Hanka
W powietrzu coś wisiało.
Towarzyszyło mi absurdalne uczucie, że prędzej czy później niebo spadnie mi na głowę.
Gdy wyszłam z hoteliku razem z Sarą, rozejrzałam się, ale nigdzie nie widziałam naszych towarzyszy. Poszłyśmy więc za odgłosami rozmów. Okazało się, że ognisko zostało rozpalone za hotelikiem, jakieś dwadzieścia metrów od utwardzonej drogi, która prowadziła do wioski. Mogłam się tego domyślić – w końcu w tamtym miejscu nie rosło żadne drzewo. Ku mojemu zaskoczeniu wokół paleniska zostały postawione trzy długie, niskie ławki. Przez chwilę nawet myślałam, że będę musiała siedzieć na ziemi albo skombinować sobie jakieś krzesło. Nigdy wcześniej też nie zauważyłam, że zostało tam wykopane i otoczone większymi kamieniami palenisko. Najwidoczniej wcześniej rosła tam wysoka trawa. Nagle wyobraziłam sobie, że spaceruję o zmroku, potykam się i w najlepszym wypadku tylko rozbijam sobie zęby.
Oprócz płomieni, które na razie tańczyły jeszcze dosyć wysoko nad ziemią, w oczy rzucił mi się Michał, który wyglądał jak dziecko, patrząc na ogień. Był naprawdę zafascynowany. Niedaleko niego stał Kowal – śmiali się, rozmawiali, więc pomyślałam, że towarzystwo tego gościa dobrze wpłynęło na wszystkich. Nie mogło zabraknąć też Oli – siedziała plecami do lasu po drugiej stronie ogniska, również pochłonięta rozmową. Wtedy po raz pierwszy widziałam ją uśmiechniętą. Byłam pewna, że wyobrażenie sobie roześmianej Oli stanowiłoby dla mnie niemały problem, a tutaj – no, proszę – blondynce dopisywał dobry humor. Widocznie przez ostatnią godzinę nie odpowiadało jej towarzystwo. Domyślałam się, że Konrad stał gdzieś niedaleko niej. Kiedy wreszcie wyłonił się zza wysokich płomieni, myślałam, że oszaleję. Uśmiechnięty, radosny, beztroski. Nie potrafiłam oderwać wzroku. Zwolniłam kroku, żeby móc się przyglądać kilka sekund dłużej. Usiadł obok blondynki i zaczął się śmiać. Był tak zaabsorbowany rozmową, że nawet nie zauważył, kiedy wraz z Sarą zbliżyłyśmy się do ogniska.
– Nie gap się tak na niego.
Ciepły szept załaskotał za uchem. Kowal pojawił się przy mnie nagle, jakby wyrósł spod ziemi. Skorzystał z chwili mojej nieuwagi i się przyczaił. Odwróciłam głowę, chcąc coś odpowiedzieć, ale wtedy jego dłoń wylądowała na moim biodrze. Wystarczyły trzy kroki w bok, żeby Konrad znikł mi z oczu. W ten sposób znalazłam się prawie sam na sam z Kowalem. Owszem, kątem oka dostrzegałam Miśka, ale był na tyle daleko, że nie mógł usłyszeć, co mówi do mnie Kowal.
– Będę zazdrosny – dodał rozbawiony, przysuwając się jeszcze bliżej.
– Zazdrosny? Dlaczego?
Nie mogłam się powstrzymać, żeby nie zadać tego pytania. Wtedy też dostrzegłam, że Michał, zamiast cały czas wgapiać się w ogień lub zabawiać Sarę, która znalazła się w jego pobliżu, gapił się na mnie. Odwróciłam się natychmiast, stając twarzą do Kowala, ale zachowując przyzwoity dystans. To wcale nie był taki łatwy manewr – z trudem spojrzałam Kowalowi prosto w oczy, bo bez kontaktu wzrokowego czułam się pewniej. Jego bliskość fizyczna natomiast wcale mi nie przeszkadzała. Ten rodzaj dotyku, który Kowal mi zafundował, jedynie wzbudził moją ciekawość. W dodatku otrzymałam coś, czego jako kobieta dawno nie dostałam – uwagę mężczyzny. Jednak to zupełnie nie przypominało obsesji, którą miał na moim punkcie Czarek, tamto określiłabym jako przerażające. Natomiast Kowal – facet, który w jakiś niezrozumiały sposób mnie zachwycił – sprawił, że byłam cała w skowronkach. I to w mniej niż pół minuty! Nie chciałam wiedzieć, jak to zrobił, mało mnie to wtedy obchodziło.
– Jak to dlaczego? – Spojrzał na mnie z udawanym oburzeniem, a w jego oczach dostrzegłam figlarne iskierki. – To ze mną jesteś umówiona, nie z Konradem.
– Umówiona – powtórzyłam jak papuga.
– Może za dużo wina? – zapytał przekornie, spoglądając na szklankę, którą ściskałam w dłoni. – Masz krótką pamięć, Haniu – powiedział łagodnym, miękkim głosem, podkreślając moje imię. – A pukanie…
– …w rynnę – dokończyłam za niego z uśmiechem. – Pamiętam. Tylko wiesz – dopowiedziałam nieco przekornie – tutaj rynien jest całkiem sporo. Skąd będziesz wiedział, w którą pukam?
Już myślałam, że potrafię go zagiąć. Uniosłam znacząco brwi, czekając niecierpliwie na reakcję, pomyślałam z satysfakcją, że zatriumfowałam.
– O to się nie martw – uspokoił mnie, zakładając mi niesforny kosmyk włosów za ucho. Odrobinę zesztywniałam, a oczy musiały przybrać rozmiar dwóch pięciozłotówek. – Zaufaj mi, zjawię się w odpowiednim momencie, w odpowiednim miejscu.
Kowal powiedział to w taki sposób, że naprawdę byłam skłonna uwierzyć w jego słowa. To, co mówił, zakrawało o absurd, kolejny tego dnia, w dodatku dział się on na moich oczach, a nie tylko w mojej zmęczonej głowie. Jednak przestałam się tym przejmować. Moje serce się ucieszyło, musiałam szeroko się uśmiechnąć, a później cicho zachichotać – zrobiłam to bezwiednie, zupełnie nie kontrolując swoich reakcji. Swoje emocje widziałam w piwnych oczach Kowala, a cała reszta w tamtej chwili dla mnie nie istniała. Brakowało mi w głowie tylko jednego słowa, aby opisać to, co się ze mną działo. Ocknęłam się, słysząc, jak wybrzmiewa ono obok mnie.
– Zaczarował cię.
Powoli odwróciłam głowę. Przez ułamek sekundy tliła się we mnie nadzieja, że jednak się przesłyszałam, a czar prysł przez trybiki w głowie, które przestały pracować prawidłowo pod wpływem obecności Kowala i przyprawiły mnie o omamy. Naprawdę chciałam, aby tak było. Nic bardziej mylnego – autor tego rozczarowania zbliżył się jeszcze o dwa kroki, unosząc jeden kącik ust w typowym dla siebie uśmiechu. Starałam się ze wszystkich sił zebrać myśli i odpowiedzieć coś tak zaskakującego i mocnego, żeby mu w pięty poszło, ale widząc Konrada, trzymającego wszystkie emocje na wodzy i z tą pewnością w oczach, że kontroluje całą sytuację, jęknęłam z paniką w głosie:
– Yyy, co?
I to na tyle romantycznych uniesień.
Patrzyłam na Konrada, zaśmiał się bezgłośnie, bawił się moim kosztem i zupełnie się z tym nie krył. Zerknęłam na Kowala, bardziej po to, aby upewnić się, czy jeszcze przy mnie stoi. Był. Na szczęście on spoglądał na mnie zupełnie inaczej, jakby dostrzegał coś, czego Czyżewski dostrzec nie potrafił, bo nie umiał spojrzeć dalej niż czubek własnego nosa.
– Naprawdę urocza – powiedział cicho Kowal, czarując mnie ponownie, tym razem uśmiechem.
– Znowu to robi – zauważył Konrad, wzdychając. Teraz spojrzałam na Czyżewskiego z ogromną pretensją. – Nie daj się zwieść, Hanka. Kowalski na pewno nie robi tego bezinteresownie – zwrócił się bezpośrednio do mnie, starając się brzmieć poważnie, chociaż dało się usłyszeć rozbawienie w głosie.
– Nie słuchaj go – zaprotestował łagodnie Kowal. Szybko odszukałam piwnych oczu. Czułam się, jakby oni odbijali piłeczkę, a ja miałam podążać za nią wzrokiem.
– Nie zamierzam – odparłam cicho. – A nawet jeśli – zrobiłam znaczącą pauzę i tym razem ze satysfakcją łypnęłam okiem w stronę Czyżewskiego – to co z tego?
Konrad miał minę, jakby Hanka, która dała się poznać jako dziewczynka szukająca prawdziwej miłości, nagle zmieniła zdanie i zaczęła kroczyć ścieżką, którą on sam już dawno podążał. Zaskoczyłam tym nawet samą siebie, więc coś musiało być na rzeczy. Czyżewski zacisnął usta i na sekundę wbił wzrok w ziemię, jakby bał spojrzeć mi się w oczy. Ponownie pomyślałam, że posiadam władzę nad facetem, ale i tym razem się pomyliłam. Wyraz twarzy Konrada szybko się zmienił, długo za tamtą Hanką nie tęsknił. Uśmiechnął się delikatnie i mruknął cicho:
– Nic, oczywiście.
Już myślałam, że odejdzie, czując się jak przegrany, ale kiedy uniósł w końcu przedmiot, który trzymał cały czas w jednej ręce, odniosłam wrażenie, że uczestniczę w jakiejś kolejnej grze pozorów i dałam się w nią wciągnąć na swoje własne życzenie. Rozpoznałam pudełko, w końcu sama przywiozłam w nim ciastka. Byłam wściekła, że od razu nie zauważyłam prezentu, który zrobiłam Konradowi. No jasne, bo wgapiałam się w te jego cudne ślepia, przez które nie dostrzegałam reszty świata.
– Ciasteczko? – zapytał słodkim głosem.
Niepewnie wyciągnęłam rękę, obawiając się, że Ola wcześniej umieściła w pudełku jadowitą żmiję. Wzięłam jedno ciastko. Odgryzłam malutki kawałeczek, który za chwilę miał stanąć mi w gardle. W dodatku przez cały czas Konrad bacznie mnie obserwował.
– Naprawdę pyszne mi wyszły – wybąknęłam. Wcale nie chciałam, aby panika w głosie była dla nich słyszalna. – Gdybym wiedziała, że będziesz, zrobiłabym coś bez masła i żółtek – zwróciłam się do Kowala.
– Tak, Hanka, mogłem ci powiedzieć, że przyjedzie Kowalski – wpadł mu w słowo Konrad. Zanim jednak Kowal zdążył cokolwiek odpowiedzieć, Czyżewski dodał: – Ale sam wcześniej nie wiedziałem, że ty wpadniesz.
To, co powiedział, zakrawało już o kpinę – dokładnie to usłyszałam. W głowie kotłowało się multum myśli, ale jedna bardzo klarowna: chciałam zapytać Konrada, czy przespałby się z Olą, gdyby wiedział, że zjawię się w Pożarowie ponownie. Jedno było pewne – mój prezent okazał się klapą. Czyżewski wcale się nie ucieszył z faktu, że postanowiłam zrobić mu niespodziankę w postaci samej siebie. Zrozumiałam tę aluzję, nie dało się jej nie zauważyć. Kowal też ją najwidoczniej zrozumiał, bo starał się jakoś załagodzić tę sytuację.
– Haniu, wszystkich mile zaskoczyłaś – powiedział wesołym głosem. – A ciasteczka – wzruszył ramionami – to nic. Będzie jeszcze okazja.
– Na pewno – ponownie wtrącił się Konrad.
Miałam tego serdecznie dosyć, chciałam już warknąć, chociażby wydać z siebie jakiś nieartykułowany dźwięk, żeby dać upust swojej frustracji, ale na szczęście w odpowiedniej chwili zjawił się Misiek z szerokim uśmiechem na ustach. Popatrzyłam na niego ze zdumieniem, jego szeroki uśmiech i radość wprawiały mnie w osłupienie. Miałam nadzieję, że to było zaraźliwe.
– Czy ktoś mówił o ciasteczkach? – zaśmiał się Michał i zaczął krążyć obok swojego brata. Zaraz za nim zjawiła się Sara, która również chętnie się poczęstowała, a nawet Szarlej, którego widocznie zwabiło zamieszanie. W takich warunkach nie mogłam już przerzucać się z Konradem uszczypliwościami. Wymieniliśmy tylko krótkie spojrzenia.
Nie odgadłam, co wtedy czuł. To nie tak, że nie dostrzegłam żadnych emocji, bo tym razem w jego oczach czaiło się ich zbyt wiele.
*
Pomyliłam się. Okazało się, że moje ciasteczka, to był jednak bardzo dobry pomysł. Oczywiście nie osiągnęłam takiego efektu, na jaki liczyłam, to znaczy nie podbiłam serca Konrada, ale moje słodkie wypieki zbliżyły ze sobą całe towarzystwo. Konrad musiał kontrolować, czy na pewno każdy dostał tyle samo, bo zaczęły się kłótnie. Zachowywaliśmy się jak dzieci. Nawet Ola wzięła więcej niż jedno i z tego, co mówiła, smakowały jej. Oczywiście, że były smaczne, w końcu ja robiłam, o!
Przy okazji rozluźniła się atmosfera pomiędzy mną a starszym Czyżewskim. Zaprzestaliśmy naszej wymiany zdań, która, gdyby się rozwinęła, mogłaby zniszczyć cały wieczór. Niejednokrotnie już nie potrafiliśmy dojść do porozumienia z byle powodu. Sądząc po minie Kowala, on nie do końca rozumiał, o co nam obojgu z Konradem tak naprawdę chodziło. Chciałam mu to pokrótce wyjaśnić, ale tym razem sama tego nie rozumiałam, poza tym jakoś nie było okazji, abyśmy porozmawiali w cztery oczy.
Kiedy ciasteczka zniknęły, a ognisko przestało przypominać płonący stos na czarownice, Michał rzucił pomysłem, żeby zacząć piec kiełbaski. Słodycze nie zapełniły jego żołądka na tyle, by zapomniał o kolacji. Siedzieliśmy więc z kijkami (oprócz Kowala, który pałaszował sałatkę i dokarmiał Szarleja – pies mógł liczyć na coś, czego Kowal by nie tknął) i śmialiśmy się, co chwilę zarzucając anegdotami. Głównym obiektem naszych żartów został Misiek, a ja, z racji tego, że spędzaliśmy ze sobą mnóstwo czasu, miałam wiele do powiedzenia na temat jego zachowań zarówno na trzeźwo, jak i po pijaku. On nie pozostawał mi dłużny. Na szczęście nikt nie wpadł na pomysł, żeby opowiedzieć o ostatniej grze w Monopol.
Byłam święcie przekonana, że jedyne, czego tak naprawdę potrzebowałam, to samotność. Pomyliłam się po raz drugi. Musiałam poczuć na własnej skórze, że izolowanie się na dłuższą metę przynosiło tylko więcej złego. Nie spodziewałam się, że towarzystwo tylu osób na raz wpłynie na mnie w pozytywny sposób. Nie mogłam wszystkiego zwalić na alkohol, bo wbrew swoim wcześniejszym przypuszczeniom, sączyłam wino naprawdę oszczędnie – niespecjalnie komponowało się ono z upieczoną na ognisku kiełbasą. Nie wszyscy jednak tak uważali, Sara była co najmniej jedną szklankę wina przede mną, a Michał przodował wśród chłopaków w ilości wypitej wódki. Z każdą chwilą miał coraz lepszy humor i mówił rzeczy, którymi niekoniecznie podzieliłby się na trzeźwo. To było zabawne, do momentu, gdy przypomniał sobie o pewnym epizodzie, o którym ja wolałabym zapomnieć.
– Hania, ale najlepsze imprezy przeżyliśmy na początku studiów, no nie? – zaczął rozbawiony Misiek. – Jeszcze, kiedy mieszkałem w tej starej kamienicy…
– Pamiętam – zaśmiałam się. Przypomniałam sobie o części osób z naszego roku, które nie dotrwały nawet do pierwszej sesji. Misiek też miewał momenty, że przeżywał wiecznego kaca, ale na szczęście on w porę się ogarnął.
– Kiedyś nawet wpadł Konrad, kojarzysz? – Michał najpierw spojrzał na mnie, później na swojego brata, a ostatecznie zawiesił wzrok na Oli. Wymierzył w nią palec i przyjrzał się dokładnie. Blondynka zmarszczyła czoło, miałam wrażenie, że chłód z jej oczu zmrozi ognisko. Olka uśmiechnęła się nieco pobłażliwie. – Ty też wtedy byłaś! Hania, pamiętasz?
– Pamiętam – powiedziałam z naciskiem.
Zwykle mój przyjaciel rozumiał aluzje, ale widocznie alkohol spowolnił mu procesy myślowe. Misiek po chwili ponownie przeniósł wzrok na mnie. Ja nie odważyłam się ju zerknąć na Olę. Siedziała na tej samej ławce co ja, na drugim jej końcu, więc wystarczyło odwrócić głowę, zamiast tego, pozwoliłam swoim włosom spaść na ramię i zakryć twarz. Na moje nieszczęście Konrad siedział praktycznie naprzeciwko mnie. Mimo dzielącego nas ogniska poczułam zimne dreszcze przechodzące po plecach. Mogłam się spodziewać, że poruszenie tego tematu zrobi tylko na mnie wrażenie, bo wyraz twarzy Konrada wydawał się nadzwyczaj normalny.
– To nie było jakoś po twoich urodzinach, śpiewaliśmy ci sto lat, a później… – kontynuował Misiek, a ja zaczęłam zauważać, że odrobinę bełkocze.
– Michał, nie kojarzę takich szczegółów – próbowałam go uciszyć. – Dużo się działo w tamtym okresie, aż za dużo. – Wzruszyłam ramionami i zaśmiałam się sztucznie. Na wyluzowaną laskę nie wyszłam na pewno, raczej znowu na zahukaną dziewczynkę.
– Cały czas się zastanawiałem, co ty wtedy robiłaś sama z Konradem w pokoju – dodał jeszcze znacząco Michał.
A później rozpętało się piekło.
Oczywiście wszyscy mieli niezły ubaw, oprócz mnie. W świetle ogniska moja twarz wydawała się bardziej rumiana niż zazwyczaj, poza tym robiło się ciemno, więc miałam nadzieję, że czerwień, która oblała moją twarz, była niezauważalna. Natomiast nerwowe ruchy jak najbardziej mogły.
Sara uśmiechnęła się, zauważyłam, że spojrzała na mnie pytająco – widocznie zaczęła sobie wyobrażać to, co Michał, czyli stanowczo zbyt dużo. Na trzeźwo chętnie wydłubałaby mi oczy, gdyby dowiedziała się, że ja coś z Konradem, więc jej reakcja mnie zaskoczyła – ale nie pierwszy raz tego dnia. Na Olę wolałam nie patrzeć, dałabym sobie rękę uciąć, że skojarzyła, o którym wieczorze wspomniał Michał. Zerknęłam na Kowala siedzącego obok Konrada, myśląc, że on zachowa się podobnie jak wcześniej i zechce załagodzić sytuację. Nic bardziej mylnego, Misiek tylko zaostrzył jego ciekawość.
– To może opowiecie? – Kowal patrzył to na mnie, to na starszego Czyżewskiego. – Konrad, co robiłeś sam na sam z Hanią w pokoju? – rzucił w jego kierunku, wcale nie ukrywał protekcjonalnego tonu.
Konrad popatrzył na mnie przepraszająco. Nasze spojrzenia skrzyżowały się tylko na ułamek sekundy, ale zdążyłam dostrzec w niebieskich oczach coś niepokojącego. Czyżewski postanowił odpowiedzieć im na swój własny sposób.
– Kowalski, jesteś dużym chłopcem, nie będę ci tego tłumaczyć.
Jego odpowiedź poruszyła towarzystwo. Oczywiście łącznie ze mną, ale mnie jako jedynej nie było do śmiechu. Albo oni pomyśleli sobie stanowczo zbyt wiele, albo po prostu się zgrywali. Miałam wielką nadzieję, że to drugie, w końcu cały czas przy ognisku panowała przyjemna atmosfera. Odczuwałam jednak spory dyskomfort, bo nigdy do końca nie uporałam się ze swoimi wspomnieniami, a oni, nie wiedząc, co tak naprawdę czułam, znaleźli sobie ciekawy temat do żartów.
– Hania, czemu mi o tym nigdy nie wspomniałaś? – zapytał Misiek.
Zaciskając mocno szczęki, zastanawiałam się, czy pytanie Michała było retoryczne. Jego wzrok, mimo że trochę zamglony, podpowiadał mi, że jak najbardziej liczył na odpowiedź. Podświadomie chcąc uniknąć kompromitacji, zaczęłam grać na czas – chwyciłam szklankę i pociągnęłam spory łyk wina, ze zdumieniem stwierdzając, że to ostatni. Nie mogłam się wgapiać w denko w nieskończoność.
– Napiłabym się jeszcze – powiedziałam z zaskakującą pewnością w głosie.
– Konrad, może ty się podzielisz szczegółami? – Kowal zorientował się, że nic ze mnie nie wyciągną. Wymierzył kuksańca w bok sąsiada, ten przeklął szpetnie pod nosem, wylewając część zawartości swojej szklanki na ziemię. Sam pozostał suchy, ale mimo tego wstał gwałtownie i odwrócił się. Nie widziałam, jakie spojrzenie rzucił Kowalowi, ten jednak nie wyglądał na osobę, która przejęłaby się złością kolegi.
– Nie męczcie już tego tematu – mruknął jedynie Konrad, usiadł i westchnął zrezygnowany.
Niezależnie od tego, co zamierzali, wolałam stamtąd uciec choćby na chwilę i ochłonąć. Zrobiło się duszno, jeszcze bardziej niż wcześniej, dopiero w tamtej chwili to zauważyłam. Chciałam wziąć głęboki oddech, ale przyszło to z trudem. Wszystkie te uczucia, które towarzyszyły mi podczas mojego pierwszego pocałunku, wróciły. W dodatku siedząc w większym gronie, odnosiłam wrażenie, jakby oni wszyscy nas wtedy przyłapali. Najgorsze w tym jednak było, że Konrad wciąż znajdował się tak daleko ode mnie – dosłownie i w przenośni.
– Przecież żartowaliśmy – rzuciła Sara z lekkim przejęciem i zerknęła na mnie, uśmiechając się delikatnie. A ja mimo wszystko zaczynałam histeryzować. W obawie przed palnięciem czegoś głupiego (spontaniczne wyznanie miłości pewnemu idiocie również się do tego zaliczało!), wstałam, odruchowo się otrzepałam i ruszyłam w stronę hoteliku. Niestety musiałam przejść obok starszego Czyżewskiego, ale mijając go, nie zamierzałam jednak zaszczycić Konrada ani jednym spojrzeniem.
Postąpiłam jak typowa kobieta – pragnąc bliskości tego faceta, postanowiłam go całkowicie ignorować, licząc na to, że sam się domyśli. Logiczne.
– Obraziłaś się?
Jednak się domyślił? Żołądek związał się w supeł, a gardło się ścisnęło, uniemożliwiając mówienie. Krew zaczęła szumieć w uszach. Co mi, do cholery, jest?, zastanawiałam się.
Zatrzymałam się w pół kroku. Zmarszczyłam czoło, spoglądając w osłupieniu na Konrada. Czyżby się zgrywał? Bo gdyby naprawdę się o mnie martwił, nie zapytałby tak… przy wszystkich. Zerknęłam jeszcze na Kowala, oparł łokieć o kolano, dłonią podtrzymując brodę. Kąciki jego ust unosiły się delikatnie. Piwne oczy w tym gorącym, niebezpiecznym świetle bijącym od ognia przybrały kolor nocy. Wyglądał tak słodko, że aż mnie zemdliło. Serce podeszło mi do gardła, w ułamku sekundy zapomniałam, że Konrad coś do mnie mówił. Ocknęłam się jednak równie szybko, paliło mnie spojrzenie właściciela idealnie niebieskich tęczówek.
– Eee… dlaczego? – zdumiałam się. Czyżewski chyba nie do końca wiedział, jak ująć w słowa to, co miał na myśli. W zasadzie nie byłam pewna, czy pomyśleliśmy o tym samym i jak powinna wyglądać moja odpowiedź. Trudno, sam się w to wkopał. – Mówiłam, że jeszcze bym się napiła – powiedziałam, odzyskując na moment rezon i oddaliłam się, starając nie okazywać żadnych emocji.
Szacując w głowie odległość, która dzieliła mnie od budynku, jednocześnie starałam się iść spokojnie. Kiedy wreszcie dotarłam do hoteliku, odruchowo dotknęłam szorstkiej ściany ręką, aby upewnić się, że nie miałam zwidów. Przeszłam jeszcze kawałek, znalazłam się na placu, przystanęłam dopiero przy dwóch zaparkowanych samochodach. Naprawdę odetchnęłam z ulgą. Oczy chwilę się przyzwyczajały do braku mocnego światła. Wcale nie było jeszcze tak ciemno, jak wcześniej mi się wydawało. Ruszyłam przed siebie, nie zastanawiając się, gdzie tak naprawdę chcę iść. Zatrzymałam się dopiero przy stajni. Oparłam się ciężko o ciepły mur nagrzany od letniego słońca. Pomyślałam, że może druga szklanka wina to nie taki zły pomysł. Po kilku długich sekundach ruszyłam się, ale wtedy zauważyłam coś, co wywołało uśmiech na mojej twarzy.
Rynna. Zwykła rynna. Zaśmiałam się bezgłośnie.
– To głupie – prychnęłam, przewracając oczyma.
Mimo tego stałam cały czas w tym samym miejscu. Tak, to było głupie, jednak nęciło jak cholera. Kusiła mnie perspektywa przebywania z Kowalem, chociaż wiedziałam, że kawałek metalu niczego nie zmieni. Kowal nakarmił mnie piękną metaforą, zabrał na moment do swojej bajki, nic więcej. A jednak jego słowa nie chciały mi wyjść z głowy.
A może naprawdę mnie zaczarował i uwierzyłam, że taka bajka to rzeczywistość?
– Idiotyzm – wyszeptałam. W głowie pojawiła się myśl, że zwariowałam. Nie znałam Kowala zbyt długo, ba, po kilku godzinach trudno było mówić o jakiejkolwiek znajomości, po prostu się przedstawił. Nawet nie do końca, bo wciąż nie poznałam jego imienia. Kowalski – jak pingwin z „Madagaskaru”.
Wahałam się jeszcze przez niecałą minutę. Pójść po alkohol i dobrze się bawić czy zostać i czekać na cud? Westchnęłam.
A później zapukałam w rynnę.
Puk, puk, puk niosło się przez moment. Uśmiechnęłam się szeroko. Odchodząc, spoglądałam na rynnę jeszcze przez chwilę. Wiedziałam, że nic się nie stanie, ale satysfakcjonowała mnie sama myśl, że to zrobiłam.
Zaczęłam cofać się stronę hoteliku, a kiedy spojrzałam w końcu przed siebie, stanęłam jak wryta. Przestraszyłam się, serce chyba przestało bić. Wciągnęłam głośno powietrze, prawie się nim zachłystując. Nie, to nie mogła być prawda! Zaczęłam szybko mrugać, ale obraz przede mną się nie zmieniał. Kusiło mnie, aby pomachać ręką przed sobą, aby Kowal się rozpierzchnął. Zamiast tego jęknęłam z przejęciem:
– Nie wypiłam aż tak dużo.
– Nie masz zwidów – powiedział Kowal z rozbawieniem. Naprawdę stał niedaleko, oddalony zaledwie o trzy, cztery kroki. Uśmiechnął się szeroko, zadowolony z siebie, wpatrując się w moją twarz i mimo słabego światła starając się dostrzec każdą choćby najmniejszą zmianę, która się na niej malowała.
– To nie jest możliwe! – pisnęłam, chociaż wiedziałam, że moje oczy mnie nie myliły.
– Ciii, usłyszą nas – szepnął konspiracyjnie. – I, owszem, jak widzisz, to jest możliwe.
– Ale jak? Ja nie rozumiem – odrzekłam ze zdumieniem. Nie potrafiłam tego pojąć. Zaczęłam machać rękoma w niezrozumiały sposób.
– Mam cię uszczypnąć, żebyś uwierzyła, że to nie sen? – zaśmiał się, podchodząc bliżej. Wzięłam głęboki oddech, trochę zakręciło mi się w głowie od nadmiaru wrażeń. – Okej, specjalnie za tobą poszedłem – przyznał w końcu, mówiąc głębokim głosem. – Pewnie nawet nie wzbudziłem żadnych podejrzeń, bo powiedziałem, że idę po żarcie, a przy okazji przyniosę ci to, bo jesteś tak roztrzepana, że zapomniałaś.
W dłoni trzymał moją szklankę. No jasne, zostawiłam ją na ławeczce, kiedy wypiłam wszystko do dna.
– Ot, cała tajemnica – przyznałam ze smutkiem. Chodziło tylko o wino, to ono było pretekstem, nie żadna rynna, nie bajki i czarodziej. Ponownie spłynęła na mnie tona rozczarowania, bo okazało się, że życie nie spełnia moich urojonych oczekiwań. – Czyli te rynny jednak nie działają? – zmartwiłam się. – Auć! Oszalałeś?!
Kowal, korzystając z chwili mojej nieuwagi, naprawdę mnie uszczypnął. Nawet jeśli miałam jakieś wątpliwości, to w tamtej chwili wszystkie się rozwiały. Zrobił jeszcze krok. Po moich plecach przeszedł dreszcz. Nie odczytałam tego, co czaiło się w spojrzeniu Kowala, jego oczy naprawdę wydawały się czarne. To przerażało i pociągało mnie najbardziej. Odległość, która nas dzieliła, mogłam liczyć w centymetrach, a z każdą chwilą odnosiłam wrażenie, że było ich wciąż zbyt dużo.
– Jak to nie działają? – żachnął się. – Przecież tutaj jestem.
– Chyba wciąż nie wierzę. – Głos mi zadrżał, nie potrafiłam tego opanować. Napotkałam wzrok Kowala, wtedy zupełnie straciłam nad sobą panowanie. Chwyciłam go za przedramię, podświadomie czując, że mogę się przewrócić. W końcu wyłączyłam wszystkie swoje procesy myślowe, więc również nogi mogły odmówić posłuszeństwa. – Mógłbyś pomóc mi uwierzyć. Mógłbyś coś dla mnie zrobić?
– Jasne – odpowiedział z entuzjazmem, ale też lekką, ledwo wyczuwalną niepewnością w głosie.
– Pocałuj mnie – wypaliłam. Kowal zawahał się. – Nie będę cię drugi raz prosić – powiedziałam, zaczynając żałować wypowiedzianych słów.
– Ale przecież nie musisz – oświadczył z emfazą, a później popatrzył na trzymaną przez siebie szklankę i bez zbędnych ceregieli rzucił ją na trawę.
Jedną ręką objął mnie w pasie, przyciągnął energicznym szarpnięciem do siebie, musiałam oprzeć się o jego klatkę piersiową, aby nie upaść. Wolna dłoń wylądowała na moim policzku. Przymknęłam oczy, wtulając się w jej ciepło. Kowal kciukiem pogładził dolną wargę, przyjemne łaskotanie sprawiło, że rozchyliłam usta, które później on przykrył swoimi – gorącymi i miękkimi.
Całowałam się z Kowalem – ze wszystkich absurdów, które spotkały mnie tego dnia, ten podobał mi się najbardziej.
Na początku nasz pocałunek był ostrożny, jakbyśmy chcieli się poznać, ale szybko podkręciliśmy tempo i daliśmy się ponieść. Zarzuciłam ręce na szyję Kowala, wtulając się w jego ciało i jednocześnie odszukując języka, który okazał się równie natarczywy i ciekawski, co właściciel. Ciepłe wargi zupełnie mnie oszołomiły. Nie myślałam o niczym, po prostu cieszyłam się bliskością Kowala. Wiedziałam, że byłam w jego ramionach bezpieczna, w dodatku czułam się przy nim piękna i doceniana, nie mogłam więc trafić lepiej. Jednak wciąż towarzyszyła mi niepokojąca myśl, że coś przede mną ukrywa i nie daje z siebie wszystkiego tak jak ja. Pustka nie została całkowicie wypełniona, odczuwałam związany z tym niepokój.
Naparłam jeszcze mocniej – pragnęłam dokładnie tego samego co on, a w zasadzie chciałam to Kowalowi udowodnić. Przygryzłam jego wargę – chyba nieświadomie – a po chwili usłyszałam stłumiony jęk. Kowal odsunął mnie od siebie, nie rozumiałam do końca, dlaczego to zrobił, wystarczyło, żebyśmy na chwilę zwolnili i odnaleźli odpowiedni dla nas obojga rytm. Potrzebowałam kilku głębokich wdechów, żeby otrzeźwieć. Moja radość pękła jak bańka mydlana, która powstała jedynie na chwilę.
– Przepraszam, bardzo zabolało? – zapytałam z przejęciem, oszukując się, że po prostu zbyt mocno go ugryzłam.
– Hania, nie chodzi o wargę – wyszeptał, rozwiewając moje wątpliwości. Dobrze, że blisko mnie trzymał, bo inaczej zapadłabym się pod ziemię. Kowal zrobił znaczącą pauzę, delikatnie dotykając miejsca, gdzie go ukąsiłam. Zrobiło mi się koszmarnie głupio, może i męska duma zwyciężyła, ale wiedziałam, że ugryzienie musiało go zaboleć. – Wiesz – westchnął i odchrząknął – nie spodziewałem się po tobie tego – zaśmiał się nerwowo. Szybko domyślałam się, że on również nie czuł się w tej sytuacji komfortowo.
– Nie do końca rozumiem – wymamrotałam.
– Rzuciłaś się na mnie jak wygłodniałe zwierzę – powiedział wprost.
Przełknęłam głośno ślinę. Zastanawiałam się, jak się zachować. Starałam się ważyć każde słowo, aby go nie urazić albo, co ważniejsze, nie wyjść na jeszcze większą idiotkę.
– Przestraszyłeś się? – wypaliłam, zanim zdążyłam przemyśleć swoje słowa. Szybko uznałam, że potrzebowałam wina, dużo wina.
– Czy ty nie zrobiłaś tego na złość Konradowi? – zapytał Kowal prosto z mostu. – Dokładnie takie odniosłem wrażenie.
To imię działało na mnie w alergiczny sposób. W dodatku nie potrafiłam znieść tego, że świat sprzysiągł się przeciwko mnie i w momencie, gdy Kowal trzymał mnie jeszcze w swoich ramionach, przewrotny los sprawiał, że i tak objawiał się Konrad Czyżewski. Nie musiał zjawiać się osobiście, wystarczyło tylko słowo.
Zastanawiałam się dłuższą chwilę, co odpowiedzieć Kowalowi. Przez głowę przeszło mi głupie pytanie: co zrobiłaby Hanka, gdyby rozmawiała z Konradem? Odpowiedź przyszła natychmiast: szłaby w zaparte, że to on się myli i starałaby się zrzucić winę na niego, bo wszystkie złe rzeczy są przecież winą Czyżewskiego.
Kolejna myśl pojawiła się równie szybko: to nie jest Konrad! Przed chwilą całowałaś się z Kowalem, bądź z nim szczera!
– Na złość, tak? – zrobiłam pauzę. – Na przekór Konradowi, bo on przespał się z Olą?
– Skąd o tym wiesz? – zapytał wyraźnie zdziwiony. Może nawet trochę się przejął. Na pewno nie spodziewał się, że wywlekę tę sprawę na wierzch.
– Podsłuchałam twoją rozmowę z Miśkiem. Przypadkiem – podkreśliłam natychmiast. – Najpierw rozmawialiście o mnie, a później… Och, nieważne – jęknęłam. – Nie wiem, może rzeczywiście podświadomie chciałam zrobić mu na złość i…
– I co? Przespać się ze mną? – dokończył, a mnie lekko zakręciło się w głowie. Zaczęłam wyobrażać sobie, jak mogłaby rozwinąć się sytuacja, gdyby Kowal w odpowiednim momencie nie przerwał. Już sam pocałunek w moim przypadku był szczytem odwagi. Nie wiem, dlaczego myślałam, że Kowalowi mogłoby wystarczyć samo całowanie się ukradkiem pod metalową rynną.
– Odmówiłbyś? – wyrzuciłam z siebie, starając się brzmieć poważnie.
– Nie o to chodzi, Hania. Ty byś tego nie chciała – powiedział spokojnie, odgadując moje myśli. – Może dobrze, że jeszcze nie zdążyłem się na ciebie napalić – zaśmiał się, po tych słowach ja również nie potrafiłam zareagować inaczej, chociaż wciąż nie otrząsnęłam się z szoku. To w rezultacie poskutkowało nieprzewidzianą szczerością.
– Dlaczego nie mogłam zakochać się w tobie? – zapytałam lekko, Kowal wykrzywił usta w leniwym uśmiechu. Puścił mnie, ale jego dłonie szybko wylądowały na moich policzkach, a usta ponownie znalazły się niebezpiecznie blisko. Tym razem jednak wszystko zaczęło wirować, serce bić w karkołomnym tempie, oddech przyspieszył, starając się nadążyć za tętnem.
Przeklęłam w myślach. Dlaczego nie mogłam zaczekać z pocałunkiem do tego momentu, który wydawał się idealny pod każdym względem?
– Dobrze, że tego nie zrobiłaś, bo wcale nie jestem lepszy od Konrada – odpowiedział, nachylając się nad moim uchem, a później zaśmiał się cicho. – On mnie zabije – prychnął rozbawiony, a całą atmosferę szlag trafił. Nawet przydługie spojrzenie posłane w moim kierunku tego nie zmieniło.
– Ale kto? Konrad? – zapytałam głupkowato, łudząc się, że pomyślał o kimś innym.
Kowal nie zdążył odpowiedzieć. Nawet jeśli – nie usłyszałabym. Całą moją uwagę przykuła złota nić błyskawicy malująca się przez sekundę wysoko nad horyzontem. Zamarłam. Burza. W tym jednym się nie myliłam – niebo spadało na ziemię.
Po chwili błysnęło znacznie mocniej, jakby ktoś zrobił zdjęcie z lampą błyskową, a ja wiedziałam, że jeśli za moment nie znajdę się w swoim pokoju, to umrę ze strachu. Huknęło głośno, całkowicie zagłuszając mój wrzask.
– Zabierz mnie stąd, szybko! – rozkazałam desperacko.
Ruszyłam biegiem przez plac. Kilka susów przed wejściem dopadł mnie deszcz, na szczęście nie zdołał mnie mocno zmoczyć, w porę zdążyłam się schować. Popędziłam schodami na górę – to jedyny kierunek, który w tamtym momencie wydawał mi się słuszny. Wpadłam z impetem do swojego pokoju i zatrzymałam się, widząc otwarte drzwi balkonowe. Kowal pojawił się zaraz potem, usłyszałam jego kroki. Dopiero gdy zapalił światło, odwróciłam się i spojrzałam mu w oczy. Wyglądał na przerażonego, ale w przeciwieństwie do mnie, nie wystraszyła go burza, ale moje zachowanie.
– Mógłbyś…? – wskazałam nerwowym ruchem dłoni balkon, Kowal zrozumiał. Powoli podeszłam do łóżka, usiadłam, starając się uspokoić. Pierwszy szok minął, histeria przeszła, ale wciąż towarzyszył mi dobrze znany strach. – Przepraszam – mruknęłam – boję się burzy.
– Zauważyłem. – Kowal ukucnął przy mnie. Cieszyłam się, że nie uciekł, chociaż przypuszczałam, że moja reakcja mogła być dla niego niezrozumiała. Jego szczery uśmiech sprawił, że sama również się uśmiechnęłam i trochę zawstydziłam. Widok tych piwnych oczu tak na mnie działał. – Tak znacznie ładniej.
Zaczęłam nerwowo chichotać, naprawdę nie potrafiłam się powstrzymać. Kowal musiał posądzić mnie o rozdwojenie jaźni – od paniki po wybuch radości. Uprzedziłam jego pytanie i powiedziałam, zanosząc się śmiechem:
– Rzeczywiście, znowu to robisz. Czarujesz.
Mój komplement wywołał na ustach Kowala szeroki uśmiech, który dodał mu animuszu. Podejrzewam, że moglibyśmy się tak wpatrywać w siebie jeszcze bardzo długo, gdyby za oknem nie huknęło ponownie. Oczywiście wzdrygnęłam się, a po plecach przeszedł nieprzyjemny, paraliżujący dreszcz.
– Mogę coś jeszcze dla ciebie zrobić? – zapytał Kowal z troską w głosie. Zaprzeczyłam ruchem głowy. – Może zejdźmy na dół, zauważyłem, że wszyscy schowali się przed deszczem…
– Jasne – przytaknęłam, nie pozwalając mu skończyć. – Idź, ja za moment zejdę. Doprowadzę się do porządku psychicznego – próbowałam zażartować, ale raczej z marnym skutkiem.
Kowal wstał nieśpiesznie, odniosłam wrażenie, że chciał mi coś jeszcze powiedzieć. Odprowadziłam go wzrokiem do drzwi. Miałam świadomość tego, że między nami nie dojdzie już nigdy do czegoś podobnego, co kilka minut wcześniej.
– Zaczekaj chwilę – poprosiłam. Odwrócił się i spojrzał na mnie bystrym wzrokiem. Zawahałam się. – To jak ty masz na imię?
Nie zdziwiło mnie, że nagle zaczął się śmiać. Ja czułam się idiotycznie – całowałam się z mężczyzną, wcześniej nawet nie poznając jego imienia. Pod tym względem Kowal stał się dla mnie wyjątkowy.
– Mam na imię Tomek.
Konrad
Odprowadzałem Kowala wzrokiem, kiedy pojawiła się obok mnie Ola. Wyłoniła się z mroku, usiadła bokiem na ławce. Poczułem się dziwnie osaczony. Olka wyglądała na całkiem rozbawioną. Zdziwiłem się, w końcu jako jedyna nie piła alkoholu, poza tym chyba bardziej się męczyła na tym ognisku, niż dobrze bawiła – nie udzielała się w rozmowach, tylko obserwowała pozostałych.
– Zazdrosny? – Bardziej zabrzmiało jak stwierdzenie, a nie pytanie.
– O co? – zaśmiałem się. – Nie mam o co być zazdrosny, więc proszę, nie sugeruj niczego – dodałem już poważniejszym tonem. Ola odgarnęła swoje jasne włosy na bok i przyjrzała mi się jeszcze uważniej.
– Nie sugeruję – odparła nieco nieprzyjemnym tonem. – Liczyłam na jakąś luźną rozmowę albo małego całusa na dobranoc. Może nie zauważyłeś, ale nie pasuję do tego towarzystwa.
– Nikt nie kazał ci tutaj przyjeżdżać – wypaliłem bez namysłu. Ola milczała dłuższą chwilę, zastanawiając się, co powiedzieć. Wbiła wzrok w ognisko i zacisnęła usta. Nie powinienem tego mówić, a na pewno nie w ten sposób. Niezależnie od sytuacji nie mogłem wyładowywać się na niej, nigdy.
– Wszystko w porządku? – usłyszeliśmy głos Sary siedzącej na drugiej ławce. Jeszcze tego brakowało, żeby wtrącała się kolejna z byłych dziewczyn.
– Tak – odpowiedziała szybko Olka – tylko jestem trochę zmęczona i położę się wcześniej spać.
Sara już się nie odzywała, jedynie uśmiechnęła się łagodnie. Widocznie zawiązała się pomiędzy nimi jakaś więź porozumienia, której ja nie rozumiałem. Ola ponownie popatrzyła na mnie, tym razem prostując się i wstając.
– Pójdę już – oznajmiła, przekraczając ławkę. Zmieniła jednak zdanie i zatrzymała się jeszcze na chwilę. – Wiesz co, trochę jej nawet współczuję – dodała z przekąsem, niezbyt głośno, aby nikt oprócz mnie tego nie usłyszał. – Gdybym ja kochała się w tobie tak bardzo jak ona, już dawno bym oszalała.
Przez chwilę zbierałem myśli, w tym czasie Ola zdążyła się oddalić. Wstałem i podszedłem za nią. Ola odwróciła się, jej wzrok mówił, że nie powinienem się zbliżać, ale zupełnie to zignorowałem. Kiedy odeszliśmy od ogniska, objąłem dziewczynę ramieniem w pasie i poprowadziłem w stronę budynku. W jej spojrzeniu kryły się błyskawice, podobne do tych, które miała przynieść nadchodząca burza.
– Chciałaś mnie sprowokować? – zacząłem. – Jak widzisz, udało ci się. – Przyciągnąłem Olę trochę bliżej siebie, nieco protestowała, ale potrafiłem sobie doskonale z nią poradzić. – A teraz powiedz jaśniej, o co ci tak naprawdę chodzi, dobrze?
– Przecież powiedziałam – prychnęła. Ja zaśmiałem się pod nosem.
– Mam uwierzyć, że tak bezinteresownie troszczysz się o szczęście Hanki, tak?
– Skąd wiesz, że chodziło mi właśnie o nią? – zapytała przekornie, zatrzymując się.
Przystanąłem naprzeciwko niej. Mierzyliśmy się wzrokiem. Oboje zamilkliśmy na chwilę. Zbierałem myśli, bo od środka mnie roznosiło. Doskonale wiedziałem, o kim rozmawiamy, a Ola łapała mnie za słówka, żeby bardziej zdenerwować. Jak gdyby nigdy nic wzruszyła ramionami, jakby obiektem naszej rozmowy był worek ziemniaków, a nie Hanka.
– No dobra – zaśmiała się nieszczerze. – Powiedziałam ci tylko o tym, co zauważyłam. Zauważyłam, że Hania jest w tobie beznadziejnie zakochana. To widać. To bardzo łatwo dostrzec – powiedziała ściszonym głosem i ruszyła ponownie w stronę placu.
– Myślisz, że nie wiem? – rzuciłem oskarżycielsko za oddalającą się Olą. W tamtej chwili zacząłem uświadamiać sobie, co tak naprawdę powiedziała. I że ja też zauważyłem, że Hanka jest we mnie zakochana.
Wtedy też usłyszeliśmy grzmot i wiedziałem, że już nie dokończę mojej rozmowy z Olą. W dodatku od strony stajni dotarł do mnie kobiecy wrzask. Doskonale wiedziałem, kto krzyczał.
– Schowaj się – poleciłem Oli, a sam zwróciłem się w stronę ogniska.
– Nie jestem dzieckiem.
– Schowaj się! – powiedziałem ostro, tym razem posłuchała.
Nawet nie zdążyłem dojść do Sary i Miśka, kiedy poczułem na sobie pierwsze krople deszczu. Nagle spadła na mnie ściana wody. To były ostatnie chwile naszego ogniska. Sara minęła mnie, wrzeszcząc, razem z nią biegł Szarlej, a Michał w pośpiechu starał się zebrać butelki, szklanki i resztę jedzenia.
– Zostaw to – rozkazałem mu, ale pozostawał głuchy na moje słowa, więc pociągnąłem go siłą. Stawiał się trochę. Wiedziałem, że przesadził z alkoholem, bo wcale nie miał takiej mocnej głowy. Odciągnąłem go od tego całego bałaganu i poprowadziłem w stronę budynku. W końcu jednak rzęsisty deszcz otrzeźwił go nieco, więc Michał przyspieszył.
– Kurwa, no to po ognisku – zauważył, kiedy znaleźliśmy się w środku. Musiałem mu wybaczyć tę jakże błyskotliwą uwagę, w końcu ledwo co szedł, a co dopiero myślał. – Zjadłbym coś – stwierdził po chwili, zupełnie nie przejmując się mokrymi ciuchami, po czym ruszył w kierunku kuchni. Zastanawiałem się przez moment, czy nie lepiej byłoby zaprowadzić Miśka na górę i położyć, ale musiałbym go chyba przywiązać, bo rozpierała go energia. Może i ognisko doczekało się swojego tragicznego końca, ale ten wieczór zdecydowanie nie.
W przeciwieństwie do Michała uznałem, że najpierw się przebiorę. Ku mojemu zaskoczeniu na schodach spotkałem Kowala. Pierwsze, o czym pomyślałem, rzuciłem w jego kierunku:
– Zostawiłeś ją samą?
– Zaraz zejdzie – oznajmił spokojnym głosem. Prędzej zaszyje się pod kołdrą, umierając ze strachu, pomyślałem. Minąłem go bez słowa. Odwróciłem się, dopiero kiedy stanąłem przed drzwiami pokoju Hanki. Kowal zniknął mi z oczu. Zapukałem, ale nie czekałem, na pozwolenie, tylko wszedłem. Hanka siedziała na łóżku tyłem do drzwi, siłując się ze swoimi szortami.
– Tomek, mówiłam, że…
Zaśmiała się, gdy zaczęła się odwracać, ale gdy tylko zauważyła, że nie miała do czynienia z tym, kogo się spodziewała, szybko zamilkła.
– Tomek? – wymamrotałem. – To jakiś wyższy poziom znajomości? – lekko zadrwiłem. Spojrzenie Hanki było naprawdę wymowne. Wstała, podciągnęła spodenki i zapięła guzik, wtedy doszedł do nas wyraźny odgłos burzy, więc z jej twarzy natychmiast spełzła maska nienawiści. Teraz towarzyszyła jej niepewność i strach.
– Po co przyszedłeś? – warknęła na mnie.
No, Hanka, w ogóle się po tobie nie spodziewałem takiego zachowania, ani trochę.
– Sam nie wiem – zaśmiałem się. Oczywiście tylko ja byłem rozbawiony. – Chciałem, więc przyszedłem – przyznałem całkowicie szczerze.
Hanka odgarnęła włosy nerwowo za ucho i wydęła swoje słodkie wargi. Wiedziałem, że szykuje się do następnego ataku, szukała odpowiedniego miejsca, żeby móc wbić mi kolejną szpilę. Nie mogłem się powstrzymać, więc moje usta bezwiednie wygięły się w uśmiechu. Dałbym sobie rękę uciąć, że Hanka zechce poprowadzić naszą rozmowę jak zawsze. Nie tym razem, skarbie. Cały czas ukradkiem obserwowała, co działo się na zewnątrz, a jednocześnie chciała mieć mnie na oku. Podszedłem bliżej, reakcja była natychmiastowa.
– Może powinieneś zająć się Olą? – odrzekła, siląc się na poważny ton. Skrzywiłem się.
– Chcesz mi jeszcze coś powiedzieć na ten temat? – odparłem szorstko.
– Tak – przytaknęła bez cienia wątpliwości w głosie. – Chcę wiedzieć, czy przespałbyś się z nią, gdybyś wiedział, że tutaj dziś przyjadę?
– Chyba sobie ze mnie żartujesz – prychnąłem.
Hanka uderzyła w czuły punkt. Osiągnęliśmy niechlubną doskonałość w ranieniu siebie nawzajem. Niemniej zaskoczyła mnie swoją szczerością. Dobrze wiedziałem, jak wiele kosztowało ją zdobycie się na odwagę i wypowiedzenie tych słów.
Omiotłem wzrokiem jej śliczną buźkę, zeszpeconą malującym się na niej rozczarowaniem. Nie było nawet dla mnie istotne, jak dowiedziała się o minionej nocy, którą spędziłem z Olką. Kowal czy Michał – nieważne. Po prostu nie powinna wiedzieć, koniec, kropka. Mijały sekundy, a ona wciąż wgapiała się we mnie tymi nieszczęśliwymi ślepiami. Oczekiwała odpowiedzi, teraz, natychmiast.
– Nie wiem, skarbie, nie wiem, czy bym to zrobił – odpowiedziałem w końcu to, co chodziło mi po głowie, chociaż zdawałem sobie sprawę, że Hanka marzyła, aby usłyszeć inną odpowiedź. Może rzeczywiście najgorsza prawda była lepsza od kłamstw i frazesów? – Hanka, przecież nigdy nie obiecywaliśmy sobie niczego.
– Wiem – przytaknęła, wiedząc, że miałem rację. – Mógłbyś sobie iść? – poprosiła, głęboko wzdychając.
Nie mogłem. W zasadzie powinienem podziękować temu piekłu, które rozpętało się na zewnątrz, bo to ono miało największy wpływ na naszą dalszą rozmowę. Usłyszeliśmy potężny huk, a błysk prawie nas oślepił, mimo że przebywaliśmy w pomieszczeniu. Hanka oczywiście wrzasnęła przeraźliwie, skuliła się, chcąc odciąć od rzeczywistości. Niewiele myśląc, przyciągnąłem ją do siebie i przytuliłem.
– Hej, spokojnie – wyszeptałem jej prosto do ucha.
– Jesteś cały mokry – raczyła wreszcie zauważyć. Uznałem to za dobry symptom, bo nie straciła zupełnie kontaktu z rzeczywistością. Mimo zmoczonych ubrań Hanka przywarła do mnie jeszcze mocniej. Cała drżała, tak bardzo się wystraszyła.
– Wolisz, żebym był mokry, czy żebym był daleko?
– A jeśli burza będzie szalała przez całą noc? – zapytała z paniką w głosie.
– To nic. I tak zostanę – odpowiedziałem bez namysłu. Nie przyszło mi nawet na myśl, że to mogłoby oznaczać coś więcej. Nie, na pewno nie dziś. Hanka mruknęła tylko cicho, ale też i spokojniej:
– Dobrze, więc zostań.
Ha! Pierwsze czytanie za mną, po drugim ogarnę swoje emocje i powstanie konstruktywny komentarz...chyba xd
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
"Chyba" jako bufor zabezpieczający przed komentowaniem! XD
UsuńSpoko, fajne, że się przyznałaś, że przeczytałaś :D
Również pozdrawiam!
"Chyba" dotyczyło słowa "konstruktywny", a nie komentarz :P
UsuńOk. Nieważne, jaki będzie, będzie mój i tyle.
I po imprezie. Burza przerwała wszystko. I subtelnę grę Kowala z Hanką, ugasiła ogień oraz moje nadzieje na jakieś spektularne "wow".
Choć z drugiej strony, Konrad jednak zakończył ten rozdział razem z wystraszoną Hanią, a przeciez grzmoty i błyskawice bardzo zbliżają:)
Mam dylemat Tomasz "czarodziej" Kowalski, co raz bardziej zauracza moją osobę. To co napiszę, pewnie jest świętokradztwem, ale pasowałby do Hanki. Uspokoiłby ją, bo przy Konradzie nadal histeryzuje, analizuje i się płoszy.
Rozdział długi ( dziękuję:) ) ale czuję niedosyt, nie słów, a wydarzeń.
Czekam na kolejny rozdział.
Pozdrawiam:)
Po tym jak natrudziłam się pisząc ten rozdział, nie tylko ze względu na jego długość, ale przede wszystkim właśnie na wydarzenia, słowo niedosyt jest ostatnim, jakie chciałabym przeczytać ; ___ ; Pewnie wiele bym jeszcze mogła zmienić, ale nigdy nie planowałam żadnych spektakularnych wow, wybacz :P Nie wiem, co sobie wyobrażałaś, że Twoje nadzieje nie zostały spełnione... ^^
UsuńI tak, mogę się zgodzić, że w zasadzie Kowal widziany oczyma Hanki zdecydowanie lepiej do niej pasuje, niż Konrad. Co zrobić? Zwykle cudowni faceci (chociaż nie wiem, czy to akurat Kowal, bardziej w tym przypadku mówiłabym o Michale) są tylko kolegami, a serce wbrew rozumowi wyrywa się do kogoś innego. Powiedziałabym: samo życie! XD
Pozdrawiam raz jeszcze ;)
Jestem padnięta i generalnie umieram, także ten, no, nie spodziewaj się jakiegoś specjalnie składnego komentarza, bo ja już nie ogarniam zbytnio, co się dzieje i w ogóle... Zwłaszcza że cały rozdział pochłonęłam rano, w czasie jazdy tramwajem, więc mogę już pewnych rzeczy nie pamiętać. Chyba jednak sobie przeczytam ten rozdział jeszcze raz...
OdpowiedzUsuńTęskniłam za Hanką i Konradem, wiesz? Naprawdę tęskniłam! Chociaż po tym rozdziale poczułam się dziwnie... Wiesz, wydaje mi się, że do Hanki bardziej pasuje Kowal niż Konrad. Dlaczego Hanka musi tak sobie gmatwać życie, z Kowalem byłoby jej dużo lepiej ._. Ale chyba odpowiedź jest prosta: bo jest Hanką! Niniejszym jednak Konrad w moim rankingu Najlepszego Faceta Dla Hani mocno spadł, Kowal rządzi! (+120000 dla Kowala :D)
Rozwaliła mnie ogólnie komitywa Hanki z Sarą, nie sądziłam, że będą w stanie w ogóle się porozumieć ze sobą, a tu proszę... I jeszcze mnie trochę zasmuciło to zasugerowanie przez Konrada, jakoby Hanka nie była w Pożarowie mile widziana... -100000 dla Kondzia. Ale za to scena burzowa już była słodsza, ale tak jakoś... Podmieniłaś Konrada czy co? O___O Aż się zdziwiłam... +10 dla Kondzia :D
Czyli Kowal: 120000
Konrad: -99990
I kto wygrywa? :D:D:D:D
Uściski i serdeczne pozdrowienia, no! Czekolada za jakiś czas, mam nadzieję :>>>
Myślę, że argument bo jest Hanką! w takim razie pasowałby do sporej ilości kobiet na świecie. Nie wiem, może Ty znasz kobietę, która potrafi się zakochać w kimś tylko dlatego, że takie rozwiązanie podpowiada jej rozum, sumienie, rozsądek itp. Zazdroszczę, ja tak nie potrafię XD No i fakt, sama Hanka zauważyła, że bardziej pasowałaby do Kowala, zdecydowanie pokazał się przed nią z dobrej strony, więc gdyby wykluczyć istnienie Konrada, to kto wie... ^^
UsuńChyba znowu napisałam coś w taki sposób, że jest niezrozumiale XD Dlaczego miałby sugerować, że Hanka jest niemile widzianym gościem? Chodziło o to, że ten fakt przed Konradem ukryła, nic więcej. I nie rozumiem, dlaczego ja miałabym podmieniać Konrada? :) Dla mnie on w tej końcówce był właśnie bardzo konradowy, noale... może ja znam go trochę lepiej ;P
Dla mnie kalkulacja jest inna XD Wychodzę z założenia, że gdyby Kowal był od początku, mógłby nabroić znacznie więcej niż Konrad, ale skoro jest tylko na chwile, to robi dobre wrażenie.
Lepiej rzucić konkretnym terminem, na piwo ze mną też się niektórzy chcą umawiać ;D Również pozdrawiam!
Przeczytałam wczoraj, ale piszę dopiero dziś. Musiałam to jakoś przetrawić, a poza tym przekroczyłam limit czasu na komputerze i tak. No więc pierwsze co, to oczywiście zmiany wizualne. Szablon sam w sobie dość ciekawy, ale jakoś bardziej przywiązałam się do tamtego. Był taki klimatyczny, ale to kwestia gustu i najmniej ważna.
OdpowiedzUsuńCo do samego rozdziału, to chyba jak każdy stęskniłam się za Hanką i resztą, ale przede wszystkim za każdym Twoim słowem, które tak potrafi pobudzić moją wyobraźnię. Od razu wyobrażam sobie wszystkich bohaterów i nawet palące się ognisko.
Tak jak przypuszczałam, impreza nie należała do tych, które nasi bohaterowie będą mogli wspominać jako tą, na której wyszaleli się za wsze czasy, ALE! I tak uważam, że nastąpił duży przełom w relacjach (dość dziwnie to ujmę) Konrad-Konrad. Chyba pierwszy raz na głos i przed samym sobą przyznał się, że wie, że Hanka jest w nim zakochana. O tyle, ile z tego jasno wynika, że zdaje sobie sprawę z tego jakimi uczuciami darzy go dziewczyna, o tyle nie mam kompletnie pojęcia, co dalej z tym zrobi.
Drugi wątek: Hanka-Kowal. Mam wrażenie, że blondi ma rację, że prawdopodobnie między nimi nigdy nic podobnego jak ten pocałunek się nie wydarzy, Kowal to chyba lojalny kolega i choć pierwsze wrażenie miałam takie, że to facet, który korzysta z pierwszych okazji, to chyba tak nie jest. Odsuwa się na bok, kiedy Hanka mówi o Konradzie, zdając sobie sprawę, że (może) szkoda jego czasu, aczkolwiek to tylko taka moja dygresja. Zna Konrada jakiś czas, więc pewnie widzi dużo więcej. Olka - ona wie, że u Konrada może liczyć jedynie na pomoc, ale żadnego związku z nim nie stworzy... Nie wiem nawet, czy tego szukała, czy dla niej to też miała być chwila zapomnienia o problemach, może chciała poczuć się "jak dawniej". Sandra wydaje się być całkiem inna, a to kolejny powód, że pozory mogą mylić i nie należy oceniać książki po okładce, Zdaję sobie sprawę, że pewnie nigdy nie będzie dla Hanki taką przyjaciółką jak choćby Iga, ale dobrą koleżanką, chociaż, żeby oderwać się od męskiego towarzystwa w Pożarowie - czemu nie. Wydaje mi się, że ona stała się neutralna na wdzięki Konrada, wie jak to jest być z nim. Michał coraz bardziej staje się dla mnie zagadką. Choć go bardzo lubię, to odbieram go jako osobę dosyć zbędną... Albo takiego "rozluźniacza atmosfery". Zawsze czytamy o nim od tej radosnej strony, choć czasami staje się ofiarą pożarowskiego teatru. Może kiedyś wydarzy się przy tej postaci coś więcej (mam nadzieję). A na koniec oczywiście Hanka-Konrad... cóż ja mogę napisać o tej dwójce. Hanka beznadziejnie zakochana, a Konrad niewzruszony... To znaczy chyba sam nie jest świadomy tego, że zbliżył się do niej bardziej niż kiedykolwiek. I to przez głupią burzę... Natura to jednak potrafi namieszać. ;) Ogólnie mówiąc to tylko takie moje przemyślenia i analizy, ale jakoś nigdy nie byłam dobra w "co autor miał na myśli", więc nie bierz tego na serio. :P Pozdrawiam i życzę wytrwałości w pisaniu. Uwielbiam takie długie rozdziały. Jestem pod wrażeniem ;)
Gust jak dupa, każdy ma swoją, nie musi się każdemu podobać, a ja wyznaję zasadę, że priorytet to tekst, a w tym szablonie nie powinno być problemów z odczytem literek ;)
UsuńNajpierw wiele rzeczy trzeba sobie uświadomić, a później... później jest już tylko gorzej XD Jak to się mówi: im człowiek mniej wie, tym lepiej śpi. Ale kiedy się już nie śpi, to bardzo często myśli się o wielu rzeczach i uświadamia inne rzeczy. Teraz niby piłeczka jest po stronie Konrada, bo to on zaczął dostrzegać coś, co niby widział już wcześniej, ale problem to może pojawić się dopiero wtedy, gdy to Hanka będzie musiała sobie uświadomić, co tak naprawdę do niej czuje Konrad. Myślę, że już teraz ma nieco skrzywiony obraz, mimo nadziei, że wszystko się ułoży, wmawia sobie jaki to on nie jest okropny. I tak tu teraz uświadomić takiej Hance, że się myli? Pod koniec rozdziału Konrad zaczął się powoli wykazywać, ale reakcja Hanki na pewno nie ułatwiłaby rozmowy z kimkolwiek, a gdzie tutaj oczekiwać okazywania jakichkolwiek uczuć. No, może tylko tych nieprzychylnych, ale tego Konrad jej pokazywać nie chciał.
Co do Kowala, on chyba od początku nie liczył na wiele, może na dobrą zabawę, ale Hanka jest w sprawach sercowych na tyle łatwa do rozszyfrowania, że on nie chciałby jej krzywdzić. Ona na nim też zrobiła dobre wrażenie, więc nie wykorzystał jej jak ostatni dupek, zdając sobie sprawę, że byłoby to nie fair wobec niej. A przy okazji zrobił dla niej trochę dobrego, bo oprócz zajęcia jej myśli i dobrej zabawy, mógł jej coś uświadomić. Serce w końcu nie sługa, jeden pocałunek niczego nie zmieni, jeśli nie jest to Ta osoba, tak po prostu.
Myślę, że zarówno Sara i Ola szukały w pobliżu Kowala czegoś, co wcześniej już znały i to straciły. W obu przypadkach powody są inne, ale schemat podobny. Przez kilka lat wiele mogło się zmienić, zmieniła się sytuacja, oni dorośli, mają już jakieś doświadczenie i też wiedza, że niektóre rzeczy nie wrócą. Ola na pewno o tym wie, może jest trochę rozczarowana, ale wiedziała, że nie może liczyć na nic więcej niż pomoc. W ich przypadku seks niewiele zmienił. A Sara, jeszcze zobaczymy ;)
Misiek zbędną postacią? Hm, w zasadzie ja go tak nie odbieram. Owszem, jest taką osobą, która jest na pewno pozytywna, w końcu nie mogę występować tylko czarne charaktery. Poza tym nie uważam, żeby każdy tutaj musiał wnosić do opowiadania bardzo wiele. Nie każdy mój znajomy miesza mi w życiu, Michał niekoniecznie musi mieszać w opowiadaniu. Ja sobie osobiście nie wyobrażam tego opowiadania bez Michała, nawet jeśli ma być tylko lojalnym bratem i kochanym przyjacielem ;)
Dziękuję, również pozdrawiam! ;)
Przeczytałam rozdział:) jutro wpadnę z komentarze.
OdpowiedzUsuńświetny szablon.
Ja bym dała sobie spokoj z Konrad em i zajęła się nowym facetem. Konrad monogamista nie jest. Trudno mi uwierzyć, że zmieni się dla Hanki.
Usuńpozdrawiam ;*
Jakie to by było łatwe powiedzieć sobie: daję sobie z nim spokój! Szczególnie że oprócz tego, że Konrad spowodował miliony wahań nastrojów Hanki, nie zrobił jej żadnej krzywdy. Zresztą Hanka uświadomiła sobie, że Kowal byłby lepszym wyborem, noale... serce nie sługa :)
UsuńPozdrawiam! ;*
Musiałaś napisać 20 rozdziałów żebym polubiła Konrada <3
OdpowiedzUsuńNieziemsko się cieszę, że ktoś polubił go WŁAŚNIE teraz. Dziękuję!
UsuńRefleksja numer jeden po przeczytaniu rozdziału: byłoby o wiele zabawniej, gdyby Kowal miał na imię Jan.
OdpowiedzUsuńRefleksja numer dwa: jak on może nie jadać kiełbasy, kiełbasa jest cudowna :(
Refleksji numer trzy na razie brak XD Może dojdę do niej pisząc ten "bardzo konstruktywny, przemyślany i poukładany" komentarz.
Bardzo się cieszę, że mogłam przeczytać kolejny rozdział, tym bardziej fajnie, bo taki długi :D I cieszę się też, że w pewien sposób postawiłaś na jakość, no i oczywiście są ważniejsze rzeczy od bloga (chociaż sprawiają, że naprawdę zaczynam marzyć o zaległościach tutaj, które mogłabym sobie dawkować ;-;) - mam nadzieję, że wszysko się ułoży (albo już ułożyło)!
Tak czy siak - bardzo bawi mnie tytuł tego rozdziału. Tak jak porównanie Kowala do pingwina z Madagaskaru. Kowalski <3
A wiem, jaka była refleksja numer trzy.
Zakochałam się w pierwszej piosence!
Zwykle ignoruję muzykę na blogach, ale Ty kiedyś wstawiłaś ukochane przeze mnie "Break My Stride", także no :D Jakimś cudem zawsze wstawisz coś, co mi się spodoba XD
Nie łudź się tak generalnie, że mam jakiś plan na ten komentarz. Piszę go trochę bez weny, ale uznałam, że gdybym ja napisała tak długi rozdział i w ogóle, to bardzo chciałabym, żeby ktoś coś o nim napisał, więc piszę. Zresztą no, mam ochotę skomentować :D
Mogłabym chyba przejść do treści rozdziału XD
Lubię za długie wstępy.
I lubię Kowala.
Zastanawiam się, co teraz zrobi z posiadaną wiedzą i jak dalej będzie postępował, no i może czy wie coś więcej niż my wiemy, że wie (że my wiemy że on wie że my nie wiemy czy on wie wie wie wie że my nie nie nie, trochę ze mną chyba źle dzisiaj XD). Do rzeczy! Chyba jednak wie, skoro Konrad ma go zabić, bardzo jestem ciekawa, co takiego wie :D
Ostatnia scena! Ta trzecia piosenka też taka bajeczna *.* To było ostatnie składne zdanie w tej wypowiedzi XD Ta scena była urocza, więcej takiego Konrada! Hania na początku taka najeżona, a starczy błyskawica i po jeżu - strach przed burzą musi być okropny. Mimo tego, że dostaliśmy dzięki temu przeurocze zakończenie, trochę szkoda, że nie dokończyli tej rozmowy. Zawsze im tak coś będzie przeszkadzać? Jestem też bardzo ciekawa, co będzie, jeśli burza naprawdę potrwa całą noc. Czy raczej jestem ciekawa, co na to reszta towarzystwa, jeśli Konrad zostanie *hue hue* No i skoro Konrad nie uświadamiał sobie wcześniej, że Hanka jest w nim zakochana, zastanawia mnie też, czy to olśnienie które spłynęło na niego przez Olę w jakiś sposób wpłynie na jego stosunek do niej... Zapewne dowiem się w kolejnych rozdziałach, tak, wiem XD
Jak widać jestem jedną z osób, które nie zmieniły frontu i zostają przy Konradzie :3 Kowal jest super, prawda. Ale skoro już zaczęłam shippować Hanię i Kondzia, to zostanę im wierna :D Poza tym nie do końca uważam, że Hania i Kowal to byłby dobry pomysł. Czarowanie czarowaniem, ale myślę, że zaczarował ją tak też dlatego, że pragnęła uwagi osobnika płci przeciwnej. Jednego konkretnego najbardziej, ale w sumie Kowal też nie był zły. Tak podsumowując, Hania była wg mnie bardziej podatna na czarowanie Kowala, bo Konrad jej nie chciał zaczarować. Coś takiego :D
Możemy roboczo uznać to za refleksję numer cztery i przejść dalej.
Dalej dalej dalej...
Dalej chyba są już tylko nieskładne myśli niestety.
Podsumowując: refleksje są cztery.
Refleksja numer jeden: byłoby o wiele zabawniej, gdyby Kowal miał na imię Jan.
Refleksja numer dwa: jak on może nie jadać kiełbasy.
Refleksja numer trzy: pierwsza piosenka skradła me serce *.*
Refleksja numer cztery chyba jest za długa, żeby chciało mi się ją powtarzać.
Dużo weny na kolejny rozdział życzę! :D
PS Czy to, że jestem w Poznaniu codziennie, a nie mam pojęcia, gdzie jest Łazarz, czyni mnie złą Poznanianką? XD
To ja może zacznę od podsumowania, bo chciałam powiedzieć, że uwielbiam Twoje komentarze! I nieważne, czy uważasz, że umiesz czy nie umiesz ich pisać, uwielbiam je i koniec ;D Zawsze mam takiego wielkiego banana na twarzy, kiedy je czytam ;D A co do Łazarza, nie mam pojęcia, co czyni dobą a co złą, bo ze mnie poznanianka jest żadna XD A pewnie wiesz, gdzie to jest, ale nie wiesz, że to się tak nazywa. W każdym razie mieszkam teraz niedaleko ulicy Głogowskiej ;P
UsuńTo po kolei od pierwszej refleksji ;) Może i zabawne byłoby, gdyby Kowal miał na imię Jan, ale Kowal musiał być Tomkiem, bo... Tomaszek. Tomaszek jak ten z Nocy i dni. Tak po prostu XD A skoro już przy Tomaszku jesteśmy: no można nie jeść kiełbasy i żyć, nie przekonałam się na własnej skórze, bo jestem zbyt leniwa, ale znam takich, co nie jedzą i żyją ;D
No to trzy ;) Powiem Ci, że ja też dosyć rzadko odpalam muzykę, którą wrzucają inni, bo zwykle u mnie zawsze coś w tle już leci. Czasami też w ogóle nie wrzucam żadnych piosenek, ale teraz się się złożyło, że pisałam przy tych, więc mi tak jakoś to pasowało ;) A jak się podobają, to super, ja też bardzo lubię ;D
I cztery. Tak ogóle moja odpowiedź brzmi: tak, zawsze będzie im coś przeszkadzać, a kiedy przestanie, to skończę opowiadanie XD Oczywiście znacznie łatwiej byłoby wysłać do Pożarowa Hankę, która nigdy nie znała Czarka, która nie robi maślanych oczu na Emila, której nie zauroczył Kowal i która nie kocha się beznadziejnie w Konradzie i nie np. nie odkrywa filmów z przeszłości, ale... męczenie jej weszło mi w krew, więc nie mogę sprawić, żeby nie byli za sobą przez kolejne 20 rozdziałów, dlatego że ona się ciągle na niego focha. No nie, pomęczę ją. I jego też. Ale mimo wszystko jest taki zamysł, że jednak te wszystkie komplikacje tylko pozornie oddalają ich do siebie, bo w zasadzie bardziej ich do siebie zbliżają. Noooo, chyba że to miałaby być wspólna noc w czasie burzy, to to może zbliżyć ich do siebie bez żadnych dziwnych podchodów i domysłów XD Okej, dobra, nie wiem, czy to odpowiedź na Twój komentarz, ale taka refleksja mi się nasunęła, więc mam nadzieję, że satysfakcjonuje ;P
Pozdrawiam! ;)
jak dobrze znowu tu wejść i coś przeczytać :D
OdpowiedzUsuńJako, ze mam nową metodę komentowania, bo bedziesz moim pierwszym blogiem doswiadczalnym. zaczynam wiec od poczatku, no moze nie do konca od poczatku. Sara - nie wiem czy jej ufać. wydaje mi się ze mimo ogolnego ciepla wzgledem Hanki kryje się coś jeszcze. bo wlasciwie bylabymzdolna odrobine jej zaufac, ale ciagle mam to uczucie, ze gdzies tam jest haczyk. a olka? no coz, lodowa ksiezniczka to bardzo dobre okreslenie. O Kowalu już chyba coś w zapowiedzi pisałam, ale co mi szkodzi i drugi raz Kowal <3 nie wiem, jak go ocenić, ale myślę, ze takaodskocznia jest hance potrzebna. Mam tylko nadzieję, ze nie bedzie to lzawa historia. Ona zreszta wyplakala juz chyba wszystkie. No i nasz kochany Konrad, ktory potrafi zepsuc każdy moment. Jaki on uczynny! No i cięta riposta Hanki (no może nie aż tak ale jednak), jestem z niej troszkę dumna. Konrad zdał sobie byc moze sprawę z tego, ze Hania wcale taką kluchą nie jest.
Misiek - mistrz ceremonii. On wie, jak poruszyć towarzystwo :D Choć być może to nie najlepsze wspomnienie i tak go lubię. I szkoda,
A porpos Kowala - uwielbiam pingwiny z Madagaskaru :D Szaleństwo Hanki zawsze mnie zadziwia, ale ten jeden raz powiem, że zrobiła dobrze! Brawo Hanka, nie dośc, że mnie zaskoczyła to zrobiła to pozytywnie. I trochę zazdroszcze jej teraz tego xd
No to się porobiło. Chociaż nie, cofam. Myślę, że to 'rzuceni się' na Kowala było jej poniekąd potrzebne. Bo jakby nie patrzeć chłopak coś jej uświadomił. A H. czasami potrzebuje takiego lekkiego uderzenia. W sumie zaczynam żałować sama, że Hanka nie zakochała się właśnie w nim :D
Końcówka mnie rozczuliła. Cham Konrad zamienił się w takie złoto! Czyżbyś była alchemikiem? :D Ok, właściwie wszystkie wcześniejsze wydarzenia z nim zalagodziło to, co wydarzyło się w ostatnich zdaniach. Ale mimo to nie cofnę słów o Kowalu.
Podsumowując: w końcu satysfakcjonująca mnie długość :D A mój komentarz tani nieogarnięty, jednak pisania na bieżąco to nie moj konik :(
Czekam już niecierpliwie na dalszy rozwój tej nocy i mam nadzieję, że wolny czas i ochote i wszytsko inne będą naływać w szaleńczym tempie :)
Pozdrawiam!
Ja tam komentuję po swojemu, może też powinnam pisać po kolei, bo później zapominam, co chciałam napisać :P Czy Sarze można ufać? Myślę, że tak, jednak można łatwo ją... zaskoczyć. Ona wcale nie jest taka zła, jak ją Hanka na początku widziała, ale mimo wszystko ściągnął ją do Pożarowia Konrad, więc nie wiem, czy gdyby sprawy między H. I K. przybrały odpowiedni kierunek, to ona chciałaby nadal zaprzyjaźnić się z Hanką. Chociaż zobaczymy, co wyjdzie w praniu, jednak na razie wszystko wskazuje na to, że to będzie najbardziej smutna postać w opowiadaniu. Można nawet bardziej niż zimna Ola ;P
UsuńCo do Kowala, on jest odskocznią dla Hanki, ponieważ nie postrzega jej jako tę skrzywdzoną Hanię. Konrad trochę zagrał na jej uczuciach, ale jednak dostrzegał w niej dziewczynkę z sińcem pod okiem. Poza tym sama Hanka inaczej postrzega Kowala, zupełnie go nie zna, ale on zrobił na niej na tyle dobre wrażenie (jak od dawna mało kto), że pewnie nawet nie zauważyła, że popycha ją do działania zauroczenie. Ale... ja jej też trochę zazdroszczę, sama chyba nie miałabym na takie coś odwagi ;) I być można chwila szaleństwa okaże się chwilowym lekarstwem na kilka spraw sercowych ;)
Hm, czy jestem alchemikiem? Nie jestem nawet czarodziejem jak Kowal. Ja po prostu... dopiero teraz odsłaniam przed Wami karty ;)
Dziękuję i również pozdrawiam! :)
Rozdział świetny :)
OdpowiedzUsuńMam tylko takie wrażenie, że Hania jest lekko niezrównoważona emocjonalnie. Konrad na nią spojrzy, a jej od razu uginają się kolana! Bez przesady no! :D A jeśli już o Konradzie mowa, to nienawidzę go, jednocześnie go kochając. Zdecydowanie wolę jego charakter od charakteru dziewczyny, bo potrafi zachować kamienną twarz, nawet, kiedy w środku wszystko się w nim gotuje. Za to uwielbiam. Wkurza mnie tylko, gdy traktuje Hanie jak małą, żałosną dziewczynkę, która przeżywa swoją pierwszą miłość i patrzy na niego maślanymi oczkami. Postać Hanki lubię, aczkolwiek błagam: DAJ JEJ TROCHE CHARKATERU! :D Niech się postawi trochę Czyżewskiemu! A co?! :D
Zawsze jak wyobrażam sobie dalszy los twojego opowiadania, to widzę w przyszłości jakiegoś baaardzo przystojnego znajomego Konrada, który by się zainteresował piękną dziewczyną, jaka jest Hanie. I jeszcze żeby on i Konrad za bardzo za sobą nie przepadali :D O taaak :3 Odrobina zazdrości zdecydowanie przydałaby się naszemu narcyzowi. :D Ty pewnie jednak masz już jakieś plany dotyczące Kowala. To nawet fajnie, bo go bardzo lubię A i oczywiście ja niczego nie sugeruję. :D To są tylko moje chore przemyślenia
Serdecznie pozdrawiam i życzę ogromu weny i czasu.
Yhy, Hania nie ma charakteru i nie powiem, żebym była z tego dumna. Taka już mi wychodzi rozmemłana, cały czas próbuję ją wyprowadzić na prostą po tym, jak w początkowych rozdziałach niekoniecznie radziła sobie po przygodach z Czarkiem, a teraz chyba jej się spodobało bycie nijaką. Myślałam, że Kowal trochę ją wyciągnie, noale... cóż mogę zrobić, skoro tego w tekście nie widać. Bohaterki moich głupich opek już takie są mdłe.
UsuńW tym opowiadaniu jest sporo pobocznych postaci, jedne mieszają bardziej, inne mniej, a jeszcze inne tkwią w swoich własnych wątkach. Pojawi się ktoś jeszcze niebawem, ale raczej nie wpisze wymyślony przez Ciebie scenariusz, jeśli już musiałby to zrobić któryś z bohaterów, który już pojawił się w opowiadaniu. Mam pewne plany dotyczące Kowala, chociaż nie są ona specjalnie rozbudowane, bo, jakby to ująć... nie będzie on na miejscu, ale jednak da on o sobie przypomnieć również później ;P
Również pozdrawiam!
Pff, najpierw - dobrze, że dodałaś notkę teraz, bo nie miałam zamiaru na święta iść do kościoła dawać na mszę! :D Jeee, ale znając życie do kolejnego rozdziału to się stanie, ech. :D
OdpowiedzUsuńTa, teraz odezwie się moje dziwkarskie rozdwojenie jaźni, albo nie! Mam inny patent, bo...Konard to moja miłość całego opowiadania, bo mimo, że i tak stara się być chłodny albo bezinteresowny, to do niej przyszedł! Awww! Aż piszczałam i taka zajarana czytam, a tu koniec....i dlatego "Pfff". Chcę dalej, jak sobie pogadają i docinają tak bardzo boleśnie. Jeny, on jest tak nieziemsko zazdrosny, ale nie tak jak Hanka, która od razu ryczy i patrzy spod byka. Konrad znajduje dobry moment i dobre słowa, żeby dowalić do pieca. Podobała mi się jego reakcja przy ognisku jak Kowal (omg!) czarował Hankę, a potem jak wszedł do jej pokoju. Mistrz chłodnej zazdrości, awww! <3
I odnośnie do Kowala to jest on moją epizodyczną miłością, która tak samo pojawiła się jak on wszedł na scenę. Jest takim…luzackim dodatkiem. Serio i świetnie by pasował do Hanki, nie wiem czemu to piszę, bo ona powinna uszczęśliwiać Konrada. Nie, nie wiem, kurde jestem rozdarta między tych dwóch seksów, ach. Albo wiem! Konrad dla Hanki, a ja wezmę Kowala, nie ma problemu.
Dalej, byłam w szoku pod względem zachowania Sary! Kurde! Nie wierzę, że jeszcze zostanie kumpelą Hanki. Chociaż nie wiem czemu, ale ja mam wrażenie, że Sara coś kombinuje, bo byłe dziewczyny Konrada nie mają równo pod sufitem. One zawsze coś knują, żeby go mieć dla siebie i dlatego się obawiam jakiegoś podstępu. Po byłych dziewczynach Kondzia można się wszystkiego spodziewać, o.
I Olka, tak jak wcześniej, nie lubię jej. Jest podejrzana i w ogóle…szmata. :D
No, jak na takie długie czekanie, to dobrze się spisałaś. Pochłonęłam nawet nie wiem kiedy i tu już koniec, a ja chcę dalej Konrada z Hanką. Dlatego nie rób tego znowu, postaraj się o nową notkę szybciej, błaaaagam Cię! :D
Pozdrówki! <3
myślę sobie, jak o wiele łatwiej by było, gdyby Hanka była zakochana w Kowalu. W jakiś sposób się jej podoba, więc nie winię jej tak do końca za ten pocałunekj, ale głównie myślę, że to dlatego, że wykazuje wobec niej zainteresowanie, że potrafi do niej dotrzeć, ponbieważ nie mają przeszłości, że jest opiekuńczy, zupełnie inny od Czarka. a Teraz to wręcz mi zaimponował tym, że nie wykorzystał tej sytuacji,mimo że jestem pewna, że chciał, i myślę, że nie tylko na wzgląd na przyjaciela. Tak więc Kowala lubię coraz bardziej, ale faktycznie dla Hanki nie jest. Co gorsza, uważam, że Konrad też nie do końca, bo Hanka po porstu... jest serio... denerwująca. Rozmemłana. Tylko że trochę ją rozumiem, ona sie po prostu boi. ale skoro juz potrafi od czasu do czasu pokazać pazurki, no to ile mnożna..,. Cały świat wie o jej miłości, więc może naprawdę już przestać odstawiać te cyrki. Dobrz,e że Konrad wykazał się inteligencją i do niej poszedł, ale pewnie z powodu jej dziwnego charakteru szybko to nie pójdzie. Eh, ciężkie z nią życie. Olka mnie denerwuje, ale właściwie ma dobre spostrzeżenia,a Sandrę lubię, może ją połaczyć z Kowalem, życze mu jak najlepiej, jest świetny. I faktycznie, kazałaś długo czekać na notkę, ale było warto, zarówno ze względu na treść, jak i długość:) czekam z niecierpliwością na cd:) zapraszam na nowość zapiski-condawiramurs.blogspot.com
OdpowiedzUsuńPo pierwsze primo: śliczny, wrzosowo-fiołkowy szablon. Nagłówek pewnie robiła depraved<3
OdpowiedzUsuńTakiego Konrada z nagłówka to bardzo bym chciała<3
Żałuję, że nie przeczytałam rozdziału wcześniej, chociażby tylko po to, aby móc napisać dłuższy komentarz ( zrzućmy też winę na wino, które własnie piję. Twoje zdrowie! )
W każdym razie, nie ogarniam Hani, na razie, choć bardzo ją lubię. Znaczy, to bardzo typowo kobiece, że kocha na zabój i do końca życia jednego faceta, a próbuje kombinować coś z innym. Kowala traktuje jako odskocznie od miłości.
Ale końcówka była taka urocza i słodka. Kompletnie nie mogłam pojąć, że tak szybko z ataku przeszli do tulenia, ale najwidoczniej Konrad wie, kiedy spałzować, ugłaskać Hanię i pocieszyć ją.
No cóż, jakby nie patrzył to uwielbiam Różową<3 Uwielbiam Hanię, Konrada i resztę.
Czekam na kolejny,
PS W ogóle to zaskoczyła mnie Sara, wydaję mi się, że jest fajna i chyba lubi Hanię, ale takie sprawia wrażenie, a wiadomo, że pozory mogą mylić :)
Pozdrawiam<3