26. Różne bajki

niedziela, 14 czerwca 2015

Hanka

Kiedy się obudziłam, w łóżku leżałam już sama. Powoli odwróciłam się i spod zaspanych powiek popatrzyłam na miejsce, gdzie wcześniej leżał Konrad. Zagryzłam policzek od środka. Trochę było mi smutno, że mnie zostawił i ten poranek nie stał się pretekstem do rozmowy. Z drugiej strony wciąż zdawałam sobie sprawę, że pewnie nasza konfrontacja (bo tak mogłam to nazwać) zakończyłaby się fiaskiem. Naprawdę nie wiedziałam, czy potrafiłam z Konradem rozmawiać – tak szczerze i bez ukrywania uczuć. 
Najbardziej obawiałam się, że czułam do niego znacznie więcej niż on do mnie; ja oczekiwałam czegoś dojrzałego, opartego na szczerości, zaufaniu i prawdziwych uczuciach, a Konrad… Cóż, tego nie wiedziałam. 
Wygrzebałam się z łóżka i odruchowo zerknęłam w lustro – wyglądałam strasznie z lekko opuchniętymi powiekami i odciśniętym śladem poduszki na policzku. W dodatku moje włosy przypominały coś na kształt gniazda, oczywiście tylko te, które jeszcze przytrzymywała gumka, bo reszta żyła własnym życiem wokół głowy. Zombie przy mnie było Miss Universe. W takim stanie nie chciałam pokazywać się nikomu. 
Spojrzałam na wyświetlacz telefonu, do którego wciąż nie mogłam się przyzwyczaić. Zbliżała się jedenasta. Zdziwiłam się, że spałam aż tak długo. Przy okazji znalazła się przyczyna mojego fatalnego wyglądu – kilka godzin w łóżku za dużo.
Doprowadziłam się do znośnego stanu i postanowiłam wyjść na zewnątrz. Cisza jak makiem zasiał, nieco mnie przerażała. Razem z panem Andrzejem powinno się tutaj kręcić czterech facetów i pies. Już wyobrażałam sobie, że porwali ich kosmici albo zakatrupili zawistni sąsiedzi. 
Po wyjściu z hoteliku najpierw zajrzałam do siodlarni – pusto, nawet nie grało radio, co oznaczało, że stajenny dzisiaj się nie zjawił. Cóż, w końcu była niedziela, trudno się dziwić. Postanowiłam przez jakiś czas pobyć sama ze sobą. Ruszyłam dobrze znaną mi ścieżką wzdłuż padoków, modląc się, abym bliżej lasu również miała zasięg i nie zaskoczył mnie żaden Czyżewski.
Kroczyłam powoli, przez chwilę gapiąc się na swoje buty. Wyciągnęłam telefon – wcześniej zapisałam kilka najpotrzebniejszych numerów, oczywiście nie zapomniałam o Indze. Odebrała po kilku sygnałach.
– Hej, tu Hania. Co robisz? – zapytałam, gdy tylko Inga mruknęła do słuchawki. – Szykujesz obiad?
– Któż to dzwoni – usłyszałam po chwili nutę kpiny. – A dla twojej informacji, moja droga, ja w przeciwieństwie do ciebie jestem nowoczesną kobietą i dziś jem mojego niedzielnego schaboszczaka na mieście. Idę też na zakupy, gdyż my tu w mieście mamy sklepy – odpowiedziała udawanym teatralnym tonem. – A jak tam na wsi?
Zaśmiałam się w duchu. Inga tak cholernie zazdrościła mi Pożarowa, że słyszałam to nawet przez telefon. Nawet nie potrafiła mi wybaczyć, że moi rodzice mieszkają za miastem, a ja mogę tam jechać, gdy chcę trochę odpocząć od wielkomiejskiego gwaru. Inga kisiła się w Poznaniu i z trudem znosiła upały. Jednak ja nie znalazłam się w Pożarowie bez powodu, chociaż pewnie obie zdążyłyśmy już zapomnieć, że przywiózł mnie tu Emil tuż po rozstaniu z Czarkiem; Inga nie chciałaby przeżywać podobnego scenariusza, by móc skorzystać z uroków wsi.
Ja jednak jej też odrobinę zazdrościłam. Mogła wyjść z domu o każdej porze i nie martwić się obiadem, bo w wielu miejscach najadłaby się za nieduże pieniądze albo po prostu wyskoczyłaby na zakupy. Zaraz, zaraz… Kiedy ja ostatnio robiłam coś podobnego? Chyba jeszcze przed związkiem z Cezarym – to tak jak w innej epoce. Jak to możliwe, że prawie zdążyłam zapomnieć o moim beztroskim życiu?
I jak to się stało, że tak po prostu nie mogłam do tego życia wrócić?
– Żar leje się z nieba, śmierdzi koniem, wszędzie jest pełno robactwa – zaczęłam opisywać. – Nuda. Możesz albo pucować oficerki, albo pucować wierzchowca. Zapas lektur się kończy. 
– Uroczo – wymamrotała Inga z lekką ironią. – A faceci jacyś są? – zapytała po chwili z większym entuzjazmem. Wyobrażałam sobie, że Janek siedzi gdzieś obok i właśnie rzuca Indze mordercze spojrzenie, a ona pokazuje mu język. Tak, zdecydowanie tak musiało to wyglądać!
– Pewnie, całe mnóstwo – westchnęłam – właśnie dlatego do ciebie dzwonię.
– O! Lgną jak to robactwo? – zaśmiała się. Dla niej był to powód do żartów, a ja zastanawiałam się, gdzie moje cholerne poczucie humoru. – Może powinnaś zaopatrzyć się w spray przeciw insektom?
– A żebyś wiedziała – wycedziłam przez zęby.
– Co…? – jęknęła nieprzyjemnie. Może w moim głosie coś dało Indze do zrozumienia, że naprawdę miałam na myśli jakąś plagę. Uroczą, naładowaną testosteronem, ale nadal plagę. W końcu odciskała piętno na mojej psychice i stawała się uciążliwa, no nie? – W zasadzie ilu ich tam powinno być? Każdy Czyżewski miesza ci w twojej blond główce?
Zamilkłam. Trochę tak było. No, dobra, Michał mieszał najmniej. To, że nie potrafiłam rozgryźć Emila, nie było ważne. Konrad natomiast miał swoją bajkę. Postanowiłam pominąć odpowiedź na to pytanie. Zamiast tego chciałam rzucić uwagą na temat kwiatka, którego właśnie mijałam. Inga nie zraziła się chwilą ciszy i kontynuowała:
– Ilu ich tam powinno być, a ilu ty ich tam masz?
– Pogubiłam się w rachunkach – odparłam pół żartem, pół serio.
– Powiedz wprost, Hania – poprosiła zniecierpliwiona. – I powiedz, proszę, że nie zrobiłaś niczego głupiego.
Zaczęłam od rozdzierającego westchnięcia, a później było tylko gorzej. Dobrze, zadzwoniłam do niej, ale może nie powinnam tego robić bez planu ułożonego w głowie. Opowiedzieć w kilku słowach to, co działo się ze mną ostatnio, naprawdę nie było proste.
Rozejrzałam się, obróciłam wokół własnej osi, a ostatecznie spojrzałam w niebo. Piękne, bezchmurne niebo. Niestety nie znalazłam w tym błękicie odpowiedzi na dręczące mnie pytania.
– Niestety nie mogę tego obiecać – zaczęłam niepewnie. – A facetów jest dwóch. Znaczy tych mieszających w głowie, bo tak ogólnie, to jest ich znacznie więcej. W życiu na przykład. Taki Stasiek się ostatnio napatoczył i chyba też mi trochę namieszał w głowie. W życiu znaczy – poprawiłam się. Inga coś zaczęła mówić, ale szybko kontynuowałam. – Wracając jednak do tych dwóch, to nie ma ich dwóch obecnie, jest tylko jeden… 
– Co? Hanka, co ty ściemniasz?! – przerwała mój słowotok, uwalniając mnie od dalszego brnięcia w ten bełkot. – Gadasz totalnie od rzeczy. Piłaś coś?
Kolejne westchnięcie. Wchodziło mi to w nawyk.
– Prawie przespałam się z przyjacielem Konrada – wypaliłam prosto z mostu. Robiąc to zupełnie bez zastanowienia i wyrzucając z siebie, poczułam nagły przypływ ulgi. W przeciwieństwie do Ingi, która w następnym momencie warknęła:
– Co!?
– Przyjechał przyjaciel Konrada, Kowal, i… trochę mnie poniosło – zaczęłam się tłumaczyć. – No, wiesz, co dla mnie znaczy „poniosło”. Całowałam się z nim – doprecyzowałam. – Ale on wyjechał. Aha, no i on nie chciał się ze mną przespać – zaznaczyłam bardzo rzeczowo, co w tej sytuacji musiało brzmieć wprost komicznie.
– O… to miłe z jego strony? – zawahała się Inga. Zastanawiałam się, czy powinnam coś w tym momencie powiedzieć. Kontynuować relację z mojego życia? Na szczęście Inga odezwała się ponownie: – Hania, ja cię grzecznie zapytam, a ty ładnie mi odpowiedz, dobrze?
– Okej – przytaknęłam niepewnie. Czy ona brzmiała jak moja mama, gdy chciała mnie ochrzaniać?
– Co ty tam w tym Pożarowie odpierdalasz!?
– Że co, przepraszam!?
– I błagam, nie wzdychaj już po raz kolejny!
– Bo to wszystko przez Konrada!
Machinalnie go oskarżyłam, zupełnie bez zastanowienia. Jak za starych dobrych czasów. A jeszcze przed chwilą myślałam, że zdążyłam zapomnieć o swoim poprzednim życiu, a teraz z łatwością wróciłam do starych nawyków.
– Oczywiście, jakżeby inaczej – zakpiła Inga w dobrze znanym mi stylu. – Mam rozumieć, że to wciąż ten z przedstawicieli robactwa, który interesuje cię najbardziej, tak?
– Co? Tak, no tak, to ten… 
– Dobrze, przejdźmy do rzeczy w takim razie – postanowiła Inga. – Co z tym Konradem? – zapytała wprost. – Spojrzał na ciebie? Uśmiechnął się? Przemówił ludzkim głosem?
Rany, Inga była z tematem daleko w tyle. Od naszego ostatniego spotkania dosyć dużo się zmieniło, a przecież minęło zaledwie kilka dni. Żeby nadążała z tym, co działo się między mną a Konradem, potrzebna była relacja na żywo. To też trochę dało mi do myślenia, w końcu, jeśli coś zmieniało się jak w kalejdoskopie, to jaką miałam pewność, że za tydzień będę stała w miejscu, w którym byłam teraz? Ba, nawet jutro! Oczywiście, że chciałam iść do przodu, ale zupełnie nie potrafiłam przewidzieć, co mnie czeka. Cholernie bałam się, że z Konradem nic nie było pewne.
– Inga, wiesz, bo… – mówiłam niepewnie. – Trochę głupio mi o tym mówić. Ja się z nim prawie przespałam, rozumiesz?
– A o tym, że się prawie przespałaś z tym drugim, to ci nie głupio?
No tak. Gdzie tu logika?
– Inga, ale z Kowalem tego nie zrobiłam, do niczego tak naprawdę nie doszło – broniłam się. Nawet na moment przystanęłam. Stawianie kroków mnie rozpraszało. Zamiast tego wymachiwałam wolną ręką, niby to miało mi pomóc w wyjaśnianiu. – A z Konradem już tak. Jakby to powiedzieć, no, wiesz, to była taka – przełknęłam ślinę – gra wstępna bez seksu.
– Konrad ściągnął koszulkę? – zapytała nagle. Czy ona żartowała? A może po prostu ze mnie kpiła? Zwątpiłam.
– Co?
– To dla ciebie jest gra wstępna? – zapytała Inga całkiem rozbawiona. – Ściągnięcie koszulki? Czarek chyba tak robił, co? Plus polecenie, że powinnaś się rozebrać.
– Nie! – warknęłam na nią. – Nie musisz mi o tym przypominać. Chcę przekreślić grubą krechą tamten etap. Poza tym to Konrad, nie żaden tam Sawicki – prychnęłam.
– Okej, Hanka, przepraszam – Inga zabrzmiała już poważniej. – Dobrze, więc co dokładnie masz na myśli?
– Co mam opisać dokładniej? Myślisz, że Czyżewski nie wie, jak wygląda prawdziwa gra wstępna? – powiedziałam trochę oburzona. W końcu chyba moim obowiązkiem było wybronić kochanka, prawda? Co jak co, ale musiałam przyznać, że Konrad się wykazał. – Wyobraź sobie, że leżeliśmy już nadzy w łóżku, całowaliśmy się – zrobiłam pauzę – a ja w ostatnim momencie stchórzyłam.
– Ściemniasz? – zaśmiała się. Naprawdę myślała, że dzwoniłam do niej, żeby opowiedzieć jej kilka zmyślonych historyjek?
– Nie – odparłam śmiertelnie poważnie. Usłyszałam, jak Inga się zapowietrza. Po chwili po drugiej stronie trzasnęły drzwi, widocznie odseparowała się od otoczenia.
– Baraszkowałaś z Czyżewskim?! – jęknęła tak głośno, że aż musiałam odsunąć komórkę od ucha. Och, a więc tak to się nazywało – baraszkowanie. Zapamiętam na przyszłość. – Od kiedy Konrad nie jest twoją skrytą miłością, tylko z nim sypiasz!? – zapytała z nutą pretensji i niedowierzania, ale też ekscytacji. 
– Jeszcze nie sypiam – oburzyłam się lekko.
– No tak, jeszcze – zaśmiała się gorzko.
– Nie łap mnie za słówka – mruknęłam. – Potrzebuję twojej dobrej rady, wiesz, doświadczonej koleżanki. Inga, proszę cię, tylko bez żartów. Chcę pogadać. I nie chcę panikować w ostatnim momencie. Chyba nie zostawisz mnie w potrzebie, prawda?
Usłyszałam westchnienie. Teraz ona, no proszę.
– Nie wierzę – powiedziała cicho Inga. – Do tej pory opisywałaś Konrada jako mistyczną postać, która jednym pocałunkiem złamała ci serce, a teraz dzwonisz do mnie i zadajesz pytania, jak nastolatki piszące listy do Bravo. 
– Nastolatki tak jeszcze robią? – zdziwiłam się. – Zresztą miało być bez żartów!
– Przepraszam. Po prostu tak szybko dorosłaś – zaśmiała się szczerze.
– Masz dla mnie jakąś radę czy nie? – zapytałam wprost już trochę zniecierpliwiona.
– Nie wiem – odparła zupełnie bez zastanowienia, ale wiedziałam, że szczerze. – Nie ma na to rady. To przychodzi z czasem. Po prostu będziesz wiedziała, że to ten moment. Może wystarczyć jeden gest i przepadniesz. Może też wystarczyć jedno piwo za dużo, ale błagam, nie rób takich rzeczy!
Jej kojący ton nieco rozwiał moje obawy, ale ostatnia uwaga znów była jak szpila. Przewróciłam oczyma, na szczęście nie mogła tego zobaczyć. Nie planowałam już upijania się. To w moim przypadku nigdy nie kończyło się dobrze. Mogłam nawet nieświadomie rozłożyć nogi przed Konradem – zdecydowanie nie chciałam tego robić w taki sposób.
– To może opowiedz, jak ci z nim było – zachęciła mnie.
Żałowałam, że rozmawiamy przez telefon, bo nie mogłam jej przywalić. W momencie, gdy miałam powiedzieć jej do słuchu, przypomniałam sobie wszystkie uczucia, które towarzyszyły mi tamtego wieczoru. Mimowolnie się uśmiechnęłam. Moja skóra nadal pamiętała dotyk Konrada, usta jego pocałunki, czułam nasz wspólny zapach i słyszałam przyspieszone oddechy – nigdy nie było mi tak dobrze jak z nim.
– Cudownie – odparłam jedynie i zaczęłam śmiać się jak głupia. Nie potrafiłam wyrazić słowami tego, co czułam. W zasadzie, czy musiałam mówić coś więcej? Czułam się po prostu cudownie.
– Głupku, ty się zakochałaś. Ale tak na serio!
Na chwilę zamilkłam, trawiąc słowa Ingi. Pierwszy raz usłyszałam, żeby ona, wypowiadając się o sprawach związanych z Konradem, mówiła z entuzjazmem. Takim prawdziwym, nieudawanym i pozbawionym ironii. Dziwne, ale to tym bardziej uświadomiło mi, że coś było na rzeczy, ale tak na poważnie – bez rzucania lotkami w zdjęcia Konrada i ciągłego czekania, aż Misiek przypadkiem wspomni o swoim bracie. 
To uczucie nagle stało się realne.
– I co teraz? – jęknęłam.
– Pogadaj z nim – rzuciła. Cóż, tyle to sama wiedziałam. Liczyłam na jakąś inną radę. – O tym, co czujesz i jak się czujesz, kiedy z nim jesteś.
– Ale to trudne – powiedziałam, zaciskając pięści. – Poza tym, skąd mam wiedzieć, że on zechce ze mną gadać?
– Jeśli nie będzie z tobą gadał, to znaczy, że masz dać sobie z nim spokój – zawyrokowała. – Może wcale nie jest ciebie wart. Tyle.
– Tyle?
– Tak! Co w tym jest trudnego do zrozumienia?
– Teoretycznie nic. – Westchnęłam znowu. – Teraz muszę przejść niestety do przykrych rzeczy. Dzwonił mój tata i mówił, że Czarek szukał mnie w Kiekrzu. Był u was?
– Nie widziałam go – odparła, ale wyraźnie się zawahała przed odpowiedzią.
Wiedziałam, że coś było nie tak. Cezary nie pominąłby w swoich poszukiwaniach oczywistego miejsca. Dopiero gdy nie znalazł mnie w mieszkaniu na Taczaka, pojechał do rodziców.
– No, dobra – wyrzuciła z siebie Inga po chwili ciszy. – Kilka dni temu Janek go widział pod kamienicą. Zgodnie z prawdą powiedział, że nie wie, gdzie jesteś. Janek nie dostał w pysk chyba tylko dlatego, że akurat sąsiad wychodził z psem. Później Czarek już się o dziwo nie pojawiał. Może znalazł trop do twoich rodziców, a nam odpuścił. I zanim coś powiesz, Hania, nic nie mówiłam, bo naprawdę nie chciałam, żebyś się martwiła. I nie, nie musisz nas za niego przepraszać – dodała szybko. – Zbyt wiele razy to robiłaś, kiedy zatruwał nam życie. Tylko proszę cię, nie przeżywaj tego na nowo. Zresztą, jak mówiłam, nie pojawił się kolejny raz. W końcu mu się znudzi.
Bardzo chciałam w to wierzyć.
Nie odpowiedziałam jej nic przez dłuższy moment, bo moją uwagę przykuł samochód zbliżający się do hoteliku. Toczył się dosyć powoli po polnej drodze z wioski.
– Inga, sorki, muszę kończyć.
Rozłączyłam się, gdy Inga się pożegnała. Nie skomentowałam jej ostatniej wypowiedzi. I tak nie wiedziałam, co powiedzieć. Że już nie przejmowałam się Czarkiem? Tylko po co miałam kłamać?
Ruszyłam w stronę hoteliku. Na plac wjechał srebrny sedan na rejestracjach, których nie znałam. CT? Zastanawiałam się chwilę, która to część Polski i czy ktoś przyjechał z daleka. 
W aucie siedział tylko jeden mężczyzna. Zatrzymałam się w bezpiecznej odległości, na oko trzy, cztery metry i gapiłam się na niego. Akurat na moment zanurkował do samochodu, zapewne po telefon i nie mieliśmy kontaktu wzrokowego. Na pierwszy rzut oka wyglądał na młodego, miał może trochę więcej niż trzydzieści lat, chociaż jego trampki mnie zmyliły. Może był po prostu młody duchem, a swoją białą koszulkę polo nosił dla szpanu. Ta część garderoby, nie wiedzieć czemu, zawsze kojarzyła mi się ze snobami. Tylko snoby grają w polo i noszą polo.
– Cześć – powiedział wreszcie, prostując się i zatrzaskując drzwi auta. – Szukam Czyżewskiego.
– Którego? – zapytałam głupkowato.
– A który jest? – Ściągnął okulary, chowając je do kieszeni spodni i uśmiechnął się do mnie łagodnie. Kiedy dłuższą chwilę milczałam, on uniósł brwi, dając mi dobitniej do zrozumienia, że jednak oczekuje mojej odpowiedzi.
– Wszyscy są. – Wzruszyłam ramionami. – Ale nie w tym momencie – uściśliłam.
– Ale są niedaleko, skoro samochody są na miejscu – zauważył. Automatycznie spojrzałam na oba auta. No, tak, ja tego tak nie powiązałam. Przeniosłam wzrok na mężczyznę, jeszcze sekundę lub dwie gapiłam się na niego z otwartymi ustami.
– Wyszłam na idiotkę? – zapytałam nagle. Był na tyle uprzejmy, że nie odpowiedział.
– Nie musisz się mnie obawiać. Jestem swój – odparł rozbawiony.
– To znaczy? – Zmarszczyłam czoło, spoglądając posępnie.
– To znaczy, że nie musisz patrzeć na mnie jak na intruza – wyjaśnił z jeszcze większym uśmiechem na ustach. – Chyba że ty nim jesteś? – Teraz on spojrzał na mnie w podobny sposób jak ja przed chwilą na niego. Na pewno wyszłam na idiotkę. Cała ta rozmowa była absurdalna.
– Nie. Ja jestem Hania. Też jestem swoja.
– Jesteś którąś z przyszłych pań Czyżewskich?
– Co…?
– Pytam, czy jesteś dziewczyną któregoś z chłopaków – zaśmiał się.
– Nie, akurat nie, tylko znajomą – wydusiłam z siebie.
– Okej, dosyć tych żartów, trochę się zaplątaliśmy.
Na te słowa w duchu odetchnęłam z ulgą i lekko się uśmiechnęłam. 
– Przyjechałem tutaj na zaproszenie Emila, ale widocznie zapomniał, że zaprosił kuzyna – powiedział następnie, ostentacyjnie wyjaśniając, kim jest. Zrobił kilka kroków w moim kierunku. – Na szczęście nie noszę tego koszmarnego nazwiska. I nie myśl, że jestem gburem, myślę, że jestem tak samo zaskoczony jak ty. Kajetan Szafrański, bardzo mi miło, Haniu.
Uścisnęłam jego prawicę, a on obdarzył mnie szarmanckim uśmiechem. Cóż mogłam zrobić, sama się wyszczerzyłam, kiedy dotknęła mnie silna męska dłoń. Przyglądając się mu, zauważyłam też dołeczki w policzkach.
– Rzeczywiście, nie spodziewałam się gości. Hania Wrońska – przedstawiłam się.
– Może poszukamy chłopaków?
Rozejrzał się jeszcze raz, przeczesując palcami swoje jasne włosy. Kajetan wyglądał jak czarujący łobuz, lekkoduch, który czasem zapominał, ile ma lat. A może te delikatne zmarszczki w kącikach oczu wskazywały, że po prostu często się uśmiechał?
– Jasne – zgodziłam się.
– Długo zostaniesz w Pożarowie? – zagadał, gdy oboje ruszyliśmy w stronę pałacu, gdzie potencjalnie utknęli Czyżewscy. 
– Mam nadzieję, że całe lato – odpowiedziałam zgodnie z prawdą. – Emil chyba nie ma nic przeciwko. A ty? Na długo przyjechałeś?
– Chciałbym zostać na dłużej, ale niestety zdołałem wygospodarować jedynie kilka dni. Nie chciałem, aby narzeczona zaczęła tęsknić, bo robi się wtedy nieznośna. – Puścił mi oczko. Och, miał narzeczoną? Oczywiście, bo był zbyt uroczy, aby któraś z pań nie chciała go usidlić. – A tak naprawdę, oprócz mojej ukochanej narzeczonej, w Toruniu czeka na mnie mnóstwo pracy.
Toruń, jasne. Dlatego blachy wydawały mi się znajome, widziałam ich mnóstwo podczas szkolnej wycieczki.
– Nie każdy może korzystać z beztroski – mruknęłam cicho. – A czym się zajmujesz?
– Spróbuj zgadnąć – Kajetan zaśmiał się pod nosem i spojrzał na mnie znacząco. Zacisnęłam usta, zastanawiając się, czy to podchwytliwe pytanie. Już miałam coś powiedzieć, ale odezwał się pierwszy. – Jestem architektem.
– Archi… tektem – zająknęłam się. On tylko skinął głową i posłał mi ciepły uśmiech. Nie umknęło jego uwadze, że zaskoczył mnie tym faktem. – Jak Konrad, tak?
– Tak – przytaknął. – Dlaczego cię to tak zdziwiło? 
– Nie wiem. – Wzruszyłam ramionami. – Może mam słabość do architektów? Nie wiedziałam, że Konrad ma w rodzinie kolegę po fachu.
– Tak – zaśmiał się. – Obawiam się, że jestem głównym winowajcą tego, że Kondziu wybrał takie, a nie inne studia. Chyba przypadkiem go zainspirowałem, a później musiałem uczyć rysunku. Chociaż nie powiem, był zdolnym uczniem. I cholernie ambitnym – podkreślił ostatnie słowa.
– W końcu to Czyżewski – wtrąciłam.
– Lepiej bym tego nie ujął.
Właśnie w tym momencie minęliśmy stajnię i naszym oczom ukazał się pałac. Szliśmy obok siebie po trawie, a pomiędzy nami biegła wąska wydeptana ścieżka. Żadne z nas jednak nie chciało pójść przodem, dobrze szło nam się ramię w ramię.
– Oto i jest chluba Henryka Czyżewskiego – powiedział ledwo słyszalnie Kajetan z udawanym zachwytem. – Chluba i przekleństwo jednocześnie. Dziwne, że Emil jeszcze tego nie sprzedał. Jednak jak słusznie zauważyłaś – zwrócił się do mnie – Czyżewscy już tacy są, że potrafią zrobić wiele, aby spełnić swoje chore ambicje.
Zauważyłam, że ktoś kręci się przy pałacowym tarasie, więc zmierzaliśmy w dobrym kierunku. Zerknęłam niepewnie na Kajetana. Chcąc przerwać ciszę, zażartowałam, nieco zbaczając z podjętego tematu: 
– Nie narzekałabym, gdybym mogła wziąć ślub w pałacu. Czułabym się jak prawdziwa księżniczka. 
Kajetan uśmiechnął się do mnie blado. Nie zdążył odpowiedzieć, bo w następnym momencie dopadł nas Szarlej, który skradł całą jego uwagę. Nie musiałam długo czekać, aby zauważyć zbliżającego się do nas Emila. Sztyblety, bryczesy, polo – jakżeby inaczej. Obdarzył mnie nieco złośliwym uśmiechem, takim, który już gdzieś widziałam. Skarcił wzrokiem i zapytał z nutą ironii:
– Jest i nasza śpiąca królewna. Dobrze się spało?
– Doskonale – odburknęłam. Dopiero wtedy Emil przywitał się z Kajetanem. Niespodziewanie wyrósł przy nas także Misiek, wyglądał na równie zdziwionego widokiem gościa, jak ja wcześniej. Widocznie tylko jego stryj spodziewał się wizyty kuzyna. 
– Kajtek, co ty tutaj robisz? – zapytał wyraźnie rozweselony Michał.
– Hania – popatrzył na mnie z miną zbitego psa – ty daruj sobie to kretyńskie zdrobnienie. 
– A co w nim jest złego? – rzuciłam. 
– Nie pasuje do faceta, który próbuje być poważny – wyjaśnił Kajetan ze zniewalającym uśmiechem na ustach. Nie potrafiłam uwierzyć, że on kiedykolwiek bywał poważny, ale na wszelki wypadek wolałam nie ryzykować i go nie denerwować.
– Na długo zostajesz? – dopytywał Michał. – Tylko nie mów, że przyjechałeś tutaj w interesach. – Popatrzył sceptycznie, chcąc zgadnąć intencje. Kajetan natomiast zerknął na Emila. Być może Czyżewski potrzebował architekta, takie było moje pierwsze skojarzenie, ale z drugiej strony mogła być to tylko nic nieznacząca wymówka. 
– I tak, i nie – odparł wreszcie Kajetan. – Owszem, mam tutaj coś do załatwienia, ale przyjechałem przede wszystkim, aby trochę odetchnąć. Emil na pewno mi wybaczy, w końcu nie można żyć wyłącznie pracą, prawda?
Emil w trochę przerysowany sposób rozłożył ręce, poddał się od razu. Nie umknęło to uwadze Miśka, który wyglądał na zachwyconego. W jego głowie roiło się pewnie mnóstwo pomysłów, jak spędzić czas z Kajetanem. Michał zachowywał się czasami jak dziecko, które potrzebowało co chwilę nowej zabawki, by móc na niej skupić całą uwagę. 
– Mam jedno życzenie – odezwał się ponownie nasz gość. – Mam cholerną ochotę na kiełbasę z ogniska.
Misiek uśmiechnął się szeroko. Dosyć szybko zapomniał, że po ostatniej imprezie walczył z kacem gigantem. Ja natomiast cały czas pamiętałam, co działo się kilka dni wcześniej i od razu wyczuwałam kolejną sposobność, by popełnić piramidalne głupstwo. Chociaż ostatnio nawet nie potrzebowałam sprzyjających warunków, bo pakowałam się w kłopoty i dziwne sytuacje sama z siebie. Michał, przenosząc na mnie swój wzrok, wydawał się doskonale zdawać z tego sprawę. 
– Hania, masz ochotę na ognisko? – zapytał zawadiacko Misiek.
– Pewnie – odpowiedziałam z radością. Bo cóż innego miałam powiedzieć?
Ruszyliśmy z powrotem w stronę hoteliku. Misiek zagadywał Kajetana, a temat ostatecznie zszedł na jego niedawną obronę. Zostawiłam ich nieco w tyle i zaczęłam kopać kamyk. Gdy już wchodziliśmy na plac, dogonił mnie Emil – niby mimochodem zrównał się ze mną i próbował złapać moje spojrzenie. Początkowo udawałam, że tego nie widzę, ale nie dawał za wygraną. Prześwietlał mnie tym swoim laserem w oczach, co przyprawiało o dyskomfort psychiczny.
– Coś cię trapi? – zapytał. Zanim zerknęłam na Emila, odwróciłam się ostatni raz. Nawet nie zauważyłam, kiedy Michał i Kajetan wraz z Szarlejem przystanęli przy wejściu do stajni.
– Ciągle to samo – odparłam.
Naprawdę nie chciałam się z niczego spowiadać, początkowo myśląc, że lakoniczna odpowiedź powinna mu wystarczyć. Słowa jednak same ze mnie wypłynęły. Emil był osobą, której mogłam o tym powiedzieć, bo wiedziałam, że wysłucha mnie choćby z czystej uprzejmości. 
– Dowiedziałam się, że Czarek mnie szukał. I nie wiem, czy tych poszukiwań zaprzestał. Wolałabym, aby ten człowiek raz na zawsze zniknął z mojego życia. Chciałabym już zapomnieć, ale nie potrafię, gdy on ciągle wraca. Może nie pojawia się fizycznie, ale wystarczy, że ktoś o nim wspomni, a ja zaczynam się bać – powiedziałam prawie na jednym wydechu. – Więc jeśli chcesz wiedzieć, co mnie trapi, to właśnie to.
Przymknęłam lekko powieki i wzięłam głęboki oddech. Niewiele myśląc, wyrzuciłam z siebie:
– Obiecasz mi, że Czarek mnie nie znajdzie?
Widziałam emocje malujące się na twarzy Emila, mimo że starał się je ukryć. Chciał mi obiecać, chciał to zrobić, to miała być czysta kurtuazja. Oboje jednak wiedzieliśmy, że nie mógł mi obiecać nic. Pożarowo, które może nie znajdowało się na końcu świata (chociaż czasem tak czułam), dawało mi pewne schronienie. Emil mógł mi dać słowo, że tutaj byłam bezpieczna, ale wiedzieliśmy, że kiedyś nastąpi moment, gdy Czarek ponownie pojawi się w moim życiu i będę musiała stanąć z nim twarzą w twarz. Od tego Czyżewski uchronić mnie nie mógł.
Milczeliśmy dość długo. Patrzyłam w niebieskie oczy Emila, a on chyba odczytywał wszystkie moje myśli. Wciąż miał przed sobą tę samą dziewczynę, którą nie tak dawno przywiózł w to miejsce. Ja nadal miałam w nim oparcie, chociaż on wcale tego nie okazywał. Emil widział mnie w najgorszym momencie, od samego początku był dla mnie wsparciem i również chciał, żebym niemiłe wspomnienia zostawiła za sobą.
Po chwili naszą uwagę przyciągnął wychodzący ze stajni Konrad. Odnosiłam wrażenie, że od dzisiejszego poranka minęło tak dużo czasu. Wyglądał inaczej niż na rano. Mimo odległości od razu dostrzegłam kawałek tatuażu spod bokserki, którą miał na sobie. Nie potrafiłam oderwać od niego wzroku. Wgapiałam się w Konrada, on jednak mnie nie zauważył.
Konrad przywitał się z Kajetanem, znacznie wylewniej niż pozostali – obaj ucieszyli się na swój widok. Gość chyba złożył mu jeszcze życzenia z okazji niedawnych urodzin, ale ja już skupiłam się na czymś innym.
– Chciałeś mnie zapytać o Konrada? – wyrzuciłam z siebie, czując gorycz w gardle. – Zgadłam?
– Zgadłaś – przytaknął Emil.
– Mógłbyś mi powiedzieć, dlaczego? – zapytałam, zdobyłam się na odwagę, aby spojrzeć na mężczyznę. Teraz na twarzy miał tylko maskę obojętności.
– Uważam, że to nie jest chłopak dla ciebie – odparł beznamiętnie. – Powinnaś na niego uważać.
– Dlaczego? – prychnęłam. Na szczęście ugryzłam się w język i nie wypaplałam, że w towarzystwie Konrada czułam się naprawdę dobrze. Podświadomie wiedziałam, że naprawdę coś może z tego wyjść i uda nam się zbudować poważną relację na solidnych fundamentach.
– Nie chcę, żeby cię skrzywdził – odpowiedział spokojnie Emil, trzymając emocje na wodzy. Ja wręcz przeciwnie, bo miałam ochotę wybuchnąć. – Jeden chłopak niedawno to zrobił. Chcesz przechodzić przez to jeszcze raz? – zapytał wprost, sztyletując mnie lodowatym spojrzeniem. Skrzywiłam się. 
– Nie porównuj Konrada do Cezarego – zaprotestowałam odruchowo. Jedną dłoń bezwiednie zacisnęłam w pięść. – To zupełnie dwie różne bajki.
– Tak, rzeczywiście. A ty, Haniu, do żadnej z nich nie pasujesz – oznajmił Emil protekcjonalnie. – Do niczego cię nie zmuszę. Zrobisz, co zechcesz. Ale pamiętaj, że cię ostrzegałem. To naprawdę nie jest dobry moment, aby się angażować.
Kiedy skończyliśmy tę rozmowę, jeszcze nie zdawałam sobie sprawy ze znaczenia jego słów. Błędnie je zinterpretowałam, zgrabnie wywołując kolejną katastrofę. 

18 komentarzy:

  1. Z uwag technicznych to rzuciła mi się w oczy odmiana słowa Inga. Nie powinno być Indze, u Ciebie jeszcze tam "i" się wkradło kilkakrotnie.
    Taki tam luźny poranek, bla bla bla, a kończy się taką petardą odpaloną przez Emila. Troska o dobro Hani sięga aż tak daleko, że będzie ją odwodził od jakiegokolwiek zaangażowania się w bliższe relacje z Konradem? I co Hania zrobi z tą wiedzą? Na jej miejscu chyba trochę bym się zjeżyła, bo mam mieszany stosunek do takich niepozornych (a tu raczej mocno konkretnych) rad, ale jednak ona jest jeszcze trochę w niego zapatrzona jak obrazek. To na pewno nie pomoże jej wątpliwościom. Sama stwierdziła, że obydwoje z Konradem szukają czegoś innego, ale podobno jak i jeden i drugi czegoś mocno chcą, to nie ma rzeczy niemożliwych.
    A przechodząc do Kajetana, bo pewnie nie chcesz czytać moich wywód, to ja znam w realnym świecie taką rodzinę Czyżewskich, gdzie co jeden facet to lepszy :D I to jest mega frustrujące, bo są ze mną spokrewnieni! I zabrzmi to pewnie co najmniej dziwnie, ale kuzyni i wujek to mi się udali :) Ciekawi mnie, jaką rolę odegra tutaj Kajetan. Myślę, że on tutaj pojawił się bardziej dla Konrada, bo Hance panów już chyba wystarczy, zresztą jak ma narzeczoną, to życzymy wszystkiego dobrego ;) A Konrad jest w nieciekawym momencie w życiu, wakacje kiedyś dobiegną końca (to ja pod ostatnim rozdziałem zastanawiałam się, co z nim będzie po wakacjach) i trzeba będzie podjąć jakieś decyzje. A skoro Kajetan jakoś zainspirował -tak to odebrałam - go do pójścia w kierunku architektury, to może i teraz sama jego obecność dobrze wpłynie na Konrada.
    Co by jednak nie mówić, Hance to zazdroszczę, bo napatrzy się dziewczyna na same ciacha :)
    Powodzenia z magisterką i egzaminem!
    Pozdrawiam,
    anonimek spod ostatniego rozdziału i z aska :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, już poprawione :D Rzeczywiście, wkradło się, ale jak się pisze jak szupłat, to się tego nie widzi XD
      Emil mimo wszystko ma dobre intencje, chociaż za często zgrywa złego tatusia. Może uznał, że jeśli powie Hani, że to nie chłopak dla niej (a znając Konrada i wrażliwość Hani mógł tak pomyśleć), to ona weźmie to sobie do serca i odpuści, tym samym nie zaangażuje się uczuciowo. A że już trochę za późno na te rady, to inna sprawa. Jest lekka petarda, ale na tym etapie opowiadania powinnam czasami przestać owijać w bawełnę, więc... no tak.
      To mogę jedynie pozazdrościć rodziny i cieszyć się, że coś w moim opowiadaniu ma jednak odzwierciedlenie w rzeczywistości ;) I tak, Kajetan zdecydowanie pojawił się dla Konrada, ale przedstawienie go z perspektywy Hani sprawiło mi niezłą frajdę :) Kajetan ogólnie może nie odegra tu dużej roli, ale całkiem ważną, chyba najważniejszą z tych wszystkich pobocznych postaci, ale o tym już następnym razem.
      Nie dziękuję, żeby nie zapeszyć!
      Pozdrawiam również! :)

      Usuń
    2. Absolutnie nie posądzam Emila o jakieś złe intencje. Ostatnio interweniował u Konrada, ale tam nie za bardzo mu wyszło, bo został trochę zbyty, a tutaj akurat trafił na gorszy moment, Hanka otworzyła się, a że wie, jak ona jest wrażliwa, to postanowił ją ostrzec. Tylko że już po ptokach, bo Hanka siedzi w tym po uszy.
      A Ingę w ogóle zignorowałam, o czym przypomniałam sobie dopiero na spacerze, jak przechodziłam obok stadniny nieopodal :) Fajnie prowokuje Hankę i wie, gdzie który guzik wcisnąć, żeby uzyskać od niej określoną reakcję. Na dobrą sprawę, to ona chyba sama nie wiedziała, po co do niej zadzwoniła :D
      Kajetan musiał być opisany z perspektywy Hanki, bo Konrad na pewno aż tak by się nie ekscytował. Jak tak spojrzałam jeszcze przed czytaniem na pasek przewijania i widziałam, że rozdział całkiem długi, to liczyłam na podwójną narrację, ale chyba sporo czytających lubi perspektywę Konrada ;)
      Jeszcze raz pozdrawiam i już znikam, nie przynudzam :)

      Usuń
    3. Zgadzam się, ale to tylko z jeden z powodów, którym kierował się Emil. Drugi jest bardziej prozaiczny, o tym następnym razem, więc na razie ciii... :)
      Inga jest typem "najlepszego przyjaciela", który w kłopotach pomoże, ale najpierw kopnie w tyłek i da po pysku, zamiast pogłaskać po główce :P To mi się w ich podoba mi się najbardziej.
      W zasadzie chciałam, żeby akurat ten rozdział był pisany z perspektywy Konrada, bo rzeczywiście chyba większość woli taką od tej hankowej - powiedzmy, że w to ramach prezentu na drugie urodziny bloga. Kiedy jednak przesiedziałam całe popołudnie pisząc i kasując kolejne zdania, stwierdziłam, że muszę ugryźć ten rozdział inaczej. Ostatecznie stwierdzam, że zarówno Inga, Kajetan jak i Emil byli mi w takiej formie tutaj potrzebni, więc jak zwykle okazuje się, że nic na siłę :)
      Spoko, nie przejmuj się :)
      Aha, zazdroszczę tej stadniny nieopodal!

      Usuń
  2. Mogłabym życzyć Ci kolejnych dwóch lat pisania "Różowej...", ale widzę, że chyba nie powinnam tego robić ;) "Usrana śmierć" nikomu nie służy, prawda? Cieszę się, że pomimo mniejszej ilości wolnego czasu, niż dotychczas, nadal znajdujesz pomysły i chęci na pisanie. Oby tak zostało. PS. mocno trzymam kciuki za obronę i egzamin.

    Teraz pora na właściwy komentarz.
    Wątpliwości, wątpliwości.... Któż ich dzisiaj nie ma? Zdziwiłabym się, gdyby Hanka była od nich wolna. Dziewczynie, którą skrzywdził facet trudno zaufać następnemu. Zwłaszcza, kiedy jest takim Konradem, który nie raz, nie dwa wysyłał jej sprzeczne sygnały. Myślę, że Inga ma rację. H. powinna szczerze z nim porozmawiać. Bo jeśli teraz tego nie zrobi, to obawiam się, że ich relacja, albo utknie w martwym punkcie, albo... ostygnie.

    Dalej. Kowal. Miły, długo wyczekiwany akcencik. Nawet, jeśli jedynie wpleciony w czyjąś rozmowę. Nie wiem jak reszta Twoich Czytelniczek, ale ja wciąż nie tracę nadziei na opowiadanie z nim w roli głównej :D

    Inga (słusznie) zauważyła, że Hania się zakochała. Ja natomiast mam wrażenie, że nie tyle zakochała, co dopiero teraz przyjęła ten fakt do wiadomości. Ona i Konrad (o ile dobrze pamiętam) mieli w przeszłości malutki epizod, co nie zmienia jednak faktu, że już wtedy "czuła do niego miętę". Ponowne pojawienie się Konrada w jej życiu tylko to umocniło. Mylę się?

    Czyżby szykował się powrót (nie) lubianego Czarka <3? Wybacz, że pozostawię to bez komentarza ;)

    Co ci Czyżewscy w sobie takiego mają? Na pewno coś, co jest rodzinne. Skrywane tajemnice? Ambicję, która wyznacza kierunek ich działań? Urok osobisty? Pewnie wszystko naraz. Kolejny Czyżewski - nie Czyżewski zdaje się potwierdzać moje przypuszczenia.

    Wspominałam już, że relacja Emil - Hania jest wyjątkowo interesująca? On troszczy się o nią niczym ojciec, ona szuka u niego wsparcia. Niby dwoje obcych sobie ludzi, ale... to takie niespotykane i ładne w odbiorze. Mam tylko nadzieję, że nie przyjdzie jej do głowy słuchać wszystkich jego rad. Zwłaszcza tych związanych z Konradem ;)

    Serdecznie pozdrawiam i czekam na kolejny :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie chciałabym przeciągać pisania w nieskończoność, to jednak dobrze nie służy ani mnie ani czytelnikom, ale uważam, że zostawienie opowiadania byłabym nie fair w stosunku do tych, którzy czytają i czekają. I dla samej siebie - po prostu już nie mogłabym zostawić tego opowiadania, bo... po prostu nie :) Oby tak pozostało lub było lepiej! I bardzo się cieszę, że jesteś :D Dziękuję, przyda się! :)

      Odkładanie rozmowy na później i szukanie sposobności, żeby taką sprowokować niczemu nie służy, a już na pewno nie rozwiewaniu wątpliwości. Podobno lepiej późno niż wcale, ale właśnie - może się czasami okazać, że później będzie już za późno. Chociaż tutaj trochę ratuje Hankę fakt, że niedawno ktoś ją skrzywił i ma jeszcze pewne obawy.

      Już obiecałam to opowiadanie z Kowalem w roli głównej, ale jak już gdzieś wcześniej wspominałam, nie w najbliższym czasie... ^^

      Tak, masz rację :) Jest jednak różnica między zauroczeniem a zakochaniem, tak samo jak jest różnica między zakochaniem i miłością. W przypadku Hanki to uczucie, mimo że nadal wciąż trochę niedojrzałe i oparte na fascynacji, stało się bardziej "namacalne" i ona zdawała sobie z tego sprawę. Jednak wiedza, a uświadomienie sobie, to też inne sprawy. Czasami potrzeba jakiegoś impulsu, żeby ta myśl doszła. Przypomniało mi się, jak w zeszłym roku sprzeczając się z młodszym bratem, powiedziałam mu, że nie ma się wymądrzać, bo to ja mam wyższe wykształcenie i wypowiadając to jakoś to do mnie dotarło, chociaż obroniłam się dwa/trzy miesiące wcześniej XD Chyba w przypadku Hanki jest podobnie (chociaż to dwie odmienne sprawy :P).

      Szykuje się, ale to też... trochę później, czyli trzeba czekać cierpliwie :P

      Haha, nie mogę się z Tobą nie zgodzić, po prostu wszystko u nich zapisane jest w genach i chyba przechodzi z pokolenia na pokolenie :D A Kajetan nie wiem, czy w tym wszystkim najnormalniejszy, ale... to chyba wyjdzie w praniu :D

      Sama relacja Hani i Emila jest dla mnie na tyle interesująca, że on traktuje ją bardziej po ojcowsku (też ze względu na to, że ona jest córką jego znajomego), a Hania natomiast za kogoś pokroju swojego ojca Emila nie uważa, więc jego troska może być odbierana przez nią dosyć pokracznie :P Czy zamierza słuchać rad? Niekoniecznie, ale na pewno się przejmie jego słowami.

      Również pozdrawiam :*

      Usuń
  3. Oj, plus za Kajtka! Oczywiście nie musi nosić nazwiska Czyżewski aby być równie pociągającym, co kuzyni <3 Hania ma tak dobrze, otaczają ją sami wspaniali mężczyźni, jak nie Emil, to Konrad, a teraz Kajtek :) cóż, zdecydowanie jej zazdroszczę.
    No jasne, że Konrad to ten najważniejszy, co najwięcej robi zamieszania, więc wcale się nie dziwię, że Hania tak się z tym gryzie.I Inga ma całkowitą rację, choć zastanawiam się jak zniosłaby to dziewczyna, gdyby Konrad rzeczywiście nic do niej nie czuł i nie chciał z nią o tym rozmawiać. Wtedy naprawdę musiałaby dać sobie z nim spokój, byłoby jej ciężko, ale musiałaby to zrobić.Nie wyobrażam sobie jej powrotu do Poznania. Tam czeka na nią Czarek, który na pewno nie odpuści jej tak łatwo. Na razie jednak nie wraca do Poznania, choć ciekawi mnie to, czy jak dojdzie do konfrontacji Cezary-Hania, co zrobi dziewczyna. Mam nadzieję, że w końcu uda jej się pokonać strach ;)
    Emil dobra rada <3 Może i ma rację, może powinna uważać na Konrada, ale kto powiedział, że bajka musi trzymać się jednego kanonu i być tylko o jednym? Hania powinna jednak spróbować, bo nie wierzę, że nie mogłoby jej się udać, ale powinna mimo wszystko robić to ostrożnie.
    Co się powinno życzyć w drugą rocznicę bloga ( woooow? )? Może trzymam kciuki, by historia nie zmęczyła się tak bardzo, żebyś z nami była jeszcze trochę, życzę Ci również nowych, wspaniałych historii! <3
    I trzymam mocno kciuki za Twoje studia, żeby wszystko ułożyło się jak najlepiej. Będę cierpliwie czekała na Twój powrót <3
    Pozdrawiam <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Biedny Misiek, nie załapał się na miano wspaniałego mężczyzny :(
      Hmm, to zależy jakie zamieszanie masz na myśli :D Bo jeśli takie w głowie, to Konrad na pewno jest głównym sprawcą zamieszania w myślach Hani, natomiast tak ogólnie to myślę, że większe wokół siebie jednak robi sama Hania. Można się o to licytować, ale jednak ona wiedzie w tym prym ;) Więc samo to, czy Konrad czujesz coś do mnie?, to jest tylko mała cegiełka w ich relacjach. Poza tym nawet jeśli Konrad powiedziałby, że nic nie czuje (jeśli w ogóle chciałby gadać o uczuciach XD), to wątpię, aby Hanka dała sobie z nim spokój ^^

      Na razie spotkania Hani i Czarka nie będzie, tak samo jak powrotu do domu, takie spokojnie :)

      Kto tak powiedział? Emil! :D Chociaż Hania wcale nie musi się z nim zgadać i nie jest powiedziane, że się z nim zgodzi. No właśnie o to chodzi, że Hania już próbuje i to niekoniecznie podoba się Emilowi (z różnych powodów, ale o tym później). Hm, w miłości ostrożnie? :D

      Dziękuję za wszystko :***
      Również pozdrawiam! :*

      Usuń
  4. O kurde, Hanka mnie prawie nie denerwowała. nie wiem, co się stało. Może to dlatego, ze wreszcie nie oponowała, kiedy ktoś jej w końcu powiedizał, co czuje do Konrdada. Bardzo się ciesze, że zadzwoniła do Ingi i jej wszystko (no a przynajmniej najwązniejsze rzeczy) opowiedziała. Mam ogromną nadizeję, ze oni wreszcie ze soba szczerze porozamwiają. Rozumiem obawy Hanki, ale myślę, że Konrad myśli o niej naprawdę poważnie i epwnie to własnie najbardziej go rpzeraża, bo przecież to takie nie w jego stylu;p ale cóż, an każdego przyjdzie pora xD przeraza mnie za to,mże pojawił się kolejny przystojny rpzedstawiciel płci pięknej, i to jeszcze w dodatku z rodziny xD ta rzekona narzeczona nie jest pocieszeniem, w koncu orzebywa w dalekim toruniu. mam jednak nadzieję, że skoro Hanka właściwie już się przyznałą nowoprzybyłemu, iż ma słabość do Konrada, to może bdzie spokój...a przynajmniej względny. liczę, że na ognisku coś fajnego się stanie, ja tam nie będę narzekać;p chcę Konrada w bezpośredniej formie haha:) z niecierpliwosćia czekam na cd i pozdrawiam. zapiski-condawiramurs

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobra wiadomość :D Bardzo mnie cieszy, że Hanka potrafi nie denerwować :D

      Słuszna uwaga z tym, że Konrada przeraża fakt, że mógłby coś do Hani poczuć. Bo jak to? Konrad i głębsze uczucia? No way! XD Wcale mnie nie dziwi, że dał się jako taki poznać. Zresztą w ogóle faceci mają inny system wyrażania uczuć, rozmowa rozmową, ale wiadomo, że to ważniejsze dla kobiet, tutaj dla Hani, która słysząc zapewnienie o uczuciach, mogłaby podbudować swoją pewność siebie, ale dla facetów... Bo może Hania by chciała pogadać, ale czy Konrad będzie taki chętny?

      Jak już wspomniałam wyżej, Kajetan odegra ważniejszą rolę w życiu Konrada, ale samo przedstawienie z perspektywy Hani sprawiło mi frajdę. Więc to, że jest narzeczona, nawet daleko, lepiej wziąć sobie do serca, bo Kajetan nie jest do wzięcia. Zresztą pewne Hanka nie będzie miała ze bardzo kiedy nim zachwycać, bo jednak jej myśli będzie zaprzątał wciąż ktoś inny :P

      Również pozdrawiam!

      Usuń
  5. To miło ze strony Emila, że tak troszczy się o Hankę. I dobra, trochę ironizuję, ale muszę przyznać, że jego stwierdzenie narobiło mi mętliku w głowie. Bo może ma rację? Konrad ma dobre strony, ale ma też te gorsze i one mogą źle wpływać na Hankę, która jak wiemy jest dość emocjonalna. Któregoś dnia to co zbuduje może się rozpaść, bo jaką mamy pewność, że Konrad czegoś nie odwali? Wprawdzie na temat każdej osoby możemy tak mówić, ale z przeszłością K. wychodzi mi to jakoś lepiej. Chcę żeby hanka była szczęśliwa ale chyba - podonie jak ona - nie wiem czym jest to szczęście. Bo Konrad to słodko-gorzkie szczęście.
    Emil, ty świnio, namieszałeś :D
    Czekam na coś więcej o Kajetanie, chociaż pewnie nie będzie tu zbyt wiele do rozwinięcia. Ale miło, że pojawił się jakiś toruński wątek XD I pozostaje jeszcze kwestia rozmowy z Ingą, która była typową rozmową przyjaciółek. Czasami żałuję, że Ingi nie ma przy Hance tak na codzień. Chociaż z drugiej strony to też niewiele jej pomogła :D życie po prostu. Tylko czy ktokolwiek może pomóc w probemach z Czyżewskimi? Co za rodzina! :D
    Powodzenia tak ogólnie, na studiach i gdziekolwiek indziej XD
    i mam nadzieję, że w lipcu znowu się tu znajdę :D
    Pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha, więc co mogłabym więcej dodać na temat mętliku, który spowodował Emil? Chyba nic :D I Hania będzie miała podobne wątpliwości, bo Emil zasiał te wątpliwości na żyznej glebie :P
      Wątek Toruński i Kajetana się rozwinie, ale nie jakoś przesadnie, chociaż będzie ważny, ale, jak wspomniałam gdzieś wyżej, bardziej dla Konrada. No właśnie, tak sobie myślę, że Inga osobiście mogłaby Hankę czasem trzepnąć przez łeb, ale ostatecznie niewiele by to pomogło - Hania udałaby, że słucha, ale i tak robiłaby swoje :P
      Powodzenie "tak ogólnie" na pewno się przyda :D
      Też mam taką nadzieję, również pozdrawiam! :)

      Usuń
  6. Ups, to dopiero teraz Emil Hance w głowie namieszał… Nie żeby wcześniej ona nie miała w głowie bałaganu, jeśli chodzi o sprawy związane z Kondziem, ale teraz, gdy Emil (ten idealny Emil :D) przyznał, że Konrad i Hanka to tak trochę połączenie zabójcze, to przeczuwam, że wątpliwości Hani staną się jeszcze większe, bardziej uciążliwe i generalnie Hania się będzie bić z myślami… Tutaj wszystko się powoli zdaje układać i trach, Emil wkracza do akcji. W sumie to sama nie wiem, co teraz myśleć. Bo z jednej strony wiem, że Emil ma rację. Hania i Konrad to dwa zupełne światy i na pewno ciężko byłoby coś z tego zlepić… Ale z drugiej strony często takie eksperymenty się udają. Dlatego ja nadal trzymam za nich mocno kciuki, a Emil niech sobie mówi co chce ;) Swoją drogą to naprawdę miłe, że on się tak o Hanię troszczy… <3
    Dobrze, że Kajtek już zajęty, bo jeszcze do tej i tak pokaźnej galerii mężczyzn przewijających się dookoła Hanki, dołączyłby kolejny i biedaczka już zupełnie by tam zwariowała :D Zresztą, on niech nawet nie próbuje zbytnio się popisywać, bo przy konkurencji w postaci Konrada (który wciąż się plącze w okolicy) i Kowala (który też przecież tylko tak sobie do Pożarowa wpadł), to Kajetan szans żadnych nie ma :P
    Może to trochę okrutne, ale strasznie cieszę się na myśl o ewentualnej konfrontacji Hanki z Czarkiem… bo kiedyś do tego zapewne musi dojść (zwłaszcza, że jak widać Czaruś nie zaprzestał swoich poszukiwań). I tak naprawdę niezwykle jestem ciekawa tego, jak Hania na niego zareaguje, tego, jak zachowa się narwany Czarek i czy przy tym spotkaniu jeszcze ktoś będzie obecny :D W ogóle nie wiem dlaczego, ale jak o takiej scenie myślę, to mam wrażenie, że będzie ona nieco komiczna. Może to przez samą osobę Czarka, która chociaż przeraża swoim uporem, to jednocześnie mnie osobiście trochę bawi (ot taki straszny uparciuch, który niestety Hani zgotował małe piekiełko xd).
    Powodzenia ze wszystkim! :D
    Pozdrawiam <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo nie może być zbyt pięknie :P Zresztą chyba nie wytrzymałabym zbyt dużej ilości słodkości i prostej drogi do miłości Hanki i Konrada, to byłoby po prostu zbyt... nudne. I tak jak w matematyce, jeśli coś idzie za łatwo, to najprawdopodobniej coś robi się źle XD A Emil stwierdził „oczywistą oczywistość” i chyba wszyscy zdawali sobie z tego sprawę, tylko nikt tego na głos nie powiedział. Jak ta słodkość czasami potrafi zamydlić oczy :P A Hanka na pewno się słowami Emil przejmie (w końcu to Hanka), a czy się będzie stosować do dobrych rad, to już swoją drogę. A która ze stron miała rację i czy się uda... to w zasadzie okaże się chyba nawet niedługo :D
      Kajetan rzeczywiście żadnych szans u Hanki mieć nie będzie, bo nawet na tym mu nie zależy. Akurat tutaj skończy się na sympatycznych rozmowach i fajnym facetem, który ma narzeczoną. Do niczego szczególnego prowadzić takie rozmowy nie będą. No, chyba że chodzi o Konrada, to wtedy już inna bajka.
      Dojść do konfrontacji musi, choćby to miało być jak najbardziej okrutne. Co się odwlecze, to nie uciecze, czy jak to tam leciało... Ale jeszcze trzeba będzie poczekać. W sumie ta ich konfrontacja może być nieco komiczna i jak ją widzę oczyma wyobraźni, to raczej Hanka sobie niczyjej przychylności nie zaskarbi (lekko spoilerując :P). Czarek na pewno też nie, ale z to wiadomo, że tutaj będzie chodziło o ośli upór.
      Dziękuję :*
      Również pozdrawiam!

      Usuń
  7. Moje reakcja na Kajetana: http://asset-2.soup.io/asset/12157/4749_214b.gif
    Tak, ten koleś był małym i słodkim dodatkiem do tego całego skupiska Czyżewskich, no tak, tylko jeszcze jednego "Czyżewskiego" brakowało. :D Oni chyba wszyscy mają w swojej naturze niewinny flirt, który Hanka kupuje bez opamiętania. :"D Tak, to takie rozbrajające. :D
    Rozmowa Hanki z Ingą - taaaaa, niezłe podsumowanie ich przyjaźni. Hanka dojrzała do przyznania się, że jednak Konrad to jej przyszła wielka miłość, co Emil pięknie podsumował. :D
    Co jeszcze...
    No, czekamy na Cezarego. Nie róbmy z niego historii o potworze z loch ness , bo tylko się o nim mówi, a nie widu ani słychu. :D Pewnie, gdy wszystko się unormuje to wtedy palnie jak grom z jasnego nieba, czyli Czarek we własnej osobie. ALBO będzie taki kocioł, że jeszcze cudownym dodatkiem do rozpierduchy będzie Czareczek, ach. Czekam na to :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widocznie mają dobre geny :P A jeszcze jednego „Czyżewskiego” brakowało, ale nie dla Hanki, szczególnie że ona ma już przesyt facetów.
      Hanka przyznała się sama przed sobą, że czuje do Konrada coś poważnego, to jest wg mnie najważniejsze :) A Emil? Akurat wybrał sobie niezły moment, żeby namieszać jej w głowie ponownie.
      No chyba „słychu”, skoro o nim gadają, no nie? :P Cóż, w takim razie Czarek będzie tym potworem i sobie jeszcze na niego poczekasz XD W zasadzie wspomnienie o Czarku pojawia się nie po to, żeby przygotować jakiś jego wielki powrót, raczej po to, żeby nie zapominać o tym, że on pojawił się na początku i to ma związek z pobytem Hanki w Pożarowie. A pojawić się jeszcze kiedyś pojawi, ale nie zamierzam go wprowadzać wcześniej, niż to zaplanowałam. Chociaż ten jeden wątek pozostanie w miarę zgodny z tym, co zaplanowałam na początku XD

      Usuń
  8. BUM! Kopniak w tyłek, coby szybciej rozdział powstał. :)
    Pomogło?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja tu się do obrony przygotowuję, a Ty mi tu z rozdziałem wyskakujesz, miej litość :P

      Usuń

Dziękuję za komentarz!

Jeśli nie chcesz się logować lub po prostu nie posiadasz konta, użyj opcji "Nazwa/adres URL"