Hanka
Następnego dnia rano nigdzie nie spotkałam Konrada. Domyślałam się, że nie było go w hoteliku. Samochód stał jednak na placu, więc zastanawiało mnie, jakim cudem Czyżewski rozpłynął się w powietrzu. Przy śniadaniu dowiedziałam się od Joanny, że Konrad zaszył się w stajni, a tym samym zwolnił z części obowiązków pana Andrzeja, który mógł teraz więcej czasu spędzić z wnukami. Zanim pomyślałam, że to naprawdę miłe ze strony Konrada, Asia wspomniała o tym, że to sprawka Emila. Pan architekt poszedł do pracy, pomyślałam złośliwie.
Czułam ulgę, że nie musiałam patrzeć ani rozmawiać z Konradem. Problem rozwiązał się sam. Po naszej wczorajszej rozmowie nie wiedziałam, jak powinnam Konrada traktować. Odniosłam wrażenie, że trochę odpuścił, a opcja przespania się ze mną w ogóle go nie interesowała? A może byłam po prostu megalomanką, która twierdziła, że całe życie uczuciowe Konrada kręci się wokół mnie? Tak, bardzo prawdopodobne. Tej części siebie nie lubiłam. Poza tym dopatrywanie się rzeczy, które nie istniały, bardzo mnie męczyło.
Dziwnie rozmawiało mi się z Konradem, kiedy wieczorem razem wracaliśmy ze spaceru. Kilka chwil wcześniej prosił mnie, żebym nie rozpowiadała o filmie, poza tym nazwał mnie trollem, a później gadaliśmy… o niczym – jak gdyby nigdy nic się nie stało. Nie czułam się z tym wszystkim komfortowo. W przeciwieństwie do Czyżewskiego nie potrafiłam przejść do porządku dziennego ze świadomością, że znam szczegół z jego życia, który w mojej ocenie był tak istotny. Nie potrafiłam sobie wyobrazić, aby Konrad nawet przez chwilę nie przejął się tym, że obejrzałam ten film. Jeśli chodziłoby o mnie, na pewno bym panikowała. Podobnie sprawa się miała, kiedy opowiadałam kolejnym osobom, co zrobił Czarek. Wolałam, aby jak najmniej osób wiedziało, bo z jakiegoś powodu czułam się wtedy bezpieczniej.
Chociaż z drugiej strony może wcale nie powinnam tego porównywać? W końcu domowe porno i przemoc to dwie zupełnie różne sprawy. Poza tym Konrad nie wyglądał na osobę, która by się tej kobiecie opierała – wręcz przeciwnie.
Z problemem oczywiście najlepiej się przespać. Na rano już nie musieliśmy o tym rozmawiać. Stwierdziłam nawet, że i bez prośby Konrada zachowałabym dla siebie to, co widziałam. Chociażby ze względu na moje wyrzuty sumienia, które pojawiły się później. Musiałam przyznać rację Konradowi, który twierdził, że przekroczyłam pewną granicę prywatności. Słusznie. Nie powinnam tego robić i żałowałam, że grzebałam we folderach na komputerze. Niekoniecznie ze względu na znalezisko, jednak na sam fakt przeszukiwania cudzych rzeczy.
Tak jak przypuszczałam, ten poranek nie przyniósł niczego nowego. Nudziłam się jak mops. Miałam aż za dużo czasu, aby zastanawiać się, czy potrzebny mi taki rodzaj spokoju. Chyba nie. Przyzwyczaiłam się, że otwierając okno, słyszę przejeżdżające samochody, gwar ulicy, a kiedy wychodziłam na zewnątrz, stawałam się jedną z anonimowych osób. Trudno przez kilka dni przyzwyczaić się do ciszy i swoich myśli oraz przede wszystkim do tego, że każdy, kogo spotykałam, miał mnie na oku. Może oni nie robili tego świadomie, ale wyczuwałam wciąż w ich zachowaniu, że obchodzą się ze mną jak ze śmierdzącym jajkiem.
Gdybym była zapaloną amazonką, na pewno miałabym tutaj co robić, jednak jazda konna nie interesowała mnie na tyle, aby poprosić pana Andrzeja o lekcje. Na pewno z chęcią poświęciłby mi czas. Przypomniałabym sobie jak wyczyścić i osiodłać konia, usiąść w siodle i… ruszyć.
Dobrze, może po prostu się bałam. Zawsze z tyłu głowy słyszałam głos, który powtarzał, że na pewno spadnę, bo koń zacznie wierzgać i rozkruszy mi czaszkę jednym kopniakiem w głowę. Owszem, w przeszłości przyjeżdżałam z Sylwią i ojcem do Pożarowa, ale to zawsze perswazje siostry i docinki, że jestem tchórzem, sadzały mnie w siodle. Zawsze dawałam jej tę cholerną satysfakcję i przyzwolenie, aby wciąż mogła mnie nękać. Młodsza siostra, która jeszcze wiele musi się nauczyć – tak od zawsze wyglądałam w oczach Sylwii Wrońskiej.
Pamiętałam moją rozmowę z Sylwią tego zimowego wieczoru z początku roku. Miałam dużo wątpliwości, czy otworzyć się przed Czarkiem, a tym samym dać mu szansę na związek. Teraz wiedziałam, że to rzeczywiście była tylko szansa dla niego, a nie dla nas – ja, przepełniona wątpliwościami, nigdy tak naprawdę nie chciałam się z nim wiązać. Mimo to moja starsza siostra starała się rozwiać moje wątpliwości. To głupie, ale kiedy człowiek siedzi samotnie i się zadręcza, do głowy przychodzą różne myśli, również takie, że to właśnie Sylwia pchnęła mnie w objęcia Cezarego. Kazała zapomnieć o fajerwerkach i docenić prawdziwe uczucie. Miałam ochotę wykrzyczeć jej prosto w twarz, jak bardzo się wtedy myliła! Nie potrafiłam sobie wybaczyć, że posłuchałam mojej siostry. Przecież Sylwia nigdy nie widziała Cezarego, nie rozmawiała z nim, a ja głupia uwierzyłam, że mimo wszystko dobrze mi radzi.
Kiedy to sobie uświadomiłam, chciałam to z siebie wyrzucić. Cholernie tęskniłam za Ingą. I mimo że czasami nie mogłyśmy na siebie patrzeć, brakowało mi jej obecności za ścianą. Wiedziałam, że spotkam się z nią niedługo, ale czułam potrzebę porozmawiania z nią natychmiast. Nawet gdyby mój telefon nadal był sprawny, nic nie zastąpiłoby rozmowy w cztery oczy.
Spoglądałam z balkonu, jak trzy konie leniwie poruszają się po padokach. Jedynie Frida wyglądała na ożywioną – brykała, kłusowała, cieszyła się tym, że mogła być na zewnątrz. Zazdrościłam jej tej beztroski, też chciałabym niczym się nie przejmować i nie mieć żadnych problemów.
Nad Pożarowem wciąż wisiały siwoszare chmury. Wiedziałam, że mój podły nastrój spowodowany był przez wypadkową różnych czynników, ale zgoniłam wszystko na pogodę. Tak było łatwiej. Gdyby świeciło słońce, mogłabym znowu położyć się na leżaku za hotelikiem, poopalać się i mieć wszystko gdzieś. Tego dnia nie potrafiłam skupić się nawet na czytanej książce – widziałam literki, które nie chciały układać się w słowa. Leżąc plackiem na łóżku, wciąż w głowie miałam tysiące szeptów, których nie dało się zagłuszyć, nawet zatykając uszy słuchawkami.
Melancholijny dzień. Myślałam o tych wszystkich rzeczach, o których nie powinnam. Przede wszystkim o Cezarym. Minęło zbyt mało czasu, czułam, że nadal powinnam się ukrywać i przed nim uciekać, aby wreszcie zapomnieć i odciąć się zupełnie. Przymykając oczy, miałam pod powiekami jego obraz. Widziałam grymas, który wymalował się na twarzy Czarka, kiedy wymierzał mi policzek. Nie potrafiłam się od tego uwolnić, wątpiłam, abym kiedykolwiek mogła zapomnieć.
Myślałam też o Konradzie. To absurd! Kiedy w głowie miałam jednego faceta, na drugiego nie było już miejsca! Nie potrafiłam pozbyć się wrażenia, że nadal byłam tylko zabawką w rękach Czyżewskiego, a jego wczorajsze zachowanie wynikało jedynie z tego, że chciał, abym milczała na temat filmu. Dochodziłam do wniosku, że Konrad traktuje mnie ambiwalentnie. Akurat wtedy, gdy miał prośbę, stawał się najsłodszym facetem na świecie. Zwykle jednak byłam tylko potencjalną dziewczyną do zaliczenia, więc Czyżewski nie musiał się specjalnie starać, aby być miłym, bo mu na mnie wcale nie zależało. To smutne, ale byłam mniej warta niż to cholerne nagranie.
Nie musiałam wcale główkować, aby do głowy wpadła Sara. To również przez nią tego dnia chodziłam przygnębiona i łaziłam bez celu z kąta w kąt. Wiedziałam, że czekało nas spotkanie. Co więcej, nie miało ono trwać jednej minuty – Konrad przecież zaplanował uroczy wieczór dla swoich znajomych, cudownie! Cieszyłam się, że będę miała przy sobie Michała – to jego obecność miała pozwolić mi przetrwać tych kilka koszmarnych godzin w towarzystwie tej idealnej brunetki.
Snułam się po hoteliku jak duch. Nie chciałam wychodzić, nie miałam ochoty z nikim się widzieć. Trochę jadłam, ale nic konkretnego, podstawę mojej diety tego dnia znów stanowiły lody. Tak prawie cały dzień. Wściekałam się, że Misiek nie przyjeżdża, nie mogłam się nawet z nim skontaktować, bo bez komórki było to przecież niemożliwe. Gołębia pocztowego też nie mogłam wysłać. Kiedy chciałam poprosić Joannę o telefon, akurat wyszła na spacer z Agnieszką. Moje wyczucie czasu mnie rozczarowywało.
Rozczarowywał mnie też fakt, że Michałowi wciąż coś wypadało i mimo wcześniejszych zapewnień wcale nie towarzyszył mi w Pożarowie. Oczywiście nie mogłam być zła o dużo wcześniej wyznaczony termin obrony licencjatu albo chęć odwiedzenia własnej mamy, nic z tych rzeczy. Misiek po prostu nie przejmował się mną tak bardzo, jak wcześniej zapewniał, bo wiedział, że jego starszy brat miał na mnie oko. Może nie zdawał sobie sprawy, ale właśnie ze względu na Konrada tym bardziej powinien być blisko mnie.
Około osiemnastej uznałam, że nie mogę siedzieć non stop w hoteliku, powinnam wyjść i przejść się, nawet jeśli oznaczałoby to krążenie wokół posesji. Schodziłam właśnie na parter, kiedy natknęłam się na Konrada. Dyskretnie otaksowałam go wzrokiem, wyglądał jak ten chłopak, którego spotkałam w Pożarowie jako nastolatka: flanelowa koszula w czerwoną kratę, sprane dżinsy i trampki – przypominał mi tego buntownika, za którego zawsze miałam Konrada.
– Cześć – powiedzieliśmy jednocześnie. Mnie to speszyło, Konrad błysnął idealnym uśmiechem.
– Pewnie jesteś zmęczony. – Zamiast ugryźć się w język, wypaliłam pierwsze, co przyszło mi do głowy. Nie chciałam, aby pomyślał, że może mi na nim zależy, czy coś, bo raczej pytałam z grzeczności, nie z troski. On jednak nie odebrał moich słów w żaden szczególny sposób.
– Bardziej głodny – stwierdził. Staliśmy chwilę, wpatrując się w siebie. Konrad najwidoczniej czekał, aż powiem coś jeszcze, bo przyglądał mi się z zaciekawieniem. Może mój wyraz twarzy przywodził mu na myśl takie skojarzenie. Nie doczekał się jednak żadnego odzewu z mojej strony, więc sam się odezwał: – Niedługo przyjedzie…
– Tak, przyjedzie Sara – weszłam mu w słowo.
Konrad oczywiście zechciał mi przypomnieć, że czekają mnie cudowne chwile spędzone w towarzystwie jego byłej dziewczyny. Posłałam mu niemiłe spojrzenie, dopiero wtedy dostrzegłam, że niekoniecznie chodziło mu o Sarę. Na dźwięk jej imienia skrzywił się nieco. Niewiele myśląc, ruszyłam w stronę wyjścia. Zdałam sobie sprawę, że nie powinnam tego mówić, a Sara nie powinna mnie w ogóle obchodzić. To zupełnie nie była moja sprawa. Poza tym może Konrad chciał mi powiedzieć, że przecież zjawi się Misiek. Zrobiło mi się po prostu głupio.
– Hanka – Konrad próbował mnie jeszcze zatrzymać – wszystko w porządku?
Obejrzałam się na niego, nie zatrzymując się nawet i wzruszyłam ramionami. On ze zdziwieniem zmarszczył czoło. Tyle widziałam, później po prostu wyszłam na zewnątrz. Zacisnęłam usta, niepotrzebnie zrobiłam z siebie idiotkę. Nie potrafiłam sobie poradzić z myślami o Sarze, przez które stawałam się zazdrosna. Nie potrafiłam się pozbyć tego uczucia.
Chodziłam bez celu całkiem długo, a kiedy później to sobie wykalkulowałam, łaziłam jakieś czterdzieści minut. Spacerowałam po lesie do momentu, aż obecność komarów stała się nieznośna, a na skórze pokazała się gęsia skórka. Poza tym zaczęłam odczuwać coraz większy głód. Jedynym pożywnym posiłkiem tego dnia było śniadanie, nie jadłam obiadu, a właściwie nastała już pora kolacji. Zdrowy rozsądek musiał mnie opuścić, skoro omijałam posiłki.
Kiedy dochodziłam pod hotelik, auto Sary wjeżdżało na plac. Mimowolnie przewróciłam oczami – sama świadomość, że będę musiała na nią patrzeć, tak na mnie działała. Po chwili z samochodu wysiadła brunetka. Tego dnia nie założyła żadnej zwiewnej sukienki, zamiast kiecki miała na sobie ciemne dżinsy i luźną koszulę, ale i tak wyglądała perfekcyjnie. Kolejny powód, aby jej nienawidzić.
Od strony pasażera wygramolił się Misiek. Chociaż tyle dobrego.
– Widzę, że znalazłeś sobie taksówkę – odezwałam się, gdy podeszłam bliżej. Misiek odwrócił się gwałtownie i uśmiechnął się na mój widok.
– Cóż, auto mamy jest w warsztacie, więc mogłem albo iść pieszo. Albo przyjechać rowerem. Obie opcje mnie nie satysfakcjonowały – zaśmiał się.
– Skoro miałam tutaj przyjechać, nie widziałam problemu, aby zabrać Michała ze sobą – powiedziała Sara, którą wcześniej zignorowałam. Mistrzostwem świata było powstrzymanie się i niewywrócenie oczami ponownie.
– Tylko zażartowałam – odparłam niemrawo. Coś w środku się we mnie gotowało, kiedy spoglądałam na Sarę, natomiast ona wyglądała, jakby w ogóle nie przejmowała się moją obecnością. To mnie denerwowało jeszcze bardziej. Pierdolona księżniczka, wszystkie oczy skierowane na nią.
– Jest Konrad? – zapytała. Wzruszyłam ramionami. Jeśli chodziło o Sarę, Konrad mógłby nawet nie istnieć, wtedy zabrałaby swój szanowny tyłek z Pożarowa i tyle bym ją widziała.
– Jestem – usłyszeliśmy głos z góry. Wszyscy podnieśliśmy wzrok na Konrada stojącego na balkonie. Mógł nam spokojnie napluć na głowy. Oparł się nonszalancko o barierkę i uśmiechnął łobuzersko. Jak on to robił, że wystarczyło jedno jego spojrzenie, by zmiękły mi kolana?
– Nie mogłam się do ciebie dodzwonić przez cały dzień! – zawołała oskarżycielsko Sara. Miałam tylko jedno skojarzenie – zachowywała się, jakby Konrad nadal był jej chłopakiem. Mój biedny żołądek skręcił się w supeł. Dobrze, że był pusty, bo na pewno zwymiotowałabym na sandały Sary.
– Byłem zajęty – odpowiedział lakonicznie. Abonent czasowo niedostępny. Nawet przez jeden ułamek sekundy poczułam ulgę, że nie tylko ja mam ograniczony „dostęp” do Konrada.
– Pewnie tak zajęty, że zapomniałeś o obiecanej pizzy?
Konradowi zrzedła mina, wyglądało to tak zabawnie, że cudem powstrzymałam się od ryknięcia śmiechem. W jednej chwili ten cwaniacki uśmieszek zszedł mu z twarzy, ustępując miejsca grymasowi niezadowolenia. Przeniosłam wzrok na Sarę, kąciki jej ust uniosły się delikatnie, triumfalnie.
– Na szczęście przywieźliśmy. Trzy pizze, każda inna – wtrącił się Misiek. – Jedzenia nam nie zabraknie, alkoholu też nie. Aha – wyszczerzył się – zabrałem Monopol. No co? Nie patrzcie tak na mnie!
– Przynieś wszystko na górę – rozkazał Konrad Miśkowi, po czym wszedł do swojego pokoju. Prawdziwy dżentelmen sam pofatygowałby się na dół.
– Zajmę się tym – powiedział Michał do Sary, kiedy chciała wyciągnąć jedzenie z samochodu. Ona tylko uśmiechnęła się blado, skinęła głową i ruszyła w stronę wejścia. Odprowadziłam ją wzrokiem. – Nie musisz pokazywać, że jej nie lubisz – zwrócił się do mnie.
Szybko spojrzałam na Miśka i zmarszczyłam czoło. Dotarło do mnie szczekanie Szarleja, pewnie właśnie witał naszego gościa. Och, nie naszego – gościa Konrada.
– Nie wiem, o czym mówisz – żachnęłam się po chwili.
Michał posłał mi pobłażliwe spojrzenie, wciskając mi w ręce grę, po czym sam wyjął z samochodu pudełka z pizzami. Otoczył mnie smakowity aromat, a w moim brzuchu zaczęło jeszcze bardziej burczeć.
– Dla ciebie Małgorzata. Znaczy Margherita – powiedział tylko i ruszyliśmy do wejścia. – Jak samopoczucie?
– Takie jak widać – prychnęłam w odpowiedzi. – Pytasz, bo się troszczysz, czy po prostu tak wypada?
– Czyli okropnie – stwierdził i się skrzywił. – Oprócz tego, że jesteś złośliwa, to w dodatku bardzo blada. Na pewno dobrze się czujesz? – Popatrzył na mnie tak, jakby naprawdę się martwił.
– Czyżewscy mają tę troskę w genach czy co? – Zatrzymałam się w pół kroku przed schodami i podniosłam brwi ze zdziwienia. Podbiegł do nas pies, prawie rzucił się na Michała.
– Szarlej, spokój! – Najpierw zwrócił się do czworonoga, a później ruszył na górę, nie czekając na mnie. – Wiesz co, Hania, ciebie po prostu czasami trzeba pilnować.
– Wypraszam sobie! – warknęłam.
– Wypraszam sobie – pisnął Michał, przedrzeźniając mnie. – Chodź już! I nie marudź – polecił w momencie, kiedy miałam powiedzieć coś nieprzyjemnego.
Westchnęłam, Michał posłał mi złowrogie spojrzenie i ruszył do pokoju Konrada, zostawiając mnie w tyle. Poczłapałam na górę w towarzystwie Szarleja.
– Nie wpuszczę cię – szepnęłam do psa, kiedy stałam już pod drzwiami. – Nie możesz rozszarpać Sary, sama to zrobię.
Weszłam do środka. Położyłam Monopol na stole kreślarskim stojącym zaraz po lewej stronie, wysunęłam spod spodu taboret i spoczęłam. Miałam idealny widok na tę słodką parkę. Sara jedną dłonią odgarnęła na plecy falujące włosy, a drugą przytrzymała Konrada za ramię. Jej gest niespecjalnie mu się spodobał, więc delikatnie się odsunął. Najpewniej chodziło o tatuaże – Konrad nie miał już na sobie kraciastej koszuli, a bokserka nie zakrywała całego ramienia, więc grzbiet smoka był widoczny. Nie posądziłabym Czyżewskiego, że nie lubił się chwalić swoimi malunkami, bo przy mnie nie miał problemu z paradowaniem półnago. Ale z drugiej strony… przecież nie spałby w golfie, prawda?
– Pójdę przywitać się z dziewczynami – usłyszałam głos Michała stojącego nade mną. Dopiero po dłuższej chwili dotarł do mnie sens jego słów. – Uprzedzę Joannę, że może być głośno.
– Ja nie zamierzam robić hałasu – odparłam, wciąż kątem oka obserwując tę dwójkę. Wyglądało na to, że Sara usilnie prosiła Konrada, a jego odmowy tylko ją bawiły. A gdyby jednak się jej udało i Konrad ściągnąłby koszulkę? Byłoby całkiem miło, bo lubiłam go w takim wydaniu.
– Dziwne – Misiek udawał, że się zastanawiał – to właśnie ciebie podejrzewam o zrobienie rozróby. Masz zamiar pić?
– A czemu nie? – Spojrzałam na Michała podejrzliwie. – Są jakieś przeciwwskazania?
Mój przyjaciel spoglądał na mnie jeszcze przez moment. Pewnie myślał, że po alkoholu zacznę lamentować i zwierzać się z problemów z Cezarym. Wcale nie zamierzałam tego robić, bo jedyne, czego pragnęłam, to zapomnieć o nim i o wszystkich rzeczach, które wiązały się z Sawickim.
– Michał – zaczęłam, ujmując w dłoń jego kciuk – nie musisz się martwić. Wszystko w porządku. Tylko jestem trochę głodna.
Wyszczerzyłam się sztucznie, on spojrzał na mnie spode łba, ale po chwili otworzył przede mną jeden z kartonów leżących również na stole. To ta specjalna dla mnie, nie lubiłam zbyt wielu dodatków na pizzy i Michał o tym doskonale wiedział. Podejrzewałam, że dla siebie wybrał jakąś wersję z kebabem, ja nadal nie potrafiłam zrozumieć, jak można lubić takie połączenie.
– Więc częstuj się, żeby mieć dużo siły.
Pokazałam mu język, zanim wyszedł z pokoju i wzięłam kawałek. Starałam się nie patrzeć w kierunku Sary, bo jej widok sprawiał, że traciłam apetyt. Wstałam więc i odwróciłam się do ściany pokrytej czarną farbą i zaczęłam oglądać przyczepione zdjęcia. Wcześniej jakoś nie miałam okazji, aby się przyjrzeć, a kolaż na pierwszy rzut oka robił dobre wrażenie.
O dziwo tylko na kilku fotografiach dostrzegłam Konrada, przypuszczałam więc, że to on był autorem większości z nich. Osoby, które widziałam, to zapewne jego znajomi, rozpoznałam ludzi, których wcześniej oglądałam na filmie z ogniska. Zwierzaków było co niemiara, nie tylko konie, ale też psy i koty. Kilka widoczków i budynków, przede wszystkim pałac sfotografowany z różnych stron. Zastanawiałam się, dlaczego nie było zdjęcia, gdzie Konrad siedzi w siodle. Zauważyłam jedno, na którym z szerokim uśmiechem drapie za uchem gniadego źrebaka – wyglądał na trochę starszego, niż go zapamiętałam, więc oszacowałam, że mogła być to dla niego końcówka liceum. Chciałam o to zapytać, ale wtedy rzuciło mi się w oczy coś innego.
– Jezu, czy to ja? – jęknęłam.
Oczywiście, że na zdjęciu byłam ja. Siedziałam pod płotem i uparcie się w coś wpatrywałam. Mój wyraz twarzy wskazywał na to, że patrzyłam na Sylwię, pewnie w momencie, gdy z dumą siedziała na koniu. Chciałam wziąć w ręce fotkę, aby się jeszcze lepiej przyjrzeć, ale wtedy musiałabym wejść na ten szeroki stół, a ta opcja odpadała.
– Jasne, Hanka, to ty. – Nagle obok mnie wyrósł Konrad. Uśmiechał się szeroko, widocznie moje zdziwienie go tak rozbawiło. – Nic się nie zmieniłaś – dodał.
– Nie sądzę – odparłam. – To przecież musiało być jakieś osiem lub dziewięć lat temu.
– Nie chodzi mi o czas, minę masz wciąż tę samą.
Spojrzałam jeszcze raz na zdjęcie. Przecież wyglądałam, jakby ktoś nadepnął mi na odcisk albo zabrał zabawkę. Przeniosłam wzrok na Konrada i posłałam mu mordercze spojrzenie.
– Szkoda, że teraz siebie nie widzisz – zaśmiał się szczerze – bo wyglądasz dokładnie tak samo. – Wzięłam głęboki oddech, myślałam, że na miejscu go uduszę. – No już, nie obrażaj się, przecież tylko żartuję. To ładne zdjęcie, dużo jest na nim… – Zastanowił się chwilę i spojrzał w kierunku kolażu. – Dużo emocji. I chociaż zwykle siedziałaś gdzieś na uboczu, byłaś znacznie wdzięczniejszym obiektem do fotografowania, niż twoja zarozumiała siostra.
Wpatrywałam się w niego i nie mogłam uwierzyć, że stoi przede mną ten sam Konrad Czyżewski, który szczerze przyznał, że zaciągnąłby mnie do łóżka i ten sam, którego widziałam na filmie. To był ten sam chłopak, który pocałował mnie w zimny listopadowy wieczór, zaraz po tym, jak znieczulił mnie kilkoma łykami whisky.
Spojrzał na mnie, mogłam teraz patrzeć w jego cudownie niebieskie oczy i zatapiać się w błękicie. Przez jeden krótki moment zupełnie zapomniałam, że w pokoju znajdowała się jeszcze Sara, a Misiek mógł wkroczyć w każdym momencie. W tej jednej chwili jednak zrobiłam pół kroku do przodu, bo miałam plan, by wreszcie dosięgnąć jego ust i niezależnie od tego, co stałoby się później, dać się ponieść.
– Gdzie będziemy siedzieć? – zapytała Sara, którą najwidoczniej przestał interesować widok za oknem. Łypnęłam na nią okiem, a później odwróciłam się w stronę drzwi, w których już stał Misiek z butelką wódki pod pachą. Miałam ochotę opróżnić tę flaszkę od razu. Do niczego między mną a Konradem nie doszło, a ja i tak żałowałam swojego pomysłu.
– Dobrze, wiem, że nie macie ochoty na Monopol – jęknął Misiek.
– Ja chętnie zagram – wtrąciłam się, udając entuzjazm i wzięłam grę ze stołu. – To co, na dywanie będzie najwygodniej. – Wyszczerzyłam się. – Chyba możemy zaczynać, no nie?
Obejrzałam się na wszystkich, nie zauważyłam, aby się sprzeciwiali. Jedynie Konrad świdrował mnie wzrokiem przez dłuższą chwilę, jakby się domyślał, co miałam ochotę zrobić, gdy tak uparcie się w niego wpatrywałam. To wszystko przez to jedno głupie zdjęcie, które nie dawało mi spokoju. Zastanawiałam się, dlaczego w ogóle je powiesił.
Na szczęście, kiedy już zaczęliśmy grać, skupiłam się na planszy i nie myślałam o niczym innym. Może jedynie o tym, żeby co jakiś czas przegryzać pizzę. Do tego doszedł jeszcze alkohol, który wchodził we mnie wyjątkowo szybko. Misiek dbał, aby mój kieliszek zawsze był pełen. Sara sączyła swojego drinka, Konrad w ogóle jakby pozostawał w tyle, może wypił ze dwa kieliszki i na tym się skończyło. Skoro jednak piłam dużo z Michałem, nie zawracałam sobie głowy zachowaniem Konrada. Nawet obecność Sary przestała mi przeszkadzać, chyba podświadomie grałyśmy przeciwko chłopakom i miałyśmy ubaw z Miśka – śmiałyśmy się, że niedawno obronił licencjat z ekonomii, a nie potrafił sobie poradzić z tymi fikcyjnymi pieniędzmi.
W tle leciała muzyka, Muniek śpiewał, że miłość to wirus i nieokiełznany puls. Zgarnęłam sporo pieniędzy, robiąc z Michała bankruta, a pizza była naprawdę smaczna. Tak zleciały nam chyba ze trzy godziny. Mimo moich wcześniejszych obaw wieczór mogłam uznać za naprawdę udany. Już miałam przyznać sama przed sobą, że właśnie czegoś takiego potrzebowałam, kiedy po dłuższej chwili siedzenia i wypiciu dwóch dodatkowych kieliszków (która to już była butelka?) wstawałam po kawałek pizzy. Zakręciło mi się w głowie i prawie upadłam na planszę.
– Ty już więcej nie pij – polecił mój przyjaciel i ryknął śmiechem.
– Och – machnęłam ręką. – To nic takiego – powiedziałam, ale sama zauważyłam, że mam problem z odzyskaniem równowagi. – Chyba jednak usiądę z powrotem – mruknęłam.
Chciałam tak zrobić, ale w jednej chwili przytrzymał mnie Konrad i ustawił do pionu. Szarpnęłam się, to był odruch, ale Czyżewski jak zawsze trzymał mnie bardzo mocno i pod żadnym pozorem nie zamierzał puścić.
– Przejdziemy się – oznajmił tonem nieznoszącym sprzeciwu. Miałam coś odpowiedzieć, ale Misiek musiał się wtrącić i uznać, że na pewno zrobi mi się lepiej. To było przyzwolenie, bo skoro Michał nie miał nic przeciwko temu, abym przespacerowała się z jego bratem, to oczywiście Konrad nie omieszkał z tego skorzystać. Odwrócił mnie w kierunku drzwi i poprowadził do wyjścia.
– Miałaś być łatwiejsza w obsłudze – zaśmiał się cicho, kiedy schodziliśmy po schodach. Owszem, sprawiało mi to trudność. Ale za to, gdy oparłam się o ścianę, to już nie potykałam się o własne nogi. Próbowałam sobie przypomnieć, ile tak naprawdę wypiłam, szacowałam desperacko w głowie i dochodziłam do wniosku, że wcale nie było tego tak dużo. Widocznie miałam pechowy dzień, który na mnie wpłynął, dodatkowo niewiele jadłam. Kiedy uświadomiłam sobie, ile pizzy pochłonęłam i popiłam wódką, zrobiło mi się niedobrze.
– Weź mnie po prostu wyprowadź – warknęłam.
Konrad słusznie uznał, że schody to dla mnie zbyt duża przeszkoda, więc wziął mnie na ręce. W innym przypadku ekscytowałabym się jego bliskością, jednak wtedy marzyłam o tym, aby mój żołądek wytrzymał tę rewolucję. Poczułam się znacznie lepiej, kiedy stopy dotknęły podłogi i mogłam wyjść z hoteliku na świeże powietrze. Nie sądziłam jednak, że zanim odetchnę, na mojej drodze stanie jakaś przeszkoda. I to dosłownie. Otworzyłam drzwi, a moim oczom ukazał się Emil. Trochę zmęczony po całym dniu, ale jednak ten sam elegancki i pachnący wetiwerem Emil.
Pan Czyżewski popatrzył najpierw na mnie, później spojrzał na Konrada i widocznie pomyślał o czymś, o czym nie powinien, bo zacisnął usta w wąską kreskę. Odruchowo obejrzałam się, błagałam wzrokiem Konrada, by coś powiedział. Sama myślałam, że spalę się ze wstydu, stojąc tak przed Emilem. Zostawił mnie tutaj przecież, abym odpoczęła, a ja co? Upijam się i w dodatku wcale się z tym nie kryję.
– Idziemy z Hanką na spacer – odezwał się wreszcie Konrad. Mógł wymyślić coś lepszego, ale w tamtym momencie każde słowo, przerywające tę ciszę, było dobre.
– Tak, właśnie widzę – mruknął Emil i przesunął się, abym mogła wyjść. Natychmiast skorzystałam i czmychnęłam na zewnątrz. – Mam nadzieję, że to nie jest sposób radzenia sobie z problemami – usłyszałam słowa skierowane do Konrada.
– Skądże. Hanka po prostu się upiła – odparł. – Nie myśl sobie czasami, że to moja sprawka. Na górze jest Michał, może tylko w nieco lepszym stanie od niej.
Zrobiłam kilka szybkich kroków w stronę stajni. Po chwili dogonił mnie Konrad, chwytając za przedramię. Wolał mnie zawczasu przytrzymać, niż później podnosić. Wcale mu się nie dziwiłam, zapewne stawiałabym opór. Wiedział, co zrobić, ale nie miał pojęcia, o czym ze mną rozmawiać. Cisza między nami stawała się nieco nieznośna, sama szukałam w głowie jakiegoś tematu. Może gdybym skupiłabym się na mówieniu, nie myślałabym o moim biednym żołądku.
– Zaskoczyłeś mnie tym zdjęciem – wypaliłam nagle bez większego zastanowienia. Po chwili dotarło do mnie, że to bardzo grząski temat. Skoro się jednak odezwałam, to zaczęłam w to brnąć, co okazało się błędem.
– Dlaczego? To ładne zdjęcie – odpowiedział i wzruszył ramionami.
– Ale to ja na nim jestem – zauważyłam z naciskiem. – Rozumiem, że to nie ma dla ciebie żadnego większego znaczenia. Jestem tam po prostu modelką.
– Hanka, czy to naprawdę aż tak ważne? – zapytał. Zatrzymałam się nagle, gorzej się poczułam i wolałam się oprzeć o zimną ścianę stajni. Było już ciemno, więc w odpowiedzi nie mogłam po prostu przytaknąć ruchem głowy.
– Tak, to ma znaczenie. Dla mnie to zawsze będzie miało ogromne znaczenie – dodałam, zabrzmiało patetycznie. – Zdaje mi się jednak, że ty niewiele z tego pojmujesz – oskarżyłam go.
– Co masz dokładnie na myśli, Hanka? Bo wydaje mi się, że zdjęcie jest tutaj najmniej ważne – zauważył słusznie.
– Naszą dwójkę mam na myśli – wyjaśniłam, mówiąc cicho. Widocznie alkohol dodał mi wiele odwagi, skoro byłam w stanie wydusić z siebie coś takiego. Nigdy nie przypuszczałam, że to właśnie z Konradem będę rozmawiać na ten temat. – O ile kiedykolwiek można było mówić o jakichkolwiek „nas”, rozumiesz?
Konrad milczał jak zaklęty. Musiałam go zaskoczyć takim wyznaniem. Sama siebie tym zaskoczyłam. Uparcie jednak kontynuowałam.
– Kiedy mnie pocałowałeś, wtedy, cztery lata temu, przez moment naprawdę myślałam, że może coś z tego wyjść…
– Hanka…
– Hej, nie przerywaj mi! – Pogroziłam palcem, ale nie wiem, czy to zauważył. – Może jestem naiwna, ale naprawdę tak pomyślałam, a ty dałeś mi nadzieję, że to może się stać. A po chwili okazało się, że jesteś zupełnie inny, niż ten chłopak, za którego cię miałam. Nagle wparowała Ola i mi ciebie zabrała, chociaż tak naprawdę wtedy należałeś już od dawna do niej.
Znowu nastąpiła chwila ciszy. Próbowałam jeszcze raz ułożyć sobie wszystko w głowie.
– Dobra, do czego zmierzasz?
– Do tego, że zniszczyłeś mi życie! – warknęłam.
Zaśmiał się. Nie mam pojęcia, co tak bardzo go rozbawiło. To było dla mnie cholernie ważne!
– O czym ty w ogóle mówisz? Niby jak miałem ci zniszczyć życie? Tym, że cię pocałowałem? Przecież sama tego chciałaś, nie zrobiłbym ci niczego, gdybyś nie chciała – wyjaśnił. Ton jego głosu wskazywał, że Konrad wcale nie ma ochoty rozmawiać na ten temat.
– Tak, dokładnie mówię o tym pocałunku, idioto! Zabrałeś mi ten pierwszy pocałunek, ja po tym wszystkim przez tyle lat czekałam na więcej. A później – dodałam płaczliwym tonem – a później wybrałam pierwszego lepszego i trafiłam na Czarka. Resztę już znasz.
– To zabawne – prychnął w następnej chwili – wystarczy trochę wódki, a ty mnie już oskarżasz o całe zło świata.
– W zasadzie tak jest, w końcu wiele na to wskazuje – zauważyłam. – Ten film, chociażby. Coś musi się za nim kryć, że chcesz to ukryć.
– Prosiłem cię, żebyś się tym nie interesowała – powiedział przez zaciśnięte usta, tracił cierpliwość.
– Widzisz, to widocznie silniejsze ode mnie – odparłam beztrosko. – Tak sobie myślę, że może zajmujesz się takimi rzeczami po godzinach i dorabiasz sobie jako męski odpowiednik dziwki…
– Okej, dosyć – przerwał mi. – Zagalopowałaś się, skarbie. Puszczę to w niepamięć tylko dlatego, że jesteś pijana.
– Łaskawco… – jęknęłam szyderczo. – Chyba uderzyłam w czułą strunę, co?
– Już ci chyba lepiej – zmienił temat. – Wracajmy.
Konrad chwycił mnie za ramię powyżej łokcia i pociągnął w stronę hoteliku. Tym razem nie był wcale delikatny, a ja nie ukrywałam, że nie podoba mi się jego zachowanie. Jak na złość przyspieszył kroku, więc co chwilę się potykałam.
– Bawi cię to, że się tak męczę? – zapytałam zdyszana. Czułam zimny pot na mojej skórze, było ze mną coraz gorzej. Kręciło mi się w głowie i miałam problem z ustalaniem kierunków. Gdyby nie Konrad, zapewne już leżałabym na ścieżce i nie potrafiła się podnieść.
– Wcale – odpowiedział szorstkim tonem.
– Nie wejdę po schodach – przyznałam, zanim jeszcze weszliśmy do środka. Ciężko oparłam się głową o ramię Konrada, on zatrzymał się i ponownie wziął na ręce. Niewerbalnie prosiłam i mimo że przed momentem go obraziłam, to jednak mi pomógł.
Niewiele pamiętałam z tego, co działo się później. Najbardziej zapadły mi w pamięć zimne kafelki w łazience i że siedziałam z Sarą w moim pokoju. Chyba pomogła mi się przebrać i położyła mnie spać. Noc była okropna, wciąż kręciło mi się w głowie, dręczyły mnie dziwne sny, co chwilę budziłam się i zasypiałam na nowo.
Poranek był prawdziwym koszmarem. Ocknęłam się, bo ktoś kręcił się po pokoju. Otworzyłam oczy, a po chwili ze zdziwieniem stwierdziłam, że to Emil. Mruknęłam nieprzyjemnie. Marzyłam o szklance wody, bo w ustach miałam sucho. Głowa mnie bolała, nie wiedziałam, jak mam się położyć, aby chociaż trochę sobie ulżyć.
– Przepraszam, nie chciałem cię obudzić – powiedział Emil.
– Która godzina? – zapytałam cicho.
– Przed ósmą.
– A co… co ty tutaj robisz? – jęknęłam, przykrywając się kołdrą prawie po sam czubek głowy. Musiałam wyglądać okropnie, wolałam, aby mnie nie oglądał w takim stanie. Ba, ja sama wolałam na nikogo nie patrzeć, pragnęłam jedynie świętego spokoju.
– Przyniosłem telefon – wyjaśnił, a ja się trochę ożywiłam. Wyjrzałam spod kołdry. – Ja już go nie używam, a tobie się przyda. Wpisałem ci numery do nas, więc jeśli będziesz czegoś potrzebować, jesteśmy w kontakcie. I zadzwoń wreszcie do rodziców – polecił – bo wiem, że tego nie zrobiłaś.
– Dziękuję… – wymamrotałam. Ależ było mi przed Emilem głupio. – Dzięki, naprawdę. Aha, jeszcze jedno. – Z trudem przełknęłam ślinę. – Bardzo wczoraj hałasowałam?
Emil uśmiechnął się do mnie pobłażliwie. Tak, widocznie nie dałam wszystkim spać w nocy.
– Nie aż tak bardzo – odpowiedział. – Słyszałem, że chcesz dziś wracać do domu. Jesteś pewna? – zapytał na koniec, z trudem powstrzymując rozbawienie. Wyraz mojej twarzy jednoznacznie wskazywał, że wyjazd stąd to ostatnia rzecz, o której myślałam.
Kiedy Emil wyszedł, natychmiast chwyciłam za komórkę. Na początku miałam problem, aby go odblokować, bo wcześniej nie używałam telefonu z dotykowym ekranem. Numeru do Ingi oczywiście nie było, ale po kilku próbach udało mi się odtworzyć coś, co podpowiadała mi pamięć. Nie obchodziła mnie godzina, chciałam usłyszeć jej głos, nawet jeśli przez pomyłkę miałabym zadzwonić do kilku zupełnie przypadkowych osób.
Ktoś odebrał po trzech sygnałach i już wiedziałam, że dobrze trafiłam z numerem.
– Boże, dziewczyno! – usłyszałam znajomy, trochę zaspany głos. – Hania, co się z tobą do cholery dzieje? Gdyby nie wiadomości od Michała, chyba bym się zamartwiła na śmierć!
– Poczekaj, Inga. Chcę wiedzieć jedno – przyznałam. – Czarek was nawiedza? – Westchnęła ciężko, słysząc moje pytanie. – Proszę cię, opowiem ci wszystko później, ale muszę wiedzieć, jak wygląda sytuacja.
– Nachodzi nas – przyznała, choć niechętnie. – Znaczy, nachodził do piątku, ale nie wiadomo, jak się sytuacja rozwinie. Dało się go znieść, ale w piątek zrobił taką awanturę, że sąsiedzi chcieli wzywać policję. Kłótnia na całą kamienicę. Od tamtej pory Czarek się nie pojawia, nie koczuje też na ulicy, ale mówił, że nie odpuści, póki nie dowie się, gdzie jesteś. – Nastąpiła pauza, Inga westchnęła ponownie. – Hania, wiem, że chciałabyś usłyszeć coś lepszego, ale wolę być z tobą szczera. Kiedy ty w ogóle chciałaś wracać?
– Planowałam dziś, ale chyba nie dam rady – odparłam w zastanowieniu. Czułam się okropnie, wolałam spędzić ten dzień w łóżku niż wsiadać w pociąg. – Więc pewnie jutro.
– Szybko – zauważyła. – Słuchaj, Hania, nami się nie przejmuj, my sobie poradzimy. Ale ty? Nie myślałaś o tym, żeby jednak zostać dłużej?
Mimo iż wiedziałam, że moje kiepskie samopoczucie fizyczne wynikało z picia alkoholu, to w następnej chwili nie byłam już pewna, czy właśnie z tego powodu było mi niedobrze. Bardzo chciałam, aby to jednak było przez wódkę, a nie strach przed Cezarym.
Czy myślałam, aby zostać w Pożarowie jeszcze dłużej? Po rozmowie z Ingą zaczęłam się poważnie nad tym zastanawiać.
Pijana Hanka swoją nieporadnością i odwagą potrafi naprawdę rozbawić. Może nie powinnam się z niej śmiać, to w końcu okrutne, bo wyrzuciła z siebie to co od wieków jej zalegało, ale wyobrażając ją sobie ledwo stojącą i bełkotającą trudno nie zareagować na ten komizm. Ostatnio non stop narzekałam na Konrada a teraz dziwnie mnie rozczulił i żałowałam, że w Hanki pokoju zamiast Emila nie było właśnie jego. Kurcze, wkraczam ponownie w okres uwielbiania Konrada (wyobrażałam o sobie akurat teraz jako Paula z OrphanBlack xd mój biedny, zmęczony umysł już wszędzie go pakuje po obejrzeniu ostatniego odcinka) Tak czy inaczej nie dziwię się Hance, naprawdę, nie dość, że sytuacja z Czarkiem to rozwalone mrowisko to jeszcze Konrad i Pożarowo i masa innych problemów, które z dnia na dzień się piętrzą, a Czyżewski wydaje się momentami tylko to utrudniać. I, ok, z jednej strony może powinna rozważyć dłuższy pobyt tam, ale z drugiej, czy obecność K. pomoże jej w rozwiązaniu tego wszystkiego? Zaczynam jej współczuć, miesiąc przerwy od RK sprawił, że mam strasznie dużo empatii dla Hanki, więc nie powinno być tu tak długich przerw :D Mołabym ponarzekać na Sarę, ale było jej tu tak niewiele, że naprawdę nie mam się o co podoczepiać, może trochę o to, że niewinny żart Hanki wzięła na poważnie, no ale... może zareagowałabym podobnie, kto tam wie. I właściwie uspokaja mnie trochę obecność Miśka, choć może kontakty Hanka - Konrad będą ograniczone przez to nieco, ale wydaje mi się, że Hanka dzięki niemu stanie trochę na nogi i przestanie popadać w stany depresyjne. W ostateczności zrobi krzywdę Sarze, co pomoże jej na ilka godzin, bo potem pewnie popadłaby w rozpacz.
OdpowiedzUsuńWłaściwie ciekawa też jestem jak Konrad odbiera te mały pokazy zazdrości, zresztą, nad czym się zastanawiać, pewnie gdzies tam głeboko jest dumny jak paw.
I ok, teraz mi się przypomniało i wyjdzie ze mnie odrobina brutalności, no ale, muszę sie zgodzić z Konradem co do ich pierwszego pocałunku z H. Miał w tym rację, Hanka nie może obwiniać go za całe zło, skąd mógł wiedzieć, że dla niej to bedzie coś więcej?
Tym zakończę chyba swój nieskładny wywód, bo plątanina moich myśli nawet i mnie już przeszkadza. Powodzenia na sesji, tak żebyś po tym trudnym okresie mogła skupić się na pisaniu :D
Pozdrawiam :)
Paul ; ____ ; Coś czuję, że do końca tego sezonu będzie mi go żal, nawet mimo tego, że jest ch**** XD
UsuńJa Ci się wcale nie dziwię, że pijana Hanka wydawała się komiczna. Naprawdę wystarczył tylko alkohol, żeby z jej nieco tragicznej sytuacji po przeżyciach z Czarkiem, zrobić sytuację komiczną. Mnie jest jej trochę żal, męczyła się, bełkotała, wyrzuciła z siebie to, co leżało jej na sercu od dawna, a co tylko obecność Konrada spotęgowała. Ale z drugiej strony to jednak mnie również bawi, w sumie sama nie wiem dlaczego, być może sama jestem okrutna. Z perspektywy czasu stwierdzam, że pobyt Hanki w Pożarowie staje się coraz bardziej skomplikowany i być może rzeczywiście lepiej byłoby, gdyby wyjechała po tygodniu i nie zastanawiała się nad tym, aby zostać. Ja zastanawiam się jednak, czy czasami Konrad i zauroczenie Hanki nie są mniejszym złem, niż użeranie się z Czarkiem, który jednak nie wie, gdzie Hanka jest i tym samym ona ma święty spokój. Jeszcze dochodzi Misiek, który jest dla niej wsparciem, więc na etapie życia, na którym jest Hania, ukrywanie się dla niej jest lepsze.
Och, no tak, było mało Sary, niestety Hanka skradła cały rozdział i wśród jej zazdrości i problemów nie było miejsca dla innej kobiety. Chociaż kiedy już Hania się upiła, tej zazdrości było mniej. Jeśli chodzi o Konrada między nimi, on na pewno musi pękać z dumy, chociaż pewnie poczuł się ważniejszy, kiedy Hanka poprosiła go o pomoc, niż kiedy okazywała zazdrość ;>
Ich pocałunek w ogóle bardzo wszystko komplikuje, tylko właśnie bardziej dotyka to Hanki, a nie Konrada. On nie rozumie jej zarzutów, pomijając już fakt, że pewnie uznał to za pijacki bełkot, to jednak to tylko facet i nie ogarnia tego szerokiego, kobiecego myślenia i wszystkich uczuć. Na pewno się nie spodziewał, że po jednym pocałunku Hanka oskarży go, że zniszczył jej życie XD
Z tą sesją, to nie dziękuję, żeby nie zapeszyć. Chociaż i tak największy problem jest tylko z jednym przedmiotem :P Również pozdrawiam! :)
Niech zostanie! Niech zostanie! Nawet sobie nie wyobrażam, żeby te przepychanki, słowne i niesłowne, Hanki oraz Konrada miałyby pewnego dnia się skończyć. Jeszcze tak dużo ich przed nimi, nieprawdaż? :> Mogłabym o nich czytać i czytać, a wspomniana perspektywa powrotu do miasta i spotkania, a bez wątpienia i użerania się z Czarkiem jakoś mnie... odpycha. Nie to, że jest nieatrakcyjna fabularnie. Po prostu Cezary tak na mnie działa. Chyba nabawiłam się na niego alergii. Jednak z drugiej strony, to, jakby nie patrzeć, dość dawno go nie było, dlatego nawet nie wątpię, że jego powrót spowodowałby niemałe zamieszanie, a, kto wie, może i dałby Konradowi pretekst do większej troski o Hankę ;)
OdpowiedzUsuńWłaśnie, Hankę. Po tym rozdziale przynajmniej już wiemy, że Hanka + alkohol = niczym nieokiełznana szczerość. I to taka, której nawet sam Konrad nie potrafi przełknąć. Biedny, nasłuchał się, ale... odrobinę mu się należało. I choć, prawdę mówiąc, ta dwójka nawet nie jest parą, to... rozumiem tę jej zazdrość. Była dziewczyna pod nosem, na domiar złego, klejąca się do (jeszcze?) nie - chłopaka Hanki, nudny monopol, no i... alkohol, który nie mógł zadziałać inaczej. Czyli jeszcze mocniej podkręcił buzujące w niej jej emocje. Jestem ciekawa, czy Konrad wziął sobie cokolwiek z tego, co powiedziała, do serca. Szczerze wątpię. No ale, co ja tam wiem ;)
Rozdział przeczytałam błyskawicznie. Nic dziwnego. Był tak lekko i sprawnie napisany, że tylko pozazdrościć :D Ej, ale czy mi się wydaje, czy zaczęłaś ostatnio pisać krótsze rozdziały? Sama już nie wiem... Może tylko tak mi się wydaje.
Na koniec gratuluję udanego występu i życzę powodzenia z sesją :)
I niech się dzieje :D
Z niecierpliwością czekam na nowe rozdziały.
Ściskam :*
O, tak, masz rację, jeszcze naprawdę dużo przed nimi. Kiedy sobie pomyślę o tym, to łapię się za głowię, czy przypadkiem nie za dużo :P Ha, Hanka na pewno też ma alergię na Czarka, właściwie kto by nie miał po tym, co jej zrobił? Może gdyby jeszcze był grzeczny i unikanie go po powrocie do miasta nie stałoby się kłopotliwe, powrót byłby realny. Nie znaczy, że teraz nie jest, ale jednak obawa przed kłopotami i taki ogólny strach przed tym człowiekiem, który jeszcze nasiliła rozmowa z Ingą, na pewno skłania Hankę do przemyślenia sprawy, co w rezultacie może skutkować pozostaniem w Pożarowie. Chociaż też nie ukrywajmy, że Hanka najnormalniej na świecie chce uciec od problemów, woli to zrobić, niż stawić im czoła. Pewnie też dlatego tak trudno jej się dogadać z Konradem, skoro dopiero po alkoholu zechciała mu powiedzieć, co jej leży na sercu od kilku lat. Ale co tam! Kto by się przejmował kacem moralnym, kiedy w żyłach płynie alkohol i buzują emocje? XD Oczywiście lepiej, gdyby od razu powiedziała Konradowi, co czuła i jak ją skrzywdził, wtedy może nie pakowaliby się w dwuznaczne sytuacje i może pobyt Hanki na wsi byłby znacznie łatwiejszy. Cóż, lepiej późno niż wcale. Konrad pewnie uzna Hankę za wariatkę, a jej wyznanie za bełkot. Bardziej przejąłby się, gdyby Hania była trzeźwa.
UsuńA dziękuję, mimo wszystko całkiem przyjemnie pisało mi się ten rozdział, więc pewnie i odrób był łatwiejszy. No właśnie nie piszę krótszych, ten jest nawet odrobinkę dłuższy od poprzednich :P
Oj, nie wiem, czy występ był udany, ważne, że przeżyłam :D I oby sesja mnie nie zjadła :D
Pozdrawiam! :*
Ło, hahaha, lubię pijaną Hankę, bo wali prosto z mostu. Tak, Hanka powinna popaść w jakiś alkoholizm to wtedy można byłoby ją znieść, a tak, to straszna maruda z niej. :D Już ja bym znalazłam sobie jakąś rozrywkę w takim miejscu (Konrad ;>) a ona się czai jak rak do rąbania. Naprawdę, już dawno mogła mu powiedzieć, że tak się w nim zadurzyła (teraz oczywiście tego nie powiedziała, ale odwróciła kota ogonem). Mam nadzieje, że mądry Konrad zorientuje się o co chodzi i na trzeźwo sobie pogadają. Czekam na relacje Konrada.:D
OdpowiedzUsuńA no i nasz Cezary...ah, ten Cezary. Ciekawe jakby zareagował Konrad jakby pojawiłby się w dworku i chciałby zabrać Hankę. No, to byłoby fajne:D jakby udawał jej chłopaka...tak, umarłabym xD tak, chcę dalej!:D
Pozdrawiam. <3
Problemy Hanki, alkohol plus jeszcze Konrad, to chyba trochę za dużo XD Okazuje się, że to mieszkanka wybuchowa, a że skutkuje niepohamowaną szczerością... no cóż XD Pewnie, że mogła powiedzieć mu od razu, na dobre by jej wyszło, gdyby od początku była z nim szczera, ale widocznie urok Konrada tak paraliżująco na nią działał. Nie wiem, czy Konrad się zorientuje, to jednak facet i jeśli chodzi o uczucia, to nie myśli tak szeroko jak kobieta.
UsuńGdyby Czarek zjawił się w Pożarowie... pewnie wszyscy byliby zdziwieni i zapewne Konrad również nie chciałby, żeby Czarek zabrał Hankę. I pewnie obroniłby ją w porywie serca XD
Również pozdrawiam! <3
Jestem i przeczytałam:-) tylko mam problem z napisaniem komentarza.
OdpowiedzUsuńPodobało mi się. Zresztą wszystko, co wychodzi spod Twojej klawiatury jest zajefajne:D
Nie przejmuj się :) Cieszę się, że przeczytałaś i że się podobało :D
UsuńHania powinna częściej pić alkohol na pusty żołądek. Wtedy przynajmniej bez skrępowania mówi to, co myśli naprawdę. Co prawda obraziła Konrada, ale przejdzie mu. Powiedziała mu coś, co gościło w niej od kilku lat, zadra, ból wspomnienia. Może Konrada coś ruszy, może uzmysłowi sobie, że źle robi? Chociaż nie wiem, czy to pomoże. W każdym razie, żal mi Hanki. W jej sytuacji alkohol okazał się być trochę szkodliwy, ale na ile? Nie wiem, mam nadzieję, że Konrad nie będzie boczył się na nią zbyt długo. Zwłaszcza, że Hania ma rację: potrafi być milusi, gdy ktoś chce. A tak w ogóle, to czekam na to, aż Kondziu powie do niej: Hania. Nie słońce itp, ale Hania, a nie Hanka.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam! <3
Wy naprawdę chcecie wpędzić Hankę w alkoholizm XD Biedna Hania, przecież ona ma dosyć problemów :P Nie wiem, na ile mogłoby jej wyznanie wpłynąć na Konrada, raz, że jednak była pijana, więc to trochę bełkot, dwa, że on nie do końca rozumie, o co jej dokładnie chodzi. Jeśli już, to będą siebie unikać przez brak zrozumienia, Hania jeszcze może przez moralnego kaca XD
UsuńNo cóż, wątpię, aby kiedykolwiek powiedział do niej Hania :P
Również pozdrawiam! <3
Wygląda na to, że mieszanka w postaci alkoholu, zazdrości o Sarę, Konrada kręcącego się w pobliżu w przypadku Hanki kończy się na dość niespodziewanej szczerości. Tylko sama nie wiem, czy to małe oskarżenie cokolwiek zmieni. Bo nie wydaje mi się, żeby Konrad coś z tego pojął. W pewnym sensie najbardziej zdało się dotrzeć do niego to, że Hania go obraża, a reszta to takie dziwne gadanie. I w zasadzie, traktując w taki sposób owo oskarżenie, miał rację, bo naprawdę nie można go winić za całe nieszczęście jakie przytrafiło się Hani. W końcu skąd miał wiedzieć, że ona będzie łączyć z tym pocałunkiem tyle nadziei. Ale może się mylę i on jednak zinterpretuje słowa Hanki w jakiś swój sposób (byle tylko nie powstała z tego wielka tragedia). W ogóle mam wrażenie, że Konrad nie do końca rozumie, co się wokół niego dzieje. W końcu musi zdawać sobie sprawę, jak Hanka reaguje na Sarę. Ale ta zazdrość zdaje się jedynie go bawić i trochę podbudowywać poczucie własnej wartości. Problem w tym, że już dla Hanki (Sary chyba też) to nie jest zabawne. Ale Konrad, to Konrad, więc nie ma sensu zastanawiać się nad tym co by było gdyby postąpił tak, a nie inaczej bądź zinterpretował pewne sprawy w zgoła inny sposób ;)
OdpowiedzUsuńLubię ten rozdział. Jest Hanka, która ze swoją szczerością podbiła te części mojego serca, które do tej pory jeszcze się przed nią nie otworzyły. Jest też Konrad, który występuje w swojej zwyczajnej wersji, której nie da się nie uwielbiać. Poza tym Misiek, który troskliwością zdaje się wygrywać w wyścigu o tytuł najbardziej uroczego. Plus Sara, która, mimo wszystko, wydaje się być jedynie pogubiona i u mnie wywołuje raczej chęć pocieszenia jej niż wyeliminowania (Hanka miałaby na ten temat inne zdanie, ale co tam :D). Na końcówkę załapali się też Emil i Inga, więc całość została zamknięta w równie miłym tonie. Tęskniłam za nimi wszystkimi troszeczkę :) Powodzenia ze wszystkim, nie daj się przytłamsić różnym zwariowanym sprawom. Pozdrawiam <3
Małe oskarżenie? :P Może dla Konrada mało istotne, ale biorąc po uwagę ładunek emocjonalny i patetyczność (o ile w ten sposób można określić słowa Hanki) to oskarżenie nie było małe. Pomijając jednak fakt, że może się wydawać nieco bezpodstawne, a na pewno niezrozumiałe dla faceta. Może gdyby dotyczyło jakiejś mniejszej sprawy, Konrad przejąłby się tym bardziej, a teraz może to jedynie uznać za jakąś przerysowaną sprawę. Konrad nie potrafi sobie wyobrazić, co czuje Hanka i przede wszystkim nawet nie wie, jak ona czuła się, kiedy nie widywała się z nim. Co do zazdrości obu pań, czy pławi się w tym, czy też nie, on... nie ma za bardzo na to wpływu. Może jedynie albo korzystać (o ile jakieś korzyści z tego wynikają), albo przyzwyczaić się, ewentualnie przygotować, że może kiedyś wyniknąć nieprzyjemna sytuacja.
UsuńPostaci w tym rozdziale jest... aż za dużo XD Trudno ogarnąć taką całą gromadkę naraz. Poza tym niejednokrotnie pisałam, że nie każdy może się pojawić w każdym rozdziale. Cóż, może gdybym pisała rozdziały częściej, byłoby inaczej, chociaż i tak staram się, jak mogę. Co do Sary jeszcze, nie mogę się z Tobą nie zgodzić, bo mam bardzo podobne odczucia względem niej. Trochę jakby próbowała pokazać, że jest okej, ale nie da się nie zauważyć, że ewidentnie za czymś tęskni. Niekoniecznie tak miała wyglądać na początku jej postać, ale ta bardziej ludzka twarz jakoś mi bardziej do niej pasuje.
Dzięki, pozdrawiam również! <3
Kurka wodna, Hanka, nie pij. Albo jak już koniecznie musisz, to przynajmniej buzia w ciup. Wiara w to, że Konrad ogarnie rozumem jej tok myślenia, mogłaby góry przenosić, ale Haniu, czego Ty wymagasz od faceta? Czasami są odrobinę bardziej skomplikowani niż budowa cepa, ale wymagajmy od nich, żeby łączyli ze sobą pewne fakty. Jeden pocałunek i całe jej życie potoczyło się w odmęty beznadziejności. Czy spłonę na stosie za całkowite zignorowanie rzekomej solidarności jajników, jeśli powiem, że strasznie to słabe? Czytam to opowiadanie od początku, ale przeważnie dochodzę do tak idiotycznych wniosków, że nie ośmielam się zostawić komentarza. Ale coś mnie dzisiaj natchnęło, może ze względu na Dzień Dziecka (najlepszego!), i postanowiłam się ujawnić.
OdpowiedzUsuńHaha, dzięki, chociaż ja już Dnia Dziecka nie obchodzę :P Nie wiem, z jakiego powodu czujesz się onieśmielona (mam nadzieję, że nie ze względu na autorkę XD), ale skoro jednak zdecydowałaś się wyklikać kilka zdań, to jest mi z tego powodu bardzo miło :)
UsuńNie, myślę, że spłonięcie na stosie Ci absolutnie nie grozi. Może nie jest to tak wyraźne w codziennym życiu, ale jeśli chodzi o bohaterki blogowych opowiadań (czy też książek), to ja często też trzymam stronę facetów albo uważam kobiety za straszne głupie. No nie ukrywajmy, Hanka wyolbrzymiła sprawę, zawsze łatwiej jest zrzucić winę na kogoś, a nie na siebie, swoje błędy, itp. A pierwszy pocałunek, chyba każdy to pamięta, więc na takie przeżycie łatwo wszystko zrzucić :P
O, wow, genialny szablon!
OdpowiedzUsuńDziękuję!
UsuńTen sam Anonimowy, co wyżej? :P
nie wiem dlaczego ale mój poprzedni komentarz się nie opublikował... ;( Piękny szablon! I ten Konrad po prawo <3 Co do notki to oczywiście świetna jak zawsze.
OdpowiedzUsuńJa tym bardziej nie wiem dlaczego, nie odpowiadam za fochy bloggera i nieuwagę czytelników ;)
UsuńDziękuję :)