Konrad
– Pojechała do rodziców.
Taka była moja odpowiedź na wszystkie pytania o Hankę. Mogłem się spodziewać, że Joanna i Michał zaczną mnie przesłuchiwać, w końcu to ja widziałem tę małą histeryczkę jako ostatni. I w zasadzie to mnie jedynemu powiedziała, gdzie się wybiera oraz z jakiego powodu. Jeżeli chodziło o to ostatnie, wolałem milczeć – nikt nie musiał wiedzieć, że powiedziałem jej coś, co sprawiło jej przykrość. Swoją drogą żałowałem, że nie wpadłem na pomysł potrząśnięcia nią trochę wcześniej – może wtedy jej pobyt w Pożarowie byłby znośny dla wszystkich.
Oczywiście nie obyło się bez pytań, skąd u niej ta nagła zmiana – o to pytała Joanna. Jedliśmy razem obiad, lustrowała mnie swoim wzrokiem, jakby podejrzewała, że coś ukrywam. Może nawet nie podejrzewała, tylko wiedziała – to podobno ta kobieca intuicja. Odburknąłem, że jestem facetem i nie pojmuję logiki myślenia panny Wrońskiej.
– Może to przez jej wahania nastrojów – dodałem jeszcze rozbawiony, kiedy Asia spoglądała na mnie podejrzliwie. Nie dała rady mnie złamać i nie zmusiła do gadania. Po prostu nie miałem na to ochoty. Hanka wyjechała, można było mieć tylko nadzieję, że prędzej czy później się pozbiera. Naprawdę życzyłem jej dobrze, a ten cały Czarek nigdy na nią nie zasługiwał, ba!, nie zasługiwał na żadną kobietę.
W końcu odpuścili. Szczególnie Michał przestał męczyć, ale to zapewne przez to, że Hanka w ten sam dzień sama się do niego odezwała. Przez kolejne dni mój brat nie zająknął się ani słowem na temat pewnej uroczej blondynki.
Od czasu jej wyjazdu w Pożarowie zrobiło się tak przeraźliwie cicho, aż bolały mnie uszy. Nawet Agnieszka, hałasując i bawiąc się, nie była w stanie wypełnić tej pustki, którą pozostawiła po sobie Hanka. Zdążyłem się przyzwyczaić, że w każdym momencie mogę Hankę spotkać, że obrazi się za nic lub popłacze, ewentualnie obudzi mnie w środku nocy z powodu burzy, której tak bardzo się boi. Nawet pomyślałem o tym, że świetnie gotuje, więc mogłem ją zatrzymać choćby dla samej jajecznicy.
Szybko okazało się, że tę stratę łatwo da się wypełnić. Oprócz przesiadywania w stajni całkowicie mogłem korzystać ze wszystkich uroków, jakie dawał pobyt w Pożarowie. Lato bez kobiet miało w sobie coś specjalnego. Nawet Michał codziennie wyjeżdżał ze mną w teren. Co prawda już pierwszego dnia narwana Frida dała mu w kość, ale na innych wierzchowcach radził sobie całkiem nieźle.
Pod koniec tygodnia z Pożarowa wyjechał Emil wraz z Joanną i Agnieszką. Emil mógł pozwolić sobie tylko na kilka dni pracy zdalnej, natomiast Asia tłumaczyła się, że musi załatwić kilka spraw związanych ze ślubem. Nie wnikałem, jednak domyślałem się, że ich wyjazd mógł mieć coś wspólnego z moimi urodzinami. Nie wiedziałem, czy chcieli dać nam więcej swobody (z której oczywiście zamierzaliśmy skorzystać), czy woleli nie oglądać scen, które mogły mieć miejsce (Emil zapewne miał w głowie wizję płonącego pałacu). Żegnałem ich z Michałem z uśmiechem na twarzy, co niewątpliwie dostrzegł Emil, rzucając nam na odchodne przydługie, lodowate spojrzenie. Chłód dmący z jego oczu nie zdołał nas zmrozić, bo palące słońce ogrzewało nasze nagie i mokre od potu klatki piersiowe.
Dwaj (prawie) dorośli faceci na wakacjach z pełną swobodą działania – czego chcieć więcej? Nawet fakt, że Andrzej mimo swojego „urlopu” pojawiał się co jakiś czas, zupełnie nam nie przeszkadzał. Jednym słowem było idealnie.
W międzyczasie rozpakowałem część pudeł przywiezionych z Warszawy; ubrania interesowały mnie najmniej, więc na pierwszy ogień poszedł karton z książkami. Wieczorami siadaliśmy z Michałem na balkonie z dwoma lub trzema piwami i czytaliśmy w milczeniu. Ot, taki wakacyjny czas braci Czyżewskich. Kiedy słońce zachodziło, a niebo robiło się czerwone, sporo rozmawialiśmy. Czasami krążyliśmy wokół niewygodnych dla mnie tematów: pracy, przyszłości i kobiet. W przypadku tego ostatniego odniosłem wrażenie, że mój brat specjalnie unika tematu Hanki, chociaż ona w jego życiu stanowiła bardzo ważną część. Po kolejnym piwie zacząłem nabierać podejrzeń, że Misiek coś przede mną ukrywa, ale trzeźwiejąc, zupełnie o tym zapominałem.
Nie spodziewałem się gości w Pożarowie wcześniej niż w czwartkowe popołudnie, okazało się jednak, że moje przypuszczenia miały niewiele wspólnego z rzeczywistością. Zresztą kogo mogłem się spodziewać? Jedynie Kowala. Ach, no i osoby towarzyszącej, o której wiedziałem tyle, co nic. Kobieta – coś wspominał, że przyjedzie z kobietą. Trochę byłem wściekły, że pozwoliłem Kowalowi zabrać ze sobą kogokolwiek, bo mogliśmy spędzić miło czas razem z Miśkiem, nie odwracając się na innych. Zwykłe pijaństwo bez zbędnych ceregieli pod postacią ogniska i pieczonej kiełbaski (której notabene Kowal by nie tknął). W końcu to stanowiłoby tylko pretekst do napicia się, bo przecież nie mogliśmy siedzieć o suchym pysku, prawda? Nawet nie pomyślałem o zorganizowaniu drewna na opał, ale Michał uparcie mi o tym przypominał, więc przy okazji jednego ze spacerów z Szarlejem, który też został w Pożarowie, niechętnie się za to zabrałem. Na tym polegały moje przygotowania do urodzin. Miał być jeszcze alkohol, ale tym chciałem zająć się już w czwartek.
W środowe popołudnie wybrałem się z Michałem na krótką przejażdżkę – to stało się już naszą małą tradycją. To zawsze była okazja, żeby ujarzmić Fridę, która ostatnio sprawiała drobne problemy. Brak twardej ręki spowodował, że zrobiła się krnąbrna. Michał dostał całkowity zakaz rozpieszczania młodej klaczy, z czym zgodził się pan Andrzej. Nasz stajenny jednak nie był już młodym człowiekiem i nie mógł wsiąść na grzbiet, żeby ułożyć konia. W zasadzie cieszyłem się, że będę mógł poświęcić Fridzie trochę więcej czasu, w końcu w miałem go aż w nadmiarze.
Wracając z lasu z Miśkiem, dostrzegliśmy samochód wjeżdżający na plac przed stajnią. Widziałem już wcześniej tego czarnego Opla, bo należał do starszego brata mojego przyjaciela. Uśmiechnąłem się półgębkiem – właściciel wielokrotnie zarzekał się, że nigdy więcej nie pożyczy auta nieodpowiedzialnemu smarkaczowi.
– Kowal sam trafił – zauważył rozbawiony Michał. – W końcu zapamiętał drogę – zaśmiał się. – Ciekawie jak to zrobił, może zainwestował w GPS?
– Bardziej mnie interesuje, kogo ze sobą przywiózł – powiedziałem bardziej do siebie, odrobinę skracając Fridzie wodze. Trochę niezadowolona zareagowała natychmiast, zwalniając kroku. Orion, gniadosz, którego dosiadał Michał, nieco nas wyprzedził. Mój brat obejrzał się i rzucił mi zaciekawione spojrzenie. Ja nie odezwałem się do momentu, aż samochód się zatrzymał na środku placu i nie wysiadła z niego dwójka moich znajomych. Przekląłem siarczyście pod nosem, kiedy rozpoznałem w jasnowłosej kobiecie Olę. Mogłem się domyślić, że Kowal zechce mi wykręcić taki numer albo, co gorsza, omotał go urok blondynki. Akurat w przypadku tej dwójki mogłem się spodziewać wszystkiego.
– Rozumiem, że Oleńka nie była zaproszona – rzucił Misiek, a ja zgromiłem go spojrzeniem. Milczał przez chwilę, rozumiejąc, że nie mam zamiaru rozmawiać o mojej byłej dziewczynie. Właściwie narzeczonej, bo w zasadzie zaręczyłem się kiedyś z Aleksandrą Witkiewicz.
Wreszcie dojechaliśmy pod stajnię. Usłyszałem muzykę, w aucie śpiewał Matthew Wilder – ktoś musiał mieć tego dnia wyjątkowo dobry humor. Kowal stał z założonymi rękoma, opierał o tył samochodu i szczerzył się, pokazując rząd równych zębów. Prezentował się jak zawsze, czyli jak menel w markowych okularach. Jego czarna koszulka wyglądała jak wyciągnięta psu z gardła. Ale co z tego, skoro chodziło o to, aby pokazać wytatuowany rękaw? Kiedy siedziałem na końskim grzbiecie, Kowal wydawał się jeszcze niższy, niż rzeczywiście był. Spoglądałem na niego znacząco, on jednak udawał, że nie rozumie, o co chodzi. Nie wiedziałem, z jakiego powodu przywiózł Olę do Pożarowa, ale niezależnie od przyczyny, miałem ochotę mu wpierdolić.
Łypnąłem okiem na Olę. Podróż wyraźnie ją zmęczyła, zauważyłem to, patrząc na jej pobladłą twarz. Zwykle unikała słońca, więc jej cera była jasna, ale tym razem wydawała się wręcz woskowa. Kiedy spostrzegła, że przez moment się jej przyglądałem, wyprostowała się i zacisnęła usta. Chyba nie muszę wspominać, że kiedyś uwielbiałem te pełne, różowe wargi. Zresztą chyba do tej pory nie przeszła mi fascynacja tą częścią ciała Oli. Dostrzegłem też na nich cień smutnego uśmiechu. W ogóle wyglądała na zmarnowaną, jakby przechodziła przez prawdziwą katorgę, ale usilnie starała się, aby nikt tego nie dostrzegł. Oprócz wyrazu twarzy, który nieco mnie zaniepokoił, wyglądała dobrze, chociaż nie przypominałem sobie sytuacji, aby kiedyś było inaczej. Nawet w tych luźnych, bezkształtnych dżinsach Ola prezentowała się świetnie.
Orion grzecznie stanął niedaleko samochodu, Michał poluźnił mu wodze, więc koń wyciągnął swobodnie szyję. Moja utrata dobrego nastroju wpłynęła znacząco na Fridę – zamiast się uspokoić, tupała i rzucała łbem. Wszystko jak na złość, kolejna kobieta sprawiała problemy.
– Są i nasi gospodarze! – Kowal zaszczycił nas swym kpiącym tonem. Naprawdę chciałem zrobić mu krzywdę bez przyjemności. Uśmiechnął się szyderczo, widząc, jak alergicznie zareagowałem na Olę. Starałem się trzymać nerwy na wodzy, ale podobnie jak to z moim koniem średnio mi to wychodziło.
– Cześć, miło was widzieć – przywitał się mój brat. Byłem mu wdzięczny, bo mnie przez kilka długich sekund żadne słowa nie chciały przejść przez gardło. Michał zszedł z konia i podszedł do Kowala. – Nie spodziewałem się was dzisiaj. Po minie Kondzia wnioskuję, że on również nie.
W tym samym momencie Ola odsunęła się od samochodu i stanęła odrobinę bliżej mnie, zachowując jednak bezpieczną odległość od Fridy. Srokaczowi wyraźnie nie podobało się towarzystwo nowych osób. Ola zadarła głowę do góry i odgarnęła włosy z czoła. Przyglądała mi się z jawnym zainteresowaniem. Nie pozostałem jej dłużny, popatrzyłem na nią uważnie. Była cholernie opanowana, może dlatego Frida właśnie wtedy zaczęła mnie słuchać.
– Rzadko miałam okazję oglądać cię z takiej perspektywy – odezwała się. Dobrze ją znałem, miała jakiś problem. Widocznie to coś naprawdę ważnego, skoro pofatygowała się z Warszawy aż do Pożarowa.
– To chyba dobrze, w końcu właśnie patrzę na ciebie z góry – powiedziałem nieprzyjemnie.
– Źle się wyraziłam. Wcześniej nie miałam okazji widzieć cię w miejscu, gdzie naprawdę pasujesz – uściśliła. – Tyle słyszałam o Pożarowie, a dopiero po kilku latach znajomości mnie zaprosiłeś.
– Nie zaprosiłem – zauważyłem. – To Kowal.
– Przestań – mruknęła głosem nieznoszącym sprzeciwu, a na jej twarzy wymalował się grymas niezadowolenia. – Mógłbyś być dla mnie milszy. I złaź z tego konia – rozkazała, jakby mówiła do małego dziecka. Usłuchałem natychmiast. Kiedy już moje stopy dotknęły podłoża, Ola zbliżyła się, objęła mnie w pasie, a jej dłoń bezwiednie zjechała na mój pośladek. Jakoś nie protestowałem. – Nie chciałam tutaj przyjeżdżać, ale zmusiła mnie sytuacja.
– Serio? – rzuciłem kpiącym tonem.
Ola odsunęła się i otaksowała mnie wzrokiem od góry do dołu. Nie musiała zadzierać brody, żeby spojrzeć mi w oczy, była tylko kilka centymetrów niższa. Przez moment spoglądała na mnie filuternie. Michał i Kowal nie widzieli nas, bo pomiędzy nimi a nami stała Frida. To dobrze, nie musieli oglądać, jak wobec mnie zachowuje się Witkiewicz. Nie przypuszczałem, aby od razu wyjawiła mi, o co chodzi, więc zacząłem przygotowywać się psychicznie na jedną z tych poważnych rozmów.
Czego mogła dotyczyć ta szalenie ważna sprawa? Mieszkania? Myślałem, że przed moim wyjazdem postawiłem sprawę jasno – tak długo aż nie zadecyduję, czy wracam do Warszawy, Ola może tam mieszkać. Nie miałem zielonego pojęcia, co zmieniło się w ostatnim czasie, skoro nie cierpiało zwłoki. Wiedziałem jednak jedno – pojawienie się Oli mogło dużo zmienić. Nie chodziło tylko o interes, który do mnie miała. Przyjazd Sary nie zrobił na mnie dużego wrażenia, chociaż ona chciała znów stać się częścią mnie. Z marnym skutkiem, na pewno nie zeszlibyśmy się ponownie, a przelotny seks z Sarą zupełnie mnie nie interesował. Co innego z Hanką – ona czasami pojawiała się w moim życiu, żeby zawrócić mi w głowie w ten swój zwariowany, zabawny i uroczy sposób, jednak oprócz kilku przyjemnych chwil, nie łączyło nas wiele.
Chyba.
Bo chyba nic innego nas nie łączyło.
Hanka była po prostu… Hanką.
Aleksandra Witkiewicz natomiast to osoba jak gość z poprzedniego życia – takiego, którym już nie chciałem żyć. To oczywiste, że sam jej widok sprawił, że poczułem się dosyć niekomfortowo. Już od dawna starałem się ograniczyć nasze kontakty do minimum, a ona wciąż powracała jak bumerang. Zawsze znajdowała odpowiedni moment, aby ponownie namieszać mi w życiu. Zdawałem sobie sprawę z faktu, że tym razem będzie podobnie. Przy Oli zawsze pojawiały się jakieś zawirowania.
– Porozmawiamy później – wyszeptała.
– To dobrze – przytaknąłem. – Muszę rozsiodłać konia.
Nie miało to zabrzmieć, jak usprawiedliwienie mojej ucieczki, ale właśnie tak zabrzmiało. Ola skinęła głową, więc bez żadnego zbędnego gadania skierowałem się w stronę stajni. Rzuciłem jeszcze Kowalowi złowrogie spojrzenie, nawet mnie nie dostrzegł pochłonięty rozmową z Miśkiem. Zauważyłem też, że od strony pałacu szedł nasz stajenny. Tym razem towarzyszył mu zadowolony Szarlej. Chwilę odczekałem, aż pan Andrzej się do mnie zbliży.
– Mamy gości…
– Zauważyłem – przerwał mi z uśmiechem na ustach. – Wezmę Fridę – zaproponował, wyciągając rękę po wodze.
– Nie trzeba, poradzę sobie – zaprotestowałem, a on cofnął rękę. Przygotowałem konia do jazdy samodzielnie, więc teraz musiałem oporządzić konia po powrocie, to było jasne jak amen w pacierzu.
– Nie wątpię, że sobie poradzisz – zakpił ze mnie. – Lepiej nie każ tej pani czekać. Nie sprzeciwiaj się, tylko idź – dodał hardo, po czym uniósł rękę w powitalnym geście i pomachał Oli.
Mimowolnie spojrzałem w tamtym kierunku. Ola ukłoniła się lekko i uśmiechnęła do stajennego. Powoli przeniosłem wzrok z powrotem na mężczyznę. Pan Andrzej chyba chciał być miły i nie zdawał sobie sprawy, że ja wolałem przeciągnąć konfrontację z Olą w czasie. Tym razem mężczyzna nie dał za wygraną i chwycił wodze powyżej mojej dłoni i nie wyglądało na to, żeby chciał puścić. Niechętnie, ale oddałem mu konia. Poklepałem Fridę po szyi, odwróciłem się na pięcie i powlokłem w stronę nowo przybyłych.
*
Przez następnych kilka godzin nie nadarzyła się okazja, aby Ola mogła ze mną swobodnie pogadać na osobności. Widocznie czekała na odpowiedni moment. Po wspólnej kolacji zauważyłem, że Witkiewicz wychodzi na zewnątrz. Rzuciła mi znaczące spojrzenie, pełne smutku oraz żalu i złości. Westchnąłem w duchu. Wyjeżdżając z Warszawy, naprawdę miałem nadzieję, że odpocznę od wszelakich fochów, pretensji i w ogóle od kobiet. Po wyjeździe Hanki przez kilka dni mogłem się cieszyć tym spokojem, a teraz zjawiła się Ola. Zacząłem się zastanawiać, która z nich dla mnie była bardziej uciążliwa.
Korzystając z nieuwagi Miśka i Kowala, podążyłem za Olą. Kląłem w myślach, że to wcale nie był dobry pomysł, ale z drugiej strony wolałem mieć to już z głowy. Nie rozumiałem, po co te wszystkie tajemnice. Ola czekała na mnie przy padokach. Kiedy w końcu mnie dostrzegła, ruszyła powoli drogą. Bacznie ją obserwowałem, dogoniłem po minucie. Przez kolejną szliśmy w milczeniu.
– Będziesz mnie tak męczyć? – zapytałem zniecierpliwiony. – Co to za sprawa?
– Bez zbędnego gadania jak rozumiem? – Idąc ramię w ramię, wymieniliśmy porozumiewawcze spojrzenia. Ola popatrzyła daleko przed siebie. Ja przyglądałem jej się uważnie. – Jestem w ciąży.
– Szukasz frajera?
Nie zdążyłem powiedzieć nic więcej, bo Ola zatrzymała się w pół kroku, przytrzymała mnie za ramię, a później dostałem w twarz z otwartej dłoni. Zapiekło lekko, zdarzało się dostać mocniej po pysku, niektórzy napastnicy byli bardziej precyzyjni niż ona. Cóż, widocznie nie liczyła się siła uderzenia, ale to, co ten gest wyrażał. W zasadzie oznaczał tylko jedno – bezsilność.
Wbiłem wzrok w twarz kobiety. W jasnoniebieskich oczach zauważyłem znajomą furię. Ola zwykle była opanowała, bardzo rzadko pokazywała swoje prawdziwe emocje, ale gdy już to robiła, właśnie ja stałem przy niej. Przy mnie po prostu pozbywała się zahamowań. Widocznie przez te kilka lat znajomości nabrała do mnie zaufania. Nawet ja tak nie ufałem sobie, jak ona mnie. Wcale nie uważałem tego za komplement.
– Jesteś dupkiem! – wykrzyczała mi prosto w twarz.
– Ale na pewno nie jestem ojcem tego dziecka – odparłem tak po prostu.
Zacisnęła szczęki, w jej oczach pojawiły się łzy. Chyba miała ochotę uderzyć mnie jeszcze raz, ale cudem się powstrzymała. Może liczyła na to, że zacznę się przejmować i zapytam „jak to się stało?”. Postanowiłem odpuścić sobie pytania, na które odpowiedź była oczywista, bo nie podejrzewałbym Oli o wiatropylność.
– Myślałam, że jesteś moim przyjacielem – powiedziała z pretensją, łamiącym się głosem. – Mogłam się tego spodziewać – mruknęła pod nosem, ledwo ją rozumiałem. – Chciałam prosić o pomoc, a ty traktujesz mnie jak jakąś pierwszą lepszą.
Zrobiło się tak ckliwie, nawet mimo jej oskarżeń i tego, że blondynka szybko starła łzy z policzków i wzięła się ponownie w garść. Hanka w tym samym momencie rozkleiłaby się zupełnie i zapewne byłbym wściekły, że nie potrafi się opanować.
Ola nabrała powietrza do płuc i spojrzała na mnie zuchwale. Chciałem, aby w moich kontaktach z Witkiewicz już nigdy nie pojawiły się żadne uczucia, wolałem ten czysto fizyczny pociąg. To wbrew pozorom znacznie ułatwiało nasze stosunki (dosłownie i w przenośni). W tej sytuacji jednak nie potrafiłem zareagować inaczej: przyciągnąłem do siebie Olę, a ona szybko wtuliła twarz w moją szyję. Czułem, jak wciąga do płuc mój zapach. Wplotłem swoje palce w jej jasne włosy, pocałowałem w czoło. Zacząłem się o nią bać.
– Coś ty znowu zrobiła? – spytałem cicho. Nie odezwała się. Odczekałem chwilę. Trzymając ją w ramionach, odnosiłem wrażenie, że w ogóle nie oddycha. Wzbudzała we mnie cholerne poczucie winy. – No, dobra, Ola, kto jest ojcem?
– Nie znasz go – wymamrotała w odpowiedzi.
– A dziecko go pozna?
Odsunęła się ode mnie na długość ramion, nasze spojrzenia ponownie się skrzyżowały. Jej spojrzenie mówiło: „Nie pytaj mnie o takie rzeczy!”. Oddawałem jej kawałek siebie, a ona nie potrafiła odwdzięczyć się choćby odrobiną szczerości. Tego właśnie w niej nienawidziłem. Na szczęście przypomniałem sobie, dlaczego Ola nie była już moją narzeczoną.
– Miało być bez zbędnego gadania – zauważyła. Prychnąłem, odsuwając się zupełnie i ruszyłem w dalszą drogę. Zacząłem się zastanawiać, czy z nią można normalnie porozmawiać. – Ty chyba nie rozumiesz – zawołała za mną – ja jestem z tym kompletnie sama!
– Mam ci współczuć? – odwróciłem się i skrzyżowałem ramiona na piersi. – Przecież to nie moja wina, że jesteś w ciąży. Chciałabyś pieniądze na zabieg czy co? – wypaliłem nagle. Wypowiedziałem na głos coś, co od dłuższej chwili tkwiło mi w głowie. Poza tym to było bardzo w stylu Oli: pozbyć się problemu.
– Ewidentnie prosisz się, żeby dostać w twarz raz jeszcze – wycedziła przez zęby. – Proszę cię o wsparcie – odrzekła rzeczowo, ale usłyszałem, że głos nieco drży. – Mówię ci, że jestem z tym zupełnie sama. Wiesz, że nie mam co odzywać się do rodziców, nie mam żadnych bliskich znajomych. Po prostu mam tylko ciebie, rozumiesz? – odparła desperacko.
– Zawsze tak mówisz – zauważyłem.
– Bo to prawda – westchnęła, po czym zrobiła znaczącą pauzę. – Konrad, nie chcę się kłócić. Jestem nieco zagubiona i chciałam porozmawiać z kimś bliskim – jęknęła. Z niedowierzaniem pokręciłem głową i odwróciłem się na pięcie. – Widocznie się pomyliłam – usłyszałem za sobą.
Kiedy się obejrzałem, Ola szła już w kierunku stajni. Chwilę przyglądałem się dziewczynie, po czym przekląłem pod nosem. O to właśnie jej chodziło, chciała wzbudzić we mnie poczucie winy.
I udało jej się.
Przez naprawdę krótką chwilę chciałem pójść za Olą, ale ostatecznie wygrała myśl, aby się przespacerować. Byłem w naprawdę fatalnym nastroju, czułem, że ktoś chce zepchnąć na mnie swoje problemy. To było coś, czego spodziewałem się, kiedy tylko zobaczyłem Olę wysiadającą z samochodu Kowala.
Gdyby nie chodziło o nią i ciążę nie przejąłbym się zupełnie. Nie powinienem zawracać sobie tym głowy, w końcu to nie było moje dziecko. Jednak Ola działała na mnie w dziwny sposób – potrafiła od siebie uzależniać, działała jak narkotyk. Kiedyś to mnie kręciło, ale myślałem, że z tego wyrosłem. Od kiedy nie byliśmy już ze sobą, nie mieliśmy względem siebie żadnych oczekiwań, ale nagle okazało się, że zaczęło się to zmieniać, w dodatku w nieodpowiednim kierunku. Jeśli Ola chciała ze mnie zrobić awaryjnego tatusia, to sorry, ale nie ten adres.
Ostatecznie jednak złamałem się i postanowiłem do niej zajrzeć. Miała rozgościć się w jednym z pokoi na parterze, sądziłem, że właśnie tam ją zastanę. Zapukałem, ale nie usłyszałem jednak żadnej odpowiedzi. Mimo to postanowiłem wejść do środka. Tak jak się spodziewałem, nie zastałem tam Oli.
Uznałem, że jeśli szybko się wycofam, to ona nawet nie zauważy, że tutaj zajrzałem. Niestety już samym otwarciem drzwi, spowodowałem przeciąg – silniejszy podmuch powietrza uchylił okno, które natomiast strąciło torebkę leżącą na parapecie. Rozrzucone na podłodze przedmioty jeszcze nie wskazywały, że to ja spowodowałem ten bałagan, ale moja pierwsza myśl była zgoła inna, dlatego postanowiłem to posprzątać. Za mną oczywiście drzwi zatrzasnęły się z hukiem.
Ukucnąłem, żeby pozbierać wszystko z podłogi. Etui na okulary, chusteczki i pomadka od razu wylądowały z powrotem w torebce, ale portfel trzymałem w ręku nieco dłużej. Nie powinienem tego robić, ale zajrzałem do środka i w zasadzie znalazłem to, czego szukałem. Wszystkie przegródki były czymś zapełnione, a w jednej znajdowało się zdjęcie USG. Nie mogło być mowy o pomyłce: Aleksandra Witkiewicz, 18.06.2013. W zasadzie, po co miałaby fałszować dane nad zdjęciem? Przycisnąłem palce u podstawy nosa, chcąc powstrzymać myśli, które mogły pojawić się w mojej głowie.
Nie zdążyłem zatrzeć śladów mojej zbrodni, ba!, zostałem przyłapany na gorącym uczynku, bo w czasie, kiedy ja wciąż bezmyślnie patrzyłem na czarno-białe bohomazy, które podobno były małym człowiekiem, do pokoju weszła Ola. Niespecjalnie wyglądała na zaskoczoną moim widokiem.
– Sorry – mruknąłem tylko.
– Teraz mi wierzysz? – Zignorowała mój gburowaty ton, tego powinienem się spodziewać po osobie, która znała mnie lepiej niż ja sam siebie.
– Kiedy tu wchodziłem, torebka spadła na podłogę przez przeciąg – powiedziałem, chowając zdjęcie do portfela, a ten do torebki. Na podłodze leżało jeszcze kilka rzeczy, ale już nie chciałem tego zbierać.
– Szukałeś mnie? – zapytała lekko rozbawiona.
– W sumie sam nie wiem – odparłem, wzruszając ramionami, a torebkę trzymaną w ręku odłożyłem na nieopodal stojące łóżko. Ola rzuciła mi niewybredne spojrzenie i ruchem głowy wskazała wyjście. Miałem się wynosić, nie musiała prosić drugi raz.
Wchodząc do swojego pokoju, zatrzasnąłem za sobą drzwi z hukiem. Zastałem Kowala, siedzącego na podłodze przy moim łóżku. Wyglądał na rozbawionego. Zapewne nasze spotkanie nie byłoby przyjemne, gdyby nie fakt, że znajdował się tutaj jeszcze Misiek. Obydwaj mieli piwa w ręku, więc zrozumiałem, w jakim celu się tutaj znaleźli. Kiedy podszedłem do Kowala, rzucił w moim kierunku zamkniętą butelkę, złapałem ją w locie. Pomyślałem, że takie zakończenie dnia to dobry pomysł. Postanowiłem nie poruszać tematu Oli, ale mój przyjaciel miał trochę inne plany. W zasadzie zechciał mnie zdenerwować, bo nie mógł nie zauważyć gniewu w moich oczach.
– Pogadaliście sobie? – zapytał Kowal, kiedy rozsiadłem się wygodnie na łóżku. Na stoliku leżał otwieracz, więc szybko pozbyłem się kapsla. Zwlekałem z odpowiedzią, póki nie pociągnąłem solidnego łyka z butelki.
– Owszem – odpowiedziałem bez emocji.
– A szczerze? – wtrącił się Misiek. Przeniosłem wzrok na brata, siedzącego na kanapie pod oknem. Wyglądało na to, że to nie było jego pierwsze piwo.
– Jak zawsze – stwierdziłem i uśmiechnąłem się pod nosem.
– No dobra, a gdzie ona jest? – Mój brat na krótki moment stał się poważny. Pewnie to lekkie podchmielenie wprawiło go w empatyczny nastrój i wystraszył się, że mój gość gdzieś się zgubi. Wzruszyłem ramionami. Co mogłem jeszcze zrobić?
– Idź jej poszukać, jeśli ci zależy – wtrącił się Kowal i zaśmiał. – Nie przejmuj się – dodał, nie wiedziałem, do którego z nas konkretnie się zwraca – one tak mają.
– Ale co? – Misiek trochę zabełkotał.
– Serio chcecie o tym gadać? – Wolałem przerwać ten temat, niż pozwolić, aby kontynuowali. – Napijmy się lepiej – zaproponowałem. Na to nie protestowali.
Mogło być już po pierwszej w nocy, kiedy zszedłem na dół do kuchni po coś do jedzenia. Nie zanosiło się na to, żebyśmy szybko poszli spać. Musiałem przejść obok pokoju Oli. Teraz zastanawiałem się, dlaczego nie dostała pokoju obok mojego, skoro Hanki już nie było. Dostrzegłem na podłodze smugę światła wychodzącą ze szpary pod drzwiami. Ola nie bała się ciemności, nie musiała mieć włączonej lampki przez całą noc, więc przypuszczałem, że nie śpi.
Zatrzymałem się i niewiele myśląc, chwyciłem za klamkę. Przez dopiero co powstałą szparę powstałą między drzwiami i ścianą popatrzyłem na Olę. Oparłem się ramieniem o framugę i zacząłem obserwować. Ona nie spojrzała na mnie, ale i tak wiedziała, że to ja się na nią gapię, jakby spodziewała się, że do niej przyjdę. Kiedy raczyła na mnie zerknąć, z jej oczu biła obojętność.
– Będziesz tak sterczał? – rzuciła nieco aroganckim pytaniem. Popchnąłem delikatnie drzwi i powoli wkroczyłem do pokoju. – Przyszedłeś w jakimś konkretnym celu?
– Po prostu przechodziłem – zaśmiałem się bezgłośnie.
– Piłeś coś? – Znowu ten karcący ton. Przewróciłem oczyma. Ola uśmiechnęła się pobłażliwie. Wstała i ściągnęła z siebie sweter, który miała na sobie. Przewiesiła go przez fotel stojący pod oknem. Wtedy zrobiłem kilka kroków w jej stronę. Ola miała na sobie tylko kusą piżamkę z lejącego się, jasnego materiału. Cudownie falował wokół jej ud, idealnie podkreślał piersi. Początkowa obojętność, którą mnie przywitała, była udawana. Inaczej na mój widok zakopałaby się pod kołdrą.
– Ola, to tylko trzy piwa. Chyba nie będziesz mi wypominać, prawda?
– Nie mogę – prychnęła. – Nie mogę cię traktować jak swojej własności. – Chciała wrócić do łóżka, ale znalazłem się tuż przy niej i przytrzymałem za rękę. Lekko przyciągnąłem do siebie, kiedy chciała się wyrwać. Wciągnąłem do płuc jej zapach, wydawał mi się dziwnie znajomy. Dopiero po pewnym czasie zorientowałem się, że to moje perfumy. – Oboje dzisiaj przegięliśmy – oświadczyła poważnym tonem. – Przepraszam, nie powinnam w ogóle tutaj przyjeżdżać.
– Nie powinnaś – skinąłem głową – ale ja nie powinienem traktować cię jak intruza.
– Mogę wrócić do Warszawy jutro rano – zaczęła.
– Nie ma mowy – zaprotestowałem. Zacisnęła usta i zaczęła świdrować mnie swoim jasnoniebieskim spojrzeniem. – Czułbym się wtedy jeszcze gorzej niż teraz.
– A jak się teraz czujesz? – szepnęła, chwytając mnie tuż poniżej łokcia. Nawet nie zauważyłem, kiedy znalazła się tak blisko mnie.
– Przykro mi – odrzekłem, chociaż nie miałem pewności, czy tak powinienem to nazwać. W tamtej chwili jednak powiedzenie Oli czegokolwiek innego tylko pogorszyłoby sprawę. Ona po prostu chciała to usłyszeć.
– Jak bardzo? – zapytała przekornie. Usta Oli znalazły się tuż przy moich. Mimowolnie omiotłem jej twarz spojrzeniem. Przyglądała mi się filuternie spod długich rzęs. Nie znalazłem innej odpowiedzi na to pytanie, jak tylko przykryć jej wargi swoimi.
Zszedłem na parter, bo chyba byłem głodny. Smak tego pocałunku jeszcze zwiększył mój apetyt.
Ola nie protestowała. Przeciwnie – przywarła do mnie całym swoim ciałem, a rękoma oparła się o moją klatkę piersiową. Objąłem jej drobną twarz, po czym powolnym ruchem zatopiłem palce w jasne włosy.
Sądziłem, że smutek Oli wpłynie na reakcję na mnie. Spodziewałem się czegoś innego, jakiegoś utęsknienia, które mógłbym wyczuć w sposobie całowania. Myślałem nawet, że w końcu zaprotestuje, a to zbliżenie okaże się tylko chwilową słabością, o której oboje szybko zapomnimy i nie będziemy musieli sobie niczego wybaczać. Nic podobnego. Ola była bardzo zachłanna, za wszelką cenę brała wiele w tej jednej chwili, jakby spodziewała się, że później nie nadarzy się żadna okazja.
Jedna jej dłoń już po chwili rozpinała pasek od moich spodni, a druga gładziła brzuch i klatkę pod koszulką. Przyciągnąłem ją jeszcze bliżej siebie, trzymając oburącz za pośladki. Oderwałem się na moment, Ola nie była zadowolona z takiego obrotu spraw. Wyciągnęła szyję, by całować mnie dalej, ale zrobiłem delikatny unik. Mruknęła z niezadowoleniem.
– Konrad, nie drocz się tak ze mną – poprosiła i zagryzła wargę. Oczywiście milczałem. – Jesteś bardzo spięty – stwierdziła, wsadzając dłoń w moje bokserki. O, tak, zdecydowanie, aż mnie rozpierało to napięcie! Wypuściłem głośno powietrze z płuc, gdy objęła palcami członek. Miała mnie w garści, dosłownie i w przenośni. – Potrzebujesz relaksu.
Jednym ruchem zdjąłem z niej tę zwiewną koszulkę. Pisnęła nieco pruderyjnie, kiedy stała na środku pokoju całkowicie naga. Złożyłem delikatny pocałunek na jej szyi, schodziłem powoli w dół, nie omijając ramienia, później obojczyka, dekoltu, a kończąc na piersiach. Pełny biust Oli kołysał się w rytm jej subtelnych ruchów. Zataczałem palcami okręgi wzdłuż linii sutków. Zupełnie zahipnotyzował mnie ten widok.
– Podobają ci się? – zapytała, chichocząc. Nie odpowiedziałem, zatopiłem twarz w tym zagłębieniu, całując obie piersi i ściskając je rękoma. Uklęknąłem, obsypując pocałunkami brzuch, jednocześnie przesuwając dłonie na pośladki. Czy mi się podobało? W tamtej chwili nie widziałem świata poza cudownym, gładkim i bladym ciałem tej dziewczyny. Zapach jej skóry kompletnie mnie oszołomił. Nie kontrolowałem tego, co robię, wcale nie chciałem zaprzestać pieszczot.
– Opowiesz mi, kto cię tak zdenerwował? – Witkiewicz mówiła dalej, ale nie za bardzo skupiałem się na jej słowach, dopiero gdy moje wargi dotknęły jej pachwiny i usłyszałem kolejne pytanie, przeniosłem wzrok na jej twarz: – Czy to była kobieta?
Poderwałem się na równe nogi i uniosłem Olę. Jęknęła cichutko. Podszedłem do łóżka i rzuciłem blondynkę z niewielkiej wysokości na pościel. Pozbywając się ubrania, powiedziałem w stronę kobiety, lustrującej mnie lubieżnym wzrokiem:
– Zdecydowanie za dużo gadasz.
Ona tylko uśmiechnęła się i już nic nie mówiła, tylko grzecznie rozłożyła nogi. Wszedłem w nią, nie pytając o zgodę, bez dodatkowej gry wstępnej, a mimo to nie sprawiło to żadnego wysiłku. Miękka, ciepła, wilgotna – rozkoszowałem się wnętrzem Oli, przywierając do niej całym swoim ciałem, nie przejmując się tym, czy czasami jej nie przygniatam. Zupełnie nie protestowała, mruczała cicho do ucha, głaszcząc mnie swoimi dłońmi po plecach i pośladkach.
– Wolałabym jakąś wygodniejszą pozycję – usłyszałem jej zasapany głos. Spojrzałem na Olę zdezorientowany i uniosłem na rękach. Wygramoliła się spode mnie. – Połóż się na plecach, proszę – szepnęła. Ponownie usłuchałem.
Ola usiadła na mnie okrakiem, całkowicie przejmując kontrolę. Powoli unosiła się i opadała. Patrzyłem na jej kołyszące się piersi, jednocześnie mocno przytrzymując ją za biodra – tak na wszelki wypadek, gdyby przypadkiem chciała uciec. Nie mogła jednak zwiać teraz, nie kiedy mogłem cieszyć się z tak prozaicznej czynności, jaką był seks. Poddałem się jej, oddałem zupełnie. Nie wiem, czy zdobycie mnie po raz kolejny sprawiało Oli jakąś chorą satysfakcję. Ja po chwili po prostu odpłynąłem, nie przejmowałem się tym.
Tego bardzo mi brakowało. Stres prysnął jak bańka mydlana. A czy to była Ola, czy ktoś inny, to nieważne. Może i trochę wykorzystałem Olę, ale nie chciałem tego okazywać w tak oczywisty sposób. Nie wstałem od razu, nie naciągnąłem na siebie spodni i nie wyszedłem. Zostałem z Olą, pozwalając jej traktować siebie jak za dawnych czasów, kiedy to potrafiliśmy spędzać godziny w łóżku, wpatrywać się w swoje nagie ciała i czerpać jak najwięcej z każdej spędzonej ze sobą minuty.
– To jak ona ma na imię? – Ola zapytała raz jeszcze, kładąc się i wtulając w moje ramię. Usłyszałem resztki przyjemności, którą podzieliliśmy się przed chwilą, oboje mieliśmy niskie i nieco zachrypnięte głosy.
– Kto? – wymruczałem, próbując się przeciągnąć.
Spojrzałem Oli głęboko w oczy, były niebieskie. Jej jasne włosy opadały na rumiane policzki. Nawet rysy twarzy obie miały podobne, widocznie podobał mi się konkretny typ urody, chociaż to nie zawsze szło w parze z charakterem.
– Zapewne pytasz o Hankę?
Jak na zawołanie Ola zaczęła się śmiać. Tarzała się chwilę na łóżku, a ja w tym czasie przyglądałem się jej nagiemu ciału. Trochę wypiłem, było już późno i nie obchodziło mnie to, czym zawracała sobie głowę, bo ja cieszyłem się miłymi dla oka widokami, nic więcej.
– Mała Hanka? Nie rozśmieszaj mnie! Panienka od prawdziwej miłości – śmiała się dalej. – Sądziłam, że ona to tylko twój zapomniany, głupi kaprys.
Kaprys, tak – właśnie tego słowa mi brakowało, aby określić kobietę, która leżała obok mnie.
*
Nie spałem zbyt długo, ale gdy się obudziłem, czułem się wyjątkowo wypoczęty. Leżałem w łóżku sam, całkiem nagi, przykryty tylko lekką, letnią kołdrą, tak bardzo wymiętoszoną, jakby pamiętała to, co zaszło tutaj w nocy. A później jeszcze nad ranem.
Musiałem się przekonać na własne oczy o braku obecności Oli, więc spojrzałem na miejsce, gdzie powinna leżeć. Na poduszce dostrzegłem odciśnięty kształt głowy, a prześcieradło pofałdowało się nieznacznie w kilku miejscach. Usiadłem na łóżku i rozejrzałem się za moimi bokserkami, na szczęście wystarczyło się pochylić, bo leżały tuż przy stopach. Wciągnąłem je na siebie, wstając i zbierając resztę ubrań.
Uznałem, że to idealny moment, aby się stąd zmyć, po prostu wyjść z tego pokoju i zapomnieć. Na to właśnie się z Olą umawialiśmy, chociaż żadne z nas tego nie wypowiedziało na głos. Miałem zamiar doprowadzić się do porządku i cieszyć jak najdłużej tym, że dopisywał mi doskonały humor. Marzyłem wyłącznie o zimnym prysznicu i jajecznicy. Najlepiej tej hankowej.
To właśnie myśl o Hance nieco mnie otrzeźwiła. Jakby na to nie patrzeć, uprawiałem seks z moją byłą narzeczoną, w dodatku ciężarną i sądziłem, że ona nic ode mnie nie chce. A zaraz po wszystkim moje myśli krążyły wokół innej dziewczyny.
Byłem albo skurwielem, albo głupkiem. Albo jednym i drugim. W każdym razie nic nowego.
Kiedy zbierałem z podłogi kolejne części mojej garderoby i próbowałem doprowadzić się do porządku, do pokoju wkroczyła Ola. Na jej widok wyprostowałem się i przyjrzałem uważnie. Z mokrymi włosami, owinięta jedynie dużym kąpielowym ręcznikiem – czy nie tak powinna wyglądać dziewczyna rano po wspólnie spędzonej nocy? Tak cholernie słodko i seksownie?
– Dzień dobry – powiedziała protekcjonalnie, zdając sobie sprawę, że chciałem zniknąć bez słowa.
– Pomogę ci – wymamrotałem w następnej chwili. Na podłodze leżała jeszcze moja koszulka. Podniosłem ją, a później spojrzałem ponownie Oli prosto w oczy. – Nie wiem jak, sam ostatnio nie mam zbyt dobrej sytuacji. Wiesz, życie na garnuszku ojca – powiedziałem, nie kryjąc ironii. – Pomogę ci, serio, ale spróbuj tylko wrobić mnie w ojcostwo.
– Nie zamierzam – Ola odparła, a ja byłem wdzięczny, że możemy skończyć temat. Przynajmniej na razie. Dobrze wiedziałem, że to kiedyś powróci. – Ten tatuaż na żebrach jest nowy, prawda? – zapytała, jak gdyby nigdy nic.
– Owszem – przytaknąłem, a zaraz po tym włożyłem T-shirt. Nie chciałem, żeby patrzyła na mnie w ten sposób. Może nie przeszkadzałoby mi to, gdybym sam potrafił spojrzeć na nią łaskawym okiem, w tamtej chwili jednak byłem wściekły, że w ogóle musiałem z nią rozmawiać, wolałem przecież uciec niezauważony. – Śniadanie? – zapytałem już łagodniejszym tonem. Ola znacząco pogłaskała się po podbrzuszu i tylko pokręciła głową. Nie pytałem.
Mijając ją, złapała mnie jeszcze za przedramię. Zatrzymałem się zaskoczony w pół kroku i omiotłem wzrokiem jej twarz. Wyglądała na całkiem zadowoloną, lekki uśmieszek błąkał się na tych różowych, pełnych wargach. Mimowolnie kąciki moich ust powędrowały w górę i poczułem satysfakcję – skoro było jej ze mną dobrze, to dlaczego miałbym czuć się z tym źle? Widocznie oboje tego potrzebowaliśmy.
– Wszystkiego najlepszego – wyszeptała, po czym cmoknęła mnie w usta.
Wychodząc z pokoju Oli, natknąłem się na mojego brata. Zgromił mnie wzrokiem, nie mogłem zwątpić, że był Czyżewskim, skoro jego widok od razu przywołał mi na myśl Emila. Wiedziałem, że to rodzinne. Michał chciał o coś zapytać, ale wyraźnie nie potrafił zebrać myśli. Popatrzyłem na niego pobłażliwie, chowając ręce do kieszeni.
– Coś nie tak? – Posłałem mu nieco szyderczy uśmiech. Wzruszył tylko ramionami.
– Kawy? – zapytał.
– Bardzo chętnie – odparłem, mijając go i oglądając się jeszcze za nim. Pobiegłem na górę wziąć prysznic i się przebrać. A kawa na pewno zrobiłaby mi dobrze, w końcu szykował się bardzo długi dzień.
Zanim zszedłem na dół, dorwałem jeszcze swój telefon. Dostałem SMS-a od Sary z życzeniami. Wcale mnie nie dziwiło, że wysłała go kilka minut po północy. Z racji tego, że humor wciąż mi dopisywał, zaproponowałem, żeby wpadła na ognisko. Skoro niedawno pojawiła się w Pożarowie, to wypadało choćby wspomnieć o urodzinowym ognisku. Poza tym byłaby piątą osobą, a w tym roku impreza zapowiadała się wyjątkowo kameralnie, więc nie widziałem przeciwwskazań, aby tutaj zawitała. Dość szybko odpisała, że zobaczy, co da się zrobić.
W kuchni zastałem Kowala z Miśkiem siedzących przy stole. Nie pytałem, gdzie podziewa się Ola. Kawa stała w dzbanku na stole, od razu nalałem sobie do dużego kubka i rozsiadłem się przy nich. Zaraz po tym na moich udach swój pysk ułożył Szarlej, widocznie sądził, że dostanie ode mnie coś dobrego. Nie tym razem, przyjacielu. Pogłaskałem psa za uchem, posłusznie siedział przy moich nogach.
– Konrad, mam pewną sprawę do załatwienia we Wronkach, więc przy okazji kupię alkohol na dzisiaj – odezwał się Misiek. Pokiwałem głową, że się zgadzam.
– Przy okazji chcesz pożyczyć samochód, jak rozumiem – dodałem szybko dla jasności.
– Nie, Kowal też pojedzie – odparł Michał i wskazał ruchem głowy chłopaka, który bardziej leżał na stole, niż przy nim siedział. Być może obaj poszli późno spać i teraz odczuwali tego skutki. Zresztą Kowal zawsze wyglądał, jakby dopiero wstał z łóżka, więc jego zachowanie wcale mnie nie zdziwiło.
– Spoko – uśmiechnąłem się. – A co to za sprawa?
Mój brat westchnął przeciągle. Znowu zastanawiał się nad odpowiedzią. W tym samym czasie w kieszeni moich dżinsów zawibrował telefon. Wyciągnąłem go i odczytałem wiadomość od Sary. Pytała, czy znajdzie się jakieś łóżko, bo chętnie przyjedzie. Pewnie, w końcu zawsze mogła spać z którymś z nas, pomyślałem przekornie.
– W zasadzie nie wiem, czy ciebie dotyczy ta sprawa – usłyszałem w końcu Michała, dlatego szybko na niego spojrzałem. Okej, „ta sprawa” również mnie dotyczyła, ale mój brat nie chciał pisnąć ani słowa na ten temat. Przeszło mi na myśl, że może chodzi o urodziny, ale z drugiej strony byliśmy już za starzy na głupie niespodzianki.
– A może Sarę zabierzecie ze sobą? – rzuciłem propozycją, a nieco zaskoczony Misiek nie zdążył odpowiedzieć, bo do rozmowy włączył się Kowal.
– Sara? – jęknął, podnosząc się i siadając wreszcie w normalnej pozycji. – Czyli będzie więcej dziewczyn? – Wyszczerzył się w swoim zuchwałym uśmiechu.
– Będą – podsumował Michał. Powiedział to dosyć nieprzyjemnym tonem, więc domyśliłem się, że coś kręci.
Nie musiałem pytać, aby wiedzieć, że mój młodszy brat miał mi za złe, że spędziłem noc z Olą. Może chciał, żebym poczuł wyrzuty sumienia. Rany, czasami mnie przerażało, jak Czyżewscy potrafili być honorowi. Szkoda, że czasami tylko na pokaz. Atmosfera między nami zaczęła gęstnieć, więc aby opóźnić jakąkolwiek reakcję z mojej strony, wziąłem porządny haust kawy.
– Przydałoby się jakieś śniadanie – mruknął Kowal i z powrotem zrobiło się normalnie. Odetchnąłbym z ulgą, gdyby nie to, że na usta cisnęło mi się imię pewnej blondynki, którego jednak wtedy nie wypowiedziałem na głos.
Jeśli chodzi o samą treść rozdziału to jak zawsze jest ciekawie i dobrze się czyta. Konrad trochę mnie zdezorientował z tą Olą. Najpierw taki oschły, a potem...? No cóż, jak widac nie tylko kobiety są zmienne :D a ja mam swoje podejrzenia, do tego co "ukrywa" Misiek. ;> pewnie niedługo wyjdzie w praniu!
OdpowiedzUsuńZnalazłam kilka literówek i błędów, ale jak przeczytasz rozdział jeszcze raz to pewnie sama zobaczysz. ;)
Biedny ten Kondziu, chciał w końcu udowodnić, że jako facet myśli wyłącznie o jednym, a został posadzony o jedną z najbardziej kobiecych cech, czyli zmienność. Potwierdza się czyjaś teoria, że Konrad jest cipą xD
UsuńMisiek coś ukrywa? To że przyjedzie Hania? To nie jest tajemnica, na pewno nie dla czytelników :)
Nie, pewnie sama nie znajdę tych błędów i literówek, bo jestem ślepa jak kura w nocy :P W każdy razie wiem, że czegoś powinnam szukać.
Pozdrawiam :)
Nieee! Nieeee!
OdpowiedzUsuńAlbo w sumie... Jednak w sumie tak. Dobrze, że ta Ola się pojawiła. Dobrze, że nie jest schematycznie, bo dzięki temu kocham tutaj przyjść i zapomnieć o wszystkim wokół, tylko analizować to, co jest między Konradem a Hanką. I o ile Hanka jest dość prosta, to Konrad... Po prostu kocham jego postać, za ten charakter, za to, że jest taki niepokorny, za brzydkie myśli i za to, że wyzywa Hankę od histeryczek. Chociaż może właśnie takiej histeryczki, takiej Hanki by chciał? I ciężko mi publikować ten komentarz, bo to znaczy, że zaraz nacisnę czerwony krzyżyk i będę z niecierpliwością wyczekiwać następnego.
PS Purple Heart już na moim dysku. Cudowna piosenka. Idealnie tutaj dobrana.
PS 2 W zasadzie nigdy nikomu nie komentuję, więc kurde, robisz na mnie wrażenie, skoro odzywam się już 3 raz (tak, liczę, coś ze mną nie tak)
Dziękuję, bardzo mi miło! :D A już szczególnie, jeśli zwykle nie komentujesz. Cieszę się, że zostawiłaś po sobie ślad :) W zasadzie o to mi chodziło - aby nie było schematycznie, aby to nie była prosta droga do szczęścia. Opowiadanie samo w sobie już ma oklepaną tematykę, więc uznałam, że dla urozmaicenia mogę wcisnąć kogoś, kto trochę namiesza, czyli Olę :)
UsuńSama nie wiem, które z nich jest bardziej skomplikowanie - Hanka czy Konrad. Wydaje mi się, że każde z nich w różnych sytuacjach reaguje inaczej, tak samo jest życiu. Nie chciałabym, żeby moi bohaterowie byli jednowymiarowi :)
Ostatnio nie mogę się pochwalić regularnym pisaniem (a kiedyś tak było? XD), więc, cóż, na rozdział pewnie trzeba będzie poczekać. A piosenka jest świetna, ja o niej zapomniałam, ale na szczęście ktoś mi o niej przypomniał :D
Jeszcze dodam, że kocham ten szablon! No i Sean'a! Też będzie twarzą jednego z moich gł.bohaterów, ale do tego jeszcze mnóstwo czasu, a nawet rozważam czy jest sens, bo Ty swoim opowiadaniem zapewne nieumyślnie wpędzasz mnie w kompleksy ;))) Już sama nie wiem, czy się cieszę, że wrzuciłaś tą piosenkę, nie mogę się powstrzymać przed wciskaniem replay'a non stop :(
UsuńKurcze, coś niedobrego robi się z polskimi znakami przy tej czcionce i myślałam, żeby niedługo ten szablon zmienić XD Nie przykładam dużej uwagi do "buzi" na szablonie, ale Sean i Frida byli tutaj od początku i... tak zostali :) A Sean... jhgkjvnkzjnjxckjxkzjk <3<3<3<3 Tyle w temacie XD
UsuńSiadaj na tyłku i pisz! Nie ma co popadać w kompleksy, ja też wszystkiego nie umiem :)
Gwałć replay! Ta piosenka jest tego warta! :D
Spróbuj go zmienić, to się do Ciebie przejdę. A szybko chodzę!
UsuńDzisiaj pokazałam Seana cioci (tak, mam go na tapecie i jego zdjęcie na na szafce nocnej, to oficjalna obsesja ;___; ), stwierdziła że jest warty grzechu, ufam jej na słowo :D Czcionkę zawsze można zmienić, ale szablon jest idealny. Zwłaszcza zdjęcie Konrada. Notabene Sean nie przypomina na nim Sean'a i mam kompletnie inne wyobrażenie Konrada, niż O'Pry!
Spoko, wpadaj! XD Czcionkę można zmienić, ale raz na jakiś czas zmieniam szablon, ale to wtedy, kiedy chce mi się go zrobić. Ostatnio nie chce mi się nic robić, więc ten szablon pewnie jeszcze trochę tutaj powisi :)
UsuńKolega-gej mojego chłopaka wrzuca zdjęcia Seana na facebooka z podpisem, że jest idealny. Wszystko jasne XD
Ja też mam w głowie inne wyobrażenie o Konradzie, w ogólnie jest jest podobny do Seana. Zresztą to jest to, o czym pisałam wyżej - to tylko zdjęcie, żadna konkretna realna postać nie musi "grać" mi na blogu mojego bohatera :)
Czemu przez pojawienie się Olki i jej ciąże wyczuwam ogromne problemy? Jakiś setny zmysł opowiadań wmawia mi, że będą kłopoty. Mam nadzieje, że mój "rozsądny" i sexy Konrad nie da się wkopać w tatusiowanie. Chciałabym teraz zobaczyć płaczącą minę (ona innej nie ma) Hanki. :D Ciekawe, bo mam wrażenie, że Konrad zacząłby się jej tłumaczyć, a czuję, że to i tak wypłynie na wierzch. Nie mogę się kutwa skupić. Weź, patrzy się mnie, a teraz po tych jego scenach seksu to....OPUSZCZAM KORTYNĘ MILCZENIA.
OdpowiedzUsuńCzekam na dalej. :D
No ba! Po co miałabym wprowadzać Olę, gdyby nie miały się pojawić kłopoty? Może one nie będą jakieś oszałamiające, ale sielanka zostanie zburzona XD W tatusiowanie się nie wkopie, to byłoby takie nie w jego stylu, chociaż też z tego mogą wyniknąć właśnie te kłopoty.
UsuńOch, biedna Hania na pewno to przeżyje, ale może ktoś ją pocieszy? :P W każdym razie na pewno będzie jej smutno z powodu pojawienia się Oli. A tłumaczenia? Konrad JESZCZE nie ma się z czego tłumaczyć :D
Raz, dwa, trzy, Kondziu patrzy, a dziewczyny grzecznie rozkładają nogi :P
Pozdrawiam! :)
Chyba jestem w szoku.
OdpowiedzUsuńNie... ja zdecydowanie jestem w stanie szoku!
Ola. Kolejne dziewczę z całej listy dziewcząt Konrada. Tego zupełnie się nie spodziewałam. Jedno pytanie. Ile przyjdzie nam jeszcze ich poznać? Ok, nie było pytania :D
Wiesz, byłam pewna, że z Hanką, to już tak na serio. Nie to, że jestem jakoś tam rozczarowana, ale zdezorientowana to na pewno. Tak. To słowo pasuje tutaj idealnie.
Bo oto nagle, ni stad, ni zowąd, zjawia się jakaś dziewczyna, w dodatku w ciąży i próbuje perfidnie wrobić naszego Konrada w ojcostwo. No jak tak można? Czemu mam wrażenie, że, abstrahując już od tego, czyje to, dziecko, mamy tutaj do czynienia z jakąś ściemą? Nie zdziwiłoby mnie to specjalnie, tak samo jak to, gdyby po jakimś czasie okazało się, że ona naprawdę jest w ciąży. Tyle tylko, że z Konradem ;)
Przez całą końcówkę miałam wrażenie, że zaraz rozegrają się tam jakieś dantejskie sceny, ponieważ... wpadnie tam Hanka :D No właśnie, czy ta ostatnia nie kierowała się przypadkiem w stronę Pożarowa? :>
A propo... skoro wraca H., to teraz nasz donżuan będzie miał nie jedną męczącą kobietę na głowie, ale aż dwie. W dodatku nie wiadomo czy ta wiadoma zechce trzymać język za zębami. Tak, tak! Już nie mogę się doczekać ich ewentualnych utarczek słownych, słodkiej nieświadomości Hanki oraz... niezręczności jaka będzie towarzyszyła Olce i Konradowi podczas przebywania w towarzystwie Hani.
Jestem zakochana w tym, jak to piszesz, średnim rozdziale. Konrad znów pokazał jakie z niego "niewiniątko". Ale za to przecież tak go uwielbiamy, prawda? ;)
Uwielbiam!
:*
Jejku, po pierwsze muszę Ci podziękować, bo zwróciłaś uwagę na rzecz, która mnie zupełnie umknęła! Muszę coś wcisnąć w następnym rozdziale, żeby rozwiać wątpliwości :) Ola na pewno jest w ciąży i nie zajdzie w drugą z Konradem. Chyba moja wyobraźnia nie sięgnęła tak daleko, żeby w taki sposób wciągnąć Konrada w ojcostwo, ale rozumiem, że inne dziewczyny wcale by się nie zawahały XD Także dzięki za czujność :)
UsuńJesteś w szoku? Trochę na to liczyłam :P Może nie na jakieś spektakularne reakcje, ale że może uda mi się zaskoczyć. Bo, jak napisałam już gdzieś wyżej, nie chciałam takiej prostej drogi do szczęścia, która jawiła się przy ostatnim spotkaniu Hanki i Konrada, a że planuję jeszcze dużo, dużo rzeczy, więc to zdezorientowanie jest tylko na rękę. Bo może wszyscy myśleli, że to tak już zmierza ku końcowi, a tutaj taki psikus... będę pisać w nieskończoność ; ____ ;
I nie, nie pojawi się żadna kolejna była dziewczyna Konrada, obiecuję! :P Limit się wyczerpał, za dużo i tak się kolo niego kręci XD
Hanka zmierza do Pożarowa, ale że tutaj cofnęliśmy się o jeden dzień, to przyjedzie już po fakcie. Także zjawi się z ciasteczkami następnego dnia :P Hania na razie w słodkiej nieświadomości, chociaż zawsze ma Miśka, który jednak ślepy nie jest. Prędzej czy później ona dowie się o wszystkim, ale zapewne nie o wszystkim na raz. Ola się chyba jej obecnością przejmować nie będzie, Konrad... może bardziej, jemu może być niezręcznie. Ale, no cóż, Kondziu też nie jest jedynym mężczyzną w Pożarowie, także może ktoś ją pocieszy, kiedy będzie płonęła z zazdrości :D
Mnie się rozdział wydawał średni, ale to dlatego, że nie wiedziałam jak ugryźć niektóre tematy z perspektywy Konrada. Myślę, że potrafiłabym lepiej, ale z drugiej strony... nie chciałam niczego przeginać. Poza tym nie byłabym sobą, gdybym trochę nie pomarudziła :D
Pozdrawiam! ;*
Nie lubię Olki. Mam wrażenie, że Konrad jest dla niej takim kołem ratunkowym - nie ułożyło się jej więc może wrócić do byłego. Zatrzepocze rzęsami, popłacze, a on da się nabrać.
OdpowiedzUsuńŁAPY PRECZ OD KONRADA!
Pozdrawiam ;*
Pewnie coś jest w Konradzie, że przyciąga jak magnez swoje były dziewczyny :P Ale z drugiej strony, gdyby nie chciał dać się uwieźć, to by tego nie zrobił. Widocznie Konrad ma słabą odporność na niektóre kobiety... ^^
UsuńRównież pozdrawiam! :*
Przepraszam, że jeszcze mnie tutaj nie było, ale ostatnio mam spadek formy i coś kiepsko przędę.
OdpowiedzUsuńOczywiście jestem lekko wstrząśnięta, ale i usatysfakcjonowana :D Tak nawet czuję się matką chrzestną tego testowania materaca, bo w końcu bardzo liczyłam na tę akcję. Nie jestem jakaś skrzywiona, żeby nie było, po prostu czegoś mi tu brakowało i voila! Taki ze mnie trochę Nostradamus w spódnicy, ale chyba jednorazowy, bo co do następnego odcinka nie mam żadnych przeczuć. Pewnie zjawi się Hania, to oczywiste, ale najbardziej mnie zastanawia, czy dowie się o tym, co zaszło, a jeśli tak (niech wcześniej zażyje coś na uspokojenie), to jak zareaguje. Moja nieczuła na jej perypetie natura podpowiada, że wyleje może łez. Ale to straszne z Twojej strony... Najpierw filmik z szefową, teraz Konrad z Olą (na szczęście ich nie nakryła), co Ty z nią robisz? Czy jest to w stanie udźwignąć? Nic już nie wiem.
Przepraszam, wpadłam, żeby napisać, że pojawię się później, a wyszły jakieś mętne dywagacje :( Może zdążę jeszcze tutaj coś naskrobać zanim wrzucisz nowy odcinek.
Pozdrawiam cieplutko :*
Aha, chciałam jeszcze pogadać o Oli. Ja rozumiem, że w ciąży podobno hormony szaleją, ale czego ona hmm... szuka u Kondzia? Poza tą rzekomą pomocą, choć nie wiem, jaką miałaby przybrać formę. Tak po prostu naszło ją i stwierdziła, że dosłownie mu ulży, zwietrzyła na "coś" szansę, czy jest była tak skołowana całą sytuacją, że straciła jakiś trzeźwy osąd rzeczywistości? W sumie słyszałam o przypadkach, że jak trwoga to do byłego, to dość znany schemat, ale ja tego nie ogarniam swoim małym rozumkiem.
OdpowiedzUsuńJak mnie jeszcze najdzie jakaś głęboka myśl, to nie omieszkam się nią podzielić ;)
Absolutnie nie przepraszaj! Jak widzisz, nikt się nie zabija, żeby zostawić mi komentarz! XD Także nie musisz czuć wyrzutów sumienia. Poza tym ja ostatnio też nie mogę się pochwalić regularnym czytaniem i komentowaniem, także... nie ma sprawy.
UsuńTeraz już chyba wiesz, dlaczego pytałam, czy czytasz mi w myślach, no nie? :) Bo zupełnie się nie spodziewałam, że ktoś może o to zapytać, a jeśli nawet to nie w kolaboracji innej niż Hania-Konrad. Także dla mnie lekkim wstrząsem było Twoje pytanie.
Hania się zjawi, no jasne, już jest w drodze :P Myślę, że już sam widok Oli nie będzie dla niej przyjemnym, a co dopiero newsy o tym, co działo się w czasie jej (krótkiej) nieobecności. Coś na uspokojenie? Hm? Może jakieś dobre wino, bo już wiadomo, że po wódce nie czuje się najlepiej XD No tak, nie jestem dla niej zbyt łaskawa, po prostu uwielbiam wyżywać się na swoich bohaterach, także może Hania powinna być przyzwyczajona do tego, że ciągle ktoś ją krzywdzi ;>
Jak trwoga, to do byłego? :D Kurcze, nie słyszałam o tym, a to by bardzo pasowało do postawy Oli. Jak trwoga, to do Boga, ale Bój może dawać co najwyżej nadzieję, a myślę, że dziecka nie nakarmi i nie wychowa, także w tym przypadku Kondziu jest pewniejszy :P Ola twierdzi, że nie ma nikogo, to takie Konrad też jest lepszy niż nic. Z drugiej strony, dlaczego by nie wykorzystać pewnych słabości? Podobno cel uświęca środki :P
Jak Cię najdzie, jak najbardziej zapraszam! :D
Również pozdrawiam! :*
Szczerze mówiąc, sama nawet nie wiem, jak mnie na to naszło, ale widocznie częściowo wyczułam Kondzia, że może coś zmalować.
UsuńTakie wyjaśnienia mi wystarczają, zobaczymy co dalej będzie. A z byłym to akurat prawda, najpierw spotkałam się z tym motywem w kilku książkach, później na przykładzie przyjaciółki, a wisienką na torcie była była mojego byłego. No, thanks :D
Udanego długiego weekendu, jeśli masz jakieś plany! :)
Jakby tak pomyśleć, to Konrad do tej pory niewiele nabroił, raczej rzeczy z przeszłości go gonią, więc w końcu musiał coś zmalować :P
UsuńByła mojego byłego - to mówi bardzo wiele :P Każdy przypadek pewnie jest trochę inny, ja myślę, że Ola też trochę spanikowała. Wiem po sobie, ja nawet z małą sprawą potrafię przewrócić do góry nogi połowę świata, zamiast rozejrzeć się dookoła siebie i znaleźć rozwiązanie w ciągu pół minuty (dzisiaj tak zrobiłam w pracy XD). A ciąża to stan, który dużo zmienia, więc ona mogła się pogubić.
Dziękuję, wzajemnie! Nie mam żadnych konkretnych planów, mam zamiar spędzić miło czas w miłym towarzystwie ;)
Taaak, nigdy jej nie spotkałam i może dobrze, bo miałam ochotę walnąć jej głową w mur, żeby dołączyła do rodziny czyli pustaków :D Nie za bardzo wiedziałam, jak dać upust emocjom, więc zaczęłam snuć sadystyczne plany z nią w roli głównej. A ja jestem z natury aż nazbyt spokojna i opanowana, więc to było dziwne i nowe.
UsuńNie oceniam jej, tylko początkowo w ogóle tego zagubienia nie wzięłam pod uwagę. Od razu zaczęłam węszyć jakiś podstęp. Ale chyba nie poprawi swojej sytuacji, jeśli dobrze rozumiem to ostatnie zdanie rozdziału.
Ha, ja też mam takie panikarskie napady. Nie usiądę, nie pomyślę, tylko robię raban, ale powoli uczę się to ograniczać, a raczej ktoś mnie uczy :D
A tak w ogóle, to ten wpis miałam zostawić tydzień temu, wpadam i pusto. Blogspot coś mnie wykiwał.
U mnie czasami sadystyczne plany rodzące się w głowie, zamiast dać upust emocjom, jedynie je podsycają, a wtedy to już naprawdę mam ochotę się wyżyć. Chociaż z drugiej strony wyobrażenie osoby, której się nie lubi w nieprzyjemnej sytuacji może przynieść trochę... satysfakcji :P
UsuńMyślę, że niewiele osób zechciałoby usprawiedliwić Olę, bo jednak nie wykreowałam jej od początku jako pozytywną postać. Jednak zwykle są dwie strony medalu i myślę, że gdyby Ola potrafiła sama sobie poradzić, nie fatygowałaby się do swojego byłego, od którego równie dobrze nie musi uzyskać pomocy.
Ja mam takie napady, kiedy dzwoni do mnie jeden człowiek w pracy, wtedy naprawdę czasami zaczynam panikować, a później sama się z siebie śmieję. Ale wydaje mi się, że to kwestia doświadczenia, żeby przestać reagować bardzo nerwowo na niespodziewane sytuacje :)
Mnie niedawno blogspot też wykiwał, znam ten ból :P
A tak w ogóle to czytam dzisiaj Fabrykę i bardzo mi się podoba. Tak się zastanawiam, skąd mi przyszedł do głowy pomysł z zakładaniem bloga, bo u mnie nigdy nie będzie tak fajnie :/
UsuńStrasznie dzisiaj smęcę i przynudzam (taki czas w miesiącu :D).
Jejku, a ja tak do tej Fabryki zaglądam już jakieś pół roku, żeby ją przeczytać i sprawdzić, jakoś mi się to nie udaje :P
UsuńSkąd pomysł? Ja już nie pamiętam, to było tak dawno temu, w ogólniaku byłam. Pamiętam, że pierwszego bloga ("pamiętnik") zakładałam dlatego, że moja koleżanka miała bloga i ja... też chciałam go mieć. A dlaczego założyłam pierwszego bloga z opowiadaniem? Nie wiem XD W każdym razie Fabryka dziur, to jest pierwsze opowiadanie, które udało mi się skończyć (po tylu latach blogowania!).
Ja Ci mogę sprawdzić :D Gdzieś się nawet wczoraj natknęłam na Aleksa w żeńskiej wersji ^^
UsuńRobiłam porządki na laptopie i znalazłam opowiadanie, które pisałam od września ubiegłego roku i teraz wkręciłam się w czytanie i poprawianie.
Oby Różową też udało Ci się skończyć, ale nie za szybko xD
Początkowe rozdziały na Fabryce chciałam doprowadzić trochę do porządku, bo mnie nie podobają się zupełnie, więc w tej kwestii raczej nie pomożesz, ale skoro czytasz i Ci się chce, to zawsze możesz mi jakieś błędy wysłać na maila czy coś, może będę miała większą mobilizację, żeby wreszcie tam zajrzeć XD
UsuńTo fajnie, może warto później się tym opowiadaniem podzielić? ;>
Spokojnie, nie mam zamiaru porzucać Różowej, to jest w tej chwili moje najukochańsze" dziecko", a przymierzałam się do pisania tego opowiadania jakieś dwa lata. To chyba mówi samo za siebie :P Rozdziałów będzie jeszcze sporo i to mnie bardzo przeraża XD
rozdział nie jest średni, ani tym bardziej przeciętny, naprawdę trudno byłoby tu taki znaleźć, aczkolwiek widać w nim coś innego niż w poprzednich; po pierwsze jest krótszy i może mniej emocjonalny, ale wydaje mi się to być bardziej moją osobistą anomalią (to zmęczenie pozbawia mnie jakichkolwiek uczuć). Poł roku? to chyba też nie będę miała szansy pozbyć się tego ciągłego zmęczenia; zresztą ja popadam ze skrajności w skrajność - pracoholizm albo lenistwo na całego, nie umiem tego połączyć.
OdpowiedzUsuńSkupiając się już na samej treści: trudno nie zrozumieć Konrada, kurcze, jest facetem, uczucia z czasem z znikają ale pociąg fizyczny to inna sprawa, a więc jeżeli nie jest uwiązany na smyczy to kto broni? Obawiam się jednak samej Oli, nie wiem, czy dla niej był to kaprys, myślę, że gdzieś w jej głowie tłucze się wspólna przyszłość. Dobra, zawsze jestem uprzedzona do kobiet, okropna ja :D A już do byłych K. zawsze wydaje się być mniej tolerancyjna. Tak czy inaczej Ola pewnie namiesza, może nie w jakimś tam życiu uczuciowym, ale tak ogolnie, tam doda tu doda i jeszcze Hanka popadnie nam w depresję przez to wszystko. A Kondrad albo coś zobi albo nie, odnoszę wrażenie, że u niego to jak wiatr zawieje (mam coś z K!). może kiedyś zacznie mu bardziej zależeć.
No i Ola wydaje się być dużo gorszym przeciwnikiem dla Hanki niż Sara, ta w porównaniu do O. to niewielki szkodnik.
No to teraz spotkanie H. z O. - pomimo wszystko nie mogę się doczekać :) Z góry przepraszam za nieskładność tego komentarza i pominięcie większości rzeczy, ale jestem wykończona.
Pozdrawiam i trzymam kciuki za szybki kolejny rozdział :D
Rozdział nie jest krótszy, bo zwykle piszę rozdziały jednej długości, więc taki tylko się tak wydaje :P Co do uczuć, zgodzę się, zresztą nie tylko Ty to zauważyłaś. To pewnie przez to, że pisząc z perspektywy Konrada, jest ich zwykle mniej, a po drugie, jak wspominałam już gdzieś wyżej, w tym rozdziale wolałam nie przegiąć z uczuciami, żeby ta męska narracja nie wyszła zbyt kobieca. Jednak przez to wszystko rozdział wydaje mi się nieco niedopracowany... ^^
UsuńTak, podobno pół roku ;) Ja się śmieję, że kiedy wrócę na uczelnię, to wtedy będę miała luźniej, niż kiedy wstaję codziennie do pracy :P
Wyszłam z założenia, że Konrad to... tylko facet. I, jak sama słusznie zauważyłaś, uwiązany na smyczy nie jest. Akurat padło na Olę, nie chcę go specjalnie usprawiedliwiać, ale nie wiem, może była jest lepsza na jedną noc, niż ktoś spotkany całkowicie przypadkiem. A Ola, no cóż, jest tutaj, żeby namieszać, wcale tego nie ukrywam. I na pewno jest gorsza od Sary, która gdzieś tylko krąży, ale tak naprawdę wydaje się niegroźna. Depresja Hanki pójdzie w parze z mieszaniem Oli, ale mam nadzieję, że ona będzie się objawiała inaczej niż depresja po rozstaniu z Czarkiem... Zresztą zobaczymy, wszystko przed nami ;)
Oj, no zacznie kiedyś Kondziowi zależeć, tylko może będzie potrzebował pomocy, żeby to odkryć :P
Przyznam szczerze, że aż boję się tego spotkania, chociaż może samo spotkanie nie będzie tak ważne, jak to, czego Hanka może się dowiedzieć.
Również pozdrawiam i życzę, aby zmęczenie nam obu nie dawało się we znaki! :D
Jak nazywa się dziewczyna, która na szablonie "robi" za Hanię? Idealnie dobrana moim zdaniem :)
OdpowiedzUsuńTo jest Frida Gustavsson, jest bardzo "hankowa" :P
UsuńWitam serdecznie! Różową koszulę czytam od jakiś dwóch, trzech miesięcy. W dwa dni połknęłam bodajże 15 rozdziałów :) Bardzo ciekawy styl narracji, w którym mamy dwa(tak różne) punkty widzenia. Polubiłam bardzo Hankę, Konrada, Miśka, Joasię i oczywiście czekam z niecierpliwością na dalszy ciąg. Trzyma w napięciu, ciągle się dzieje coś ciekawego, a co najważniejsze póki co(a wierzę, że to się nie zmieni) jest zachowana spójność całej historii. Widać że masz w głowie ułożony plan akcji i powoli go realizujesz. Postaram się częściej coś skrobnąć, a nie tylko być cichym czytaczem :) Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńDziękuję za tak miły komentarz! Jak to zwykle z moim pisaniem bywa, w trakcie zawsze następują jakieś zmiany, ale owszem, mam w głowie ogólny plan na całą tę historię i powoli staram się go realizować. Cieszę się, że to zauważyłaś i że ogólnie to opowiadanie się podoba :)
UsuńFajnie, że postanowiłaś coś napisać od siebie. Już teraz zapraszam na kolejny rozdział i również pozdrawiam!
O rany! Ale się porobilo! Po co Kowal przywiózł do Pożarowa tą dziewuche? Przez małą chwilę byłam dumna z Konrada, że ją tak pięknie splawil. Bo naprawdę dla mnie to żałosne, że przyjechała specjalnie po otarcie łez. Niech jej współczują narody! Niech ją dobry Konrad pocieszy i wesprze. No sorry Winnetou, ale ,,gdyby kózka nie skakała, toby nóżki nie złamala''. A potem się przespali. Ładnie :-) Ola, czy raczej panna Aleksandra nie ma za grosz szacunku do siebie. Konrada rozumiem, to ten typ, co okazję wykorzysta zawsze, ale ona? Chciała wsparcia i zrozumienia... została przeleciana jak rasowa dziwka. Nie rozumiem jej. Życie to nie tylko seks i powinna się cenić. Ale chyba nie powinnam się dziwić, skoro zaszła w niechciana ciąże. Może tylko cenię ją za to, że nie chcę zabić tego dziecka. Przynajmniej mam taką nadzieję. A Konrad to Konrad nawet nie będę komentować jak paskudnie ją wykorzystał!
OdpowiedzUsuńRozdział nieziemsko mi się podobał! Dużo emocji, co lubię:-) czekam na nowy! Buziaki :**
Oj, biedna Ola, ależ jej pocisnęłaś :P Ciąży nie usunie, nie mam tego w planach, chyba nie jestem aż tak okrutna :) Oczywiście, że Ola musi teraz wypić piwa, którego naważyła, w to chyba nikt nie wątpi. Gdybym jednak znalazła się w jej sytuacji, zapewne też gdzieś szukałabym pomocy, póki jeszcze są na to siły. Ja mimo wszystko staram się jej specjalnie nie oceniać, jedynie z perspektywy bohaterów. Jeśli natomiast chodzi o seks, pewnie, w życiu nie liczy się tylko to, ale w zasadzie żadne z nich nie jest uwiązane na smyczy, są dorośli i nikt im niczego nie zabrania. Myślę, że Ola może czuć się wykorzystana, jednak sama się na to godziła i zdaje sobie sprawę, że Konrad niczego więcej od niej nie oczekuje. Wydaje mi się też, że znają się na tyle dobrze, że ta noc nic specjalnie nie zmieni w ich relacjach ;)
UsuńCieszę się w taki razie, że się podobało ;) Nowy mam nadzieję, że już niedługo!
Pozdrawiam! ;*
Sama chciała i dlatego bardziej jej się dziwie niż Konradowi :D Ale z drugiej strony, może poszła do łóżka, żeby chociaż tak ją pocieszył, skoro wcześniej ją odrzucił? Jest na krawędzi, załamana, samotna... wydaje mi się, że takie kobiety robią wiele rzeczy wbrew sobie i... z moralnego punktu widzenia, Czyżewski nie powinien się jej poddawać :) Tak, pewnie ja też bym szukała pocieszenia, ale chyba nie w ten sposób. Bo Konrad słusznie poczuł, że to trochę tak, jakby chciała tym problemem jego też obarczyć. Cóż on jej winien? :D Do tego to jest facet. Jaki facet zrozumie kobietę, tak jak by to zrobiła druga kobieta? :D Ola chyba zapukała do niewłaściwych drzwi. Nie wiem, może jestem niesprawiedliwa w tym wszystkim, ale Ola wydała mi się jakaś taka bez godności. Kobiecie godność jest jeszcze bardziej potrzebna niż facetowi. Taka brutalna prawda :D Mam tylko nadzieje, że teraz nie będzie mieć wobec Czyżewskiego oczekiwań. Biedna Hania... to by był bigos dla niej :D A ja jednak wolę, żeby to Hania wbiła się w to zimne, Konradowe serducho <3
Usuń