24. Jabłko

poniedziałek, 23 marca 2015

Hanka

– Koniec kary, teraz ja prowadzę.
Czyżbym się przesłyszała? Zastygłam, otwierając drzwi niebieskiego Audi. Poczułam na sobie nieustępliwe spojrzenie zbliżającego się Konrada. Przystanął tuż za mną, ciepły oddech musnął mój kark. Mimowolnie przymknęłam powieki, racząc się jego bliskością. Chętnie wtuliłabym się w Konrada, ale Michał na nas patrzył. Podniosłam wzrok na swojego przyjaciela – wyglądał na rozbawionego. Wszystko przez to, co powiedziałam mu przed wizytą na herbatce u babci Czyżewskiej; już nie mogłam udawać, że Konrad na mnie nie działał – Michał i tak już wiedział. Nie zmieniało to jednak faktu, że wolałam niektóre rzeczy zachować dla siebie.
– Przecież to nie jest żadne moje widzimisię – zauważyłam ostrożnie. Zdobyłam się na odwagę i odwróciłam w stronę starszego z braci. – Piłeś wczoraj alkohol… 
– Ty też – przerwał mi bezczelnie.
Przyglądałam się chwilę twarzy, która nie wyrażała żadnych emocji. Konrad potrafił być opanowany, potrafił też to wykorzystać. W czasie, kiedy moje emocje były widoczne jak na dłoni, on chował swoje głęboko w sobie. Pod tym względem miał nade mną sporą przewagę.
– Nie tak dużo, jak ty – kontynuowałam spokojnie.
– Nie targuj się ze mną, skarbie – powiedział, zanim ja skończyłam mówić.
Trudno było negocjować z Konradem. Zbliżył się jeszcze bardziej, odnosiłam wrażenie, że jego usta zaraz ponownie dotkną moich. Zapomniałam o jakichkolwiek przekonujących argumentach, a skupiłam się wyłącznie na tym, żeby trzymać plecy prosto i nie dać po sobie poznać, jak duże wrażenie robił na mnie Konrad. Wystraszyłam się trochę. Konrad wyglądał, jakby naprawdę chciał ponownie mnie pocałować. Jasne, nie miałabym nic przeciwko, ale jedyna racjonalna myśl, która przychodziła mi do głowy to to, że Misiek bacznie nas obserwował.
– Daj spokój, Hania – odezwał się ten drugi. Zanim zdążyłam na niego spojrzeć, na pewno już przewrócił oczyma. Bawiła go ta sytuacja, ale nerwowo stukał palcem w dach auta, niecierpliwił się. – Ustąp mu, bo do Pożarowa wrócimy pieszo. 
Oczywiście urzekło mnie, że w razie czego wracałby piechotą razem ze mną, ale Michał już nie żartował. Zerknęłam na Konrada, który uśmiechnął się szyderczo, wiedział, że wygrał. Wcisnęłam kluczyki w dłoń Konrada. Wściekłam się, widząc w tych pięknych oczach satysfakcję. Chciałam rozpocząć moralizatorską gadkę, ale wiedziałam, że to nie miało sensu. Usiadłam z tyłu obok książek, które pożyczyła mi pani Czyżewska – patrząc na nie, uspokoiłam się trochę. Cieszyła mnie perspektywa spędzenia czasu na czytaniu, tak po prostu.
O dziwo Konrad nie ruszył z piskiem opon spod kamienicy i nie wcisnął pedału gazu do dechy. Przez całą drogę prowadził spokojnie. Może moje wyobrażenie o jego sposobie prowadzenia sprawiało, że nie chciałam mu oddać kluczyków – bałam się, że naprawdę może nas zabić. Wypity alkohol nie miał już takiego znaczenia, a był dobrą wymówką, nawet mimo tego, że nadal obawiałam się kontroli drogowej. Kilka razy nieostrożnie nacisnęłam gaz w tym samochodzie i przez przypadek dowiedziałam się, że auto może dużo, co tylko potęgowało mój strach. Z drugiej strony Konrad nie zrobiłby krzywdy swojemu cacku, prawda? Tym samym mogłam być spokojna o swoje życie. Z ulgą oparłam głowę o zagłówek, przyglądając się mijanym budynkom, a później krajobrazom.
Trochę zasiedzieliśmy się u babci. Chyba ją nawet polubiłam, mimo tego, że odczuwałam strach, kiedy patrzyła na mnie posępnie, może nawet kostycznie. Wiedziałam jednak, że starała się trzymać wszystkich krótko z czystej troski – cóż, każdy pojmował ją inaczej, a babcia właśnie w taki sposób. Niemniej jednak jej surowe spojrzenie było skierowane również dla innych, więc uznałam to za normalne.
Pani Czyżewska pozwoliła mi się rozejrzeć po mieszkaniu. Węszyłam trochę jak złodziej, ale bardziej po to, żeby móc obejrzeć wszystkie zgromadzone przez nią pamiątki rodzinne. W drugim pokoju też znalazłam sporo zdjęć – na tych większość osób uwieczniono jako dzieci. Nie zabrakło również Konrada i Michała, jako maluchy wyglądali słodko i uśmiechałam się szeroko na sam ich widok. Nie mogłam jednak uwierzyć, jak bardzo Konrad był podobny do Emila, nie chciało mi to wyjść z głowy. Widocznie wszystko zostawało w rodzinie czy jakoś tak.
Później Michał zgarnął mnie z powrotem do salonu, bo uznał, że on z bratem nasłuchali się od babci dosyć uwag, więc i ja powinnam otrzymać jakąś reprymendę. Nic takiego nie nastąpiło. Babcia zaproponowała mi jedynie kolejne ciasteczko; pochwaliłabym je, bo były bardzo smaczne, ale wiedziałam, że sama ich nie upiekła, więc przez większość czasu siedziałam cicho. Wyszłam znów na chorobliwie nieśmiałą dziewczynę, ale z drugiej strony mówiąc coś nieodpowiedniego, mogłam wywołać jakąś niepotrzebną lawinę. Naprawdę nie wiedziałam, czego mogłam się spodziewać po pani Czyżewskiej. Na szczęście darowała sobie uwagi na mój temat, a ja, za każdym razem, gdy nasze spojrzenia się zbiegły, próbowałam wykrzesać z siebie miły uśmiech.
Chłopaki nie mogli odmówić kolacji. Naprawdę zasiedzieliśmy się tak długo, że zdążyli zgłodnieć. Babcia cieszyła się z naszej wizyty, nawet było mi przykro, kiedy musieliśmy wychodzić. Nie chciała tego pokazywać, ale była samotna. Zastanawiałam się, czy kobieta taka jak ona może mieć jakichś znajomych, którzy wypełniliby jej czas. Nie wnikałam w to, nie chciałam też poruszać spraw rodziny Czyżewskich.
Wróciłam myślami do teraźniejszości, kiedy zorientowałam się, że ktoś na mnie patrzy. Zerknęłam w lusterko, ale Konrad ponownie skupił się na drodze. Nawet nie zauważyłam, że mógł mnie obserwować. Całą drogę rozmawiali z Michałem i myślałam, że zupełnie nie zwracają na mnie uwagi. Przez chwilę powstrzymywałam uśmiech; Konrad na mnie spoglądał, to było bardzo… miłe. Zaczęłam żałować, że nie postawiłam się bardziej i nie pocałowałam go przy samochodzie, w końcu niewiele brakowało, żeby do tego doszło. Ciekawiło mnie, jaka byłaby wtedy jego reakcja.
Konrad zgrabnie zaparkował pod hotelikiem. Szarlej wyglądał, jakby na nas czekał, siedział przy Andrzeju, a gdy tylko wyszliśmy z auta, rzucił się w naszym kierunku. Ja zabrałam ze sobą swoje książki, ukłoniłam się stajennemu, który zbierał się do domu i ruszyłam do swojego pokoju. Nie czekałam na żadnego z chłopaków, po całym dniu spędzonym z nimi mogłam ich mieć trochę dosyć. Na widok łóżka, wszystko odłożyłam na bok, ściągnęłam też spodenki i rzuciłam się na pościel. Momentalnie poczułam, że zaczynam się odprężać i powoli schodzi ze mnie całe napięcie.
Kątem oka dostrzegłam podarowany przez Emila telefon. Gdyby nie te dwa tygodnie spędzone w Pożarowie, komórka nadal byłaby przyrośnięta do ręki. Może to przez Czarka, a może zwyczajnie się odzwyczaiłam. W tamtej chwili nawet nie chciałam sprawdzać, czy ktokolwiek próbował się ze mną kontaktować, miałam to totalnie gdzieś. Uniosłam się jednak i zerknęłam z czystej przyzwoitości – jeśli dzwonił Emil lub tata, wolałam wiedzieć. Zero. Odłożyłam telefon i opadłam na pościel ponownie.

*

Zasnęłam. Przebudziłam się przed dziesiątą, kiedy na dworze zaczęło się już robić ciemno. Wiedziałam, że teraz będę miała problem, aby usnąć ponownie. Przeciągnęłam się, rozbolał mnie kark od leżenia w niewygodnej pozycji. Poczułam lekki głód, poza tym marzyłam o prysznicu.
W kuchni nikogo nie zastałam, w ogóle w hoteliku panowała cisza, nieco trudna do zniesienia po tym, co wczoraj działo się na imprezie i przez cały dzień. Chociaż w Pożarowie nigdy nie było aż tak spokojnie, zawsze się ktoś krzątał. Wzięłam jabłko i wróciłam na górę, stwierdzając, że lepiej umyć się teraz, póki nikt nie zajął łazienki. 
O piżamie przypomniałam sobie, kiedy wyszłam mokra z kabiny i zaczęłam się wycierać. Owinęłam się ręcznikiem i tak wróciłam do siebie. Rozczesywałam włosy, zastanawiając się, którą książkę mogłabym zacząć czytać jako pierwszą. Przy okazji bezmyślnie podgryzałam owoc. Uświadomiłam sobie, że ostatni raz czułam się tak jeszcze przed poznaniem Czarka – wtedy miałam czas tylko dla siebie, a wolne popołudnia i weekendy spędzałam tak, jak mi się podobało: z przyjaciółmi, tylko z Ingą lub samotnie.
Nie, nie mogłam myśleć o Cezarym! Koniecznie musiałam zająć czymś myśli, aby on opuścił moją głowę.
Nawet nie zdążyłam podejść do łóżka, aby się wygodnie rozłożyć, gdy w progu mojego pokoju pojawił się Konrad. W tamtym momencie ta chwilowa sielanka się skończyła. Przełknęłam to, co miałam w ustach, w tym czasie Czyżewski wszedł do środka, zamykając za sobą drzwi. Wyraźnie czuł się tutaj jak u siebie.
– Czy ty umiesz pukać? – fuknęłam. Odłożyłam wybraną do czytania książkę z powrotem na komodę, ostatecznie nie chciałam, aby posłużyła mi jako narzędzie zbrodni przeciwko Konradowi. On tylko wzruszył ramionami, uśmiechając się po swojemu, w taki cwaniacki sposób, z jednym kącikiem ust uniesionym wyżej. – Piłeś coś, że tu przyszedłeś?
Zaśmiał się w odpowiedzi, wciąż nic nie mówiąc. Rozbawiłam go. Mnie niestety nie było do śmiechu, czułam się dosyć niekomfortowo, stojąc przed nim owinięta jedynie ręcznikiem. Kiedy Konrad podszedł dostatecznie blisko, nie poczułam woni alkoholu, tylko jego zapach – perfumy pomieszane z piżmem i aromatem skóry. No cóż, wyglądał bardzo trzeźwo, ale wolałam zapytać. Wyglądał też cholernie atrakcyjnie w opiętej jasnej koszulce. Tak po prostu dobrze.
Przez chwilę przyglądaliśmy się sobie w ciszy. Nie kryłam, że jego obecność była mi nieco nie na rękę. Nie wytrzymałam i odezwałam się jako pierwsza. 
– Konrad, powiedziałam ci, że nie chcę rozmawiać, bo jeszcze… 
Przerwałam, kiedy zabrał mi jabłko i wgryzł się w nie, patrząc mi głęboko w oczy. Zatkało mnie. Ten dźwięk, jego spojrzenie. Jezu, pozwól mi być tym soczystym jabłkiem i stróżką soku, spływającą mu po brodzie. Naprawdę miałam ochotę ją zlizać, ale Konrad uprzedził mnie, wycierając wierzchem dłoni. Och, Konrad na pewno nie był głodny, a jeśli już, to wolał coś zupełnie innego, a jeśli w ten sposób chciał wzbudzić we mnie to samo uczucie – udało mu się.
– Nie jesteś gotowa – dokończył za mnie, przegryzając kęs. Kiedy go połknął, odruchowo sama przełknęłam ślinę. – To się bardzo dobrze składa – dodał ucieszony.
– Dlaczego? – zaśmiałam się nerwowo. Okej, może nie pił, ale zaczęłam podejrzewać, że wziął coś mocniejszego. Nie wiedziałam, skąd mógł mieć jakieś prochy, ale nie wykluczałam, że Konrad byłby do czegoś takiego zdolny.
– Bo ja również nie mam ochoty rozmawiać.
– To w takim razie…
Zmarszczyłam czoło, spoglądając na niego, ale wszedł mi w słowo. Zacisnęłam usta.
– Nie przerywaj mi teraz, Hanka – rozkazał. – Nie chcę rozmawiać, bo my nie potrafimy ze sobą rozmawiać, a już szczególnie o tym, co nas łączy. Dziś było całkiem fajnie, prawda? A ty chcesz to teraz przesunąć w czasie niepotrzebnym gadaniem. Hanka, ja to rozumiem, przynajmniej się staram. Trochę nam zleci, zanim naprawdę się dogadamy i nauczymy siebie. A teraz… 
Przez cały czas słyszałam nutę goryczy w jego głosie, aż mnie ścisnęło w żołądku. Gdy nagle przerwał, by zebrać myśli, znów zapadła ta nieznośna cisza. Przyglądałam mu się, już się nie bojąc, ale rozumiejąc, że nie powinnam oczekiwać od niego żadnych słów.
– Nie miałeś gadać – zauważyłam lekko.
– Słusznie.
Konrad odłożył jabłko na komodę, zrobił krok w moim kierunku – tyle wystarczyło, by mnie objąć i przyciągnąć do siebie. Spojrzał na moje usta, delikatnie sunąc po nich kciukiem. Patrzył z tak niewyobrażalnie wielkim pożądaniem, nie wiedząc, czy może dostać to, czego pragnie. Przecież nie mogłam mu niczego obiecać. Oddychałam ciężko. Zastanawiałam się, czy powinnam poprosić, żeby wreszcie zrobił to, co należy. Nie musiałam – już po chwili nasze usta złączyły się na moment; na początku tylko musnęły, bo Konrad ucałował najpierw jeden kącik, później drugi. Nie wiedziałam, co zobaczył w mojej twarzy, ale uśmiechnął się szeroko, tak szczerze, że nie potrafiłam nie odwdzięczyć się tym samym. Z tej strony zupełnie nie znałam Konrada.
Puścił mnie tylko dlatego, by ująć moją twarz w dłonie. Kiedy wreszcie mnie pocałował, przymknęłam oczy, poddając się jego pieszczocie. Bez wątpienia to był nasz najlepszy pocałunek – słodki, lekko kwaśny, jabłkowy. Konrad całował mnie zapamiętale, zdając sobie sprawę, że mogę na długo pozbawić go dostępu do swoich ust. Miał tyle racji, po raz pierwszy musiałam to przyznać i zgodzić się, chociaż jakaś cząstka mnie kazała protestować. Konrad poznał się na mnie lepiej niż ktokolwiek inny i w tamtej chwili zagłuszył wszelkie wątpliwości. Kiedy zdałam sobie z tego sprawę, przestałam być uległa, objęłam jego szyję dłońmi, nie chcąc się odrywać. Pragnęłam, żeby wiedział, jak bardzo samotna się czuję, nawet leżąc obok niego w łóżku, bo nie wiem, czy potrafię mu zaufać.
Bałam się momentu, gdy nasze usta się od siebie oddalą. Konrad jednak nie miał zamiaru tak kończyć tego wieczoru. Podniósł mnie i przeniósł na łóżko, ułożył delikatnie. Serce zaczęło bić, jakby kompletnie oszalało. Już wcześniej nagromadzone emocje przyspieszyły mi tętno, ale wtedy nie pomyślałam, jak bardzo łatwo można pozbyć się osłaniającego mnie ręcznika. Pod spodem byłam przecież kompletnie naga.
Konrad położył się nade mną, wznosząc na łokciu. Dłoń ułożył łagodnie na moim biodrze. Zdziwiło mnie, jak ostrożnie się ze mną obchodził; traktował jak porcelanową laleczkę, zdawał sobie sprawę, że wystarczy jeden fałszywy ruch i rozsypię się w jego dłoniach. Skąd on to wiedział? Skąd brała się jego delikatność? 
Ja byłam mniej cierpliwa, włożyłam rękę pod jego koszulkę, gładząc skórę na plecach.
– Zdjąć? – zapytał Konrad, dysząc mi do ucha. Jednak nie był tak opanowany, jak mi się wydawało.
– Zdejmij wszystko – usłyszał w odpowiedzi. – Przede wszystkim buty, bo pobrudzisz mi kołdrę.
Westchnął ciężko. Zaśmiałam się, bawiło mnie, że to ja mogłam dyktować warunki. Konrad uklęk nade mną na łóżku i rzeczywiście posłusznie zaczął od ściągania butów. Kiedy zdjął koszulkę, usiadłam przy nim. Popatrzyłam na niego przepraszająco, po czym zgasiłam małą lampkę stojącą przy łóżku – jedyne źródło światła w pokoju. W pomieszczeniu zrobiło się naprawdę ciemno. Przyklękłam przy nim, opierając swoje czoło o jego i kładąc ręce na klatce piersiowej.
– Konrad – szepnęłam – powiem ci, jeśli posuniesz się za daleko.
Jego usta spoczęły na mojej szyi, wyznaczyły ścieżkę do obojczyków, dalej do dekoltu, zatrzymując się na granicy ręcznika. Konrad przytrzymał mnie, kiedy odchyliłam się nieznacznie, prawie tracąc równowagę. Sięgnęłam do jego rozporka, wzięłam głęboki wdech, wiedząc, co znajduje się pod materiałem. 
Rany, Hania, przestań się zachowywać jak dziewica, którą nie jesteś!, rozkazałam sobie. To nie pomogło, seks z Cezarym był dla mnie tak złym doświadczeniem, że równie dobrze mogłam uznać tę sytuację z Konradem za swój pierwszy raz. Szczerze powiedziawszy, nawet wolałam, żeby tak było. Zastanawiałam się, czy nie powiedzieć tego na głos, ale czy w takim momencie półnagi facet, który scałowywał moją brodę, chciałby usłyszeć: „Konrad, marzę o tym, żeby stracić z tobą dziewictwo!”.
Zaśmiałam się, nie zdołałam się powstrzymać.
– Mam głupie myśli – powiedziałam na swoje usprawiedliwienie, chociaż Konrad w ogóle się tym nie przejął.
– A jeśli ja myślę, że jesteś cudownie jabłkowa, to głupie?
– Pomóż mi ze swoimi spodniami – wymruczałam, uśmiechając się szeroko przez to, co właśnie powiedział. Zdjął spodnie, odrzucił je za siebie. To samo zrobił ze swoją bielizną. Chociaż nie mogłam go zobaczyć, to trochę oniemiałam i właściwie natychmiast pożałowałam, że zgasiłam tę cholerną lampkę. – Konrad, jesteś nagi.
Zaśmiał się gardłowo, głośno, przyciągając mnie do siebie. Dlaczego nie potrafiłam ugryźć się w język? Przecież to zabrzmiało żałośnie. Konrad od razu odwinął mój ręcznik, nawet nie wiedziałam, w którym kierunku go odrzucił.
– To dokładnie tak jak ty.
Położyłam się ponownie, a on ułożył się jak wcześniej nade mną. Poczułam ciepły oddech na swoich piersiach, po chwili jego dłoń, na końcu usta. Wplotłam palce we włosy Konrada, tylko tyle potrafiłam zrobić. Zupełnie odpłynęłam, Konrad był cudowny, dokładnie taki, jakiego go sobie wyobrażałam – delikatny i namiętny jednocześnie. Poza tym wiedziałam, że nie zrobi mi krzywdy, nie musiałam się go obawiać, to pozwoliło mi się zupełnie rozluźnić. Może brzmiało to paradoksalnie w momencie, gdy moja skóra dosłownie płonęła pod jego palcami. Nigdy wcześniej nie czułam się tak piękna jak wtedy przy Konradzie.
Po chwili jego twarz ponownie zbliżyła się do mojej. Usta ledwie stykały się z moimi. Końcówką języka liznęłam dolną wargę Konrada. Wpuścił mój język, pogłębiając pocałunek. Kiedy przerwał, oddychał ciężko, starając się spojrzeć mi w oczy w tej ciemności.
– Hanka – powiedział moje imię tak, jakby o coś prosił.
– Czuję twojego… – wyjąknęłam i przerwałam, szukając w głowie odpowiedniego słowa. – Na moim podbrzuszu… 
– A gdzie powinien być? – Konrad zapytał, śmiejąc się. Jego usta zbliżyły się do mojego ucha. – Może tutaj?
Dłoń Konrada sunęła w dół brzucha. Zupełnie zastygłam, zesztywniałam, chociaż pragnęłam tego dotyku wszędzie. Kiedy palce znalazły się wreszcie między moimi nogami, jęknęłam cicho. Konrad gładko wsunął dwa z nich do środka, we mnie. Uświadomiłam sobie, że moje ciało było gotowe, ale ja sama nie.
– Czy tutaj mam skończyć? – zapytał całkiem poważnie, biorąc rękę spomiędzy moich nóg. Z jego strony to również była natychmiastowa reakcja. Ja nie odpowiadałam przez dłuższą chwilę, ale Konrad musiał poczuć, jak moje ciało zesztywniało, więc miał gotową odpowiedź. – Hanka, rozumiem, że tak.
– Nie – odparłam, walcząc ze ściśniętym gardłem. – Nie wiem, Konrad… 
Ucałował mnie w czoło i przytulił. Przylgnęłam do niego z całą mocą, wciąż pragnąc jego bliskości. To mi wystarczyło. Po chwili zaczęłam się trząść, zrobiło się nieco chłodniej. Konrad kazał mi wejść pod kołdrę. Nie odszedł, tylko dołączył do mnie. Leżałam wtulona w jego nagie ciało, ze splecionymi nogami. Być może nawet zasnęłam. Na pewno ocknęłam się, kiedy Konrad opuszczał łóżko w środku nocy, przekonany, że śpię.
– Nie chcę cię znowu stracić – powiedział naprawdę bardzo cicho, jednak się nie przesłyszałam. Zabrał swoje rzeczy z podłogi i wyszedł.

*

Sobota przywitała mnie upałem, obudziłam się z mokrą od potu skórą. Leżałam sama w łóżku, przez sekundę zastanawiałam się, gdzie jest Konrad, ale przypomniałam sobie, że wyszedł w nocy. Pamiętałam też, co powiedział, nie wiedziałam jednak, co to miało znaczyć. Jedyne, co mi pozostawało, to zapytać go przy naszej szalenie ważnej rozmowie, którą odsunęliśmy w czasie, co nie przeszkodziło nam ponownie się całować. I nie tylko.
Westchnęłam rozdzierająco. Teraz myśląc o ostatniej nocy, stwierdzałam, że gdybym się z Konradem przespała, byłoby łatwiej. To chyba pierwszy taki przypadek, w którym seks ułatwiłby sprawę – przynajmniej wszystko stałoby się jasne. Chciałam się otworzyć, ale nie wiedziałam, na czym stałam, a ostatnia jasna sytuacja między mną a nim skończyła się wczoraj wieczorem moim atakiem paniki. Spojrzałam na swoje odbicie w lustrze, zastanawiając się, co począć i jak się zachować. Obiecałam sobie, że zrobię wszystko, aby relacji między mną a Konradem dłużej nie komplikować. 
Spojrzałam wreszcie na wyświetlacz telefonu, dochodziła jedenasta. Nieźle sobie pospałam. Z drugiej strony chyba nie powinnam się przejmować, skoro nic na mnie nie czekało. Chciałam zacząć kolejny nudny dzień od śniadania. Kiedy stanęłam w progu kuchni, zamarłam.
– Emil – wyjęknęłam. Stał przy lodówce i pił kawę. Chyba nie przyjechał przed chwilą, widocznie zjawił się z samego rana, kiedy jeszcze smacznie spałam. Z kilkudniowym zarostem i jasnej koszulce polo wyglądał dużo mniej oficjalnie niż zwykle. – Dzień dobry.
– Cześć – przywitał się, posyłając miły uśmiech. – Cieszę się, że już wyglądasz lepiej.
Nie wiedziałam jak interpretować tę uwagę. Może dobrze wyglądałam, chociaż w to wątpiłam, bo przecież przed chwilą wstałam i pewnie nadal przypominałam zombie, a może Emil dostrzegł jakąś zmianę w moim zachowaniu. Po chwili dotarło do mnie, że ostatni raz widzieliśmy się jeszcze przed moim wyjazdem do domu, kiedy to uciekłam z Pożarowa bez pożegnania z nimi.
– Dzięki – mruknęłam, podchodząc do lodówki. Mimowolnie wciągnęłam zapach jego perfum, jak zwykle był doskonały w każdym calu. – Mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko temu, że znowu jestem w Pożarowie.
– Skądże. – Znów się uśmiechnął. Powoli zabrałam się za kombinowanie jakichś kanapek, starając się zachowywać w miarę naturalnie. Emil nie peszył mnie jako mężczyzna, zaskoczył tylko swoją obecnością. – Konrad wspominał, że chcesz zostać na dłużej.
– Rozmawiałeś z Konradem? – zapytałam z przejęciem.
– Nie będziesz się nudzić przez całe wakacje?
Zignorował moje pytanie i zaczął przyglądać mi się w dosyć nieodgadniony sposób. Przypomniałam sobie słowa Michała, gdy mówił o Emilu przy wczorajszym obiedzie. On nie tylko wyglądał oszałamiająco, ale też był porządnym facetem, ale nie trudno było zauważyć, że wymagał wiele od siebie, a od innych równie dużo. Pytanie Emila mogło zabrzmieć podobnie do wczorajszej uwagi Małgorzaty Czyżewskiej, ale tutaj zmienił się kontekst. Nie chodziło o książki i zabijanie wolnego czasu. Emil chciał wiedzieć, co robiłam ze swoim własnym życiem i czy przypadkiem go nie marnuję. Poczułam się głupio, zacisnęłam usta, obawiając się, że burę dostanę od Emila, a nie jak wczoraj myślałam, od jego matki.
– Mam nadzieję, że nie – odparłam lakonicznie. Konrad miał jego oczy, a obaj patrzyli na mnie zupełnie inaczej. Dostawałam przez nich wszystkich świra, cholerni Czyżewscy!
Na szczęście w porę nadleciał mój anioł. Michał zjawił się w kuchni równie zaspany co ja, ale za to w dużo lepszym humorze. Na widok stryja spełznął mu z ust szeroki uśmiech, zrobił wielkie oczy i przywitał go z pretensją w głosie. 
– Wróciliście do Pożarowa?
– Tylko ja – uściślił. Wziął łyk kawy. – Joanna pojechała z Agą do mamy.
– Sprowadziły cię tutaj jakieś interesy? – zakpił Misiek. On podobnie do mnie nie spodziewał się, że Emil zaszczyci nas swoją obecnością.
– Tylko przyjemności – zaśmiał się mężczyzna.
– Ja rozumiem, że to wszystko jest twoje, ale mógłbyś nas uprzedzić, nie sądzisz? – Misiek zmienił temat. Podszedł do lodówki, wyciągając z niej wodę mineralną.
– Dlaczego? Inaczej nie byłoby niespodzianki. Widzę, że zdążyliście posprzątać – zażartował Emil, ale nam nie było do śmiechu. Na tym skończyła się ta dyskusja. Michał pokazał palcem na chleb, robiąc słodką minę.
– Hania, mogę cię prosić?
Domyśliłam się, o co chodziło, posłałam mu uśmiech w odpowiedzi. Zasiadł przy stole, zupełnie już ignorując swojego stryja. Widocznie wiedział, że z nim nie wygra.
– Zawsze się tak droczycie przy śniadaniu? – zapytałam. Emil zaśmiał się bezgłośnie, Michał przewrócił oczyma. Cóż, widocznie życie pod jednym dachem nie było dla nich łatwe. – Więc szykuje się jakaś niespodzianka? – podchwyciłam kolejny temat. Emil nie odpowiedział, całkowicie skupił się na swojej kawie.
– Jaka niespodzianka?
Do kuchni wszedł Konrad, więc byliśmy już w komplecie. Odwróciłam się, musiałam na niego spojrzeć. Nie zaskoczyło mnie, że ubrał bryczesy, rzadko kiedy nie jeździł z rana lub nie biegał. Wpatrywałam się w niego trochę zbyt długo, a jak na złość najstarszy Czyżewski musiał to zauważyć. Speszyłam się, gdy spojrzenie Emila skrzyżowało się z moim i natychmiast chwyciłam za czajnik, aby się czymś zająć.
– Hanka, mogłabyś zrobić też dla mnie? – Tym razem usłyszałam Konrada.
– Już rozumiem, dlaczego Hania zostaje tutaj do końca wakacji – wtrącił niby żartobliwie Emil. Odruchowo chciałam zapytać, czy również nie zaparzyć kawy dla niego, ale przecież trzymał kubek w ręku.
– To dla mnie żaden problem – powiedziałam łagodnie, chcąc uciąć temat.
– Konrad, przygotuj jeden boks, dobrze? – Emil zwrócił się do Konrada. – Nie wysługuj się Andrzejem.
– Nigdy się nim nie wysługuję – zauważył, posyłając stryjowi lodowate spojrzenie. Widocznie uraziła go ta uwaga. Sama nie wiedziałam, czy Emil żartował, czy nie. W każdym razie w ciągu kilku minut zdążył popsuć humor nam wszystkim.
– To dobrze, bo jeden koń więcej to też trochę więcej pracy – dodał jeszcze.
Gdyby nie szumiący czajnik, w kuchni panowałaby grobowa cisza. Wszyscy spojrzeliśmy na Emila zaskoczeni. Chyba właśnie zdradził się ze swoją niespodzianką. Czułam tylko narastającą ciekawość, sądząc po minie mojego przyjaciela, dokładnie to samo, co on. Konrad wyglądał natomiast, jakby zamienił się w słup soli.
– Haniu, zastanów się nad tym, o co cię pytałem – poprosił spokojnie Emil, patrząc mi głęboko w oczy. Skinęłam głową, ściągając na siebie wzrok chłopaków.
– Wiedziałeś, że przyjedzie? – rzucił Michał w kierunku brata, po tym, jak Emil po krótkim czasie dokończył picie kawy i wyszedł z kuchni. Misiek nie krył niezadowolenia. – Teraz będzie nam siedział nad głowami. Kiedy jest z Joanną, jeszcze da się z nim wytrzymać.
– Przysłał smsa wieczorem, odczytałem go w nocy – odpowiedział Konrad.
– Nie mogłeś odczytać wcześniej? – prychnął z pretensją. – Przygotowałbym się psychicznie.
– Byłem zajęty – odparł Konrad, nawet na mnie nie spoglądając.
– Podejrzewam, że już wymyślił, czym mógłbym się zająć, skoro nic tu nie robię – zironizował Michał. – Zapewne dla ciebie Emil też coś ma – zwrócił się do mnie. Zmarszczyłam czoło. Jak to dla mnie też coś miał?
Konrad poszedł bliżej mnie, na chwilę zarzuciłam robienie kawy i kanapek, więc postanowił obsłużyć się sam. Spoglądałam na Michała z założonymi rękoma, a Konrad, stając tuż przy mnie, chwycił moją brodę i zmusił do spojrzenia na siebie. Na przywitanie dostałam buziaka w usta, który wywołał uśmiech.
– Chyba na tyle mogę liczyć z twojej strony, co? – Konrad zapytał cicho, żeby jego brat nie usłyszał.
– Jasne. – Nie miałam nic przeciwko, chociaż lekki rumieniec zdradził, że się zawstydziłam.
– Więc tak teraz będzie to wyglądać? – odezwał się Michał. – Wy razem, tak?
– Przestań – syknęłam na niego. – Nie zachowuj się jak dziecko, okej?
Wystarczy, że ja to robię, dopowiedziałam w myślach.
– Spokojnie. – Podniósł ręce w obronnym geście. – Po prostu lojalnie ostrzegam, że będę was miał na oku – odpowiedział całkiem poważnie. Przeniosłam wzrok na Konrada, on nie wyglądał na przejętego groźbą swojego brata. Jedynie uśmiechnął się do mnie łagodnie. 
– Biorę kawę i spadam – rzucił Konrad. – Boksy czekają, a wy róbcie, co chcecie.
Kiedy dokończyłam kanapki, rozłożyliśmy się z Michałem na balkonie, by oddać się czytaniu książek. Konrad kręcił się gdzieś na dole, czasami rzucił mi krótkie spojrzenie. Bardziej jednak interesowała go praca; kiedy polerował buty, odnosiłam wrażenie, że świata poza tym nie widzi. Potrafił zaangażować się całkowicie w takie czynności jak czyszczenie ogłowia. Wyglądało na to, że nawet sprawia mu to przyjemność. Przypomniał mi się Konrad sprzed kilku lat, który jako nastolatek zachowywał się dokładnie tak samo – był całkowicie zaangażowany w to, co wiązało się z końmi. 
Około godziny trzynastej pomyślałam o jakiejś przerwie obiadowej, ale nie miałam zamiaru się ruszać z miejsca, póki nie skończę rozdziału. Wtedy też w pokoju rozdzwoniła się komórka. Tylko kilka osób posiadało mój nowy numer, więc uznałam to za coś ważnego i musiałam wstać. 
Dzwonił tata.
– Tak? Słucham, tato? – przywitałam go wesoło.
– Hanka, chciałbym ci o czymś powiedzieć. – Od razu usłyszałam, że był zdenerwowany. Mimowolnie usiadłam na łóżku. Musiało wydarzyć się coś złego. – Wolałbym, abyś o tym wiedziała.
– Czy coś się stało? – zapytałam, nie kryjąc przejęcia.
– Był tutaj Czarek, w Kiekrzu – odpowiedział szybko.
– Co!?
– Spokojnie.
Jasne, jak miałam się uspokoić, kiedy ojciec przypomniał mi o moim byłym chłopaku, z którym nie chciałam mieć nic wspólnego, a który oprócz pięknego siniaka pod okiem zostawił mi wiele nieprzyjemnych wspomnień?
– Był tutaj, szukał cię, pytał, gdzie jesteś – wyjaśnił. Mnie zaczęło ściskać w żołądku. – Oczywiście nie powiedziałem mu, gdzie jesteś, nie musisz się o to martwić.
– Ale szukał mnie – zauważyłam ze zdenerwowaniem. Z trudem przełknęłam ślinę, bo gardło miałam ściśnięte. Nie mogłam uwierzyć, że Czarek zawędrował aż do Kiekrza. 
– Ostatnią rzeczą, którą chciałem mu powiedzieć, było to, gdzie jesteś – powiedział tata z naciskiem. Wyobrażałam go sobie chodzącego nerwowo po ogrodzie i wymachującego pięścią. Mama pewne próbowała go uspokoić, ale jej starania na niewiele się zdawały. – Niech się cieszy, że nie dostał ode mnie po mordzie!
– Tato – warknęłam na niego. – Bez takich proszę!
– Nie chciałem cię martwić, Hanka, ale uznałem, że będzie lepiej, jeśli się dowiesz – dodał już trochę spokojniej. Doceniałam, że tata nie ukrywał tego przede mną, ja przecież nie byłam wobec niego  taka szczera.
– Pewnie, dzięki – odpowiedziałam niemrawo.
– Hanka, przepraszam, że nie mam dla ciebie dobrych wieści – powiedział już znacznie łagodniej. – U ciebie wszystko w porządku? – zapytał, jakby widział mnie dwa miesiące, a nie kilka dni temu. Wtedy też zorientowałam się, że miałam niezłe wyczucie czasu, aby w porę uciec przed Czarkiem z Kiekrza.
– Tak, w porządku. – Próbowałam zabrzmieć wiarygodnie. Trudno było po takich wieściach. Nawet zagmatwane relacje z Konradem były przy tym mniej stresujące. 
– Dawaj czasami znaki życia – poprosił jeszcze tata, zanim się ze mną pożegnał i rozłączył.
Odłożyłam telefon na stolik, wzdychając rozdzierająco. Zdenerwowałam się, może nawet wystraszyłam. To, że nie widziałam Czarka przez jakiś czas, sprawiało, że o nim zapominałam. A może tyle się działo, że nie miałam czasu o nim myśleć? Nie przewidziałam jednak, że Cezary będzie mnie szukać dalej i zechce ponownie wtargnąć do mojego życia. Naprawdę sądziłam, że jeśli zmienię numer telefonu i wyjadę, to się ode mnie odczepi? Byłam naiwna, myliłam się. Czarek wspominał, że wylądował w szpitalu, oczywiście nie mógł zacząć tropienia mnie od razu. Kiedy w mieszkaniu na Taczaka niczego nie znalazł, trafił do Kiekrza, bo wiedział, że tam mieszkają moi rodzice. Pewnie nawet nie musiał mieć adresu, przyjechał, zapytał, gdzie mieszkają Wrońscy, a jakiś uprzejmy sąsiad wskazał mu odpowiedni dom. Z nadzieją pomyślałam, że na tym trop się kończy. Inga nie wiedziała, gdzie dokładnie było Pożarowo, a ojciec powiedział Czarkowi, co trzeba. To mnie jednak nie uspokajało. Cezary był najwidoczniej bardzo uparty, więc podejrzewałam, że na tej jednej próbie się nie skończy.
Wyszłam na balkon, Misiek od razu zauważył, że się zdenerwowałam. Zrobił wielkie oczy, podniósł się z krzesła. Uprzedziłam jego pytanie i oznajmiłam ze ściśniętym gardłem:
– Czarek przyjechał do moich rodziców. Chciał wiedzieć, gdzie jestem.
– Co za świr. – Michał pokręcił z dezaprobatą głową. – Mamy się tutaj spodziewać niechcianego gościa?
– Coś ty, tata nie powiedział mu, że się tutaj zaszyłam.
Zakryłam twarz dłońmi z bezsilności. Jedyne, o czym marzyłam, to aby nie spotkać już nigdy więcej Czarka i wymazać go z mojej pamięci. Niestety on nachodził moich przyjaciół i rodziców, ja czułam się z tym fatalnie – uciekłam, a oni musieli przeze mnie się z tym idiotą użerać.
– Staraj się o tym nie myśleć, dobrze?
Za takie frazesy chciałam przywalić Michałowi. Jego rada okazała się jednak prostsza, niż w pierwszej chwili myślałam. Na plac wjechała bowiem terenówka z przyczepą do przewozu koni, która skradła całkowicie naszą uwagę. Nie zainteresowaliśmy się mężczyzną, który wysiadł z samochodu, skupiliśmy się na bowiem widocznym z balkonu ciemnobrązowym zadzie konia. Oboje wpatrywaliśmy się z ciekawością.
– Stasiu? – zapytał Michał, ale chyba bardziej samego siebie.
– Co? Kto to Stasiu? – Popatrzyłam na przyjaciela, zerknął na mnie, później znowu na konia i ponownie na mnie. Zmarszczył czoło, on chyba też mnie nie zrozumiał. Pokazał mi ręką zwierzę.
– Koń – odparł rzeczowo. – Moniuszko. Stanisław. Stasiu.
– Kompozytor – prychnęłam.
– Oj, Hania – jęknął Michał. – Koń.
Na chwilę zamilkliśmy, aby patrzeć, jak Konrad doskonale radzi sobie z wyprowadzeniem wierzchowca. Wyglądało na to, że zupełnie nie interesowała go rozmowa Emila, który też pojawił się przy stajni, z tamtym facetem, tylko to, co on przywiózł. Kiedy wreszcie gniady koń przystanął na środku placu, jego widok zaparł mi dech w piersiach.
– Jest piękny – wyszeptałam.
– Hania – usłyszałam rozbawiony głos Miśka – wygląda na to, że masz w Pożarowie konkurencję.
– Mógłbyś jaśniej? – Spojrzałam na niego, odrywając wzrok od atletycznej sylwetki wierzchowca. – Dlaczego koń miałby być moją… 
Przerwałam. Jeszcze przed chwilą myślałam o tym, że dla Konrada konie są całym życiem. Nie czekałam na wyjaśnienia Michała, tylko przeniosłam wzrok na młodego mężczyznę poklepującego zwierzę po szyi. Może stałam na balkonie i przyglądałam się z góry, nie mogłam dostrzec wszystkich szczegółów, ale blasku w oczach Konrada nie dało się nie zauważyć. Nie przypominam sobie, abym kiedyś widziała go w takim stanie. 
Konrad Czyżewski był… szczęśliwy.
– Stasiu to nasz stary znajomy – zaczął mówić Michał. – Od zawsze był koniem Konrada, ale nie nacieszył się nim długo, bo przecież wyjechał na studia. Emil oddał go jednemu ze swoich przyjaciół, szkoda, żeby taki konik się marnował, no nie? Ładny prezent – stwierdził po chwili, zamyślając się. – Albo próba przekupstwa – dodał jeszcze.
– Co masz na myśli? – zapytałam z nutą niepokoju w głosie, wciąż nie odrywając wzroku od Konrada.
– Może coś zjemy? – zaproponował, wchodząc do mojego pokoju. Nie chciał odpowiedzieć, wolał uciec. – A później spacer, co ty na to? Tylko nie licz, że mój brat do nas dołączy – rzucił w moją stronę, niby rozbawiony, ale tak, jakby chciał mi przekazać w tych słowach coś więcej. – Poza tym musisz zapomnieć o swoim byłym – rozkazał.  

27 komentarzy:

  1. ale się nie spodziewałam nowego rozdziału !! baaardzo się ucieszyłam. Rozdział jest cudowny, naprawdę. Co do fragmentów rozdziałów w głowie- mam tak samo :D
    Scena z jabłkiem - made my day!!! <3
    Normalnie jabłko od dzisiaj rządzi! :D
    Przez ten owoc nie jestem w stanie napisać normalnego komentarza, wybacz mi to!
    Jestem zachwycona, szczególnie momentami z Kondradem i Hanką <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może to jabłko jakieś zepsute było, skoro tak paraliżująco działa? :O

      Usuń
    2. Możliwe, choć i tak obwiniam Konrada za stworzenie tak seksownej sceny z jabłkiem <3

      Usuń
    3. Dzięki, to akurat ja, ale co tam, wszystko zostaje w rodzinie :D

      Usuń
  2. Od dziś całkiem inaczej będę patrzeć na faceta jedzącego jabłko...Ba! Nawet nie będę mojemu zabraniał mi go podjadać, skoro z takiego podjadania tak przyjemne momenty mogą się narodzić!
    Nic nie wyszło "telenowelowo", rozdział czytałam z wypiekami, choć może tak publicznie nie powinnam się do tego przyznawać xd.
    Konrad, nie tracąc ze swojego uroku bad boya, stał się taki cute... Motywująco zazdrosny (mówię o poprzednim rozdziale), delikatny, wyczuwający czego kobiecie potrzeba...ideał :)
    Tak, dziś mam romantico nastrój i pozytywne nastawienia, a Ty wiesz dlaczego :D.
    Hania mnie nie zdenerwowała, to też jakaś nowość.
    Jednak obawiam się silnej konkurencji ze strony Stanisława - nie wiem jak w tek konfrontacji wypadnie panna Wrońska :)
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hmm, co powiesz na ładnego pana do kawy... z jabłkiem? Przyczynię się do większego spożycia jabłek, powinnam dostać jakiś order ;D #jedzjabłka!
      Biedny Stanisław, nawet pewnie nie zdaje sobie sprawy jak może namieszać w życiu Hani! XD Chociaż aż tak bardzo bym się nie obawiała, bo wierzchowiec nie namiesza aż tyle, co inni ;>
      Uff, to dobrze, że Konrad nie stracił tego, co miał, wolałam, żeby teraz tylko zyskał, pokazując swoją inną (może tę bardziej prawdziwą) twarz. Czy taki ideał, to nie wiem, ale stara się. Hanka chyba też, skoro czasami potrafi przestać denerwować ;>
      Również pozdrawiam ;*

      Usuń
    2. Takiemu Panu mówię, stanowcze...TAK! Może zostać nawet do lunchu xd.

      Konrad nic nie stracił, spokojnie, procentuje chłopak, oj procentuje :D

      Usuń
    3. Nie pozostaje nic innego, jak tylko takiego szukać! Może nawet nie na zdjęciach, ale gdzieś obok się taki czai ;>

      To dobrze, cieszę się, dzięki :D

      Usuń
  3. No siema! :)
    Cieszę się, że już dodałaś nowy rozdział, a mój głupi net działa w miarę ok, więc mogę zostawić Ci komentarz.
    Szkoda, że Hania nie pocałowała Konrada przy samochodzie, ale w sumie, lepiej takie sprawy zostawić sobie właśnie na osobności:) Biedna Hania, Czarek, ten debil, wyrządził jej naprawdę dużą krzywdę. W takiej chwili, z Konradem, nie powinna o nim myśleć, ale przecież nie jest łatwo, gdy facet zdominował całe życie i jeszcze na koniec zostawić ślad pod okiem. Nie dziwię się Hani, że tak spanikowała, no i że uznała to za pierwszy seks. Może fizycznie nie była dziewicą, ale mentalnie wciąż nią jest. Ale z Konradem może się wszystko zmienić! Liczę na to, bo początek był obiecujący;) Na tej płaszczyźnie chyba nie będą mieli problemu z porozumiewaniem się, bo dobrze się dobrali. I te słowa na koniec! Wow, Konrad, wow! ;D Zaczyna mnie ponosić, ale to przez to, że tak się tym emocjonuje tym wszystkim.
    Sądzę, że Putin może sobie wsadzić do embargo w tyłek, bo dzięki Konradowi nie będzie miało to już znaczenia xDD
    No i jest wreszcie Emil. On jest po prostu cudowny ( wiadomo, że jaki ojciec taki syn ). Uwielbiam takich gości jak Emil. Nie chodzi o wiek, lecz o jego charyzmę, magnetyzm i jego normalność, bo wydaję mi się, że Emil jest naprawdę całkiem normalny i w ogóle.
    Awww, i oczywiście Stasiu od razu podbił moje serce<3333

    Pozdrawiam i życzę weny <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No witam kochanie! :)
      Hania przejmowała się złymi doświadczeniami z Czarkiem, ale myślę, że to nie była jedyna rzecz, która mogłaby ją powstrzymać. Oczywiście znajomość z Czarkiem dobrze jej nie zrobiła tak ogólnie :P Bardziej chodzi o to, że niektóre rzeczy między nią a Konradem dzieją się szybko, inne wolniej, ona nie wie, czy może zaufać mu na sto procent. Gdyby między nimi było wszystko jasne, to pewnie nie wahałaby się "aż tak bardzo", szczególnie że, jak zauważyłaś, raczej są na dobrej drodze do porozumienia na tej płaszczyźnie.
      Zdecydowanie powinnam dostać wyróżnienie za promowanie jabłek :P
      Oj, ja już wiem, że Ty uwielbiasz Emila, ale tak jak już Ci pisałam wcześniej, nie robię nic, żeby się jakoś przypodobać, czy pisać pod publiczkę, licząc, że ktoś rozpłynie się, czytając i wygenerować tym samym ileś tam pochwalnych komentarzy. Nie, to dziwne... :P Emil sam mi tak wychodzi, więc miło mi, że nadal go lubisz :D
      Ach, no cóż, moje serce Stasiu też od razu podbił ;D
      Dziękuję i również pozdrawiam! <3

      Usuń
    2. No tak, akurat w ich przypadku to seks powinien chyba być na samym końcu, już po tym jak Hania zaufa Konradowi, przynajmniej nie będzie żałowała. A co by się stało, gdyby jednak powiedziała "tak" i popuścili cugle? Konrad pewnie by nie żałował, że to zrobił, ale Hania? Nie wiem, ciężko powiedzieć, więc liczę na to, że mimo wszystko zaczną powoli ogarniać siebie i swoje uczucia. Trzymam za nich kciuki, shippuję ich i życzę im wszystkiego najlepszego;)
      Wiem, ale po prostu twoi męscy bohaterowie są wspaniali, czy tego chcesz czy nie. Po prostu Twoi faceci są udani sami w sobie, a Ty ładnie ich... kolorujesz;) Jezu, ja go kocham. Pod tym względem jestem dość kochliwa: non stop zakochuje się w jakimś książkowym bohaterze xDDD
      Aww, zazdroszczę Hani, że jest w Pożarowie <3 Ma konie na wyciągnięcie ręki <3

      Usuń
    3. Nie wiem, czy którekolwiek z nich żałowałoby, gdyby doszło do czegoś więcej :) Równie dobrze mogliby żałować (szczególnie Hania), że już posunęli się dosyć daleko. Hania już się otworzyła, a że nie poszli na całość, hmm, powiedziałabym, że chodzi o komfort psychiczny. Zresztą Hania sama stwierdziła, że mimo wszystko to mogłoby rozwiązać kilka spraw ;P
      Bo samemu pisząc można pokolorować bohatera jak się chce, dlatego wychodzą fajniej niż faceci spotykani na co dzień. Też wzdycham do niektórych, ale też czasem dobrze powzdychać do tych realnych, żeby się nie zatracić przypadkiem :P

      Usuń
  4. Ale szybko!
    Rezerwuję sobie miejsce na jutro ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeden dzień spóźnienia. Czyli nie jest jeszcze ze mną aż tak źle ;) Okej. Ale do sedna. Konrad i Hanka przenieśli swoją znajomość na kolejny poziom. Ale czy będzie to dla nich krok na przód, czy wstecz? Słowa Michała z końca rozdziału zabrzmiały co najmniej... dziwnie. Może nie ma w nich żadnego podtekstu, no ale... W każdym razie, dzięki wspólnej scenie K. i H. ostatecznie przekonałam się do tego pierwszego. Taki czuły, taki wyrozumiały... Naprawdę się zmienił. Bardzo na plus. Zwłaszcza, że nie stracił przy tym niczego z Konrada, którego wszystkie tak tu uwielbiamy. I te jego słowa, że nie chce jej znów stracić, no... rozpływam się :D Chłopak zdecydowanie na nią zasługuje. Jak słusznie zauważył, jeszcze nie potrafią ze sobą rozmawiać, ale... są na najlepszej drodze do pozyskania tej umiejętności. O ile nic... nikt (Czarek?) nie stanie na ich drodze, pewnie stworzą obiecujący związek.
      Dalej. Całe Pożarowo zauważyło, że coś jest na rzeczy, ba nawet Emil. Swoją drogą wciąż trochę bawi mnie ta słabość Hani do ojca Konrada. No, ale cóż poradzić... urok Czyżewskich.
      No i teraz punkt programu. Czarek. Wiesz co? Niemal zdążyłam o nim zapomnieć. A tu... miałby wrócić? Kiedyś ciekawiła mnie perspektywa konfrontacji jego i Hanki. Teraz jednak... sama nie wiem. Jeśli ma wrócić i rozwalić jej życie w drobny mak, niech lepiej tego nie robi. Wiem, że nigdy nie może być zbyt różowo, ale przecież kiedy on wróci... nastąpi katastrofa. Bo H. pewnie go nie uszkodzi. Przypuszczam, że zrobi to... Konrad. Nie żebym żałowała Czarka, lecz jakoś średnio pociąga mnie perspektywa czytania przygód Konrada zza więziennych krat :D
      Tyle ode mnie. Wiesz, że jak zawsze z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział.
      Niezmiernie oczarowana,
      Ulotna.

      :*

      Usuń
    2. Pewnie nie byłabym sobą, gdybym trochę nie namieszała ;P To jest właśnie fajne w wielowątkowym opowiadaniu, że coś może się przeplatać i mieć wpływ na zachowanie postaci. Chyba dlatego wolę takie pisać i osadzać fabułę w jakiejś nierozbudowanej rzeczywistości. Ok, do rzeczy :P Hanka i Konrad są na dobrej drodze do porozumienia i wszystko byłoby łatwiejsze, gdyby nic innego nie stawało im na drodze. Jak dla mnie oni nadal żyją w trochę innych światach i mam zamiar o tym przypomnieć. Czasami trudno będzie pogodzić ze sobą dwa różne światy, nawet mimo dobrych chęci. A że wszyscy zauważali? :D Hm, to chyba przez Konrada, który zaczął trochę inaczej traktować Hankę. Emil może jeszcze nie wie wszystkiego, ale pewnie coś tam podejrzewa. A co do tej fascynacji Hani Emilem, myślę, że czasami tak po prostu jest, że ma się słabość do niektórych, mimo że wydaje się to odrobinę śmieszne. Tak jest w przypadku Hani, która pewnie nadal widzi w Emilu mężczyznę, który jej pomógł ;)
      Bardzo się cieszę, że Konrad nic nie stracił, jedynie zyskał :) Chciałam, żeby można było go dalej poznawać, niż całkowicie zmieniać, ta czułość gdzieś zawsze w nim była, jedynie nie miał kiedy tego pokazać. Odpowiednie kobiety tak działają na mężczyzn :P
      Przez moje niesamowicie szybkie tempo pisania, pewnie wiele osób zdążyło o Czarku zapomnieć. Ja zapomnieć nie mogłam, szczególnie że nie mogłam tak po prostu odpuścić tej postaci i zostawić jej gdzieś tam w tyle. Planuję konfrontację jako taką, ale na nią jeszcze trzeba będzie trochę poczekać. Znowu, ehh...
      Wiem, wiem, dziękuję <3 Pozdrawiam :*

      Usuń
  5. We fragmencie, w którym Hanka wspomina o narkotykach po postu się roześmiał. Z jednej strony wydało mi się śmieszne posądzanie go o coś takiego, ale z drugiej strony pomyślałam, że na jej miejscu w mojej głowie pojwiłyby się podobne obawy. Co nie zmieniło jednak faktu, że to było naprawdę zabawne.
    Co do ich sytuacji intymnej (ach, jak pięknie to nazwałam) to sama chyba nawet nie liczyłam, że wydarzy się coś więcej. Niby z jednej strony było blisko ale z drugiej wiedziałam, że Hanka wciąż nie potrafi zaufać na tyle, by w zupełności się oddać. Jej wewnętrzne blokady są dużo silneijsze niż pożądanie, co skłania mnie do myśli, że pozbycie się ich zajmie im dużo czasu i cierpliwości. Aczkolwiek przyglądając się Konradowi dochodzę do wniosku, że w pewnien sposób dojrzał do tego, co ich czeka i tym razem nie ucieknie jak sp`loszony chłopiec. Sama jego postawa jest taka słodka i ujmująca. Prawda jest taka, że czasami potrzeba świętego, żeby wytrzymać z Hanką. Chociaż jej zachowanie też można łatwo wytłumaczyć.
    Zastanawiam się teraz nad pojdynkiem Czarek - Konrad, ktoś powinien wykurzyć go z życia H. raz na zawsze. I chyba tylko Konrad byłby w stanie go zlikwidować i wyleczyć rany Hanki. O, takie idealne lekarstwo z niego :D Ale nie byłabym sobą gdybym nie bała się tego, że K. pewnego dnia wróci do Warszawy i zostawi to co było w Pożarowie albo po prostu straci cierpliwość. Nie chcę też chyba myśleć, jak to mogłoby zadziałać na Hankę. Trzymam się więc myśli, że teraz będzie tylko lepiej :D
    A, no i Emil, jakoś tak w tym rozdziale trochę mi go obrzydzili XD już nie wydaje się i dla mnie takim ideałem :D
    Pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie również to wydało się całkiem zabawne, może dlatego, że jednak Konrad nie musiał nic wciągać i wstrzykiwać, żeby zjawić się u Hanki. W innym przypadku zaczęłabym się martwić :P
      Przyznam szczerze, że w sytuacji intymnej (bardzo dobra nazwa :D) nie wiedziałam, jak daleko powinnam się posunąć, ale wiedziałam, że na pewno Hanka od razu nie rozłoży przed Konradem nóg. Zastanawiam się, czy sama byłabym w stanie otworzyć się tak od razu przed facetem, a skoro ja się nad tym zastanawiam i miałabym wątpliwości, to Hanka tym bardziej potrzebuje więcej czasu, żeby się, hm, oswoić. Oj, do Hanki rzeczywiście trzeba mieć dużo cierpliwości, ale wydaje mi się tez, że trzeba znaleźć odpowiednią drogę, żeby do niej dotrzeć i chyba Konrad taką znalazł. Może pomyślał o tym, żeby właśnie ją oswoić, trochę może poprowadzić za rączkę, a nie od razu rzucać na głęboką wodę.
      Nie wiem, co jest trudniejsze, wyrzucić Czarka z głowy czy z życia Hanki. W tym pierwszym Konrad na pewno pomoże, w tym drugim pewnie też, ale sama się zastanawiam, jak to ostatecznie wyjdzie.
      Konrad raczej nie straci cierpliwości, tyle mogę powiedzieć, ale za dużo Ci odpisać nie mogę, bo czasami mam wrażenie, że siedzisz mi w głowie i wiesz, co chciałabym napisać :P
      Uff, to dobrze, że Emil nie jest już w Twoich oczach ideałem, bo nigdy nim nie był i nie będzie :P
      Pozdrawiam również! ;*

      Usuń
  6. Nie jest idealnie, ale orzynajmniej ni udają ze sie nie znają albo ze nic się nie stało. Tylko trochę szkoda, ze Hanka nadal boi się własnych uczuć. Moze pomyślałaby czasem l swoim ciele, czy.i nie myślałaby w ogole xD wlasciwie oni sami sobie tworzą te problemy, tak naprawdę gdyby porozmawiali to wiele by się wyjaśniło, gdyby nie bali się własnych wyimaginowanych cenariuszy. Ciekawe, co kombinuje Emil. Czemu ten koń był wczesniej zabrany, czemu jest teraz znowu w poząrowie? Mam nadzieję, ze Konrad nie zainteresuje się odzyskanym przyjacielem tak bardzo, zeby zapomnieć o Hance. To raczej niemożliwe, ale coz, przydałoby się jakby ze soba pogadali. Co do czarka myslalam, ze mamy ten temat już sa soba, ale skoro nie, podejrzewam, ze jakos odkryje drogę do pożarowa. Mam nadzieje rylko, ze Konrad dobitnie mi pokaże drogę powrotna xD czekam z niecierpliwoscią na następna notke i zapraszam na zapiski-condawiramurs

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trochę jeszcze się boi, ale by ruszyć z kopyta do przodu, najpierw musi zrobić pierwszy krok, również, żeby się otworzyć i pozbyć się swoich obaw.
      Nie, aż tak nie będzie, że nagle Konrad zapomni o Hance, chociaż koń skradnie trochę jego uwagi. Raczej nie przykładałabym uwagi do przeszłości Stasia, ale traktowałabym go jako ładny prezent, żeby wkupić się w łaski. A Emil, o po prostu na swój własny sposób troszczy się o bliskich, tak samo jak babcia, która trzyma rodzinę krótko :P
      Ach, nie, Czarek musiał się jeszcze pojawić, pojawi się też tak fizycznie, ale to później i na razie nie zdradzę co i jak. Na pewno w jakiś sposób Konrad okaże się pomocny, ale sama jeszcze nie wiem, jak to dokładnie będzie, pewnie wyjdzie w praniu, kiedy dojdzie do spotkania ;)
      Dziękuję i pozdrawiam! ;)

      Usuń
  7. Podoba mi się, że od razu nie poszli na całość (Hanka i Konrad), bo to ukazuje jaka fajna relacja między nimi jest, a oni chyba nadal nie są tego wszystkiego świadomi. To uroczę. :D To mnie aż...nie wiem, ucieszyło. Chociaż jakby się ze sobą przespali to też byłabym szczęśliwa, ale jak do tego nie doszło tak na oślep w przypływie namiętności, tylko świadomie to przerwali i...po prostu byli, to było...naprawdę awww ;3 Tak, to mi się na razie podobało najbardziej z całych wszystkich 24 rozdziałów, o! :D
    Ach, Cezary gdzieś zamigotał, ach. Ciekawe czy znajdzie ją w Pożarowie. Ciekawe czy Konrad się wścieknie, pamiętając ile Hanka się napłakała i jak wymęczył ją psychicznie. Myślę, że Konrad nieźle by go skopał, a do tego pojawiłaby się druga wściekłość na to, że nadal prześladuje Hankę. O tak, tego bym chciała i byłabym spełniona. :D
    Okej, czekam na dalej. ;>
    Pozdrówki :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Skoro Ty piszesz, że coś jest urocze, to naprawdę musi być na rzeczy :P A tak serio, to trudno się z Tobą nie zgodzić, po prostu chyba mogłabym się również podpisać pod tym komentarzem.
      Zamigotał, na chwilę, ale się pojawił, trudno byłoby się go tak po prostu pozbyć, to chyba byłoby zbyt piękne i zbyt nudne :P Czy Czarek znajdzie Hanię? Tak, ale gdzie, nie zdradzę na razie, a Konrad na pewno się wścieknie, w sumie nie wiem, czy ktokolwiek ucieszy się, gdy Czarek ponownie się pojawi :P
      Pozdrawiam!

      Usuń
  8. Chyba dawno nie komentowałam, ale jestem i czytam. Jakoś nie mam weny do pisania czegokolwiek, w przeciwieństwie do Ciebie. Rozdział cudowny <3. Różowa koszula to jedno z moich uzależnień.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dałaś znać, że przeczytałaś, to się liczy :D A ja bym tak chciała usiąść i po pisać tyle, ile bym chciała (nie tylko opowiadań w sumie), to tak pięknie u mnie nie wygląda :P I dziękuję :)

      Usuń
  9. O, jaki ładny, nowy szablon. Wpadłam zobaczyć, czy może przypadkiem nie ma rozdziału, a tu zamiast różu taka zmiana! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki :) Był róż, różu nie ma, bo mnie zmęczył, więc teraz coś orzeźwiającego.
      Oj, chciałabym, aby moje rozdziały pisały i pojawiały się na blogu tak przypadkiem :D

      Usuń
  10. Nie spodziewałam się takiego wyznania od Konrada, serio! I bardzo mi się to spodobało. I ta delikatność, brak nachalności w stosunku do Hanki.
    Kurcze, dawno nie komentowałam niczego tutaj, nie? A odwiedzam sobie na bieżąco Twoje blogi. Czas się z tym ogarnąć.

    OdpowiedzUsuń
  11. a co tam, nabije Ci komentarz, ale muszę : GENIALNY szablon, jestem zakochana i zauważyłam, że Twój Konrad jest podobny do mojego Logana XD ach te sobowtóry :D

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za komentarz!

Jeśli nie chcesz się logować lub po prostu nie posiadasz konta, użyj opcji "Nazwa/adres URL"