21. Lekcja zazdrości, lekcja szczerości

wtorek, 2 grudnia 2014

Hanka

Myśląc wcześniej o urodzinach Konrada, spodziewałam się kaca. Na szczęście nie wypiłam dużo wina, więc ominęły mnie nieprzyjemne dolegliwości. Czułam się nieco niewyspana, ale pewnie dlatego, że długo nie mogłam zasnąć. Cóż, po dniu pełnym wrażeń wcale mnie to nie dziwiło. Chociaż to pewnie obecność Konrada sprawiała, że sen nie chciał przyjść.
Wylądowałam z Konradem Czyżewskim w łóżku. Znowu. I znowu z tego samego powodu. Gdyby nie fakt, że burze przyprawiały mnie za każdym razem o zawał, modliłabym się, aby pojawiały się one w Pożarowie częściej.
Chociaż nie mogłam pozbyć się wrażenia, że oboje tylko szukaliśmy pretekstu. 
Nie poszliśmy spać od razu. Konrad poprosił, abym zeszła na parter, w kuchni miała zebrać się reszta towarzystwa. Przemilczałam fakt, że przecież o tym samym rozmawiałam z Kowalem – pozwoliłam, aby Czyżewski w swoje urodziny poczuł się jak bohater. Oboje jednak musieliśmy się przebrać; on był całkowicie mokry od deszczu, a moja koszulka nasiąknęła, gdy mnie przytulał. Kiedy spotkaliśmy się ponownie przy schodach, nie mogłam oderwać od niego wzroku. Konrad wyglądał przeuroczo w wilgotnych włosach, które co chwilę mierzwił palcami. Do tego flanelowa koszula w kratę – ten widok przywołał wspomnienia Konrada jako nastolatka. Wyszczerzył się i powiedział wesoło:
– Zejdźmy już, bo znowu będą wypytywać, co robiliśmy razem. Sami – podkreślił ostatnie słowo.
Przewróciłam oczyma i zaczęłam schodzić. Konrad zaśmiał się cicho. Dobrze, że ruszyłam przed nim, bo nie mógł zauważyć, jak się uśmiecham. Rany, że też kilka minut wcześniej nie mogłam się tak wyluzować. Na swoje usprawiedliwienie miałam tylko tyle, że Konrad również zachowywał się przy mnie zupełnie inaczej niż w towarzystwie gości.
W kuchni nie zostaliśmy zbyt długo, siedząc przy ognisku, rozmowa bardziej nam się kleiła, bezczynne przesiadywanie w kuchni jedynie przypomniało o nasilającym się zmęczeniu. Misiek wypił jeszcze trochę, co zupełnie go wykończyło. Sara przystopowała, ale trochę się zamuliła. Ola natomiast nie pojawiła się wcale. A ja, siedząc jak na szpilkach, wsłuchiwałam się w odgłosy burzy i udawałam, że nie widzę spojrzeń Kowala i Konrada. W piwnych oczach czaiła się iskra, której nie mogłam nie zauważyć, jednak przeczucie, że obserwujący mnie Czyżewski wyłapie każdy najmniejszy niuans, nie pozwalało mi nawet się do Kowala uśmiechnąć. Nie wiem, jak Kowal to odebrał, ale naiwnie liczyłam, że nie będzie miał mi tego za złe.
Ostatecznie wylądowaliśmy w łóżkach już po północy. Konrad zaprowadził pijanego brata na górę, ja z Sarą zorganizowałyśmy jeszcze miejsce do spania. Pokój Joanny był wolny, więc Sara na jedną noc mogła skorzystać z jej łóżka. Odniosłam wrażenie, że brunetka jak się tylko położyła na łóżku, od razu zasnęła. Nawet nie przejęła się ciuchami, których nie zdjęła, a na podłodze wylądowały tylko jej sandały. Wyszłam na paluszkach na korytarz, mijając pokój Kowala. Chociaż z jednej strony ciągnęło mnie do niego, wiedziałam jednak, że Kowal miał rację – przespałabym się z nim, tylko aby zrobić na złość Czyżewskiemu. Kiepski scenariusz romantycznej historii. Cóż, kiepski scenariusz jakiejkolwiek historii. 
Zapowiadało się, że każdy grzecznie wyląduje w swoim łóżku. Kiedy stanęłam u szczytu schodów, Konrad właśnie wracał z pokoju Michała. Zauważywszy mnie, przystanął. Usłyszałam grzmot – odgłos dochodził już gdzieś z oddali, ale to i tak brzmiał jak zaproszenie do wspólnej nocy. Konrad nawet nie zdążył nic powiedzieć, bo wypaliłam:
– Przebiorę się tylko i przyjdę.
Nie czekałam na jego reakcję, tylko wparowałam do swojego pokoju. Ubrałam się w to, w czym zwykle spałam – krótkie bawełniane spodenki i bluzkę na ramiączkach. Wyszłam równie szybko, obawiając się, że zaskoczy mnie grzmot. Później skierowałam się w stronę smugi światła wydostającej się z łazienki. Drzwi były uchylone. Przez chwilę myślałam, że może Misiek przytula muszlę klozetową; jako dobra koleżanka chyba powinnam mu „przytrzymać włosy” albo chociaż pokrzepiająco poklepać po plecach. Popychając drzwi, zobaczyłam Konrada myjącego zęby w samych bokserkach. On tylko uśmiechnął się i podał mi moją szczoteczkę. Sterczeliśmy tak razem, grzecznie szorując ząbki, co chwilę robiąc głupie miny do lustra. Zleciało nam dobre dziesięć minut na wygłupianiu się – zupełnie tak jakbyśmy byli przyjaciółmi od zawsze.
– Rozumiem, że u mnie? – rzucił Konrad, gdy wychodziliśmy na ciemny korytarz.
– Śpię od ściany – oznajmiłam, wymierzając w niego palec i czmychnęłam szybko do jego pokoju, skąd dobiegało ciepłe światło małej lampki. Położyłam się na łóżku, przymykając powieki, chwilę później zjawił się przy mnie Konrad. Byłam odwrócona do niego plecami, więc nie widziałam, jak pochyla się i składa delikatny pocałunek na moim ramieniu. Nie dałam po sobie poznać, jak ogromne wrażenie to na mnie zrobiło.
– Dobranoc, Hanka – szepnął, a ja miałam ochotę kopnąć go miedzy nogi. No bo czy „dobranoc, skarbie!” nie brzmiałoby w tamtej chwili lepiej? Oczywiście, że tak! Jasne, tylko to wymagało wykrzesania z siebie odrobiny romantyzmu.
– Słodkich snów – odpowiedziałam cichutko, kiedy już zgasił światło. Wtedy przyszło mi na myśl, że mój słodki sen trwał, przerywany jedynie odgłosami oddalającej się burzy.
Konrad przysunął się bliżej, objął mnie ramieniem, wtulając twarz w moje włosy. Długo nie mogłam zasnąć, on również – jego oddech nie był spokojny i równomierny przez dłuższy czas. Jednak żadne z nas nie odezwało się już ani słowem.
Po przebudzeniu z zadowoleniem odkryłam, że ręka Konrada wciąż spoczywała na mnie. Postanowiłam wyswobodzić się bez budzenia Czyżewskiego. Ujęłam delikatnie jego dłoń, usiłując lekko unieść ramię, by móc się spod niego wyślizgnąć. Plan się jednak nie powiódł, bo Konrad zaczął się przebudzać, a ja zastygłam z jego ręką w dosyć dziwnej pozycji. Kiedy poczułam, że ręka się poruszyła, natychmiast ją puściłam. Konrad zamrugał i wychrypiał:
– Czy ty nie możesz mnie obudzić tak normalnie?
– Próbowałam… 
– Nie kombinuj – przerwał mi, przewracając się na plecy, a później rozciągając.
– Okej, to ja idę zrobić sobie śniadanie. – Udźwignęłam się do pozycji siedzącej i zastanawiałam, jak z gracją przekroczyć jego boskie ciało, aby nie wylądować na nim jak ostatnim razem. Nie miałabym nic przeciwko przytulaniu, jednak kolejny niefortunny, niezgrabny upadek był ostatnim, czego chciałam. Konrad jak na złość również usiadł. Wyglądało na to, że tak szybko mnie z łóżka nie puści.
– Zrobić sobie? – mruknął. Zachrypnięty brzmiał cholernie seksownie. – A ja?
– Ty zrobisz kawę – odparłam bez większego zastanowienia. Uśmiechnął się delikatnie.
– Podoba mi się taki podział obowiązków – powiedział rozbawiony, po czym zachichotałam trochę zawstydzona.
Konrad nachylił się ku mnie, pogładził palcem moje odkryte ramię, niby przypadkiem strącając z niego ramiączko. Patrzył na usta, jakby to one miały być jego śniadaniem. Wzrokiem powędrował wyżej, spojrzał mi w oczy – wytrzymałam może sekundę lub dwie, bo zaśmiałam się bezgłośnie, przerywając kontakt wzrokowy. Nie dowierzałam, że to działo się naprawdę. Chyba chciał mnie pocałować. Gdy dotknął mojej brody i stanowczym, ale delikatnym ruchem zmusił mnie do ponownego spojrzenia na siebie, byłam tego właściwie pewna. Ostatni nasz poranek wyglądał podobnie, a później skończył się trzaskaniem drzwiami. Nie wiedziałam, jak daleko powinniśmy się posunąć, dlatego postanowiłam wszystko obrócić w żart.
– Nie patrz tak na mnie – poprosiłam – na pewno wyglądam jak zombie.
Konrad westchnął, ale na szczęście nie wyglądał na zawiedzionego, raczej rozbawionego. Kiedy wstał i podszedł do krzesła przy stole kreślarskim, gdzie leżały jego ciuchy, ja mogłam wreszcie bez przeszkód opuścić łóżko, pójść do swojego pokoju i też się ubrać. Konrad jednak nie przepuścił okazji, gdy przechodziłam obok, chwycił mnie powyżej łokcia i przyciągnął do siebie. Moje dłonie wylądowały na nagiej klatce piersiowej.
– Dostanę może buziaka na dzień dobry? – zapytał, posyłając mi zuchwały uśmiech.
– Dostaniesz za dobrą kawę – oznajmiłam. Konrad zaśmiał się i puścił mnie, choć niechętnie. Może nie powinnam odmawiać mu całusa, bo przecież wcale nie zachowywał się jak człowiek, który chciał ze mną drzeć koty.
Ogarnięcie się zajęło mi kilka minut. Zanim zeszłam na parter, zerknęłam do pokoju Michała, ten spał w najlepsze, wyglądał jak nieżywy. W kuchni zastałam Konrada. Stał z kubkiem w ręku, opierając się biodrem o blat i spoglądał przez okno. Póki mnie nie dostrzegł, wyglądał na zamyślonego.
– Kawa już jest – oświadczył z dumą w głosie. – Teraz czekam na moje śniadanie. Najpierw jednak – zrobił pauzę i podał mi drugi kubek – ty musisz spróbować.
– Nie odpuszczasz, co? – zaśmiałam się, przystając przy nim. Przejęłam kubek, upiłam trochę. Czułam się trochę dziwnie, starałam się nie oparzyć, a Konrad nieustannie taksował mnie wzrokiem, co utrudniało skupienie.
– Nigdy – odparł. Był wesoły, ale w jego głosie usłyszałam coś, co brzmiało śmiertelnie poważnie.
– Hmm, ja chyba robię lepszą – odpowiedziałam z pełną powagą. Zdmuchnęłam parę znad kawy i upiłam jeszcze mały łyk, a później odstawiłam kubek. Konrad zmarszczył czoło, zaskoczony. No przecież jak mogło mi nie smakować, no nie? – To co? Może zrobić jajecznicę, co?
Zajrzałam do lodówki, aby sprawdzić, czy miałam z czego zrobić śniadanie. Na szczęście jajek nie brakowało. Wyjęłam pudełko, przygotowałam sobie deskę i cebulę, wyjęłam patelnię – wszystko to pod bacznym okiem Czyżewskiego, który wyglądał, jakby się zapowietrzył.
– Jesteś okrutna, wiesz? – rzucił z pretensją. Nie zdążyłam odpowiedzieć, bo do kuchni wkroczył Kowal, a zaraz za nim przyczłapała się Sara.
– O, załapię się na jakieś śniadanie? – zapytał Kowal, zajmując miejsce przy stole.
– Jasne, zrobię ci coś specjalnego – przytaknęłam. – Wszyscy się załapiecie, tylko musicie chwilkę poczekać.
– A kawka? Królestwo za kawę! – jęknęła Sara, podchodząc do mnie bliżej. Niewiele myśląc, podałam jej swój kubek. Wyglądała całkiem dobrze jak na osobę, która przed chwilą wstała. A może tylko sprawiała takie wrażenie, bo zdążyła się już wykąpać, uczesać i zrobić lekki makijaż. Cóż, ja nie czułam potrzeby strojenia się przed każdym wyjściem z pokoju.
– Ta sprawa jeszcze nie jest rozstrzygnięta, pamiętaj – zwrócił się do mnie Konrad, mówiąc ściszonym głosem. Rzucił mi się w oczy typowy dla niego uśmiech. – Skoro już zwolniłaś łazienkę, pójdę się wykąpać, a kiedy wrócę… – Szturchnęłam go, więc nagle przerwał, po czym rzucił z pretensją: – Tej, a to za co?
– Nie musisz się martwić – powiedziałam teatralnie – moja jajecznica będzie znacznie lepsza od twojej kawy.
– Ja parzę zajebistą kawę – prychnął, przybliżając nieco swoją twarz do mojej. W jego oczach widziałam rozbawienie. Ze wszystkich sił starałam się zachować powagę, ale to nie było takie łatwe. – Po prostu się nie znasz, skarbie – powiedział, prawie się śmiejąc. Zakryłam usta dłonią, a drugą, wolną, odepchnęłam Konrada od siebie. Chichotałam jak idiotka, zupełnie zapominając o jajkach, śniadaniu i całym bożym świecie.
– Hej, robicie to śniadanie czy zajmujecie się sobą? – dobiegł do nas nieco złośliwy głos Kowala. Oboje z Konradem spojrzeliśmy na niego. Spoglądał na nas znacząco, z przekorą, co wcale mnie nie dziwiło. Pokazałam Kowalowi język, a później zerknęłam na Sarę, która wyglądała na rozradowaną. Zaczęłam się zastanawiać, czy ona zauważała to, jak spoglądałam na jej byłego chłopaka, czy też wręcz przeciwnie – uznała, że przekomarzamy się jak przyjaciele. Nie potrafiłam jej rozgryźć i zaufać, a co najważniejsze – zastanawiałam się, czy ona wciąż coś czuje do Konrada.

*

Przedpołudnie minęło bardzo leniwie. Zaraz po śniadaniu, posprzątałam kuchnię, a później, zamiast bezczynnie gapić się w sufit, usiadłam na balkonie z książką. Kończyłam właśnie ostatnią, którą wcześniej przywiózł mi Konrad, więc musiałam poprosić o kolejne, żeby w Pożarowie nie umrzeć z nudów. Było już grubo po jedenastej, gdy Michał wstał – chociaż jak na niego, to i tak wyjątkowo wcześnie. Wszedł do mojego pokoju, a później wyjrzał na balkon. Każdy najmniejszy ruch sprawiał mu ból. Oparł się o framugę, zerknęłam na niego znad książki.
– Masz jakieś cudowne specyfiki, które cofną kaca? – wymamrotał, ledwo go zrozumiałam.
– Specyfików nie mam. Polecam profilaktykę – zaśmiałam się, powracając do lektury. Michał jednak nie ruszył się z miejsca. Może nie miał siły, a może chciał mnie jeszcze pomęczyć.
– Bardzo śmieszne, naprawdę – burknął pod nosem. – A wodę chociaż masz?
– W kuchni jest mineralna.
– Ale schody to trudna przeszkoda.
Podniosłam na niego wzrok – Misiek nie żartował, a mnie prawie rozśmieszył jego śmiertelnie poważny wyraz twarzy.
– Mam ci po nią zejść? – pisnęłam, upuszczając bezwładnie książkę na kolana. – Żartujesz sobie, prawda?
– Haniu – jęknął – Haniu, błagam.
Rzuciłam Michałowi złowrogie spojrzenie, wstałam, wyprostowałam się, a on w obawie przed tym, że mogłabym mu zrobić krzywdę, wycofał się do mojego pokoju. Usiadł ostrożnie na łóżku, nie robił żadnych gwałtownych ruchów, jedynie popatrzył na mnie błagalnie swoimi szarymi oczami, w których czaiło się cierpienie. Westchnęłam bezradnie. Nie potrafiłam mu odmówić, chociaż wiedziałam, że bezczelnie wykorzystuje moją dobroć.
– Jesteś aniołem. 
– Zamknij się – warknęłam na niego, a on skulił się, chowając twarz w dłoniach. – Nie obrzygaj mi łóżka – poleciłam jeszcze. Wychodząc z pokoju, uśmiechnęłam się pod nosem. Może to okrutne, ale cierpienie Michała wydawało mi się w pewien sposób zabawne.
Na parterze natknęłam się na Kowala. Stał odwrócony do mnie plecami, rozmawiał przez telefon. Nie zauważył mnie od razu. Zwolniłam kroku z myślą, że może za moment się rozłączy, a później poświęci mi chwilę uwagi. 
– Dziś wracam, powinienem być w Warszawie wieczorem – powiedział, a mnie zrobiło się przykro, że jego pobyt w Pożarowie powoli dobiegał końca. – Stęskniłaś się? – zapytał słodko. Więc rozmawiał z kobietą. Nie wiedziałam, czy bardziej poczułam się rozczarowana, czy zazdrosna. – Jeszcze trochę beze mnie wytrzymasz, kochanie… 
Przełknęłam głośno ślinę, szybko ruszyłam przed siebie. Przechodząc obok, łypnęłam na Kowala okiem. Na mój widok na jego ustach pojawił się delikatny uśmiech, trochę nieśmiały, taki, który przypomniał mi, jaki Kowal potrafił być uroczy. Nie zareagowałam wcale, po prostu minęłam go i weszłam do kuchni. Jak na złość natknęłam się na Konrada, tym razem w oficerkach i bryczesach. Podobnie jak przed śniadaniem, opierał się o blat, tym razem ze szklanką w ręku. Kiedy tylko się pojawiłam, złośliwa natura Czyżewskiego ponownie się objawiła.
– A ty się księcia z bajki spodziewałaś? – zapytał jak gdyby nigdy nic. On też najwidoczniej usłyszał rozmowę swojego kolegi.
Księcia z bajki na pewno nie, w końcu Kowal był tylko czarodziejem. Nie posądziłam go jednak o taką skuteczność fachu – potrafił omotać niejedną kobietę naraz. 
Albo po prostu wykorzystał moją naiwność.
– Nie rozumiem. – Nawet na Konrada nie spojrzałam, tylko wyjęłam wodę i zatrzasnęłam drzwi lodówki. Chciałam wyjść i uznać ten temat za niebyły.
– Mówię o Kowalu – uściślił, chociaż dobrze zdawał sobie sprawę, że tylko próbowałam go spławić. Już miałam wychodzić, ale odwróciłam się na pięcie i zaciskając usta w wąską kreskę, podeszłam bliżej Konrada.
– Wiesz co, już kiedyś pomyliłam kogoś z księciem z bajki, ale już nigdy tego nie zrobię.
Z mojego głosu wyraźnie biła gorycz, którą Czyżewski musiał poczuć, bo nie odezwał się już ani słowem. Mierzyliśmy się wzrokiem przez dłuższą chwilę. Jego milczenie doprowadzało mnie do furii, dlatego postanowiłam natychmiast wyjść z kuchni i nie oglądać się za siebie. 
Poniewczasie zorientowałam się, że Konrad mógł milczeć, aby nie wywoływać kolejnej sprzeczki. Znacznie mądrzej niż ja. Szybko więc pożałowałam swoich ostatnich słów. Miałam ochotę rozpędzić się i walnąć w przeciwległą ścianę. Może gdybym mocno uderzyła się w głowę, przestałabym oskarżać Konrada o zło całego świata, tylko dlatego, że była to bardzo prosta wymówka. Przecież Czyżewski nie był winny temu, że Kowal mnie rozczarował, bo to właśnie odczuwałam – rozczarowanie. Nie wiedziałam, czego spodziewałam się po Kowalu. Naprawdę przypuszczałam, że prawie obcy człowiek pocałuje mnie, gdy go tylko o to poproszę? Ot tak, po prostu?
W moim pokoju nadal siedział zniecierpliwiony, cierpiący Michał. Podałam mu butelkę, a on wypił prawie połowę zawartości na raz. Wyszłam na balkon, aby kontynuować czytanie książki. Niestety na moim miejscu rozsiadł się Kowal, który najwidoczniej na mnie czekał. Mogłam obejrzeć się w jego okularach przeciwsłonecznych – nie wyglądałam w tym odbiciu na zadowoloną, sama przed sobą bym uciekła.
– Wracasz do Warszawy – pozwoliłam sobie zauważyć.
– Martwi cię to? – zapytał przekornie. – Czy może martwi cię, że wracam tam do kogoś?
– A masz do kogo wracać? – Odbiłam piłeczkę, a on zaczął się zastanawiać, co odpowiedzieć. Ściągnął okulary, wstał i oparł się o barierkę. – Któraś z nich jest podobna do mnie? – rzuciłam jeszcze, a Kowal zaśmiał się rozbawiony. Widocznie trafiłam w dziesiątkę z tym pytaniem.
– Haniu, żadna z nich nie jest podobna do ciebie – powiedział.
Patrzył mi prosto w oczy. Oparłam się, bo czułam, jak miękną mi kolana. Znowu. Nie byłam odporna na urok Kowala, a on doskonale wiedział, w jaki sposób owinąć mnie wokół palca. Cholerny czarodziej. Zamrugałam kilkukrotnie, zbierając się do odpowiedzi. Pierwsza oczywiście odezwała się fałszywa skromność i niechęć do jakichkolwiek komplementów. Powiedzenie Kowalowi, że przesadzał, było naprawdę najprostsze, ale taka odpowiedź wydała mi się zbyt banalna. Dlaczego więc nie miałabym po prostu podziękować?
– Jesteś naprawdę uroczy, Tomek.
Uśmiechnęłam się do niego i niby przypadkiem musnęłam palcami jego dłoń. Zauważył ten ruch, to podziałało jak impuls, jeden kącik jego ust drgnął. To było dziwne, ale kiedy wiedziałam, że mój flirt z Kowalem nie prowadzi tak naprawdę do niczego poważnego i robiliśmy to wyłącznie dla własnej uciechy, nie sprawiało mi to żadnego problemu.
– Ktoś nas obserwuje – spostrzegł Kowal.
Początkowo myślałam, że to Michał, ale on położył się na moim łóżku i zdychał, zupełnie niezainteresowany tym, co dzieje się wokół niego. Podążając za wzrokiem mojego towarzysza, odwróciłam się – przy drzwiach stajni stał starszy Czyżewski i czyścił siwka, tuż obok niecierpliwej Fridy. Konrad patrzył na nas, jakby chciał mnie i Kowala zabić wzrokiem i wcale tego nie ukrywał; kiedy my na niego spojrzeliśmy, on nadal bezczelnie się gapił. Przerwał dopiero w momencie, gdy z siodlarni wyszła roześmiana Sara. Widocznie szykowali się do jazdy, a to było bardziej interesujące niż kumpel i koleżanka brata.
Żałowałam, że nie potrafiłam jeździć konno albo że balkon nie znajdował się nad wejściem do stajni – wtedy usłyszałabym, o czym rozmawiają, a mogli przecież na mój temat. W zasadzie było to bardzo prawdopodobne, jeśli Sara równie otwarcie rozmawiała z Konradem, jak poprzedniego dnia ze mną.
– Trudno ukryć zazdrość – wyszeptał Kowal prosto do mojego ucha. Po plecach przeszedł dreszcz.
– Jest wściekły, że stoimy tutaj razem – zawyrokowałam. Starałam się zachować zimną krew i nie okazywać żadnych zbędnych emocji. – Jeszcze przed chwilą pytał mnie, czy naprawdę myślałam, że jesteś księciem z bajki.
– Jesteś zazdrosna o Sarę. Mówiłem, że trudno to ukryć – powiedział wprost, pomijając dalszą część mojej wypowiedzi. Udawanie, że niczym się nie przejęłam, przy Kowalu nie miało sensu, musiał dysponować jakimś cholernym skanerem w oczach, skoro nic się przed nim nie ukryło. Otworzyłam buzię ze zdziwienia, chciałam zaprzeczyć, ale żadne słowa nie chciały mi przejść przez gardło. – Trudno być zakochaną w Konradzie, co?
– To nie jest zabawne – odparłam chłodno. – Zakochiwanie się bywa czasem skomplikowane – stwierdziłam mało elokwentnie, ale to było pierwsze, co przyszło mi do głowy. Wzrokiem niepewnie błądziłam gdzieś po niebie, jakbym tam miała znaleźć odpowiednią odpowiedź.
– Uwierz, że dla niego również takie jest.
Przyjrzałam się Kowalowi z wyraźnym zainteresowaniem. Mówił całkiem poważnie, nie wiedziałam tylko, jak zinterpretować te słowa. Równie dobrze mogła być to dla mnie dobra, jak i zła wiadomość.
– Nie do końca rozumiem, co masz na myśli – przyznałam. Obejrzałam się jeszcze raz, Konrad rozmawiał z Sarą z uśmiechem na twarzy i głaskał za uchem Szarleja, który przybiegł do nich. Natychmiast spojrzałam z powrotem na Kowala. Pokręcił z dezaprobatą głową, gdy westchnęłam cicho. – On też nieszczęśliwie się zakochał? W tej kobiecie z seks-taśmy? – zapytałam, zupełnie zapominając o obietnicy złożonej Konradowi.
Kowal nerwowo zerknął do mojego pokoju. Zauważyłam, że Michał przewrócił się na bok, chyba postanowił sobie pospać. Na pewno nas jednak nie słuchał. Niemniej jednak Kowal wyglądał na nieco zdenerwowanego. Chwycił mnie za dłoń i pociągnął do pokoju Konrada, tym bardziej że drzwi balkonowe były otwarte na oścież.
– Skąd wiesz o filmie? – spytał, patrząc na mnie oskarżycielsko.
– Znalazłam go przypadkiem na laptopie – wymamrotałam, siadając na skraju kanapy. – Ale przysięgam, że to było naprawdę przypadkiem… 
– On wie?
– Tak, Konrad wie – westchnęłam ponownie. Nastąpiła chwila ciszy. Myślałam, że oszaleję, gdy Kowal stał na środku pokoju, sztyletując mnie wzrokiem. Cóż, ja również zastanowiłabym się, czy powinnam sobie ufać, ale skoro już zaczęliśmy ten temat, to nie chciałam ponownie zostać spławiona i odesłana z ochłapem informacji. – Kim jest ta kobieta? Konrad zakochał się w starszej od siebie kobiecie?
– Nie, przez nią stracił pracę, bo to… – przerwał i zacisnął dłonie w pięści. – Nie powinienem ci tego mówić – zawahał się, wypuścił głośno powietrze z płuc, ale kontynuował: – Myślisz, że dlaczego Konrad przyjechał do Pożarowa? Bo zapragnął wakacji?
– Nie – jęknęłam cicho, krzywiąc się. – Brzmisz tak dziwnie poważnie. Podejrzewam, że to jakaś grubsza sprawa – przyznałam drżącym głosem.
– Właśnie – przytaknął. – Skupmy się na tym, że Konrad stracił pracę, ale o tym już wiesz.
– Niewiele. Nigdy o tym nie mówił, wiem tylko tyle, ile usłyszałam lub sama się domyśliłam.
– To nie będzie miłe, co powiem – zaczął – ale wydaje mi się, że Konrad ma obecnie tyle problemów na głowie, że zakochiwanie się jest ostatnim, na co miałby ochotę.
– Rozumiem – powiedziałam ze smutkiem. Rzeczywiście to nie było miłe. Bardziej Konradowi w Pożarowie przeszkadzałam, co dał mi odczuć już przy naszym pierwszym po kilku latach spotkaniu. 
– Chociaż większym problemem jest to, że on po prostu boi się zakochać – dodał Kowal, widocznie mój wyraz twarzy dał mu do zrozumienia, że poczułam się zraniona. – W kimkolwiek. To właśnie chciałem ci powiedzieć na początku, ale wyskoczyłaś z tym filmem i… 
– Okej – weszłam mu w słowo. – Podejrzewam, że on podobnie zachował się, kiedy sam dowiedział się, że obejrzałam to domowe porno. Ale nie całe – dodałam, przypominając sobie moment, gdy szperałam w czeluściach dysku. – Konrad woli Olę, prawda? Bo ona nie oczekuje od niego miłości – powiedziałam jeszcze, wracając do poprzedniego tematu. Kowal wyglądał, jakby załamywał ręce, bo nie potrafił mnie wyprowadzić z błędu.
– Ale – westchnął – tutaj właśnie o nią chodzi. On był w niej śmiertelnie zakochany, a ona zatruła mu życie swoimi kłamstwami, tylko po to, aby zatrzymać go jak najdłużej przy sobie. To tak w dużym skrócie. Chciałabyś się zakochać w kimkolwiek po czymś takim? – zapytał, ale już go nie słuchałam.
– Zakochał się w wyobrażeniu o kobiecie – wymamrotałam pod nosem w zamyśleniu, siadając na kanapę. 
– Co? – Kowal wyglądał na zaskoczonego moim porównaniem. Wsadził ręce do kieszeni i usiadł swobodnie obok mnie. – Myślę, że można to tak nazwać. – Skrzywił się. 
– To powiedział Konrad, kiedy spotkaliśmy się kilka lat temu – wyjaśniłam. – To ta historia, o której opowiadał Misiek przy ognisku. Że zamknęliśmy się sami w pokoju i nie wiadomo, co tam robiliśmy. Konrad pocałował mnie wtedy. Wyobrażasz sobie? – zaśmiałam się. – Konrad był pierwszym facetem, z którym się całowałam. Wydawało mi się, że to wszystko było z jego strony szczere, ale później, nagle, dosłownie w tej samej chwili, zjawiła się Ola i czar prysł. Całował mnie cudzy facet, w którym już wtedy byłam szaleńczo zakochana, a na dodatek okazało się, że robił to wszystko dla rozrywki. Co miałam wtedy myśleć? Załamałam się, miałam złamane serce. – Spojrzałam w końcu na Kowala, przysłuchiwał mi się uważnie. – A ty teraz mi mówisz, że to przez Olę, bo ona zatruła mu życie. Jak to traktować? Chciał się pocieszyć?
– Może naprawdę był wobec ciebie szczery? Popatrz na to inaczej, z jego perspektywy – poprosił łagodnie. – Całkiem niezła partia, taki Czyżewski, no nie? Dla Oli również. Student z ambicjami, rodzina biedy nie klepie. W dodatku nawet przystojny. Może i buntownik, ale mimo wszystko ze wpojonymi zasadami. On jest tak męcząco honorowy – zironizował.
– Jak Emil – wyrwało mi się. Kowal popatrzył na mnie zaciekawiony, a później usta zastygły w cwaniackim uśmiechu.
– Wykapany Emil, prawda? – mruknął. – Powracając do tych zasad, właśnie to Ola postanowiła wykorzystać, wiedząc, że Konrad jej nie odmówi.
– To znaczy? – dopytałam.
– To znaczy, że ty masz być z nim szczera – odpowiedział wymijająco.
– Ale też mi rada – prychnęłam. – To nie jest odpowiedź na moje pytanie.
– I tak powiedziałem ci więcej, niż powinienem, Hania – zauważył. – Doceniasz to, że jestem wobec ciebie szczery, prawda? – zapytał, a ja skinęłam głową. – Więc on doceni to, że ty jesteś szczera wobec niego, proste – podsumował.
– Wiesz co – zająknęłam się – wydaje mi się, że to nie jest aż tak proste – podkreśliłam.
Właśnie wtedy do pokoju wkroczył niczego nieświadomy Konrad, który na nasz widok zatrzymał się w pół kroku i aż wytrzeszczył oczy. Wspólnie z Kowalem nie mogliśmy kontynuować swobodnie naszego tematu, w końcu rozmawialiśmy właśnie o przybyłym, sami również byliśmy dosyć zaskoczeni jego pojawieniem się. Czyżewski zachował się tak, jakby to on nam przerwał, a to, że przesiadywaliśmy w jego pokoju, nie miało tutaj najmniejszego znaczenia. Rozejrzał się dookoła, na stole kreślarskim dostrzegł swój telefon.
– Ja tylko po to. – Pokazał nam komórkę, usprawiedliwiając swoje przybycie. – Nie będzie nas jakąś godzinkę. 
– Okej, poradzimy sobie bez was – odpowiedział Kowal, spoglądając na mnie. Konrad na pewno nie chciał usłyszeć, że nie był nam potrzebny do szczęścia. I tak już niepewny uśmiech spełznął mu z ust, pozostawiając po sobie jedynie trudny do ukrycia grymas. Zrobiło mi się głupio. Przed chwilą rozmawiałam z Kowalem o szczerości, a wyglądało na to, że coś przed Czyżewskim ukrywaliśmy. Cóż, moja mina również była nietęga. – Odwiozę później Sarę do domu, kiedy będziemy wracać – zaproponował Kowal, kiedy Konrad już wychodził.
– Nie trzeba, ja ją odwiozę – odparł Czyżewski, po czym zamknął za sobą drzwi.
Zacisnęłam szczęki i warknęłam. Uderzyłam sofę kilkukrotnie pięściami, wyładowując narastającą we mnie frustrację. Kowal popatrzył na mnie protekcjonalnie. Oparłam się ciężko, miałam ochotę zastygnąć w tej półleżącej pozycji i już nigdy nie wstawać, a już na pewno nie po to, aby oglądać Konrada z jakąkolwiek inną kobietą u jego boku.
– Widzisz, to wcale nie jest takie proste – poskarżyłam się jak mała, obrażona dziewczynka.
– Tylko się nie popłacz – odparł pobłażliwie. Ja tylko pokazałam mu język.
Do drzwi ktoś zapukał. Myślałam, że to ponownie Konrad, ale tym razem jednak przezornie poprosił o pozwolenie na wejście. Nie miałam zamiaru się odzywać, zrobił to Kowal. On nie był zaskoczony widokiem Oli, ja – wręcz przeciwnie. W zasadzie zdążyłam zupełnie zapomnieć o tym, że przebywała w Pożarowie. Usiadłam, prostując plecy. 
– Co zrobiliście Konradowi? – zapytała, uśmiechając się dwuznacznie. Wyglądała na rozbawioną, co mnie zdziwiło jeszcze bardziej, niż sama jej obecność w tym pomieszczeniu.
– O, a ty żyjesz – zauważył Kowal. – Myślałem, że zapuściłaś korzenie w pokoju. 
– Skądże, wyszłam na spacer, kiedy wy jeszcze spaliście – wytłumaczyła się. Uwierzyłam jej, w końcu wczoraj nic nie piła, więc nie powinna mieć problemów z wczesnym wstawaniem. – Ale ja nie o tym – zmieniła temat. – Chciałam zapytać, kiedy wracamy?
– Za dwie, trzy godziny – odpowiedział Kowal.
– Gdzie poszedł Konrad? – wtrąciłam się, zwracając do Oli. Wstałam i poprawiłam swoją koszulę.
– Nie wiem, minęłam się z nim na schodach – odparła.
– Przepraszam – wymamrotałam pod nosem, zerkając na Kowala. Puścił mi oczko, czułam się wolna i gotowa do działania po tym sygnale. Mijając Olę, starałam się do niej uśmiechnąć, miałam nadzieję, że nie wyszedł z tego żaden nieprzyjazny grymas. Zbiegłam na parter, a później wyszłam na zewnątrz. Nie mogłam nie zauważyć Sary siedzącej już na grzbiecie siwka. Nie chciałam przechodzić obok tak bez słowa i wyjść na niemiłą. 
– Wyglądasz tak majestatycznie – odezwałam się do niej.
– Dziękuję. – Wyszczerzyła się i ruszyła stępem.
Mnie jednak nie interesowała Sara, ale osoba, z którą za moment wyruszała w teren. Konrad już prawie wsiadał na Fridę, ale zrezygnował, gdy się zbliżyłam. Pogłaskałam kobyłkę po chrapach, odniosłam wrażenie, że ucieszyła ją moja obecność.
– Cześć, kochanie – powiedziałam czule do konia.
– Już się dziś widzieliśmy kilkukrotnie – odezwał się Konrad z przekorą. Przeniosłam na niego wzrok i patrzyłam dłuższą chwilę, zastanawiając się, czy w ogóle powinnam coś mówić, a jeśli tak, to w jaki sposób.
– Przepraszam – wyjęknęłam z przejęciem. Nie odezwał się, czekał, co jeszcze mam mu do powiedzenia. – Moglibyśmy wrócić do nastrojów, jakie mieliśmy na rano?
– Pewnie – przytaknął, ale nie wyczułam w jego głosie tego entuzjazmu, który pojawił się we mnie. Skinęłam więc tylko głową i posłałam mu blady uśmiech, robiąc dwa kroki w tył, zanim odwróciłam się do Konrada plecami. – Hanka – zatrzymał mnie jeszcze. – Później odwiozę Sarę do domu, bo chcę odwiedzić mamę. Przy okazji chcę wyciągnąć ze sobą Miśka, więc zostałabyś tutaj sama. 
– Nie szkodzi. – Wzruszyłam ramionami.
– Nie o to chodzi – zaśmiał się cicho. – Może pojedziesz z nami?
Co mogłam zrobić? Oczywiście się zgodziłam.

24 komentarze:

  1. Rezerwuję sobie miejsce na wieczór;) Wpadnę z komentarzem po nadrobieniu poprzedniego rozdziału.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak zwykle spóźniona, ale muszę... Po prostu muszę skomentować... poprzedni rozdział. Nawet, jeśli to oznacza, że najnowszy skomentuję dopiero jutro, tuż pod swoim komentarzem. Na wstępie - wybacz, że zaglądam tak późno. Obawiam się, że nie mam nic na swoje usprawiedliwienie. Może więc, w ramach zadośćuczynienia, wyskrobię teraz parę słów ;)

      Zacznę od tego, że jestem zła na Hankę za jej zachowanie względem Konrada, ale... ją rozumiem. Dziewczyna ma prawo czuć się zagubiona. Zwłaszcza, kiedy ma pod nosem dwóch TAKICH facetów mniej lub bardziej zainteresowanych jej osobą. Każda inna będąca na jej miejscu pewnie by się cieszyła. Ale nie ona. Bo pierwszy z nich, Konrad, ostatnio zachowuje się bardzo w swoim stylu, czyli jak niepoprawny podrywacz z inteligencją emocjonalną równą zeru, drugi zaś, zachowuje się... odrobinę podobnie, z tym, że traktuje Hanię o niebo lepiej.

      Co będę ukrywać. Reszta mojego komentarza będzie dotyczyła Kowala. Do tej pory nie sądziłam, że ktokolwiek da radę przebić Konrada, ale oto i zjawił się taki jeden <3 I mam nadzieję, że już nie zniknie. W tym momencie, mam ochotę powiedzieć Hance: chrzań Konrada. Bierz się za Tomka :D Wiem jednak, że na dłuższą metę nic z tego nie będzie, bo Czyżewski pewnie nie bez powodu wciąż plącze się jej pod nogami. Przeczuwam, że to opowiadanie zakończy się epickim happy endem z udziałem Hani i Konrada -_- Jezu, oby nie.
      Nawet nie wiesz jak było mi szkoda Kowala. Niby nie zdążył jeszcze poczuć niczego poważnego do H, ale nie zmienia to faktu, że mógł poczuć się urażony. Mam wrażenie, że gdyby wtedy zamiast niego napatoczył się Konrad, Hania też nie miałaby obiekcji.
      Czy już pisałam, że Hania zdecydowanie bardziej pasuje do Tomka? Pewnie tak, ale co mi szkodzi powtórzyć :D Wątpię, żeby miało być między nimi coś więcej, niż tylko ten nieszczęsny pocałunek (swoją drogą, genialnie oddałaś słowami całą tę chemię między nimi <3), ale co mi szkodzi pomarzyć.
      Poprzedni rozdział chyba podobał mi się najbardziej z dotychczasowych. Podczas jego czytania miałam ciary. Dawno nic mnie tak nie ruszyło. Nie mogę doczekać się, kiedy sięgnę po następny.
      Kiedy komentarz do najnowszego? Bo ja wiem? Jutro.

      Ściskam! :*

      Usuń
    2. Trudno mi się odnieść do tego komentarza, skoro wrzuciłam już kolejny rozdział, który rzuca trochę inne światło na relacje Hanka-Konrad czy też Hanka-Kowal :)
      Mogę jedynie powiedzieć, że owszem opowiadanie zaczekam z myślą, że skończy się ono obrzydliwe słodkim happy endem, ale teraz nawet nie wiem. Albo Hanka będzie z Konradem, albo nie będzie z nikim, innej opcji nie przewiduję :P

      Pozdrawiam! :*

      Usuń
    3. Nawet tego nie oczekiwałam. Zwłaszcza, ze wzięło mnie na napisanie zaległego komentarza. Jutro napiszę właściwy:) No, tak właśnie myślałam. Trochę szkoda, ale jakoś przeżyję; )

      Usuń
    4. Trudno dogodzić każdemu, dlatego chyba najlepiej trzymać się swojego planu ;D A plan na (prawie) całe opowiadanie mam w głowie ;)

      Usuń
    5. Ten komentarz będzie nieco spóźniony (jak zwykle) i krótki. Słowo.

      Powyższy rozdział faktycznie zmienił wszystko. W tym mój stosunek do Tomka. No nieee... Ależ jestem nim rozczarowana :D Ale czy mogłam spodziewać się czegoś innego po kimś takim, jak on? Pewnie, że nie. To już taki typ. Żadnej nie przepuści.

      Za to Czyżewski bardzo miło mnie zaskoczył. Ten ich wspólny poranek, po zupełnie nieoczekiwanym wieczorze, był uroczy. Od razu przypomniała mi się końcówka rozdziału, którą też mieli okazję spędzić razem w łóżku. Tyle, że wtedy było dużo mniej niewinnie ;)

      Ja to widzę tak: jeśli oboje (nie tylko Hanka) zechcą się naprawdę zaangażować, to wtedy widzę ich razem. Jeśli jednak będą to wszystko przeciągać w nieskończoność, najpewniej skończy się im cierpliwość.

      Tyle ode mnie.

      Do następnego! :)

      Usuń
    6. Pojawiały się głosy, że Hanka i Konrad w ogóle do siebie nie pasują, szczególnie ostatnio, że w ogóle powinna wszystko rzucić i być z Kowalem. I nawet ja zaczęłam w to wierzyć, zaczęłam myśleć, że chyba mi coś tutaj nie poszło, b o plan miałam inny, ale widocznie sama musiałam dojść do tego momentu, żeby dojść do takiego samego wniosku jak Ty. W końcu znam Konrada znacznie lepiej od Czytelników i wiem, na co go stać ;D Chociaż, jak już pisałam wyżej - co z tej dwójki wyjdzie, sama do końca nie wiem :P

      Oj tam, żeby tak Kowal od razu każdej nie przepuścił :D On raczej... korzysta z uroków bycia młodym, tak bym to ujęła ;D

      Usuń
  2. Chciałam powiedzieć, że jestem i przeczytałam;)
    Z komentarzem wrócę pewnie niedługo

    OdpowiedzUsuń
  3. Hah! Hania na koniu :D powodzenia bym jej życzyła, trudno jest się początkującym utrzymać na koniu. Mam nadzieję, że jej nie zrzucisz z konia ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No cóż, zupełnie nie o to chodzi, ale widocznie przez późną porę napisałam coś niezrumienianego. Poprawię tę końcówkę, może wtedy będzie zrozumiałe... ^^

      Usuń
  4. Odpowiedzi
    1. A ja mam tutaj rezerwacje, MAX.
      No, najeździłam się rowerem, zebrałam myśli przy wypędzaniu demonów przez Constantine i mogę skomentować. :D No.
      Tylko tak naprawdę nie wiem, co napisać. Nie żeby wiało sandałem, ale...no, jakoś tak przefrunęłam ten rozdział i tylko "dowiedziałam się" czegoś o Konradzie. Jednak ja nie wierzę Kowalowi, o nie, nigdy. Kondzio ma serduszko i słodka Haneczka już je tam grzeje. Oni są tacy słodcy, aww. Normalnie, tacy uroczy w tym zagubieniu do siebie, że aż mogę tak ich wiecznie czytać, nawet jeśli nie są razem na amen ('ament" jak to mówiła moja siostrzenica). Jeny, ale jak w końcu się spikną razem to usłyszysz mój pisk radości aż u siebie, na sto procent! :D
      Kowal, muszę o nim napomnieć, bo to moja miłość number two, jaki on uroczy i nieuroczy. Niby bajerant, a ma tam jakąś laskę i tak czule do niej mówił. W OGÓLE. MATKO JAKIE OLŚNIENIE. WYSYŁAM DO CIEBIE TEN POMYSŁ KOBIETO!
      KOWAL, OPOWIADANIE O KOWALU.
      Czy Twoje opowiadania wtedy nie staną się cyklem?;>
      Najpierw "Fabryka dziur" połączone z Kondziem było, jak i odwrotnie, a opowiadanie z Kowalem i jego czarodziejską miłością, umarł w butach! Wygrałabyś dwa wiadra internetu. Dobra, koniec ekscytacji, dalej.
      Hanka...Hanka. No właśnie, Hanka! Zaskoczyła mnie totalnie swoim żartobliwym podejściem do Konrada. Zawsze naburmuszona na jakieś jego żarty, a teraz taka zadowolona, chociaż ten moment jak mówił do niej z tym "księciem z bajki" to się śmiałam. Jednak i tak ją pochwalę, że spoko zareagowała. Taka mała zazdrość, niby nic nie wnosząca do życia, ale skumulowała się z większą zazdrością do Kondzia. Słodkie. Jestem pod wrażeniem.
      Okej, to chyba na tyle.
      Lofciam i życzę czasu, bo wenę musisz mieć. Pomyśl o Kowalu, pliska! <3
      Pozdrawiam!

      Usuń
    2. Jeśli Ty piszesz mi taki słodki komentarz, to naprawdę coś się dzieje! :D Chyba ten etap takiego "słodkiego" zagubienia tej dwójki trochę potrwa, oczywiście nie będą się non stop zastanawiać, co jak i dlaczego, tylko trochę utrudnię im życie, żeby się mogli jeszcze trochę "wymijać" zanim miałabym ich naprawdę spiknąć :D W każdym razie, jeśli tak reagujesz teraz, to jestem ciekawa, jak będziesz reagować później ;D A Hanka... mam nadzieję, że wychodzi już z etapu, który wkurzał Cię na początku i może będzie z nią coraz lepiej :D

      A co do Kowala, to moją odpowiedź już znasz :) Najbardziej kuszące są te dwa wiadra internetu XD

      Pozdrawiam! <3

      Usuń
  5. A ja zaskoczę i ani nie zarezerwuje, ani nie poczekam, ani czegoś tam nie zrobię innego xd tak dla odmiany :D
    na samym początku dodam, że jak będę musiała czekać dłużej niż do sylwestra, to cię znajdę i nie wiem jeszcze co zrobię, bo w końcu zabicie i tak nie wyładowałoby mojej frustracji, bo kto pisałby mi różową? Tak czy inaczej pewnie nic nie zrobię, więc chowam tymczasowo swoje groźby do kieszeni.
    Dla mnie opcja czytania różowej przez jeszcze dwa lata to świetna wiadomość. Z czystym sumieniem przyznać muszę, że jesteś na top liście pierwsza i kompletnie nie wyobrażam sobie końca tego opowiadania. Coś za bardzo się związałam.
    Pierwsze co chcę powiedzieć to to, że nie uważam ten rozdział za leniwy. Burza emocji, rozmowa z Kowalem, poranek z Konradem, w ogóle sam Konrad po prostu mnie rozłożyły na łopatki. Za każdym razem, kiedy pojawiał się Konrad i Hanka liczyłam na to, że wyjdzie z tego coś więcej. Ostatnio w tej kwestii bywam bardzo niewyżyta. Chyba brakuje mi adrenaliny w życiu xd Hanka jak o hanka momentami mnie irytowała, ale do tego już przywykłam. I tak w jej temacie to jej rozmowa z Kowalem miała w sobie coś magnetyzującego, czytając ją, nie chciałam by nadszedł jej kres. I w momencie gdy do pokoju wtargnął byłam chyba tak samo zaskoczona jak oni.
    Właściwie, tak na moje oko, to ten rozdział był okropnie bardzo bogaty w emocje. Wydaje mi się, że dzięki Kowalowi łatwo mi teraz ogarnąć Konrada i jej emocjonalność. I jak to sama napisałaś - ten rozdział zdecydowanie był potrzebny. Pozostaje mi tylko tęsknic do następnego, bo jakie mam inne wyjście?
    Pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jejku, dziękuję! Tak miło zrobiło mi się po przeczytaniu Twojego komentarza, że nawet sobie nie wyobrażasz... Naprawdę bardzo, bardzo się cieszę, że tak myślisz, tym bardziej że to opowiadanie jest dla mnie szczególnie ważne. Pewnie powinnam przeprosić, że nie dodaję rozdziałów częściej, ale tak czasami po prostu jest... Niektóre rzeczy też muszą chyba dojrzeć w mojej głowie, pewnie dlatego z tego rozdziału jestem całkiem zadowolona :D

      Jeśli się nikt nie zabija itp. (haha :P), to dla mnie rozdział jest trochę leniwy, ale może udzieliła mi się atmosfera panująca w Pożarowie. Ale tak, zdecydowanie rozdział potrzebny, żeby poznać Konrada trochę lepiej. Czasami mam ważenie, że mimo tych 20 poprzednich rozdziałów nie tak łatwo go odgadnąć kim on tak naprawdę jest. I Kowal był potrzebny, nie tylko czytelnikom, ale też Hance :D I w ogóle był potrzebny, żeby być tutaj... Kowalem.

      Wiesz co, kiedy Konrad wszedł do pokoju, ja również byłam zaskoczona. Teraz nawet zaczęłam się zastanawiać, co tak naprawdę go przywiało do tego pokoju!

      Również pozdrawiam! :)

      Usuń
  6. No wiesz co, jak mogłas mnie az tak zmylić. Oczywiscie, jak przeczytałam,ze Hanka znow znalazła sie w łożku z Konradem, to wiadomo o czym pomyslałam i ucieszyłam sie jak cholera, myśląc -wreszcie, wreszcie,wreszcie, ale pozniej przypomniałam sobie,ze przeciez oni nigdy nie uprawiali seksu...i jak sie okazało,pójście do łóżka było bardzo dosłownym stwierdzenie, faktu, ze spali na jednym meblu,bo Hanka bała sie burzy. Alle ok,byłam w stanie to prżezyc, bo przynajmniej początek dnia zapowiadał sie ok. Tylko ze Hanka znow stchórzyła... Nie dała nawet tego całusa, ktorego obiecała, tylko z niewiadomego powodu zaczęła gadać z kowalem, kt faktycznie najwyraźniej kogoś ma. I hance jakos to nie przeszkadza, nie przeszkadza nawet na flirt, głownie dlatego,zeby wkurzyć Konrada zapewne, nie przeszkadza jej ta zabawa,bo przeciez to nie kowal jest tym, ktorego nieszczęśliwie kocha.i ok, jestem w stanie ro zrozumieć, bo Kowal nie jest dla niej az tak ważny, zeby bać sie każdego słowa, każdego jestu, ale gdyby choc na chwile odpuściła. Zrozumiałaby, ze wieczne darcie kotów z kimś, kogo sie kocha, nic nie przynosi. Kowal ma racje, Konrad ma problem z zakochiwania, sie, ale on juz sie zakochał, a problemem jest to,ze nie potrafi tego wprost powiedzieć. Zakochał sie w bardzo irytującej dziewczynie, srio, a juz myslalam,ze początek tej motki przyniesie zmiane w zachowaniu Hanki.moze matka czyzewskich powie cos takiego,ze im do głowy to przemówi, bo sami to chyba nie ogarną.... Boże, naprawde piorun ich chyba mysi strzelić, zeby zaczęli normalnie myślec xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie ukrywam, że ta dwuznaczność pojawiła się na początku specjalnie :P W moim przypadku, jako autorki tego opowiadania, nigdzie się żadne "wreszcie" nie pojawia, ja patrzyłabym na to bardziej jako "już?!". Trzeba wziąć pod uwagę jednak czas w opowiadaniu, a nie to, że bloga prowadzę od półtora roku XD

      Hmm, ja na miejscu Hanki też bym trochę stchórzyła, nie od razu Rzym zbudowano, a wydaje mi się, że Hanka mimo wszystko wychodzi na prostą i jej relacje z Konradem stają się łatwiejsze. Jednak jednego dnia całuje się z Kowalem, śpi z Konradem, na głowie jeszcze Sara z Olą, to jednak trochę dużo. A przez to, że pojawił się Kowal i przykuł jej uwagę, mogą się one jeszcze poprawić. Nie wiem, co wg Ciebie jest tym "normalnym myśleniem" ^^ Wydaje mi się, że pioruny na nich spadają dosyć często (a na pewno w dwóch ostatnich rozdziałach), ale byłoby bez sensu rzucać kogokolwiek w ramiona, a później pisać o sielance XD Może nie robię tego w szaleńczym tempie, ale wydaje mi się, że pokazuję, że ich myślenie o sobie się zmienia... ^^

      Pozdrawiam! :)

      Usuń
  7. Hej, czytam "różową koszulę" już od bardzo dawna, ale studia sprawiły, że całkiem zapomniałam o Twoim blogu ;P ostatnio coś mnie natknęło i pomyśłałam, że sprawdzę, czy coś nowego dodałaś. I nie pomyliłam się :D
    Poprzedni rozdział zakończył się dość niejednoznacznie i powiem szczerze, że spodziewałam się nieco innego rozwiązania, ale to tylko motywuje do dalszego czytania i sprawdzania jak potoczą się losy Hanki i Konrada :P Zdziwiło mnie, że Hania tak po prostu otwarcie przyznała się do swojego uczucia w rozmowie z Kowalem, bo szczerze mówiąc byłam pewna, że będzie szła w zaparte (ja na jej miejscu bym tak robiła ;d)
    Muszę Ci się jeszcze przyznać, że dopiero niedawno przeczytałam "fabrykę dziur". Nie wiem czemu zrobiłam to tak późno, bo jak zaczęłam tak nie potrafiam przerwać i pochłonęłam całość raptem w ciągu 1 dnia. :D A nieczęsto mi się to zdarza. Masz wielki talent!
    I muszę Ci jeszcze powiedzieć, że uwielbiam sposób, w jaki kreujesz bohaterów. W twoich historiach chyba każdy znajdzie jakąś cząstkę siebie, opisujesz z pozoru proste, codzienne sytuacje a jednak jest w nich coś niezwykłego. No i oczywiście faceci... tu Konrad, tam Aleks. Nietrudno się w nich zakochać :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję! Zawsze miło czyta się takie komentarze :) Zawsze staram się (chociaż nie wiem, może tak mi po prostu wychodzi... :P), żeby moje postacie były jak najbardziej "żywe", posiadały takie ludzkie cechy, pewnie też dlatego, aby odnalazły się w tych mniej lub bardziej zwykłych sytuacjach. W końcu to obyczajówka ;)

      Losy Hanki i Konrada chyba jeszcze bardziej się poplątają, chociaż... może właśnie w tym szaleństwie jest metoda, aby ten "supeł" rozwiązać :P W każdym razie łaskawa dla nich nie będę XD Hm, a co do Kowala, cóż, chyba on ma coś w sobie, że trudno byłoby cokolwiek przed nim ukrywać. Czasami kogoś takiego się spotyka, że rozmawia się swobodnie już od momentu poznania ;)

      Dzięki z komentarz i pozdrawiam! :)

      Usuń
  8. Wiesz co (oczywiście, że nie wiesz, bo jeszcze o tym nie napisałam), tak sobie myślę, że gdybym dostała historię Konrada i Hanki tak od razu w całości, byłoby po wszystkim w jeden wieczór i pewnie nie byłoby takich emocji związanych z nimi, bo jedną z najfajniejszych rzeczy w czytaniu blogów jest chyba paradoksalnie to oczekiwanie na nowy rozdział i czytanie go po raz pierwszy, po czym znów przychodzi okres czekania :D To zmienia diametralnie nasze podejście do historii, zwiększa emocje :D

    To było głębokie niczym Rów Mariański (co aż prosi się o potężne ba-dum-tss, skoro na imię mi Maria, przyznaj XD), teraz mogę już rozpocząć mój - jak zwykle - bardzo sensowny i poukładany komentarz do rozdziału, na który mam - oczywiście jak zwykle - bardzo szczegółowy plan.

    Zacznę od... środka. Kto bogatemu zabroni!

    Jest taka scena w "Och Karol" z Adamczykiem, w której podlatuje do niego reporter i mówi "pytanie od naszych słuchaczy, czy jest jakiś Karol, którego jeszcze pan nie zagrał?". Bardzo podoba mi się ta scena, zwłaszcza że gdy Kowal powiedział Hani, że "żadna z nich" nie jest podobna do niej, zaczęłam zastanawiać się, z iloma na raz kręci, albo czy może jak wspomniany wyżej Karol jest zwolennikiem bigamii... "Pytanie od czytelnika, czy jest jeszcze jakaś, z którą pan nie kręci?" - mikrofon jakiegoś radia, mądry sztab ludzi i fajne ciuchy i pędziłabym zadać Kowalowi to pytanie :D

    Skoro już zaczęłam o kobietach i Kowalu, bardzo zastanawia mnie jego relacja z Olą i chociaż to brzmi jakbym proponowała im romansik (a może nie ma co proponować, bo to już było?), wcale tak nie jest. Ciekawi mnie, jak dobrze się znają etc. :D
    Fascynuje mnie obecny wśród bohaterów Kajetan. Człowiek zagadka. Serio. Znam jednego, zawsze zjada mi kanapki.
    Nieważne, o czym to ja?
    Czytałam rozdział, w którym Konrad jest u mamy, już dawno temu, a teraz nie będę go czytać znów, bo boje się, że mój super szajsung zje mi cały komentarz, który aktualnie w pocie czoła na nim skrobię (właśnie dlatego komentuję z telefonu, żeby nie porzucić tego w połowie XD) - ale mam wrażenie, że gdy Konrad i Misiek zabiorą do niej Hankę, mamusia może dojść do różnych wniosków :D

    Kiedy Hania poświęciła zdanie czy dwa na myśli o tym, jak to Konradowi brak romantyzmu, jeśli całując ją na dobranoc w ramię, powiedział "Hanka" a nie skarbie, zastanowiłam się, czy na powitanie będzie oczekiwać orkiestry dętej, pięciu tuzinów czerwonych róż i słonia na wrotkach. Bardzo bawi mnie słoń na wrotkach. I chyba jestem bardzo nieromantczną duszą XD To, co najbardziej mi się w tej wspólnej nocy Kondzia i Hani podobało to - uwaga uwaga, werbelek poproszę (albo słonia na wrotkach, by przykuć uwagę) - ich wspólne mycie zębów. Tak, jeśli nie wierzysz, możesz przeczytać jeszcze raz, ale naprawdę uważam to za urocze, takie proste a jednocześnie chyba dość niezwykłe, zwłaszcza że chodzi o nich, a do tej pory raczej brak im było takich chwil.
    Nie wiem, co tu jeszcze dodać, żeby miało to sens, więc: Konrad ♥
    Ciekawe, o czym myślał tak leżąc sobie z Hanką...
    Obstawiam że o wpływie wysokości krawężnika w Korei Północnej na roczny import marchewek.
    Nie, serio mnie to ciekawi :D Kogo by nie ciekawiło, mam nadzieję, że to te krawężniki i marchewki XD

    Nadal nie wiemy, czemu Kowal oznajmił, że Konrad go zabije. A mnie to nadal interesuje, więc będę czekać, żeby się dowiedzieć, choćbym miała to odkryć w ostatnim rozdziale za kolejny rok albo dwa (to groźba? XD) :D

    A o czym miałby być wykombinowany bonus nie mam pojęcia. Ale czytałabym :D

    Dużo weny na kolejny rozdział!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mont Everest jest mniej wysoki, niż Rów Mariański jest głęboki, także niech będzie, że myśl jest głęboka, a nie górnolotna, mniej jak najbardziej pasuje ;D Coś w tym jest, że kiedy historia jest dawkowana, to człowiek automatycznie się do niej przywiązuje. Oczywiście fajnie byłoby przeczytać wszystko naraz, myślę, że jak się łyka książkę w jeden wieczór, to tylko dobrze świadczy o książce ;) A z blogami jest jak z czekaniem na odcinek ulubionego serialu, w sumie tam też często przerywa się w tzw. takim momencie, nawet podsycając tę ciekawość ;D Przy okazji autorzy też się przywiązują, mnie to opowiadanie towarzyszy znacznie dłużej niż jest ono publikowane na blogu ;)

      Panie Kowalu, słyszał pan? ;> Myślę, że Kowal jako dżentelmen nie zechce odpowiedzieć na to pytanie, więc jego milczenie i to, co da się wyczytać z jego wypowiedzi, powinno wystarczyć ;) On na pewno monogamistą nie jest, on jest chyba po prostu... artystą XD Co do Oli, to wątpię, aby coś-z-nią, chyba za dobrze ją zna, w końcu była dziewczyną jego kumpla.

      Kajetan będzie niedługo ;)

      Mamusia na pewno będzie się cieszyć, że jej się dzieciarnia zwali na chatę, a co do wniosków to nie wiem XD W sumie trochę sama się zastanawiam, co wizyta u mamy przyniesie. Chociaż nie powinno przynieść nic złego ;)

      Werble, słoń na wrotkach i confetti! Wspólne mycie zębów jest super! I cieszę się bardzo, że akurat na to zwróciłaś uwagę, bo jak dla mnie takie mycie zębów jest milion razy bardziej romantyczne niż to całe dobranoc, skarbie. Szorowanie ząbków, kawa, pocałunek w ramię i chyba nie będę na razie nic więcej dodawać :)

      O krawężnikach i marchewkach to może nie, już bardziej coś w stylu: PlayStation nie chce się odpalić, nie wiem dlaczego :D

      Konrad pewnie chętnie zabiłby Kowala, ale on jeszcze nie wie, dlaczego, a Kowal już wie XD

      Hahaha, już się pojawił pomysł na bonus w postaci całego opowiadania, dużo by pisać ;D

      Bardzo się cieszę, że wpadłaś, Twoje komentarze zawsze poprawiają mi humor ;) Pozdrawiam!

      Usuń
  9. Przeczytałam już dawno, ale spieszyłam się i nic nie napisałam.
    Cieszę się, że między Hanką, a Kowalem nic większego nie zaszło. Świetnie prowadzisz całą akcję, wszystko jest spójne, wciągające, ciekawe. Naprawdę wyczekuję na każdy rozdział. Od kilku rozdziałów zdecydowanie widać rodzące się uczucie Konrada do Hani. Naturalnie on musi być jeszcze trochę niezdecydowany, trochę zazdrosny, trochę złośliwy, by wreszcie się samemu o tym przekonać. A w czytelnikach podsycić dramatyzm i temperaturę całego uczucia. Mam takie przeczucie, że powoli Konrad zacznie coraz bardziej zabiegać o Hanię.... ale czy wtedy już cała historia dobiegnie szczęśliwego końca? Wątpię, a nawet chyba bym nie chciała. Sto razy lepiej czyta się o niewypowiedzianych uczuciach i drobnej grze, niż o szczęśliwym związku. W takim razie może Hania jednak stwierdzi,że ostatecznie udaje jej się żyć bez Konrada? No i cały czas czekam na jakiś obrót sprawy w związku z pracą Czyżewskiego. Wakacje powoli się kończą. Hania musi iść powoli na studia, Konrad musi kiedyś zacząć pracę. Ale, ale, jeszcze jest przecież po drodze ślub jego ojca!

    Skromnie zachęcam też do odwiedzenia mojego opowiadania. Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ach, no własnie o to chodzi, że wakacje jeszcze się nie kończą, tak powoli ten czas mija, że to dopiero początek lipca, ale niedługo "czas" trochę przyspieszy i między kolejnymi rozdziałami/wydarzeniami będzie mijało go więcej niż kilka godzin ;) Także na wszystko znajdzie się miejsce - na uczucie, pracę, ślub. Co do tego uczucia jeszcze, to bardzo się cieszę, że zwróciłaś na to uwagę, absolutnie nie chciałabym, aby wyszło, że uczucie Konrada wzięło się nie wiadomo skąd, szczególnie że zawsze uważałam go za człowieka mało kochliwego (w przeciwieństwie do Hanki :P).

      Również pozdrawiam!

      PS Dziękuję za zaproszenie, zawsze mi miło, kiedy ktoś czyta moje opowiadanie, jednak gdybym miała czytać opowiadania wszystkich, którzy tutaj wchodzą, to pewnie nie miałabym czasu na własne życie/blogi. Już i tak mam problem z byciem na bieżąco z blogami, które mam w linkach.

      Usuń
  10. Przeczytałam ... trzeci raz. Nie, nie komentuj xd.
    Pierwsza część rozdziału...miodzio. Hania i jej myśl o pokoju Kowala, potem litościwa (nadal trwająca) burza i przypływ bezkompromisowego "przebiorę się i przyjdę" oraz Konradowe "rozumiem,że u mnie". Byli w tym wszystkim tak fantastycznie wyluzowani i bliscy sobie przez ten czas. Hasło Czyżewskiego o sposobie budzenia go przez Hankę - bezcenne :) Śniadanie i poranne przekomarzanie:)
    Niestety potem przyszła rzeczywistość i cały czar gdzieś się ulotnił. I to przez Kowala vel Czarodzieja. Muszę przyznać, iż po raz kolejny miałam ochotę nimi potrząsnąć.
    Co nie zmienia faktu, iż Kowal "ukradł" rozdział. Jego rozmowy z Hanką są świetne. Bardzo lubię ich wspólne sceny.
    Co raz bardziej mnie intryguje , jak wmiksujesz Hankę i Konrada w happy end:) Czekam na kolejny rozdział.
    Pozdrawiam.
    Ps. Bonus? Kusisz. Nie wiem o kim, ale ja egoistycznie chciałabym poznać drugą stronę medalu wielkiej miłości Konrada czyli Olę:)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za komentarz!

Jeśli nie chcesz się logować lub po prostu nie posiadasz konta, użyj opcji "Nazwa/adres URL"