15. Drużba

piątek, 13 czerwca 2014

Konrad

Kawa. Czarna i bez cukru. Z widokiem na padok, w dodatku z dala od kobiecych łez i ludzkich dramatów. Czy po ciężkiej nocy mogło być coś lepszego? Przez te kilka dni nawet mi przez głowę nie przeszło, żeby w razie potrzeby zaszyć się w stajni, a nawet zakopać w sianie. Aż do wczoraj. I pomyśleć, że wszystko przez Emila. Powinienem mu podziękować, że zwolnił mnie z opieki nad Hanką. Sielanka. Chociaż przez chwilę nie musiałem się zastanawiać, jakie bagno miała w swojej głowie ta dziewczyna. Co z oczu, to z serca, mówią.
Przez powoli wznoszące się nad horyzontem słońce, musiałem zmrużyć oczy, kiedy obserwowałem zbliżającego się do siodlarni Emila. Może odniosłem mylne wrażenie, ale wyglądał na całkiem rozbawionego. Cóż, jego narzeczona to zupełnie inny rodzaj kobiety – Emil nie miał do czynienia z blond trollem. 
Liczyłem na to, że nie będzie czepiał się o pierdoły, jednak się przeliczyłem. Kiedy już podszedł do ławeczki, na której siedziałem, bez żadnego zbędnego powitania rzucił:
– Co z Warszawą?
Mogłem się tego spodziewać. Żadnego pytania o samopoczucie, o zdrowie, czyli jak zwykle. Spodziewałem się też pytań o moje zamiary, jak długie planowałem wakacje w Pożarowie i czy byłem w końcu u matki. Jego jak zawsze interesowały tylko konkrety. Zabawne, próbował być surowy wobec mnie, ale trochę mu nie wychodziło.
– Co z Warszawą? – powtórzyłem szyderczo za Emilem, wstając z miejsca, przewracając jednocześnie oczyma. Zawsze mogło mu się znudzić i by mi odpuścił. – Szare jak pizda miasto, kapusta i Zygmunt na kolumnie. Kawy? – dodałem jeszcze, unosząc mój kubek.
Nie odpowiedział, widocznie widok synka wystarczająco podniósł mu ciśnienie z samego rana. Zaczął się wycofywać, bo najprawdopodobniej byłem tylko krótkim przystankiem w drodze do pałacu. Westchnąłem cicho, zostawiając swój kubek na ławeczce i podreptałem za nim. Zrównując się z nim, kontynuowałem:
– Może chodzi o mieszkanie? O to nie musisz się martwić, bo nie stoi puste. Ktoś tam mieszka. Płaci – podkreśliłem. – Może zamieszka tam na stałe zamiast mnie.
– Ola jak zawsze w potrzebie, co? – Wykrzywił usta w grymasie. Żałowałem, że nie zabrałem ze sobą kubka, przydałby się solidny łyk kawy, aby Emil nie zauważył mojego zmieszania. Poza tym sprawy z Olą zawsze były trudne do przełknięcia. Sam jednak nie musiałem wypowiadać jej imienia, Emil przecież znał mnie doskonale i wiedział, kogo miałem na myśli. – Nie, nie chodzi mi o mieszkanie. Chcę wiedzieć, co zamierzasz zrobić – wyjaśnił łaskawie. Zastanawiałem się jednak, czy jego niechęć do Oli i biadolenie nie byłoby lepszym tematem.
Wzruszyłem ramionami. Co mu miałem odpowiedzieć? Że poczekam, aż praca znajdzie mnie sama? Niezwykle wygodna opcja swoją drogą.
– Słońce, wakacje, czas wolny. Cieszmy się tym.
Chwilę mierzyliśmy się wzrokiem i miałem wrażenie, że Emil odpuści i zostawi mnie w spokoju. Mógł przestać zgrywać surowego tatusia. Nic bardziej mylnego, bo on całkowicie zmienił temat.
– A Hania?
– A co z nią? – żachnąłem się natychmiast. Zmarszczył czoło zaskoczony i popatrzył na mnie podejrzliwie, a później rzucił w moim kierunku pobłażliwe spojrzenie. Zupełnie jakbym znowu miał osiem lat. – Chyba chce wyjechać. Nie wiem – mruknąłem – mnie nie pytaj.
– Coś ty taki zmieszany? – Emil zaśmiał się. – Chodzi o ten film?
Nie powstrzymał się i poruszył ten temat, najwidoczniej dzwoniąc do niego w niedzielę, sam go sprowokowałem. Milczałem moment, a później wziąłem głęboki oddech. Tłumaczenie, że wcale nie byłem zmieszany, nie miało większego sensu.
– Znalazła film na komputerze. Co mam ci powiedzieć? Że sam jej pokazałem? – zapytałem z niesmakiem. Wtedy zauważyłem, że rzeczywiście zachowywałem się nieco dziwnie. Odpowiadałem zdenerwowany, przyspieszył mi się oddech. Zapowietrzyłem się na moment. Emil przyglądał mi się przez cały czas uważnie. – W zasadzie nie wiem, o co chodzi. Widocznie o wszystko – wypaliłem, mówiąc ciszej. 
– O wszystko? – Kiedy doszliśmy już do pałacu, zatrzymaliśmy się na moment, wtedy ponownie na niego zerknąłem i zauważyłem, że Emil uniósł brwi.
– Wybacz, tatusiu, ale chyba nie zamierzasz mnie pytać o to, czy się z Hanką przespałem – dodałem trochę teatralnie, po czym prychnąłem.
– A przespałeś się?
– Nie odpowiem ci na to pytanie – zaśmiałem się sztucznie. Absurd, Emil pytał mnie o Hankę. Może on też dostał w głowę, bo nie wierzyłem, że poczuł troskę o tę dziewczynę. Przewróciłem ponownie oczyma, kiedy uśmiechnął się półgębkiem. Wtedy zrozumiałem, że jawnie się ze mnie nabija i naprawdę bawi go moje zmieszanie. 
– Myślisz, że chciałbym znać odpowiedź na to konkretne pytanie? – odparł sceptycznie. – Może lepiej mi powiedz, co z Małgorzatą.
Emil wszedł po schodach na taras i skierował się w stronę wejścia. Mimowolnie podążyłem za nim do pałacu. Nie było sensu patrzeć, jak rośnie trawa w ogrodzie.
– Mam wyjątkowe szczęście jako dziecko – zacząłem nieco ironicznie – moja matka kocha mojego ojca mimo upływu lat.
Emil westchnął, ale nie skarcił mnie. Doskonale wiedziałem, że chodziło o sposób, w jaki to powiedziałem. Przechodziliśmy właśnie przez największą salę w pałacu, moje słowa niosły się echem po przestronnym, jeszcze niewypełnionym meblami pomieszczeniu.
– Oprócz tego, że kiedy usłyszy twoje imię, błyszczą jej się oczy, a gdy wspomni się o twojej narzeczonej i ślubie w pałacu wpada w szał, to wszystko z nią w porządku. Nigdy nie widziałem, żeby była taka… szczęśliwa.
Emil, idący do tej pory pół kroku przede mną, spojrzał przez ramię, wyraźnie zaciekawiony. Potwierdziłem skinieniem głowy. Wyszliśmy na główny korytarz i skierowaliśmy się w stronę jego gabinetu.
– Zaprosisz ją na ślub? – zapytałem jak gdyby nigdy nic. Przypatrując się Emilowi, zdałem sobie sprawę, że w ten sam sposób wyglądałem, gdy on pytał mnie o Hankę.
– Konrad – zrobił pauzę – nie wiem.
– Nie zaprosisz wdowy po swoim zmarłym bracie? – zapytałem rozbawiony, a Emil posłał mi mordercze spojrzenie. – Nie zaprosisz mojej matki? – dodałem jeszcze i zaśmiałem się, mimo że miał ochotę mi przywalić. Nic nie odpowiedział.
Otworzył drzwi do swojego gabinetu, pod którym się właśnie zatrzymaliśmy, wszedł do środka, a ja podążyłem za nim. Było to jedno z nielicznych pomieszczeń, które po remoncie zostało prawie całkowicie umeblowane i nadawało się do użytku. Emil wskazał mi miejsce na fotelu, a on sam zasiadł za wielkim biurkiem z dębowego drewna, które kiedyś należało do jego ojca. 
– Miej mnie za skończonego idiotę – powiedział wyjątkowo łagodnie – ale chcę, żeby wszystko wyszło idealnie.
Czy mi się zdawało, czy Emil uśmiechnął się mimowolnie, myśląc o Joannie? Nie, nie przewidziałem się, cieszył się na myśl o tym ślubie. Dziwne, a myślałem, że po rozwodzie miał serdecznie dosyć małżeństwa.
– Jednak jako mój drużba wszystkiego dopilnujesz – powiedział jeszcze z pewnością w głosie.
Trochę mnie zatkało, ale nie dałem tego po sobie poznać. Emil wcześniej nie pytał mnie o bycie drużbą, a teraz mówił o tym tak, jak gdyby sprawa została przesądzona. Przez krótki moment zastanawiałem się, dlaczego właśnie ja, ale ostatecznie nieskromnie stwierdziłem, że nie było lepszego kandydata.
– Matka się wścieknie – zauważyłem. Podniosłem wzrok na Emila. Nie miał zamiaru rozmawiać o mojej matce.
– Mam trochę papierkowej roboty – powiedział, zmieniając temat. – To był dobry pomysł, żebyś zastąpił na jakiś czas Andrzeja, odciążysz go. To dobrze, że na coś się przydajesz.
Nie odebrałem tego jako pochwały, nawet zakamuflowanej pod protekcjonalnym tonem głosu Emila. Na tym zakończyła się nasza rozmowa, on machnął jeszcze ręką, co oznaczało, że mam się wynosić. Najlepiej ulotnić się jak kamfora i nie drażnić go swoim widokiem. Nie protestowałem, zmyłem się natychmiast, bo wiedziałem, że mogę znaleźć sobie mnóstwo zajęć, byle tylko nie oglądać dziewczyny z wahaniem nastrojów. 
Idąc przez park do stajni, zastanawiałem się, czego tak naprawdę oczekiwał ode mnie Emil. Mogłem go zadowolić, jedynie podejmując szybką, konkretną decyzję. Co mi jednak zostawało? Powrót do Warszawy, gdzie byłem skończony? Tam mogłem co najwyżej pracować jako kelner. Oczywiście, że ta opcja odpadała. Poza tym naprawdę nie miałem zamiaru wracać do Warszawy – Emil musiał o tym wiedzieć, za dobrze mnie znał.
Z drugiej strony nie pozwoliłby mi wyjechać daleko i do na długo. W końcu w sierpniu musiałem być na jego ślubie.

*

Wczesnym popołudniem wróciłem do swojego pokoju. Po drodze spotkałem Hankę, która, krótko mówiąc, wyglądała źle. Minęła mnie na schodach, nerwowo zakrywając twarz włosami. Na niewiele się to zdało, bo i tak dostrzegłem usta wykrzywione w grymasie i bladą twarz. Jednak nie to zwróciło moją uwagę, a raczej jej spojrzenie. Wiele razy miałem kaca, ale wiedziałem, że nie tylko alkohol wpłynął źle na samopoczucie dziewczyny. Nie musiała pamiętać wszystkich szczegółów z wczorajszego wieczoru, ale naszej rozmowy na pewno nie zapomniała. Może nie byłem ekspertem od kobiecych emocji, ale wystarczyło na nią spojrzeć, żeby domyślić się, o co chodzi.
– Cześć – rzuciłem w kierunku Hanki, odwracając się za nią. Zdążyła już mnie wyminąć, takie miała tempo. Oczywiście nie usłyszałem żadnej odpowiedzi. – Wypadałoby się przywitać, nie sądzisz?
Zero odzewu, blondynka ruszyła w stronę kuchni. Nie chciałem się za nią wydzierać ani tym bardziej biec i zatrzymywać, więc zostawiłem ją w spokoju. Myślałem, że temat został zamknięty, ale na szczycie schodów stał Michał i mi się przyglądał. Jego wyraz twarzy świadczył o tym, że ogarniał moje relacje z Hanką w tym samym stopniu co ja. Czyli wcale.
– Coś ty jej zrobił? – padło pytanie. Zachowanie Hanki zostało sprowokowane przez moje działania. Widocznie rzeczywiście tkwiło we mnie zło całego świata, skoro dla wszystkich było to takie oczywiste.
– Właśnie nie wiem. – Wzruszyłem ramionami. – To nie ja poiłem ją wódką.
– Wiesz co, to raczej nie o wódkę chodzi – pozwolił sobie zauważyć Misiek, który najwyraźniej również nie był w dobrej formie, skoro nie wyczuł sarkazmu. Westchnąłem głęboko i wspiąłem się po kilku ostatnich stopniach bez słowa. Mój brat popatrzył na mnie ze zdziwieniem.
– Ale to przez ciebie, nie przez Czarka, prawda?
– Możesz być pewien, że chodzi o mnie – odparłem. – Uspokoiło cię to?
– Nie wiem, czy uspokoiło. To nie ta kategoria. Hania od zawsze miała do ciebie słabość, więc jej zachowanie nie wykracza poza żadną znaną mi normę. – Michał wzruszył ramionami jak gdyby nigdy nic.
– To zachowanie uważasz za normę? – Wskazałem palcem schody jako miejsce, gdzie obaj ostatnio widzieliśmy Hankę. Mój brat spojrzał we wskazanym przeze mnie kierunku, zastygł na moment, po czym ponownie przeniósł wzrok na mnie.
– Tak – odpowiedział bezceremonialnie. Wydałem z siebie pewien nieartykułowany dźwięk oznaczający zrezygnowanie i ruszyłem wreszcie w kierunku swojego pokoju. – Ale chyba wypada ją przeprosić – usłyszałem jeszcze. Zacisnąłem wargi, aby się powstrzymać i nie powiedzieć czegoś, czego tak naprawdę nie chciałem mówić.
– W tym przypadku nie mam za co przepraszać.
Nie czekając na jego reakcję, zniknąłem za drzwiami pokoju, gdzie czekała mnie kolejna niespodzianka. Zupełnie zapomniałem o Sarze. Jak się okazało, siedziała w moim pokoju niekompletnie ubrana. Okej, po prostu nie zdążyła założyć na siebie bluzki.
– Wiesz co, ja wyjdę… – jęknąłem i odwróciłem się na pięcie.
– Już się przebrałam, zostań – poleciła, zakładając koszulę. Łypnąłem na nią okiem. Niespiesznie zapinała guziki. – Trochę się opalałam pod twoją nieobecność. Poza tym już mnie przecież widziałeś. – Uśmiechnęła się delikatnie i chyba trochę zawstydziła.
– Jasne, niejednokrotnie – przytaknąłem. Oparłem się biodrem o stół i tylko przyglądałem się brunetce. Może pomyślała, że nie miałem śmiałości, żeby się zbliżyć, jednak w rzeczywistości wcale nie chciałem podchodzić. Wolałem zachować pewną odległość. – Dzięki za pomoc wczoraj – odezwałem się, zmieniając temat na neutralny i rozrzedzając nieco gęstą atmosferę. Mimo wszystko zrobiło się niezręcznie.
Sara tylko skinęła głową. Pewnie nie oczekiwała podziękowań ode mnie, może jedynie od Hanki, bo to jej wczoraj pomogła. Podejrzewałem, że gdybym to ja miał prowadzić do łazienki czy położyć Hankę spać, to nie skończyłoby się to dla nas dobrze. I przyznaję, pozbyłem się problemu.
– To ja dziękuję, że pozwoliłeś mi tutaj spać – odrzekła. – Zostawiłeś mi swoje łóżko… 
– Nieważne, to ty jesteś tutaj gościem – przerwałem jej, chociaż od razu przypomniał mi się drapiący koc. To było jedyne okrycie, jakie znalazłem wieczorem w pustym pokoju na parterze, gdzie spędziłem noc. Poza tym wyczułem w ciepłym tembrze głosu Sary coś niepokojącego, coś podobnego do zawodu, że nie zostałem z nią na noc w jednym pomieszczeniu. Może nawet w łóżku.
– Myślałam, że będziesz dziś wolny – powiedziała z przejęciem. – Niestety ja już wracam.
– Co mogę ci powiedzieć? – mruknąłem. – Nie umawiałem się z tobą na więcej niż jeden wieczór. – Kiedy doszło do mnie, jak mogły zabrzmieć moje słowa, poczułem się trochę głupio. Ale tylko trochę. Już nie mogłem ugryźć się w język. Poza tym nic Sarze nie obiecywałem. – Możesz tutaj przyjeżdżać, kiedy chcesz, ale ja nie gwarantuję swojego towarzystwa… 
– Rozumiem – wpadła mi w słowo. – Nie powinnam oczekiwać, że dla mnie wszystko rzucisz.
Cały czas unikała mojego wzroku, ale w tamtym momencie spojrzała mi prosto w oczy. Ja również zrozumiałem sens jej słów, nie musiała mi tego tłumaczyć. Już dawno minęły czasy, kiedy byłem tylko i wyłącznie dla niej. Patrzyłem na nią i uświadamiałem sobie, że minęły wieki.
– Tak, dokładnie – potwierdziłem.
– No, nic – uśmiechnęła się nieszczerze – będę lecieć.
Rozejrzała się po pokoju, aby się upewnić, że wszystko zabrała. Podeszła do mnie, ja skrzyżowałem ręce na piersi. Na pożegnanie dostałem całusa w policzek.
– Odprowadzić cię? – zapytałem z grzeczności.
– Wiem, że nie chcesz – odparła. Otaksowała mnie jeszcze raz wzrokiem. – Jakoś nie daje mi to spokoju – powiedziała jeszcze. – Wczoraj Hania wspominała coś o jakimś Czarku. Że chciała przed nim uciec czy coś takiego. – Mógłbym potwierdzić, ale nie wiedziałem, ile tak naprawdę Sara wie. To były prywatne sprawy Hanki, nie dzieliłem się tym z innymi. – Trochę mi głupio – przyznała – bo myślałam na początku, że ona przyjechała tutaj z tobą.
– Nic z tych rzeczy – zaśmiałem się.
– No, cóż, opiekujcie się nią – poleciła. – Wpadnę, zadzwonię. Na razie!
Wcześniej chciałem, aby Sara myślała, że łączy mnie z Hanką coś więcej. Może ten plan działał tylko przez moment, ale po wczorajszym wieczorze się posypał. Takie kłamstwo wymagało znacznie solidniejszych fundamentów niż cudze domysły. Ale nie mogłem mieć przecież Hance za złe, że wódka rozwiązała jej język i zwierzyła się ze swoich problemów, obejmując jednocześnie sedes i rujnując mój plan. Paradoksalnie jednak się wściekłem, że to wyszło na jaw. Sara dobrze wiedziała, że nie mogła na nic liczyć, ale to nie oznaczało, że nie chciała próbować. Za dobrze ją znałem, aby mogła mnie w tej kwestii oszukać. Liczyłem, że dzięki temu małemu niedopowiedzeniu w kwestii moich relacji z Hanką, zachowa większy dystans. 
Wyszedłem na balkon. Ostentacyjnie pomachałem Sarze wsiadającej do samochodu. 
Gdybym został w Warszawie, nie musiałbym się użerać z żadną kobietą. Tutaj miałem tego nadmiar.

*

Wieczorem spotkałem Hankę całkiem przypadkiem. Dobrze się ukrywała, skoro natrafiliśmy na siebie dopiero przed dwudziestą. Wyszła na balkon, kiedy akurat ja też tam stałem. Opierałem się przedramionami o barierki, wpatrując się w padoki. Reszta dnia upłynęła całkiem leniwie, zastanawiałem się, jak mogę spożytkować czas. Łypnąłem okiem na blondynkę, ta natychmiast chciała uciec.
– Przecież nie gryzę – powiedziałem twardo. – Nie musisz się mnie bać.
Hanka zatrzymała się przed wejściem do swojego pokoju i spiorunowała mnie spojrzeniem. Nic nowego. Sądziła, że się wystraszę? Oprócz tego, że wyglądała na nieco zmęczoną, nie zauważyłem już większych śladów kaca. Na pewno nie tego fizycznego, bo sądząc po jej zachowaniu, nie unikała mnie bez powodu.
– Nie boję się – mruknęła – po prostu nie mam ochoty z tobą przebywać.
– Masz z tym problem? – prychnąłem. – Wyjedź. Miałaś przecież wyjechać dzisiaj.
– Wyjadę jutro. – Wzruszyła ramionami.
– Dobrze – odparłem. – Nikt cię tutaj siłą nie trzyma. 
Patrzyła na mnie jak na idiotę, w dodatku z jawnym oburzeniem. Zacisnęła szczęki i zwęziła powieki. Nie ryczała, tyle dobrze. Była przyzwyczajona, że wszyscy ostatnio głaskali ją po główce, a pewnie szybciej doszłaby do siebie, gdyby ktoś porządnie kopnął ją w dupę. Chciałem podejść, chwycić ją za ramiona i potrząsnąć ze wszystkich sił. Później żałowałem, że naprawdę tego nie zrobiłem.
– Czemu tak sterczysz? – zapytałem szorstko. – To ja mam ci zejść z oczu?
Zero reakcji. Tylko to spojrzenie wyrażające wszystko i nic. Bladoniebieskie oczy, a w nich pustka. Nawiązując do naszej ostatniej rozmowy, postanowiłem poruszyć drażliwy temat. Ona nie tolerowała mnie, ja nie musiałem tolerować pewnych jej zachowań.
– Na pewno nie będę cię za nic przepraszał – popatrzyłem na nią kostycznie –  więc jeśli na to liczysz, to wybacz, skarbie, nie ten adres.
– Mógłbyś do mnie tak nie mówić? – wysyczała przez ściśnięte gardło. Nie wiedziała, co począć ze swoimi dłońmi, więc nerwowo masowała nadgarstki. – Nie jestem żadnym twoim skarbem.
– Tym też niszczę ci świat? – zaprotestowałem. – Daj spokój. To szczegół.
– Niszczysz – odparła zuchwale i wzięła głęboki oddech. – Bo nie wiem, czy zauważyłeś, ale to puste słowo.
– Dobrze – przytaknąłem z rozbawieniem. – Masz jeszcze jakieś życzenia? Skarbie?
Powinienem zejść jej z drogi, korona z głowy by mi nie spadła, gdybym naprawdę dał jej spokój. Nie powinienem się użerać z Hanką i starać zrozumieć jej wahań nastrojów. Rozwścieczona Hanka miała za moment wybuchnąć, a ja tylko czekałem, aż to zrobi. To było silniejsze ode mnie. 
Otaksowałem ją jeszcze raz dokładnie, lubieżne spojrzenie działało na nią jak płachta na byka. Uśmiechnąłem się, kiedy mój wzrok spoczął na niebieskiej bikini prześwitującej spod luźniej i lekkiej bezkształtnej koszuli. Twarz Hanki wyglądałaby naprawdę pięknie, gdyby nie przyklejony do jej ust grymas, który chciałem jak najszybciej zerwać. Wyprostowałem się i zrobiłem trzy kroki, aby znaleźć się przy niej. Hanka wycofała się do pokoju. Nie zastanawiając się wcale, podążyłem za nią.
– Wynoś się – krzyknęła.
Chwyciłem ją lekko za nadgarstek, skórę miała tylko odrobinę chłodniejszą od mojej dłoni. Póki nie protestowała, przyciągnąłem dziewczynę do siebie. Ująłem podbródek Hanki i wystawiłem jej twarz do promieni późnopopołudniowego słońca.
– Nie ma śladu po siniaku – stwierdziłem cicho.
Po tych słowach próbowała się wyrwać, ale ja nie odpuszczałem. Kiedy zorientowała się, że nie miała szans na ucieczkę, zastygła w bezruchu. Mimowolnie wciągnąłem do płuc słodki zapach, w każdej sytuacji stwierdziłbym, że był mdły i dziecinny, ale do Hanki wyjątkowo pasował.
– Nie wyjeżdżaj – wyszeptałem, pochylając się nad nią.
– Słucham? – mruknęła z przejęciem.
– Hanka, nie wyjeżdżaj – powtórzyłem odrobinę głośniej, tuż przy jej uchu. Odsunęła się, tym razem jej nie zatrzymałem. Zrobiła trzy kroki w tył i oparła dłonie o biodra.
– Niby dlaczego? – prychnęła. – Bo co? Bo teraz tylko mnie masz szansę zaciągnąć do łóżka?
– Zaczyna się – wymamrotałem cicho pod nosem, ale ona się tym zupełnie nie przejęła.
– Z tego, co zauważyłam, to Sara jest chętna, więc dlaczego się nią nie zajmiesz? – zapytała z goryczą bijącą z głosu.
– Gdybym rzeczywiście chciał to zrobić, to już dawno bym to zrobił, nie sądzisz? – zaśmiałem się. – Ale jeśli uważasz, że chcę przelecieć każdą kobietę w okolicy, to niestety się mylisz. Nie mam zamiaru również sypiać z Sarą.
– A ze mną niby masz? – jęknęła nieprzyjemnie, aż zabolały uszy. Zastanawiałem się, po co w ogóle wdałem się w tę popieprzoną dyskusję.
– Jeśli zachowujesz się w taki sposób, to wcale nie chcę – odparłem, dając do zrozumienia, że jej zachowanie mnie jedynie rozśmiesza. Wydęła usta, chyba miała ochotę tupnąć nogą. – Widzisz – wskazałem ją palcem – właśnie o tym mówię. Ty chyba nie rozumiesz – ciągnąłem dalej, już łagodniejszym tonem. – Wiesz, że mógłbym cię zatrzymać wtedy w łóżku i nawet byś nie protestowała.
– Wypraszam sobie! – odparła tonem godnym królowej dramatu. Patrząc na nią w tamtym momencie, na moich ustach zagościł uśmiech. Było w Hance coś tak uroczego i ujmującego, co nie pozwalało oderwać od niej wzroku.
– Gdybym tylko chciał, już leżałabyś tutaj całkiem naga.
– Nie wlewaj tak sobie – prychnęła. 
– Pewnie wspominałem o tym, że zapomniałabyś o Czarku – mówiłem mimo jej protestów – ale to nie ma aż takiego znaczenia. To byłby po prostu skutek uboczny tego, że najnormalniej na świecie mi się podobasz i…
Zawahałem się, tracąc rezon na ułamek sekundy. 
– Boże, dziewczyno, spójrz na siebie, przecież jesteś śliczna.
Hanka patrzyła na mnie jak na kosmitę. Jej wielkie oczy zaczęły mnie przerażać. Na szczęście nie wyglądała już, jakby zamierzała zabić mnie wzrokiem. Raczej chciała rozpuścić w powietrzu. Wystraszyłem się, że jeśli podejdę i wyciągnę dłoń w jej kierunku, to naprawdę się rozpierzchnie.
– Mówisz tak, bo to jest środek do celu – stwierdziła. Cudem się powstrzymałem, aby siłą nie wbić jej moich słów do głowy. – Kilka komplementów i będę tylko twoja. Tylko na jak długo? – zapytała łamiącym się głosem. – Na godzinę?
– Ależ ten Czarek zrobił ci ogromną krzywdę – stwierdziłem cicho. – Jak mógł cię mieć i nie udowodnić, jak wiele jesteś warta? Naprawdę myślisz, że mówię to nieszczerze?
– Kwiecista przemowa, jestem pod wrażeniem – prychnęła. – Idź już – nakazała. – Serio, nie mam ochoty cię widzieć.
– Wiesz co, Hanka, osobiście cię jutro odwiozę na dworzec – powiedziałem twardo. Spojrzała na mnie zaskoczona, że nagle zmieniłem temat. Zrobiłem mały krok w jej kierunku, ona stała nieruchomo, jak sparaliżowana. – Zawiozę cię, wsiądziesz do odpowiedniego pociągu i wrócisz do swojego mieszkania. Zaczniesz biadolić swojej przyjaciółce, jaka to jesteś biedna i opowiesz o tym strasznym Konradzie Czyżewskim, który znowu śmiał stanąć na twojej drodze. W tym samym czasie Czarek zacznie cię nachodzić, ale ty już nie będziesz miała gdzie się ukryć. W końcu on z tyrana znowu zmieni się w słodkiego misia. Zastanowisz się przez kilka dni, a później uwierzysz, że się zmienił. Uwierzysz, że jesteś niewiele warta, a taki Cezary to jedyne, na co w życiu zasługujesz.
Wystarczyły trzy kroki, żeby znaleźć się tuż przy Hance. Spojrzałem jej głęboko w oczy, zobaczyłem tylko przerażenie. Mówiłem prawdę, inaczej nie zareagowałaby w ten sposób.
– Wyjdź – powiedziała płaczliwym tonem. – Chcę zostać sama.

*

W środę znów zostałem dosłownie wyrwany ze snu. Spałem sobie w najlepsze, kiedy ktoś zaczął szturchać moje ramię. Na początku delikatnie, wydawało mi się, że to tylko mi się śniło, ale po chwili palce zacisnęły się mocniej na mojej skórze i poczułem lekki ból. Instynktownie wyrwałem się z uścisku. Wtedy uderzyłem zewnętrzną częścią dłoni o czyjeś udo. Usłyszałem cichy jęk.
Odwróciłem się przodem do napastnika, którym okazała się Hanka. Masowała swoją nogę, widocznie nieświadomie uderzyłem za mocno.
– Będę miała siniaka – wyjęczała.
Zamrugałem kilkukrotnie, później jeszcze potarłem oczy dłonią. Wsparłem się na łokciu i rozejrzałem po pokoju. Jeszcze niewiele do mnie dochodziło. Zastanawiałem się, co w moim pokoju robi Hanka, kompletnie ubrana, w dodatku z wyrazem zniecierpliwienia na twarzy. Nieśmiało omiotła wzrokiem moje ciało, na policzkach pojawił się zdradliwy rumieniec. Popatrzyłem na nią i zacząłem się zastanawiać, co znowu zrobiłem źle. Opadłem z powrotem na poduszkę, czekając na najgorsze.
– Mam nadzieję, że to coś ważnego – wychrypiałem.
– Zawieziesz mnie na dworzec – oświadczyła głosem nieznoszącym sprzeciwu. Przymknąłem powieki i westchnąłem przeciągle. Policzyłem w myślach do pięciu i ponownie otworzyłem oczy, ale ten koszmar trwał.
– Michał też ma prawo jazdy – oznajmiłem, przewracając się na bok twarzą do ściany. Idź już, powtarzałem w myślach.
– Ale to ty mi to wczoraj obiecałeś – powiedziała szorstko. – Pamiętasz?
Znów zwróciłem twarz ku Hance. Starała się być stanowcza, ale zauważyłem, że nierówno oddycha i wcale nie jest tak pewna siebie, jakby chciała.
– Pamiętam – przytaknąłem. Choć niechętnie, udźwignąłem się i usiadłem na skraju łóżka, przecierając oczy ponownie. – Nie ma później pociągów?
– Zależy mi akurat na tym jednym, konkretnym… – zająknęła się. – Kawy? Herbaty?
– Co? – Podniosłem wzrok i popatrzyłem na nią lekko zmieszany. Hanka nie potrafiła ukryć niewymuszonego uśmiechu. Była urocza, nieziemsko urocza. 
– Czego chcesz się napić do śniadania?
– A co jest w ogóle na śniadanie? – podjąłem.
– Zejdź i sam się przekonaj. Będzie na stole za piętnaście minut.
Hanka wycofała się, kierując w stronę drzwi. Wyszła po cichu. Siedziałem jeszcze minutę, zastanawiając się, kto podmienił pannę Wrońską. Może to tylko naprawdę mi się śniło?
Sięgnąłem po telefon, było dwadzieścia po siódmej. Dałem sobie jeszcze pięć minut. Kiedy w końcu zszedłem, na stole czekała na mnie jajecznica. Tuż przy krześle siedział Szarlej i czekał, aż coś spadnie na podłogę.
– Czym sobie zasłużyłem? – zapytałem zawadiacko. Hanka w tym momencie postawiła obok kubek, prawdopodobnie z kawą, bo w kuchni unosił się cudowny aromat. Boże, dla takiego śniadania Hanka mogłaby mnie nawet budzić codziennie o czwartej rano.
– Niczym – prychnęła. – Powiedzmy, że mój szofer powinien mieć siłę, żeby trzymać kierownicę. I – spojrzała mi prosto w oczy – nie chciałabym, abyś bardzo źle mnie wspominał. Smacznego – dodała na koniec całkowicie szczerze i wyszła z kuchni. Nie pozostawało mi nic innego, jak tylko zasiąść i się posilić.
– Nie ma Emila? – zapytałem, kiedy wróciła. Wyglądało na to, że powinienem się pospieszyć. Akurat już zjadłem, więc wzięła talerz ze stołu. Nie zaprotestowałem.
Kto podmienił Hankę? Gdzie ta blondynka, która nie wiedziała, co począć ze swoim życiem? Gdzie ten wredny troll? Chciałem o to zapytać, bo trochę przerażała mnie ta nowa dziewczyna.
– Wszyscy jeszcze śpią – odpowiedziała.
– Nie chcesz się pożegnać?
– Trudno – odparła. – Nie będę ich specjalnie budzić. To co, możemy się zbierać? Pociąg odjeżdża o ósmej piętnaście. Nie chcę się spóźnić.
– Jasne, tylko muszę iść po kluczyki.
Poszedłem na górę, zgarnąłem wszystkie potrzebne rzeczy. Wyszedłem na zewnątrz, Hanka czekała już na mnie przy samochodzie. Na dworze było całkiem ładnie, ciepło, ale bez upału. Wiał lekki wiatr, który przynosił odrobinę orzeźwienia. Podszedłem do auta od strony pasażera i otworzyłem Hance drzwi. Założyłem okulary, dziewczyna przejrzała się w ich szkłach. Nie miała szans, żeby spod nich dostrzec moje oczy. Jak ostatnio, zamiast najpierw wpakować pupę do samochodu, wypięła się, wsiadając, a ja ponownie spojrzałem na jej pośladki, tylko tym razem zrobiło to na mnie trochę większe wrażenie.
Wsiadłem w końcu i bez słowa ruszyliśmy. Już po kilku sekundach cisza stała się nie do zniesienia, więc włączyłem radio. Nie obchodziło mnie, co było w eterze, po prostu coś musiało szumieć, bo miałem wrażenie, że oszaleję. Nie odzywaliśmy się praktycznie przez całą drogę. Przejeżdżając przez wieś, zwróciła mi tylko raz uwagę, że mam uważać na babcię idącą poboczem.
Jechałem wyjątkowo ostrożnie i powoli. Pod wroniecki dworzec dotarliśmy po jakichś dwudziestu minutach. Zaparkowałem za dworcem w cieniu drzew i wyłączyłem silnik.
– Dworzec jest w remoncie, ale kasa jest tutaj. – Wskazałem ruchem głowy specjalnie przeznaczony kontener stojący nieopodal parkingu. Z tego, co słyszałem, renowacja trwała już jakiś rok i na razie nie zapowiadało się, żeby w najbliższym czasie planowano oddać budynek z powrotem do użytku. 
– Nie jestem sierotą, widzę – przerwała mi, kiwając głową z dezaprobatą. – Możesz już jechać – powiedziała szorstko.
– Zaczekam, aż ty odjedziesz – odparłem. Wzruszyła ramionami i wyciągnęła z torby portfel.
– Jak chcesz.
– Masz drobne na bilet? – zapytałem rozbawiony.
Hanka pokazała mi język, wysiadła z auta i poszła do kasy. Oparłem ciężko głowę o zagłówek. Uznałem, że nie powinienem przejmować się jej zachowaniem, ale odnosiłem wrażenie, że Hanka chciała się w jakiś sposób na mnie zemścić za to, co wczoraj powiedziałem o Czarku. Byłem pewien, że moje słowa w jakiś sposób się sprawdzą, dlatego nie dawało mi to spokoju. Chociaż z drugiej strony nie posądzałem Hanki o taką głupotę, żeby sama pakowała się w paszczę lwa.
Nawet nie zauważyłem, kiedy wróciła. Zapukała w szybę od mojej strony, czym mnie wystraszyła. Otworzyłem drzwi. Jej twarz nie zdradzała żadnych emocji.
– Mógłbyś mi podać torbę? – poprosiła. – Już zapowiedzieli mój pociąg.
Musiałem być albo bardzo śpiący, albo głęboko pogrążony we własnych myślach, że nawet nie usłyszałem zapowiedzi. Oczywiście podałem Hance wypchany do granic możliwości pakunek, który nazywała torbą, a ona szybko skierowała się w stronę peronów. Wyszedłem z samochodu.
– Zaczekaj jeszcze – poleciłem i podszedłem do niej szybko.
– Ale pociąg… – jęknęła.
– Od razu ci nie ucieknie – przerwałem jej. Posłusznie się zatrzymała i odwróciła się do mnie. – Czyli co? Tak po prostu odjeżdżasz?
– Co mam ci powiedzieć? Że wzięłam sobie do serca naszą ostatnią rozmowę? – Zrobiła znaczącą pauzę. Trochę posmutniała. – Tak, Konrad, wzięłam – przyznała z przejęciem. – To chyba było najlepsze, co mogłeś dla mnie zrobić. Nie wiem, jak to zrobiłeś, ale przejrzałeś mnie na wylot. Gratulacje – dodała z przekąsem.
– I mimo tego wyjeżdżasz? – zapytałem zdziwiony.
– Nie bądź głupi – odpowiedziała protekcjonalnym tonem. – Przecież nie jadę do Czarka. Jadę do rodziców, do Kiekrza. Dlatego muszę jechać osobówką, która zatrzyma się na tamtej stacji, prawda? Nie chciałam czekać do południa na kolejny pociąg.
– Nie traktuj mnie jak idioty – poprosiłem. – Nie łatwiej było od razu o wszystkim powiedzieć?
– Nie – zaśmiała się po raz pierwszy od dłuższego czasu. – Wybacz, ale musiałam cię trochę pomęczyć. Też chciałam mieć trochę przyjemności. – Chyba powinienem się wściec, ale nie potrafiłem. Z jednej strony wydawało mi się to całkiem zabawne. Hanka obejrzała się, pociągu jeszcze nie było widać. – Trzymaj kciuki – wyszeptała.
– Za co trzymać kciuki?
– Nie wiem, Konrad, chyba za wszystko – powiedziała z westchnieniem. Uśmiechnęła się blado. – Pocałowałabym cię na pożegnanie, ale później będę tego bardzo żałować. – Hanka wzięła głęboki oddech, przez moment wyglądała na wystraszoną. – Naprawdę to powiedziałam?
– Tak, na głos – potwierdziłem. – Też chętnie bym cię pocałował, ale skoro nie chcesz, to twoja strata. A dobrze wiesz, co tracisz.
– Teraz będę żałować, że tego nie zrobiłam – przyznała wesoło. – To też powiedziałam na głos. – Zakłopotała się i zakryła oczy dłonią. Zauważyłem, że filuternie przygląda mi się, spoglądając między palcami. – Boże, ale mi teraz głupio.
Chwyciłem ją za nadgarstek i zmusiłem, aby odsłoniła swoją twarz. Dobrze, że ten siniec już nie szpecił jej twarzy. Nawet nie była już taka blada, jak tydzień temu, w Pożarowie nabrała kolorów. Może to przez słońce, a może coś po prostu zrozumiała. Żałowałem, że przez cały ten czas nie była sobą.
Zauważyłem, że pociąg zbliża się do stacji. Ostatni raz spojrzałem na Hankę. Delikatny powiew wiatru rozwiał jej jasne włosy.
– Musisz już iść – powiedziałem ściszonym głosem. Odwróciła się bez słowa, chociaż wyraźnie chciała coś powiedzieć. Szybkim krokiem poszła na peron drugi.
Patrzyłem, jak pociąg odjeżdża. Później całkiem sam wróciłem do Pożarowa.

28 komentarzy:

  1. A może Konrad podświadomie chciałby być z Hanką, tylko najpierw musi sprawić, na swój pokrętny sposób, że dziewczyna zacznie wierzyć w siebie i weźmie się w garść (w jej przypadku to trochę mission impossible), ale widać, że jak ktoś nią potrząśnie, potrafi się ogarnąć. Z Hanką zagubioną, spłoszoną ich związek nie miałby żadnego sensu. Jej poziom wrażliwości i takiego totalnego brania wszystkiego do siebie sprawia, że z nikim nie byłaby szczęśliwa. Wydaje mi się, że Konrad szuka równorzędnego partnera, a przy Hance palnie byle co i od razu fala pretensji i żale z jej strony.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aha, gdzieś tam było parę literówek i Konrad w wersji żeńskiej i dwa razy zakładał okulary :D

      Usuń
    2. Literówki poprawiam zwykle, kiedy ktoś mi je wskaże po przeczytaniu, bo sama nie jestem w stanie świeżo po napisaniu wszystkiego wyłapać :) Więc uwaga, że są literówki pracy mi nie ułatwia XD

      Faceci i podświadomość? O to chyba nigdy bym ich nie posądziła. Wydaje mi się, że ich uczucia są na tyle proste, że gdyby Konrad chciał sprawdzić/wypróbować Hankę, to robiłby to całkowicie świadomie. Mimo wszystko jeszcze nie znajdą się na tyle dobrze, żeby oczekiwać od Konrada jakichś wyższych uczuć, a Hania nie znajduje się w najlepszym momencie swojego życia, więc stopień jej wrażliwości mógł chwilowo wzrosnąć.

      Usuń
  2. hej,

    Dziwne poprzedni rozdział podobał mi się gdy byłam w stanie lekko zbliżonym do "Hankowego". Kiedy czytałam drugi raz - nie podobał mi się w ogóle. Hanka mnie wkurzyła, Konrad zdenerwował. Miałam już dość tego biadolenia, grymasów i rozmów na temat polowania Konrada na "wianuszek" Hani. W końcu te pretensje i żale Hanki trwają od kilku rozdziałów. Zaczęłam czytać najnowszy i znowu widzę "łózko". Już się lekko ciśnienie u mnie podniosła, myślę "nie, znowu to samo w koło Macieju" a tu proszę - zaskoczyłaś mnie kompletnie.
    Wystarczyło powiedzieć Hance kilku słów prawdy a dziewczyna się ogarnęła w tempie 12- godzinnym.
    Końcówka rozdziału - mistrzostwo. Gratuluję.
    Znowu czekam z niecierpliwością na ciąg dalszy :)
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W kółko to samo od kilku rozdziałów? Czasami mam wrażenie, że niektórzy zapominają, ile czasu minęło w opowiadaniu jeśli chodzi o fabułę i przekładają to na czas, w jakim publikuję rozdziały. Owszem, może Hanka czasami przesadzała, ale wydaje mi się, że miała ku temu powody (Czarek chociażby - minęło tylko kilka dni, więc czego można się po niej spodziewać?). Poza tym uważam, że powtarzała to też dlatego, że rzeczywiście nie potrafiła dostrzec, że mogłaby się spodobać komuś takiemu jak Konrad, w końcu nie jest dziewczyną wolną od kompleksów.
      Konrad być może znalazł sposób na Hankę, ale też potrzebował trochę czasu, żeby w ogóle wiedzieć, jak do niej podejść.

      Również pozdrawiam!

      Usuń
  3. Wpadnę jeszcze skomentować rozdziały, których trochę mi się nazbierało, ale to jak odzyskam swojego laptopa (kto wie, może do tego czasu kolejny rozdział przybędzie :D), a teraz odzywam się, bo po prostu muszę Ci to napisać - cudowny szablon, jestem nim zachwycona *.*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kurcze, ja Ci życzę, żebyś odzyskała swojego laptopa jak najszybciej! Nie dlatego, żebyś czytała, tylko po prostu ja sobie nie wyobrażam życia bez mojego komputera, więc jeśli masz podobnie, to musi być dla Ciebie katorga :O

      Dziękuję <3

      Usuń
    2. Ja już sporo czasu bez niego żyję, ale jakoś leci, bo z telefonu mogę w miarę wszystko ogarniam, więc tragedii nie ma. Tyle tylko że w sumie prawie nic nie mogę zrobić... No ale. Wstępnie ma powrócić do mnie w czwartek, więc jestem dobrej myśli :D

      Jak oni na mnie patrzą z tego szablonu *.*

      Lubię jak Hania i Konrad ze sobą rozmawiają tak... normalnie w miarę :D Urocze było to, jak Hania go spytała, czy szuka tej jedynej. Wrócą kiedyś do takiej rozmowy? A Konrad jeszcze tutaj zaśpiewa? Proszęproszę, niech wrócą i niech zaśpiewa!
      Wdech, wydech, Marysia.
      Oj, Haniu, Haniu, ładnie tak komuś w laptopie grzebać? (Chociaż pierwsza moja myśl - "W jakich celach on trzyma to nagranie?"...) No ale wyjaśnili sobie wszystko, pięknie - Konrad jak widzę podrywa na sekstaśmy i nazywanie dziewczyny trollem, nieźle XD
      Misiek jest taki uroczy <3 Jakoś tak polubiłam Sarę, może przez sentyment do tego imienia, ale w związku z tym mam nadzieję, że mimo w pewien sposób negatywnej roli w opowiadaniu będzie jakąś w miarę pozytywną postacią (w końcu np. pomogła pijanej Hance się ogarnąć) :D Za to Emil powoli traci w moich oczach, jakiś taki jest...
      Ciekawi mnie, czemu Konrad trzyma na ścianie to zdjęcie Hani i w sumie mam swoją teorię, no ale siedzę cicho :3
      Jak Konrad pięknie podsumował Warszawę, brak słów XD Kto u niego mieszka tam, hm? (Pewnie to oczywiste i wychodzę na debila, ale cóż, kogo to obchodzi xD))
      Więcej Hani z końcówki tego rozdziału poproszę! Myślącej i śmiejącej się Hani, bo wiem, wiem, że ma powody do kiepskiego stanu psychicznego, ale ja widzę Konrada zakochującego się w tej Hance, nie tamtej :3 Zresztą tak jak ona ma do niego słabość (słabość? :D), tak on do niej chyba też... W ogóle - czy Misiek wie, jak bardzo jego brat się Hance podoba(ł)?

      Co jeszcze tu napisać...
      Tak, mój komentarz bardzo poukładany, logiczny i przemyślany. Jak zawsze :3
      Mam nadzieję, że Hania w miarę szybko znów spotka się z Konradem no i nadal czekam, aż pojawi się Kowal, bo jestem go ciekawa :D
      Może też trochę mam nadzieję, że szybko będę mogła przeczytać kolejny rozdział (ich już 15 :o Kiedy to minęło...), ale to tylko marzenia, kiedy będzie, to do niego usiądę i w sumie im więcej czasu mija, tym szczęśliwsza to zrobię :D
      Pozdrawiam!

      Usuń
    3. W sumie racja, można się jakoś posiłkować telefonem, szczególnie jeśli chodzi tylko o przeglądanie stron, ale ostatnio próbowałam (nawet przy tym rozdziale) i da się ogarnąć pisanie na telefonie, chociaż jest znacznie mniej efektywne niż na normalnej klawiaturze. W każdym razie jednak moim zdaniem telefon nie zstąpi w pełni komputera :)

      To co, że niepoukładany, w ogóle się nie przejmuj! Fajnie, że w ogóle chciałaś napisać komentarz i to wcale nie taki krótki. Ja się zawsze bardzo cieszę, kiedy jest odzew ze strony czytelnika :) Także dziękuję, jest mi bardzo miło :)

      Tak sobie myślę, że żeby rozmawiać ze sobą normalnie, to potrzeba chęci z obu stron, bo jeśli chociaż jedna osoba nie jest otwarta, to wtedy klapa po całości. Wahania nastrojów Hanki nikomu nie wyszły na dobre, a na pewno nie Konradowi. Ale spokojnie, ona powinna z tego (powoli) wychodzić, także rozmowy powinny przybrać inny charakter. Czy Konrad zaśpiewa? No cóż, Hanka innego nagrania ze śpiewem nie znalazła, ale może Konrad zechce zaśpiewać coś Hani na żywo :P Myślę, że to nawet byłby lepszy sposób na podryw niż sekstaśma :D

      Serio, masz teorię, co do zdjęcia? Wiesz, nie musisz się dzielić nią publicznie, ale ja jestem ciekawa ;>

      Uroczy Misiek nie jest ślepy :) Myślę, że dużo się domyśla, dużo zaobserwował, poza tym mimo wszystko Hania nie zaprzecza, że ma do Konrada słabość, a Konrad nie zaprzecza, że tego nie widzi :) No popatrz! A Sara miała być taką niby złą postacią, a sama ją polubiłam i cieszę się, że nie wyszła całkiem "czarna", bo wtedy pewnie byłaby mniej realistyczna. Co do Emila natomiast, to on różnie wypada zależnie od narracji :P

      Mam plany, co do nowego rozdziału, ale się nimi nie chwalę, bo bardzo się boję, że coś nie wyjdzie i wtedy będzie mi smutno, że spieprzyłam XD

      I również pozdrawiam! :)

      Usuń
  4. no Hanka - brawo! Aczkolwiek żałuję, że nią nie potrzsnął, pewnie byłaby na niego wściekła, a on zbyt brutalny, ale Hanka pomimo swojej kruchości naprawdę potrzebuje czegoś takiego. Koniec końców nagadał jej i przyniosło to jakieś skutki. Tylko: CO TERAZ? niby chciałam żeby wyjechała, coś zmieniła, ale teraz czuję pustkę; co z nimi kiedy jej tam nie będzie? co z nimi?! Końcówka rozdziału była mistrzowska: Hanka w końcu normalna, niezapłakana i nawet ogarnięta i biedny, teraz on, nierozgarnięty Konrad. Czy oni do siebie nie pasują? :D Rozczulili mnie odrobinę.
    Chociaż mnie osobiście szalenie podobał się fragment w pokoju u Hani; uwielbiam dramaturgię, mogłabym rozczytywać się w takich fragmentach dniami i nocami, chociaż w momencie, gdy powiedział jej, zeby została wyrwało mi się: serio?! Konrad, ty nieobliczalny dupku! xd W tym rozdziale na nowo zapałałam do niego uczuciem, co to okres robi z człowiekiem. I apel do H: zacznij w siebie wierzyć, dziewczyno! To trudne, wszyscy wiemy, ale musi kiedyś przestać odbierac każdy komplement jako próbę wykorzystania. K. niby chce jej w tym pomoc, ale w jego ustach czasami brzmi to naprawdę dwuznacznie.
    Wracając juz do końca rozdziału; naprawdę koniec za jaki chce się zabić; co, kurcze, teraz z nimi? Niby potrzebowali przerwy od siebie, tylko czy to w czymś pomoże? Pozostaje tylko czekać niecierpliwie.
    Pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Apel jak najbardziej na miejscu. Myślę, że każda z nas powinna powiesić sobie nad łóżkiem napis: Uśmiechnij się, jesteś piękna!, bo rzeczywiście tak jest. Tylko jak sobie poradzić z kompleksami? To właśnie nie jest takie proste. Nie wiem, czy z ust Konrada brzmi to dwuznacznie, dla Hani może tak, bo on jednak zaczął od złej strony, teraz będzie ją trudno przekonać, że mówi całkowicie szczerze.

      Ech, nie wiem, czy takiego typu dramaturgia będzie gościła w kolejnych rozdziałach, może będzie, ale raczej... zmieni się temat. Zresztą jak mogłabym zostawić swoich bohaterów i pozwolić im żyć spokojnie przed zakończeniem opowiadania? Nic z tego, muszą sobie pocierpieć, a ja już o to zadbam, chociaż czasami pewnie też będę cierpieć razem z nimi :P

      Uważaj, o czym marzysz, bo jeszcze to dostaniesz! I widzisz, Hanka w końcu zachowuje się jak człowiek, ale za to wyjechała. Dałam im namiastkę normalności, a zaraz po tym wysyłam Hanie w siną dal i pozostawiam Konrada samego. Teraz można się zastanawiać, czy to roztargnienie mu szybko przejdzie :P No cóż, nie mogłam się powstrzymać, aby nie dać takiej końcówki, ale też nie chciałam poruszać kolejnego wątku, więc siłą rzeczy tak wyszło :)

      Również pozdrawiam!

      Usuń
  5. Mnie obecność Much w moich głośnikach zawsze bardzo cieszy. Przyszedł więc moment, że znalazły się również na tym blogu :D

    Pociągi w Polsce mają skłonności do odmawiania posłuszeństwa, ale tym razem nic z tego, pociąg zawiezie Hankę w odpowiednie miejsce. A wydarzy się jeszcze naprawdę dużo :)

    Również pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  6. Dużo ze strony Konrada, to lubię! <3

    W końcu Hanka postanowiła coś zrobić, no dokładnie co to jeszcze nie wiadomo, ale chociaż ruszyła się z tego Pożarowa. Dobrze jej Kondziu nagadał! Może jakoś się ogarnie, bo mam już dość jej lamentów... Niech pokaże, że da sobie radę w życiu i nikt nie musi prowadzić jej za rączkę. A tak poza tym to Konrad przejawia jakąś słabość do niej czy mi się tylko wydaje? Bo on sam chyba nie jest tego jeszcze świadomy :D
    Plus za rozdział, mam nadzieję, że będą trochę częściej teraz, pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widzę, że mimo zwrotu w zachowaniu Hanki, uwaga o tym, że jest denerwująca musi się znaleźć. Pisałam już o tym wyżej w komentarzu, więc nie będę powtarzać. Szkoda tylko, że nie można wyczytać tego z tekstu. No trudno XD

      Dlaczego nie jest świadomy? Powiedział przecież, że Hania mu się podoba, więc skoro już wypowiedział to na głos, to spory krok do przodu (chociaż ona mogła to zinterpretować inaczej) :)

      A co się zmienia teraz, że miałaby być częściej rozdziały? ;>

      Również pozdrawiam!

      Usuń
    2. Hanka mnie nie denerwuje tak bardzo, a nawet ją lubię, tylko za bardzo dramatyzuje. Wiem, co przeszła ostatnio i nie neguje tego, że teraz może być taka niepoukładana. Sprawa z Cezarym i tak dalej... Ja to rozumiem. Chodziło mi bardziej o te jej myśli względem Konrada. On jej nigdy niczego nie obiecywał, a mam wrażenie, że ona sama wszystko wyolbrzymia. To zauroczenie nim sprawia, że ona jest taka niestabilna emocjonalnie - chyba :)

      To fakt, że wypowiedział te słowa na głos, ale podobać się komuś, a mieć do kogoś słabość to różnica. Przynajmniej według mnie. Taka Sara też może mu się podobać, ale nie przejawia do niej żadnych emocji. A do Hanki już owszem, taka tylko moja opinia. Hanka to Hanka, co ona sobie pomyśli to już tylko ona wie :D

      Zbliżają się wakacje, więcej czasu wolnego i tak dalej... No chyba, że ty nie masz albo masz jakieś duże plany, to inna sprawa :)

      Usuń
    3. Jeśli chodzi o to, że Hanka ma pretensje do Konrada o "przeszłość", to się zgodzę. Jak sam wspominał, niczego jej nigdy nie obiecywał, w dodatku przecież do niczego nie zmuszał. Oczywiście teraz było to wyolbrzymione, jeśli nie byłoby Czarka, to to i tak byłoby wyczuwalne w zachowaniu Hanki. No cóż, Kondziu złamał jej serce :P

      Fakt, bo ona jak na razie podoba mu się bardziej fizycznie XD I jakoś nie mieli okazji, żeby swoją znajomość pogłębić, a nawet jeśli, to i tak zwykle schodziło na jeden temat. Myślę, że jest to jakiegoś typu słabość, chociaż bardzo to powierzchowne.

      Tak, chciałam znaleźć pracę XD Z tym jest beznadziejnie, więc może jednak będę miała czas na pisanie, o ile go nie przepierdolę :P

      Usuń
  7. Szwamko, Szwamko, jak możesz być taka bezlitosna? :p Dopiero, co wreszcie zaczęło im się układać, a Ty brutalnie mówisz - "Hanka, do domu marsz!" i ona znika gdzieś temu biednemu Konradowi :D

    Ja mam nadzieję, że Konrad do niej przyjedzie :p Ale to tylko moje pobożne życzenia. Jestem zadowolona, że Hanka w jakimś stopniu się ogarnęła, a Konrad wreszcie przestał na nią patrzeć tylko jak na obiekt łóżkowych sensacji xD

    Dobrze, co jeszcze ja chciałam przekazać? Ach, pamiętam - Aleks i Sandra! :p Mogliby przyjechać i go pocieszyć :p Czyż nie plan idealny? ^^

    Dobrze, ja kończę, czekam tylko na następną część mojego uzależnienia :D

    Pozdrawiam serdecznie
    Lisiak

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo może tak miało być? ;> Nie można mieć wszystkiego od razu, czasem trzeba poczekać, czasem zasłużyć, a jeśli chodzi o moich bohaterów, to na pewno trzeba pocierpieć XD Ale co mogę powiedzieć? Czy miałoby sens pisanie, gdyby Hania i Konrad nie mieli się spotkać? A ja zdecydowanie się dopiero rozkręcam XD

      Haha, niestety nie przewiduję tak dużej roli dla Sandry i Aleksa, a na pewno jeszcze nie teraz :P Jednak jak już wielokrotnie wspominałam, pojawią się "fizycznie".

      Również pozdrawiam!

      Usuń
  8. Najpierw zirytowałam się na Konrada za jego zachowanie wobec Hani, a potem nagle pomyślałam, że ma rację. Nie może obchodzić się z nią z jak jajkiem. Hania powinna wziąć się w garść. Ja wiem, że cierpi po Czarku, po drodze też i Konrad swoje dołożył, ale takie rozpaczanie też do niczego nie prowadzi. Żal mi jej, ale jej stan w jakim obecnie tkwi, nie jest zdrowy. W każdym razie cieszę się, że Konrad nieco zmienił postępowanie Hani. Szkoda, że wyjeżdża, ale to przecież nie koniec, więc spodziewam się naprawdę wiele:)
    Ach, rodzinne komplikacje... Znaczy nie wiem kogo bardziej mi żal: Konrada, jego matki, czy Emila. Ale uważam, że ich relacje świetnie Ci wyszły. Nie są proste i raczej proste nie będą, więc mega plus za to, bo ja sama nie potrafiłabym odciąć Gośki od Emila. Nie miałabym serca. A Joanna, fajna, ale no wiesz, ktoś z tej trójki musiałby cierpieć;) Co prawda ma córkę, moją imienniczkę, ale znalazłabym jej kogoś innego. Dlatego dobrze, że to Ty piszesz :)
    Czekam na kolejny!
    Pozdrawiam i życzę weny<3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz co, może to, co przechodzi Hania, to nie jest jakieś głębokie dno, ale kiedy się spada, to dobrze jest się odbić od dna, żeby znowu "wypłynąć" na powierzchnię. Także myślę, że taka chwila spokoju jest dobra, ale nie na długo. Cóż, myślę, że gdyby Hania otoczyła się gronem kobiet, zapewne one miałyby więcej cierpliwości, ale mężczyźni mają znacznie mniejszą tolerancję babskich łez i w pewnym momencie miarka się przebrała. Tutaj dochodzi jeszcze to, że Konradowi zapewne nie podoba się, jak Hania go traktuje. Połączenie ich obojga w ten sytuacji, to była bomba z opóźnionym zapłonem i właśnie wybuchła :)

      Dziękuję :) Ja jeszcze będę wyjaśniać te wszystkie relacje, bo jak na razie one zostały potraktowane powierzchownie. Także dowiecie się czegoś więcej o relacjach matki Konrada i Emila, no i gdzie w tym wszystkim jest sam Konrad. Serio, poświęciłabyś Joannę? :D Widzisz, ja akurat nie wyobrażam sobie, żeby ktoś inny był z Emilem. Może dlatego mogę śmiało powiedzieć, że ślub się odbędzie, nie planuję tutaj niespodzianek.

      Dziękuję i również pozdrawiam! :*

      Usuń
    2. Albo dobrze jest się odbić od czegoś po drodze, żeby nie trzeba odbijać się od dna:)
      Hani się to przyda, nawet jeśli to tylko chwila. W sumie to właśnie ta niecierpliwość Konrada sprawiła, że dziewczyna nieco się ogarnęła i mogła w końcu podjąć jakąś decyzję. Cieszę się. Chcę widzieć uśmiechniętą Hanię, radosną, pełną życia. A Konrad swoim parsknięciem trochę ją otrzeźwił.
      No, wcale mnie to nie dziwi, bo Hania momentami naprawdę źle go traktowała. My wiemy, że byłą to reakcja obronna na urok Konrada, ale on sam nie, więc... :)) Liczę na więcej takich wybuchów;)
      Właśnie relacje Gośka-Emil są bardzo ciekawe, więc nie mogę się doczekać wyjaśnień ich sytuacji, no i ciekawi mnie to, gdzie tam jest Konrad. Troszkę mi jej żal, ale chyba tak. Fajna jest, lubię ją, ale nie chcę, żeby Gosia była sama, a ktoś musi być. Dlatego dobrze, że Ty to piszesz.

      Usuń
    3. Niezależnie od tego, jak się to będzie nazywać, kierunek jest w górę, nie w dół :) Tylko czasami ktoś lub coś musi sprawić, że ten kierunek się dostrzeże. Hanie nie jest na tyle nierozsądna, żeby tkwić w takim dołku, ale potrzebowała takiego metaforycznego policzka, żeby się zacząć otrząsać. Raczej nie będzie tak, że ona od razu będzie pełna życia i rozsądku, bo będzie narastało stopniowo.

      Nie, dlaczego miałby nie wiedzieć? Wydaje mi się, że Konrad jest dosyć ogarnięty i zdawał sobie sprawę, że niektóre reakcje Hani były spowodowane jego obecnością. Jak będzie bomba, to pewnie kiedyś będzie i wybuch XD

      Aż mnie dziwi, że uważasz to za ciekawe, bo w tekście było bardzo niewiele na ten temat :) W sumie tylko tyle, że są biologicznymi rodzicami Konrada. Cóż, płytki romans, niby happy end, mogę spiknąć H. i K., a wniosek i tak będzie taki, że po kilku latach i tak wszystko szlag trafi XD

      Usuń
  9. W końcu Hanka poszła po rozum do głowy i wyjechała.
    To nie jest jeszcze ich czas. Wszystko się może zdarzyć.
    Pozdrawiam;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Znaczy, że wyjazd źle jej zrobił? Wydaje mi się, że gdyby nie Konrad otrząśnięcie się zajęłoby jej znacznie więcej czasu, niż gdyby została u siebie. Nie, pewnie, że nie ich czas, myślę, że jeszcze raz tyle rozdziałów, więc na pewno ich od razu nie spiknę XD

      Również pozdrawiam! :*

      Usuń
  10. Hania wyjeżdża i trochę to smutne, bo chwilowo (zakładam, że chwilowo, w końcu Konrad jeszcze musi w jej życiu trochę namieszać, żeby nie było jej za łatwo) zabraknie tych jej cudownych dyskusji z Konradem. Ale z drugiej strony ten wyjazd może jej wyjść na dobre. Bo teraz, gdy Konrad tak dość znacząco nią potrząsnął, wypadałoby zupełnie odgrodzić się od wszelkich problemów i wszystko na nowo poukładać. A chociaż w Pożarowie Czarka co prawda nie ma, a i szanse, by nagle się pojawił nie są wielkie, to jednak wciąż jest Konrad, który biedną Hanię męczy (nieświadomie oczywiście, bo to raczej jej własne męczarnie związane ze sferą uczuciową :D). Tak czy inaczej chociaż cierpieć będę, że ta dwójka się rozdzieli, to dla Hani to całkiem dobre rozwiązanie, a przynajmniej tak mi się zdaje, że dobre ;) Może też i Konrad zdąży za nią zatęsknić? Nie, to raczej do niego nie pasuje, ale kto wie czy tak odrobinkę nie będzie mu brakowało tej „irytującej” towarzyszki jego dotychczasowej pożarowskiej niedoli. Zwłaszcza, że odniosłam wrażenie, że w pewien sposób ma on do niej słabość. I nawet jeśli stoją za tym względy czysto fizyczne, to jednak coś takiego jest, tli się i być może zostanie pogłębione przez jej wyjazd (lub też osłabione, ale to pesymistyczna wersja). Także mocno zaciskam kciuki, by Hania utrzymała w sobie tego ducha, który pojawił się w niej w tym rozdziale i żeby tak ogólnie się pozbierała, aby znowu móc stawić czoła Konradowi.
    Uwielbiam cały ten rozdział. Ze względu na nieustającą obecność Konrada, zmianę Hani i dużo „starć” tej dwójki <3
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  11. Huehuehue, Konrad ty tępaku mój słodki. Ej, bawi mnie jego nieogarnięcie przy rozmowie z Emilem, jak zaczął się zapowietrzać, yay, słodkaśny, no normalnie, awww ;3 Ale ogólnie, serio, Konrad zrąbał sobie reputacje i karierę przez jedną kobietę. Teraz nie ma, po co wracać do Warszawy, może gdyby tam został to świat by zapomniał o jego katastrofie, ale wątpię. Tutaj ma kompletnie przerąbane. Dwie laski, w tym jedna z jakimiś problemami emocjonalnymi, bo tylko płakać potrafi, a druga chętnie by nie wychodziła z jego łóżka, gdyby tylko on sam chciał. Nie wiem, które piekło jest dla niego…lepsze? Współczuje mu, serio. :D
    Wow, jeszcze raz wow! Konrad jest mistrzem! W końcu, nareszcie! Nadszedł ten wyczekiwany czas i usłyszała te słowa, jakie powinna. Dobrze jej powiedział, bardzo dobrze! Jeny, jestem aż pod wrażeniem, że to wszystko wyszło z jego ust. Miał stu procentową rację. Co jej Konrad zrobił przez ten czas pobytu? Nic złego! Ona sama cały czas szuka w nim jakiś rys, a tak naprawdę gdyby się postarała i przestałaby być płaczką na zawołanie to by go miała nie tylko na godzinę, ale i pewnie na dłużej. A tak Hanka się ze sobą niańczy, że aż mi się nóż w kieszeni otwiera!
    I, pff, mieli się pocałować.
    Spadaj.

    OdpowiedzUsuń
  12. Leń się melduje:D
    Przepraszam, że zaglądam dopiero teraz :* Tak się zabieram za pisanie tego komentarza i zabieram... Niemal od tygodnia.
    Ok, ale do sedna.
    Hanka w tym rozdziale mnie niemiłosiernie irytowała tak, jak chyba jeszcze nigdy wcześniej. Zasłużyła sobie na wszystkie użytego w tym rozdziale określenia. Na "blond trolla", na "królową dramatu", nawet na tę całą szczerość Konrada. Ta dziewczyna ma naprawdę ogromny problem, a wraz z nią ma go nasz biedny Konrad. Dlatego go ma, ponieważ [wreszcie?] trafiła mu się kobieta, której nie jest w stanie rozgryźć i w miarę szybko oraz zupełnie niezobowiązująco... zaciągnąć do łóżka. Hanka to dla niego trudny orzech do zgryzienia. Taki, na którym łatwo można sobie połamać zęby. Do tej pory K. żył sobie w słodkim przeświadczeniu, że potrafi skutecznie zawrócić każdej kobiecie i czytać jej w myślach, a wraz z pojawieniem się Hanki coś się zmieniło. Ta ostatnia umiejętność jakby się ulotniła. To mnie zresztą nie dziwi ani trochę. Bo, w porządku... H. jest naprawdę zraniona, należy jej współczuć, może nawet "głaskać po główce", ale, tak naprawdę, wszystko to do czasu. Przynajmniej do tego rozdziału.
    Co jeszcze?
    Nie spodobało mi się jej zachowanie względem Konrada, który, tym razem chyba, bardziej zdecydowanie niż kiedykolwiek, starał się do niej dotrzeć. Szkoda, że odtrąciła wyciągniętą w swoją stronę pomocną dłoń. Mam podstawy przypuszczać, że zrobiła to tylko dlatego, ponieważ była to dłoń K.
    Wiesz, cieszę się, że wyjechała. Bo może, kiedy już rozwiąże zaległe sprawy z Czarkiem i przeanalizuje swoje uczucia, wróci zupełnie odmieniona. A przynajmniej uboższa o ten emocjonalny, wyniszczający ją balast. Ponieważ, teraz, z tego co widzę, nie jest w stanie zbudować żadnej głębszej relacji z K. Oboje tylko się ranią. Aż żal na nich patrzeć. I choć nadal między nimi iskrzy (patrz: scena - prawie - pocałunku), to przy obecnym stanie rzeczy, nie wyobrażam sobie tej dwójki razem. Jak już pisałam, Hania musi się ogarnąć sama, bo nikt nie zrobi tego za nią. Może i ktoś jej pomoże, ale nie odwali całej roboty. Tyle chociaż dobrego, że na koniec podjęła słuszną decyzję.
    Jestem ciekawa jej konfrontacji z Czarkiem.

    Czekam na kolejny rozdział i pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  13. No dobra, ostatnio może nie bywałam tutaj przy okazji każdego nowego rozdziału, ale czytając ten miałam wrażenie, że podmieniłaś zarówno Konrada, jak i Hankę. No ale zacznijmy od początku...
    Uwielbiam Emila za jego stosunek do Konrada. Może i młody Czyżewski stara się pokazać, że jest już dorosły i nie potrzebne mu rodzicielskie pogadanki, ale widać, że ma do Emila wielki szacunek. Wiadomo, że strata ojca musi być dokuczliwa dla dziecka i zdecydowanie widać to w przypadku Konrada (mam na myśli stratę rodzica, a nie, że Konrad to dziecko ;)). Swoją drogą, chyba tylko Emil potrafi utrzymać w ryzach Konrada. Czasami mam ochotę, co by mu Emil tak mocno przywalił, że by mu się w głowie wreszcie poprzestawiało. Bo chociaż uwielbiam Konrada, to są momenty, że mnie strasznie denerwuje :)
    Co do drugiej części rozdziału - rozmowy Konrada i Hanki - to najlepszy fragment jaki wyszedł spod Twojej ręki, jeśli chodzi o to opowiadanie. Właśnie w tym momencie pomyślałam, że podmieniłaś głównych bohaterów. Dość ostre słowa Konrada skierowane pod adresem dziewczyny, były czymś co ona musiała usłyszeć, a co najważniejsze zrozumieć. Czy tak się stało? Cóż, mam nadzieję, że tak :) Jestem nawet skłonna stwierdzić, że ta rozmowa to taki moment kulminacyjny w ich... relacjach/związku* (* - niepotrzebne skreślić). Chociaż gdy tak się teraz nad tym zastanowić, to chyba Konrad lepiej zrozumiał całą tę sytuację. Powiedział Hance, może nie wprost, co czuje, ale ona jak zwykle wie lepiej :). Ach, kobiety... nas to jednak ciężko zrozumieć :P
    Kur*cze, przyznam się, że końcówka mnie troszczę zasmuciła. Liczyłam poniekąd, że COŚ się wydarzy, że jednak Hania zostanie w Pożarowie, albo cokolwiek. Chociaż tłumaczę to sobie, że ich (krótka) rozłąka dobrze im zrobi. I dopiero wtedy zacznie się dziać :)
    Pozdrowionka :)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za komentarz!

Jeśli nie chcesz się logować lub po prostu nie posiadasz konta, użyj opcji "Nazwa/adres URL"