35. Okres przejściowy

piątek, 4 maja 2018

Konrad

Późnym popołudniem do pokoju, w którym pracowałem, wpadało ciepłe, wrześniowe słońce. Już niedługo o tej porze dnia to pomieszczenie będą mogły oświetlić jedynie żarówki, ale nie przypuszczałem, abym doczekał tego momentu. Kiedy tak obserwowałem, jak na ścianę padają poszczególne cienie, wpadł Kajetan.
– Właśnie wychodzę, zabierasz się ze mną?
– Przespaceruję się – odparłem. Już się wycofywał, ale zdecydował wejść do środka. Skrzyżował ręce na piersi i milczał dłuższy moment.
– Na pewno nie chcesz zostać w Toruniu na dłużej?
Kajetan nie chciał mnie do niczego przekonywać, w jego głosie usłyszałem jedynie zaciekawienie, jednak słysząc to pytanie, odruchowo zmarszczyłem czoło. Poruszył ten temat niespodziewanie. Owszem, rozmawiałem już z nim, oznajmiając, że zamierzam przenieść się na stałe do Poznania, wtedy jednak Kajetan nie wyglądał na specjalnie zaskoczonego. Ucieszył się nawet, że chciałem wziąć życie we własne ręce. Przypuszczałem, że przeszliśmy z tym do porządku dziennego.
Uśmiechnąłem się pod nosem. Wcześniej się nad tym nie zastanawiałem. Czy nie chciałbym zostać w Toruniu? Z jednej strony tak. Zdążyłem na tyle polubić miasto, że na pewno za nim zatęsknię. Nie zapomnę też, że Kajetan przygarnął mnie pod swoje skrzydła, kiedy zacząłem tracić wiarę w siebie. Dopiero niedawno uświadomiłem sobie, że po tym, jak Małecki wyrzucił mnie z pracy i utknąłem w niekończącym się marazmie, byłem skłonny rzucić architekturę w cholerę. Nikomu oczywiście bym się nie przyznał, nie mogłem przecież pokazać swojej słabości, nikt nie mógł zauważyć, że sam pogubiłem się we własnym życiu.
– Jeśli nikt nie będzie mnie chciał, to będę zmuszony zostać na zawsze – odpowiedziałem nieco żartobliwym tonem, zerkając na Kajetana spode łba. On natomiast popatrzył na mnie z lekkim pobłażaniem.
– Konrad, pytałem o pracę, a nie o dziewczynę – zaśmiał się. Rzuciłem mu tylko kostyczne spojrzenie, kręcąc głową z dezaprobatą. – Chyba nie wątpisz, w swoje umiejętności, co?
Nie, nie wątpiłem, ale całkiem niedawno nauczyłem się też czegoś nowego. Czegoś, przez co nie podchodziłem do życia bezkrytycznie – pokory.
– Pozwól, że porozmawiamy o tym, kiedy uwolnię się od natrętnego kuzyna, dobrze?
Wcale nie chciałem zabrzmieć aż tak poważnie. Kajetan zauważył, że nie czułem się dostatecznie pewny siebie, westchnął przeciągle, ale wcale nie zamierzał kończyć rozmowy.
– Więc co z Hanią? – rzucił już znacznie weselszym tonem. O ile zniósłbym pogawędkę na temat kariery zawodowej, tak ostatnią rzeczą, o której chętnie bym porozmawiał, było moje życie uczuciowe.
– Więc o to chodziło, tak? – żachnąłem się. Mogłem się domyślić, że Kajetan zechce nawiązać do tematu Hanki. Wyszczerzył się, widocznie bardzo go to interesowało. – A co ma być z Hanką? W porządku.
Wzruszyłem ramionami, a on zaśmiał się w głos. Jakoś mnie to nie dziwiło, na jego miejscu zareagowałbym dokładnie tak samo. Z jego perspektywy moja relacja z Hanką musiała wyglądać dość zabawnie. Chyba uważał, że ja staram się za bardzo, a to ona trzyma mnie na dystans. W pewnym sensie mogłem zgodzić się z Kajetanem.
– Opowiesz mi o niej, kiedy wreszcie uwolnisz się od natrętnego kuzyna?
Puściłem to mimo uszu. Nie pozostawało mi nic innego, jak tylko skinąć głową i liczyć, że Kajetan wreszcie się odczepi.
– Zaraz, a ty nie chciałeś jechać do domu? – rzuciłem lekko, biorąc kolejny łyk kawy.
– Widzę, że nie tylko, jeśli chodzi o pracę, utknąłeś w okresie przejściowym – pozwolił sobie zauważyć, z czym akurat nie mogłem się nie zgodzić. – Nie spieprz tego – usłyszałem jeszcze polecenie Kajetana. Wydawał się poważniejszy niż chwilę temu. Na odchodne rzucił jeszcze: – I mówię tu o obu sprawach.
Tyle tylko, że znalezienie pracy wydawało się odrobinę łatwiejsze. Oczywiście, to nie była bułka z masłem, wiedziałem, że będzie to wymagało ode mnie zaciśnięcia pięści i konkretnego działania. Mimo to wierzyłem, że starczy mi determinacji i sił, aby wszystko ułożyło się po mojej myśli.
Budowanie relacji z Hanką było czymś zupełnie innym, powiedziałbym nawet, że dla mnie całkowicie nowym. Już dawno jako główny cel postawiłem sobie uporządkowanie swojego życia, jednak dopiero od niedawna czułem, że robię to we właściwy sposób. Dlatego też nie chciałem dawać Hance fałszywej nadziei, zanim ponownie zaczniemy sobie wzajemnie mieszać w głowach. Rzeczywistość jednak była zupełnie inna – kiedy ją widziałem, nie potrafiłem racjonalnie myśleć. Chciałem być z nią tak po prostu, nic innego wtedy się dla mnie nie liczyło.
Kiedy już dopiłem kawę, niewiele myśląc, wyciągnąłem z kieszeni telefon i wybrałem numer Hanki. Nie wiedziałem, co jej powiem, chciałem tylko usłyszeć jej głos. Odetchnąłem z ulgą, kiedy wreszcie odebrała po kilku sygnałach. Ostatnio rozmawialiśmy ze sobą w niedzielny wieczór, gdy dwa dni temu odwiedziłem ją w Kiekrzu. Nie byłem zadowolony, że musiałem ją zostawić – w czasie rozmowy z rodzicami trzymała się dzielnie, ale kiedy zostaliśmy sami, Hanka zaczęła sobie uświadamiać, że spotkanie z Cezarym mogło nie wyglądać tak spokojnie.
– Konrad? – Musiała się trochę zdziwić, że do niej dzwonię. – Co się stało?
– Chciałem podziękować za babeczki, wczoraj wszystkim w pracy bardzo smakowały. – Hanka zaśmiała się, wyobraziłem sobie jej uśmiechniętą twarz, to wystarczyło, aby poprawił mi się humor. Od razu zacząłem liczyć, ile czasu zajęłaby mi podróż z Torunia do Kiekrza, bo byłem gotów wsiąść w samochód i do niej pojechać.
– Tak szczerze – powiedziała nieco niepewnie – nie sądziłam, że jeszcze się kiedykolwiek do mnie odezwiesz po tym, jak mój ojciec zrobił w niedzielę awanturę.
Tym razem to ja się zaśmiałem. Może to nie było najmilsze wspomnienie tamtego wieczoru, ale rozbawiło mnie, że Hanka mogła tak w ogóle pomyśleć. Wroński wściekł się i chociaż było to dla mnie zupełnie zrozumiałe, bo na jego miejscu też pewnie puściłyby mi nerwy, to ja stanąłem po stronie jego córki. Zresztą, kiedy odjeżdżałem, przeprosił mnie za swój wybuch, więc tym bardziej teoria Hanki wydawała mi się zabawna.
– Gdybym był twoim ojcem, zrobiłbym dokładnie to samo – odparłem całkiem szczerze. – Myślę, że jeszcze znajdę chwilę, aby sprać ci tyłek za to, co zrobiłaś w niedzielę. Musiałem stanąć w twojej obronie, żeby móc samemu wymierzyć ci karę.
– Och, Konrad – westchnęła przeciągle – jak zawsze egoista.
– To tylko jedna z moich dobrych stron – zauważyłem. – Chyba sama rozumiesz, że nie możesz odmówić mi spotkania – powiedziałem, starając się, aby mój głos brzmiał przekonująco. Moja pewność siebie szybowała w dół z każdą sekundą. Proponując Hance spotkanie, wcale nie czułem się na swoje dwadzieścia sześć lat, nagle miałem całe dziesięć mniej i byłem nastolatkiem przed pierwszą w życiu randką.
– Jasne, bardzo chętnie, spotkajmy się – odpowiedziała, a ja poczułem w tamtej chwili ogromną ulgę.
Wyglądało na to, że umówiłem się z Hanką na randkę.

*

W piątek przyjechałem do Poznania wczesnym popołudniem na spotkanie umówione w trakcie tygodnia. Po wszystkim nie byłem z siebie zadowolony, chociaż wydawało mi się, że na rozmowie wypadłem dobrze. Miewałem już przecież takie rozmowy kwalifikacyjne, które ostatecznie nie skutkowały znalezieniem pracy.
Jako że umówiłem się z Hanką na wieczór, uprzedziłem Emila, że zatrzymam się u niego. Misiek na weekend zjeżdżał do Wronek, dlatego postanowiłem przynajmniej na jedną noc zająć jego pokój. W mieszkaniu na Wojskowej stawiłem się krótko po siedemnastej. Od progu przywitał mnie Szarlej, z goryczą pomyślałem, że tylko pies ucieszył się na mój widok. Szarlej narobił hałasu, nie chciał mnie przepuścić, dopiero po chwili stanąłem w drzwiach salonu, gdzie zastałem Joannę i Emila.
– Gdzie macie Agnieszkę? – zapytałem zaciekawiony, bo nie usłyszałem żadnych odgłosów z jej pokoju.
– Moja mama zabrała ją na weekend – wyjaśniła Joanna. Zrobiło mi się strasznie głupio, byłem skłonny wycofać się i wyjść z mieszkania. Pewnie chcieli odpocząć po wydarzeniach ostatnich tygodni, ale jak na złość zjawiłem się ja i przerwałem ich spokój. – Napijesz się czegoś? – zaproponowała w następnej chwili Joanna, wstając z kanapy.
– Nie, no co ty, nie ma takiej potrzeby – zaprotestowałem słabo, ale nie dała się przekonać.
– Blado wyglądasz – rzuciła, mijając mnie. – Na pewno jesteś głodny – stwierdziła.
Zerknąłem na Emila, naiwnie szukając u niego wsparcia, ale on tylko lekko się uśmiechnął i wzruszył ramionami, sugerując mi, że sam w takiej sytuacji był bezradny. Nie pozostawało mi nic innego, jak tylko poczekać na obiad. Przerzuciłem marynarkę na oparcie fotela stojącego najbliżej wejścia i się rozsiadłem, opierając ciężko głowę. Dopiero wtedy zdałem sobie sprawę, jak bardzo irytuje mnie koszula zapięta na ostatni guzik, który też natychmiast odpiąłem.
– Rzeczywiście wyglądasz trochę blado – zauważył Emil, nawet usłyszałem w jego głosie troskę. – Jak ci idzie szukanie pracy?
– Nie chcę o tym rozmawiać – powiedziałem słabym głosem. – Wrócimy do tego później – zaproponowałem od razu, bo nie chciałem, aby Emil uznał, że chcę go spławić. Po prostu w tamtej chwili nie miałem siły poruszać tego tematu.
– W zasadzie dobrze, że cię widzę – napomknął w następnej chwili. Wiedziałem, że te słowa, wypowiedziane z jego ust wcale nie oznaczały niczego dobrego. Wyprostowałem się na fotelu i posłusznie skinąłem głową, pozwalając mu mówić. – Chciałem ci przypomnieć o mieszkaniu w Warszawie.
– Rozmawiałem z właścicielem, ma je wynająć od października nowym lokatorom – odpowiedziałem zgodnie z prawdą. Już od pewnego czasu nosiłem się z zamiarem zabrania reszty moich rzeczy. Kiedy zawitałem tam ostatnim razem w sierpniu, w ogóle nie przeszło mi przez myśl, żeby je spakować i przywieźć. – Niewiele moich gratów tam zostało, jeśli to masz na myśli.
– Rozumiem, że nie zostawiłeś tam byłej narzeczonej? – zapytał kąśliwie. O ile starałem się nie reagować na żadne głupie zaczepki Emila, tak ta była bardzo uszczypliwa. Nie pozwoliłbym Oli zatrzymać się w tym mieszkaniu na dłużej, gdyby rzeczywiście tego nie potrzebowała. Powiedziała, że to wyjątkowa sytuacja i obiecała się wyprowadzić, jak tylko coś znajdzie i tej obietnicy dotrzymała.
– Ola przeniosła się do ojca jej dziecka, z tego, co wiem – odparłem. Wzruszyłem ramionami, Ola nie podzieliła się żadnymi szczegółami, byłem pewien tylko tego, że mieszkanie stało puste. – Satysfakcjonuje cię taka odpowiedź?
W następnej chwili zjawiła się Joanna, postawiła przede mną kubek z herbatą. Emil już nie zająknął się na temat mieszkania, widocznie usatysfakcjonowało go, że już się tą sprawą zająłem.
– Dawno cię tutaj nie było – zauważyła Asia, siadając obok narzeczonego. Tuż pod jej nogami usadowił się Szarlej, najwidoczniej zawiedziony faktem, że na podłogę w kuchni nic nie spadło. – Masz coś jeszcze do zrobienia w Poznaniu, oprócz rozmowy kwalifikacyjnej? – zapytała, a ja zerknąłem na nią trochę podejrzliwie. – Nie patrz tak na mnie, niecodziennie widzę cię tak ubranego, domyśliłam się po prostu. Emil nic nie powiedział – to mówiąc, przysunęła się do niego bliżej i objęła go w pasie. On popatrzył na nią z lekką pretensją, widocznie chciał zasugerować, że powinna sobie darować ostatni komentarz. Joanna oczywiście się tym nie przejęła.
– Tak, umówiłem się na wieczór z Hanką – oznajmiłem z lekkim przejęciem.
– To świetnie – ucieszyła się Joanna, a po grymasie na twarzy Emila zorientowałem się, że on trochę mniej. – Gdzie ją zabierasz?
– Jeszcze nie wiem – odparłem z westchnieniem. Przez to, że w tygodniu pojawiło się kilka nowych spraw, nie miałem głowy, żeby o tym pomyśleć. Chwyciłem swój kubek, chciałem upić łyk herbaty, kiedy przyszedł mi do głowy pomysł: – Zabiorę ją do Warszawy – powiedziałem cicho, bardziej do siebie niż do nich, po czym przeniosłem wzrok na moich rozmówców. Joanna uśmiechnęła się zadziornie, a Emil sposępniał jeszcze bardziej.
– To nie jest dobry pomysł – oświadczył.
– Planowałeś to? – zapytała Joanna, w ogóle nie zwracając uwagi na marudnego narzeczonego.
– Nie, to spontaniczna decyzja – odparłem, po czym się uśmiechnąłem. Dlaczego wcześniej na to nie wpadłem? Spędzilibyśmy weekend całkiem sami, co było główną zaletą tego planu.
– To tym bardziej nie jest dobry pomysł – odezwał się ponownie Emil. Nie zraziło go nawet, że kobieta obok niego ostentacyjnie przewraca oczyma. – Ostatnio, kiedy Hania pojechała do Warszawy… 
– To było coś innego – przerwałem mu. – Wtedy chciała uciekać przed tym całym Czarkiem. Zresztą sam pozwoliłeś na to, żeby wsiadła w pociąg. Teraz będzie ze mną…
– Właśnie nie chciałbym, żeby była z tobą.
Odłożyłem kubek na stolik, żeby przypadkiem nie rzucić nim w Emila. Właśnie tego w nim nienawidziłem, nie przyjmował do wiadomości, że ktoś mógł się z nim nie zgadzać i nie znosił czyjegoś sprzeciwu. Przerabialiśmy to już setki razy.
– Dlaczego? – oburzyłem się. Zerknąłem na Joannę, ona też nie wyglądała na zadowoloną.
– Właśnie – wtrąciła się – też chętnie się dowiem dlaczego.
– Bo Konrad nie jest chłopakiem dla niej – odpowiedział, patrząc na Asię, zupełnie jak gdyby mnie tam nie było. – Przykłady jego byłych dziewczyn tylko potwierdzają, że mam rację.
– Emil, proszę cię – prychnęła, odsuwając się od niego. Teraz mogła dokładnie mu się przyjrzeć. – W ogóle nie powinieneś tego mówić.
– Więc uważasz, że na nią zasługuje, tak? – zapytał ją. Joanna zmarszczyła czoło i łypnęła na mnie okiem. Wtedy przeszło mi przez myśl, że może jednak powinienem wyjść, wcale nie chciałem uczestniczyć w ich sprzeczce, nawet jeśli dotyczyła mnie. – Może teraz ty powiesz mi dlaczego.
– Bo ją kocha, ty idioto! – odpowiedziała z naciskiem. Serce podeszło mi do gardła, kiedy Joanna przeniosła swój wzrok na mnie na dłuższą chwilę. – Wiesz co, Emil, jesteś ostatnią osobą, która powinna mówić innym, z kim mogą, a z kim nie mogą się spotykać. A teraz sorki, chłopaki – wstała z kanapy i wygładziła spodnie – ale muszę iść do kuchni, pewnie woda na makaron się zagotowała. Ja się zaszyję, gdzie moje miejsce, a wy tutaj możecie się pozabijać.
Zanim wyszła, Emil próbował ją zawołać, jednak ona nie obejrzała się, tylko trzasnęła drzwiami. Biedny Szarlej, nieświadomy panujących wokół emocji, poderwał się za Joanną, jednak nie zdążył wybiec z pokoju. Popatrzył na nas z politowaniem, licząc, że ktoś go jednak wypuści. Nie musiał długo czekać, bo po chwili Joanna zjawiła się ponownie, wypuściła psa z salonu, po czym mogła trzasnąć drzwiami raz jeszcze.
– Jak ty z nią wytrzymujesz? – zażartowałem. Na szczęście Emilowi przeszła ochota na sprzeczanie się i nie dostałem w pysk za to pytanie.
– Widocznie miała dobry powód, żeby się zdenerwować – zastanowił się. – A może to tak na przekór, Karolina nigdy nie robiła awantur. – Popatrzyłem na niego ze zdziwieniem. Ostatnią osobą, o której mógłbym pomyśleć, to była żona Emila. – Nawet kiedy ode mnie odchodziła, chociaż zasłużyłem, żeby usłyszeć od niej sporo przykrych słów.
– Czyli to była twoja wina, że się rozstaliście? – zapytałem niepewnie. Wyciągnięcie jakichkolwiek informacji na temat Karoliny graniczyło z cudem. – Ostatnio powiedziałeś, że rozstaliście się, bo nie byłeś z nią szczery.
– Bo nie byłem – potwierdził Emil. Chwilę wahał się, zanim odezwał ponownie. – Nigdy o tym nie mówiłem, bo nie ma się czym chwalić. Od początku naszej znajomości nie zachowywałem się wobec niej w porządku, ale dopiero późnej obróciło się to przeciwko mnie. – Westchnął. Popatrzył na mnie, ale szybko odwrócił wzrok. – Karolina miała problem, żeby zajść w ciążę. Mnie, tak szczerze powiedziawszy, było wszystko jedno, czy będziemy mieć razem dzieci. Po dłuższym czasie, kiedy nasze starania nie przynosiły rezultatów, poprosiła, żebyśmy się oboje zbadali i znaleźli przyczynę.
– No i? – ponagliłem go, chociaż domyślałem się, do czego dążył.
– Odmówiłem – odpowiedział ściszonym głosem – bo wiedziałem, że przyczyna leży po jej stronie.
– Bo przecież ty nie miałeś problemu, żeby wcześniej spłodzić dziecko innej kobiecie – podsumowałem.
Dopiero gdy wypowiedziałem te słowa na głos, dotarło do mnie, jak okropnie to brzmiało. Nic dziwnego, że o Karolinie Czyżewskiej słuch zaginął, bo całkowicie odcięła się od byłego męża i jego rodziny. Swoją drogą nic specjalnie jej z nami nie łączyło – zawsze stała gdzieś na uboczu, nie angażowała się, bardzo rzadko ją widywaliśmy. Nie potrafiłem sobie przypomnieć, jak traktowała ją babcia, za to po latach potrafiłem wywnioskować, że moja matka nienawidziła jej za samo bycie żoną Emila. Cóż, na miejscu Karoliny też najchętniej zapomniałbym o rodzinie Czyżewskich.
– Rozstałeś się z Karoliną przeze mnie? – Mój głos nie brzmiał przyjaźnie. Emil wziął głęboki oddech, wyraźnie nie chciał odpowiadać na to pytanie. Pozostawała jeszcze jedna kwestia, która mnie interesowała. – Co ty sobie wtedy myślałeś? Że jeśli nie powiesz Karolinie prawdy na mój temat, to nigdy się nie dowie?
– Szczerze powiedziawszy, to tak, tak właśnie myślałem – odpowiedział, chodź niechętnie. – Chciałem ją chronić. Myślałem, że będzie szczęśliwa, nie wiedząc o mnie i o twojej matce. Wystarczyło już, że ja nie potrafiłem sobie z tym poradzić, nie umiałem się z tym pogodzić, dlatego wolałem tego Karolinie oszczędzić.
Milczeliśmy przez dłuższą chwilę, starałem się zebrać myśli. Emil patrzył na mnie, również nie wiedząc, co powiedzieć.
– Już myślałem, że to ja jestem czarną owcą w rodzinie – mruknąłem, nie potrafiłem powiedzieć nic innego. – Wygląda na to, że wdałem się w ojca.
– Co do Hani… – odezwał się Emil, ale nie pozwoliłem mu kontynuować.
– Nigdy jej czegoś takiego nie zrobię – wyrwało mi się. Zdenerwowany, wstałem z miejsca, chowając jednocześnie twarz w dłoniach. Nie wiedziałem, do czego zmierzał Emil, ponownie poruszając temat Hanki.
– Czy ona wie o ciąży Oli? – zapytał tylko. Odwróciłem się i popatrzyłem na niego, próbując wyczytać coś z wyrazu jego twarzy. – Może ten wyjazd do Warszawy nie jest takim złym pomysłem – dodał po chwili zastanowienia. – Masz jej całkiem sporo do wyjaśnienia, Konrad.
– Muszę… muszę to przemyśleć – jęknąłem w odpowiedzi. Cofnąłem się po kubek z herbatą i opuściłem pokój. Kiedy wszedłem do kuchni, krzątająca się tam Joanna nie była zaskoczona moim widokiem. Szarlej natomiast obserwował ją ze wzmożonym zainteresowaniem, wciąż licząc na smakołyki ze stołu.
– Przeżyłeś? – zapytała wesoło. Widocznie wyjście z tamtego pomieszczenia poskutkowało poprawą humoru. Zasiadłem przy stole, mogłem oprzeć plecy o ścianę. – A mój narzeczony przeżył?
– Czy Emil powiedział ci, dlaczego rozstał się z pierwszą żoną?
Nie powinienem o to pytać. To, co działo się pomiędzy tą dwójką, powinno zostać między nimi. Wiedziałem jednak, że mogę liczyć na szczerą rozmowę z Joanną. W pierwszym momencie w odpowiedzi usłyszałem westchnienie. Przestała na chwilę się krzątać i usiadła naprzeciw mnie, kładąc łokieć na stole.
– Oczywiście, że tak – powiedziała, jakby to była najbardziej oczywista rzecz na świecie. – Długo się nad tym zastanawiałam, chciałam się dowiedzieć, co czuła ta kobieta i za każdym razem dochodziłam do wniosku, że Emil postąpił okropnie. Przestałam z nim rozmawiać na jakiś czas, już nawet myślałam, że ponownie zakochałam się w nieodpowiednim człowieku. I wiesz co? – Joanna zrobiła znaczącą przerwę. Na jej jasnoróżowych ustach pojawił się blady uśmiech. – Doszłam do wniosku, że to bez sensu. Skoro Emil powiedział mi o wszystkim od razu, to znaczyło, że coś się w nim zmieniło. Dla mnie jest tym człowiekiem, dla którego warto się trochę bardziej postarać. Naprawdę w to wierzę. Mam nadzieję, że Karolina znalazła dla siebie odpowiednią osobę. Że jest po prostu szczęśliwa i nie musi już żyć przeszłością.
Kiedy skończyła, nie chciałem nic mówić. Może nie zachowywałem się odpowiednio i nie dawałem tego po sobie poznać, ale naprawdę byłem wdzięczny im obojgu, że nie szczędzili mi szczerej rozmowy.
– Wiesz, że jesteście do siebie bardzo podobni? – zapytała Joanna, a ja tylko uśmiechnąłem się pod nosem. – Jesteście tak samo uparci i głupi.
– Jakoś nie potrafię się z tobą nie zgodzić – przyznałem.
– Wiesz co – zaczęła po chwili zastanowienia – Emil martwi się, że też niepotrzebnie kogoś skrzywdzisz. Wiedząc, co stało się z jego poprzednim małżeństwem, uważa, że ty także możesz kiedyś zrobić coś równie głupiego – słysząc to, popatrzyłem na nią z lekkim niesmakiem. Porównywanie mnie i Emila na tej płaszczyźnie było niedorzeczne. Joanna jednak się nie zraziła i kontynuowała: – Przyznaj się, który z twoich związków był zbudowany na miłości i zaufaniu?
Joanna świdrowała mnie wzrokiem, doskonale wiedząc, że nie odpowiem na to pytanie. Mogłem podać przykład Sary, ale z nią łączyło mnie jedynie nastoletnie uczucie i szczerze powiedziawszy, niespecjalnie rozpaczałem, kiedy wyjechałem na studia i ją zostawiłem. O Oli w ogóle nie powinienem wspominać. Pozostawała jeszcze Marta, ale to, co łączyło mnie z Martą Małecką, trudno było nazwać jakimkolwiek związkiem. Westchnąłem przeciągle, jednocześnie przyznając Joannie rację.
– Widzisz? Dlatego Emil jest przeciwny, żebyś spotykał się z Hanią – wywnioskowała. – Hania to nie jest pierwsza lepsza dziewczyna z ulicy, Emil zna ją przecież od dziecka, jest córką jego dobrego znajomego. Myślisz, że w tej sytuacji chciałby, żeby spotykała się z nieodpowiedzialnym synem?
– Może właśnie Hanka jest osobą, dla której powinienem się postarać? – spytałem, nie kryjąc pretensji w głosie.
– Wiem, Konrad – przyznała, uśmiechając się do mnie. – Dlatego jestem po twojej stronie. Na początku też nie byłam zachwycona, abyście byli razem – wyznała po chwili. – Jednak ja już trochę ciebie znam, Hanię też zdążyłam poznać lepiej i… – Wzruszyła ramionami, nie wiedząc, co jeszcze powiedzieć. – Chciałabym, żeby wam obojgu się wreszcie udało. Tylko proszę, nie spieprz tego!
– Dlaczego wszyscy to mówicie? – zdziwiłem się. – Jakby to zależało tylko ode mnie.
– Co zależy tylko od ciebie? – usłyszeliśmy męski głos z korytarza, zaraz potem Emil zaszczycił nas swoją obecnością w kuchni. Od razu rozsiadł się na krześle po drugiej stronie stołu i przyjrzał nam obojgu. Joanna wstała i spojrzała kątem oka, co dzieje się w garnkach.
– Nic takiego – odpowiedziała za mnie. – Właśnie zaproponowałam Konradowi, że może zaprosić Hanię do nas, skoro my i tak wychodzimy. – Akurat wtedy stanęła do mnie tyłem, ale po minie Emila domyśliłem się, że musiała mu posłać znaczące spojrzenie. – Chciałam ci przypomnieć, że powinieneś jeszcze wyprasować koszulę.
Emil skarcił mnie spojrzeniem, bo stałem się sprawcą całego zamieszania, chociaż wcale nie pisałem się na tę rolę. Nie minęły może trzy sekundy, kiedy wstał, Joanna posłała mu buziaka w powietrzu, a on wyszedł, wzdychając głośno.
– To chyba nie było zbyt miłe – pozwoliłem sobie zauważyć. Asia wzruszyła ramionami.
– Niestety musi mi to wybaczyć – odparła. – Poza tym obiecał mi wyjście do jednej z restauracji. Też powinien się trochę odprężyć. Ostatnio, po tym wszystkim – nagle posmutniała. – Przyda nam się przynajmniej chwila wytchnienia. Rozumiem, że jesteś zainteresowany obiadem – dodała na koniec. Nie odmówiłem.

*

Hanka nie była zachwycona, kiedy do niej zadzwoniłem i poleciłem, aby zabrała ze sobą rzeczy na cały weekend. Oczywiście pytała o szczegóły, początkowo nie chciałem wszystkiego zdradzać, jednak ostatecznie musiałem przyznać, że chcę ją zabrać ze sobą do Warszawy. Hanka oznajmiła, że przyjedzie do Poznania, ale o reszcie weekendu zadecyduje następnego dnia i nie będzie mi niczego obiecywać. Przez telefon nie brzmiało to zbyt optymistycznie, odniosłem wrażenie, że wręcz jej się narzucam. Czekając na nią przy Dworcu Zachodnim, nie byłem więc w najlepszym humorze. Ten dzień nie nastroił mnie pozytywnie, zbyt wiele wrażeń zafundowało mi jedno popołudnie. Kiedy jednak Hanka wreszcie się pojawiła przed budynkiem dworca, nie wyglądała na przejętą zaproszeniem na weekend. Odetchnąłem z ulgą. Z daleka przywitała mnie uśmiechem, który odwzajemniłem.
– Myślałam, że może zabierzesz mnie do kina – powiedziała wesoło, kiedy już wsiedliśmy do samochodu i ruszyliśmy w stronę ulicy Wojskowej. – Tak… tradycyjnie.
– Rozumiem, że uznajesz nasze dzisiejsze spotkanie za randkę? – zapytałem przekornie, kątem oka zauważyłem, że Hanka cały czas na mnie zerka. – Cóż, kina nie zaplanowałem, jeśli chodzi o kolację, to Joanna coś przygotowała, a jako własną inicjatywę mogę zaproponować jedynie spacer – zażartowałem. – O innych atrakcjach podobno można pomyśleć dopiero na trzeciej randce.
– I mówi mi to Konrad Czyżewski, mężczyzna, który widział mnie nago – zakpiła. Mimowolnie moje usta wygięły się w uśmiechu. Nie sądziłem, że mogę coś takiego usłyszeć z ust Hanki.
– Nie widziałem cię nago – zaśmiałem się, przypominając sobie sytuację, o której wspomniała. – Było ciemno. Żeby zobaczyć cię nagą, będę musiał sobie na to zasłużyć. – Łypnąłem na nią, gdy zatrzymaliśmy się na światłach. Nasze spojrzenia się na moment skrzyżowały, oboje nieco się speszyliśmy. Przekląłem na siebie w myślach, wcale nie chciałem powiedzieć tego ostatniego.
– Od kiedy jesteś dla siebie taki surowy? – zapytała prowokująco. Przełknąłem ślinę i zacisnąłem lekko szczękę. Zapaliło się zielone światło, dlatego starałem się ponownie skupić na jeździe. Modliłem się w duchu, żebyśmy jeszcze zastali w mieszkaniu Emila z Joanną, bo inaczej nie wytrzymam napięcia między nami. Pamiętałem tamtą noc z Hanką i chętnie posunąłbym się krok dalej. – Gdzie się podział Konrad, który wręcz mnie przekonywał, że noc z nim pozwoli mi zapomnieć o wszelkich problemach.
Dobrze, że powoli zbliżaliśmy się na miejsce, bo Hanka zdecydowanie utrudniała mi prowadzenie samochodu. Na szczęście ruch na ulicach już trochę zelżał, dlatego istniało mniejsze prawdopodobieństwo, że kogoś potrącę, gdy wyobrażę sobie Hankę zupełnie pozbawioną ubrań. Nie przeszkadzało mi nawet, że odniosła się do mojego zachowania, przez które teraz mogłem się jedynie skrzywić. Jeszcze dwa miesiące temu byłem większym dupkiem, niż mi się wydawało.
– Gdzie się podziała Hanka, która wściekała się za każdym razem, gdy to słyszała? – Odbiłem piłeczkę. W międzyczasie brałem ostatni zakręt, widziałem już nawet nasz blok. Ulica była zupełnie pusta, dlatego pozwoliłem sobie na moment zerknąć na Hankę. Nerwowo odgarnęła włosy na plecy i wzięła głęboki oddech.
– Może rzeczywiście powinnam wtedy ulec – przyznała niepewnie, mówiąc bardzo cicho. Zatrzymałem samochód przy chodniku, teraz mogłem spokojnie jej się przyjrzeć.
– Może ja wcale nie powinienem tego proponować? – odparłem. Hanka odpięła pas, usiadła bokiem, przechylając głowę na zagłówek. Patrzyliśmy sobie w oczy w milczeniu, czułem się coraz bardziej odprężony, będąc pod wpływem tej kojącej ciszy. – Miałem dziś fatalny dzień – odważyłem się odezwać.
– Chciałbyś o tym porozmawiać? – zaproponowała nieśmiało. Odszukałem jej dłoń i splotłem palce ze swoimi. Skóra Hanki była nieco chłodniejsza od mojej.
– Mam ci do powiedzenia wiele rzeczy, które mogą ci się nie spodobać – oświadczyłem, poczułem się jeszcze mniej pewnie, słysząc swój nerwowy tembr głosu. Hanka zmarszczyła czoło, zauważyłem, że zaczęła podgryzać wargę od środka.
– Myślisz, że mogę się obrazić, słysząc jedną z tych rzeczy?
– Żadna z nich nie dotyczy ciebie – zauważyłem. – To ja zrobiłem w życiu więcej głupich rzeczy. Pamiętasz ten film, który znalazłaś na moim komputerze? – dodałem po chwili. Hanka zacisnęła usta, po czym skinęła głową. Odwróciła wzrok, wyswobodziła się ze splotu moich palców pod pretekstem przeczesania włosów.
– Chciałabym zapomnieć – przyznała. – Chyba się wtedy obraziłam na ciebie, bo nie chciałeś mi powiedzieć, z kim widziałam cię na tym filmie. I jak on znalazł się na twoim dysku. Wydaje mi się, że nie tylko ty robiłeś głupie rzeczy – mruknęła, po czym znów popatrzyła na mnie. – Konrad, cholernie mi głupio i wiem, że nigdy nie powinnam tego robić. Postąpiłam jak ostatnia kretynka i nie mam absolutnie nic na swoje usprawiedliwienie. Wygadałam się przed Kowalem, że znalazłam to nagranie – powiedziała z przejęciem. Wziąłem głęboki oddech, w pierwszej chwili uznałem, że się przesłyszałem. – Kowal powiedział mi, że przez tę kobietę straciłeś pracę. Ale to było wszystko, co na ten temat mi powiedział.
– Z kimś jeszcze o tym rozmawiałaś? – Mówiąc to, odwróciłem wzrok i skupiłem go na bliżej nieokreślonym punkcie. Byłem zły na Hankę, ale bardziej dobiła mnie myśl, że przeszłość się za mną ciągnie. 
– Nie, nikomu. Nie przemyślałam tego, ale musiałam założyć, że skoro Tomek jest twoim przyjacielem, musi wiedzieć o filmie – wyznała. – Nie zrobiłam tego w złej wierze, naprawdę. Wiem, jak koszmarnie to brzmi. Przepraszam, Konrad.
Odważyłem się ponownie na nią spojrzeć, ona ciągle mi się przyglądała. Hanka brzmiała szczerze. Bardzo chciałem wierzyć, że w przyszłości nie przyjdzie jej do głowy nic podobnego. Nie chciałem też, aby zamęczała nas swoimi słabymi wymówkami i pobudkami, dlatego odezwałem się wreszcie:
– Ta kobieta to Marta Małecka, żona mojego byłego szefa. Miałem z nią romans jakoś wiosną zeszłego roku, a później jeszcze krótki epizod zeszłej zimy – wyznałem. Przypomniałem sobie moje ostatnie spotkanie z Małecką, kiedy poprosiła, a właściwie zażądała ode mnie pieniędzy. – Chociaż romans to zbyt szumna nazwa, spotykaliśmy się na seks bez zobowiązań. Pewnie się domyślasz, że mój szef się w końcu dowiedział. Ktoś musiał szantażować Martę, dlatego wysłał do Małeckiego film, który ty widziałaś. To przez niego nie mogłem znaleźć innej pracy w Warszawie. W końcu, za namową Emila wróciłem, zaszywając się w Pożarowie, a ostatecznie przygarnął mnie Kajetan. To tak pokrótce. – Uśmiechnąłem się nieszczerze. – Coś jeszcze powiedział ci Kowal? – zapytałem. Ta paskudna nuta w moim głosie to musiała być zazdrość. 
– Że Ola cię kiedyś wykorzystała i okłamała – przyznała się wreszcie. – Dodał jeszcze wtedy, że mam być z tobą zawsze szczera, bo ona nie była.
– Wiedziałem – bąknąłem. Chociaż nie podobało mi się, że o mnie rozmawiali, nie byłem tym faktem przesadnie zdziwiony. – Przypominasz sobie ten dzień, kiedy spotkaliśmy się w Poznaniu kilka lat temu? – Po jej morderczym spojrzeniu, mogłem wywnioskować, że jak najbardziej pamięta.
– Czy mówisz o tym dniu, kiedy całowałam się pierwszy raz w życiu? – prychnęła. Nie potrafiłem się powstrzymać i uśmiechnąłem do niej. – Jasne, że sobie przypominam. Trudno o takim czymś zapomnieć.
– Jesteś taka urocza, kiedy się wściekasz – wtrąciłem. Wystarczyło, że coś poszło nie po jej myśli, a już Hanka była bliska obrażenia się na cały świat.
– Co z Olą? – dopytała z naciskiem.
– Z Olą bywało różnie. Czasami byliśmy w sobie beznadziejnie zakochani, innym razem nie potrafiliśmy na siebie patrzeć. Pewnego dnia, kiedy postanowiłem się z nią rozstać, Ola oznajmiła mi, że jest ze mną w ciąży – odpowiedziałem, a na te słowa złośliwy grymas spełzł z twarzy Hanki, ustępując miejsca zaskoczeniu. – Wiesz co, nigdy wcześniej bym nie przypuszczał, że mimo moich dwudziestu dwóch lat, będąc studentem na utrzymaniu rodziny, tak bardzo ucieszę się na wiadomość o dziecku. Myślałem, że ono w końcu pozwoli stworzyć nam z Olą coś… coś prawdziwego.
Hanka wyglądała na coraz bardziej przerażoną, wyraźnie pobladła, pewnie zaczęła się zastanawiać, co stało się z tym dzieckiem. A może wystraszył ją mój beznamiętny ton.
– Kilka dni, dwa lub trzy wcześniej, zanim zjawiłem się w Poznaniu wtedy w listopadzie, wyszło na jaw, że mnie okłamała i że nigdy nie była w ciąży.
– Ale dlaczego zrobiła coś takiego? – W odpowiedzi wzruszyłem ramionami, dawno przestałem o tym myśleć i tak naprawdę było już mi wszystko jedno. – Chciała cię przy sobie zatrzymać? Ale później… przecież wtedy przyjechała po ciebie do Poznania. Byliście później razem?
– I tak, i nie. – Chciałem coś jeszcze powiedzieć, ale zabrakło mi słów, więc bezradnie rozłożyłem ręce. – Ola zawsze była, czasami po prostu…
– Łączył was niezobowiązujący seks, tak? A tobie ten układ odpowiadał? – Moje milczenie w tamtym momencie wystarczyło za odpowiedź. – Tak samo, jak wtedy, gdy przyjechała na twoje urodziny do Pożarowa?
– Tak, dokładnie, tak, jak wtedy – musiałem przyznać. Starałem się odczytać cokolwiek z wyrazu jej twarzy, wyglądała na odrobinę zawiedzioną. Co jednak ważniejsze wciąż nie wyszła zapłakana z samochodu, trzaskając drzwiami, więc jak na Hankę był to duży postęp. W końcu jeszcze do niedawna każdy powód był dobry, aby się rozryczeć.
– To przez Olę spotkaliśmy się wtedy w Poznaniu – powiedziała w zamyśleniu. – I to przez nią mnie pocałowałeś.
– Nie, Hanka – zaprzeczyłem natychmiast. – Nie dorabiaj do tego zbędnej teorii. To, co wydarzyło się między mną a Olą, nie miało najmniejszego znaczenia – starałem się wyjaśnić. – Dobrze, przyznaję, że może było to nieco egoistyczne z mojej strony, ale chciałem przekonać się, jak smakujesz i jak to jest pocałować kogoś tak niewinnego i szczerego. Pocałowałem cię wtedy, bo tego chciałem, tak samo, jak ty – dodałem z emfazą. Hanka wzięła głęboki oddech. – Jeśli myślisz, że zapomniałem o tym pocałunku, to się mylisz…
– Dobrze, nie mów już nic więcej – przerwała mi, pochylając się w moją stronę. Domyślając się, co chce zrobić, chwyciłem ją trochę powyżej łokcia, żeby nie straciła równowagi. – Nie mam pojęcia, na której randce jest to dozwolone – wyszeptała niepewnie i delikatnie przykryła moje usta swoimi. Natychmiast odwzajemniłem pocałunek, odruchowo obejmując palcami jej policzek. Serce zaczęło bić trochę szybciej, kiedy poczułem na sobie miękkość jej warg. Hanka położyła jedną dłoń na wewnętrznej stronie mojego uda.  Wtedy łagodnie, choć stanowczo, odsunąłem ją od siebie, zmuszając do ponownego zajęcia miejsca pasażera.
– Hanka, tu nas może ktoś zobaczyć – powiedziałem, zanim zdążyła zaprotestować. Mimowolnie wskazałem ruchem głowy wejście na klatkę. – Joanna z Emilem pewnie już wyszli, więc jeśli chcesz…
– Chcę – przerwała mi, a widząc zaskoczony wyraz mojej twarzy, zaśmiała się. – Proszę, Konrad, nie patrz tak na mnie. Chcę spróbować i dać nam szansę – powiedziała cicho. – Wiesz co, myślę, że w tym momencie jesteśmy oboje gotowi, aby dać sobie przynajmniej minimalny kredyt zaufania.
Nie zdążyłem już nic odpowiedzieć, bo tuż przy samochodzie wyrósł Emil, a zaraz za nim przyszła Joanna. Oboje z Hanką wyszliśmy wreszcie na zewnątrz. Dziewczyny przywitały się ze sobą, ale nie przysłuchiwałem się im, bo w tym czasie przystanął przy mnie Emil.
– Masz szminkę na ustach – wyszeptał, ledwo powstrzymując śmiech. Wziąłem głęboki wdech, spoglądając niepewnie, jaki kolor gościł na wargach Hanki. Na szczęście był jasnoróżowy, taki w naturalnym kolorze, więc miałem nadzieję, że na mojej twarzy nie rzucał się przesadnie w oczy. Ku uciesze Emila, podjąłem próbę starcia resztek szminki wierzchem dłoni. – Zabezpieczcie się, proszę – dodał jeszcze, nie kryjąc rozbawienia – jestem trochę za młody, żeby zostać dziadkiem.
– W tym momencie zadziałałeś lepiej niż szklanka wody zamiast – wymamrotałem. Moje ponure spojrzenie nie zrobiło na nim najmniejszego wrażenia, bo Emil w następnej chwili zaśmiał się w głos, tym samym ściągając na siebie uwagę dziewczyn. Pobłażliwie poklepał mnie jeszcze po ramieniu. Zdecydowanie całą atmosferę szlag trafił. – Powiesz mi jeszcze, że mam tego nie spieprzyć?
– Hmm, interesujące – powiedział bez wyrazu. – Miłego wieczoru – rzucił na odchodne. Spojrzałem jeszcze na Joannę, pomachała mi przyjaźnie, a później chwyciła Emila pod rękę i ruszyli przed siebie.
– Idziemy do mieszkania? – Hanka podeszła do mnie i obdarzyła uśmiechem. – Ups, wygląda na to, że pobrudziłam cię moją pomadką. – Kiedy to dostrzegła, zmarszczyła czoło.
– Naprawdę? – próbowałem udawać zaskoczonego. – Dobrze, nieważne. Chodźmy, zgłodniałem trochę.

*

– Pochwaliłabym cię za przyrządzenie pysznego jedzenia, ale wygadałeś się, że przygotowała je Asia – zażartowała Hanka, kiedy po kolacji przenieśliśmy się do salonu. Rozsiadła się na kanapie, a ja w międzyczasie zapaliłem dwie świece stojące na niskim stoliku, bo na zewnątrz zdążyło się już ściemnić. – Świece, tak romantycznie.
– Skoro tak uważasz – rzuciłem i wzruszyłem ramionami. – Tak w ogóle mam coś dla ciebie. – Dziewczyna popatrzyła na mnie podejrzliwie, a ja zniknąłem z salonu na pół minuty. Hanka wyglądała na jeszcze bardziej zdezorientowaną, kiedy zjawiłem się z niewielkim płaskim pudełkiem w ręku. – Nie miałem wcześniej okazji, żeby ci to podarować.
Niepewnie przejęła przygotowany przeze mnie prezent, mogłem teraz zasiąść obok i obserwować jej reakcję. Uśmiechnąłem się, kiedy zdjęła wieczko, a oczy stały się wielkie niczym dwa księżyce. Wywołałem dla niej kilka zdjęć, które zrobiłem w trakcie naszego ostatniego pobytu w Warszawie. Przez kilka godzin zwiedzaliśmy miasto, więc uzbierało się parę pięknych portretów Hanki.
– Ojej – jęknęła – wyglądam na tych zdjęciach na… radosną. – Na chwilę przeniosła wzrok z prezentu na mnie. – No dobrze, przyznałeś, że robiłeś mi wtedy zdjęcia, kiedy nie patrzyłam, ale nie wiedziałam, że wyjdą aż tak dobrze.
– Podobają ci się? – zapytałem dla pewności, chociaż jej podekscytowanie było dla mnie wystarczającą odpowiedzią. Hanka skinęła głową kilkukrotnie jak mała dziewczynka. – Jest jeszcze jedno, starsze – podpowiedziałem. Przewertowała następne fotografie i znalazła tę, na którą zwróciła uwagę, gdy wcześniej wisiała na ścianie mojego pokoju w Pożarowie. Zrobiona kilkanaście lat wcześniej, kiedy jeszcze byliśmy dzieciakami. Hanka przyjrzała się uważnie i albo mi się wydawało, albo na kilka sekund przestała oddychać.
– Ale ja nie mogę zatrzymać tego zdjęcia – zająknęła się – ono jest przecież twoje. Nie mogę ci go zabrać.
– Weź je – poprosiłem. – Spodobało ci się wcześniej, więc je zatrzymaj. Ja na razie i tak nie mam go gdzie powiesić, więc możemy się umówić, że przechowasz je dla mnie na jakiś czas – zaproponowałem, chciała bowiem protestować.
Hanka uśmiechnęła się nieśmiało, przeglądając wszystkie zdjęcia raz jeszcze. Nie sądziłem, że będzie tak zachwycona moją niespodzianką.
– Pojadę z tobą do Warszawy – powiedziała nagle, zaskoczyła mnie jej pewność w głosie. – Nie muszę się już dłużej zastanawiać.
Odłożyła kartonowe pudełko wraz ze zdjęciami na stolik, a później pochyliła się w moją stronę, znowu inicjując pocałunek. Na początku był subtelny, ale z czasem stał się bardziej zdecydowany. W tym kontekście jej ostatnie słowa zabrzmiały dość dwuznacznie. Hanka przysunęła się jeszcze bliżej, niewiele myśląc, przyciągnąłem ją i zmusiłem, żeby usiadła na mnie okrakiem. Przyglądała się mi z pewnością w oczach, której nigdy wcześniej u niej nie dostrzegłem. W następnej chwili ściągnęła ze mnie koszulkę, po czym oparła ręce o moją klatkę piersiową. Przykryłem jej chłodne dłonie swoimi, prostując się, aby ponownie dosięgnąć jej słodkich ust. Pocałowałem ją najpierw delikatnie, by po chwili pogłębić pocałunek i odszukać jej dotąd schowany za zębami język. Resztki jej niepewności ustępowały miejsca ciekawości i żarliwości. Przeniosłem dłonie na jej biodra, chwytając krawędź swetra. Mruknęła cicho, kiedy pociągnąłem go w górę.
– Szarlej nam się przygląda – zauważyła, chowając twarz, tuląc ją do mojej szyi. Nie omieszkała musnąć wargami rozgrzanej skóry w tamtym miejscu.
Poderwałem Hankę z kanapy, biorąc ją na ręce, wtedy pisnęła znowu. Zgarnąłem jeszcze z salonu moją koszulkę i jej sweter, zdmuchnąłem świece, po czym przeniosłem Hankę do pokoju Michała. Psu kazałem zaczekać za drzwiami, Szarlej widocznie uznał, że to jakaś forma zabawy, bo nawet nie zapiszczał, kiedy zamykałem drzwi.
Położyłem Hankę na łóżku. Mimo iż domagała się mojej bliskości, najpierw ściągnąłem jej buty, a później zabrałem się za spodnie. Gdy rozpinałem guzik, a później męczyłem się chwilę z jej ciasnymi dżinsami, Hanka przyglądała mi się, jej oczy błyszczały w resztkach dziennego światła, które wpadało przez okno.
– W takim wydaniu cię jeszcze nie widziałam – wyszeptała ledwo słyszalnie.
Położyłem się przy niej, przytuliłem ją, chcąc mieć Hankę jak najbliżej siebie. Całowaliśmy się namiętnie, szaleńczo, poznając nawzajem i pieszcząc nasze ciała, pozbawialiśmy się kolejnych części garderoby, aż wreszcie oboje zostaliśmy w samej bieliźnie. Przylgnąłem do jej rozgrzanej przez pocałunki skóry. Słyszałem, jak Hanka z trudem bierze oddech. Starałem się spojrzeć jej w oczy, jednak wokół nas było coraz ciemniej. 
Wreszcie zdjąłem bieliznę z Hanki. Protestowała tylko trochę, kiedy zapaliłem małą lampkę stojącą przy łóżku. Uklęknąłem nad dziewczyną, wyglądała na bardzo zawstydzoną, kiedy przyglądałem się jej z góry.
– Więc teraz możesz powiedzieć, że widziałem cię nago – stwierdziłem, po czym uśmiechnąłem się do niej. Była tak piękna, że nie potrafiłem przestać się gapić. To musiało dodać Hance pewności siebie, bo uklęknęła przy mnie, ciągnąc w dół moje bokserki. Zagryzła usta, wtedy pocałowałem ją znowu. Hanka oderwała się na chwilę od moich warg, by wyszeptać:
– Teraz ty możesz powiedzieć to samo. Mam w torebce prezerwatywy – dodała jeszcze.
– A ja w plecaku.
– Planowałeś to? – zapytała trochę zadziornie, filuternie przechylając głowę na bok. Odgarnąłem z jej twarzy kilka niesfornych kosmyków jasnych włosów. Nie pozwoliła mi zbliżyć się do swoich ust, zanim nie odpowiedziałem:
– Nie, a ty?
Nie byłem pewien, czy objęcie członka dłonią miało być potwierdzeniem, ale nie zamierzałem protestować. Hanka jęknęła przeciągle, gdy wślizgnąłem się palcami do jej wilgotnego i ciepłego wnętrza. 
– Nie przestawaj – poprosiła cichutko. 
Położyłem Hankę delikatnie na plecy, kontynuując pieszczoty. Całowałem ją po szyi, obojczykach, dekolcie i piersiach. Jęczała cicho, wciąż domagając się więcej. Z każdą chwilą pragnąłem Hanki jeszcze bardziej, ale przedłużałem do granic możliwości tę grę wstępną. Delektowałem się tymi chwilami, jak przed otwarciem najlepszego prezentu, by zyskać jak najwięcej satysfakcji.
Spełniłem wyszeptane prośby, abym ją kochał, więc kochałem mocno i bez wahania, dając tym samym nam obojgu tę sensualną i cielesną radość. Byłem w stanie się założyć, że nie poczułbym tego samego, gdyby Hanka uległa mi znacznie wcześniej. Nie mogłem się już dłużej oszukiwać, naprawdę ją kochałem i wreszcie znalazłem to, czego podświadomie ciągle szukałem.
Późnym wieczorem, gdy gospodarze wrócili do domu, staraliśmy się ukrywać, że do niczego między nami nie doszło, ale im bardziej staraliśmy się to ukryć, tym chyba mniej nam wierzyli.
Pod pretekstem wczesnej pobudki, zaszyliśmy się więc w pokoju i otuliliśmy pościelą pachnącą jeszcze zapachem naszych ciał. Przysypiałem już, wykończony nadmiarem wydarzeń i Hanka musiała myśleć, że już zasnąłem, bo odważyła się powiedzieć cichutko:
– Kocham cię, Konrad.

6 komentarzy:

  1. Wow nie spodziewałam się takiej Hanki, przynajmniej wiedziała czego chce i oczywiście nie uciekła tylko wysłuchała co Konrad ma jej do powiedzenia. Opowiedział jej o swoich związkach, swoją drogą myśle, że jest jeszcze jedna sprawa, o której jej powinien powiedzieć. Emil to jego ojciec bo ona chyba o tym nawet nie wie (o ile czegoś nie pominęłam) Nie spodziewałam się, że pójdą na całość i że Hanka wyzna miłość Konradowi mimo, że myślała, że on nie słyszy. Mega mi się podobał rozdział i nie mogę się doczekać ich wyjazdu do Warszawy. W ogóle Szarlej górą! :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie, Hanka nie wie o Emilu, ale nie tylko o tym Konrad jej nie powiedział ;>

      Usuń
  2. Trochę mi jest żal Konrada, bo ostatecznie nie chce skrzywdzić Hanki, a niektórzy zachowują się wobec niego tak, jakby tylko chodziło o jednodniową przygodę. Myślę, że tak nie będzie i on naprawdę otoczy opieką dziewczynę. Jasne, narozrabiał, zachowywał się głupio, ale teraz widać poprawę, a Emil nie powinien już go tak cisnąć. Na pewno dostrzegł w nim jakąś zmianę i na pewno widzi, że jednak Konrad się stara.
    Jestem taka dumna z Hani, że tak ładnie wysłuchała Konrada i była tak zdecydowana. Łóżko to nie wszystko, ale jak widać, dla nich obojga to poważny krok. Mam tylko nadzieję, że Kondziu zdecyduje się na dalsze wyznania. Szczerość, Konrad! :)
    Zapomniałam już, jak bardzo lubię Różową i jak brakowało mi Ciebie <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, Emil jest ostatnią osobą, która stanie w kolejce, żeby pogłaskać Kondzia po główce. Zresztą Konrad zbyt długo pracował na swoją złą opinię, żeby nagle wszyscy zmienili o nim zdanie. Pewnie, stara się, ale to dobrze, bo od samych dobrych chęci nic się nie zmieni.

      Bardzo mi miło w takim razie, że mogłam Ci przypomnieć! <3

      Usuń
  3. Chciałoby się napisać - wreszcie!
    I nie dotyczyłoby to tylko tego, że Konrad i Hanka wreszcie dokończyli to, co rozpoczęli tak dawno temu, że niemal zdążyłam o tym zapomnieć ;) Podobają mi się teraz, oni oboje, naprawdę. Konrad - taki dojrzalszy, bardziej stonowany, zdecydowany czego od życia chce a czego tak nie do końca. Hanka - znacznie pewniejsza siebie niż wtedy, gdy uciekała od Czarka. A jednak, pomimo tej rozmowy, jakby nie wszystko zostało do końca wyjaśnione, a ja obawiam się - chociaż mam nadzieję, że niesłusznie - że nad naszą parą zawisną niedługo ciemne chmury. Obym się myliła, obym się myliła ;) Przyznam, że zdziwiła mnie moja własna reakcja na rozmowę Konrada i Emila na temat Hanki, bo wcale mnie nie ubodło, że to kolejna osoba - prócz Joanny - która próbuje ten pomysł Konradowi wyperswadować. Nie oszukujmy się, przemiany są dobre, zwłaszcza te na lepsze, ale jednak zła opinia bardzo długo będzie się za nami ciągnęła. Będę jednak trzymałą kciuki i za niego i za Hanię, niech no im się wreszcie ułoży, w końcu czekamy na to od ponad trzydziestu rozdziałów ;) Ponadto sama scena seksu - to było taaakie normalnie fajne. I fakt, to że obydwoje, zwłaszcza Konrad, musieli na to czekać, sprawiło, że miało większe znaczenie. Podoba mi się to bardzo, że u Ciebie ta przemiana postaci wyszła tak naturalnie :)
    Pozdrawiam,

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Odniosę się do całości, bo, wiesz co, Twój komentarz sprawił, że pomyślałam "mogę umierać"! :D Udowadniasz mi, że potrafiłam przekazać w tekście to, co chciałam, a czytelnik to zrozumiał. Chyba nie ma dla mnie większej nagrody :D
      Podoba mi się to bardzo, że u Ciebie ta przemiana postaci wyszła tak naturalnie :) - no tak, mogę umrzeć :D
      Również pozdrawiam!

      Usuń

Dziękuję za komentarz!

Jeśli nie chcesz się logować lub po prostu nie posiadasz konta, użyj opcji "Nazwa/adres URL"