25. Znamiona szczęścia

wtorek, 5 maja 2015

Hanka

Wiedziałam, że jeśli tak dalej pójdzie, to codziennie będę odwiedzać panią Czyżewską i pożyczać od niej kolejne lektury. Cały dzień siedziałam na balkonie z książką. Nieustannie towarzyszył mi Michał. Dobrze było mieć przy sobie kogoś, z kim mogłam po prostu pomilczeć – a było o czym milczeć. Misiek chyba nie wiedział, czy zapytać mnie o Czarka, co nie zmieniało faktu, że się nim nie przejmował. Pozwolił sobie, aby pochłonęła go lektura wyłącznie dlatego, że mógł w tym czasie mieć mnie na oku. 
Oczywiście ja kątem oka obserwowałam Konrada kręcącego się gdzieś między stajnią, hotelikiem i padokami. Wyglądał na przejętego, jakby próbował sobie na coś zasłużyć. A może starał się być miły, bo przecież dostał od Emila „ładny prezent”. Kiedy nasze spojrzenia się krzyżowały, nie dostrzegałam tego faceta, którym Konrad był poprzedniego wieczora. Owszem, uśmiechał się do mnie, ale w taki miły, grzeczny sposób.
Późnym popołudniem Konrad wreszcie dosiadł Moniuszkę. Skończyłabym książkę, zanim zapadłby zmrok, ale widok tej dwójki razem – wierzchowca i jeźdźca – skradł moją uwagę. Michała też. Wstałam i oparłam się o barierkę, mój towarzysz zrobił to samo. Oboje zazdrościliśmy Konradowi – nie potrafiłam tego inaczej nazwać – chemia unosiła się w powietrzu. Nawet Emil z panem Andrzejem, który notabene miał już wracać do domu, przystanęli na chwilę przy padoku. 
Koń prezentował się cudownie; przez te długie nogi i lekką, ale nadal atletyczną, sylwetkę odnosiłam wrażenie, że z każdym krokiem unosił się w powietrzu. Chociaż wszystkie konie były piękne, to ten zdecydowanie należał do przystojniaków. Kiedy grzecznie stał w miejscu, już zwracał na siebie uwagę, ale w ruchu nie można było od niego oderwać wzroku. To trochę nie fair – najlepszy prezent, jaki ja kiedykolwiek dostałam, to pocałunek Konrada; natomiast on, nie dosyć, że odzyskał starego przyjaciela, to jeszcze takiego ładnego. Dupek miał szczęście w życiu.
– Widziałaś? – zagadał Michał. Staś właśnie lekko wylądował za jedną z przeszkód, obserwowałam, jak najeżdżał na nią i prawie zawisł, skacząc; końca tej sceny też nie mogłam przegapić. Niechętnie przeniosłam wzrok na Miśka. – Cały dzień znosił Emila, żeby teraz na chwilę nacieszyć się prezentem.
– Szczerze powiedziawszy… – zawahałam się. Tak, zauważyłam to, ale uznałam, że chyba nie powinnam wchodzić z buciorami w relacje między Konradem i Emilem. – Sama nie wiem – odparłam po chwili, wzruszając ramionami.
– Patrzyłaś tylko na jednego z nich, co? – zapytał zawadiacko Michał, zerkając na mnie przez ramię.
– Będziesz mi to teraz wypominał? – żachnęłam się i dodałam z nutą pretensji w głosie: – Właśnie teraz, mimo że przez tyle lat dobrze wiedziałeś o mojej słabości do Konrada?
– W końcu mogę. – Uśmiechnął się pięknie, a ja tylko uderzyłam go pięścią w ramię. Musiało zaboleć, bo Misiek się skrzywił. – Mogę powiedzieć coś jeszcze?
– Proszę – westchnęłam.
– Myślę, że wróciłaś do Pożarowa właśnie przez Konrada.
– O!
– Nie zaprzeczaj.
Ponownie wzruszyłam ramionami. Przecież nie zaprzeczałam.
Nie spodziewałam się, że Michał nagle wypali z tym tematem. Nie chciałam rozmawiać o urodzinach, mogłam wtedy wyznać, że przez złość na Konrada połączoną z urokiem osobistym Kowala byłam skłonna w akcie zemsty na tym pierwszym przespać się z tym drugim. Kochałam Michała, kochałam go jak brata i najlepszego przyjaciela, z którym zawsze byłam szczera, ale w tej kwestii wolałam milczeć. Pomijając już wszystkie okoliczności – Michał był przecież jednocześnie bratem i przyjacielem – oczywiste, że wszystko to, co działo się między mną a Konradem, dotykało również jego. Póki sama nie oswoiłam się z nową sytuacją, w niektórych momentach wolałam wybrać mniejsze zło i milczeć.
– A dzisiaj okazało się, że dobrze zrobiłaś, wracając, bo nie spotkałaś Czarka – dokończył, gdy nie doczekał się odpowiedzi z mojej strony. Michał wyprostował się, cały czas patrząc mi w oczy. Był uroczy, wiedziałam, że martwił się o mnie.
– Byłabym wdzięczna, gdybyś nie wypowiadał tego imienia w mojej obecności – rzuciłam. Odpychałam od siebie myśli o Cezarym, postawiłam na kolejną formę ucieczki. – A tak swoją drogą skoro tak wszystko dobrze wiesz, co jest między mną i twoim bratem, to dlaczego nigdy o tym nie rozmawialiśmy?
– Nie wiesz? – zaśmiał się.
– Nie wiem – odparłam śmiertelnie poważnie.
– Bo nie chcę cię drażnić, księżniczko – odpowiedział, nadal rozbawiony. – Wtedy stajesz się nieznośna.
– Och, dziękuję – zironizowałam. – Dobra, ja jestem głodna. Idziemy do kuchni – zarządziłam. 
Zerknęłam jeszcze, co dzieje się na dole; kilka przeszkód i ogrodzony padok – to było dla Konrada zdecydowanie zbyt mało. Zaczęłam sobie wyobrażać, że następnego dnia Konrad zniknie na rano, by szukać przestrzeni, której dzisiaj nie znalazł. 
I, jak na złość, to kolejna rzecz, której nie mogłam mieć Czyżewskiemu za złe.

*

Konrad

Wieczorem zastałem Emila siedzącego w kuchni. Popijał herbatę i udawał, że czyta starą gazetę. Kroczący do tej pory przy mojej nodze Szarlej na jego sygnał podbiegł do niego, układając pysk na udzie. To Emil tutaj rządził, nawet pies bardziej słuchał się jego. Nalałem sobie soku, przesunąłem krzesło nogą, dźwięk szurania wypełnił całą kuchnię.
– Dziś będzie miła pogawędka, a jutro się pokłócimy – zażartowałem. Emil nie zareagował na moją zaczepkę. – Co słychać? – zapytałem z lekkim przekąsem.
– Chciałem spytać o to samo – przyznał w podobnym tonie.
– U mnie bez zmian – odparłem, unosząc szklankę do ust.
– Właśnie o to mi chodzi – powiedział niby od niechcenia, spoglądając na psa.
Nie zdążyłem się napić, a po jego słowach w zasadzie straciłem ochotę. Emil wreszcie przeniósł swoje spojrzenie na mnie. Nie wyglądał na zadowolonego, nie miał chyba dobrego humoru. Domyśliłem się, że Emil zacznie zgrywać złego tatusia. Och, tak, uwielbiałem tę rolę, ale jeszcze bardziej lubiłem, kiedy już kończył ze swoimi gadkami. W ogóle po śmierci swojego starszego brata zdarzało mu się to częściej – widocznie przejął się, że był teraz głową całej tej popieprzonej rodzinki.
– Przemyślałeś już sprawę pracy? – zapytał stanowczo, ale jednocześnie nadzwyczaj spokojnie. Zazdrościłem mu, że potrafił być tak opanowany. Mnie to chyba nigdy nie wychodziło. A Emil? On wyglądał, jakby nic go nie ruszało, chociaż dobrze wiedziałem, że przejmuje się wieloma sprawami.
– A mogę o tym nie myśleć na wakacjach? – Wyszczerzyłem się głupkowato, chociaż zdawałem sobie sprawę, że mój uśmiech na niewiele się zda. Gdyby przede mną siedziała na przykład Hanka, pewnie ugrałbym tym więcej. Nic z tego, mój kochany tatuś nie zamierzał odpuszczać.
– Ty masz wakacje od kilku miesięcy – zauważył.
Oderwałem wzrok od niego, przewróciłem oczyma. W zasadzie moja sytuacja wyglądała trochę inaczej: moją obecną pracą było szukanie pracy. On to wiedział, ale zakładał, że jak mnie trochę zgnoi, to wezmę się w garść. Tak, myślałem nawet o tym, żeby się zmobilizować, ale do wyjazdu z Pożarowa. I nie chodziło o wakacje za granicą na jakiejś zatłoczonej plaży, raczej o kilka tygodni w Londynie z Kowalem, na które kiedyś sobie nie pozwoliliśmy, bo w międzyczasie dowiedziałem się, że Ola zaszła ze mną w ciążę. Czy teraz, po tych kilku latach, nie mogłoby mi być wszystko jedno? Kowalowi zawsze było i dobrze na tym wychodził.
– Myślałem, że masz jakiś cel – Emil odezwał się ponownie – że coś wreszcie zaczniesz z tym robić. Jeszcze do niedawna wspominałeś o uprawnieniach… 
– Uprawnieniach budowlanych, tak, pamiętam – przerwałem mu. Dałbym sobie rękę uciąć, że Emil tę przemowę już dawno ułożył w głowie. – Przecież o tym nie zapomniałem. Może Misiek da sobie układać życie, ja wolałbym jednak, żebyś się do mojego nie mieszał – poprosiłem najładniej, jak potrafiłem, najlepiej jak w tej sytuacji mogło to wypaść. Przeszło mi to z trudem przez gardło, bo w wielu kwestiach nadal byłem od Emila uzależniony. 
– Już się zamieszałem.
Zastanawiałem się przez chwilę, czy zapytać, czy to przez to, że jestem jego synem i każda rzecz, która dotyczyła mnie, dotyczyła również jego. Ach, ta ojcowska miłość. Później przyszło mi na myśl, że może jednak nie podoba mu się moje bezczynne siedzenie w miejscu. To wskazywałoby na naszą trudną przyjaźń.
– Może zatrudnisz mnie u siebie? – zakpiłem.
– Nie, ja nie. – Pokręcił głową. – Ale ktoś inny zechce.
– Serio, może jako architekta? – prychnąłem. – Chyba zapomniałeś, że przez Małeckiego jestem skończony.
Wypowiadałem te słowa szybko, aby żadne z nich nie utknęło mi w gardle. Nie zdołałem tego powstrzymać, nie umiałem zachować spokoju i wyszedł ze mnie rozwydrzony dzieciak. Najchętniej stanąłbym obok siebie i strzelił sobie w pysk, byle mocno, byle bolało. Po cichu liczyłem, że Emil to zrobi, jednak on tylko uśmiechnął się pobłażliwie. Pewnie – gdybym siedział obok takiego głupka jak ja, też byłbym rozbawiony.
– Musiałeś odziedziczyć po mnie tę łatwość wpadania w kłopoty? – zażartował.
– A nie powinieneś nazwać tego trafianiem na nieodpowiednie kobiety? – zapytałem z niesmakiem, ale już znacznie spokojniej.
– To już nie jest twój problem, synu – zauważył. – Ja nie trafiam na takie.
– Pewnie, Joanna jest idealna – przyznałem całkiem poważnie. – Moja matka też pewnie jest, co?
– Chcesz wiedzieć, co o niej myślę?
– Chcę – przyznałem zgodnie z prawdą. – Nie wiem jednak, czy powinienem. Dla świętego spokoju. Nigdy przecież nie słyszałem z twoich ust, że rozstaliście się przeze mnie. Nie wiem, jak zareaguję – próbowałem zażartować.
– Naprawdę tak o tym myślisz? – zapytał Emil z pretensją. Nie sądziłem, że mógł wziąć moje słowa na serio. Westchnął. – Konrad, twoja matka stchórzyła. Złamała ją presja. Wolała wygodne życie z moim bratem. Trochę się jej nie dziwię, mieliśmy po siedemnaście lat, kiedy się urodziłeś. Ona w liceum, ja w liceum, a Krzysztof już miał wszystko, łącznie ze słabością do Gośki. Brakowało mu tylko żony do kompletu. To nic, że używana. Meblościankę też miał po rodzicach.
– Piłeś coś? – zaśmiałem się. Jego słowa nie bawiły mnie tak bardzo, jak sam sposób, w jaki się wypowiadał. Chyba nigdy nie pozbył się żalu, który nosił w sobie, ale starał się podchodzić do tego z dystansem. – Nie zapominaj, że w tej używanej żonie siedziałem ja.
– Nigdy nie zapomniałem. I w tym właśnie sęk.
– Och, szlachetny tatuś – powiedziałem z ironią. – Ciekawe, jaką historyjkę sprzedałaby mi używana mamusia.
– Konrad! – Emil warknął na mnie, aż Szarlej podskoczył w miejscu. Mruknąłem pod nosem „a ty możesz?”, westchnąłem i przeszedłem do kolejnego pytania. Byłem ciekawy jednej rzeczy, jednej osoby właściwie. Emil niewiele o niej opowiadał, a jeśli już to nigdy nie zdradzał szczegółów.
– A Karolina? – rzuciłem.
Na chwilę w kuchni zapanowała cisza. Emil wyraźnie bił się z myślami, wahał się, nie wiedział, co odpowiedzieć. Czyli jednak Karolina Czyżewska, o ile nadal się tak nazywała, wciąż leżała mu na wątrobie. Ja nie pamiętałem jej zbyt dobrze, po tych kilkunastu latach odnosiłem wrażenie, że zawsze unikała Krzysztofa i mojej matki. Kiedyś jako dziecko nawet zapytałem mamę, dlaczego tak rzadko widujemy się ze stryjkiem i Karoliną; odparła, że mniej się lubią niż z resztą rodziny. Wtedy nie wiedziałem, co to eufemizm.
– Co z Karoliną? – Nie odpuszczałem. – Ona nie była idealna, skoro się z nią rozwiodłeś?
– A ty chcesz mi opowiedzieć o Oli? – Próbował odbić piłeczkę.
– Jest w ciąży – wypaliłem prosto z mostu. To było dosyć ryzykowne, nie wiedziałem, jak Emil zareaguje na te wieści. W końcu nie opowiadałem, że Ola kupiła nowy rower, tylko spodziewa się dziecka. Nie wchodząc w szczegóły, poprzednim razem w takiej sytuacji mocno się zdenerwował. – Zabawne – zaśmiałem się – masz dokładnie taką minę jak mama, gdy jej o tym powiedziałem.
– Konrad, czy ty sobie kpisz? – zapytał, zauważyłem, że z trudem mu te słowa przechodzą przez gardło. Biedaczek, pewnie pierwsze, co pomyślał, to że będzie dziadkiem w tak młodym wieku.
– Nie kpię i nie żartuję – zakomunikowałem, zrobiłem pauzę, kiedy to wziąłem głęboki oddech. – Ale to nie moje dziecko.
– Stąd ta twoja pewność siebie, tak? – prychnął. Pierwszy raz od dłuższego czasu sięgnął po swój kubek. Może miał tam jakieś ziółka na uspokojenie. – Zastanawia mnie jednak coś innego. Dlaczego mi o tym mówisz?
Uniosłem brwi ze zdziwienia. Dlaczego? To dobre pytanie, ale nie zamierzałem na nie odpowiadać. Może dlatego, że nadal w jakiś sposób zależało mi na Oli – obchodziło mnie, co się z nią dzieje i jak sobie radzi. Kiedy straciłem do niej zaufanie, miałem ogromny żal, bo zabrała mi bardzo ważną rzecz – spokój. Liczyłem na to, że naprawiając nasze kontakty, będę w stanie go odzyskać. 
– Co z Karoliną? – zapytałem raz jeszcze. Uśmiechnąłem się szyderczo. Teraz pozostawało nam tylko przepychanie się między sobą. – Co się stało z twoją poprzednią żoną?
– Idź już spać – polecił Emil, nie zawahał się użyć tego ostrego, ojcowskiego tonu.
– Nie opowiesz mi? – Udałem zdziwienie.
– Wiesz, dlaczego Joasia nadal ze mną jest? Bo byłem z nią szczery od samego początku.
– A z Karoliną nie byłeś? – Bardziej stwierdziłem, niż zapytałem. Emil powoli wstał, posłał mi pobladły uśmiech i skierował się do wyjścia. Szarlej oczywiście poszedł za nim. – Czyli są rzeczy, których żałuje Emil Czyżewski?
– Może kiedyś ci powiem.

*

Przebudziłem się, przewróciłem na drugi bok, przez chwilę usilnie próbowałem zasnąć ponownie. Było już jasno. Pomyślałem, że taki poranek jak dziś może szybko się nie powtórzyć. Wymacałem na stoliku komórkę i zerknąłem, która godzina – kilka minut po szóstej. Mimo wszystko dosyć wcześnie, by wstawać, ale kusiło mnie zaznanie chwilowego spokoju. 
Na początek wyszedłem na balkon, nawet się nie ubrałem, zostałem tylko w bokserkach. Przeciągnąłem się i odetchnąłem świeżym, nieco przesiąkniętym wilgocią powietrzem. Niebo miało jeszcze lekko czerwonawą barwę, ale już przechodziło w błękit. Nad padokami i dalej nad łąką aż do lasu unosiła się delikatna mgła, która miała niedługo opaść. Mnie brakowało wyłącznie kawy – mocnej i czarnej. Na krótką chwilę poczułem się szczęśliwy i wolny; w swoim boksie czekał Stasiu, a ja byłem gotowy powitać nowy dzień nad brzegiem Warty. Czy czegoś jeszcze mogło mi brakować?
Zerknąłem w stronę pokoju Hanki. Kątem oka zauważyłem, że nie zamknęła drzwi balkonowych na noc, mogłem więc wślizgnąć się do środka. Powoli zrobiłem kilka kroków, oparłem dłoń o szybę i popchnąłem. Na moment zawahałem się, jednak po chwili byłem już przy jej łóżku. 
Hanka leżała odwrócona do mnie plecami pogrążona we śnie, zupełnie nieświadoma, że stoję tuż obok. Oddychała równomiernie i głęboko. Pochyliłem się nad nią, odgarniając jasne włosy z gładkiego policzka. Hanka drgnęła, gdy zaczęła się przebudzać. Powinienem cofnąć rękę, jednak walcząc o to, by zachować sen, wyglądała tak słodko i bezradnie, nie mogłem się powstrzymać, by nie ukraść odrobiny tej intymności. 
– Co się stało? – wymruczała. Głos miała jeszcze zachrypnięty.
– Przyszedłem powiedzieć ci dzień dobry – wyszeptałem jej do ucha. Mimowolnie wciągnąłem do płuc zapach jej włosów. Uśmiechnąłem się, byłem prawie pewien, że podkradała mój szampon.
– Która godzina? – zapytała po chwili, wtulając się w poduszkę. Zamruczała jeszcze jak mały kotek.
– Nie ważne, śpij – poleciłem cicho. Ona jednak wykonała kilka gwałtowniejszych ruchów, aż w końcu uniosła głowę i rozejrzała się dookoła. Ziewnęła, potarła dłonią powieki. Przez kilka sekund patrzyła na mnie jednym okiem, widocznie oślepił ją blask wstającego słońca.
– Myślałam przez chwilę, że śpię u ciebie – wychrypiała.
Nie spała, bo w nocy Pożarowa nie nawiedziła burza. Pomyślałem, że nie powinna więcej czekać na załamanie pogody, żeby móc spędzić noc w moim łóżku, nawet jeśli mielibyśmy jedynie leżeć obok siebie i zasypiać. 
– Wychodzisz gdzieś? – zapytała. 
– Owszem – przytaknąłem. – Śpij, jest jeszcze wcześnie.
– Dlaczego przyszedłeś? – zapytała, gdy już się wycofywałem. Posłałem jej ciepły uśmiech.
– Bo chciałem.
– Chyba rzeczywiście jest wcześnie, bo uważam, że to urocze – przyznała. – Szczególnie że mówi to prawie nagi mężczyzna. Wychodzisz przez balkon? Boso?
– Martwisz się?
Potrząsnęła głową, później jednak skinęła, a na końcu machnęła na mnie ręką i ponownie ułożyła się na poduszce. Odniosłem wrażenie, że momentalnie zasnęła, a kiedy wstanie, uzna moją wizytę jedynie za sen.
Pan Andrzej w siodlarni przechowywał w jednej z szafek okropną kawę. Równie dobrze mógłbym zalać wrzątkiem piasek, smakowałoby podobnie, ale stawiało na nogi, a teraz wolałem zapomnieć, jak krótko spałem. Mogłem oczywiście skorzystać z naszej kuchni, ale prawdopodobnie obudziłbym Szarleja, a co za tym idzie również Emila – on mógłby pokrzyżować moje plany.
Po kilku minutach wszedłem do stajni z przygotowanym ogłowiem i siodłem, obejrzałem się jeszcze, czy ktoś mnie przypadkiem nie obserwuje. Wszedłem głębiej, tuż pod boks Moniuszki.
– Stasiek – szepnąłem konspiracyjnie. – Spadamy.
Koń po chwili parsknął, zresztą nie on jeden. W czasie kiedy przygotowywałem Stasia, Frida obserwowała nas z boksu naprzeciwko, co jakiś czas pukała kopytem w dolne skrzydło drzwi. Chyba była niezadowolona, też pewnie chciałaby uciec.
– Nie tym razem, zołzo – powiedziałem cicho, wyprowadzając mojego konia z boksu.
Skierowaliśmy się ze Stasiem do wyjścia od strony pałacu, wtedy było mniejsze prawdopodobieństwo, że ktoś nas zauważy. Przeszliśmy obok do ogrodu w kierunku lasu. Po chwili wsiadłem na grzbiet, ruszyłem stępem przez las. W końcu po kilkunastu minutach wyjechaliśmy na ścieżkę biegnącą wzdłuż pola. Znałem tę drogę doskonale, wiedziałem, na którym odcinku mogłem sobie pozwolić na odrobinę szaleństwa. 
Na początek ruszyłem kłusem, ale tylko po to, żeby nieco rozruszać konia. Już po chwili wiedziałem, że dla nas obu to zdecydowanie za mało. Pola i las kończyły się, a po obu stronach rozciągała się łąka, a droga prowadziła aż do rzeki. Wcale nie musiałem Stasia zachęcać, by zaczął galopować.
Minęły dwie, może trzy minuty, popuściłem wodze, koń wydłużył krok, wyciągnął szyję do przodu; oddychał głęboko i równo, słyszałem dokładnie mimo szumu w moich uszach. Gnaliśmy, prawie boleśnie odczuwając na sobie przecinane przez nas powietrze. Stasiek zgrabnie przeszedł z galopu w cwał i mknął tak do momentu, aż moim oczom ukazała się Warta – wtedy nieco go przystopowałem, posłusznie zareagował na komendę. 
Rozejrzałem się, zastanawiając, którędy popędzić – było wiele możliwości, a każdy zakamarek był wart zobaczenia. Skierowałem konia ścieżką wzdłuż rzeki, Moniuszko biegł pewnie wśród gęstwiny zieleni. Tutaj podłoże było niepewne, zwolniliśmy, nie przerywając jednak galopu.
Po drugiej stronie Warty nad samiuśkim brzegiem siedział wędkarz. On pewnie zauważył nas wcześniej i obserwował, póki nie zniknęliśmy z pola widzenia. Musiałem być dla niego wyjątkowym okazem – nie przypuszczałem, żeby ktoś o tej porze kręcił się w okolicy. 
Postanowiłem zrobić jeszcze okrążenie dookoła lasu i dopiero wracać. Przypuszczałem, że wówczas będzie na mnie czekał Emil, ale czy po tym, jak cudownie zacząłem dzień, mógł mnie wyprowadzić z równowagi? Taka ilość adrenaliny powodowała, że mogłem zapomnieć o kolejnej kawie. Czułem się wspaniale, sądząc po zachowaniu Stasia, on również był zadowolony.
Nie pomyliłem się, pod stajnią czekał już na mnie komitet powitalny. Moniuszko kroczył powoli ścieżką przy padokach, nie miałem zamiaru go popędzać tylko dlatego, że zauważyłem Emila i kręcącego się wokół niego Szarleja. Ten drugi wyszedł nam naprzeciw już wcześniej, a później przyglądał się mi pełen zaciekawienia z wywalonym jęzorem. Podjeżdżając bliżej, zauważyłem, że Emil miał na sobie bryczesy i sztyblety, wtedy zrozumiałem, dlaczego w niedzielę, dzień wolny, również wstał dosyć wcześnie.
– Dzień dobry – przywitałem się i podjechałem bliżej. Zatrzymałem Stasia, ale nie zsiadłem. Uwielbiałem tę przewagę nad ludźmi, którą dawał mi koń. Mogłem na nich patrzeć z góry, dosłownie, to zdecydowanie dodawało pewności siebie. Zresztą siedząc na pięknym trakenie, każdemu urosłoby ego. – Zaspałeś – zażartowałem.
– I tak bym cię nie dogonił.
Obaj zaśmialiśmy się na cały głos. Znając życie, pewnie dotrzymałbym Emilowi kroku, ale dobry koń przydawał się szczególnie przy krępujących rozmowach, o czym niedawno przekonała się Sara.
– Słuszna uwaga. Która w ogóle godzina?
– Po siódmej.
– Serio? Trochę mi zeszło. Zupełnie straciłem poczucie czasu.
– Tej, bądźcie trochę ciszej! – Obaj spojrzeliśmy w górę. Na balkonie stał Michał i opierał się o barierkę. Nie wyglądał na wyspanego. – Niektórzy jeszcze śpią.
– Jedziesz ze mną? – zapytał go Emil. Nawet z daleka zauważyłem, że Michał się skrzywił. 
– Zadaj mi to pytanie za trzy godziny, a może się zgodzę. – Misiek niewiele myśląc, wycofał się do swojego pokoju.
– Nie będę ci przeszkadzał, ja idę na śniadanie – powiedziałem.
– Tym razem sam je musisz sobie zrobić? – zapytał złośliwie.
– Kiedy wychodziłem, Hanka jeszcze spała – oznajmiłem, sam nie wiedząc, po co to mówię. Tylko utwierdziłem go w przekonaniu, że o nią chodziło. Emil chwycił za wodze tuż przy pysku Stasia, chcąc mnie zatrzymać w miejscu. Posłał mi pytające spojrzenie. – Coś nie tak?
– Sypiacie ze sobą?
Ach, więc o to chodziło. 
Nie wiedziałem, co powinienem odpowiedzieć. On oczekiwał jednego z dwóch słów: tak lub nie; zamknięte pytanie, binarna odpowiedź. Tylko to wcale nie było takie proste, jak mu się wydawało. Moja mina nie mówiła nic. Albo wszystko. Oczywiście odwróciłem wzrok, ale i tak czułem na sobie świdrujące spojrzenie Emila. Wziąłem głęboki oddech i zsiadłem z konia, stając twarzą w twarz z moim ojcem. Rany, nie wiedziałem, że powiedzenie czegokolwiek, co dotyczy moich relacji z Hanką, będzie aż takie trudne.
Emil nigdy nie miał wiele do gadania w kwestii moich związków, to raczej ja wygadywałem się przed nim, ot, chociażby o takiej Marcie Małeckiej, żeby go wkurzyć i zagrać na nosie. Mógł powiedzieć, że zachowuję się idiotycznie, sypiając z żoną szefa, ale niewiele więcej mógł zrobić. Zresztą jego gadanie tylko mnie irytowało, więc szukałem sposobu, żeby czasem się odegrać.
Nie minąłbym się z prawdą, odpowiadając, że nie – nie sypiam z Hanką. Byłoby to znacznie prostsze i skończyłoby rozmowę, ale zamiast tego wybąknąłem: 
– Dlaczego w ogóle o to pytasz?
– Tak sobie.
Jasne, bo uwierzę. 
– Pozwolisz, że zajmę się teraz koniem?
Emil skinął głową. Na jego twarzy nie malowały się żadne emocje. Cholera. 
Wydawało mi się, że między mną a Hanką wszystko mogło się ułożyć – małymi krokami, ale szlibyśmy do przodu. Dopiero krocząc w kierunku stajni ze Staśkiem u boku, uświadomiłem sobie, że na drodze mógł stanąć nam Emil – w jego mniemaniu mogłem Hankę jedynie skrzywdzić. Cóż, chyba nie wiedział, że zrobiłbym to nie pierwszy raz. Emil postrzegał Hankę przede wszystkim jako córkę bliskiego znajomego – na tym odludziu niewiele jej zagrażało, jedynie rozwydrzony syn właściciela posesji. 
Zaprowadziłem Stasia do boksu i rozsiodłałem. Odwiesiłem uzdę na dolnym skrzydle drzwi. W tym czasie Emil oporządzał Fryderyka. Przyglądałem się im chwilę, powoli dochodząc do wniosku, że widocznie sam na opinię ojca zapracowałem. Kusiło mnie, aby udowodnić Emilowi, że potrafiłem inaczej, nie tylko w kwestii kobiet. Ocknąłem się, kiedy poczułem, że Stasiu zaczął skubać mój rękaw.
– A ty co myślisz? – rzuciłem. Koń strzygł uszami. Co innego miał zrobić?
Po śniadaniu poczułem się senny – pobudka skoro świt dała się we znaki. Uznałem, że położę się na trochę i odeśpię. Wpadłem na jeszcze jeden pomysł, dlatego przygotowałem kilka kanapek i nalałem sok do szklanki. Zaniosłem wszystko na górę.
Hanka poruszyła się pod kołdrą, musiałem ją obudzić, gdy otwierałem drzwi. Położyłem śniadanie na stoliku, a sam przyklęknąłem przy niej. Oparłem się łokciami o krawędź łóżka i zacząłem obserwować. Hanka zamrugała, spojrzeniem pytała, co jest grane.
– Nadal jest tak wcześnie? – wymruczała i się przeciągnęła.
– Zrobiłem śniadanie – oznajmiłem. Popatrzyła na mnie ze zdziwieniem, później przeniosła wzrok na stolik, aby upewnić się, że nie żartowałem. Zamknęła jeszcze na moment oczy i powiedziała zachrypniętym głosem:
– Dlaczego tak się zakradasz do mojego pokoju?
Nie usłyszałem ani krzty pretensji, tylko czystą ciekawość.
– Bo mogę.
– Nie możesz, nie pozwoliłam ci – odparła hardo, prawie uwierzyłem, że mówiła poważnie. Uśmiechnąłem się, ale to Hance nie rekompensowało braku szczerej odpowiedzi. Wysunęła rękę spod kołdry i popukała palcem w moją dłoń. Prawie natychmiast złapałem jej kciuk w uścisku, sunąc własnym po ciepłej skórze dziewczyny. – No? Więc dlaczego?
– Chciałem ci powiedzieć dzień dobry – odpowiedziałem w końcu, nawet na nią nie patrząc.
– Przyśniło mi się to dzisiaj – zaśmiała się. Później wyciągnęła wolną dłoń po szklankę. – Soczek? Wolałabym herbatę.
– Jakie wymagania – prychnąłem. – Nie wiedziałem, że od razu zechcesz pić, myślałem, że wystygnie.
– Śmierdzisz koniem – wyszeptała następnie. W ustach Hanki ta obelga brzmiała naprawdę zabawnie. Próbowała się opanować, ale zauważyłem, że z trudem powstrzymuje śmiech.
– Nic nowego.
– Nie miałam wczoraj okazji ci powiedzieć, że masz pięknego wierzchowca. – Dźwignęła się i usiadła po turecku przodem do mnie. Teraz patrzyła na mnie z góry i wreszcie mogła zauważyć, w co byłem ubrany. Wyraźnie zdziwił ją mój strój. – Byłeś już u niego?
– Tak.
Skinęła głową i uśmiechnęła się blado.
– Wracając jednak do tego śniadania – odchrząknęła – chcesz się wkupić w łaski czy jak? – zapytała, marszcząc czoło. Podniosłem się i usiadłem przy niej na łóżku. Chwilę mierzyliśmy się wzrokiem. Próbowałem chwycić ją za dłoń, ale cofnęła rękę. Posłała mi znaczące spojrzenie, najpierw miałem odpowiedzieć. Przeczuwałem jednak, że za jej zachowaniem może kryć się coś więcej.
– A muszę? – odparłem protekcjonalnym tonem.
– Nie odpowiadaj mi pytaniem na pytanie!
Kolejna zabawna rzecz – jej oburzenie. Robiła to świadomie i próbowała mnie zdenerwować tym wystudiowanym fochem? Jeśli tak, to musiała jeszcze to dopracować albo znaleźć dobry pretekst, żeby się ze mną pokłócić. Tego drugiego naprawdę nie chciałem z czysto egoistycznych pobudek: miałem dość biednej Hanki-beksy, która oskarżała mnie o zło całego świata. Teraz żyłem nadzieją, że tamta dziewczyna już nigdy się nie pojawi.
– To nie zadawaj głupich pytań – zaśmiałem się, jedynie na taką reakcję było mnie stać. Hanka zacisnęła usta, później wzięła kilka małych łyków soku. Wyraźnie grała na czas, zastanawiając się, co powinna powiedzieć.
– Nie wiem, jak z tobą rozmawiać – przyznała wreszcie. – Zwykle się kłóciliśmy.
Nie mogłem dostać lepszego potwierdzenia moich wcześniejszych obaw. Ucieszyłem się jednak, w końcu usłyszałem to z ust samej Hanki Wrońskiej. Kto by pomyślał, że uparta Hanka potrafiłaby przyznać się, że czegoś nie potrafi. Ba, raczej dała się poznać jako osoba, która szła w zaparte, nawet jeśli to było najbardziej idiotyczne rozwiązanie.
– Mamy dużo czasu – zapewniłem ją, mówiąc łagodnie. 
W jej oczach pojawił się błysk, ucieszyła się, widziałem to. Mimo tego wyraz jej twarzy nie zmienił się, wyglądała na trochę niedostępną, odrobinę jeszcze zdziwioną, a przede wszystkim niewyspaną.
– Mógłbym się położyć w twoim łóżku i odespać?
– A nie masz swojego? – Szturchnęła mnie. Nie czekając na jej pozwolenie, opadłem na pościel. Było tak przyjemnie miękko, wiedziałem, że już nie zdołam się podnieść. – Konrad, jesteś w butach.
– Zajebiste oficerki, nie? – wymruczałem.
– Ściągnij je!
– To znaczy, że pozwalasz mi zostać?
Hanka westchnęła, pokręciła głową z dezaprobatą, po czym odłożyła szklankę, a sama opadła na poduszkę. Mnie chwilę zajęło, aż zdjąłem oficerki, to wcale nie było takie łatwe! Dlatego dopiero po chwili położyłem się przy Hance. Nie protestowała, kiedy po chwili przylgnąłem do jej pleców i objąłem ramieniem. 
Gdyby właśnie to miał na myśli Emil, pytając, czy sypiam z Hanką – mogłem szczerze odpowiedzieć, że tak. Jemu jednak chodziło wyłącznie o czysto seksualny pociąg. Nie wiedział bowiem, że przy tej dziewczynie, odczuwałem całe spektrum emocji, a z każdą kolejną chwilą chciałem przeżywać je coraz mocniej. 

19 komentarzy:

  1. 38 linijka od dołu - Konrad usiał a nie usiadł xD że tak pozwolę sobie zauważyć.
    Fajny rozdział, szczególnie Emil przypadł mi do gustu, oni z Konradem wbrew pozorom mają bardzo ciekawy układ. I to porównanie do meblościanki, jak nie on :) Geny, geny :)
    Zastanawiam się, jak Konrad z Hanką będą się do siebie odnosić, kiedy już obydwoje uświadomili sobie, że do tej pory w zasadzie to polegało na takim przekomarzaniu się, a Hania dodatkowo brała wszystko do siebie. Też nie wydaje mi się, żeby jakoś diametralnie zmienili podejście, bo oni chyba tak do końca będą się sprzeczać, godzić i mimo że to 25 odcinek, to przed nimi, jeśli chcieliby zbudować jakiś fajny związek, bardzo długa i kręta droga.
    Nie wiem, ile planujesz jeszcze rozdziałów "wakacyjnych", bo bardzo boję się, co to będzie, jak laba się skończy, Hance przyjdzie wrócić na uczelnię, a Konradowi... no właśnie, gdzie?
    Nie pozostaje nic innego, jak wyczekiwać kolejnego rozdziału, szczególnie przez wzgląd na spojler (ja nie wiem, o co chodzi, że Kowal zrobi wielki come back we własnej osobie, bo wzbudzał spore emocje, czy że jakieś bliższe sceny H. z K.), a przede wszystkim życzyć powodzenia z magisterką :)
    Dziwnie być tu pierwszą. Taki zaszczyt nie spotyka człowieka na co dzień ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Poprawiłam, dzięki, pewnie jeszcze znajdzie się kilka literówek :P
      Myślę, że ten "układ" wynika z tego, że oni są do siebie bardzo podobni, przez to te same rzeczy w sobie lubią i nienawidzą. A z tą meblościanką... tak wyszło ;) Emil chyba tylko w oczach Hani jest tak cudownie idealny :P
      W zasadzie całe opowiadanie będzie działo się we wakacje (z końcówką jeszcze nie wiem, to jest do dopracowania), ale będzie znacznie mniej "wakacyjnych" rozdziałów, bo (nie)stety w dosyć hermetycznym Pożarowie nastąpią zmiany, które mocno odbiją się na tej świeżej "dobrej" relacji Hanki i Konrada. Powiem tyle, że rzeczywiście będą mogli zobaczyć, jak to będzie, kiedy skończy się sielanka, więc wtedy takie urocze przekomarzanie się może im nie starczyć. Ale... na razie ciiii :)
      No właśnie, gdzie Konrad? To jest doskonałe pytanie, fajnie, że ktoś zwrócił na to uwagę :D
      Spoiler nie dotyczy Kowala, ale obiecałam już daaaawno temu, że ktoś się pojawi, poza tym jest jeszcze jedna nowa postać do przedstawienia. Z tą magisterką to nie dziękuję - z przekory, żeby nie zapeszać :D
      Oj tam, tutaj się nikt o miejsce nie bije :D

      Usuń
  2. Ja tak się zbieram do komentarza od kilku rozdziałów i tak jakoś wychodzi mi jak widać, ale ten rozdział dał mi porządnego kopa (chociaż z góry przepraszam za brak ładu o składu w komentarzu) booooo
    a) w rozdziale gdzie Haneczka jedzie do rodziców jej tata coś mówi o byłej żonie Emila imieniem Bogna, a tu teraz jakaś Karolina, czyżby z tego Emila aż taki alfons był? :o
    b) Ola w ciąży teraz ok, ale Ola kiedyś w ciąży z Konradem JAK TO? http://reactiongifs.com/?p=23253
    c) Misiek <3
    d) "Pomyślałem, że nie powinna więcej czekać na załamanie pogody, żeby móc spędzić noc w moim łóżku, nawet jeśli mielibyśmy jedynie leżeć obok siebie i zasypiać." Awww http://reactiongifs.com/?p=23465 tak uroczo się zrobiło u nich przez te rozdziały, których nie komentowałam :D Ciekawe tylko, jak pokonają ten brak umiejętności rozmowy (chociaż Konrad mówiący że mają czas był uroczy) i co dalej z tego wszystkiego wyniknie... Już zacieram rączki na te wszystkie kłopoty! Ale ta końcówka też taka kochana, opiszesz nam w następnym jak się obok siebie obudzą? :D
    e) koń Konrada kojarzy mi się tylko z pegazem z opery, tu Moniuszko tu Moniuszko...
    i to w zasadzie tyle chciałam przekazać w tym komentarzu XD

    Powinnam pisać poradniki "Jak NIE komentować".

    Trzymam kciuki za magisterkę!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, kurwa, ale wtopa, lol XDDDDDD Pół dnia się zastanawiałam, czy ktoś kiedyś wspominał o byłej żonie Emila i w końcu doszłam do wniosku, że nie. Nie zapisałam tego nigdzie, rzadko piszę rozdziały i takie tego efekty... Powiedzmy, że zmienię tamtą Bognę na Karolinę ; _____________ ; Boże, właśnie zapadłam się pod ziemię, ale bardzo Cię dziękuję, że to wyłapałaś! <3
      A o tym, że Ola była w ciąży z Konradem - było wspomniane, ale nigdy tak wprost. A była, była :P
      Tak, przyznaje, że zrobiło się tak uroczo, pisząc ten rozdział odnosiłam wrażenie, że za moment zacznę rzygać tęczą, sama nie wiedziałam, że oni potrafią być tacy kochani, a w szczególności Konrad :D Dlatego ja też nie mogę się doczekać komplikacji :) Nie wiem, czy opiszę pobudkę, ale jak nie tę, to może inną :D
      A jakby co to pegaza chętnie przygarnę!

      Oj tam, oj tam :)
      Trzymaj mocno! :D

      Usuń
  3. Kurde, Hanka mnie wkurza znowu, nie mogła normalnie porozmawiać pod koniec z Konradem, tak jak o piątej rano, tylko szukała dziury w całym. Dobrze, ze Konrad ma zbyt dobry nastrój, zeby dać sie jej zwieść i wyczuł, ze ona jedno mowi, a drugie mysli. Fajnie, ze się tak chłopak zmęczył po wycieczce konnej xdxd w ogole Stasiek wydaje mi się byc wspaniały. Tak sobie mysle, ze moze nawet Hanka niedługo da się przekonać na przejażdżkę konna? Emil jets dla mnie zagadka. Raczej dosc ciężki człowiek, Konrad jest do niego chba bardziej podobny. Niz oboje zdają sobie z tego sprawę, ale to wlasciwie całkiem dobrze, bo skoro Emil nauczył się na błędach i jest w szczęśliwym zwiazku, to moze i Kondziu pojdzie w jego ślady xD terwz to mnie mega zaintrygowałas z tą Karoliną, o co z nią chodzi, mam nadzieje, ze szybko dasz znac xD pdobalo mi się, choc liczyłam, ze az jednego całego dnia to nie będą ze soną nie przebywać xD no ale ok, ok. Zaptaszam na nowosc na zapiski-condawiramurs

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A, i jeszcze nie ogarnęlam do konca tej poprzedniej ciazy Oli... To ona była kiedys w ciazy z Konradem?! To co sie stało z dzieckiem?

      Usuń
    2. Hanka poczuła się niepewnie - Michał niby żartem wspomniał, że będzie miała w Pożarowie konkurencję, a później zauważyła, że może miał rację, skoro Konrad potrafił z samego rana pognać do Stasia.
      Emil, człowiek zagadka, też ma swoje tajemnice, wspomnę jeszcze o tej nieszczęsnej żonie, chociaż nie wiem kiedy, to jednak nie jest główny wątek.
      W ogóle wcześniej wspomniane było o poprzedniej ciąży Oli i nie wiem, czy ktoś to ogarnął. I tak, była w ciąży z Konradem :P
      Pozdrawiam! :)

      Usuń
  4. Jest genialnie! Konrad i Hanka jak się dogadują to takie mega słodziaki :D
    Całe opowiadanie przeczytałam w niecałe dwa dni, ciągle siedziałam i czytałam. Dziewczyno na prawdę masz ogromny talent! Już dawno nie spotkałam takiego bloga.
    I też mnie zastanawia co się stało z dzieckiem Oli i Konrada?

    Czekam na następny! :) :) :)
    Powodzenia!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję! Cieszę się, że poświęciłaś swój czas na przeczytanie :)
      Dzięki za komentarz i pozdrawiam!

      Usuń
  5. Wcale się nie dziwię, że Misiek uznał, że Staś może stanowić konkurencję dla Hani. Przecież on jest piękny<3 Tak, wyobraziłam go sobie, ale szukam zdjęcia trekanów i nie mogę trafić na idealnego Moniuszko. W każdym razie, Staś jest cudny *___*
    Cieszę się, że między Hanią i Konradem układa się tak fajnie, co prawda mają przed sobą jeszcze kawał drogi, ale naprawdę idzie im bardzo dobrze! Chociaż podejrzewam, że jednak jakieś niesnaski będą. Po cichu liczę, że Cezary pojawi się gdzieś obok Hani i Konrad po prostu obije mu facjatę tak, jak na to zasłużył, o! Tak sobie to wymarzyłam XD
    No okej, Emil wtrąca się do życia Konrada, ale przecież to jego ojciec, ma prawo, choć ich relację są dość chwiejne, a Kondziu odnosi się do niego tak... lekceważąco - chyba. Wiesz jak kocham Emila ( Boże, daj mi takiego faceta, a będę go kochać i wielbić *__* ), dlatego właśnie chciałabym aby tę myśl o matce Konrada i i Karolinie rozwinął. Interesują mnie jego myśli i w ogóle;)
    Aww, tak się cieszę, że dodałaś ten rozdział!
    Życzę Ci powodzenia z magisterką i trzymam kciuki za obronę! <3
    Pozdrawiam <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Brawa dla mnie, napisałam odpowiedź i cofnęłam stronę -.-
      Ale po co Ci zdjęcie? Użyj wyobraźni! :D Zresztą nie opisałam konia jakoś tak dokładnie, jakoś tak... ze zdjęcia. Moim anty-talentem do pisania dokładnych opisów daję Twojej wyobraźni naprawdę duże pole do popisu :D
      Ach, powiem szczerze, że jeśli to Czarek miałby mieszać, pojawić się i dać sobie obić mordeczkę, to skończyłabym to opko już jakieś dziesięć rozdziałów temu. Mogłam pomyśleć o tym dawno temu, wtedy nie pisałabym RK do usranej śmierci XD Czarek się pojawi, ale jakoś nie w najbliższym czasie :)
      O Emilu i Gośi mogłabym napisać osobne opowiadanie, o Karolinie może nie, ale pewnie też całkiem sporo. W każdym razie, jak już pisałam gdzieś wyżej, to nie są główne wątki, będę wyjaśniać, ale nie jakoś bardzo dużo, ot, żeby wiedzieć, o co chodzi :)
      Ojej, ja tu o magisterce, a Ty mi tu jeszcze z obroną wyjeżdżasz, toż to osobna sprawa, daj żyć, już mi i tak czuję, że nerwica wraca XD :D I nie dziękuję, żeby nie zapeszać :D
      Pozdrawiam również :*

      Usuń
    2. Też mi się to zdarza;)
      O, użyłam wyobraźni, owszem, ale patrzenie na zdjęcia różnych koni sprawia mi ogromną radość, tak po prostu;) A tam, anty-talentem, wcale tak nie myślę.
      I nie byłoby już tyle przyjemność z czytania, jeśli RK skończyłaby się tak szybko. Ważne, że się pojawi, czekam na to spięcie i cieszę się, że jednak nie wpadłaś na ten pomysł tak szybko;)
      W takim razie będę czekać na te wyjaśnienia. W sumie o Emilu fajnie byłoby przeczytać opowiadanie, ale o jako całkiem innym facecie, noale... Kocham Emila <3
      O, przepraszam, nie chciałam <3 Uznałam, że wcześniej Ci pożyczę, póki pamiętam :)

      Usuń
  6. Szczerze przyznam: nie mam pojęcia, co napisać. Codziennie odwlekam napisanie czegokolwiek, licząc, że kolejnego dnia mnie natchnie, ale zważywszy na moje obecne życie szybko to nie nadejdzie. Będę więc przewidywalna (tak jakbym wcześniej nie była, ups, chyba wychodzi moja próźność).
    Cieszę się tym, że stosunku (a to ci dopiero dobre słowo) między Hanką a Konradem są takie przyjazne. Bo pomimo wszystko są. H. już nie ucieka za każdym razem a i K. jest dużo przyjemniejszy w obyciu. Najwyraźniej potrzebował trochę czasu, by zrozumieć siebie i nową sytuację. W sumie to podobała mi się też jego rozmowa z Emilem. Niby balansowali na granicy, ale koniec końców obydwoje przełamali pewne lody. Wszystko to daje nadzieję, że sytuacja w Pożarowie z dnia na dzień będzie się polepszać albo upadnie, bo w końcu czasami musi być lepiej, żeby potem był przytup i dramat XD
    Powodzenia ze wszystkim!
    Pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej, no przecież się nie będę gniewać, że nie zostawiłaś mi pod rozdziałem elaboratu :) Zresztą wystarczy mi już sam fakt, że "stawiasz" się pod każdym rozdziałem. Ja pewnie o połowie nie wiedziałabym, co napisać.
      Szczerze powiedziawszy ilość lukru w tym rozdziale mnie nieco przeraża, ja chyba też muszę przywyknąć do stosunków (bardzo dobre słowo! :D) Hanki i Konrada. Trochę namiesza się, chociaż na pocieszenie mogę dodać, że to raczej nie ze względu na ich samych :P
      Trudno jest mi określić relację Konrada z Emilem, bo jednocześnie jest skomplikowana, ale też bardzo swobodna. Taka trudna przyjaźń XD Pewnie przez to wciąż balansują na pewnej granicy, ale wiedzą, że nie należy jej przekraczać.
      Tak mi wszyscy dobrze życzą, to chyba musi być dobrze :P
      Pozdrawiam również! :*

      Usuń
  7. Znalazłam chwilkę, więc zaglądam już teraz ;)
    Za każdym razem, gdy pojawia się Misiek, automatycznie szeroko się uśmiecham i mam ochotę wydać z siebie kilka dziwnych dźwięków w zadziwiający sposób przypominających długie „awwww!” Naprawdę, on jest przeuroczy. To taki Michał, który z całą pewnością zasłużył na to, by nie zdrabniać jego imienia na Michałka albo Michasia, tylko właśnie mówić/pisać o nim Misiek xd Swoją drogą zastanawiałam się kiedy on poruszy z Hanką temat Konrada i proszę, właśnie nastała ta chwila… Ech, i wyszło na to, że on jest taaaki troskliwy. Jak ja Hani zazdroszczę tego Miśka…
    Konrad i Emil w jednym pokoju… Chyba dobrze, że nie było tam Hani, bo biedna nie wiedziałaby, gdzie wzrok podziać xd A tak na serio, to ta ich rozmowa sporo rzeczy mi uświadomiła… Po pierwsze, oni są do siebie naprawdę podobni. I to nie chodzi o aspekt fizyczności i wyglądu zewnętrznego, a raczej o to, co wewnątrz nich(śledziona, wątroba, ale i charakter :D). Po drugie, Emil w scenach z Konradem jest trochę inny niż Emil według Hanki. Jejku, tak ładnie uchwyciłaś to, jak bardzo zależy obraz danej osoby od tego, kto ten obraz tworzy. Chociaż tutaj pewnie nie chodzi jedynie o to, że Hanka widzi świat i tym samym obecnych w nim ludzi na nieco odmienny sposób, ale i o samego Emila. Bo jasne jest, że i on sam inaczej będzie zachowywał się w towarzystwie Hani niż przy Konradzie. Zresztą dochodzą tu też te wszystkie kwestie rodzinnej relacji Czyżewskich i to, że jednak Hania tego Emila nie ma tak „na co dzień”. Rany, chyba trochę popłynęłam i plotę trzy po trzy. Po prostu chodziło mi o to, że naprawdę podoba mi się ta różnica między narracją H. a narracją K., która widoczna jest chociażby właśnie na przykładzie relacji tej dwójki z Emilem. Wracam do wyliczania… po trzecie, że Ola była w ciąży z Kondziem? Jakoś nigdy tego nie ogarnęłam… a to całkiem istotna sprawa przecież :D Wreszcie, po czwarte, rzeczywiście biedny K. dalej jest bez pracy. I co on teraz ze sobą pocznie?
    Emil się o Hanię tak troszczy (a przynajmniej mam wrażenie, że to pytanie skierowane do Konrada było podyktowane troską o Hankę, chociaż być może o samego Konrada trochę też tak przy okazji…) W sumie to dobrze ma z nimi tam ta Hania (przynajmniej w tym momencie; wcześniej różnie bywało, bo jednak Konrad trochę jej nerwów naszarpał, a z kolei jeśli chodzi o przyszłość, to możesz dla niej szykować różne niespodzianki, więc nie mam pewności czy ta sielanka jeszcze długo potrwa).
    Omg, Konrad przygotował Hance śniadanie… I jeszcze dwa razy wparował do jej pokoju… A na końcu władował się jej do łóżka (niestety, w tych nieszczęsnych butach; jak tak można, no!) Co tu się dzieje! Zdecydowanie wolę ich w takim wydaniu, kiedy to próbują ze sobą się porozumieć, a nie nawzajem pozagryzać :P
    Powodzenia z magisterką!
    Pozdrawiam <3

    OdpowiedzUsuń
  8. Potyczki słowne ojca i syna są w tym przypadku... dość niespotykane. Co tu kryć? Zdecydowanie iskrzy na linii Konrad - Emil. Trochę dziwi mnie to, że Emil nagle zaczął się tak nim przejmować. Praca? Olka? Sypianie... z Hanką? Dlatego rozumiem podejście młodego Czyżewskiego. Zainteresowanie w takiej ilości przytłoczyłoby każdego. Ach, ci Czyżewscy. Trudno zaprzeczyć, że czarujący, zupełnie od siebie różni, ale jednocześnie tacy podobni. Różni, bo każdy stara się żyć na swój, nienarzucony przez nikogo sposób i posiada własne, odmienne niż ten drugi, przekonania, podobni zaś, ponieważ obaj mają ten sam rodzaj szorstkości oraz nieufności. Jednego można być pewnym. Chociaż starają się tego nie okazywać, gdzieś w głębi duszy troszczą się o siebie nawzajem.
    Konrad wydoroślał. Teraz widzę to bardzo wyraźnie. Jego czułe zachowanie względem Hanki, unikanie kłótni z ojcem, samotne przejażdżki konne. Odrobinę się wyciszył, ale, co najważniejsze, nie stracił zbyt wiele z tego Czyżewskiego, którego tak uwielbiamy. Mogłabym tak się nim zachwycać w nieskończoność, lecz chyba nie tylko to miałam w zamiarze ;)
    Nawiążę teraz do Olki. Moment, w którym Emil zapytał syna, o to, czy ma pewność co do tego, że nie jest z nim w ciąży niemal ściął mnie z nóg. Od razu nasunęły mi się pytania: ale jak to? Te obawy mogłyby być uzasadnione? Jeśli rzeczywiście tak jest, to ja nawet nie chcę myśleć, jak to wpłynie na "związek" Hanki i Konrada. Tym bardziej, że czuję, iż Ola okaże być czarnym koniem tej historii. Krótko mówiąc, że wróci i rozwali im wszystko w drobny mak. Chciałabym się mylić.
    Dalej. Jestem pewna, że nigdy nie znudzi mi się czytanie o jednej z moich ulubionych "opowiadaniowych" par. Razem są cudowni. Ich przekomarzanie się, sypianie w jednym łóżku oraz wszechobecna chemia.... Poezja. To się nazywa mieć talent do budowania pełnowymiarowych i interesujących postaci. Zazdroszczę :D
    Och, ależ wyszedł mi chaos. Mam nadzieję, że uda Ci się jakoś go ogarnąć.
    Ściskam i z niecierpliwością czekam na kolejny :*

    OdpowiedzUsuń
  9. Jestem i ja. :D Do kompletu. :D
    Krótko i na temat, bo mam jeszcze dużo do czytania. :D
    Rozmowa ojca z synem - mistrzostwo. Emil naprawdę wykazał ogromny spokój, chociaż i tak momentami miałam wrażenie, że jeszcze jedno słowo Konrada i będę chłopaka zdrapywać ze ściany. Szkoda, że Emil nie opowiedział więcej o tym, co działo się między nimi i Karoliną. Do tego określenie Joanny jako używana...pfff, nie polubię go za takie określenia, gdzie uwielbiam sceny Konrad vs Emil. Więcej ich! :D
    I poranek...awww :3 Słodkie aż...awww :3 słodcy oni są, chociaż nadal tacy...momentami sztywni :D
    I moment, to w końcu Olka jest w ciąży z Konradem czy wielka nadal tajemnica, bo gdzieś tak było, że jest z nim w ciąży...albo to był sarkazm i nie załapałam. :D
    Ach, cała ja :D
    Dobra, czekam na dalej. :D
    Pozdrówki. <3

    OdpowiedzUsuń
  10. Inspiracji to nie mam, ale po pierwsze gratuluję rocznicy, a po drugie czekam na Kowala. Takie to dziwne, że ktoś tworzy jakąś postać, a osoba po drugiej stronie nie może przestać o niej myśleć *creepy* Tak na serio to życzę przede wszystkim weny i pomysłów i żeby powstało osobne opowiadanie o Kowalu; )
    Udanego weekendu!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Już obiecałam to osobne opowiadanie, więc nie mam wyjścia :D Ale niestety nie będzie to w najbliższej przyszłości, prędzej Kowal pojawi się znowu tutaj, a na to pewnie też trochę trzeba będzie poczekać.
      Dziękuję i pozdrawiam! :)

      Usuń

Dziękuję za komentarz!

Jeśli nie chcesz się logować lub po prostu nie posiadasz konta, użyj opcji "Nazwa/adres URL"