Konrad
– Nie wiedziałam, że Emil bierze ślub. Spotkałam twoją mamę kilka dni temu, ale nic mi o tym nie wspominała.
Zerknąłem na Sarę, wyglądała na zaskoczoną nowymi wiadomościami. Mnie zdziwiło natomiast jej nagłe ożywienie, bo wyartykułowała pierwszą złożoną wypowiedź od dłuższego czasu. Zupełnie przez przypadek poruszyliśmy temat, na który nie chciałem rozmawiać. A już szczególnie z moją byłą dziewczyną.
Przez ostatnie pół godziny Sara odpowiadała monosylabami. Nie sądziłem, że wyjazd w teren może ją aż tak zmęczyć. Wszystkiemu winna była kilkuletnia przerwa w jazdach oraz upał i duchota, bo przecież nie dosiadany przez Sarę grzeczny i posłuszny Fryderyk. Przez moment spoglądałem na dziewczynę, Frida wyczuła, że przestałem się skupiać na jeździe i, po raz kolejny, rzuciła łbem, prawie wyrywając mi z rąk wodze. To ja powinienem być zmęczony ujarzmianiem tej krnąbrnej kobyły.
– Przecież nie żeni się z moją matką – próbowałem zażartować. – Więc po co miałaby ci o tym mówić? – zapytałem jeszcze, czym skutecznie zamknąłem jej buzię. Przynajmniej na chwilę. Sara nie mogła przecież przyznać, że chodziło o zwykłe plotkowanie, prawda? Bo według mnie właśnie o to. – Okej, wracajmy, skoro mam jeszcze jechać do matki, powinniśmy powoli się zbierać.
– Myślisz, że będzie miała coś przeciwko, jeśli również ją odwiedzę?
Uśmiechnąłem się pod nosem, zawracając konia. Sara chyba tylko czekała, by móc o to zapytać. Zapewne zrobiła to tylko z grzeczności, bo gdyby chciała, wprosiłaby się każdego dnia na kawkę, nie potrzebując specjalnego zaproszenia. Oczywiście jako stara znajoma, a nie moja była dziewczyna.
– Pewnie mama będzie zaskoczona, że przyjedziemy we czwórkę, ale na pewno się ucieszy – odparłem, kiedy Sara się ze mną zrównała. Raz jeszcze rzuciłem na nią okiem. Tak, dobrze słyszałaś, że we czwórkę – pomyślałem, widząc po raz kolejny zdumioną minę. We mnie upał zaczął wzbudzać złośliwość. Albo był to lekki kac.
Przez dłuższą chwilę jechaliśmy w ciszy. Mnie to jak najbardziej odpowiadało. Sara zapytała mnie wcześniej, czy nie moglibyśmy gdzieś się wybrać, chociaż na godzinę, bo nie wiedziała, kiedy następnym razem będzie mogła wpaść do Pożarowa. Przez zwykłą grzeczność nie potrafiłem jej odmówić i postanowiłem posłusznie znosić jej towarzystwo. Powoli zaczynałem mieć dosyć tłumu przesiadującego w Pożarowie. Dwie byłe dziewczyny w jednym miejscu na raz to stanowczo za dużo.
Kowal zaprzyjaźniający się z Hanką – również.
– A ty jesteś zaproszony na ślub? – zapytała Sara.
– Oczywiście – odpowiedziałem bez namysłu.
– No, widzisz, a nic nie wspominałeś – powiedziała zuchwale i z pewną nutą triumfu w głosie. Pewnie, bo ślub Joanny i Emila to pierwsze, o czym powinienem jej powiedzieć. – Dlatego mnie to zaskoczyło – dodała, kiedy nie odpowiadałem.
– Jeśli to takie ważne, to jestem drużbą. – Popatrzyłem na nią zrezygnowany, dając do zrozumienia, że temat zamknięty. Mój wyraz twarzy okazał się niewystarczający.
– Poważna sprawa.
– Galop do lasu? – rzuciłem zawadiacko.
Nie czekając na odpowiedź Sary i zanim w ogóle zdążyłem to przemyśleć, pogoniłem konia piętami. Poluźniłem Fridzie wodze – koń tylko na to czekał, bo pognał przed siebie. W tamtym momencie temperament tej klaczki był mi bardzo na rękę. Popędziła przed siebie, korzystając z danej jej swobody.
Dotarliśmy z Fridą do skraju lasu i tam się na chwilę zatrzymaliśmy. Obejrzałem się, jak daleko zostawiłem Sarę. Mogłem odetchnąć z ulgą, dokładnie tego było mi trzeba: szumu powietrza w trakcie galopu, poczucia wolności, a nie niedzielnego spacerku stępem.
– Dobra dziewczynka. – Poklepałem Fridę po szyi, ruszając w stronę stajni. Sara musiała mnie po prostu dogonić.
Po powrocie oporządziłem konia, Sara poprosiła natomiast, abym jej z tym pomógł. Jako że pod naszą nieobecność w siodlarni pojawił się pan Andrzej, ostatecznie się nim wysłużyła. Może się obraziła, a może była zbyt zmęczona. Ja chciałem się szybko przebrać, wykąpać i zbierać się do wyjazdu. Powoli zbliżała się szesnasta, a my nadal nie byliśmy gotowi. Wyobrażałem sobie, jak wyciągam Michała za szmaty z pokoju i pakuję go do samochodu.
Wchodziłem do siodlarni, niosąc siodło i ogłowie, kiedy zobaczyłem Kowala wychodzącego na zewnątrz z budynku naprzeciwko. Po sekundzie pojawiła się również Hanka, nie zauważyli mnie. Po odwieszeniu wszystkiego w siodlarni ponownie przystanąłem w progu i na nich spojrzałem. Rozmawiali, stojąc przy samochodzie Kowala, chyba zupełnie nieświadomi mojej obecności. Na pewno nie wiedzieli, że ich obserwowałem, skoro Hanka pocałowała Kowala.
To nie był zwykły przyjacielski całus. Przez długie trzy sekundy ich wargi stykały się ze sobą. Szybko wycofałem się do środka. Zacisnąłem zęby, dłoń w pięść, po czym uderzyłem nią w stolik. Wystraszyłem się, kiedy spadł z niego pęk kluczy.
– Konrad, wszystko w porządku? – Odwróciłem się na pięcie, słysząc stajennego. Przyniósł uprząż Fryderyka.
– Tak, tak, jasne – wymamrotałem. – Przypadkiem uderzyłem nogą o stół i spadły – skłamałem zgrabnie, nie budząc żadnych podejrzeń. Pochyliłem się po klucze, kładąc je spokojnie na środek blatu. – Zaraz wyjeżdżamy – oznajmiłem.
– Spokojnie – przerwał mi, posyłając życzliwy uśmiech – wszystkim się zajmę.
Wyszedłem z siodlarni, mając nadzieję, że Hanka z Kowalem nie obściskują się na masce – znając Kowala, wszystko było możliwe. Zadziwiające, z jaką łatwością potrafiłem sobie to wyobrazić i jak szybko mnie to zdenerwowało. Na szczęście (dla mnie, nie dla nich) przy samochodzie pojawiła się również Ola i dystans między Hanką i Kowalem zwiększył się do bezpiecznej odległości.
– Zmykamy – zakomunikował Kowal.
Nareszcie.
– Domyślam się. – Skinąłem głową, podchodząc najpierw do Oli. Nie miałem okazji porozmawiać z nią jeszcze tego dnia. Objąłem ją ramieniem, przyciągnąłem do siebie i pocałowałem w czoło. Bardzo po ojcowsku, ale jednocześnie wyjątkowo czule. Nie protestowała, objęła mnie. – Gdyby coś się działo, to natychmiast dzwoń – wyszeptałem jej do ucha.
– Pewnie – mruknęła. – Jeszcze raz wszystkiego dobrego z okazji urodzin.
Uśmiechnąłem się łagodnie, Ola odpowiedziała tym samym, a później wsiadła do auta. Wtedy zbliżył się do mnie Kowal i poklepał po ramieniu, żegnając. Nie musiał nic mówić, zresztą ja też nie, wiedział, że miałem ochotę dać mu w mordę, ot tak, chociażby dla zasady. Jego złośliwy uśmiech mógł oznaczać tylko jedno – ze satysfakcją robił mi na złość.
– Do zobaczenia niedługo, mam nadzieję.
– Być może – odpowiedziałem lakonicznie.
Kowal zasiadł za kierownicą, uśmieszek nie chciał spełznąć mu z ust. Hanka z zaangażowaniem pomachała Kowalowi na pożegnanie, a już po chwili zostaliśmy sami na placu. Zerknąłem na dziewczynę, jeszcze przez moment spoglądała przed siebie. Patrząc na nią, wściekłość wcale nie malała, ale liczyłem, że tego po mnie nie widać. Chciałem wziąć to, co przed chwilą dostał Kowalski.
Ten pocałunek należał się mnie.
Za kawę.
Za ostatnią noc.
Za pieprzony całokształt.
– Wezmę prysznic i pojedziemy – rzuciłem bez emocji, ot tak, żeby przerwać ciszę, która zapadła między nami. Kiedy Hanka skierowała głowę ku mnie, natychmiast złapałem jej spojrzenie.
– Pewnie – przytaknęła wesoło, uśmiechając się delikatnie i uroczo. Wyglądała pięknie, tak po prostu. Gdzieś w duchu pomyślałem, że teraz będę mógł mieć ją tylko dla siebie. Kiedy zrobiła dwa kroki do tyłu i zaczęła odchodzić, ruszyłem za nią.
– Sara wprosiła się do mojej mamy – zacząłem, ale Hanka szybko mi przerwała.
– Nie przeszkadza mi Sara – oznajmiła. Brzmiała szczerze. Dziwne, a mi Sara zaczęła działać na nerwy. – Jej też zakomunikowałeś, że jadę z wami? – Hanka zapytała przekornie, zagryzając wargę i powstrzymując chichot. Doszliśmy do drzwi, przepuściłem ją w przejściu, ale ona zatrzymała się w progu, czekając na moją reakcję.
– To tobą się opiekuję, nie Sarą – odparłem po chwili pierwsze, co przyszło mi do głowy. Będąc nieco zaskoczonym jej pytaniem, trochę się zamotałem. Hanka też straciła rezon, zgubiła moje spojrzenie i westchnęła cicho, a gdy wreszcie ruszyła przed siebie, nie odezwała się już ani słowem, mimo że cały czas szedłem za nią, aż oboje weszliśmy do swoich pokoi.
Ogarnięcie się zajęło mi kilka minut, a gdy byłem już gotowy, w drodze na parter, zapukałem po Hankę, ale nie zastałem jej w pokoju. Siedziała razem z Sarą i Michałem w kuchni. Sam mój widok sprawił, że wszyscy wstali i ruszyli w stronę wyjścia, ja zaczekałem na blondynkę, idąc z nią z tyłu.
– Chyba wczoraj całkiem sporo wypiłeś, prawda? – usłyszałem cichy głos Hanki i początkowo myślałem, że mówiła jednak do Michała, więc dopiero po chwili zorientowałem się, że pytanie kierowała do mnie. Popatrzyłem na nią zaskoczony, zrobiłem głupią minę i odparłem, nie kryjąc zdziwienia:
– Nie. Dlaczego?
– Myślę, że nie powinieneś prowadzić – powiedziała prawie groźnie.
– Że co? – jęknąłem. Nawet Misiek się odwrócił.
– Dla świętego spokoju oddaj mi kluczyki. – Wyciągnęła do mnie otwartą dłoń. Prychnąłem, przewracając oczyma, ale to jej nie zniechęciło. Z uporem maniaka trzymała przede mną rękę. – I nie, to nie ma nic wspólnego z tym, że spodobało mi się prowadzenie twojego samochodu, czy coś…
– Dobra – mruknąłem, oddając kluczyki. – Po prostu już nie marudź.
– Aha, i jeszcze jedno. Michał woli jechać z przodu, żeby ewentualnie – podkreśliła – nie zabrudzić ci autka.
Nic nie odpowiedziałem, jakimś cudem się powstrzymałem. Chyba podgryzanie policzka od środka pomogło. Wyszliśmy na zewnątrz, zamknąłem drzwi, a klucze podrzuciłem panu Andrzejowi. Później doczłapałem się do auta, Michał łaskawie pozwolił mi wgramolić się na tylne siedzenie obok Sary. Usiadłem ciężko, dając do zrozumienia, że miałem serdecznie dosyć wszystkiego.
– Zamknij okno – rozkazałem bratu, kopiąc fotel od tyłu – tu jest klimatyzacja.
– Mogę wiedzieć, na kiedy Emil zaplanował swój ślub? – zapytała Sara, gdy już jechaliśmy i prócz rozmowy Hanki i Michała o niczym, było słychać muzykę z radia. Dwójka z przodu zupełnie nie zainteresowała się poruszonym przez Sarę tematem. A mogliby, może wtedy dałaby mi wreszcie spokój.
– Pod koniec sierpnia – odpowiedziałem zgodnie z prawdą, zerkając na ułamek sekundy na towarzyszkę, a później z powrotem na drogę. W tym momencie Hanka dała po hamulcach, szarpnęło nami, Sara aż pisnęła. Instynktownie oparłem rękę o fotel Michała, inaczej bym o niego uderzył. Okej, mogłem od razu zapiąć pasy, moja wina.
– Cholera, co ty wyprawiasz? – warknąłem na Hankę, ale zupełnie się tym nie przejęła.
– Kot – powiedziała spokojnie. – Przebiegł drogę.
Cieszyłem się, że spędzę z nimi tylko kilka minut w samochodzie, bo herbatka u mamusi wydawała się znacznie łatwiejsza do przetrwania niż sama podróż. Co jakiś czas spoglądałem na Hankę, bo wolałem ją mieć na oku. Obserwowałem jej prawy profil, wyglądała na skupioną i spokojną. Może właśnie to pomogło mi połączyć kilka luźnych myśli w jeden doskonały plan.
Hanka wreszcie zaparkowała przy furtce domu naszej mamy. Mogłem wreszcie przestać się martwić, że przez pannę Wrońską skończymy w rowie, a razem z nami mój samochód. Jego byłoby mi żal najbardziej. Powoli wysiedliśmy wszyscy, ale ja miałem do załatwienia jeszcze jedną sprawę. Szalenie istotną w tamtym momencie.
– Hanka, możesz zaczekać? – Dziewczyna odwróciła się na pięcie, zmarszczyła czoło i szykowała się, żeby coś odpowiedzieć. – Zaraz przyjdziemy – powiedziałem do Sary i Michała, aby ich spławić. Hanka posłusznie zaczekała, zatrzaskując drzwi auta.
– Aż tak źle było? – zaśmiała się. Wyczułem w jej głosie odrobinę nerwowości.
– Nie o to mi chodzi. – Machnąłem ręką, chociaż bardzo chciałem wyrazić swoją opinię na temat sposobu prowadzenia mojego samochodu przez kobietę. W dodatku blondwłosą. Powstrzymałem się, niektóre rzeczy w tamtym momencie były istotniejsze.
– Ojej, to o co? – Hanka wyglądała na wystraszoną. Może to ja sprawiałem wrażenie groźnego, w końcu od kilku dobrych minut grymas niezadowolenia nie schodził mi z twarzy.
– O ślub – powiedziałem prosto z mostu.
– Ślub? – powróżyła głupkowato.
– Skarbie, nie oświadczam ci się – zaśmiałem się, bo naprawdę mnie rozbawiła jej mina. Nadal stała, wgapiając się we mnie swoimi niebieskimi oczyma, nie mogąc się ruszać. – Pójdziesz ze mną na ślub.
– Eee – jęknęła. – Zapraszasz mnie? – Chciałem przytaknąć, ale dodała już trochę pewniejszym głosem: – Czy rozkazujesz?
– Hanka – powiedziałem z przejęciem – będzie mi naprawdę miło, jeśli zgodzisz się towarzyszyć mi na ślubie Joanny i Emila.
– Boże, Konrad, zabrzmiało szczerze – zdumiała się. Oparła się o maskę samochodu, jakby zaraz miała się przewrócić z wrażenia. Naprawdę nie sądziłem, że może tak zareagować na moją prośbę. Mnie wydawało się to całkiem normalne.
– Bo było szczere. – Skrzywiłem się.
– Tylko dlaczego tak nagle? – Zacisnąłem usta, na szybko szukając w głowie jakiegoś dobrego argumentu. Hanka założyła ręce na piersi, demonstrując obronną postawę. To było wręcz komiczne. Z tą słodką buźką, powaga na jej twarzy wyglądała karykaturalnie. – Sara, tak? – prychnęła. No proszę, jak łatwo się domyśliła. – Nie powinnam się godzić.
– I tak byś ze mną poszła – wypaliłem nagle, będąc stuprocentowo pewnym, że miałem rację. – Zostajesz w Pożarowie do końca lata, więc to oczywiste. Poza tym ja tak byłbym sam, więc… to oczywiste – powtórzyłem, zdając sobie sprawę, że niepotrzebnie się tłumaczę.
Minęło pięć długich sekund, aż wreszcie się uspokoiłem, mimo przeczucia, że Hanka za moment zmrozi mnie swoim lodowatym spojrzeniem. Chwyciłem ją delikatnie za ramiona; ująłbym za dłonie, gdyby tak uparcie nie trzymała ich przy sobie.
– Błagam cię. To naprawdę nic wielkiego. Hanka, proszę.
Rany, proszenie tej dziewczyny o cokolwiek kosztowało mnie naprawdę wiele honoru. Kiedyś płaszczenie się przed Hanką Wrońską mógłbym uznać za szczyt absurdu, a teraz zaczęło wchodzić mi to w nawyk.
– Nie umiem tańczyć – mruknęła.
– Nauczę cię.
– Nie mam sukienki.
– Kupię ci
– Ani butów.
– Nie przeginaj.
– Okej – westchnęła. – Zgadzam się, ale powiedz mi, dlaczego nie chcesz iść z Sarą.
– To jest twój warunek? Nie licząc kiecki i butów, oczywiście – zaśmiałem się. Skinęła głową, uparcie czekając na odpowiedź. – Bo tysiąc razy bardziej wolę iść z tobą – odparłem całkowicie szczerze. Uśmiechnąłem się do niej, widząc, że trochę ją zawstydziłem. Po chwili Hanka rozluźniła się i puściła ręce wzdłuż ciała, ale za to zacisnęła usta.
– To też zabrzmiało szczerze, Konrad – szepnęła.
– To dobrze, tak miało. A teraz chodź. – Wyciągnąłem do niej dłoń i delikatnie musnąłem palce dziewczyny.
– Nie wiem, czy powinnam tutaj przyjeżdżać – oświadczyła z przejęciem. – Tak bez zapowiedzi. Wiesz, nie znam waszej mamy…
– Skarbie – wpadłem jej w słowo, głaszcząc palcem rumiany policzek dziewczyny – pokocha cię, zobaczysz. Idziemy.
Kiedy tylko weszliśmy, dotarł do nas śmiech gospodyni i odgłosy krzątaniny. Mama oczywiście chciała od razu wszystkich ugościć jak najlepiej, już proponowała herbatę, coś do jedzenia. Po kilku sekundach okazało się, że była taka miła tylko dla Sary, bo Michała wyzwała. Nawet zrobiło mi się go żal, pewnie jeszcze bardziej rozbolała go głowa. Hanka wtedy trochę się przestraszyła, posłała mi spojrzenie pełne pretensji. Czyżby myślała, że zaprowadziłem ją prosto do jaskini lwa? Poniekąd tak było. Ja tylko wzruszyłem bezradnie ramionami. Przykro mi, nie odpowiadałem za humory wszystkich kobiet wokół, a już matki na pewno nie.
Popchnąłem Hankę delikatnie do przodu, aby korytarzem przeszła do kuchni. Opierała się trochę, coś mruknęła, ja odburknąłem pod nosem, żeby nie robiła scen. Zanim doszliśmy do jakiegokolwiek porozumienia, mama stanęła przed nami, opierając ręce o biodra. Widocznie słyszała, że się nieco szarpiemy, ale jej zaskoczony wyraz twarzy mówił, że nie spodziewała się Hanki. Uśmiechnęła się szeroko, wyciągając ręce w stronę dziewczyny.
– Och, dzień dobry – ucieszyła się, po czym mocno przytuliła blondynkę. Właśnie taką reakcję przewidywałem. Hanka prawie zginęła w jej uścisku, ale odpowiedziała bezgłośnie na przywitanie, a kiedy mama odsunęła ją na długość ramion, wzięła głęboki oddech. – Tak się cieszę, że mogę cię wreszcie poznać. Tyle o tobie słyszałam, Haniu. Oczywiście same dobre rzeczy – podkreśliła. – Mówiłam mu, że ma cię przywieźć.
– Nic o tym nie wspominał. – Hanka ostentacyjnie odwróciła głowę w moim kierunku, a ja znowu wzruszyłem ramionami. Owszem, mama wspomniała o tym przy mojej ostatniej wizycie, ale nie widziałem powodu, żeby natychmiast pakować Hankę do auta i przywozić do Wronek. Mama zaśmiała się i podeszła do mnie, by mnie też przytulić.
– Jak dobrze, że drugi z moich synów śmierdzi koniem, a nie gorzelnią – burknęła. – Wszystkiego najlepszego, Radek.
Przewróciłem oczyma, ale mama nie mogła tego widzieć. Za to Hanka wyglądała na zaintrygowaną tym kretyńskim zdrobnieniem. Kąciki jej ust uniosły się delikatnie, powstrzymywała śmiech. Jeśli planowała katować mnie tą ksywką, byłem gotów ukatrupić ją na miejscu.
– Dziękuję – odpowiedziałem radośnie, udzieliła mi się nieco wesołkowata atmosfera. – I co w tym złego, że śmierdzę koniem?
– Nic – odparła mama. – Zdziwiłabym się, gdybyś nie śmierdział. Nie stójcie już na korytarzu – poprosiła. – Usiądźcie w salonie. Na pewno jesteście głodni. Niestety na obiad trzeba będzie poczekać.
– Spokojnie, nie trzeba, mamo, naprawdę – próbowałem nieco ostudzić jej zapał. Przecież nie po to przyjechaliśmy, żeby stała przy garach.
– Chciałam zrobić naleśniki.
– O, to ja mogę pomóc – zaoferowała się Hanka. Może powinienem się cieszyć, że tę dziewczynę ciągnęło do kuchni? Chociaż z tego powodu byłaby idealną kandydatką na żonę. – Albo mam lepszy pomysł: Konrad mi pomoże i sami się szybko uwiniemy.
Hanka zbyt długo przebywała z Kowalem. Jeden dzień wystarczył, aby przejąć jego najgorsze nawyki. Normalnie Wrońska padłaby trupem, gdybym tak jak w tamtym momencie zgromił ją swoim spojrzeniem. Ona jednak szafowała promiennym uśmiechem, pławiąc się w swojej wspaniałomyślności. I pomyśleć, że jeszcze przed momentem bała się wejść do środka, ponieważ nie otrzymała osobistego zaproszenia od Małgorzaty Czyżewskiej. Zerknięcie na mnie sprawiło jej jednak niewielką trudność – to jedyna oznaka znanej mi nieśmiałości, którą zauważyłem. Oprócz tego w oczach czaiły się figlarne iskierki – trochę tak, jakby bawiło ją wkręcanie mnie w smażenie naleśników.
– Daj spokój, kochanie, jesteś moim gościem. – Mama nie mogła powiedzieć inaczej, to była czysta kurtuazja, jednak na pewno spodobała jej się sama propozycja. – W dodatku honorowym.
– Oj, naprawdę to żaden kłopot – zaprotestowała dziewczyna. – Szybko się uwiniemy, a pani po pracy jest na pewno zmęczona.
Mama popatrzyła na mnie, niby szukając wsparcia, bo jak to tak goście w kuchni i tak dalej, przecież nie wypada. Tak naprawdę jednak chciała mi niewerbalnie przekazać, że była oczarowana naszą przyjaciółką. Oczami wyobraźni widziałem, jak bierze mnie na stronę i po minucie znajomości zachwyca się Hanką oraz wychwala jej wszystkie cechy. Dziewczyna bez wad. I może rzeczywiście Misiek powinien ją poślubić. A może ty, Radek?
– Nie ma problemu, mamo – wsparłem Hankę, mówiąc z nieco ściśniętym gardłem. Przytaknąłem, bo oczywiście zostałem zmuszony przez obie kobiety, z którymi przebywałem na korytarzu. – Przy okazji będę mógł udowodnić, że robię równie dobre albo i lepsze naleśniki od Hanki.
– Skoro tak – westchnęła mama, spoglądając to na mnie, to na blondynkę. My również mierzyliśmy się wzrokiem, żadne z nas nie odpuszczało. Podjęliśmy wyzwanie. Byłem przekonany, że tym razem dostanę dokładnie to, czego chciałem. Przy okazji oczywiście dobry obiad. – Tylko proszę was, pozostawcie kuchnię w należytym stanie. I, Radek, nie pozabijajcie się – poleciła, opierając ręce o biodra i kostycznie spoglądając już wyłącznie na mnie. W jej głosie usłyszałem karcący, rodzicielski ton. Pewnie, bo tylko ja mogłem być punktem zapalnym katastrofy.
Nie mówiąc już nic więcej, zgarnąłem Hankę do kuchni. Na początku wyglądała na odrobinę zagubioną, poruszając się po nieznanym pomieszczeniu, ale dość szybko się odnalazła i po chwili była w swoim żywiole. Każde z nas miało osobną patelnię, na odrębnych talerzach rosły stosy naleśników. Nie wchodziliśmy sobie w drogę, wystarczyło nam tylko kilka chwil, żebyśmy odnaleźli odpowiednią harmonię. I chociaż przekomarzaliśmy się, to w zasadzie współpraca przebiegała całkiem sprawnie. Chyba zdążyliśmy zapomnieć, że złączyła nas również rywalizacja.
– To ja skończyłam – oznajmiła z triumfem w głosie Hanka, ale zaraz potem zadowolenie spłynęło jej z twarzy. – Tylko z czym ja je podam?
– Wiesz, moje są doskonałe bez dodatków – zażartowałem.
– Skąd niby wiesz? – prychnęła. – Nawet żadnego nie spróbowałeś.
– Za to ukradkiem spróbowałem twojego i na pewno przegrasz. – Pokazałem jej język. Później dostałem ręcznikiem kuchennym w ramię, a kiedy zacząłem się śmiać, dostałem raz jeszcze. – Nie umiesz przegrywać czy co?
– To ty nie umiesz przegrywać – pisnęła. Hanka była rozbawiona, więc wiedziałem, że nie brała wszystkiego na poważnie. Chciała zadać cios jeszcze raz, póki trzymała swoją broń w dłoni, ale szybko się zorientowałem i chwyciłem ją za nadgarstek. Przyciągnąłem Hankę do siebie, obejmując w lekko pasie. Oparła się dłońmi o moją klatkę piersiową. Jak zwykle w takiej sytuacji straciła pewność siebie. Nienawidziłem te reakcji, ale jednocześnie nie potrafiłem trzymać Hanki daleko. Liczyłem, że kiedyś coś się w niej zmieni.
– Trochę masz rację – przyznałem. Uśmiechnąłem się, mając nadzieję, że odpowie tym samym.
– Rzeczywiście śmierdzisz koniem – stwierdziła, siląc się na niewzruszony ton.
Patrzyłem na nią zuchwale, czekając, aż wreszcie otworzy się przede mną i odrzuci tę maskę nieśmiałości oraz przestanie skrywać się za drobnymi złośliwościami. Robiła wszystko, żeby tylko zachować rezerwę. Kiedy już myślałem, że nie znajdę odpowiedniego sposobu, abyśmy mogli skrócić dystans, przypomniałem sobie o tak prozaicznej rzeczy, jaką był nasz obiad. Nie miałem jednak zamiaru puszczać Hanki – co to, to nie – ale to nie było potrzebne. Wystarczyło obrócić naleśnika w powietrzu, a to potrafiłem zrobić bez większego wysiłku. Kiedy popatrzyłem znowu na dziewczynę, uświadomiłem sobie, że klucz znalazł się sam, całkiem przypadkiem.
– Jak to zrobiłeś? – wypowiedziała te słowa powoli i z przejęciem. – Boże, ja tak nie umiem! Nauczysz mnie? – pisnęła radośnie, obejmując mnie mocniej w pasie i patrząc w oczy. Było to pozbawione jakiegokolwiek erotycznego charakteru. Hanka zachowywała się jak dziecko, które pragnie zabawki. Potrafiła być przy tym do bólu przejmująca i urocza. Nie potrafiłem oderwać od niej oczu. – Konrad, proszę! Ja tyle razy próbowałam się nauczyć, to jest jedyna rzecz, której nie potrafię.
– Spokojnie, Hanka – przerwałem jej słowotok.
– Dziwne, że zrobiłeś to dopiero przy ostatnim naleśniku. – Na jej ustach wymalowała się podkówka. Spontanicznie oparła czoło o moje ramię i wtedy poczułem zapach jej włosów.
– Bo ja nie lubię się chwalić – odparłem rozbawiony.
– Taaa, jasne – prychnęła. – Skromność to ostatnia cecha, o którą bym ciebie posądziła. To co, nauczysz mnie?
Odsunęła się troszeczkę, znowu patrząc mi w oczy i ponownie racząc mnie filuternym spojrzeniem. Tym razem jednak zrobiła to z premedytacją, jakby jej słodkość miała być środkiem do celu. Dobrze to sobie wykombinowała, bo patrząc na jej promienną twarz, nie potrafiłbym odmówić niczego.
Wpadłem, wpadłem po uszy, w dodatku Hanka chyba mnie rozgryzła i przypuszczałem, że zechce wykorzystać swoje kobiece triki przeciwko mnie w przyszłości.
– Ale to już ostatni – przypomniałem jej. – Zdejmę go z patelni, kiedy mnie puścisz.
Ponownie się zawahała. Hanka uświadomiła sobie, że cały czas mnie trzyma, w dodatku bardzo blisko. Odsunęła się, ale na szczęście nie na drugi koniec kuchni, tylko stała tuż obok, ponownie zachowując dystans i unikając mojego wzroku.
Ostatni naleśnik wylądował na moim talerzu, wtedy do kuchni weszła Sara. Zdążyłem zapomnieć, że przyjechaliśmy tutaj razem z nią i moim bratem. Trochę pożałowałem, że blondynka nadal się we mnie nie wtula. Przez moment mogłoby to być niezręczne dla dziewczyn, a później jedną z nich miałbym z głowy. Po sekundzie jednak sobie uświadomiłem, że niedomówienia i domysły to nie byłby najlepszy sposób. Nie sądziłem, że okazja, aby wyjaśnić pewne kwestie, przydarzy się tak szybko.
– Pięknie pachnie – ucieszyła się Sara, zaraz po wejściu. – Konrad, twoja mama mówiła, że naleśniki można podać z serem, jeśli wam to nie przeszkadza. My chętnie takie zjemy.
– Jasne – wtrąciła się Hanka – zaraz się tym zajmę, ale najpierw zaniosę te gotowe, dobrze?
Hanka chwyciła talerz i ruszyła do salonu, zostawiając mnie sam na sam z Sarą. Znowu. Nie miałem nic przeciwko obecności brunetki, naprawdę. Tylko na początku, tuż po zaskakującym przywitaniu po kilku latach, sądziłem, że, jakkolwiek dziwne to się nie wydawało, zostaniemy przyjaciółmi, a przynajmniej dobrymi znajomymi. Nie wiem, czy nasz nastoletni związek opierał się na jakichś głębszych uczuciach. Z perspektywy czasu mogłem powiedzieć, że z mojej strony na pewno nie. Po prostu wygodnie było mieć dziewczynę. Przyzwyczaiłem się, że tworzyliśmy z Sarą parę, ale kiedy wyjechałem na studia, ta relacja szybko się skończyła zupełnie naturalnie. Zakończyłem tę znajomość bez żalu. Myślałem, że Sara o tym wiedziała, ale bardzo się pomyliłem. Kiedyś łączyło nas to, że mieszkaliśmy blisko, może właśnie w tym doszukiwała się okazji dla siebie.
– Trochę rozmawiałam teraz z twoją mamą. Wiem, że to może odrobinę niegrzeczne i nachalne z mojej strony, ale chciałam, żebyś wiedział, że jeśli nie masz z kim iść na ślub, to chętnie ci potowarzyszę.
Słysząc Sarę, w duchu przekląłem. Ładna przemowa, pewnie układała ją w głowie sto razy i chciała zapytać wcześniej, ale nie nadarzyła się odpowiednia okazja. Nie przejąłbym się tym tak bardzo, gdyby nie to, że pytała o to mamę – pewnie mama nie dawała tego po sobie poznać, ale domyślałem się, jakie uczucia wiązały się z tematem ślubu Emila. I to nie były przyjemne uczucia.
Powinienem uciąć temat, najlepiej szybko. Gdyby stała przede mną zupełnie obca osoba, nie zawahałbym się ani sekundy, ale mimo wszystko nie chciałem sprawiać Sarze przykrości. Nawet nie chodziło o to, że przejmowałem się tym specjalnie, tylko jakoś nie wypadało. Przywiozłem Sarę do domu matki, wyglądało na to, że trochę odnowiliśmy naszą znajomość, oprócz kilku niewygodnych tematów całkiem dobrze nam się rozmawiało. A co jeśli pobiegnie wyżalić się mojej mamie? Wiedziałem, że utrzymywały ze sobą luźny kontakt, więc na pewno przy nadarzającej się okazji Sara pożaliłaby się, tym samym ponownie poruszając z mamą niewygodny temat ślubu.
– To bardzo miłe z twojej strony – odpowiedziałem, siląc się na spokojny, rzeczowy ton, dodatkowo wyjątkowo grzeczny. Nie mogłem wcisnąć słów typu „skończ wreszcie ten temat!”. Już widziałem uśmiech malujący się na brzoskwiniowej twarzy. – Ale, Sara, ja już mam osobę towarzyszącą.
Jak na zawołanie w progu stanęła Hanka. Oto i ona – moje wybawienie. Modliłem się i przeklinałem w duchu, żeby Hanka również zachowała się odpowiednio i niczego nie spieprzyła. W akcie zemsty za… Nie wiedziałem za co, ale przecież to Hanka Wrońska, ona zawsze by coś znalazła. Popatrzyła na mnie i Sarę trochę zmieszana, odchrząknęła i weszła niepewnie do kuchni.
– Usłyszałam, o czym rozmawiacie, przepraszam – odezwała się Hanka, przerywając ciszę, która na moment zapadła w kuchni. Jak gdyby nigdy nic podeszła do lodówki, wyciągnęła z niej twaróg. Hanka czuła się całkowicie swobodnie, tak jakby przyłapała mnie i Sarę na rozmowie o pogodzie. – To znaczy, nie przepraszam za to, że Konrad mnie zaprosił, tylko że przypadkiem podsłuchałam.
Brunetka oderwała wzrok od Hanki i spojrzała na mnie z lekką pretensją. Tak, nie przewidziałem się – miała mi za złe, że zaprosiłem kogoś innego. Gdybym popatrzył w lustro, myśląc o Hance i Kowalu zobaczyłbym dokładnie to samo – zazdrość. Sara nie mogła jednak zaprotestować głośno. Poza tym w zasadzie nie miała prawa cokolwiek powiedzieć.
– To ja przepraszam – powiedziała wreszcie Sara. – Pytałam z ciekawości, naprawdę nie chciałam się narzucać.
– Konrad po prostu nie lubi się chwalić – zaśmiała się blondynka, babrając się ze serem. Starałem się zachować powagę, ale to było dość trudne. Nie bawiło mnie zachowanie Sary, tylko cała sytuacja. Taka postawa Hanki należała do rzadkości. Chwyciłem ręcznik kuchenny, którym wcześniej dostałem i rzuciłem go w Hankę. Później jeszcze raz zerknąłem na zaskoczoną Sarę.
– Czy ja mogę cię o coś prosić? – zapytałem. Skinęła głową na zgodę. – Mogłabyś zanieść ten talerz z naleśnikami. Ja zaraz zaniosę sztućce.
– Już są na stole – odparła Sara.
– Okej, dzięki. – Wręczyłem Sarze jedzenie i odprowadziłem ją wzrokiem. Nie wyglądała na zadowoloną, nic już na to nie mogłem poradzić. – Powinienem ci chyba podziękować, co? – mruknąłem do Hanki.
– Ser ma być na słodko, nie mogę znaleźć cukru. – Otwierała kolejne szafki, nie wiedząc, że cukierniczka znajduje się w szafce najbliżej mnie. Podałem jej cukier, a później stanąłem blisko, żeby przestała mnie ignorować. Dziewczyna popatrzyła na mnie złowrogo. – Nie musisz dziękować, Konrad. W zasadzie jest mi trochę przykro, bo zapewne Sara poczuła się tak samo jak ja, gdy dowiedziałam się, że przespałeś się z Olą.
Rzuciła mi spojrzenie pełne bólu. To wzbudzało we mnie wyrzuty sumienia, chociaż wcale nie powinno.
– Wiesz, co jest najgorsze w tym wszystkim? Że nie mogłam mieć do ciebie żadnych pretensji, bo… Bo po prostu nie mogłam.
– Nie, nie mogłaś – powtórzyłem. – Ja za twój pocałunek z Tomkiem też nie mogę.
– Konrad – wyjęknęła, spoglądając z zaskoczeniem. Musiała się domyślić, że zauważyłem, w jaki sposób żegnała się dziś z Kowalem. Odwróciła wzrok. Ja natomiast uparcie patrzyłem na nią i obserwowałem, jak z trudem radzi sobie z tą sytuacją. Nie miała gdzie uciec. – Konrad, proszę cię – powiedziała cichutko, łamiącym się głosem. – Moglibyśmy porozmawiać o tym innym razem?
– Tak, skarbie.
Chciałem coś zrobić, aby ją uspokoić, ale nic nie przychodziło mi do głowy. Może rzeczywiście to nie był dobry moment dla Hanki, aby poruszać ten temat. Nie dlatego, że była zajęta tym przeklętym twarogiem – chociaż obserwując jej chaotyczne ruchy, poprosiłem łagodnie, aby przestała się tym na moment zajmować.
Po tym, kiedy Emil przywiózł Hankę do Pożarowa, również potrzebowała kilku dni, aby dojść do siebie. Teraz również. Kolejne sprawy nawarstwiały się dosłownie z dnia na dzień. Wiedziałem jednak, że tym razem nie odpuszczę i nie potrzebowałem więcej czasu na zastanowienie. Nawet nie sądziłem, jak szybko pożałuję nocy spędzonej z Olą – nigdy wcześniej nie poznałem tego uczucia, bo zawsze głupie błędy uchodziły mi na sucho. Teraz jednak chciałem to wszystko cofnąć, naprawdę tego chciałem, wyzywając samego siebie od największych kretynów – dało mi to do zrozumienia, że naprawdę coś się zmieniło.
Ująłem policzek Hanki w dłoń. Moja bliskość nie zawsze działała na nią uspokajająco, ale to jedyne, co w tamtym momencie przychodziło mi do głowy.
– Konrad, przepraszam – wyszeptała. Zupełnie nie zrozumiałem, o co jej chodziło. Zdradliwy rumieniec pojawił się na twarzy Hanki, być może dlatego w następnej chwili odsunęła się trochę, mówiąc z wyraźnie słyszalną paniką w głosie: – Ty z Olą, ja z Kowalem. Może jesteśmy kwita?
– Nie – odparłem cierpkim tonem. Hanka natychmiast podniosła na mnie wzrok, oczekując najgorszego. – Dopiero teraz będziemy.
Zanim zdążyła cokolwiek powiedzieć i się przeciwstawić, dopóki nie zebrała wszystkich myśli i nie zakwestionowała istnienia swoich uczuć, pochyliłem się nad nią i bezceremonialnie pocałowałem.
aaaaaa!
OdpowiedzUsuńKocham Cię za ten rozdział <3
Kurde, pomyślałam sobie, że zostawię konstruktywny komentarz, ale za bardzo się jaram. I wybacz, że zwykle (phi, zwykle, w sumie to ja nigdy nie komentuję xd) ale zawsze jestem i czekam i czytam i uwielbiam.
Może przy następnym postaram się bardziej; świetny rozdział!
Przyzwyczaiłam się, że ludzie nawet nie chcą się przyznać, że czytają mojego bloga ;) Ja chyba jestem jakąś okropną osobą XD Miło mi, że się podoba rozdział i całokształt ;)
UsuńDziękuję i pozdrawiam!
Oczywiście, że wybaczam! Dziękuję za taki prezent<3
OdpowiedzUsuń*zaklepuję sobie miejsce na komentarz, który powinien niedługo się pojawić* Mam nadzieję, że się nie pogniewasz, jeśli później skomentuje rozdział? :)
Oczywiście, że nie <3 W sumie się cieszę, że ja spóźniłam się tylko dwa dni, a nie... dwa tygodnie, a Ty czytaj kiedy chcesz ;)
UsuńOkej, więc jestem. Dziękuję jeszcze raz za niespodziewajkę. Lubię takie prezenty. Wybaczam Ci te dwa dni opóźnienia, zwłaszcza że sama miałam większy poślizg, nawet nie wiem ile dni ;)
UsuńNo dobrze, może przejdę do rozdziału. Na początku nieco fangirlingu: BOŻE, KONRAD, OŻEŃ SIĘ ZE MNĄ, BO JESTEŚ ZAJEBISTY. KOCHAM CIĘ<3333
Ok, wystarczy. Poprawiam włosy i wracam do rozdziału xD
Cała ich paczka to prawdziwa mieszanka wybuchowa. Sara, Ola, Hanka, Konrad i Kowal. Misia nie liczę, bo on chyba się nie liczy, choć i jemu powinnaś dokoptować jakąś laskę, serio:)
Konrad, mam takie wrażenie, nieco się zmienił i jest zazdrosny o Kowala, o przyjaciela w sumie. Może dlatego, że Hania zawsze wpatrywała się tylko w niego i nagle, gdy na horyzoncie pojawił się ktoś, kto trochę odwrócił jej uwagę od niego, Kondzio poczuł zazdrość... Tak łatwo jest się poddać temu uczuciu, gdy wszystko ma się podane na złotej tacy, a po chwili ktoś to nam bierze, bo może. Hania jest wolna, więc dlaczego miałaby nie pocałować Kowala? Inna sprawa, że Kowal pewnie ma kogoś, ale skoro jakoś nie czuje się specjalnie zobowiązany, to może. Tomek wprowadził niezłe zamieszanie w ich relacje, ale dobrze, bo w końcu czas na ogarnięcie tego bałaganu jaki panuje między nimi. Może Hania uporządkowała już swoje uczucia do niego, ale on chyba nie. Boi się zakochać, ale miłość to skok na głęboką wodę. Nie wiesz co się stanie, gdy wpadniesz na sam środek jeziora. Utrzymasz się na powierzchni albo po prostu się utopisz ( lol, jaka filozofia ). Cieszę się jednak, że Konrad zaprosił Hanię na wesele. To pozwala mi myśleć, że coś się stanie. Liczę na to. Na jakąś bombę!
Kurde, dobrze, że Ola już pojechała, czas na Sare! W sumie nawet ją lubiłam, ale nie wtedy, gdy narzucała się Konradowi, bo myślała, że Kondziu będzie kładł jej się do stóp. Liczyłam, że odpuści, ale pewnie to zrobi po tym, jak dowiedziała się, że to Hania idzie na ślub Emila, a nie ona.
Wow, pocałunek Hani i Konrada<3 Jakie cudowne zakończenie rozdziału! Ty wiesz jak sprawić, żeby moje serce kołatało się w piersi z powodu takich scen! Kocham bardzo mocno <3
Pozdrawiam i życzę Ci również tego samego, a także dużo weny, kolejnych pomysłów i życzę się także... kota <3
Haha, ależ mnie rozbawiłaś ;D To ja też przestaję się śmiać, poprawiam włosy i postaram się być poważna ;) Oj, a sprawienie niespodzianki to tylko przyjemność :D
UsuńWłaśnie kombinowałam kiedyś, co mogłabym zrobić, żeby załatwić dziewczynę dla Michała... ale nic nie przyszło mi do głowy ;) Może kiedyś ;P
Tak sobie myślę, że Kondziu jest wściekły nie wyłącznie dlatego, że ktoś śmiał mu sprzątnąć Hankę sprzed nosa, ale bardziej, że ktoś odważył się cokolwiek z tej złotej tacy zabrać. Teraz chodzi o dziewczynę, która jest w nim zakochana (i on o tym wie), więc Kowal dolał jedynie oliwy do ognia. Jednak moim zdaniem relacja Hanki i Kowala nie jest w żaden sposób groźna dla pozycji Konrada, pokazuje mu jedynie, co może stracić. W sadzie ja też byłabym zazdrosna, gdyby nagle moi znajomi trochę mnie wykluczyli, bo trochę tak wyszło. Mój przyjaciel bawi się świetnie beze mnie, to ogólnie nieprzyjemne. Konrad na pewno trochę się obawia uczuć, bo z nimi naprawdę nigdy nic nie wiadomo. Nie ma zbyt dobrych wspomnień z Olą, więc myśli, że pewnie bezpieczniej będzie zachować dystans. Pewnie jeszcze trochę czasu musi upłynąć, żeby całkowicie zrozumiał, że w ten sposób cierpi nie tylko on, ale też Hanka. A ślub, na niego jeszcze trzeba będzie poczekać ;)
Miałam z Sarą ogromny problem, nawet żałowałam, że wprowadziłam ją do opowiadania. Ale chyba znalazłam sposób, jak ona może namieszać. W sumie to mogłabym gdzieś wcisnąć jej trochę więcej, aby poznać jej przesłanki, bo mimo wszystko uważam, że to bardzo smutna postać.
Tak wyszło z tym pocałunkiem :D Konrad tego dobrze nie przemyślał, ja w sumie też nie XD Szczerze nie wiedziałam, gdzie ten pierwszy pocałunek umieścić i... w końcu znalazł swoje miejsce ;)
Również pozdrawiam, dziękuję za życzenia ;* Kotek bardzo fajny pomysł ;)
Awww, przeczytałam ostatnie zdanie (zawsze to robię na każdym blogu) i awwwwwwww ;3 Wrócę później jak przeczytam, ale szykuj się na MAX fangirling :D
OdpowiedzUsuńWiem, że tak robisz i właśnie chciałam jakoś to napisać, żeby to ostatnie zdanie tak nie wyglądało, ale... nie udało się XD
UsuńMuehehe, no nie udało się, ale mam takie jedno, podstawowe pytanie albo nie, dwa pytania: GDZIE JEST HANKA I CO Z NIĄ ZROBIŁAŚ?! Dobra, okej, ta Hanka też mi się podoba, rozbawiła mnie. :D O dziwo, cały rozdział czytałam z michą uśmiechniętą więc czytało się przyjemnie, ale gdzie ta Hania, która na widok Konrada dosłownie mdlała? Teraz sobie żartuje, wymyśla coś, żeby z nim spędzić czas, to takie...urzekające, ale gdzie jej płaczliwa natura, ta strachliwa blondyneczka o sarnich oczach. Dobra, mam nadzieje, że teraz się rozpłacze, LOL. Nie no, okej. Hanka okazała się być idealna w tym rozdziale i o dziwo mnie nie denerwowała. :D Jak widać w oczach Konrada jeszcze zrobi się z niej niezła kobieca kreacja. :D
UsuńKonrad, Kondzio, ach, ech, och, ich, ych. :D On jest w niej zadurzony, przepraszam bardzo, i to jeszcze jak. Nie bez powodu był tak zazdrosny o Kowala (ach, ech), to mnie rozbawiło, aż się zaśmiałam. Teraz ją pocałował: JARAM SIĘ JAK POCHODNIA!
Dobry rozdział, dobry. Pochłonęłam w moment i chcę więcej, drastycznie skończyłaś. Czekam na ten ślub Emila i co jeszcze się wydarzy, że może Hanka zwinie żagle. Nie no, nie życzę im źle, bo oni muszą być razem, AMEN.
Hahaha, na ślub Emila to sobie jeszcze poczekasz, prędzej liczyłabym na to, że Hanka rzeczywiście ponownie się rozpłacze XD Ale, jak już wielokrotnie i do znudzenia powtarzałam, dziwne byłoby gdyby wszystko ciągle było takie same. Hanka powoli zbiera się do kupy po konfrontacji z Czarkiem i będzie wychodziła z marazmu. I tak szybko, jak dla mnie. I nie tylko w oczach Konrada będzie wyglądała inaczej ;)
UsuńOkazuje się, że Konrad ma jakieś uczucia i może mu towarzyszyć nawet zazdrości :P Ale skoro zabierają mu sprzed nosa najlepsze ciasteczko, to jest wściekły ;)
Cieszę się, że rozdział się podobał. Mnie w ostatecznej wersji (pomijając to, że zaczynałam 3 raz od nowa :P) też się całkiem podoba ;) Pozdrawiam! ;)
Mam dzisiaj jedno do powiedzenia.
OdpowiedzUsuńW sumie dwa.
1. Oj, Konradzie, wpadłeś :D
2. Przy poprzednim rozdziale pisałam coś o tym, jak to oczekiwanie na kolejny rozdział jest jedną z najlepszych rzeczy w czytaniu blogów...
Zapomnij o tym.
JA
CHCĘ
NASTĘPNY
ROZDZIAŁ
TERAZ
JUŻ
ZARAZ
POPROSZĘ
Tak.
Mam nadzieję, że wena i czas wolny dopiszą i nie będzie trzeba długo czekać :D
Pozdrawiam, polecam, mogę nawet ściskać i w Nowym Roku również życzyć dużo czekolady (chociaż ja sama jej nie lubię XD), ale w zasadzie to by chyba było na tyle, bo dziękuję za uwagę, idę przeczytać to jeszcze raz, jarania się nigdy za wiele.
PS Może tak jakoś po piątym przeczytaniu opanuję się i powrócę tu z czymś sensowniejszym od uzewnętrzniania mojego pragnienia przeczytania kolejnego rozdziału... A może nie będę w stanie, nadal żyjąc jako galaretka na swojej podłodze robiąca tylko nieustanne "awwwwwww".
Haha, kocham Cię <3
UsuńI dzięki za życzenia :D
Rozdział... nie wiem kiedy. Być może w czasoprzestrzeni "po sesji", chociaż mam nadzieję, że wcześniej ;)
Och fantastycznie!
OdpowiedzUsuńWłaśnie leżę chora, a tu taki dobry rozdział, od razu mi się humor poprawił :)
Narracja od strony Konrada była miłą niespodzianką, może mam wrażenie, a może rzeczywiście dawno jej nie było.
Rozdział zakończony wyjątkowym, klarownym happy endem, ale jak sądzę, to jeszcze nie koniec historii. Ale przynajmniej nie będę siedzieć jak na szpilkach przez okres sesji, przez którą jak prognozuje kolejny rozdział może się opóźnić.
Wszystkiego dobrego w 2015!;)
Och, życzę zdrówka!
UsuńTaaa, przyznaję, dawno nie było konradowej narracji, na swoje usprawiedliwienie mam tylko tyle, że niektóre wydarzenia wolę opisać z perspektywy Hanki, a inne z jego, a to nie zawsze rozkłada się równomiernie ;)
O nie, to nie jest koniec, w zasadzie chyba jesteśmy w połowie :P Bardzo prawdopodobne, że następny rozdział będzie dopiero w lutym, już czuję oddech sesji na plecach i niedobrze mi się robi na samą myśl o projektach, prezentacjach i zaliczeniach... Chcę jeszcze dodać niedługo rozdział na drugiego bloga, bo później może być trudno z czasem i ogólnie... z zaangażowaniem :P
Dziękuję i pozdrawiam!
Konrad <3
OdpowiedzUsuńJakiś taki bardziej łagodny mi się wydał niż zazwyczaj. Owszem, był zgryźliwy, sarkastyczny, nieprzyjemny ale przez to wszystko przebijało coś tak niesamowicie uroczego, że przez cały czas miałam zaciesz na twarzy. A przy końcówce triumfalnie się zaśmiałam! To było tak urocze i tak bezwględnie romantyczne (ok, przed miesiączką miewam okresy, gdzie wszystko jest romantyczne :D) i to sprawiło, że kompletnie się roztopiłam.
Pierwsze co mnie zaskoczyło to zaproszenie na ślub. Sara wyjaśnia tu wiele, ale niemniej jednak nie spodziewałam się po nim czegoś takiego. Po drugie zazdrość, która w jego wykonaniu jest (tak znowu to powiem) urocza. Kto by się sodziewał, że nasz Konrad przyzna się do zazdrości!
Miło patrzeć, jak zachodzą w nim takie zmiany.
I miło patrzeć na taką Hankę, którą - tak jak i K. - chciałabym widywać częściej. Kowal uczynił cud! Naprawdę Hance byłoby o wiele lepiej w życiu, gdyby większość swoich dni przeżywała z uśmiechem na twarzy. Chociaż to tylko łatwe w teorii, reszta sypia się, gdy trzeba to wcielić w życie.
W nowym roku życzę Hance więcej pogodnych dni, więcej Konrada, więcej całowania z nim i nie tylko :D
Pozdrawiam! :)
Odpowiem tak bardziej ogólnie ;) Założyłam sobie na samym początku, że będę karty odkrywać powoli, z czasem wszystko się wyjaśni itd. Gdzieś po drodze zwątpiłam, że to może się w tym opowiadaniu w ogóle udać, ale ostatnio jakoś znowu w to uwierzyłam. Bo przecież tak naprawdę nikt nie jest ciągle płaczliwym trollem (jak Hanka) ani złośliwym gburem (jak Konrad), ale co to byłaby za frajda w pierwszych trzech rozdziałach wszystko wyłożyć na tacy? ;) Właśnie chyba w teorii wszystko jest łatwe, a jak przychodzi co do czego, to wychodzi inaczej. Wydaje mi się, czy czasami musi się coś zdarzyć, co nami potrząśnie, żebyśmy zrozumieli niektóre rzeczy i spojrzeli z innej perspektywy. Zarówno u Hanki, jak i Konrada tak jest ;)
UsuńPewnie na wszystko, czego życzysz Hance, ona się złapie ;D Również pozdrawiam! ;)
Czytałam, podobało mi się! ;)
OdpowiedzUsuńTylko Hanka taka jakaś.... Zachowywała się jak nie Hanka.
Pozdrawiam.
Brzmi dla mnie (trochę) jak tautologia. Dlaczego nie jak ona? ;>
UsuńRównież pozdrawiam! ;)
Nie wiem, może tak po prostu przyzwyczaiłam się do jej marudzenia, płaczu i lamentu, a tu nagle taka miła odskocznia. :D Przez moment czułam się jakbym czytała o innej Hance, ale to wcale nie jest złe... A może to perspektywa Konrada tak działa. Wiadomo, że on ją inaczej ocenia,niż ja, kiedy czytam 'jej myśli' i odczucia. Tutaj dla mnie była po prostu inna, taka normalna, bez histerii i wielkich emocji... ;)
UsuńMoże bardziej skupiłam się na poznaniu zakamarków umysłu Czyżewskiego. :D
Cóż, starałam się dawać już wcześniej do zrozumienia, że stan Hanki jest spowodowany przez Czarka (i również przez Konrada, który ją denerwował już samą swoją obecnością) i myślałam, że jej zachowanie jest uzasadnione, biorąc pod uwagę jak mało czasu upłynęło od ostatniego spotkania z Cezarym. Zresztą na samym początku Hanka zachowywała się całkiem normalnie, dopiero po zejściu z Czarkiem pogorszyło jej się ogólnie samopoczucie. Noale... mogło mi się tylko wydawać XD W każdym razie poziom stresu na pewno się zmniejszy, dlatego Hanka powinna zachowywać się normalnie.
UsuńKonrad wpadł jak śliwka w kompot. Biedaczek. Piszę to z ironią, bo czemu nie? Należało mu się. Nareszcie to Hanka ma nad nim jakąś przewagę. I to mi się podoba. Opis skamlącego K. zdecydowanie działa na wyobraźnię ;)
OdpowiedzUsuńPóki pamiętam, wydaje mi się, czy on i Kowal mają między sobą jakieś zatargi? Coś przeoczyłam?
Wracając do mojej ulubionej pary. Tak, tak, dobrze widzisz. Kon... Radek (musiałam - określenie użyte przez jego matkę było obłędne - a może tak jeszcze Konradek?) wrócił do łask. Już wiem, że to on od samego początku był "pisany" (dosłownie) Hance, a nie jakiś tam Kowal. Co nie zmienia jednak faktu, że z udziałem tego ostatniego bardzo chętnie przeczytałabym jakieś opowiadanie. To wykonalne? Jestem skłonna "żebrać" nawet o jakąś marną miniaturkę ;)
Lecimy dalej. Wizyta w domu matki. Konrad oraz jego "harem". Bo trzeba budować dobre relacje z przyszłą teściową, prawda? :D On jeden i one dwie? Taka konfiguracja to zwiastun komplikacji. Chociaż... nie wiem, jak Sara mogła sobie w ogóle pomyśleć, że K. chciałby akurat ją zaprosić na ślub ojca. Przezabawne. Ale ładnie z tego wybrnął. Z klasą. Nie raniąc ani jednej, ani drugiej.
Co mnie w tym wszystkim zaskakuje? To, jak sytuacja potrafi ulec zmianie zaledwie w ciągu kilku tygodni. Cieszę się, że Konrad wreszcie przestał gonić za "okazją" i unosić się honorem. Tak podejrzewałam, że ten moment w końcu nadejdzie. Trochę obawiałam się, że straci trochę tego swojego uroku osobistego, ale nie, o dziwo, jeszcze bardziej chwyta za serce. Nawet, kiedy skamle przed Hanką i kiedy tak drży o swój honor. Miłość wymaga poświęceń, panie Czyżewski :D O ile faktycznie pan się zakochał ;) Wyjdzie w praniu.
Na deser zostawiłam sobie "przemianę" Hanki. Jaką przemianę mam na myśli? Jak zauważył Konrad, kilka chwil spędzonych w towarzystwie Kowala sprawiło, że H. nabrała charakteru. Nie to, żeby wcześniej jej go brakowało, ale Kowal wyszedł jej na dobre. Hanka zachowująca się tak pewnie i zadziornie, kiedy ma obok siebie Czyżewskiego, to jak wybrana na loterii :D Mogłoby jej już tak zostać. Niech Konrad trochę się pomęczy. Wyjdzie mu to na dobre. A może wcale nie będzie cierpiał, tylko to polubi? ;)
Obawiam się, że wyszedł mi kilometrowy komentarz, na który trudno będzie Ci opisać. Dlatego kończę i informuję, że z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział.
Ściskam! :*
Nie, Kowal i Konrad nie mają żadnych zatargów ;) Dziwna byłaby wtedy obecność Kowala na ognisku. Myślę, że przyjaźń ma to do siebie, że czasem robi się drugiej osobie na złość, bo wiadomo, że nic złego z tego nie wynika, a gdyby stało się coś złego Kowal stanąłby za Konradem murem i odwrotnie ;)
UsuńChyba nie ma nic gorszego, niż facet, który traci swój charakter, zakochując się, więc dobrze, że Konrad pozostał "w formie" ;) Widząc Hankę u boku innego mógł się poczuć zagrożony, poza tym myślę, że Ola uświadomiła mu coś, czego sam nie chciał zauważyć - tego, że Hania do niego może coś czuć tak... na poważnie. A co do skamlenia i płaszczenia się, chyba czasami trzeba udobruchać sobie kobietę. Gdyby cały czas zachowywałby się jak dupek, Hanka mogłaby się na niego wypiąć, a wtedy... mógłby wpaść w sidła Sary.
No właśnie... Sara. Ona pewnie nie brała Hanki jako swojej konkurentki w boju XD Skrzywdzona przez byłego chłopaka dziewczyna spędza wakacje z Miśkiem na wsi. Znają się trochę z przeszłości, nie ma sensu utrzymywać dystansu. Myślę, że dla Sary wiadomość o tym, że Konrad zaprosił Hankę, może oznaczać całkowitą zmianę myślenia na tę... właściwą. W każdym razie teraz zacznie łączyć fakty i dostrzegać, że pomiędzy nimi może rodzić się jakieś głębsze uczucie.
Uhh, a co do naszej gwiazdy (nie Kowala, tylko Hanki :P), to myślę, że mogła się wreszcie wyluzować, odpocząć, nie przejmować się specjalnie, w końcu Kowal pomógł jej nie myśleć o zbyt wielu rzeczach. Poza tym też mogła poznać lepiej Konrada i co mu tak w głowie siedzi. No i przy nim dostrzegła, że Konrad również może być zazdrosny. To na pewno dodało jej trochę pewności siebie. Nawet nie, dodało skrzydeł powiedziałabym. Kurcze, gdybym dowiedziała się, że fajny facet jest zazdrosny z mojego powodu, to pewnie latałabym pod sufitem i pękałabym z dumy, a co!
Och, co Wy macie z tym kowalowym blogiem? ;) Pewnie będzie blog, ale jeszcze nie wiem, co, gdzie i jak :P
Pozdrawiam! ;*
Gratuluje Konradowi, że wreszcie zrobił, co powinien był zrobić dawno temu. Co do Hankki - troche mnie dziwi, że Kowal az tak ją zmienił, ale cóż... może tak naprawde to nie ejst zmiana, tylko po prostu dzięki niemu dzioewczyna sobie uświadomiła,ze biriery, ktore sobie staswia, są bezsensowne. kowal miał do niej coś więcej, ale wiedział. że z tego i tak nic nie wyjdzie, a mimo to pokazał Hance, że podejrzeniami i dziwnymi zmianiami humoru nic nie ugra. Dziewczyna andal jest czasem onieśmielona, akie kiedy pozwala sobie na relaks, jest naprawe o wiele milesza w obyciu i zabawna... Ciesze się, że zrobili razem te naleśnki i że Konrad w maire szybko przestawił się to tej niby nowe, ale może niekoniecznie, Hanki i że nareszcie "bezceremonialnie" ją pocałował. może pomogła w tym obecnośc Sary, bo faktycznie jest ona dość denerwująca, ale nie wątpię, że było to szczere. mógł być też bardziej szczery przy zaprasznamiu Hanki na ślub, nie tylko tak pod koniec, ale to nic. Swoje ma :) nie wiem, czy to znaczy od razu, że będą razem, pewnie niekoniecznie, gduż ta dwójka lubi mącić we własnych uczuciach i w uczuciach tego drugiego, ale myślę, że są na dobrej drodze :) podoba mi się, jak Konrad mówi do niej "skarbie". a, dlaczego hanka zaniosła jednak puste naleśniki? chyba że ten twaróg do nich miała donieśĆ? a może się pogubiłam:D no nic, jak zwykle rozdział świetny, a teraz to nawet lepszy, bo wręcz przełomowy(a już czułam strezs, jak przeczytałam o pocałunku Hanki i kowala, nie powiem;p). zapraszam na nowe opowiadanie na zapiski-condawiramurs :)
OdpowiedzUsuńTak, myślę, że masz rację pisząc, że Hanka przy Kowalu wiele rzeczy sobie uświadomiła. Stąd też jej większa odwaga, wyluzowanie. Oczywiście nie od razu Rzym zbudowano i będą bywały momenty, że jeszcze będzie onieśmielona. Smażenie naleśników to jedno, a przebywanie z Konradem sam na sam w bardziej intymnych sytuacjach, może okazać się trudniejsze. Jednak Hanka na pewno jest na dobrej drodze, żeby te bariery przełamać.
UsuńO, Konradowi na pewno pomogła i obecność Sary, i Kowala, i jeszcze Oli. W jego przypadku każde z nich dołożyło jakąś cegiełkę. Zaproszenie na wesele może nie wyszło zbyt elegancko, ale przynajmniej był dla Hanki miły, a później, kiedy już nie musiał specjalnie prosić, wziął co chciał i ją pocałował. W końcu, jak sam twierdził, należało mu się.
Tak, Hanka zanosiła same naleśniki, które sama smażyła, a twaróg miała donieść później. W zasadzie po co same naleśniki bez twarogu? Raczej trochę zakłopotała się obecnością Sary i zniknęła na moment ;)
Dziękuję i pozdrawiam!
No, no, Hanka z rozdziału na rozdział staje się coraz odważniejsza. Ten Kowal zdecydowanie wyszedł jej na dobre. W jakimś stopniu podbudował jej pewność siebie i tak trochę przypadkowo, gdzieś po drodze, rzucił kilka uwag, które zdecydowanie mogą się Hance przydać, kiedy w grę wchodzi obcowanie z Czyżewskim. Przydatny okazał się Kowal, oj przydatny :D Aż mam ochotę wykrzyczeć: UWIELBIAM TAKĄ HANKĘ! Konrada też, ale to się rozumie samo przez sie, więc nie będę się już nad tym rozwodzić. Hmm… tak się zastanawiam co z kolei z ich połączeniem, chyba powinnam napisać, że uwielbiam podwójnie, och, zaszaleję, nawet potrójnie. Serio, teraz, gdy Hanka odrobinę swobodniej czuje się w towarzystwie Konrada, te ich rozmowy i ogólnie kontakty przybrały zupełnie inną formę, czym jestem zachwycona (daję 10/10, 3xTAK i te sprawy :D). Ba, sam Konrad zachowuje się inaczej… Najwidoczniej do niego taka Hanka także przemawia zdecydowanie wyraźniej niż Hanka-nieśmiała-maruda-która-lubi-płakać-bo-tak. I wygląda na to, że Konrad wpadł (tutaj też zbawienny wpływ miało pojawienie się K., no bo to jednak jakieś tam zagrożenie, a gdy pojawia się zagrożenie, nie można odpuścić, trzeba walczyć o coś, co podobno jest nasze; zresztą jak ktoś w ogóle śmiał ruszyć taką dziewczynkę, która od zawsze wpatrywała się maślanymi oczkami tylko w niego – toż to ryzykowne posunięcie xd). Także to dopiero niespodzianka, Kondziu się trochę ogarnął, naprężył muskuły i zaczął zachowywać się bardziej do rzeczy niż miał w zwyczaju do tej pory. W ogóle w tym rozdziale wyszedł tak jakoś trochę uroczo (jemu by się to określenie pewnie nie spodobało, ale że nie potrafię wyrazić swoich myśli za pomocą innego określenie, to trudno, jestem gotowa narazić się na jego gniew) <3 Szkoda mi Sary, bo ona się tak kręciła koło Konrada, podpytywała, szukała najlepszego momentu, a tu trach – po sprawie, załatwione, Kondziu sam sobie znalazł towarzyszkę. W sumie może nie powinno być mi jej szkoda, bo tak trochę wyskoczyła z tym pytaniem od czapy, zresztą mam wrażenie, że w ogóle jakoś tak strasznie uporczywie trzyma się Konrada znowu, jakby licząc na jakieś nagłe odżycie uczuć między nimi czy coś w ten deseń. Pewnie się przeliczy, bo wygląda na to, że w życiu Konrada nadchodzi era Hanki (yup, Hania, do boju!)… Tak czy inaczej, wracając do tego, że Sary mi szkoda, chociaż chyba nie do końca powinno, to po prostu tak jakoś mam, że albo bohaterów uwielbiam, nienawidzę albo im współczuję. Sara wpisała się w ten trzeci nurt i pewnie tak na ten moment pozostanie. W ogóle Misiek to się powinien wziąć w garść, ostatnio mam wrażenie, że on ciągle jak nie skacowany, to nieogarnięty (tak na przemian). Ale i tak go uwielbiam :D
OdpowiedzUsuńOk, kończę pleść te dyrdymały i zmykam.
Pozdrawiam <3
Kiedy się przeskoczy pewne bariery, to wtedy ogólnie się jakoś łatwiej rozmawia, towarzystwo tej drugiej osoby nie krępuje, mimo że po cichu się tę osobę uwielbia i chciałoby się z nią przebywać non stop. I to pewnie ma wpływ obustronny, Konrad chyba wie, na co może sobie pozwolić, a Hanka nie odczuwa stresu. Ha, a Kowal i jego uwagi - bezcenne i głupotą byłoby nie wykorzystać kilku w praktyce. Hanka może na swój kobiecy sposób rozkminiać zachowanie Konrada. (O jejku, po kilku komentarzach, mam wrażenie, że cały czas piszę w kółko o tym samym, wybacz :)).
UsuńAch, co do Sary, to ona w moich oczach też jest taką bohaterką, której się współczuje. Może tak ją właśnie piszę i tak ją również Ty odbierasz. Ona pewnie chciałaby, aby się spiknąć ponownie z Konradem, ale wiele spraw się pozmieniało i trudno jest przywrócić coś, co skończyło się kilka lat temu. To musi być okropne uczucie, uświadomić sobie, że nie ma już miejsca w życiu innego człowieka. Nie wiem, może uda mi się wcisnąć gdzieś ten wątek, bo wydaje mi się całkiem ciekawy i nie stawia Sary tylko jako niechciany dodatek w opowiadaniu. A Michał... Oj tam, on ma wakacje, więc kac się go trzyma ;)
Pozdrawiam również! ;*
Bloggerowi coś odbija i nie mogę odpowiedzieć tam, gdzie powinnam, więc zrobię to tutaj. Skoro wszyscy "mamy coś z tym kowalowym blogiem", to coś musi być na rzeczy. Nie sądzisz?
OdpowiedzUsuńNaprawdę można liczyć na to, że coś z tego będzie? Jeśli tak, to trzymam mocno kciuki za naciski ze strony Twoich Czytelniczek :D Swoją drogą, pomysł na "transfer" jednego z bohaterów jest genialny. Sama mam to w planach.
Depraved wpadła na ten pomysł, czytając poprzedni rozdział, oczywiście podzieliła się swoim pomysłem w komentarzu i na gg i... tak się jakoś zaczęło :D Poważnie się zastanawiam nad jakąś osobną historią, pewnie niezbyt długą, ale odrębną dla samego Kowala. Tylko nie byłoby to w najbliższym czasie, ale za jakiś czas, bo teraz dla mnie dwa blogi to i tak dużo, poza tym pewnie akcja toczyłaby się po tym, jak zakończy się akcja RK, więc musiałabym ustalić znacznie więcej szczegółów odnośnie zakończenia tego bloga, itp. ;)
UsuńA transfery są fajne ;D Konrad był w Fabryce dziur, zresztą wątek z FD tutaj niedługo się pojawi :P
No proszę, widzę, że obie mamy słabość do Kowala :D Cieszę się, że Cię przekonała. Nie ważne kiedy, ważne, że w ogóle.
UsuńZnam ten ból. Co za dużo, to niezdrowo ;) Podejrzewam, że większości z nas (nie tylko mnie i Depraved) wystarczy zapewnienie, że realizacja tego pomysłu jest realna.
Powrót Sandry? Aleksa? A może obojga? :D Co za niespodzianka! Nie ukrywam, że bardzo miła. Już nie mogę się doczekać.
W zasadzie nie musiała specjalnie przekonywać, sama zaczęłam się nad tym zastanawiać, sama idea wydaje mi się całkiem fajna ;) I realizacja jest realna, chociaż tak naprawdę jeszcze niewiele mi się w głowie urodziło, więc odkładam na później. Poza tym magisterka, chcę jeszcze się wkręcić do pracy w przyszłym semestrze, dużo tego ;)
UsuńJuż niedługo ;) Co prawda pierwotnie trzeba byłoby czekać dłużej na ich pojawienie się, ale niedawno poukładałam fabułę na nowo i wcisnę ich wcześniej :D
No to czekam! :)
UsuńHohoho, mamy nowy szablon :) Bardzo różowy jak... Różowa Koszula!
OdpowiedzUsuńNaprawdę mnie ciekawi, jak wykorzystasz ten przedmiot w swoim opowiadaniu. Oby tylko nie był zupełnym tłem, jak proszek do pieczenia w pierwszym opowiadaniu Ani z Zielonego Wzgórza ;)
Ogólnie motyw koszuli miał się jeszcze pojawić pod koniec opowiadania, ale żeby trochę o nim przypomnieć, pojawi się również niedługo. Co prawda nie będzie to jakoś bardzo rozbudowany wątek, ale chciałabym, aby to miał jakieś znacznie w tym opowiadaniu, chociaż będzie on taki bardziej metaforyczny ;) W każdym razie chciałabym, aby taki był ;)
UsuńA co do szablonu szukałam czegoś takiego prostego i trafiłam przypadkiem na ten obrazek, postanowiłam wykorzystać ;D
Same miłe niespodzianki:)
OdpowiedzUsuńMoże, się na mnie "fochniesz", ale wolę szczerze niż..różowo :) Tym rozdziałem, jak dla mnie, wróciłaś do tego co mnie na początku urzekło w "Różowej". Uwielbiam Twoją narrację z Konradowego punktu. Jest dla mnie o wiele lepsza i ciekawsza niż "Hankowa".
Przeczytałam rozdział z wypiekami (rozwiany włos i całkowita głuchota na świat zewnętrzny też temu towarzyszyły) i od razu skojarzenie z psem ogrodnika. Wystarczyła wymiana uśmiechów, odrobina niewinnego flirtu i ciut dłuższy pocałunek ze strony Hani i Kowala, aby pana Czyżewskiego dopadł ten syndrom. Choć nie do końca, bo W KOŃCU sam sobie wziął pocałunek :D.
Perspektywa wspólnej zabawy na weselu mnie intryguje. Z własnego ( i nie tylko) doświadczenia wiem, iż albo się tam coś umacnia albo rozsypuje w drobny mak. Nie wiem, czemu ale obawiam się iż Sara jednak się na tej imprezie znajdzie, może jako towarzyszka Miśka, i w jakiś sposób namiesza.
Gdzieś powyżej czytałam, iż żałowałaś wprowadzenia pierwszej dziewczyny Konrada do opowiadania. Ja czekam, na to co jeszcze wymyśli, nadała smaczku. W każdym razie rozdział cud, miód i orzeszki. Czekam na kolejny :)
Pozdrawiam.
P.S. Gratuluję szablonu genialny w prostocie, kolorystyce i grafice:)
Sama się już zasugerowałam, ale teraz prostuję, bo w tekście nigdzie na pada słowo "wesele", a jak dla mnie, to jest spora różnica ze samym ślubem ;) Co do Sary - żałowałam, że ją wprowadziłam raczej z bardzo prozaicznego powodu: zrobił się tłum. W takim tłumie trudno poświęcić każdemu odpowiednią ilość uwagi. Chociaż może teraz już lepiej rozplanowałam jej rolę tutaj i będzie mi łatwiej, bo będzie miała też większe znaczenie.
UsuńNie wiem, czy się zgadzać z psem ogrodnika, bo jednak Konrad na początku nie brał tego, co chciał, ale jednak wiedział, co mu się należało ;) Chociażby przy śniadaniu, wtedy jeszcze nie zdawał sobie sprawy, jak rozwinęła się relacja Hanki i Kowala. A kiedy już się dowiedział, zazdrościł i wściekł się, że on tego nie dostał. Mnie bardziej pasuje na rozwydrzonego bachora XD
Cóż, narracja Hanki jest zdecydowanie łatwiejsza do napisania, chociażby z tego względu, że na co dzień myślę jak kobieta :P Męska narracja jest dla mnie trudna, trzeba pamiętać o innych rzeczach i na zupełnie innych się skupiać, "nie myśleć"/"myśleć prosto". Ja nie wiem, czy mi to wychodzi tak, jak powinno, także cieszę się, że się podoba ;)
No ba, szablon piękny! *skromna* XD Less i more, po prostu, bo liczy się treść:D
Również pozdrawiam!
Znalazłam Twojego bloga dzisiaj i od razu nadrobiłam wszystkie rozdziały. Opowiadanie bardzo mnie zaciekawiło, chociaż wielokrotnie denerwowała mnie naiwność i dziecinne zachowanie Hani. Nie mówiąc już o opryskliwym Konradzie - ale taki ich urok i magia...
OdpowiedzUsuńWpadłam tutaj pierwszy raz, ale na pewno zostanę na dłużej.
Mam nadzieję, że rozdział pojawi się nie długo szczególnie, że w końcu Konrad i Hania zbliżyli się do siebie.. Nie mogę się doczekać co dalej się wydarzy, jedno jest pewne to będzie niezapomniane lato w ich życiu..
Pozdrawiam i życzę dużo weny : )
T.
Jejku, jacy straszni ci moi bohaterowie XD Żartuję oczywiście, ale czytając Twój komentarz naprawdę odniosłam wrażenie, że męczyłaś się czytając... ;)
UsuńRozdział pojawi się zapewne w lutym, po sesji.
Dziękuję za przeczytanie, komentarz i również pozdrawiam! ;)
Wczoraj się zaczytałam, naprawdę !
OdpowiedzUsuńDo pracy miałam wstać o 7, zbliża się 24 a ja wciąż czytam powtarzając sobie, że już ostatni rozdział i idę spać ! I tak kończyłam czytać do 1 ... Tak zawsze kończyłaś , że koniecznie musiałam się dowiedzieć co dalej ! i z mojego wyspania nici haha :D
Dzisiaj skończyłam czytać już wszystkie rozdziały i jestem zachwycona ! Bardzo, ale to bardzo mi się podoba :) Relacja Hanki z Kondradem cudowna, choć przyznaję (jak zauważyłam niektóre czytelniczki też by mnie poparły) że jej relacja z Kowalem również była baaardzo interesująca :D no, ale Kondrad to Kondrad, nie ma się nad czym zastanawiać.
Wiesz jak się przestraszyłam w rozdziale gdzie Hanka spakowała swoje rzeczy i pojechała do rodziców ?! Byłam załaamana, nie mogłam uwierzyć , że opuszcza Kondrada i nie będą sobie już robić śniadań ... :(
Na szczęście nie miałaś tego w planach za co bardzo Ci dziękuję :D
Mój komentarz będzie trochę nieogarnięty bo ciężko mi teraz pisać tylko o tym rozdziale, ale moment w kuchni, szczególnie końcówka cuudowna ! Nie mogę się doczekać następnego rozdziału !
Obięcuje że mój następny komentarz będzie lepszy ! :D
Pozdrawiam !
Ojej, teraz mam wyrzuty sumienia, że się przeze mnie nie wyspałaś... A ja zawsze mówię, że wyspać się trzeba :D Niemniej cieszę się, że opowiadanie Ci się spodobało i poświęciłaś swój czas na przeczytanie, bardzo mi miło ;) Szczerze powiedziawszy nie wiem, czy mnie chciałoby się zaczynać bloga, który ma tyle rozdziałów XD
UsuńOj tam, komentarzem się nie przejmuj, nie jest przecież zły (są złe komentarze?), fajne, że chciałaś naskrobać kilka słów :D
Dziękuję za miłe słowa i również pozdrawiam!
Kiedy dodasz nowy rozdział? :)
OdpowiedzUsuńDodałam informację na bloga jakoś ok. godziny 20 XD Boczna ramka.
UsuńTen komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuńMój blog to nie tablica reklamowa, wypad z linkami -.-
UsuńHej, mamy luty :) Kiedy kolejny boski rozdział???
OdpowiedzUsuńMamy luty jeszcze przez jakieś dwa tygodnie ;> Pozdrawiam ze szkolenia :)
UsuńKurcze żałuję, że dopiero teraz właściwie przy spamowaniu znalazłam twojego bloga. Niesamowite jak opisujesz sytuacje i jak prowadzisz bohaterów. Dodatkowo dialogi klasa :)
OdpowiedzUsuńJuż pędzę czytać poprzednie rozdziały.
Pozdrawiam i czekam na więcej :D
Przed wczoraj przypadkowo znalazłam się na twoim blogu i jestem zadowolona z tego co tu zastałam. Twoje opowiadanie jest niesamowite i nie mogę się doczekać kolejnych części. Co do nowszego postu " Kiedy..." to skomentuję go tutaj, bo tam zwyczajnie nie wiem jak komentować :D Wybacz.
OdpowiedzUsuńA wracając do twojego najnowszego wpisu, to rozumiem cię doskonale. Jeśli robisz coś dla przyjemności, to napewno chcesz by cały czas było to twoim hobby. Nikt nie lubi działać pod presją. Co nie zmienia faktu, że zdążyłam się zauroczyć twoją twórczością i czekam na rozdział następny. Mimo wszystko zasługujesz na odpoczynek.
I tego ci właśnie życzę :) Releksuj się :*
Życzę ci jeszcze weny i pozdrawiam.
www.wojowniczaraisa.blog.pl