczyć. Cierpienie uszlachetnia, podobno.
Jakie to było głupie. Tylko Konrad, skoro chciał mnie przelecieć, dlatego traktował mnie inaczej. Jakoś tak… normalnie. Przebywając w jego towarzystwie, nie czułam się jak cierpiąca, skrzywdzona dziewczyna, a ja przecież wcale nie chciałam się tak czuć. 

*

Hałasy wyrwały mnie ze snu. Która mogła być godzina? Zapewne druga, trzecia w nocy, bo słońce jeszcze nie wstało. Nawet nie mogłam sprawdzić godziny, bo przecież moja komórka rozsypała się w drobny mak, a nie posiadałam żadnego innego zegarka.
Powoli podniosłam się z łóżka i podeszłam do okna, aby zlokalizować źródło zbliżających się odgłosów. Wzdłuż stajni szły dwie postacie, na początku się wystraszyłam, wzdrygnęłam na widok intruzów, ale szybko się domyśliłam, że to musieli być bracia Czyżewscy. Nad drzwiami do stajni i do hoteliku świeciły małe lampki (a wokół nich latało jakieś robactwo), a kiedy ich światło padło na tych wesołków spacerujących z butelkami piwa, upewniłam się, że to Michał i Konrad. Wyglądało na to, że chłopaki właśnie kończyli swoje wojaże i wracali do hoteliku. 
Konrad zauważył ruchy firanki i spojrzał w górę w moją stronę. Przywitał mnie gestem dłoni, co nie umknęło uwadze jego brata, bo ten pomachał mi, używając przy tym całego ramienia. Wyglądało to przekomicznie, kiedy prawie stracił równowagę i się zachwiał. Oczywiście nie mogłam się nie uśmiechnąć. Poczułam też odrobinę zazdrości – to zwykle ja towarzyszyłam Michałowi. To byłoby absurdalne, gdybym obrażała się o kolegów z roku czy innych znajomych, ale jeśli chodziło o Konrada…  Może to właśnie temu drugiemu zazdrościłam, że miał przy sobie Miśka? Traktowałam Konrada trochę jak wroga (albo może zło konieczne), dlatego w głębi serca nie chciałam, aby przebywał z moim przyjacielem.
Weszli do środka, a ja ponownie się położyłam. Przygotowałam się psychicznie na hałas, którego mógłby narobić Misiek, ale zamknęłam oczy z nadzieją, że mimo to zasnę szybko. Jednak nie na długo miałam spokój, bo do mojego pokoju wkroczył właśnie młodszy Czyżewski.
– Hej, śpisz? – zapytał głupkowato.
– No, nie – jęknęłam i zapaliłam stojącą przy łóżku małą lampkę, która dawała ciepłe światło. – Obudziliście mnie.
– Oooj, wybacz. – Machnął dłonią i spoczął na łóżku. W drugiej ręce trzymał jeszcze butelkę, chyba nie do końca opróżnioną, bo coś w środku chlupnęło, kiedy siadał.
Przyjrzałam się uważnie blondynowi. Michał Czyżewski na trzeźwo rozczulał mnie swoim wrodzonym urokiem, ale po piwie, które szybko usypiało nie tylko jego ciało, ale też otępiało umysł, stawał się aniołem. Albo nie, stawał się miśkiem, adekwatnie do swojego imienia.
– Przyszedłeś dać mi buzi na dobranoc? – zapytałam wesoło, niezbyt głośno, nie chciałam, żeby odgłosy rozmowy niosły się po korytarzu i zbudziły Asię, ani tym bardziej Agnieszkę. Moje starania jednak nie przyniosłyby większych rezultatów, bo pijany Misiek robił hałas za trzy osoby.
Po usłyszeniu mojego pytania Michał prychnął. Oczywiście wiedział, że zapytałam przekornie, chociaż z drugiej strony buziak od mojego przyjaciela, od tej dobrej duszy, na pewno zadziałałby jak lek nasenny. Przeszła mi przez głowę myśl, że to może opary piwa ululałyby mnie lepiej niż całus.
– Ja? Tobie? – Położył wolną rękę na piersi, gest wskazywał na to, że zaraz zacznie jakąś przemowę. Zakryłam usta dłonią, aby nie ryknąć śmiechem na cały głos. W tym samym momencie w progu stanął Konrad, który w przeciwieństwie do swojego brata nie chwiał się na nogach, chociaż skutki wypicia alkoholu mogłam zauważyć. Oboje spojrzeliśmy w stronę starszego Czyżewskiego, który z udawanym niezadowoleniem skrzyżował ręce na piersi. Misiek kontynuował: – Buzi możesz dostać od tego tutaj… o! – Wskazał brata ruchem głowy.
– Mówiłem, że masz iść spać. – Westchnął Konrad, spoglądając na Michała pobłażliwie. – Wybacz, Hanka, piwo działa na niego… 
– Wiem, jak na niego działa – przerwałam mu. Uśmiechnęłam się serdecznie, dając znać, że nie mam nic przeciwko takiemu zachowaniu Michała. – W końcu często z nim je piję.
– Misiek, zostaw Hankę, daj się dziewczynie wyspać. – Konrad podszedł do łóżka i pociągnął brata za ramię. Ten jednak wciąż patrzył na mnie swoimi zwężonymi oczkami i się szczerzył. Oboje mieli idealne uśmiechy – znakomite geny lub dobry ortodonta, pomyślałam. Konrad na chwilę dał sobie spokój, dlatego Misiek ponownie usiadł na łóżku.
– Kondziu, ale Hania bez buzi nie zaśnie – zaśmiał się, trochę za głośno, więc oboje chcieliśmy go uciszyć.
– Michał, ciszej – szepnęłam.
– Misiek, idź już do pokoju, rano pogadacie.
Brat silnym szarpnięciem udźwignął go do pozycji pionowej, oboje się lekko zachwiali, ale po sekundzie odzyskali równowagę. Konradowi udało się nawet odwrócić tak Michała, aby poszedł w kierunku drzwi. Ten opierał się trochę, ale w końcu wyszedł. 
– Chyba sam trafi. – Konrad westchnął ponownie, po czym spojrzał na mnie. Zrobił krok do przodu, a później oparł się rękami tuż przy moich udach. Jego twarz znalazła się wyjątkowo blisko mojej. Poczułam się uwięziona. Oczy. Kochałam kolor jego tęczówek. To piękne niebo, teraz przesłonione mgłą kilku piw. – To teraz buzi i spać – powiedział ojcowskim tonem.
Trochę zgłupiałam. Jezu. Jak to? Tak nagle? Może to przez późną porę, ale nie do końca zrozumiałam, co Czyżewski miał na myśli. Czyżby Konrad chciał dokończyć to, co w stajni przerwała nam Joanna? Nie potrzebował przecież odwagi, którą wypił z butelki, by chcieć mnie pocałować. Boże, przecież chciał tego już wcześniej! Czyżby był tak zdeterminowany, że wykorzystałby każdą okazję, by to zrobić?
Prawda okazała się zupełnie inna. Słodko-gorzka. Konrad zachował się bowiem… jak należy. Cmoknął mnie w usta, odsunął się i odwrócił, aby wyjść. Co prawda nasze usta się dotknęły, ale ten cmok był tylko przyjacielski, taki rodzicielski, zupełnie bez namiętności. Równie dobrze mógł tak pocałować na dobranoc Agnieszkę. No dobrze, w przypadku córki Joanny jego usta wylądowałyby na policzku, jednak nie liczyło się dla mnie miejsce, ale sposób, w jaki to zrobił.
– Dobranoc – powiedziałam, kiedy w ciągu dwóch ciągnących się w nieskończoność sekund uświadomiłam sobie, że nie dojdzie między mną a Konradem do niczego więcej. Czyżewski już stał w progu, a kiedy mnie usłyszał, odwrócił się i uśmiechnął pięknie. Dobrze, że siedziałam, bo pewnie kolana odmówiłyby mi posłuszeństwa. Zmiękłyby na widok tego blasku, który dostrzegłam w jego idealnych oczach. Miałam cichą nadzieję, że ten błysk, te ogniki nie były spowodowane jedynie przez wypity alkohol.
– Dobranoc, skarbie – powiedział jeszcze, zamykając za sobą drzwi.

*

Szybko znalazłam się w objęciach Morfeusza, ale mój sen nie był już tak głęboki, jak wcześniej. Przed oczyma pojawiały się obrazy, bardzo realistyczne, chociaż czasami wręcz absurdalne. Śniłam i nie śniłam jednocześnie, znajdowałam się gdzieś pomiędzy jawą a snem, w nielogicznym ciągu zdarzeń, dlatego na wpół przytomny umysł nie potrafił odróżnić wymysłów umysłu od rzeczywistości.
Tuż przed tym, jak się obudziłam, widziałam Konrada. Przyszedł do mojego pokoju, wszedł przez balkon i usiadł obok mnie leżącej na łóżku. Chyba próbowaliśmy rozmawiać, ale to szybko mi umknęło, bo już po chwili leżał obok mnie i namiętnie całował. Nie opierałam się, odwzajemniałam jego wszystkie pieszczoty. Później w jednej chwili byliśmy nadzy. Tego w snach nigdy nie rozumiałam: nagle znajduję się w innym miejscu, rozmawiam z kim innym, robię coś innego. Wracając jednak do nagiego Konrada… 
…Kogut. Usłyszałam koguta. Obudziłam się w mojej koszulce i figach, bez Czyżewskiego u boku. Szlag by to trafił, nawet w śnie mi nie wychodziło! Z drugiej strony wystraszyłam się. Co z tego, że to był tylko sen, skoro kilka dni wcześniej mogłam mieć to tak… na żywo?
Nie potrafiłam sobie wyobrazić, jak wyglądałby mój pobyt w Pożarowie, gdybym jednak wtedy mu uległa. Konrad udawałby, że jest szaleńczo zakochany? Traktowałby mnie jak swoją dziewczynę? Nic podobnego! Na pewno niewiele by go to obeszło, wsiadłby na konia, pogalopował w siną dal, a wieczorem przyszedłby po więcej. Idealny opis Konrada Czyżewskiego. Mogłam być z siebie dumna, że go rozgryzłam.
W kuchni zastałam Joannę. Zanim weszłam, zawahałam się. Nie potraktowałam jej zbyt miło wieczorem. Pewnie miałabym jeszcze szansę ucieczki, bo blondynka stała do mnie tyłem, ale przy stole siedziała jej córka, która przywitała mnie uśmiechem. Poza tym spod stołu wyszedł Szarlej i trącił moją nogę mokrym nosem. Pogłaskałam go oczywiście za uchem, podobało mu się.
– Cześć, Hania – powiedziała Agnieszka, przeżuwając kanapkę. Spiker w radio oznajmił, która godzina. Ósma trzydzieści. Nie ma co, dobrze wiedzieć. 
– Cześć, Aga – odpowiedziałam wesoło. – Smakuje ci?
Mała tylko skinęła głową. W jednej rączce trzymała kanapkę, chyba z dżemem, a w drugiej, już w gotowości, kubeczek z jakimś napojem. Siedząc na dużym krześle, machała nogami, które oczywiście nie dotykały podłogi. Aż się zdziwiłam. Dla mnie zjedzenie śniadania było katorgą, mama zmuszała mnie do jedzenia, a Agnieszka, siedząc przy stole w swojej żółtej piżamce, wyglądała na najszczęśliwsze dziecko na świecie. Na podłodze obok niej położył się Szarlej i gryzł swoją zabawkę. Psu do szczęścia również nie było nic więcej potrzebne.
– Hej. – Joanna spojrzała na mnie. – Kawy?
– Chętnie – przytaknęłam. – W zasadzie chciałam zrobić jajecznicę dla… chłopaków, ale oni pewnie nie wstaną zbyt szybko. – Uśmiechnęłam się blado i podeszłam bliżej. Nie chciałam wspominać o tym, że założyłam się z Konradem, kto z nas lepiej gotuje. 
– Tak, chyba wiem, o co chodzi. Obudzili mnie – przyznała. – Na szczęście Aga spała jak zabita. Nawet Szarlej jej nie obudził, chociaż skamlał, żeby wyjść na zewnątrz. Jednak ta dwójka plus pies na pewno razem zbudziliby całą wieś.
– No tak, masz rację – zaśmiałam się. – Posłuchaj – zaczęłam mówić ciszej, nie chciałam, żeby Aga coś słyszała. Pewnie nic by nie zrozumiała, ale i tak nie chciałam, żeby słuchała. – Wczoraj wieczorem… Pewnie cię uraziłam, więc chciałabym cię za to przeprosić.
Spojrzałam na nią smutno, czekając, aż powie coś, co nie będzie dla mnie przyjemne. Takie miałam przeczucie. Joanna westchnęła.
– Nie chciałam rozmawiać, bo wiedziałam, że masz rację – dodałam jeszcze pospiesznie na swoje usprawiedliwienie. Nie wiedziałam, co zrobić z rękoma, najpierw zacisnęłam dłonie w pięści, później rozluźniłam uścisk, by wcisnąć palce w małe kieszenie szortów.
– Haniu, nie musisz mnie przepraszać – odparła. Zrobiłam wielkie oczy. – Zostanę tutaj jeszcze przez jakiś czas, więc jeśli będziesz chciała pogadać, to po prostu przyjdź. Jeśli nie chcesz, nie powinnam się narzucać – wyjaśniła, zalewając kawę. – Pijesz z mlekiem?
– Tak, z mlekiem. – Spojrzałyśmy na siebie, Asia uśmiechnęła się serdecznie. – Dzięki. Za kawę. I za wszystko, tak naprawdę. – Chwilę się jeszcze wahałam, wyjęłam mleko i jajka z lodówki, po czym ze spuszczoną głową kontynuowałam: – Początkowo miałam zostać do końca tygodnia, ale przecież już niedziela, dlatego pomyślałam, że mogłabym zostać do wtorku. To będzie cały tydzień. To nie będzie problem? 
– Jasne, że nie – przytaknęła. – Pamiętaj, Hania, możesz tutaj zostać, jak długo zechcesz. Nie myśl tylko o Czarku. Masz wakacje, pomyśl o sobie, odpocznij, tak po prostu – powiedziała z uśmiechem na twarzy. – Ja tutaj przyjeżdżam jak do innego świata. Wiesz, konie, przestrzeń, cisza. Poza tym chciałam trochę skontrolować wszystko osobiście, w końcu pałac musi wyglądać idealnie do naszego ślubu – zaśmiała się. 
– Ślub… jejku! Naprawdę? Nie wiedziałam.
– Tak, tak, za dwa miesiące. Nawet mniej! Dwudziestego czwartego sierpnia.
– Ślub w pałacu… zazdroszczę!
– Sama sobie zazdroszczę – przyznała. Jej oczy zabłysły. Cholera, musiała być naprawdę szczęśliwa z Emilem. Trudno się dziwić, w końcu facet wyremontował osiemnastowieczny pałac, by tam się z nią ożenić. Czarek co najwyżej zrobiłby ze mnie inkubator, żeby mnie zaciągnąć do ołtarza.
– Czego sobie zazdrościsz? – usłyszałyśmy nieco zachrypnięty głos, spojrzałyśmy w kierunku Konrada. Na całe szczęście był ubrany, szara bokserka odsłaniała trochę smoka przebiegającego przez ramię i bark, ale to nie robiło na mnie tak dużego wrażenia. W końcu we śnie widziałam go całkiem nagiego.
Okej, może nie powinnam tego porównywać… 
– Ślubu – odpowiedziała Asia. Ja w tym czasie odwróciłam się i nalałam sobie mleka do kawy. Blondynka spojrzała na mnie lekko zdziwiona, już uruchomiła swój skaner i zauważyła, że alergicznie reaguję na człowieka, który właśnie zaczął droczyć się z psem.
– Nie moja bajka – odparł po chwili Konrad, podszedł do nas i popatrzył, co stoi na blacie przed nami. – Kawka będzie, może jajecznica, co?
– Konrad, za pół godziny chciałabym jechać z Hanią do miasta, zajmiecie się małą, prawda?
– Jasne – przytaknął. – To będzie ta kawa? – Joanna podała mu swoją, upił szybko solidny łyk, skrzywił się, po czym oddał kobiecie kubek i jęknął nieprzyjemnie: – Co to za słodkie ścierwo?
– Konrad! – warknęła blondynka, spoglądając znacząco na Agnieszkę. Czyżewski przewrócił oczyma. – Bierzemy samochód.
– Jaki? – oburzył się. – Nie mój.
– A jest w Pożarowie jakiś inny?
– O, nie, chyba śnicie. Chciałybyście – zaśmiał się nerwowo. Popatrzył pobłażliwie na nas obie i złożył ręce na piersi. – Dwie baby w sportowym samochodzie jeżdżące po dziurawych wronieckich drogach. Po moim trupie – wycedził przez zęby. 
– Wiedziałam, że będziesz się stawiał – odezwała się kąśliwie Joanna – dlatego poprosiłam Emila o dodatkowe kluczyki.
Grymas, który wymalował się na twarzy Czyżewskiego, był zupełnym przeciwieństwem triumfu widocznego u Asi. Rozbawiła mnie ta sytuacja. Biedaczek musiał ustąpić kobiecie. Oj, babie.
– To co? – zwróciła się do mnie Joanna – O dziewiątej ruszamy?
– Ale ja nie mam zegarka – jęknęłam, przypominając sobie o braku komórki. Mój telefon mógł robić zdjęcia, kręcić filmy, miał mnóstwo gier, ale brakowało mi go najbardziej teraz, żeby sprawdzić godzinę.
– Okej, to przyjdź do mojego pokoju. – Podeszła do małej. – Chodź, idziemy się ubrać. Zostaniesz z chłopakami, będziesz grzeczna, prawda?
– Będzie śniadanie, jak rozumiem? – powiedział Konrad, gdy zostaliśmy całkiem sami. Nawet Szarlej poszedł za Joanną. Odważyłam się podnieść wzrok na niego.
Oparł się biodrem o blat i wsadził ręce do kieszeni dżinsów. Uśmiechnął się półgębkiem – to było dla niego bardzo charakterystyczne, nikt nie wykrzywiał ust w ten sposób: szyderczy, a jednocześnie uwodzicielski. Posłał mi spojrzenie podrywacza i pewnie pomyślał: „Hanka, teraz zaszczycę cię moją obecnością. Zachwycaj się, skarbie!”.
– Jajecznica. Zrobię dla ciebie, bo ja nie mam ochoty – powiedziałam zgodnie z prawdą. Sama chciałam zjeść coś lekkiego, jakiś jogurt i owoce. Czułam, że w jego obecności wszystko inne będzie mi rosło w buzi i niczego nie przełknę. – Usiądź – poleciłam – zrobię ci tej kawy. Czarna, tak?
Wyprostował się i chwycił mnie za rękę, zbliżył się, unieruchamiając w miejscu, a później stanął tak, że znalazłam się pomiędzy nim a blatem. Zero szans na ucieczkę. Przyjrzał mi się uważnie, podejrzliwie. Usilnie starałam się, aby moja twarz nie zdradzała żadnych emocji.
Hanka, powtarzałam sobie w myślach, może jednak chcesz wyjechać już teraz, aby go nie widywać? Skup się! Myśl o zrobieniu tej cholernej jajecznicy! 
Odezwał się we mnie głos rozsądku. Dawał do zrozumienia, że przecież znajdę w sobie na tyle dużo siły, żeby oprzeć się Konradowi. Uwierzyłam, że potrafię utrzeć mu nosa i nie dać mu tej pieprzonej (dosłownie) satysfakcji. Nie jestem pierwszą lepszą!
– Gdybyś był tak miły – zaczęłam, usiłując mówić bez emocji. – Postanowiłam, że wyjeżdżam we wtorek. Proszę, nie wtrącaj się do mojego życia – mówiłam to wszystko w przesadnie kurtuazyjny sposób, spokojnie i rzeczowo. Chłodna obojętność. Rozpierałaby mnie duma, że tak potrafię, gdyby nie mój nieco drżący głos. A wszystko przez jego bliskość. – Mogę cię o to prosić, Konrad?
– Jasne, możesz – odparł z goryczą, po czym wziął głęboki oddech. – Tak właściwie to ułatwia sprawę. Bo masz rację, Hanka, nie wyszłoby nam. Nie wyszłoby po tym pierwszym pocałunku, nie wyszłoby nam po jakimś drugim, prawda? 
W następnej chwili się odsunął, uwalniając mnie z pułapki swoich ramion. Kiedy zrobił kolejny krok w tył, wcale nie poczułam ulgi. Konrad stanął z rękoma założonymi na piersi, jednocześnie przyglądał mi się nieco lubieżnie, ale zauważyłam też, że nie był zadowolony. Co on, do jasnej cholery, wyprawiał? Nie rozumiałam, o co mu chodziło. Czy to on wysyłał mi zbyt dużo sprzecznych sygnałów, czy ja po prostu nie potrafiłam ich odczytać? 
– O czym ty mówisz? – warknęłam nieprzyjemnie. – Po co wspominasz o tym pierwszym… o naszym jedynym pocałunku?
– Nieważne. – Wzruszył ramionami, po czym westchnął rozdzierająco. – Idę wziąć szybki prysznic, jeśli będziesz tak miła, to nie przypal jajecznicy.
Zastanawiałam się, czy gdzieś w Pożarowie znajdę arszenik, bo to była jedyna przyprawa, którą powinnam dodać Konradowi do śniadania.


Konrad

Wróciłem do kuchni, ale Hanki już nie zastałem. Na stole stało moje śniadanie i kawa. Upiłem mały łyk; nie padłem trupem, więc uznałem, że mogę spokojnie wypić do końca. Wszystko było prawdopodobne, nawet jakaś trucizna w kawie. Pomyślałem jednak, że to niemożliwe, bo gdyby Hanka miała dostęp do jakichś środków, to w gruncie rzeczy grzeczna dziewczyna, nie odważyłaby się użyć ich przeciwko mnie. Spodziewałem się jedynie przesolonej papki z jajek, którą przygotowałaby na złość, ale pozytywnie zaskoczyło mnie moje śniadanie. Mógłbym Hance szczerze pogratulować zdolności. Michał miał rację, świetnie gotowała.
Po śniadaniu poszedłem do Miśka. W nocy schowałem do lodówki butelkę wody specjalnie dla niego. Wchodziłem po schodach i zauważyłem, że mój brat już wstał, wychodził z łazienki. Nie wyglądał na wypoczętego, w jego żyłach zamiast krwi płynęło jeszcze piwo. Na mój widok zatrzymał się przed drzwiami swojego pokoju na końcu korytarza. Rzuciłem mu butelkę.
– Dzięki – wymamrotał i zabrał się za picie. Upił sporo i odetchnął. – Tego mi było trzeba.
– Ogarnij się, masz służbę – oznajmiłem. – Asia z Hanką jadą do miasta… 
– Kiedy jadą? – wszedł mi w słowo. – Bo wiesz, miałem jechać do mamy.
– Za jakieś dziesięć minut?
– Dobra, dobra… – Zniknął za drzwiami, nie wysłuchując mnie do końca. Poszedłem do siebie, a po chwili usłyszałem, jak Misiek woła z balkonu: – Pięć minut, zaraz schodzę!
– Konrad! – usłyszałem z dołu i wyszedłem na zewnątrz. Joanna patrzyła w górę. – Zostajesz sam z Agą. Zajmij się nią.
– Spoko.
– Mówię serio, jak wrócimy za kilka godzin, moje dziecko ma być żywe – dodała pół żartem, pół serio, za to tonem nieznoszącym sprzeciwu.
Hanka wyszła na zewnątrz. Krótkie szorty opinały się na pośladkach, może niedużych, ale jędrnych. Nie miała nóg modelki, ale bardzo ładnie się prezentowały, kiedy je tak eksponowała. Do tego bezkształtna bluza z długim rękawem. Po wczorajszej ulewie temperatura spadła, ale nie rozumiałem, dlaczego zakrywa swoją figurę tym namiotem. Przecież była całkiem zgrabna i powinna podkreślać swoje atuty, których przecież miała ich wiele – bynajmniej nie miałby nic przeciwko, gdyby to robiła. 
– Hej, zrozumiałeś? – zapytała Asia, po dłuższej chwili. Spojrzałem na nią uważnie. Tak, gapiłem się na Hankę i to zauważyłaś, Joanno.
– Tak – odparłem zniechęcony. – Przecież nie jestem takim idiotą, potrafię zająć się dzieckiem – powiedziałem, chociaż bez przekonania, bo przecież o wychowaniu dzieci i spędzaniu z nimi wolnego czasu nie wiedziałem nic. Michał wybiegł na zewnątrz, w jednej dłoni kurczowo trzymał butelkę z wodą, a w drugiej banana. Miałem szczęście, że załapałem się na pyszną jajecznicę. Zanim wszedłem do pokoju z powrotem, zerknąłem jeszcze na Hankę – wyglądała na smutną i wściekłą. Wiedziałem, że to przeze mnie. Wcale się nie ucieszyłem, kiedy to sobie uświadomiłem.
Zszedłem na parter, w pokoju zastałem Agę. Siedziała przy stole i kolorowała obrazki. Wyglądała na pochłoniętą tą czynnością.
– Chcesz nadal rysować? – zapytałem. Skinęła głową. – A porysujesz w siodlarni? – Ton mojego głosu brzmiał tak, jakbym mógł jej zrobić krzywdę. Dobrze, przebywałem już z młodą wcześniej, ale nigdy sam na sam. Zawsze ktoś nam towarzyszył, chociażby Szarlej, który pewnie wylegiwał się gdzieś na zewnątrz.
– Tak. Będziesz mnie pilnował? Pójdę z tobą, ale weź kredki – poleciła. Szybko się uwinąłem i poszliśmy razem do siodlarni. Aga miała tam swoje ulubione miejsce. Rozsiadła się wygodnie na wielkim krześle i kończyła swoją kolorowankę.
– Włączysz radio?
– Pewnie.
– Mama mówiła, że z wami zostanę – powiedziała.
– Michał pojechał z twoją mamą – oznajmiłem.
– Ty też możesz być. – Uśmiechnęła się do mnie.
Agnieszka była pochłonięta swoimi rysunkami, grzecznie siedziała i nuciła piosenki. Ja już ostatnio miałem w planach zajęcie się siodłami i ogłowiem. Co prawda zwykle zajmował się tym nasz stajenny, ale skoro nie znalazłem lepszego zajęcia, to uznałem, że mu pomogę. 
Niedługo później pan Andrzej pojawił się w siodlarni, przyszedł zaraz po tym, jak wrócił z porannej mszy. W małym pomieszczeniu od razu zaczął się unosić zapach nikotyny. Agnieszka ucieszyła się na widok mężczyzny. Kiedy wyprowadzał konie na padok i wrócił do nas, Aga zaczęła opowiadać o rzeczach, które mnie zapewne zanudziłyby na śmierć. Pan Andrzej miał wnuki w jej wieku, więc doskonale się z nią dogadywał.
Wcierałem nieco bezmyślnie impregnat w siodło i próbowałem sobie wyobrazić Emila w moim wieku. Kiedy Emil miał dwadzieścia sześć lat, ja miałem już dziewięć, byłem znacznie starszy od Agnieszki. Rozmawiałem z nim już o znacznie poważniejszych sprawach niż ulubione postacie z bajek. Doskonale pamiętam, kiedy w dniu dziewiątych urodzin powiedziałem mu, że wolałbym, aby to on był moim tatą. Jedno z życzeń urodzinowych, które się spełniło.
Stajenny wypił kawę, mała zjadła swój jogurt, a później poszli na spacer. Widziałem, że szli gdzieś przy padokach w stronę lasu. Mała biegała i bawiła się z Szarlejem. Uznałem, że chyba nie byłbym dobrym towarzyszem zabaw dla Agnieszki.
Południe. W radiu hejnał, a później Chopin. Wyszedłem na zewnątrz, aby trochę odetchnąć. Co prawda pan Andrzej i Agnieszka wracali już ze spaceru, ale Joanna nie wróciła jeszcze z Hanką. Oczywiście nie martwiłem się nimi, ale swoim samochodem. Bałem się, w jakim stanie może wrócić.
Jak na zawołanie, odezwał się mój telefon. Myślałem, że to właśnie Asia albo Michał, ale dzwonił do mnie Kowal. Pewnie czegoś potrzebował, jakiś przelew, pożyczka na wieczne oddanie. Odebrałem szybko.
– Czyżbyś już wytrzeźwiał? – zaśmiałem się. – A może już tęsknisz?
– I jedno, i drugie – odpowiedział nieco zachrypłym głosem. No tak, na pewno wczoraj też coś pił i nie było to tylko piwo jak w moim przypadku. – Jest sprawa. Chyba wiesz, jaka?
– Oświeć mnie – poleciłem. – Nie mam dzisiaj nastroju na zgadywanki.
– A co, ktoś cię zdenerwował, Kondziu? – zapytał pobłażliwie.
– Może – odparłem lakonicznie. – Co to za sprawa?
– Okej, w zasadzie są dwie. Pierwsza, oczywista, to twoje urodziny – wychrypiał. – Nie wiem, które i w zasadzie mam to w dupie, po prostu wbijam na tę twoją mlekiem i miodem płynącą wieś i opijamy w cieniu pałacu. Po drugie – zrobił pauzę – nie przyjadę sam.
– Proszę, proszę. Ledwo wyjechałem, a ty już podrywasz dziewczyny?
– Kondziu, zwykle sprzątasz mi sprzed nosa najlepsze dupy, więc swoim wyjazdem zrobiłeś mi tylko przysługę – dodał znacząco. – Dobra, przyjedzie ze mną kobieta i przygotuj się na specjalne traktowanie – Kowal zabrzmiał tak, jakby rzeczywiście mu na osobie, z którą przyjedzie, zależało. – Nie ogarniam jeszcze całej sytuacji. W zasadzie to nie jest rozmowa na telefon, poza tym obiecałem milczeć.
– Właśnie słyszę, że milczysz – zakpiłem. – Jeszcze jakieś życzenia?
– Zadzwoń do wszystkich, do Aleksa, do Michała, mogą być jakieś laski jak zawsze – zaśmiał się. – Dam jeszcze znać, kiedy będę. Trzymaj się, dupku.
Pożegnałem się w podobnym tonie i rozłączyłem, wtedy podbiegła do mnie Agnieszka.
– Pan Andrzej zrobi mi coś do picia.
– Dobrze. Ja się chętnie też czegoś napiję.
Chciałem wejść do siodlarni razem z małą i skończyć moją robotę, gdy usłyszałem nadjeżdżający samochód. Pomyślałem, że to na pewno wraca Joanna z Hanką, więc musiałem sprawdzić, czy przypadkiem nie uszkodziły samochodu. Niestety zamiast mojego autka na plac wjechał granatowy Golf. Nie wiedziałem, kto to może być, zwykle zjeżdżali się tutaj znajomi. Bardzo się zdziwiłem, kiedy okazało się, że dobrze znam osobę, która zechciała zaszczycić nas swoją obecnością. W Pożarowie spędzałem z nią naprawdę dużo czasu, więc czuła się w tym miejscu równie dobrze jak ja.
Samochód zatrzymał się, a po chwili wysiadła z niego kobieta, z którą ostatni raz rozmawiałem przed wyjazdem na studia. Wieki temu.
Sara. Moja była dziewczyna.
Tegoroczne lato w Pożarowie wciąż mnie zaskakiwało, a to dopiero początek.

31 komentarzy:

  1. Cooooooooooooooooooooooooooooooo!
    Jak toooooooooooooooooooooooooooooooo?!
    Nieeeeeeeeeeeeeeeeeeeee! :D
    Dobra, tyle w ramach szoku i wkurzenia. :D Małego, ale wkurzenia.
    Hanka jest pewna, że rozszyfrowała Kondzia. A guzik prawda! Może on i pokazuje się przed nią jako podrywacz i w ogóle ogier nie z tej ziemi, ale wiem, że gdyby Hania go zakręciła i tak...pokazała, że można na kimś polegać to by Konrad uległ. Nawet by pokazał swoją prawdziwą twarz, bo on naprawdę mógłby być prawdziwy. Chowa się przed wszystkim i przed uczuciem do nasz Płaczki też. NIE PŁAKAŁA, O ALLELUJA!
    Jestem też w szoku..Sara? SERIO?! SEEEEEEEERIOOOOOO?! To będzie teraz zazdrość nie z tej ziemi i w ogóle w oko wpadło mi jedno imię, TAK, WIESZ KTÓRE. :D
    Mam nadzieje, że wpadnie ta osoba na moment, góra dwa, ewentualnie na całe opowiadanie. <3 Brakuje mi go. ; __ ;
    Czekam na dalej i cudowny rozdział. :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uwielbiam Cię! Tylko Ty możesz zostawić komentarz, który rozpierdala system :D

      Ulala, kto tutaj rozgryzł Kondzia, Ty czy (niepłacząca) Haneczka? Nieźle kombinujesz. Coś jest z tą maską, coś jest z tym, jak Konrad postępuje z kobietami i pokazuje tylko część siebie. Na razie Hanka się wycofała, nie będzie mogła zobaczyć, czy ona na Konrada działa równie terapeutycznie, jak on miał działać na nią ;P

      Wiem, jakie imię, co mam napisać, jak on się będzie pojawiał sporadycznie? ;> Tak, Sara. Będzie zazdrość, chyba Ci o tym wspominałam, ludzkie dramaty i w ogóle xD

      Dzięki ;) Pozdrawiam!

      Usuń
  2. Jak jak nie znoszę imienia Sara, zawsze źle mi się kojarzyło i jestem niemal przekonana, że nic się w tej kwestii nie zmieni. Sara brzmi w tym wypadku jak kłopoty i pewnie będzie działać na Hankę jak czerwona płachta na byka. I właściwie po co ona tu przyjechała? Ej, nie podobają mi się takie przyjazdy z zazskoczenia, bo zawsze zwiastują coś złego :D I niby to ja kończę w niewłaściwych momentach, co? Jesteś okropna, że zostawiasz nas w takiej niepewności.
    A co do samej Hanki i Konrada, to ja już sama nie wiem, czasami już nawet Hanki nie rozumiem, z drugiej z kolei wiem, że oprzeć się K. nie jest i nigdy nie będzie łatwo. A on... on nadal nie wie, czego chce, wiec sytuacja bez zmian. O Joannie nadal nie wiem, co myśleć. Tak w sumie to dzisiaj o żadnym z bohaterów nie wiem co mysleć xd Jeste pobudzona Sarą i telefonem tego kumpla, czuję, że szykujesz dla nas jakieś BUM :D
    Czekam na kolejny! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie mogłam się powstrzymać, bo czy to nie jest idealny moment, żeby zakończyć rozdział? XD Teraz wiesz, co ja czuję, czytać rozdziały u Ciebie ;) Sara, cóż, ledwo się pojawiła, już wzbudza emocje, w końcu Hanka będzie miała (wreszcie) konkurencję. Właśnie po to się pojawiła, żebym ja mogła podręczyć Hankę xD

      Hanka ma przebłyski świadomości i myśli, że wie, co dla niej dobre, więc zaczyna stawiać na swoim. Pierwsze, co zrobiła, to odrzuciła Kondzia, który poczuł się urażony, że Hania go nie chciała. Z drugiej strony, sam nie wie, czego tak naprawdę chce. Haha, tak, sytuacja bez zmian, czają się wokół siebie, czasami jedno wyskoczy z jakimś szalonym pomysłem zbliżenia się do drugiego i nigdy nic nie wychodzi xD

      Nie wiem, czy będzie bum, ale teraz akcja powinna być szybsza, mniej płaczu, więcej będzie się działo, nowe postacie, trochę zamieszania ;D

      Pozdrawiam!

      Usuń
  3. Jaki fajny był ten rozdział! Tak fajnie napisany, nie było niedokończonych myśli :D No i cały czas uśmiechałam się jak głupia :3

    Hanka zmieniła zdanie wyjątkowo mało razy :O (i tak uważam, że jest łatwiejsza do polubienia niż Sandra) Pijany Misiek <3 Mam wrażenie, że Konrad trochę się pogubił, a Sara mu wcale nie pomoże - jestem niesamowicie ciekawa, po co przyjechała do Pożarowa. No i co Hanka na nią, jakże by inaczej.

    W sumie to nie wiem, co tu wyskrobać, bo jestem w szoku...
    Kiedy Emil miał dwadzieścia sześć lat, ja miałem już dziewięć (...).
    WCZEŚNIE ZACZĄŁEŚ, KOLEGO.

    Nie wiem, co jeszcze chciałam napisać, bo chyba to zdanie wprawiło mnie w zbyt wielkie osłupienie, więc powiem, że cieszę się, że jedenastka tak szybko się pojawiła i mam nadzieję, że na dwunastkę też nie będzie trzeba za długo czekać. Jestem ciekawa tego Kowala i hm, kogo przywiezie ze sobą, chcę zobaczyć, czy dobrze myślę :D No i Aleksa, co u niego też jestem ciekawa, ale to już wiesz.
    No i ogólnie jestem ciekawa, co tam się dalej wydarzy :) Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że tak myślisz. Mnie się ten rozdział zdecydowanie lepiej pisało niż np. dwa poprzednie, więc to pewnie też wpływa na odbiór ;)

      Zdecydowanie Hanka, nawet ze swoimi problemami, jest łatwiejsza do polubienia niż Sandra i nie wkurza mnie tak bardzo jak ruda :P Teraz Hanka będzie (chyba) wychodzić na prostą, więc wahania nastrojów powinny być rzadsze :D Powód, dla którego przyjechała Sara jest dosyć prozaiczny. Zapewne to będzie widoczne. Przy okazji jej obecność nie wpłynie dobrze na samopoczucie Hani, Konrada chyba też ;P

      Haha, no i właśnie chodzi o to, że bardzo wcześnie zaczął! Gdyby nie to, pozbyłabym się tego telenowelowego wątku z opowiadania, czyli kto jest czyim ojcem xD Będę rozbudowywać ten wątek, może Cię jeszcze trochę zaskoczy.

      Mam nadzieję, że dwunastka pojawi się równie szybko, co jedenastka. Oczywiście nie wyjaśnię w niej wszystkiego, na Kowala i jego towarzysza trzeba będzie poczekać, pewnie jeszcze ze dwa rozdziały, zobaczymy jak mi się to wszystko "rozłoży". Pojawi się Aleks, już obiecałam, może nie w takiej oczywistej "formie", ale się pojawi ;) No i będzie Sara, pijanego Miśka nie będzie, ale na trzeźwo się pojawi ;)

      Również pozdrawiam! :)

      Usuń
    2. Ale Sandrę też na początku lubiłam :< Znaczy, dobra, na względnym początku, biorąc pod uwagę, że zaczęłam tak jakoś w środku czytać Fabrykę i nadrabiałam, więc w sumie za dużo czasu od polubienia do znielubienia nie minęło, jak patrzeć na to z tej strony, ale tak czy siak, mam nadzieję, że jak Hanka się ogarnie jakoś bardziej, będę ją już do końca lubić :D

      Mi się telenowelowy wątek podoba i uwierz, jestem czytelnikiem, którego łatwo zaskoczyć xD I czytelnikem-pasożytem... Ile lat miała wtedy matka Konrada? :o

      Trzymam kciuki, żeby dwunastkę też się dobrze pisało :D A na kolegów poczekam, poczekam, nie mam nic lepszego do roboty (nie żebym właśnie siedziała nad niemieckim czy coś xD)!
      A teraz... niemiecki, nadchodzę :<

      Usuń
    3. O, masz inny nick ;>

      To nawet lepiej, że nie czytałaś od początku, bo mnie tamte początkowe rozdziały się w ogóle nie podobały :P Główne bohaterki zwykle mają to do siebie, że denerwują czytelników, taki już ich los. Hanka w jakiś sposób będzie można polubić, będzie się ogarniać powoli ;)

      Mnie też ten wątek się podoba, gdyby mi się nie podobał, to bym go tutaj nie umieściła :P W ogóle musi się pojawić Emil na trochę dłużej, to wtedy będę rozwijać wątki dotyczące przeszłość całej rodzinki. Matka Konrada jest w tym samym wieku, co Emil, oboje wtedy mieli po siedemnaście lat. To będę wyjaśniać ;>

      No cóż, ja jutro mam pierwszy dzień na studiach magisterskich xD

      Usuń
  4. Po raz pierwszy wolę w opowiadaniu perspektywę dziewczyny od chłopaka! Naprawdę bardzo dziwnie odbieram to opowiadanie, bo wiem, że znając Hankę, (aka drama queen) w prawdziwym życiu na pewno bym jej nie polubiła, a tutaj w jakiś sposób stała się moją ulubioną postacią. Główna bohaterka ulubioną postacią! Czy wiesz jakie to rzadkie? Ona ma w sobie po prostu taką jakąś... rozbrajającą szczerość.

    Nie lubię komentować, ale uznałam, że powinnam dać ci znać, że wciąż czytam, bo wiem jakie to fajne uczucie, gdy się czytelnicy odzywają. Także pisz szybko następny i oby był jak najdłuższy!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Całkowicie Cię rozumiem! Mnie zwykle irytują główne bohaterki, jeśli nie na początku, to z czasem zaczynają mnie denerwować. Tylko w nielicznych przypadkach bardziej wolę główną postać żeńską niż męską. To chyba dosyć powszechne. Także, wow, jeśli jednak lubisz Hankę, to cieszę się, bo w opowiadaniach nie jest łatwo przekonać kobietę do innej kobiety :D

      Bardzo się cieszę, że postanowiłaś się odezwać i mimo wszystko napisać coś od siebie. Fajnie, że dałaś znać, że czytasz, to miłe ;) Również mam nadzieję, że kolejny pojawi się w miarę szybko. Pozdrawiam!

      Usuń
  5. Wowowo, nie zdążyłam skomentować jeszcze poprzedniego rozdziału, a tu już kolejny, ale się cieszę!
    W tym rozdziale też podobała mi się perspektywa Hanki, serio tutaj była na plus. ;) Konrad chyba sam się zaczyna gubić w ich relacji :D ciekawią mnie już losy, kiedy Hanka wyjedzie z Pożarowa i co zrobi Kondziu ;>
    I cieszę się, że zobaczymy być może niedługo Aleksa w opowiadaniu! To takie fajne :D
    Ok, nie napiszę nic więcej mądrego, więc kończę i czekam na następny :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ostatnio dodawałam rozdziały rzadko przez sprawy na uczelni, a teraz mam wolne, więc spinam poślady i piszę ;)

      Hanka zaczęła powoli wychodzić na prostą i ogarniać sama swoją sytuację życiową. Jej nastrój ma wpływ na to, jak ja piszę jej perspektywę i na to, jak ją odbieracie ;) Do wyjazdu Hanki z Pożarowa naprawdę dużo czasu, tak dużo, że jeszcze oboje (nie tylko Konrad) zdążą się pogubić i to parokrotnie ;P

      Nie nastawiajcie się jakoś specjalnie na Aleksa, on nie pojawi się w takiej formie, jak np. Konrad pojawił się w Fabryce dziur, a na pewno nie w najbliższych rozdziałach :) Pozdrawiam!

      Usuń
  6. O nie, nie, nie, nie, nie. Sara wsiadaj do swojego Golfa i wy****dalaj. Kapiszi?!?!
    A w ogóle to Hanka dawno w głowę nie dostała albo słoneczko przygrzało zbyt mocno. Wyjazd? Oh, Konrad daj mi wreszcie spokój - serio?! Nie to żeby nie śniła o nim po nocach i nie śliniła się w poduszkę. Nie zrozumiem tej dziewczyny. Nigdy.
    Nie wiem kiedy Konrad ma urodziny, ale jeszcze nie dostałam zaproszenia ;) Mam tylko nadzieję, że świętowanie będzie wcześniej niż wyjazd Hanki. No, pewnie, że będzie wcześniej. Hania musi zobaczyć jakich kumpli ma Konrad i pewnie będzie na czym oko zawiesić, albo nawet i oba oka :P
    Aleks ♥ och, jak ja się stęskniłam...
    Czekam tylko na spotkanie Hanki i Sary, by dowiedzieć się, która ma lepszy sierpowy :) a tak na serio, to mam wrażenie, że jeśli Konrad się szybko swojej ex nie pozbędzie, to może pomarzyć o Hance, która i tak myśli o sobie jako jednonocnej przygodzie Czyżewskiego.
    Ale teraz pomieszasz tutaj wszystko. Liczę, że kolejny rozdział pojawi się szybciutko, szybciutko :)
    Cieplutko pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hiehiehie, widzę, że Sara ledwo się pojawiła, nic nie powiedziała, a już wzbudza emocje ;P A jeśli już przyjechała, to na pewno nie po to, żebym się jej tak szybko pozbyła. Sama nie wiem, czy obecnością Sary chcę zdenerwować bardziej Hankę czy Konrada, bo czytelników mogłam już na samym początku zdenerwować. Na pewno wszyscy będą zdziwieni jej przyjazdem, a czy będą sierpowe... może takie psychiczne, fizyczne raczej nie ;)

      Ja przyznam szczerze, że jestem z Hanki zadowolona, że okiełznała chociaż trochę swoje myśli i podjęła decyzję, która, w jej mniemaniu, ma jej pomóc dojść do siebie. Wymyśliła sobie, że wystarczy posiedzieć w Pożarowie tydzień i będzie lepiej. z dala od Konrada dojdzie do siebie. A czy będzie... zobaczymy ;)

      Więcej o urodzinach zdradzę w następnym rozdziale, co, jak, gdzie, kiedy, na razie posiedzę cicho, potrzymam jeszcze trochę w niepewności, chociaż wielu rzeczy pewnie można się domyślić ;> I co mogę powiedzieć, oczywiście jesteś zaproszona :D

      Mam nadzieję, że będzie równie szybko, jak ten ;) Niczego nie obiecuję, ale postaram się :) Również pozdrawiam! <3

      Usuń
    2. Psychiczne sierpowe też mogą być :) nawet fajnie brzmi :P Chociaż skoro już się tak szybko nie pozbędziesz, to daje mi to trochę do myślenia, wróć, nie mnie, a Hance. To ona zacznie się inaczej patrzeć na Konrada (o ile można inaczej, nie zaśliniając się przy tym :P) Sara będzie konkurować z Hanką o względy Konrada... Buahahaha, ale będzie śmiesznie :)

      Tak, ja też jestem z Hanki dumna, że wreszcie podjęła jakąś decyzję. Szkoda tylko, że złą :P

      Z tymi urodzinami, to żeby nie było, że się wpraszam. To było raczej takie stwierdzenie retoryczne, że nie dostałam zaproszenia :) No ale teraz, po potwierdzeniu, mogę spać spokojnie :P Już się cieszę na tę imprezę xD

      Pisz, pisz i dodawaj. Ja lubię takie niespodziewane niespodzianki :)
      Buziak :*

      Usuń
    3. Powinnam gdzieś zamieścić ostrzeżenie: opowiadanie zawiera ogromne ilości zazdrości i ludzkich dramatów xD Hanka oczywiście będzie zazdrosna o Sarę, nie tylko jeśli chodzi o Konrada, ale tak... ogólnie. O Joannę pewnie też byłaby zazdrosna, gdyby Joanna nie wyciągnęła pierwsza do niej ręki. Noale... Konrad też będzie miał swoje powody, przez które obecność Sary nie będzie mu pasować :P

      Okej, trzeba się postarać, żeby chociaż część osób dobrze się bawiła na tych urodzinach, bo z moimi sadystycznymi zapędami do dręczenia dusz bohaterów, nie odpuszczę im i wrzucę jakiś dramacik, haha xD

      Tak sobie myślałam, że raz na dwa tygodnie to dosyć optymalny okres dodawania, szczególnie że nie mam żadnego zapasu, żeby dawać częściej ; _ ;
      ;*

      Usuń
  7. Chyba stał się cud- Hanka nie beczała. Szczerze mówiąc, to już miałam dość jej płaczącej. Trochę mnie denerwuje, ale Hanka-ogarnij się, zacznij coś działaś z Konradem, bo teraz będzie miała niezłą konkurencję.
    A co do Konrada, to może on udaje tylko takiego, może jednak by się zakochał w Hani? Aż się doczekać nie mogę, kiedy coś będzie między Konradem a Hanką. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też miałam dosyć płaczu Hani, ale osobiście zdziwiłabym się, gdyby nie płakała. Teraz się trochę ogarnęła, myślę, że całkiem nieźle się trzyma po tej sprawie z Czarkiem. Pojawia się konkurencja, ale pewnie nie będzie tego okazywać, ale spłonie z zazdrości :P

      Bo Konrad wcale nie jest taki zły ;) Ma swoją maskę i za nią czuje się bezpiecznie. Myślę, że potrzebuje kogoś, kto pomógłby mu zdjąć tę maskę. Również pozdrawiam! ;)

      Usuń
  8. Zacznę od tego, że Hania nie płacząca i mówiącą "nie" zarówno Joannie, jak i Konradowi, bardzo przypadła mi do gustu. W moim odczuciu (być może tylko na tą jedną chwilę) wróciła dziewczyna z początku opowiadania. Taka, która myśli, analizuje i wyciąga wnioski. Właściwie od awantury z Czarkiem, aż do teraz, nie używała tej funkcji w mózgu. Asertywność - to co kryje się pod tym pojęciem bardzo się dziewczynie przyda
    Co prawda Hanka sama nie wie w jakiej sprawie postawiła się Czyżewskiemu, ale nie dała mu się zaczarować w kuchni. Brawo! Życzę "bidulce", aby myślenie weszło jej odrobinę w nawyk. Dlaczego? Bo nowa kobieta zajechała właśnie pod pałac. Kobieta z życia Konrada - tyle nam o niej na razie zdradziłaś informacji. Tak, ja też czuję kłopoty, głównie Konrada :P
    Nie wiem czemu, ale jestem dobrej myśli ,że Hanka sobie z Sarą poradzi. Mam wrażenie, że ta "nowa" powinna mieć w pogotowiu plan szybkiego ewakuowania się z Pożarowa xd.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hanka i tak się szybko ogarnęła, wszystkie inne rzeczy, które zaprzątały jej głowę, sprawiły, że nie myślała o Czarku. Ja zapewne na jej miejscu miałabym miesiąc wyciągnięty z życia. Ten rozdział to dopiero początek jej powrotu do normalności, ale oczywiście echa sprawy z byłym chłopakiem cały czas będą gdzieś słyszalne. Także, jak każda dziewczyna, Hanka czasami przestanie używać mózgu xD

      Dlaczego nie wie? Postawiła mu się z jednego powodu: myśli, że Konrad chce ją tylko zaciągnąć do łóżka. Gdyby chodziło tutaj o jakieś uczucia, zapewne nadal lawirowałaby pomiędzy oddać się czy nie oddać Konradowi. Powiedzmy, że Hanka przystosowała się do swojej sytuacji po tym, gdy przeanalizowała sobie niektóre rzeczy. A Sara? ;> Ona zmienia układ sił, więc przeanalizowanie nowej sytuacji może zająć trochę czasu.

      Ale szybki plan ewakuacji spowodowany obecnością Hanki? Nie wiem, czy Hania w ogóle zrobi jakieś wrażenie, a już na pewno nie takie, żeby uciekać ;P

      Usuń
  9. A co tam!
    Zapowiem się ;)
    Wrócę tutaj jutro i [nareszcie] zajrzę na "tak nierozsądnie".
    Koniec z obijaniem się.
    <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jestem zatem ;)
      Tak ochoczo zabrałam się za czytanie najnowszego rozdziału, że dopiero w połowie zdałam sobie sprawę, że jeden przeskoczyłam. Ale nadrobiłam i tamten. W poprzednim ogromnie podobała mi się ta mała "konfrontacja" Hani I Konrada. Aż kipiało od emocji. Dało się wyczuć ogromną chemię między tą dwójką, chemię, którą zresztą czuje się nadal. Później w głowie Hani było nie mniej gorąco (ach, te jej sny :D). Aż strach pomyśleć, co by było, gdyby Joanna przez przypadek im nie przerwała :> Żartuję. Ale sama pewnie przyznasz, że jeszcze nie pora na konkrety? Mam wrażenie, że zamiast podawać nam wszystko na tacy, starasz się stopniować napięcie.
      Z powodzeniem.
      Teraz, jeśli chodzi o bieżący rozdział: mam jedno małe zastrzeżenie i pozwól, że od niego właśnie zacznę. Mianowicie chodzi o Hanię. Odrobinę zaczyna działać mi na nerwy. O ile rozumiem jej płochliwość (czyżby wina Czarka?), o tyle nie rozumiem tego braku pewności siebie. Braku wiary w to, że Konrad mógłby zechcieć właśnie ją taką jaką jest. Mam nadzieję, że nie będzie za późno, kiedy wreszcie to dostrzeże i, że jakaś tam Sara nie okaże się być istotną przeszkodą na drodze do ich, bo ja wiem... szczęścia? Bo chyba tak to mogę nazwać? Jeśli już rozkładam Hannę na czynniki pierwsze, to dostrzegam w niej coś jeszcze. Niezdecydowanie. Hanka z jednej strony bardzo by chciała, żeby Konrad się na nią... rzucił (wybacz bezpośredniość), ale z drugiej nie chce w jego oczach uchodzić za łatwą.
      Wiem, wiem, taka przypadłość czasem może przytrafić się każdej kobiecie, ale...mam nadzieję, że Hania z biegiem czasu ostatecznie się dookreśli (kto wie, może pomoże jej w tym Sara)?
      A propos Karola(?), to już po tej jednej rozmowie telefonicznej, czuję, że to on będzie tym, który porządnie tutaj namiesza. Tym, który zburzy tę chwilową sielankę. Nie wiem, czy na to właśnie liczę, ale nie pogardzę żadnym niespodziewanym zwrotem akcji ;)
      Rozdział jest cudowny.
      Jak zawsze.
      Na "tak nierozsądnie" zajrzę jutro.
      Późno wróciłam i wyszło jak wyszło.
      Ściskam :*

      Usuń
    2. No tak, bo mnie nawet udało się całkiem szybko napisać kolejny rozdział. Mam nadzieję, że kolejny pojawi się równie szybko :)
      To fajnie, że czujesz chemię, bo to przecież o to chodzi. Chociaż ta chemia między nimi nie jest jeszcze taka typowa, bo jednak Hanka przez pewien czas miała totalny mętlik w głowie, nie tylko przez Konrada, ale przede wszystkim przez Czarka. Taaak, jest zdecydowanie za wcześnie, jak już wcześniej pisałam, na razie będzie trzeba się zadowolić jedynie momentami, kiedy będą się do siebie zbliżać. Konkrety dużo później, gdybym tak od razu ich spiknęła, to chyba nie byłoby tej zabawy, no nie? Pozwolę jeszcze pogonić króliczka, bo to jest całkiem ciekawe i zabawne :D

      Ja myślę, że trafiłaś w sedno. Hania stara się myśleć racjonalnie (oprócz tych kilku dni, kiedy przez Czarka nie wiedziała, co się w jej życiu dzieje xD), ale nie jest tak pewna siebie, jakby pewnie chciała. Nie ma dużego doświadczenia z facetami, doświadczenia z Czarkiem nie są zbyt dobre, więc to na pewno ma wpływ na jej wiarę w siebie. I ma dylemat: oddać się Konradowi czy nie? Oczywiście ona bardzo by chciała, że Kondziu pokazał jej swoje uczucia, a nie tylko to, jaki to on nie jest cudowny. Obie rzeczy są ze sobą powiązane, bo jeśli nabrałaby pewności, że Konrada stać na coś więcej, to nie wahałaby się przy swoich wyborach ;)

      Karola? Kowala ;> No tak, jego pojawienie się trochę namiesza. Pewnie w podobny sposób, jak pojawienie się Sary, ale właśnie po to wprowadzam nowe postacie, żeby było ciekawiej i ktoś mógł namieszać. W końcu nie może być zbyt łatwo i słodko, prawda? :D Muszę się wszyscy trochę namęczyć, nie byłabym sobą, gdybym nie wprowadziła kilku ludzkich dramatów ;)

      Pozdrawiam! ;*

      Usuń

  10. Witam! W imieniu swoim i całej Załogi ocenialni Shiibuya z przyjemnością informuję, że właśnie ukazała się ocena Twojego bloga. Pozdrawiam i życzę miłego dnia z nadzieją, że docenisz moją pracę i kulturalnie skomentujesz recenzję.

    OdpowiedzUsuń
  11. Wygląda na to, że Hanka wzięła się w garść i przeszła do kolejnej fazy – odnoszenia się do Konrada z obojętnością. I chyba wyjdzie jej to na dobre. W końcu niech ten trochę się namęczy, pozastanawia, może nawet wyciągnie jakieś sensowne wnioski? ;)
    O Dio, jak dla mnie rozdział skradł Michał <3 Trochę dziwne, bo w końcu nic wielkiego nie zrobił (poza rzekomym zbudzeniem całej wsi, ale to może się udać prawie każdemu włącznie ze wspomnianym kogutem, więc z tego względu nie będę go w tym zakresie wyróżniać). Ale ja już nic nie poradzę, że jakoś mnie tak… rozczulił (z braku odpowiedniego określenia użyję tego, a co!). I ta jego pełna nieświadomość, troska o Hankę i takie roztargnienie. Rany, jak mogłam w nim wcześniej nie zauważyć tego potencjału? Chyba zaślepił mnie Konrad, bo on się ciągle kręci, mądrzy, rzuca złośliwościami i zawstydza biedną Hankę, a Michaś sobie spokojnie przemyka chyłkiem niespostrzeżony. Ale do dzisiaj :D Bo biedak zdradził się ze swoją wspaniałością (teraz już nie będzie miał tak łatwo, oj nie), więc będę go pilnie obserwować. I jak tak dalej pójdzie, zmienię front, zamiast marudzić o wspólnej przyszłości Konrada i Hanki, będę postulować do tej części rozsądku Hanki, która nie została oczarowana przez bożka z cudownymi oczami, aby baczniej przypatrzyła się jego bratu. Blondyni górą! (w tym tygodniu, nie wiem, jak będzie w następnym)
    Właściwie to cały komentarz trochę pod wpływem ekscytacji wywołanej jednym wyrazem. Lub, tak precyzyjniej, męskim imieniem. Czekam <3
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wzięła, ale czy na długo, to już inna sprawa. Pewnie w jakiś sposób to jej pomoże, może nabierze dystansu do swojej sytuacji i ogarnie się w większym stopniu. Na pewno będzie z nią lepiej, ale cały czas coś będzie jej przeszkadzać, żeby osiągnąć całkowitą równowagę psychiczną xD

      Haha, Michał ma potencjał, po prostu musiał się pokazać częściej, żeby został zauważony. Początkowo przy swoim bracie wypadł trochę blado, w końcu zachowywał się całkiem normalnie. W zasadzie nadal zachowuje się całkiem normalnie i przez ten kontrast został zauważony. Możesz postulować, możesz próbować :P W relacji Hania-Michał nic się nie zmieni, oni są tylko przyjaciółmi od dawna, jeden wyjazd tego nie zmieni. Zresztą Hanka musiałaby dostrzec coś więcej, a dla niej to więcej jako mężczyzna ma właśnie Konrad ;> No i za dużo osób kręciłoby się wokół Hanki, ona jedyną kobietą na świecie nie jest, już lepiej znaleźć kogoś dla Michała :D

      Również pozdrawiam! :)

      Usuń
  12. Robi się gorąco. Nie wiem nad czym się zastanawia Hanka? Niech zabiera się za Konrada!
    Niedługo będzie za późno. Sara zapewne zrobi wszystko aby Kondzio do niej wrócił. Takie jak Hanka zjada na śniadanie.
    Hanka ogarnij się i działaj!
    Jej były powinien się leczyć!
    Świetny szablon :)
    Pozdrawiam;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hania jak typowa kobieta musi najpierw coś zobaczyć u drugiej kobiety, żeby uświadomić sobie, że też tego chce. Oczywiście nie przyzna tego przed sobą, tylko będzie trzymać swojej decyzji. A Sara? Na niej zapewne obecność Hanki nie zrobi żadnego wrażenia ;>

      Dziękuję, taka mała odmiana na nadchodzącą porę roku z tym szablonem ;) Również pozdrawiam! ;*

      Usuń
  13. Przeczytałam już dawno, ale dopiero teraz komentuję. Dobry refleks, prawda? Ale śmiało zwalam winę na nadmiar nauki.
    Gdyby tak pomyśleć... Hania już całowała się z Konradem, ba, oni nawet spali w jednym łóżku! A sprawy zamiast biec do przodu, to one wręcz przeciwnie, cofają się. Głupia sprawa, nie? Ale jestem pewna, że naszej parze wyjdzie to na dobre ;-). Haniu, Haniu... podejrzewam, że jej plany z wyjazdem z Pożarowa nie wypalą. Jakby nie patrzeć, za ścianą ma najprzystojniejszego faceta na całej planecie, która kobieta chciałaby wyjechać? Konrada to samo się tyczy... przecież on nie wypuści Hanki! Nikt nie robi takiej jajecznicy jak ona!
    Ah, i piękny szablon <3.
    Pozdrawiam,
    Madi.

    OdpowiedzUsuń
  14. Przeczytałam raz, zaraz po publikacji, ale nie skomentowałam, nie pytaj dlaczego, bo sama nie wiem, ale dziś przeczytałam ponownie i zrobiłam to z taką cholernie wielką przyjemnością, że sobie nawet nie wyobrażasz. Jest niewiele blogów, które z przyjemnością mi się je czyta.

    Współczuję Hani. Jest w sytuacji, która, owszem, ma wyjście, ale póki co wszystko jest bardzo zagmatwane. Popieram la cocaine . Konard ma maskę, którą zakłada na potrzebę innych, dlatego zapewne Hani będzie trudno do niego dotrzeć, zwłaszcza, że Konradowi Wiadomo O Co Chodzi:) Tu chyba tylko czas, pomoże, zwłaszcza, że oboje są po różnych przeżyciach i ich uczucia są rozregulowane, zwłaszcza Haneczki naszej. Wydaję mi się, że Hanka sprawi, że Konrad pewnie niedługo zacznie inaczej na nią patrzeć. Jest słodka, cudowna i absolutnie fantastyczna, a te cechy ( tak, mam nadzieję ) wkrótce przekonają Czyżewskiego.
    Oho, no to szykuje się niezła akcja. Nie mówię o zjeździe do Pożarowa kolegów Konrada, ale o Sarze. Ciekawe, co też będzie się działo. Wyczuwam dużo komplikacji i zazdrości.

    Pozdrawiam! <3

    PS. Czy tylko ja uważam, że ż w nazwisku dodaje facetowi męskości? :))

    OdpowiedzUsuń
  15. Misiek jest taki uroczy.
    Konrad wydaje się gustować w takich... ostrzejszych (?) dziewczynach. Chodzi mi na przykład o Martę i mam wrażenie, że Sara nie pozostanie jej dłużna, ale to się jeszcze okaże.
    Zjazd kolegów, była dziewczyna i Hanka. Nie wiem co o tym myśleć, ale będzie się pewnie dużo działo.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za komentarz!

Jeśli nie chcesz się logować lub po prostu nie posiadasz konta, użyj opcji "Nazwa/adres URL"